niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział III.

- Wolisz cierpieć niż odczuwać rozkosz? –Shigon podszedł do kanapy na które nadal znajdował się Colin i Sam i pogładził chłopca po włosach.

-A co jest przyjemnego w robieniu za zabawkę ludzi takich jak wy? Nie rozumiem jak inni mogą tak po prostu się wam oddawać. –W końcu udało mi się jakoś wydostać spod Sama i podbiegłem do barierki balkonu. Shigon nie przestawał się uśmiechać. – Życie tutaj na pewno nie jest takie piękne jakby się tego chciało.

- Oj Colin, Colin sam sobie szkodzisz. – Podszedł do niego i oparł się o poręcz balkonu. – Od samego początku wiedziałem, że będzie z Ciebie niezłe ziółko, ale uwierz mi radziłem sobie z bardziej upartymi niż Ty. Złamanie takiego dzieciaka jest dla mnie bułką z masłem, więc albo będziesz grzecznym chłopcem, albo zabawimy się inaczej. – Pogładził jego policzek, ale Colin odsunął się z kamienną miną.

- Nie mam zamiaru grać w Twoją głupią grę i nie będę się stosować do Twoich zasad. – Nie jestem dzieckiem które za cukierka zrobi wszystko, nie dam im się tak łatwo.

Shigon westchnął a jego twarz momentalnie zmieniła się z obojętnej na wściekłą. – Sam wiesz co z nim zrobić. – Zszedł po schodach a zza parawanu wyłoniła się smutna twarzyczka Yukiego mówiąca: „Popełniłeś błąd” John patrzył na Colina z pogardą zaś Sam złapał chłopaka i pociągnął w strone drzwi.

Nie sądziłem, że będę tego żałować, ale co mogą mi zrobić? Pomijając zabicie, pobicie i zgwałcenie? Pierwsza opcja ma jeden plus jak już umrę to nic gorszego mnie nie spotka. Szedłem bez słowa za Sam’em, z którego twarzy nie umiałem nic wyczytać. W końcu zaszliśmy do jakiegoś dziwnego korytarza o ile się nie myliłem to była już piwnica, albo coś na kształt piwnicy.

Sam wprowadził Colina do jednej z celi. Była ciemna, śmierdziało tam zgnilizną a wszędzie panowała wilgoć i chłód. Trudno przyznać, że takie pomieszczenie znajdowało się w pensjonacie który jeszcze chwilę temu Colin uznał za prawdziwy luksusowy hotel. Mężczyzna pchnął młodszego tak, że ten wylądował na czymś w rodzaju koca, ale okazało się stertą szmat. - Życzę miłego pobytu.. spodziewaj się kilku przykrych wizyt yyy.. jak ty to wcześniej uznałeś.. hmm dziwko? - Uśmiechnął się szeroko - Tak.. dziwko. - Wyszedł trzaskając kratą i zamykając ją na klucz.

Colin siedział na ziemi lecz po chwili skulił się i położył owijając ciało w szmaty. No to sobie nagrabiłem : pomyślał. A obiecał sobie, że nie będzie przesadzał, że będzie się starał jakoś wytrzymać i nie będzie robił głupstw. Jak widać Bóg ma co do niego inne plany. Stracił rachubę ile już tam był. Z każdą chwilą czuł się coraz gorzej.. zupełnie tak jakby stał się jedną z tych szmat, niechciany i niepotrzebny. Dookoła ciemność tylko jakaś lampka zza krat rzucała nikłe światło na kamienne ściany i posadzkę. Chłód coraz bardziej mu przeszkadzał a od wilgoci zaczął kaszleć i trząść się jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody i wsadził go chwilę później do lodówki. Czyli tak to ma wyglądać? Mają zamiar go zagłodzić i czekać aż padnie z wycieńczenia? Colin znał tylko jeden sposób na dodanie sobie choć odrobiny ciepła. To było takie zawstydzające i poniżające żeby musiał sie zaspokajać w takim miejscu. Pomimo tych myśli jego dłoń powędrowała w dół do jego krocza i bez czekania zaczął sobie robić dobrze. Zagryzł jakiś kawałek szmaty żeby nie było słychać jego jęków, dłoń sunęła po jego członku na początku wolno a potem coraz szybciej i szybciej. Do oczu napłynęły mu łzy i kiedy szczytował, był prawie przy końcu ktoś wpadł do jego celi. Zerwał się na równe nogi ale ktoś pchnął go z powrotem na ziemię. Nie wiedział ilu ich było, naliczył około sześciu może więcej, ale kiedy ci skurwiele dopadli go i zaczęli najnormalniej w świecie gwałcić płakał jak dziecko i krzyczał wzywając pomocy. Kiedy jeden kończył to drugi zaczynał. Gdy znudziło im się posuwanie go od tyłu to zabierali się za jego usta i pomimo, że Colin starał sie im wyrwać, kopać gryźć to im to nic nie robiło.. może nawet bardziej nakręcało. Czyżby to mieli na myśli mówiąc, że dopiero poczuje się jak dziwka? I dopięli swego bo kiedy czuł w sobie nasienie tych mężczyzn faktycznie zaczął myśleć o sobie jak o dziwce i szmacie. Zdawało się jakby trwało to wieczność a tak naprawdę cały gwałt trwał może z dwie godziny.. to i tak dużo jak dla Colina który leżał bezwładnie na podłodze i szeptał cicho między jęknięciami i łkaniem - Zabijcie mnie.. nie chce żyć. - Nikt mu nie odpowiedział.

To nie była jedyna wizyta.. było ich jeszcze pare za każdym razem równie okropne. Colin wylał już wszystkie łzy które w sobie dusił. Nie jadł nic nawet kawałki suchego chleba które dostawał co jakiś czas. Naprawdę chciał umrzeć, w jakikolwiek sposób ale chciał już to zakończyć. Po którymś już z kolei gwałcie ktoś pozostał w jego celi. Colin zauważył, że przez cały ten czas po prostu stał i opierał się o ścianę patrząc na zajście. Wreszcie kucnął przy nim i Colin mógł spojrzeć w oczy Shigona.

- Jak się czujesz? - Spytał obojętnie.

-Jak dziwka..

-No właśnie, bardzo mało chłopców którzy tu są doświadczyło tego co ty. Opłacało się być tak nieposłusznym? - Pogładził go delikatnie po włosach.

- Nie wiem.. nie wiem czy się opłacało. Ale teraz możesz skończyć to co oni zaczęli.. jeżeli choć troche szanujecie innych chłopców to uszanujcie mnie i zabijcie to co po mnie zostało.. bo już nie czuje się jak człowiek, lecz jak naczynie które wypełnia brudna woda.

- Colin.. nie jesteś tu po to aby być gwałconym czy zabitym. - Usiadł obok niego i przytulił ku zdziwieniu Colina bardzo czule. - Jesteś tu aby się uczyć,  odczuwać przyjemność i dzielić się nią z innymi. Nie jestem właścicielem burdelu i nie sprzedaję dziwek. To dom dla Tobie podobnych..  A lekcje o seksie są jak urozmaicenie i przydatna wiedza. Naprawdę chciałbyś To zrobić z kimś zielonym kto zamiast rozkoszy przysporzy Ci bólu jak teraz tutaj w tej celi?

- Nie..

- No właśnie. a Teraz powiedz mi.. chcesz przestać czuć się jak dziwka? - Ucałował jego policzek co zapoczątkowało pojawienie się rumieńca na bladej twarzy Colina.

- Chce.. - Załkał i przytulił się do Shigona czując znowu jak to wszystko go boli.

Mężczyzna wziął go na ręce i tak opuścili celę idąc ponownie korytarzem. Colin nie odzywał się zaś Shigon co jakiś czas muskał delikatnie jego czubek głowy ustami. To było nawet przyjemne. W końcu dotarli do wielkich drzwi, które po otwarciu ukazały ogromny pokój coś na kształt gabinetu, kolejne drzwi i równie sporej wielkości sypialni. Ogromne łóżko ugięło się pod ciężarem Colina. Mężczyzna pochylił się nad nim i złożył na jego ustach czuły pocałunek, który chłopiec z chęcią odwzajemnił. - Zaraz ci pokażę jak tu traktujemy podopiecznych.. Ale musisz potem być grzeczny rozumiemy się?- Uśmiechnął się i zaczął powoli pozbywać swojej garderoby.
Lydia Land of Grafic