niedziela, 11 grudnia 2011

Pomocna dłoń.

-Wolność.- Zaśmiał się Ruki wypadając z próby jakby go goniło stado fanek chcących zedrzeć z niego wszystkie ciuchy.. i kto wie co jeszcze. xD Zaraz za nim wyszła reszta zespołu.

-Hej, Kai idziesz z nami się napić? - Zawołał Aoi patrząc na lidera, który akurat zakładał kurtkę.

-Raczej nie.. muszę gdzieś wpaść po drodze.

-Uuuuuu Liderek idzie się zabawić? No pochwal się kogo tym razem wyrwiesz? Jakiś starszy? A może młodziutki, niewinny chłopczyk błagający o to abyś go przeleciał? - Zapodał Uruha robiąc minę niezaspokojonego szczeniaczka który ma wieczną chcicę.

-Zobaczę co mi wpadnie w ręcę.. a jak juz wpadnie to szybko nie ucieknie. -Zaśmiał się mijając chłopaków i wychodząc z budynku. Od razu skierował się w stronę jednego z barów. Kai nie przepadał za siedzeniem w domu, wolał pójść do klubu i wypić coś mocnego. Poza tym wtedy ma większe szanse na całkiem "Niewinny podryw." O tak do takich barów często zaglądają jakieś śliczne, jak to już wspominali kumple, niewyżyte drobinki chcące posmakować nieco doświadczenia. Kai nie bawił się z nimi.. on preferował ostry i długi seks dopóki jego partner nie padnie ze zmęczenia. Zazwyczaj jego ofiary błagały o więcej a on? Hmm załóżmy, że często spełniał ich prośby. Akurat wszedł do jednego z głośniejszych i popularniejszych klubów. Od razu kiwnął głowa do barmana który od razu zrozumiał, że ma przynieść mężczyźnie to co zawsze. Kai z uśmiechem rozsiadł się na jednej z kanap w rogu. Założył nogę za nogę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Dookoła niego panoszyło się sporo potencjalnych celów, ale on nie wiedząc czemu czekał na kogoś kto tego wieczora go zafascynuje. W końcu podszedł do niego kelner z zamówionym drinkiem.. hmm fajna dupa z niego. Nie no z kelnerem chyba nie wypada, jeszcze mu zakażą przychodzenia tutaj. Zaśmiał się w duchu i nagle usłyszał jakieś zamieszanie. Coś się działo przy wejściu. Tłumy w pomieszczeniu zaczęły się uspokajać i spoglądać z zainteresowaniem w tamtym kierunku.

-No ale dlaczego nie mogę? -Pytał nieco dziecinnym głosem jakiś blondynek chcący za wszelką cenę wejść do środka.

-Jestes za młody. Wypad mały.. na pewno nie masz 18 lat. -Odparł ochroniarz trzymający go za ramię żeby ten przypadkiem nie wbiegł do srodka.

-Pff.. na pewno jestem bardziej rozgarnięty niż połowa tych co tu przychodzą. Wpuść mnie bo jak nie to.. -Nagle ktoś objął Bousia ramieniem i przyciągnął go siebie. Blondynek spojrzał na wysokiego mężczyznę, który akurat go obejmował.

-Oo cześć skarbie.. kazałeś mi strasznie długo czekać. - Mruknął Kai trzymając chłopca przy sobie. - Wszystko dobrze panowie. On jest ze mną.. to mój nowy koteczek. Prawda skarbie? -Powiedział z uśmiechem nieco ściskając ramię młodszego.

-No własnie jestem.. z nim. - powiedział nieco niepewnie mały ale uśmiechnął się pomimo to jakby nigdy nic. Ochroniarz spojrzał na obu i westchnął przepuszczając ich. Kai z uśmiechem pociągnął blondynka za sobą na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą siedział. Posadził go na swoich kolanach, i powstrzymał blondyna przed zejściem z nich.

-Siedź spokojnie bo inaczej Cie wywalą. -Powiedział cicho trzymając jego biodra. - Co tu robisz gówniarzu hmm? Jesteś za młody na takie bary.

-To po co mi pomogłeś tu wejść?

-Heh a bo taki miałem kaprys. -Zaśmiał się i odgarnął kosmyki włosów z jego dziecinnej buźki. - No to po co tu zawitałeś co?

-Bo chciałem?

-A jakby cie ktoś zaczepił? Ile ty w ogóle masz lat co? -zmierzył go porządnie wzrokiem. Mały nie wyglądał na więcej niż 17 lat.

-16.. a co? -Póki co nie miał problemów, żeby wpakować się do tego typu barów.  Ale blondynek miał powód żeby to robić. Szukał pracy.. ale kto zatrudniłby takiego dzieciaka?

-A rodzice? Nie mają nic przeciwko?

-Pff to nie twoja sprawa. Puścisz mnie? - Rzucił od niechcenia i spróbował wstać.

-Nie.

-Co? Czemu? Puść mnie no.. cholera. -Spróbował się jakoś oswobodzić, ale starszy trzymał go dość mocno.

-Po pierwsze nie klnij. Po drugie jak sobie pójdziesz to możesz być pewny tego, że zaraz cie stąd wywalą. Nie opłaca ci się w takim razie złazić z moich kolan prawda? No bo czegoś tutaj szukasz.. i jestem ciekawy czego.  -Uśmiechnął się Kai i dźgnął go palcem w bok na co młodszy zareagował głośnym piskiem. Nie spodziewał się tego. Nagle do klubu weszła grupka dziwnych gości. Ciemnowłosy znał ich... alfonsi pierdoleni. Zwłaszcza ich szef Teru. Kai nie raz zwinął mu kogoś spod nosa. Akurat spojrzenie mężczyzny padło na dójkę siedzącą na kanapie. Uśmiechnął się złośliwie i podszedł do nich jakby nigdy nic.

-Kai-san.. a ty jak zwykle w towarzystwie. Nie mógłbyś choć raz się podzielić? Albo odstąpić nam tych szczeniaków?

-Heh.. ale kiedy oni sami mi się do rąk lepią. Nie mam serca ich odtrącać. -Zaśmiał się Kai i objął blondynka mocniej na co ten oblał się szkarłatnym rumieńcem.- Widocznie mają powód, że nie chcą się z tobą przespać. -Mrugnął do niego. Teru zagryzł wargę i spojrzał na Bou.

-Mały a ty nie zechciałbyś się zabawić z kimś bardziej doświadczonym?-Złapał jego podbródek i spojrzał w jego oczy. Bouś szarpnął główką i wtulił się bardziej w Kai'a na co ten zareagował uśmiechem. Teru w końcu poszedł sobie w stronę jakieś grupki chłopaków stojących w kącie.

-Głupio tutaj.. -Mruknął cicho blondynek i zaczął sobie krążyć paluszkiem po kolanie.

- To chodź pójdziemy gdzieś gdzie ci się spodoba. -Złapał jego dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. Szlag nie ma to jak bawić się w niańkę. No, ale kto wie.. może mały się rozkręci i jakoś mu odwdzięczy. Kai nie raz miał do czynienia z młodszymi od siebie kochankami, ale domyślił się, że ten blondynek nie zawitał do klubu szukając seksu. Nie wyglądał na takiego kto chciałby się zabawić.. i to tylko bardziej zachęcało ciemnowłosego. Poprowadził młodszego do siebie.. i uśmiechnął się szeroko widząc jego minę. Blondynek zrobił takie wielkie oczy, że przez chwilkę zdziwił się, że mu jeszcze nie wyleciały. To trudno było nazwać domem... to przecież jakaś mini willa. A przed nią była nawet fontanna. Kurcze chłopiec naprawdę nie wiedział co powiedzieć.

-Czasem warto mieć dobrze płatną pracę.-Zaśmiał się starszy i otworzył drzwi frontowe wpuszczając niższego przodem. - napijesz się czegoś?

-Chyba nie mogę alkoholu. Masz jakiś sok?-Zdjął butki i rozejrzał się po pomieszczeniu. Duże, przestronne i ładnie oświetlone. Niektóre ozdoby wydawały sie jakby ktoś je wyrwał z filmu science-fiction. Bou usiadł w salonie na kanapie i poczuł się troszke niepewnie. Przecież właśnie siedział w domu obcego mężczyzny, który w każdym momencie może się na niego rzucić, albo zrobić mu coś innego co niekoniecznie będzie przyjemne. W tym momencie Kai wrócił z dwoma kieliszkami. w jednym był przeźroczysty płyn a w drugim ciemno-czerwony.

-Nie pijam soków, więc nalałem ci nieco wina. Spokojnie od jednego kieliszka się nie upijesz.- Zaśmiał się i podał mu jeden. Mężczyzna spojrzał na chłopca z uśmiechem. Ciekawe.. mały 16-latek sam zaszedł do baru i chciał tam się dostać za wszelką cenę. - Powiesz mi po co poszedłeś do tego baru?

Bouś przez chwilę zastanawiał się nad tym czy może na tyle zaufać mężczyźnie. Przecież nawet go nie zna.. baa nawet nie wie jak ma na imię. Jest obcy i od niego starszy. I prawdopodobnie jest gejem. - Nawet cie nie znam.. po co mam ci się tłumaczyć? - Spytał cicho i upił kolejnego łyczka.

-Jestem Kai.. pracuję jako muzyk. A ty jak masz na imię?

-Bou.

-No to skoro już mnie znasz to możesz mi powiedzieć? -Spojrzał na swój kieliszek i dopił swojego drinka.

-Szukałem pracy. - Tym naprawdę zszokował Kai'a. - Potrzebuję pieniędzy, więc szukałem zatrudnienia. Ale wszędzie mi mówili, że jestem za młody. Nie ważne co miałbym robić, czy sprzątać, zmywać albo roznosić drinki. No ale zawsze wszyscy mnie odprawiali bo nie jestem pełnoletni. -Spuścił główkę i postawił kieliszek na stoliku. Kai od razu mu go napełnił. Młody potrzebuje kasy? No ciekawe na co? Nie wyglądał na naciągacza.. z takimi oczkami i wyrazem twarzy na pewno miał słuszny powód.

-Po co ci pieniądze? Twoi rodzice nie zarabiają?

-Tata zostawił moja mamę kiedy zaszła w ciążę. Póki mogliśmy to mieszkaliśmy u cioci, ale teraz przestała nam pomagać i kazała się wyprowadzić.  Potrzebuję tych pieniędzy.. dla  mamy. Jest chora i potrzebuje przeszczepu. *Powiedział cicho opróżniając kolejny kieliszek. Bou nigdy nikomu nie zwierzał się jesli chodzi o sprawy rodzinne. To był strasznie bolesny temat, a on nie lubił kiedy inni się nad nim litowali. Czuł się wtedy taki bezbronny.. nienawidził tego. Już jest duży i nie chce liczyć na troskę albo żal. Po co mu to? Pieniędzy nie ma zamiaru pożyczać.. bo to są same problemu. Potem trzeba je oddawać.

Kai nie wiedział co powiedzieć. Patrzył na kieliszek w swoich dłoniach i milczał. Chłopak chciał po prostu zarobić. W takim chorym miejscu?  Troche mu sie to wydało dziwne, no ale cóż. Ciemnowłosy żył, nie chwaląc się, w dobrobycie więc sytuacja małego była mu obca bo nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Poczochrał go po włosach. - Ej młody będzie dobrze.. zobaczysz. Wszystko się ułoży. -Objął go ramieniem i uśmiechnął się żeby nieco go podnieść na duchu. Po dłuższym namyśle to młody był całkiem urokliwy, delikatny pomimo, że starał się to ukryć. Ale obudził w Kai'u coś na rodzaj hmm.. instynktu macierzyńskiego? Eee nie bardziej braterskiej opieki. Zaraz, zaraz... Co? Kai i uczucia?  O nie to zwyczajny dzieciak zwłaszcza, że prawie mu obcy. - Słuchaj.. ty potrzebujesz kasy a ja ją mam więc mam dla ciebie propozycję. - Wyciągnął z portfela dość sporo banknotów i pomachał mu nimi przed oczami.- Co zrobisz żeby pomóc mamie? Albo raczej jak wiele?

-Ja? - Bou spojrzał na pieniądze. Jeszcze nigdy nie widział tak dużo naraz. Do tej pory wpadały mu w łapki jakieś monety a On ma ich tyle? - Dla mamy? Wszystko. - Powiedział pewny swoich słów.

Kai uśmiechnął się i odłożył jego kieliszek to samo robiąc ze swoim. - No to dostaniesz je.. - Złapał nadgarstki młodszego i bez ostrzeżenia wpił się w jego usta. Bouś zszokowany zacisnął je mocno ale mężczyzna bez problemu już wdarł się w nie swoim językiem wsuwając go bardzo daleko.

-Przestań - Jęknął bezradnie chłopiec kiedy udało mu się jakoś oderwać od starszego.

-Chcesz kasy. Możesz ją mieć, ale musisz mi się oddawać. Będziesz mój jasne? Pomyśl o matce.. może umrzeć tak? *Ponownie wpił się w jego usta rozchylając kolanem jego uda i masując intensywnie jego krocze. Bou jęknął przeciągle. Boże czemu musiał akurat wpaść na kogoś takiego. Na szczęście i nieszczęście. Potrzebował tych pieniędzy, ale dlaczego kosztem swojego ciała? Zapierał się jak mógł bo naprawdę bał się, że to będzie bolesne. Po jakimś czasie Kai pozbawił chłopca ubrań to samo robiąc z resztą ze swoimi. Siedział na kanapie a chłopca zepchnął na podłogę tak, że klęczał między jego nogami. - Teraz masz okazję pokazać jak ci zależy. No dalej.. obciągaj. - Syknął przez zęby. Chłopiec spojrzał na ciemnowłosego z przerażeniem, ale posłusznie zaczął lizać jego członka i co chwilka ssać go. W pewnym momencie starszy złapał jego włosy i przyciągnął tak, że penis wszedł w ciasne usta małego niemal do końca. Bouś zaczął jęczeć a do oczu napłynęły mu łzy, nie mógł oddychać a ten jeszcze bardziej mu to utrudniał bo zaczął najnormalniej w świecie posuwać jego usta. Chłopiec bił piąstkami jego uda chcąc dać mu do zrozumienia, że to boli. Ale tamten nie przestawał. Po jakimś czasie Kai wyszedł z jego ust i wziął go na ręce. Bouś miał nadzieję, że to koniec... przeliczył się jednak. Starszy zabrał go na piętro i położył na łóżku w sypialni. Przykuł jego dłonie  kajdankami do ramy łóżka i z brutalnym uśmiechem zrobił to samo z nogami. Blondynek zaczął się wiercić i wyrywać nadaremno jednak. Nic nie mógł zrobić.. był na łasce Kai'a, napalonego i to nie na żarty Kai'a. Patrzył się na blondynka jak na nagrodę wartą 100000 tyś. Bezbronny, słodki i całkiem oddany. Rzucił na łóżko pieniądze tak, że rozsypały się dookoła  małego. - Jesteś mój. Proś abym cie pieprzył. - Jak to proś? Pojebało go do reszty pomyślał młodszy. No ale co miał zrobić? Musiał zdobyć kase.

-Proszę..

-..?

-Błagam. Ech.. błagam Kai pieprz mnie. -Jęknął nie wierząc w to co mówi.

Rozchylił jego uda z uśmiechem. - Wedle życzenia. -Bez przygotowania, nawet takiego małego, wszedł w ciasne.. kurwa jakie ciasne wejście chłopca.  Nie umiał powstrzymać jęku rozkoszy.. jeszcze nigdy nie pieprzył tak zajebiście ciasnego chłopaka. Blondynek krzyknął, wręcz wydarł się zdzierając gardło. Próbował uciec, ale nie mógł starszy trzymał mocno jego biodra i nie czekając, aż ten się przyzwyczai, zaczął serię mocnych i brutalnych pchnięć. Pieprzył go, jakby to był ich już któryś raz z kolei. Mały tylko płakał nie mogąc się opanować, patrzył w pustą przestrzeń i pojękiwał za każdym razem kiedy ten w niego wchodził. Seks nie trwał długo. W tak ciasnym kochanku Kai doszedł całkiem szybko. Jeknął błogo i usiadł na krańcu łóżka zadowolony z zabawy. Bou zaś, wylewał kolejne strumienie łez.

- No i jak podobało się?

-... - mały nie odpowiedział czuł się taki.. ech w sumie jedyne co czuł to ból. Nagle gdzieś na dole rozległ się dźwięk.. jego komórka. Kai zszedł po nią i po chwili wrócił przyłożył ją blondynkowi do ucha.- Halo? Tak mamo... ech w porządku. Już wracam. -Powiedział to głosem jakby nigdy nic.. całkiem innym niż miał przed chwilkę. Kai'a to po prostu zszokowało, jeszcze chwilę temu wył z bólu i płakał a teraz najnormalniej w świecie powiedział matce, że wszystko gra?

Ciemno włosy go nie zrozumiał. Ale chłopiec wyszedł po jakimś czasie kiedy w miarę doprowadził się do porządku. Pomimo propozycji starszego, który chciał go podwieźć do domu odparł, że da sobie rade. To było dziwne. W następnych dniach spotkali sie jeszcze z dwa razy. Chłopak już się nieco przyzwyczaił, ale nadal po każdym razie płakał pomimo, że wychodził w mieszkania Kai'a z gotówką, czuł się jak typowa dziwka.  Ciemnowłosy jednak zaczął powoli coś czuć do tego szczeniaka. Nie wiedział czemu, ale gdy widział jego łzy czuł się jakby wybijał jakiś zagrożony gatunek. Albo jakby właśnie uśmiercić rodzinę swojego najlepszego przyjaciela. Nawet kumple z zespołu zauważyli, że lider dziwnie się zachowuje. Miał wyrzuty sumienia. Kurwa co jest? Miłość? To było dziwne. Ale coraz bardziej tęsknił za tym małym aniołkiem. Po jakimś czasie przestali sie widywać. W jakimś barze usłyszał, że blondyn wypytujący się o pracę przestał przychodzić. Czyli znalazł już jakąś pracę? I co? To koniec? Tak po prostu?

Kiedy Kai przechodził pare dni później obok kościoła usłyszał dzwony. Czyżby pogrzeb? Skręcił w stronę cmentarza i ujrzał pare osób stojących przy grobie. Jedna z postaci o blond włoskach padła na kolana kiedy inni poszli. Boże to przecież... Bou. Kai Od razu do niego podbiegł i przytulił malca który opłakiwał grób matki.

-Zostaw mnie. - Załkał próbując go odtrącić.

-Nie.. kocham Cie Bouś. Wybacz mi. Błagam. Ja naprawdę.. nie chciałem. Ja Cie kocham. -Krzyknął tuląc drobne ciałko do siebie i delikatnie muskając jego policzek. Po chwili pocałował go czule tak by chłopiec nieco się uspokoił. I Faktycznie zaraz przestały leciec łzy. -Zaopiekuję się tobą. Obiecuję, że już nigdy cie nie skrzywdzę maluszku. Kocham Cie.

-Kai.. -Załkał i wtulił się w starszego. Bał się. Pomimo, że czuł coś do ciemnowłosego to bardzo się bał.- Nie chce być sam.

-Nie będziesz. Obiecuję ci.. kocham Cie Bou.

- Ja.. Ja Ciebie też.

Pomimo, że niepewność była ogromna z czasem stawała się mniejsza, aż całkiem znikła. Potem w mieszkaniu mężczyzny roznosiły się jęki rokoszy i ciepło pocałunków.
Lydia Land of Grafic