Nie będę się za bardzo rozpisywać.
Dziękuję kochani za wspaniale komentarze. I te pełne pochwał i te, w których mnie skrytykowaliście. Doskonale rozumiem co chcieliście mi przekazać i jestem wam wdzięczna za każde słowo.
To Fanfiction to produkt mojej wybujałej wyobraźni, więc mam nadzieję, że mimo wszstko zrozumiecie Mnie!
Piszę to co mam w głowie.
Nie jest to może zgodne z Kanonem powieści, ale kto powiedział, że ma być. W końcu to fanfiction.
Kocham was i zapraszam do kolejnego rozdziału.
Z żalem żegnam pierwszego uśmierconego przeze mnie bohatera.
Dziękuję kochani za wspaniale komentarze. I te pełne pochwał i te, w których mnie skrytykowaliście. Doskonale rozumiem co chcieliście mi przekazać i jestem wam wdzięczna za każde słowo.
To Fanfiction to produkt mojej wybujałej wyobraźni, więc mam nadzieję, że mimo wszstko zrozumiecie Mnie!
Piszę to co mam w głowie.
Nie jest to może zgodne z Kanonem powieści, ale kto powiedział, że ma być. W końcu to fanfiction.
Kocham was i zapraszam do kolejnego rozdziału.
Z żalem żegnam pierwszego uśmierconego przeze mnie bohatera.
Dłoń zaciśnięta w pięść przecinała powietrze mknąć do
upragnionego celu. Palce dosłownie zbielały od siły z jaką były dociskane do
wnętrza dłoni, kiedy zabójczy, prawy sierpowy Hermiony trafił idealnie w nos
pewnego skurwysyńskiego Ślizgona – Dracona Malfoya.
Chwilę wcześniej.
Hermiona stała akurat przy wejściu na most. Mimo, że umówili
się z Harrym w Wielkiej Sali to wolała się upewnić, że Dracon nie skrzywdzi
znów jej przyjaciela. Ron poszedł mimo wszystko coś zjeść. I tak już przez pół
drogi mu burczało w brzuchu.
Stała i miała czas by się zastanowić czy aby nie powinna napisać do Lucjusza i domagać się jakiejś jego interwencji w sprawie zachowania jego syna.
Z drugiej strony wiedziała, że nie ma prawa czegokolwiek od niego wymagać, w końcu to Lucjusz Malfoy. Jej głębokie przemyślenia przerwał głos pełen rozbawienia i złośliwości. Takiej ślizgońskiej, której kiedyś wiele razy miała okazję słuchać.
-Co jest Granger? Stoisz i czekasz aż twoja mugolska krew zamieni się chociaż w na wpół czarodziejską? –Spytał Dracon z kpiną. –Obawiam się, że to zbyt długi proces jak na twoje króciutkie życie.
-Rozmawiałeś z Harrym? –Spytała ignorując te obelgi. –Gdzie on jest?
-Kto? Potter? Ach tak.. rozmawiałem z nim, choć niezbyt długo. Miał usta zajęty czymś innym. Zakładam, że nadal siedzi na trawie i płacze nad swoim losem. –Zaśmiał się i nagle ŁUP!
Hermiona trafiła idealnie w jego nos.
-Ty wredna ślizgońska pijawko! –Warknęła i kopnęła go następnie w udo. –Wiedziałam, że prędzej czy później pokażesz jaki z ciebie kawał skurwysyna! On Cię kochał! A ty się nim tylko bawiłeś! Cham! Prostak! –Krzyczała i wyciągnęła w końcu różdżkę! –Mam ochotę pierwszy raz w życiu użyć zaklęcia niewybaczalnego! Wynoś się, albo obiecuję, że wymyślę takie zaklęcie, które będą z ciebie zdejmować magomedycy przez następne kilkadziesiąt lat!
Stała i miała czas by się zastanowić czy aby nie powinna napisać do Lucjusza i domagać się jakiejś jego interwencji w sprawie zachowania jego syna.
Z drugiej strony wiedziała, że nie ma prawa czegokolwiek od niego wymagać, w końcu to Lucjusz Malfoy. Jej głębokie przemyślenia przerwał głos pełen rozbawienia i złośliwości. Takiej ślizgońskiej, której kiedyś wiele razy miała okazję słuchać.
-Co jest Granger? Stoisz i czekasz aż twoja mugolska krew zamieni się chociaż w na wpół czarodziejską? –Spytał Dracon z kpiną. –Obawiam się, że to zbyt długi proces jak na twoje króciutkie życie.
-Rozmawiałeś z Harrym? –Spytała ignorując te obelgi. –Gdzie on jest?
-Kto? Potter? Ach tak.. rozmawiałem z nim, choć niezbyt długo. Miał usta zajęty czymś innym. Zakładam, że nadal siedzi na trawie i płacze nad swoim losem. –Zaśmiał się i nagle ŁUP!
Hermiona trafiła idealnie w jego nos.
-Ty wredna ślizgońska pijawko! –Warknęła i kopnęła go następnie w udo. –Wiedziałam, że prędzej czy później pokażesz jaki z ciebie kawał skurwysyna! On Cię kochał! A ty się nim tylko bawiłeś! Cham! Prostak! –Krzyczała i wyciągnęła w końcu różdżkę! –Mam ochotę pierwszy raz w życiu użyć zaklęcia niewybaczalnego! Wynoś się, albo obiecuję, że wymyślę takie zaklęcie, które będą z ciebie zdejmować magomedycy przez następne kilkadziesiąt lat!
Dracon trzymając się za krwawiący nos wyminął szybko
Hermionę uciekając do zamku z podwiniętym ogonem, w końcu urażono jego godność.
Hermiona wzięła kilka głębszych oddechów i zeszła z pagórka
mając zamiar znaleźć Harry’ego.
----
W tym czasie Ron siedział w wielkiej Sali jedząc zapiekankę
ziemniaczaną. Starał się jak mógł by zignorować towarzyszącego mu Zabiniego,
który co chwila pytał się rudzielca, które danie powinien zjeść bo jakoś nie
może się zdecydować.
-Może kurczak z pomarańczami? Ale z drugiej strony jakoś mi
te pomarańcze nie pasują. Ej Ron, a ten makaron? Jadłeś go? Smakował Ci?
Ostatnio nieźle schudłeś.. nie żeby mi to przeszkadzało. Mam nadzieję tylko, że
nie przeszedłeś na jakąś durną głodówkę. Wiesz.. ćwiczyć można, ale trzeba to
robić z rozsądkiem.
-Weź cokolwiek i zajmij swoją buzię jedzeniem, Blaise! –Mruknął mając pełne usta. Nagle jego talerz zaszczycił widelec Zabiniego. Nabił na niego nieco zapiekanki Rona i zjadł ją ze smakiem.
-Masz rację. Zapiekanka na dziś to dobry wybór. Zwłaszcza ta na twoim talerzu wyjątkowo mi smakuje! –Zaśmiał się.
-Ej! Wara od mojego talerza! –Warknął Ron grożąc Ślizgonowi swoim widelcem, na którym był kawałek pysznej wołowinki, która wchodziła w skład zapiekanki. Blaise uśmiechnął się szerzej i zjadł ów kawałeczek oblizując widelec z premedytacją.
O.O
Ron patrzył na czarnoskórego chłopaka będąc w niemałym szoku. Nie dość, że podebrał mu zapiekankę z talerza, ukradł wołowinkę z widelca, to jeszcze obślinił ten Bogu winny widelczyk, którego na pewno Ron już nie użyje.
Zabini przełknął to co miał w ustach, a Ronald patrzył tylko jak pracuje przełyk Blaise’a.
-Może chcesz żebym teraz ja Ciebie nakarmił? –Spytał Zabini z uśmiechem.
Ron pokręcił energicznie głową.
-Ja Cię nie karmiłem! Ukradłeś mi moją wołowinkę! –Mruknął i odwrócił się do niego tyłem łapiąc w dłonie swój talerz. Rozejrzał się po stole w poszukiwaniu wolnego widelca, ale jak na złość nie znalazł żadnego w zasięgu wzroku i dłoni. Nie będzie przecież jadł palcami jak jakieś prymitywne zwierzę.
-Ronnuś.. szukasz czystego widelczyka? –Spytał Zabini i podsunął mu pod nos widelec. Był.. czysty. –Chcesz dokończyć zapiekankę, prawda? Dam Ci go, ale musisz mi zaproponować coś w zamian.
-Baranie, nic Ci nie dam. Oddawaj widelca! –Spojrzał na Zabiniego z wyrzutem. –Oddaj!
-Nie-e.. najpierw ty dasz mi całusa.
-Pojebało Cię? –Spytał Ron. –Nie wiem czy zauważyłeś, ale jesteśmy w wielkiej Sali, na obiedzie. Sala pełna ludzi! Hello!
-Ale każdy jest zajęty swoim talerzem. A ty bez widelca nie zjesz swojej porcji. –Zaśmiał się Ślizgon i dotknął wskazującym palcem swoje usta. –No. Wystarczy buziak i pozwolę Ci w spokoju dokończyć zapiekankę.
Ron przeklął w myślach. Zagryzł wargę i spojrzał chcąc nie chcąc na usta Blaise’a. Rozmawiał z Harrym o tym wszystkim i mimo, że brunet powiedział, że ślizgon się Ronowi podoba to Weasley wciąż nie był do końca pewny czy.. czy to prawda. Z Hermioną było jakoś łatwiej. Dali sobie jasno do zrozumienia, że mogliby spróbować być razem, ale jak nie wyszło to rozeszli się w przyjaźni. A z Zabinim? Nie wiedział jak zacząć i pewnie nie wiedziałby też jak skończyć.
Blaise podparł brodę o dłoń i przymknął oczy czekając na ruch rudzielca.
Ronald westchnął ciężko. Rozejrzał się. Faktycznie nikt nawet nie zwracał na nich uwagi. Siedzieli na końcu stołu więc wkoło nich nie było wielu osób a i tak byli zajęci obiadem.
Ron pochylił się w przód i musnął dosłownie swoimi ustami te ślizgona. Blaise otworzył oczy i uśmiechnął się z tryumfem.
-Proszę bardzo, twój widelec. –Powiedział Zabini wręczając sztuciec Ronowi.
-Weź cokolwiek i zajmij swoją buzię jedzeniem, Blaise! –Mruknął mając pełne usta. Nagle jego talerz zaszczycił widelec Zabiniego. Nabił na niego nieco zapiekanki Rona i zjadł ją ze smakiem.
-Masz rację. Zapiekanka na dziś to dobry wybór. Zwłaszcza ta na twoim talerzu wyjątkowo mi smakuje! –Zaśmiał się.
-Ej! Wara od mojego talerza! –Warknął Ron grożąc Ślizgonowi swoim widelcem, na którym był kawałek pysznej wołowinki, która wchodziła w skład zapiekanki. Blaise uśmiechnął się szerzej i zjadł ów kawałeczek oblizując widelec z premedytacją.
O.O
Ron patrzył na czarnoskórego chłopaka będąc w niemałym szoku. Nie dość, że podebrał mu zapiekankę z talerza, ukradł wołowinkę z widelca, to jeszcze obślinił ten Bogu winny widelczyk, którego na pewno Ron już nie użyje.
Zabini przełknął to co miał w ustach, a Ronald patrzył tylko jak pracuje przełyk Blaise’a.
-Może chcesz żebym teraz ja Ciebie nakarmił? –Spytał Zabini z uśmiechem.
Ron pokręcił energicznie głową.
-Ja Cię nie karmiłem! Ukradłeś mi moją wołowinkę! –Mruknął i odwrócił się do niego tyłem łapiąc w dłonie swój talerz. Rozejrzał się po stole w poszukiwaniu wolnego widelca, ale jak na złość nie znalazł żadnego w zasięgu wzroku i dłoni. Nie będzie przecież jadł palcami jak jakieś prymitywne zwierzę.
-Ronnuś.. szukasz czystego widelczyka? –Spytał Zabini i podsunął mu pod nos widelec. Był.. czysty. –Chcesz dokończyć zapiekankę, prawda? Dam Ci go, ale musisz mi zaproponować coś w zamian.
-Baranie, nic Ci nie dam. Oddawaj widelca! –Spojrzał na Zabiniego z wyrzutem. –Oddaj!
-Nie-e.. najpierw ty dasz mi całusa.
-Pojebało Cię? –Spytał Ron. –Nie wiem czy zauważyłeś, ale jesteśmy w wielkiej Sali, na obiedzie. Sala pełna ludzi! Hello!
-Ale każdy jest zajęty swoim talerzem. A ty bez widelca nie zjesz swojej porcji. –Zaśmiał się Ślizgon i dotknął wskazującym palcem swoje usta. –No. Wystarczy buziak i pozwolę Ci w spokoju dokończyć zapiekankę.
Ron przeklął w myślach. Zagryzł wargę i spojrzał chcąc nie chcąc na usta Blaise’a. Rozmawiał z Harrym o tym wszystkim i mimo, że brunet powiedział, że ślizgon się Ronowi podoba to Weasley wciąż nie był do końca pewny czy.. czy to prawda. Z Hermioną było jakoś łatwiej. Dali sobie jasno do zrozumienia, że mogliby spróbować być razem, ale jak nie wyszło to rozeszli się w przyjaźni. A z Zabinim? Nie wiedział jak zacząć i pewnie nie wiedziałby też jak skończyć.
Blaise podparł brodę o dłoń i przymknął oczy czekając na ruch rudzielca.
Ronald westchnął ciężko. Rozejrzał się. Faktycznie nikt nawet nie zwracał na nich uwagi. Siedzieli na końcu stołu więc wkoło nich nie było wielu osób a i tak byli zajęci obiadem.
Ron pochylił się w przód i musnął dosłownie swoimi ustami te ślizgona. Blaise otworzył oczy i uśmiechnął się z tryumfem.
-Proszę bardzo, twój widelec. –Powiedział Zabini wręczając sztuciec Ronowi.
----
Po obiedzie czekały ich eliksiry z Krukonami. Na szczęście z
Krukonami bo przynajmniej nie musieli znosić Dracona. Harry i tak się na nich
nie pojawił. Hermiona uznała, że lepiej będzie jeśli jej przyjaciel odpocznie w
dormitorium.
Snape otworzył drzwi do Sali i kiedy zaczęli wchodzić do środka złapał Granger za ramię i odciągnął na bok.
-Panno Granger.. przyszedł do mnie Malfoy i opowiedział mi co się wydarzyło przed przerwą obiadową. Podobno użyła pani siły fizycznej w celu uszkodzenia nosa i uda Pana Malfoya, oraz zagroziła Pani, że rzuci na niego bliżej nieokreślone zaklęcie, które.. zacytuje : „które będą z niego zdejmować magomedycy przez następne kilkadziesiąt lat.” –Snape uniósł brwi ku górze. –Mam nadzieję iż jesteś świadoma, ze to groźby karalne i będziesz musiała ponieść ich konsekwencje.
Hermiona skrzyżowała ręce na piersi i kiwnęła głową.
-Może mi Pan Profesor wlepić najgorszy szlaban w historii szkoły, nie żałuję tego co zrobiłam. Jedyne czego żałuję to, że nie wpadłam na gorszą karę dla tego wrednego, żałosnego, małego, nikczemnego..
-Dość! Niczego Ci nie „wlepię” –Powiedział Snape kręcąc głową z pogardą. –Przywołuję Cię jednak Granger do porządku! Jeśli to się powtórzy to obiecuję, że nie puszczę tego płazem. I racz powiedzieć Potterowi, że złamane serce nie jest powodem by opuszczać moje lekcje! –Wszedł do klasy, a tuż za nim Hermiona.
Snape otworzył drzwi do Sali i kiedy zaczęli wchodzić do środka złapał Granger za ramię i odciągnął na bok.
-Panno Granger.. przyszedł do mnie Malfoy i opowiedział mi co się wydarzyło przed przerwą obiadową. Podobno użyła pani siły fizycznej w celu uszkodzenia nosa i uda Pana Malfoya, oraz zagroziła Pani, że rzuci na niego bliżej nieokreślone zaklęcie, które.. zacytuje : „które będą z niego zdejmować magomedycy przez następne kilkadziesiąt lat.” –Snape uniósł brwi ku górze. –Mam nadzieję iż jesteś świadoma, ze to groźby karalne i będziesz musiała ponieść ich konsekwencje.
Hermiona skrzyżowała ręce na piersi i kiwnęła głową.
-Może mi Pan Profesor wlepić najgorszy szlaban w historii szkoły, nie żałuję tego co zrobiłam. Jedyne czego żałuję to, że nie wpadłam na gorszą karę dla tego wrednego, żałosnego, małego, nikczemnego..
-Dość! Niczego Ci nie „wlepię” –Powiedział Snape kręcąc głową z pogardą. –Przywołuję Cię jednak Granger do porządku! Jeśli to się powtórzy to obiecuję, że nie puszczę tego płazem. I racz powiedzieć Potterowi, że złamane serce nie jest powodem by opuszczać moje lekcje! –Wszedł do klasy, a tuż za nim Hermiona.
----
Harry leżał na swoim łóżku w dormitorium. Nie wiedział czy
może cokolwiek zrobić by zmusić Dracona do rozmowy. Ale, rozmowy.. nie do
wykorzystania Pottera.
Westchnął ciężko i spojrzał na sowę która przysypiała sobie w swojej klatce.
Chciałby wrócić do domu. Do domu swojego i Syriusza. Zamknąłby się w pokoju i rozmyślał bez tych ciągłych pytań przyjaciół „jak sobie radzi?”
Nagle drzwi do dormitorium się otworzyły. Wszedł do środka Syriusz.
-Harry, śpisz? –Spytał bo jego syn leżał na brzuchu i miał twarz wciśniętą praktycznie w poduszkę. Na jego słowa jednak się poruszył i usiadł końcowo na łóżku.
-Nie śpię. Myślę. –Wyjaśnił i podciągnął kołdrę pod samą brodę. –Nie pytaj się mnie czy sobie radzę. Jest okropnie.
-Rozumiem. Troche mi źle z faktem, że nie mogę ci w żaden sposób pomóc. –Wyjaśnił i usiadł na łóżku Rona patrząc z troską na młodszą wersję Jamesa.
Harry uśmiechnął się lekko i westchnął patrząc kątem oka na Syriusza.
-Zastanawiam się co zrobić by Draco chociaż chciał ze mną porozmawiać. –Mruknął pod nosem.-Próbowałem go śledzić, ale zamiast pogadać dałem się znów oszukać. Nie pytaj nawet jak… wątpię by to był temat, na który chce gadać. Nawet z Tobą Łapo.
-Nie będę więc pytać. Ale mogę Ci doradzić, że jeśli Draco nie chce po dobroci to możesz spróbować użyć siły. Twój ojciec nigdy się nie patyczkował kiedy kłócił się z Lucjuszem i chciał z nim pogadać. Zawsze zwabiał go jakoś w konkretne miejsce i związywał czy coś. Siedzieli wtedy tak dopóki się nie dogadywali. –Zaśmiał się.
-Syriuszu! Jesteś genialny! –Powiedział Harry z uśmiechem i wyraźnie się ożywił. –To jest plan! Tylko jak by to rozegrać? Hmm… -Zastanowił się i nagle go olśniło. Tylko musiał się upewnić czy aby jego podejrzenia są uzasadnione. –Pamiętasz jak na trzecim roku dorwaliśmy Petera we Wrzeszczącej Chacie? Użyliście wtedy z Remusem na nim jakiegoś zaklęcia. By ze szczura zmienił się w człowieka.
-Owszem. RevelareMores. Zaklęcia które ujawnia ludzką postać animaga. –Wyjaśnił.
-No właśnie! A czy jest zaklęcie, które zmusza człowieka animaga do przyjęcia zwierzęcej postaci? –Spytał podekscytowany.
-Deinde Animus. –Powiedział Black chyba powoli rozumiejąc do czego zmierza Harry.
-Draco jest animagiem. Kiedy zmieni się w lisa to go spetryfikuje i zabiorę pod peleryną niewidką do Wrzeszczącej Chaty. Syriuszu! Genialne! –Zaśmiał się radośnie Harry i aż wyskoczył z łóżka by podejść do ojca chrzestnego i go mocno przytulić. –Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Będę bezwzględny jak tata.
Westchnął ciężko i spojrzał na sowę która przysypiała sobie w swojej klatce.
Chciałby wrócić do domu. Do domu swojego i Syriusza. Zamknąłby się w pokoju i rozmyślał bez tych ciągłych pytań przyjaciół „jak sobie radzi?”
Nagle drzwi do dormitorium się otworzyły. Wszedł do środka Syriusz.
-Harry, śpisz? –Spytał bo jego syn leżał na brzuchu i miał twarz wciśniętą praktycznie w poduszkę. Na jego słowa jednak się poruszył i usiadł końcowo na łóżku.
-Nie śpię. Myślę. –Wyjaśnił i podciągnął kołdrę pod samą brodę. –Nie pytaj się mnie czy sobie radzę. Jest okropnie.
-Rozumiem. Troche mi źle z faktem, że nie mogę ci w żaden sposób pomóc. –Wyjaśnił i usiadł na łóżku Rona patrząc z troską na młodszą wersję Jamesa.
Harry uśmiechnął się lekko i westchnął patrząc kątem oka na Syriusza.
-Zastanawiam się co zrobić by Draco chociaż chciał ze mną porozmawiać. –Mruknął pod nosem.-Próbowałem go śledzić, ale zamiast pogadać dałem się znów oszukać. Nie pytaj nawet jak… wątpię by to był temat, na który chce gadać. Nawet z Tobą Łapo.
-Nie będę więc pytać. Ale mogę Ci doradzić, że jeśli Draco nie chce po dobroci to możesz spróbować użyć siły. Twój ojciec nigdy się nie patyczkował kiedy kłócił się z Lucjuszem i chciał z nim pogadać. Zawsze zwabiał go jakoś w konkretne miejsce i związywał czy coś. Siedzieli wtedy tak dopóki się nie dogadywali. –Zaśmiał się.
-Syriuszu! Jesteś genialny! –Powiedział Harry z uśmiechem i wyraźnie się ożywił. –To jest plan! Tylko jak by to rozegrać? Hmm… -Zastanowił się i nagle go olśniło. Tylko musiał się upewnić czy aby jego podejrzenia są uzasadnione. –Pamiętasz jak na trzecim roku dorwaliśmy Petera we Wrzeszczącej Chacie? Użyliście wtedy z Remusem na nim jakiegoś zaklęcia. By ze szczura zmienił się w człowieka.
-Owszem. RevelareMores. Zaklęcia które ujawnia ludzką postać animaga. –Wyjaśnił.
-No właśnie! A czy jest zaklęcie, które zmusza człowieka animaga do przyjęcia zwierzęcej postaci? –Spytał podekscytowany.
-Deinde Animus. –Powiedział Black chyba powoli rozumiejąc do czego zmierza Harry.
-Draco jest animagiem. Kiedy zmieni się w lisa to go spetryfikuje i zabiorę pod peleryną niewidką do Wrzeszczącej Chaty. Syriuszu! Genialne! –Zaśmiał się radośnie Harry i aż wyskoczył z łóżka by podejść do ojca chrzestnego i go mocno przytulić. –Muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Będę bezwzględny jak tata.
----
Egzaminy miały zacząć się za dwa dni. Potem upragniony
koniec roku i wakacje. Wakacje na, które cieszył się chyba każdy, nawet Harry.
Mimo, że wciąż nie znalazł okazji by złapał Dracona to wizja wakacji z
Syriuszem była wspaniała. Całe życie męczył się z Dursley’ami, a teraz będzie
mógł spędzić czas ze swoim ojcem chrzestnym. Po tym jak pan Weasley opuścił
ministerstwo i ukrył się w Rumunii u Charliego, jednego ze swoich synów Ronald
postanowił, że spędzi nieco wakacji u Harry’ego. Albo Blaise’owi uda się
końcowo namówić rudzielca na kilka dni w jego rodzinnym domu. Pani Zabini na
pewno się ucieszy kiedy syn przyprowadzi do domu kolegę.
Molly Weasley planowała z resztą rodziny spędzisz wakacje w Rumunii więc Ronald tym bardziej będzie mieć wakacje pełne wrażeń. Hermiona jeszcze nie wiedziała co zrobi kiedy skończy się szkoła. Rodzice zapewne kupili już jakieś bilety na wycieczki za granicę. Miona miała cichą nadzieję, że nie utrudni to jej kontaktów z Lucjuszem Malfoy’em, który namiętnie wysyłał jej książki do przeczytania.
Molly Weasley planowała z resztą rodziny spędzisz wakacje w Rumunii więc Ronald tym bardziej będzie mieć wakacje pełne wrażeń. Hermiona jeszcze nie wiedziała co zrobi kiedy skończy się szkoła. Rodzice zapewne kupili już jakieś bilety na wycieczki za granicę. Miona miała cichą nadzieję, że nie utrudni to jej kontaktów z Lucjuszem Malfoy’em, który namiętnie wysyłał jej książki do przeczytania.
W końcu nadarzyła się idealna okazja by Harry przeszedł do działania i porwał Dracona.
Malfoy szedł na dziedziniec transmutacji gdzie o tej porze nikogo praktycznie nie było. Harry mógł spokojnie ukryć się za łukiem i czekać na odpowiedni moment.
Dracon usiadł sobie na ławce i wyciągnął z torby zwitek
pergaminów.
Harry wyciągnął swoją różdżkę i wycelował nią w Malfoya. Czuł jak ekscytacja w nim wzbiera, jak oddech przyspiesza a palce u stóp dosłownie mrowieją. Za chwilkę miał dostać swoją długo wyczekiwaną okazję by zmusić Malfoya do rozmowy. Najpierw zmieni go w Lisa, potem spetryfikuje i końcowo zaciągnie do Pokoju Życzeń gdzie go zwiąże i zmusi do rozmowy. Plan idealny! Nie może się nie udać.
- Deinde Animus. –Szepnął Harry wykonując dokładny ruch różdżką. Nie zadziałało.. może się pomylił? Zła formuła? Ale ćwiczył to z Syriuszem. Nie możliwe żeby się pomylił. Spróbował jeszcze raz. - Deinde Animus. –Mruknął nieco głośniej ale na tyle by Dracon tego nie słyszał. Nadal nic. Harry zdębiał. Nagle zrozumiał co się stało. To zaklęcie musiało zadziałać na animaga. Miało od razu zamienić go w zwierzęcą formę. Ale Dracon się nie zmienił. Dlatego, że to nie był.. prawdziwy Draco. To nie jego Draco Malfoy!
Harry wyciągnął swoją różdżkę i wycelował nią w Malfoya. Czuł jak ekscytacja w nim wzbiera, jak oddech przyspiesza a palce u stóp dosłownie mrowieją. Za chwilkę miał dostać swoją długo wyczekiwaną okazję by zmusić Malfoya do rozmowy. Najpierw zmieni go w Lisa, potem spetryfikuje i końcowo zaciągnie do Pokoju Życzeń gdzie go zwiąże i zmusi do rozmowy. Plan idealny! Nie może się nie udać.
- Deinde Animus. –Szepnął Harry wykonując dokładny ruch różdżką. Nie zadziałało.. może się pomylił? Zła formuła? Ale ćwiczył to z Syriuszem. Nie możliwe żeby się pomylił. Spróbował jeszcze raz. - Deinde Animus. –Mruknął nieco głośniej ale na tyle by Dracon tego nie słyszał. Nadal nic. Harry zdębiał. Nagle zrozumiał co się stało. To zaklęcie musiało zadziałać na animaga. Miało od razu zamienić go w zwierzęcą formę. Ale Dracon się nie zmienił. Dlatego, że to nie był.. prawdziwy Draco. To nie jego Draco Malfoy!
Harry poczuł jak wzbiera w nim gniew.
Wszystko stało się jasne. Draco z nim zrywa po powrocie do szkoły. Traktuje jak nic nie wartego śmiecia i końcowo wisienka na torcie.. Draco zamieniłby się w lisa! Ten ktoś nie może, bo nie jest animagiem!
Harry już chciał ruszyć w kierunku oszusta gdy nagle poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się i spojrzał na Adriana Puceya.
-Co ty.. –Zaczął Harry, ale cicho by nie spłoszyć tamtego śmiecia, który podszywał się pod jego ukochanego.
-Harry co ty robisz? Co to za zaklęcie, którego użyłeś? Oszalałeś? –Spytał Adrian równie cicho. –Naprawdę jesteś aż tak zdesperowany by używać zaklęć na Malfoyu?
-To nie twoja sprawa…
-Wcale, że nie. –Odparł. –Uważam, że moja.. gdyby nie ja to nie starałbyś się tak. Wtedy w sowiarni powiedziałem to wszystko nie po to by cię nakłonić do walki o Dracona. Nie rozumiesz? –Złapał Harry’ego za ramiona i zbliżył się o krok. –Po co Ci on? Zasługujesz na kogoś lepszego, Harry. Troszczyłbym się o Ciebie. Kochałbym cię i nigdy nie doprowadziłbym do łez. –szepnął.
Harry był w zbyt wielkim szoku by zareagować. Najpierw prawda o wilku w skórze Dracona, a teraz Adrian mówi, że go lubi? Nie zareagował również kiedy Pucey go pocałował. Objął Harry’ego mocno i naparł na jego usta, ale brunet w końcu odepchnął go i otarł swoje wargi.
-Nie mogę, Adrian. Nie mogę.. ja nie kocham Cię. Kocham Draco.
-Harry.. pomogę Ci wyleczyć się z niego. –Zapewnił Pucey.
Potter pokręcił głową i odwrócił się w kierunku dziedzińca transmutacji. Draco zniknął. Oczy Harry’ego rozszerzyły się i zaczęły gorączkowo wypatrywać blondyna. Ujrzał jak znika za łukiem i puścił się biegiem za nim pozostawiając w tyle odrzuconego Adriana.
„Stój skurwielu! Stój i oddaj mi mojego Draco!” Krzyczał w myślach. Nagle wpadł na genialny pomysł. Któż mógł się podszyć pod Malfoya, jeśli nie jakiś człowiek Ministra, albo Dumbledore’a.
-Draco! Zaczekaj! –Krzyknął i dobiegł do ślizgona dysząc ciężko. Wspaniale będzie jeszcze bardziej realistycznie. –Dostałem wiadomość… daj mi złapać oddech. Och.. wiadomość od Toma. Od.. –ściszył głos. –od Voldemorta.
Brew Malfoya drgnęła i Harry wiedział, że trafił w sedno.
-Powiedział, że mamy przyjść do wrzeszczącej chaty, będzie tam czekać. Teraz. –wyjaśnił ocierając spocone czoło. –Chodźmy. –Złapał go za rękę.
Draco wyszarpnął ją z uścisku.
-Potrafię sam iść Potter. A teraz prowadź. Zobaczymy co ma nam do powiedzenia Czarny Pan. –Mruknął Malfoy.
Harry pokiwał głową i skierowali się w stronę błoni.
----
Plan naprawdę okazał się idealny. Ten kretyn szedł za nim
jak wierny pies, który ma nadzieję, że dostanie smakołyk. Harry chciałby jakoś
uprzedzić resztę, ale najpierw musiał wyciągnąć informację od tego aktora.
Przeszli na błonia. Dotarli do bijącej wierzby i po otwarciu przejścia weszli do środka. Korytarz prowadził idealnie do wrzeszczącej chaty, która była poza Hogwartem. Harry miał tam czystą rękę.
-Napisał coś jeszcze w tym liście? –Spytał Draco.
-Tylko tyle, że chce się spotkać i dać kolejne instrukcje co do planu. –Wyjaśnił Harry wczuwając się w swoją rolę. –Pewnie ma nieco informacji co do tej armii jaką zwołuje. –Uśmiechnął się w duchu.
-No tak.. –przyznał mu rację Malfoy.
Harry trzymał różdżkę przed sobą i oświetlał im drogę.
Przeszli na błonia. Dotarli do bijącej wierzby i po otwarciu przejścia weszli do środka. Korytarz prowadził idealnie do wrzeszczącej chaty, która była poza Hogwartem. Harry miał tam czystą rękę.
-Napisał coś jeszcze w tym liście? –Spytał Draco.
-Tylko tyle, że chce się spotkać i dać kolejne instrukcje co do planu. –Wyjaśnił Harry wczuwając się w swoją rolę. –Pewnie ma nieco informacji co do tej armii jaką zwołuje. –Uśmiechnął się w duchu.
-No tak.. –przyznał mu rację Malfoy.
Harry trzymał różdżkę przed sobą i oświetlał im drogę.
Powoli zbliżali się do celu. Kiedy weszli do chaty skierowali się po schodach na piętro.
-Pewnie się spóźni kilka minut tak jak ostatnio. –Dodał Harry mając nadzieję, że ten da się nabrać. W końcu on też toczył grę.
-Ciągle się spóźnia. –Mruknął blondyn chcąc być widocznie wiarygodnym co tym bardziej cieszyło Harry’ego.
Weszli do pokoju na piętrze. Dracon rozejrzał się po wnętrzu
i Harry wykorzystał okazję.
-Incarcerous! –Krzyknął celując różdżką w blondyna. Więzy zacisnęły się na nim zanim zdążył zareagować. Kiedy runął na podłogę Harry podszedł i odebrał mu różdżkę. Zwróci ją prawdziwemu Dranowi.
-A teraz powiesz mi śmieciu, gdzie jest Draco? –Krzyknął i kopnął gościa prosto w brzuch.
-Oszalałeś?
-Hahaha nie nabierzesz mnie! Nie jesteś animagiem, a Voldemort tu nie przyjdzie. To był mój sposób by wywabić cię z zamku. Tu nikt Ci nie pomoże. –Zaśmiał się Harry i wycelował w niego różdżką. –Mów, albo zacznę być nieprzyjemny. Ale już!
Blondyn uśmiechnął się z kpiną.
-Głupi jesteś Potter. A Malfoy pewnie już nie żyje. Nie znajdziesz go.
Harry nie wytrzymał i jego usta opuściła inkantacja, której się po sobie nie spodziewał.
-Crucio! –Warknął a tamten od razu zaczął się zwijać na podłodze. Krzyczał i jęczał kiedy jego ciało odczuwało niewiarygodny ból. Harry nie wierzył, że z taką determinacją pozwolił sobie na zaklęcie niewybaczalne! –Gadaj! Crucio! –Ponowił zaklęcie jeszcze silniej niż za pierwszym razem.
Fałszywy Malfoy wydzierał się jakby ktoś żywcem obdzierał go ze skóry!
Harry w końcu po dłuższej chwili przerwał zaklęcie i kucnął obok fałszywego Dracona. Złapał go za szczękę i spojrzał mu w oczy swoimi pełnymi nienawiści.
-Mam ochotę Cię zabić, ale nim to zrobisz zabierzesz mnie do Malfoya. Chyba, że wolisz bym oddał Cię w ręce śmierciożerców. –Zachichotał w przerażający sposób. Nie podejrzewał się o takie sadystyczne skłonności. Prawda była taka, że dla Draco był w stanie nawet zabić. –Nie obchodzi mnie kim jesteś, ale radzę Ci współpracować bo kiedy trafisz do Voldemorta i jego ludzi to obiecuję, że zagwarantują Ci coś gorszego od pocałunku dementora. –Zacisnął palce na jego szczęce praktycznie ją miażdżąc. W końcu wstał i kopnął go prosto w brzuch. Wraz z ciosem zza połów szaty wypadła piersiówka z eliksirem wielosokowym. Harry doskonale wiedział, że to ten eliksir. Prawdziwy Draco nigdy nie nosiłby przy sobie piersiówki.
-Zabierz mnie do Malfoya. –warknął i złapał go za ramię by go podnieść i dodał jeszcze. –Natychmiast.
Nie wiedział kto się podszywał pod jego ukochanego, ale wiedział, że w tym momencie najważniejsze jest by odzyskać jego ukochanego. Nie myślał nawet by kogokolwiek zawiadomić. Miał to w sumie gdzieś. Uratuje Draco!
-Incarcerous! –Krzyknął celując różdżką w blondyna. Więzy zacisnęły się na nim zanim zdążył zareagować. Kiedy runął na podłogę Harry podszedł i odebrał mu różdżkę. Zwróci ją prawdziwemu Dranowi.
-A teraz powiesz mi śmieciu, gdzie jest Draco? –Krzyknął i kopnął gościa prosto w brzuch.
-Oszalałeś?
-Hahaha nie nabierzesz mnie! Nie jesteś animagiem, a Voldemort tu nie przyjdzie. To był mój sposób by wywabić cię z zamku. Tu nikt Ci nie pomoże. –Zaśmiał się Harry i wycelował w niego różdżką. –Mów, albo zacznę być nieprzyjemny. Ale już!
Blondyn uśmiechnął się z kpiną.
-Głupi jesteś Potter. A Malfoy pewnie już nie żyje. Nie znajdziesz go.
Harry nie wytrzymał i jego usta opuściła inkantacja, której się po sobie nie spodziewał.
-Crucio! –Warknął a tamten od razu zaczął się zwijać na podłodze. Krzyczał i jęczał kiedy jego ciało odczuwało niewiarygodny ból. Harry nie wierzył, że z taką determinacją pozwolił sobie na zaklęcie niewybaczalne! –Gadaj! Crucio! –Ponowił zaklęcie jeszcze silniej niż za pierwszym razem.
Fałszywy Malfoy wydzierał się jakby ktoś żywcem obdzierał go ze skóry!
Harry w końcu po dłuższej chwili przerwał zaklęcie i kucnął obok fałszywego Dracona. Złapał go za szczękę i spojrzał mu w oczy swoimi pełnymi nienawiści.
-Mam ochotę Cię zabić, ale nim to zrobisz zabierzesz mnie do Malfoya. Chyba, że wolisz bym oddał Cię w ręce śmierciożerców. –Zachichotał w przerażający sposób. Nie podejrzewał się o takie sadystyczne skłonności. Prawda była taka, że dla Draco był w stanie nawet zabić. –Nie obchodzi mnie kim jesteś, ale radzę Ci współpracować bo kiedy trafisz do Voldemorta i jego ludzi to obiecuję, że zagwarantują Ci coś gorszego od pocałunku dementora. –Zacisnął palce na jego szczęce praktycznie ją miażdżąc. W końcu wstał i kopnął go prosto w brzuch. Wraz z ciosem zza połów szaty wypadła piersiówka z eliksirem wielosokowym. Harry doskonale wiedział, że to ten eliksir. Prawdziwy Draco nigdy nie nosiłby przy sobie piersiówki.
-Zabierz mnie do Malfoya. –warknął i złapał go za ramię by go podnieść i dodał jeszcze. –Natychmiast.
Nie wiedział kto się podszywał pod jego ukochanego, ale wiedział, że w tym momencie najważniejsze jest by odzyskać jego ukochanego. Nie myślał nawet by kogokolwiek zawiadomić. Miał to w sumie gdzieś. Uratuje Draco!
„Aktor” aportował się z Harrym przed jakiś dziwny budynek. Była to jakby opuszczona kamienica, ale wkoło nie było żadnego innego budynku. Ten stał po środku jakiegoś pola, na którym gdzieniegdzie rosły drzewa i krzaki. Pociągnął za sobą mężczyznę w stronę drzew. Nie mógł pozwolić by ktokolwiek przedwcześnie się dowiedział o ich obecności.
-Gadaj, gdzie go trzymacie? –Warknął i rzucił związanego mężczyznę na trawę.
-Nie wiem. A nawet jakbym wiedział to nie powiedziałbym tego. –Prychnął z pogardą. –Wypuść mnie Potter. Zabrałem cię tutaj więc pozwól mi iść wolno.
Harry uśmiechnął się i kucnął przed nim. Wycelował różdżką w jego pierś i szepnął.
-A skąd mam wiedzieć, że jak Cię puszczę wolno, to nie zawiadomisz ministra, albo Dumbledore’a. –Spytał dociskając koniec różdżki do miejsca gdzie mniej więcej znajduje się serce. –O nie.. bardzo mi przykro, ale nie puszczę cię wolno. Nie stać mnie na takie ryzyko.
-I co zrobisz? Zabijesz mnie? Taka bezbronna dziwka jak ty? –Spytał. –Obciągałeś mi bo myślałeś, że wtedy ten cały Dracon do ciebie wróci. Myślisz, że po tym uwierzę, że jesteś w stanie mnie zabić? –Spojrzał Harry’emu w oczy z kpiną. –Jesteś słaby. Nie masz w sobie dość siły by to zrobić. Głupie Crucio to nie to samo co rzucenie Avady..
-Masz rację. –szepnął z uśmiechem pełnym szaleństwa. –Crucio to za mało. Kara za podszywanie się za Dracona może być tylko jedna.
-Nie zrobisz…
-AVADA KEDAVRA! –Warknął starając się mimo wszystko by nie krzyknąć, a miał na to wielką ochotę. Ciało, które jeszcze chwilę temu siedziało przed nim, po prostu opadło bezwładnie na ziemię. Harry mógł spokojnie ujrzeć kto podszywał się pod Dracona. Wraz z zakończeniem żywota eliksir wielosokowy widocznie przestał działać i teraz zamiast Malfoya, Harry spoglądał na twarz Johna Davlisha. Aurora, którego widział nie raz na stronach Proroka Codziennego.
-Expecto Patronum. –szepnął i nagle z jego różdżki wydobyła się srebrna mgiełka przybierająca stopniowo kształt jelenia. Zwierzę spojrzało ciekawsko na Harry’ego. –Powiadom, kogo uznasz za stosowne. –powiedział tylko i kiedy patronus się oddalił, Harry spojrzał w stronę budynku.
Potter sięgnął do swojej torby, którą miał przy sobie cały czas i wyciągnął z niej pelerynę niewidkę.
-Draco, idę po Ciebie. –szepnął. Ukrył się pod peleryną i skierował się do kamienicy. Teraz dopiero dostrzegł, że miała jedno wejście. Spore drzwi na pewno były zamknięte.
Jak tylko brunet zbliżył się do drzwi rozbrzmiał głośny, powtarzający się dźwięk. Jakby alarm. Drzwi otworzyły się z hukiem i Harry cudem odskoczył na bok bo na zewnątrz wybiegło kilku ludzi. Zaczęli przeczesywać najbliższy teren. Harry zauważył, że nie zbliżają się jednak do drzew, przy których ukrył ciało aurora. Bardzo dobrze. Widocznie dostali rozkaz by nie oddalać się za bardzo od budynku.
W każdym razie Harry przeszedł przez otwarte drzwi do środka. Peleryna skutecznie go ukrywała. Wiedział, że jest niezawodna i magia ochronna na nią po prostu nie działa. W końcu to jedno z insygniów śmierci.
Powoli kroczył przez korytarze starając się przynajmniej dosłyszeć jakąś rozmowę o tym gdzie mógł być trzymany Draco. Co jakiś czas tuż obok niego przechodzili ludzie zaaferowani alarmem jaki ich widocznie zaskoczył.
-Idź nakarmić tego dzieciaka. –Powiedział nagle jakiś mężczyzna podchodząc do innego nieco mniejszego o tępej gębie osiłka. Wyglądał jak chodzący gnom, którego ktoś potraktował eliksirem powiększającym.
-Dlaczego ja? –spytał. Widocznie nie miał ochoty robić jako kelner dla ich więźnia. –Ja zanosiłem mu dwa dni temu. –Żalił się dalej.
-Rusz dupę i zanieś mu to jedzenie, kretynie!
Harry przesunął się by zrobić miejsce ów kurduplowi, który złapał za kilka kromek chleba leżących na talerzu obok. Od razu zaczął za nim iść. Zaciskał dłonie na różdżce i pelerynie niewidce.
Jeszcze troszkę i odzyska Dracona. Jeszcze trochę.
Szli ciemnym korytarzem, aż w końcu przeszli przez kilka drzwi z kolei i dalej podążyli schodami w dół. Harry od razu pokręcił nosem bo wilgoć jaka panowała w ów piwnicy była strasznie drażniąca. Mężczyzna nagle się zatrzymał i rzucił kromki chleba przed siebie.
-Jedz. Chętnie bym cię zabił, ale jesteś nam jeszcze potrzebny. –Warknął z odrazą.
-Pierdol się. –warknął słabo Dracon.
Harry spojrzał na Malfoya, będąc w totalnym szoku.
Jego ukochany był poobijany, w jego włosach można było dostrzec –spowodowane wyrywaniem na potrzeby eliksiru wielosokowego – ubytki. Nogi były skute łańcuchami, które biegły od ściany do ściany i uniemożliwiały mu wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Siniaki, rany i inne takie widniały na rękach i klatce piersiowej. Ubrania były porozrywane, postrzępione i brudne.
-Wynoś się! –Warknął Draco. –Gdybym miał różdżkę już dawno byś nie żył. –Dodał i splunął pod nogi stojącemu naprzeciw mężczyźnie.
-Chcesz to mogę Ci opowiedzieć co właśnie wyprawia Davlish z twoim chłopakiem, Malfloy. –Zaśmiał się.
-Odpierdolcie się od Harry’ego! Jest mój!
Harry poczuł jak w jego sercu momentalnie pojawia się to znane ciepło. Zacisnął dłoń na różdżce i zsunął z siebie pelerynę.
-Davlish już gryzie ziemię. –odparł i wycelował różdżką w mężczyznę. -Petrificus totalus! –Padł sztywno na ziemię odsłaniając Harry’ego przed Draconem.
-Harry? –Spytał blondyn. –Na brodę Merlina. Harry! Jaa..
-Draco. –Harry padł przy nim na kolana i zgarnął ukochanego w ramiona. –Jesteś.. tak się martwiłem. Gdybym wiedział wcześniej. Gdybym nie był taki głupi i ślepy. Boże, Draco. –Pocałował go czule i kiedy się od niego oderwał miał już łzy w oczach. –Jak do tego doszło? Kiedy?
-Dorwali mnie kiedy wracałem od ojca. –Wyjaśnił a na jego twarzy malował się cholerny ból. –Harry, kurwa nie naciskaj tym kolanem na moje udo. –Jęknął
Harry odskoczył w bok i spojrzał na wyraźnie opuchniętą nogę blondyna.
-Przepraszam. Muszę cię stąd zabrać. –szepnął wycelował różdżką w kajdany. –Alohomora.
-Harry. –Draco złapał go za dłoń. –Harry, czy ten skurwiel, który mnie udawał.. czy on coś ci zrobił?
Harry milczał. Spuścił głowę i dopiero po dłuższej chwili spojrzał w te srebrne oczy ze skruchą.
-Kurwa… zajebię tego skurwiela. –Syknął Malfoy.
-Za późno.. zabiłem go. –szepnął Harry.
-Ty… Co?
-Zabiłem. Mniejsza, Draco. Zabieram cię stąd.
Draco był w szoku. Kiedy Harry wstał i pomógł się podnieść blondynowi ten musiał niestety oprzeć się o bruneta. Był zbyt słaby by iść o własnych siłach. Narzucił na nich pelerynę i powoli skierowali się po schodach w górę. Była to mozolna wspinaczka. Draco co chwila zahaczał stopami o stopnie. Obaj milczeli, ale Harry wiedział, że każdy ruch powoduje u jego ukochanego spory ból. Weszli na parter.
Stanęli w rogu korytarza by Draco mógł odsapnąć i zebrać siły na pokonanie kolejnej drogi. Kamienica była spora i mieli przed sobą jeszcze długą trasę do przejścia nim dotrą do drzwi wyjściowych.
Ruszyli i kiedy minęli zakręt ktoś na nich wpadł.
Ów osobnik padł na ziemię, a z nich zsunęła się peleryna, którą złapał w wolną dłoń Dracon.
-Cc..co?! Więzień ucieka! –Krzyknął auror i wycelował w nich różdżką jednak Harry był szybszy.
-Diffindo! –Ręka aurora, która trzymała różdżkę została odcięta i opadła na podłogę.
-ja pierdole. –jęknął Dracon bo jeszcze nie widział by ktoś tak użył tego zaklęcia.
Harry nie czekał. Złapał pewniej blondyna i minęli krwawiącego mężczyznę. Szybkim krokiem przeszli przez korytarz, ale zewsząd dochodziły do nich głosy reszty aurorów, którzy już wiedzieli, że ktoś odważył się uwolnić Malfoya. Harry w ostatnim momencie ukrył się z Draconem za zakrętem i zaczął rzucać przeróżnymi zaklęciami w stojących po drugiej stronie aurorów.
Draco dostrzegł swoją różdżkę, która wystawała z tylnej kieszeni spodni Harry’ego i złapał ją idealnie by trafić drętwotą w zachodzącego ich od tyłu mężczyznę.
-Za dużo ich Harry! –Powiedział Draco. Był osłabiony i nie da rady dłużej osłaniać tyłów.
Nagle przez okna wpadło do pomieszczeń jasne światło. Kilkoro ludzi aportowało się przed posiadłość i wpadło do środka.
Lucjusz Malfoy i kilku innych śmierciożerców stanęło między chłopcami a aurorami. Bella i Rebastan Lastrange oraz inni skutecznie odpierali ataki. Przy Harrym i Draconie pojawił się Lucjusz, który spojrzał z troską na obydwu chłopców.
-Dobrze się spisałeś Potter. Zabierz stąd mojego syna. –Powiedział. –Patronus dotarł na czas. –Dodał.
Nagle Lucjusz odwrócił się w przeciwną stronę od tej, z której nadchodzili aurorzy i osłonił chłopców swoim ciałem przed zaklęciem lecącym w ich stronę.
-Ojcze! –Krzyknął Draco.
Harry cisnął zielony promień w kierunku aurora, który ranił Lucjusza. Ten oparł się o ścianę i złapał za rozcięte gardło.
-Panie Malfoy! –Szepnął Harry nie mogąc uwierzyć w to co się działo.
Lucjusz spojrzał na obu chłopców i zdołał ostatkami sił powiedzieć, mimo krwi, która wzbierała się w jego ustach, i która spływała z rozcięcia na szyi.
-Nie popełniajcie błędów moich i Jamesa. –Osunął się po ścianie i padł na posadzkę.
Harry i Draco nie rejestrowali tego co działo się później. Dostrzegli jak za oknem pojawia się Riddle, który jakimś dziwnym zaklęciem niszczy wszystkie ochronne czary nałożone na dom.
Tom wyburzył dosłownie jedną ze ścian i dołączył do walki rzucając klątwy, które doskonale każdy znał. Przy Harrym i Draconie pojawiła się postać Bellatriks, która złapała obu chłopców i po chwili cała trójka się aportowała.
Różdżki w górę dla Lucjusza Malfoya. /*
Nie!!!!! Lucjuszu! T^T
OdpowiedzUsuńBoże. Czuję jakby moje życie straciło sens. Płaczę jak bóbr. :c
Dlaczego? Przecież on miał być z Hermioną! Boże, nie.. na Gacie Merlina! ;(
Rozdział wspaniały, ale nie wiem jak się pozbieram po stracie Lucusia. :c
/*/*/*/*/*
Różdżki w górę. Lucjuszu będę za tobą tęsknić. Zginąłeś jak prawdziwy bohater. James na Ciebie długo czekał, ale nie wiem jak zniesie tę stratę Hermiona.
A co do Harry'ego i Dracona to cieszę się, że znów są razem. <3
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Coś tak czułam, że śmierć Lucjusza będzie was boleć :>
UsuńWiedziałam że to nie był prawdziwy Draco. Miałaś naprawdę kreatywny pomysł jak to ''odkryć''. Naprawdę się ciszę że już ok, tylko szkoda Lucjusza :( Jedno z najbardziej wciągających Drarry jakie czytałam. Już nie mogę się doczekać kolejnej części, choć miałam cichą ochotę że Davlish trochę bardziej pocierpi, ale i tak super. Czekam na kontynuację i życzę weny twórczej (choć z tego co widzę to narazie ci jej nie brakuje) :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że uważasz to za kreatywny pomysł. Starałam się by było to coś zaskakującego.. w pewnym sensie.
UsuńPrawdziwy Draco nie odtrąciłby ukochanego. :3
NIEEEE!!! Jak mogłaś?! Będę ci to wypominać do końca opowiadania. Wiedziałam,, że ktoś się podszywa! Chociaż Draco i Harry są znowu razem. Fajny pomysł z tym zamienieniem w animaga. A Draco nie jest czasem rysiem? Bo jestem już głupia.
OdpowiedzUsuńI jestem dumna, że Harry sam wpadł na to, gdzie jest Draco, normalnie mam wrażenie, że pobierał lekcje u Hermiony.
Żegnam i weny życzę ...
Owszem, Dracon jest Rysiem, a Harry kotkiem. :>
UsuńPotter błysnął inteligencją :D
/* w ogóle się tego nie spodziewałam
OdpowiedzUsuń~Shouri Chan
/*
OdpowiedzUsuńSmutno mi z powodu Lucjusza. :( Ale Kao Y nie poddawaj się i proszę pisz dalej!! Kocham twoje opowiadania!! Duuużo weny!!
OdpowiedzUsuńBędę się starać. ;) Myślę, że z waszym wsparciem dam radę.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńjak na razie przeczytałam tylko to opowiadanie, ale i przeczytam pozostałe, mówiąc krótko, Twoje opowiadanie drarry to w zasadzie czwarte jakie czytam, i bardzo mi się podoba, choć uczę się kto jest kim i tak dalej (niestety nie czytałam książki i nie oglądałam filmu - jakoś nie potrafiłam)
postacie są ciekawie przedstawione, i cała historia bosko, w tym rozdział taki zwrot akcji, pomysł z tym zaklęciem, aby Harry się dowiedział się, że to jednak nie Malfloy, a potem... jeszcze lepiej, Harry użył avady cudownie, właśnie taki Harry mi się podoba... a Lucjusz szkoda wielka, że zginął, chronił chłopaków... nawet Tom tam wpadł, ciekawe jak zareaguje jak się dowie, że Harry użył avady, no i Severus zawsze, że to Potter coś spieprzył... niech teraz zwraca honor...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Och, nowa osoba yaaaay <3
UsuńBardzo dziękuję za wyczerpujący komentarz :>
Liczę iż zostaniesz z nami na dłużej.. tak do końca. Bo po Drarry na pewno nadejdzie jeszcze jakieś opowiadanie z Kanonu Harry'ego Pottera.
Nieee!! Jak mogłaś uśmiercić Lucka? ;(((
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że teraz będzie szczęśliwy [*]
Fajne opisałaś tą akcje z Droco i Harrym w lochach❤
W końcu było coś o Ronie i Zabinim❤❤
Mam nadzieje że nie uśmiercisz więcej osóbek w tym fanfiction.. Więcej śmierci bym nie przeżyła.. No chyba że uśmiercisz Dropsa to będę ci wdzięczna..
Tom najlepszy.. Z buta wjeżdzam ^^ Dziwnie było tak czytać że śmierciożercy bronią Potter'a przed Aurorami O.o
No ale zawsze to coś nowego<3
Kocham Cię i weny życze❤❤❤❤❤
Witaj.
OdpowiedzUsuńBiedny Lucuś /* jak mogłaś?!? Mam nadzieje że teraz będzie szczęśliwy z Rogaczem❤
A co do innhch par to mogłabyś zrobić więcej Roniaczka i Blaisa❤ Kocham ich, to jest trzecia najlepsza para w tym fanfick'u.. Na drugim miejscu jest oczywiście drarry❤
Wiem to opko jest o Draconie i Harrym ale dla mnie ważniejsi są Syri i Sevcio❤ Poprosze więcej akcji z nimi w rolach głównych;) Kocham Cię❤
Pozdrawiam i Wena życze słonko :***
Hej,
OdpowiedzUsuńnie, nie, jak mogłaś? Lucjusz miał być z Hermioną, ten pomysł Harrego z odkryciem prawdy świetny, podobał mi się taki Harry, nawet Riddle się tam pojawił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia