piątek, 27 września 2013

Rozdział XXI (bonus) Ach te małżeństwa.

Przyjemne ciepło, jakie dawała aksamitnie miękka pościel ogrzewało ciało blond chłopaka, który wtulał się z uśmiechem w poduszę. Piękny sen, który miał nadzieję nie zniknie tak szybko jak się pojawił okalał zmysły śpiącego niczym erotyczna mgiełka rozkoszy. Śnił o ostro zarysowanej sylwetce, widocznych mięśniach, szerokich ramionach, delikatnych i zarazem dużych dłoniach. To wszystko składało się na jego idealnego mężczyznę. Nagle Colin poczuł jak ktoś składa na jego karku delikatne pocałunki, palce pieściły jego skórę a ciepły oddech owiewał jego kark dając poczucie rozkosznego ciepła.

-Kochanie, wstawaj. Dzieci same sobie nie zrobią śniadania!

-Mmm już, już, jeszcze tylko pięć minut… Zaraz. Jakie Dzieci? –Colin momentalnie otworzył oczy. Obok niego siedział Shigon w swoim czarnym szlafroku, uśmiechał się lekko z resztą tak jak miał w zwyczaju. Gdyby nie fakt, że właśnie wspomniał coś o dzieciach blondyn na pewno tak szybko nie uciekłby z sypialni. Od razu pomknął do pierwszych drzwi na prawo gdzie była łazienka, a raczej powinna być łazienka, ale jak na złość jej tam nie było. Wszedł do jasnego pokoiku z trzema małymi łóżeczkami, przy ścianie stała ogromna szafa z różnorakimi zabawkami. Skąd to wszystko tu się wzięło?

-Colin.-Shigon stał za swoim kochankiem obejmując go w pasie. –Może dziś podczas karmienia podzielisz się mleczkiem? Hmm?

Gdzieś w sąsiednim pokoju słychać było dziecięcy płacz. Z każdą chwilą stawał się głośniejszy i głośniejszy. Boże skąd wzięły się te dzieci?
-A jak tam nasza czwarta pociecha? –Spytał niski głos i po chwili na brzuchu jeszcze bardziej zszokowanego chłopaka pojawiły się dłonie partnera.

-Nieee!!! –Zerwał się z łóżka oblany zimnym potem, czuł na ciele dziwne dreszcze. Boże ten sen był taki chory, trzeba odstawić słodycze, jak jeszcze kiedyś Yuki namówi go na batony z likierem to chyba osobiście wybije mu z głowy wszelakie puste kalorię.

-Zły sen? –Kochanek siedział obok niego. Włosy, które ściął rok temu powoli zaczęły odrastać. Śmiesznie teraz wyglądał, ale z małą pomocą Colina udało się ujarzmić tą czuprynę.

-Okropny. Śniło mi się, że mieliśmy trójkę dzieci. –Westchnął przecierając dłonią spocone czoło.

-To faktycznie straszne, ale i biologicznie niemożliwe, więc nie musisz się bać, że kiedyś zajdziesz w ciążę. W sumie to już tyle razy się pieprzyliśmy, że gdyby to było możliwe właśnie tonęlibyśmy z morzu pieluch naszych licznych pociech. –Uśmiechnął się i wstał.

-Masz dużo pracy? –Spytał Colin z szerokim uśmiechem spoglądając na swoją dłoń, na której znajdowała się obrączką. I pomyśleć, że minęło tyle miesięcy od dnia ich zaślubin.

-Trochę tego mam, ale raczej mi nie pomożesz. Papierkowa robota nie należy do najprzyjemniejszych. -Zdjął szlafrok ukazując swoją umięśnioną sylwetkę, boże ta klata i szerokie ramiona, no po prostu brać bez zastanowienia tu i teraz.

(*q*)
-Colin ślinisz się?

-Hę? Ach, nie. –Otarł szybko usta, na co Shigon uśmiechnął się i podszedł do swojego kochanka od razu pochylając się nad jego ciałkiem.

-Czyżbyś miał chcicę? –Spytał i od tak położył dłoń na kroczu młodszego. Colin troszkę wyrósł przez ten czas, nie był już tak dziecinny. Teraz był wyższy i mimo, że nadal mizerny stał się jeszcze bardziej ponętny i seksowny. Nawet jego przyrodzenie nie było już takie drobniutkie jak kiedyś. –To Coś w twoich bokserkach wyraźnie domaga się uwagi.

-To Coś, nie słucha mojego mózgu i nie mam na To wpływu. –Westchnął bezradnie czując jak policzki przybierają kolor dorodnych pomidorów.

-Ja tak tego nie zostawię. – Zaśmiał się i przeszedł do tej ciekawszej części łóżkowych igraszek.

----

-COLIN!-Krzyknął Yuki rzucając się na przyjaciela.-Czas na nasze cotygodniowe dzielenie się łóżkowymi przeżyciami.

-Boże, ale razy mam ci mówić, że nigdy nie dzieliliśmy się czymś takim?

-No, bo kiedy ja zaczynam to ty wychodzisz z pokoju, jak ja mam dokończyć tę pierwszą rozmowę skoro ty nie chcesz nawet jej wysłuchać? –Spytał robiąc te swoje niewinne oczęta.-A na koncie jest ich coraz więcej i więcej, no plosię!

-Yuki w tym wieku mógłbyś używać poprawnego słownictwa wiesz? –Westchnął pukając chłopca w czoło.-Czy jeśli wysłucham jednego sprawozdania z twoich łóżkowych wyczynów to dasz mi spokój? –W duchu błagał Boga, aby tak się, przeto stało.

-Hmm… No niech będzie. –Uśmiechnął się. Siedząc na łóżku rozmawiali na wiadomy temat całkiem szczegółowo. Co chwila Yuki zapominał się i nieco zbyt dokładnie opisywał stosunek, więc w takich momentach Colin wyłączał uszy i starał się po prostu myśleć o czymś innym. –To może teraz Twoja kolej?

-Ej miałeś mnie już nie męczyć.

-Oj no weź, proszę. Bo będę używał niepoprawnego słownictwa, dlaczego nigdy nie chcesz mi opowiedzieć jak ci idzie z M-ę-ż-e-m? –Dźgnął kolegę w bok.

-Gdybyś nie był tak zajęty Samem, kiedy ja i Shigon pieprzyliśmy się na łóżku obok to wiedziałbyś jak mi z nim jest. –Pokazał mu język.

-Sądząc po Twoich jękach, które słychać w niemal całej drugiej części pensjonatu, musi ci być bardzo dobrze.-Mrugnął z tym swoim niewinnym uśmieszkiem.

-CO?

-Oj no, bo wiesz, te ściany nie są aż tak grube. Raz jak wieczorem odwiedziłem pokój Mirashy i Aloysa to obstawialiśmy, w jakiej pozycji w danej chwili jesteście. Mają pokój praktycznie pod apartamentem Shigona, więc wszystko było bardzo dobrze słychać. –Spojrzał na swojego przyjaciela, który miał teraz minę jakby cały świat mu się zawalił.-Em… Colin wszystko ok?

Colin sięgnął po poduszkę i rzucił się na chłopaka od razu rozpoczynając bitwę.-Wy zboczone, nieletnie, niewyżyte bachory. W tym wieku powinniście zajmować się czymś innym niż podsłuchiwaniem i pieprzeniem po pokojach.

-Ahahahaha nie bij!!!!

-Chłopcy!!- Tom wpadł do pokoju uśmiechnięty od ucha do ucha z wyraźnym zamiarem ogłoszenia jakiegoś newsa.-Słuchajcie szef załatwił wesołe miasteczko!

-JEEEJ! –Yuki zerwał się z łóżka od razu rzucając się na szyję starszemu koledze, który upadł na podłogę. Tom musiał naprawdę się postarać, żeby ten w końcu z niego zszedł. –Wesołe miasteczko? Nigdy nie byłem w wesołym miasteczku!!

-Teraz będziesz miał okazję. –Powiedział Colin z uśmiechem.

-Nigdy przedtem szef nie sprowadziłby wesołego miasteczka na wyspę, „Blondina” masz na niego dobry wpływ.- Tom zaśmiał się i zmierzwił blond kosmyki siedzącego nadal na swoim łóżku chłopaka.

----

Dwa dni później przy pensjonacie widać było już różne kolejki i stoiska z ciekawymi grami, wszyscy chłopcy byli tak uradowani przyjazdem atrakcji, że praktycznie o niczym innym nie gadali tylko chwalili się gdzie pójdą najpierw. Jak na nieszczęście Yuki na sam koniec pozostawił Colinowi niespodziankę w formie zamku strachu!

-Colin jak stamtąd wyjdziemy to ja zamawiam kolejną watę cukrową.

-Co? Zjadłeś już chyba z trzy! Zęby Ci się w końcu popsują od tych słodyczy. –Westchnął Colin i już miał skomentować to nieco ostrzej, ale jego przyjaciel pociągnął go w stronę tego cholernego zamku strachu. Samo wejście nie zapowiadało się najlepiej, wszędzie pajęczyny, krew, trupy i kości. „MATKO W NIEBIE ZABIERZ MNIE STĄD”! Jak na zawołanie jakaś kościana dłoń cudem znalazła się na ramieniu blond chłopaka, który wrzasnął jak kobieta i odskoczył w bok. „ALE NIE AŻ TAK DOSŁOWNIE”!  Yuki wciąż się uśmiechał, szlag jak on to robi? Weszli w głąb zamku, coraz mniej im się to podobało, z każdą chwilą robiło się coraz straszniej i groźniej, nawet młodszy kolega Colina zaczął się denerwować.

-Ej, coraz mniej mi się to podoba. –Powiedział w końcu, kiedy doszli do jednej z salek i złapał się starszego za ramię. Na środku pomieszczenia stała trumna w dziwnym kobiecym kształcie. –Aaaa tylko nie to! Widziałem film z identyczną! To ta.. No! O Żelazna Dziewica!

-I niby, co siedziało w środku? –Spytał Colin patrząc na trumnę z lekką nutką obojętności.

-A, bo ja wiem? To raczej jest coś jakby maszyna do tortur..

-I, co myślisz, że ktoś z tego wyskoczy, albo ktoś nas tam wepchnie? Nie oglądałem może tego filmu, ale w sumie to dobrze. Przynajmniej nie wzbudza to we mnie takiego strachy. To, co idziemy dalej Yuki? – O_O – Yyyy Yuki? Ej gdzie jesteś? –Rozglądnął się, dookoła ale po chłopcu nie było ani śladu, kurde gdzie on się podział? – Przestań się chować, to nie jest śmieszne. Bo pójdę dalej sam i zostaniesz tutaj z tym dziwnym sarkofagiem! –Westchnął i skierował się do kolejnych drzwi, sam. Cóż, jak powiedział tak zrobił. Poza tym Yuki sam się o to prosił. Wszedł do pustego pomieszczenia. Było wyłożone cegłami, na podłodze leżało siano i trochę szmat w jednym z kątów. Colinowi to miejsce coś przypomniało. Zupełnie jak wtedy, gdy trafił do pensjonatu i zaczął się buntować nie przestrzegając panujących tam reguł. Wtedy Shigon postanowił zahartować nieco chłopaka i wsadzić go do piwnicznych lochów, gdzie miał czekać na brutalną karę. Przeczesał blond kosmyki i kucnął w jednym z kątów tuż obok poszarpanych szmat. Poczuł jak zbiera mu się na wymioty na samą myśl o tamtej nocy, kurna, po co wchodził do tego pojebanego zamku strachu. Dreszcze sunęły wzdłuż jego ciała, zimne poty lały się strugami po plecach a dłonie zaczęły drzeć jak w febrze. Pomieszczenie było klaustrofobiczne, tak małe, że izolatka przy nim wydawałaby się salonem. Poczuł jak wspomnienia wracają, jak brutalne dłonie pozostawiają na jego ciele bolesne blizny i szramy. -Shigon… -Jęknął zrozpaczony.

-COLIN! –W drzwiach pojawił się wysoki mężczyzna i od razu złapał chłopca za dłoń wyciągając go z izolatki. –Już dobrze! –Gładził dłonią jego włosy tuląc go do siebie bardzo mocno, kiedy tylko dowiedział się, że Yuki zaciągnął go do zamku strachu od razu wiedział, że może to nie być przyjemne dla ukochanego. Shigon dostał dokładny plan wszystkich atrakcji, a ten budynek i napis na jednym z pomieszczeń –„Klaustrofobia”- nie brzmiał zachęcająco. Pomimo, że kara, jaką zafundował Colinowi podniosła nieco jego odporność na ból to nabawił się dodatkowo złych wspomnień i niejakiego strachu do tak małych pomieszczeń. Chłopak milczał całą drogę do sypialni czarnowłosego. –Colin. –Szepnął Shigon klękając przed nim, gdy ten siedział już na łóżku patrząc się lekko zamglonym wzrokiem w jego twarz.

-Następnym razem Yuki idzie sam. –Westchnął w końcu chłopak i przetarł oczy swoimi dłońmi.

-Boże, ale mnie przestraszyłeś. –Starszy ułożył głowę na jego kolanach. –Następnym razem to ja Cię porwę w jakieś lepsze miejsce.

-Długo tu będzie to wesołe miasteczko?-Spytał Colin z uśmiechem, chciałby jeszcze tam pójść. No niekoniecznie do zamku strachu.

-Jeszcze dwa dni. Ale dziś już Cię stąd nie wypuszczę. –Pchnął młodszego na łóżko i gdy ten już leżał od razu wpił się w jego usta.

----

-Aaach Shigon! –Jęknął czując jak ten porusza się szybko w jego wnętrzu z coraz większa siłą. –Aj, o tu. Jeszcze! Mmm. –Przesunął paznokciami po plecach kochanka, gdy ten trafił w jego czuły punkt.

-Colin. –Złapał go w pasie i przyciągnął do siebie, dzięki czemu mógł kraść pocałunki i poruszać się w nim z łatwością. –Kocham Cię.

-Ja Ciebie… Ja też! Aaagh!

Jeszcze przez długi czas pensjonat słuchał tych jakże błogich jęków. Potem Yuki mógł pochwalić się Samowi, co kochankowie numer jeden robili w łóżku. Oczywiście Colin następnego dnia nakrył go z opiekunem w jednej z pustych klas, ale uznał, że lepiej zachować to w tajemnicy. Shigon zabrał ukochanego męża na nieco inną atrakcję, która okazała się idealna. Kto by pomyślał, że Colinowi spodoba się diabelski młyn, to chyba sprawka tego czarnowłosego przystojniaka, który w dosyć specyficzny sposób zajął się nim w wagoniku.
Lydia Land of Grafic