wtorek, 24 stycznia 2012

Rozdział II.

-Zaraz ktoś tu po Ciebie przyjdzie i zaprowadzi do Twojego pokoju.. No chyba, że gustujesz w takich pomieszczeniach?

Pokręciłem jedynie przecząco głową. Jeśli istnieją tu lepsze warunki to chyba z nich skorzystam, jakoś spanie na tym materacu w pokoju bez okien i ewentualnej wentylacji nie jest mi na rękę. W końcu spojrzałem w stronę wyjścia, mężczyzny już nie było w pokoju. Zasnąłem wykończony i obolały, ale jednocześnie rozluźniony po takim orgazmie.

Wszedł do "celi" chłopaka i owinąwszy go kocem wziął na ręce. Colin nawet się nie zorientował, że ktoś go niesie był taki padnięty, że nie odróżniał snu od jawy. Sam zaniósł go do całkiem dużego i ładnie umeblowanego pokoju. Przy ścianie stały dwa łóżka, obok których znajdowała się spora szafa. Drzwi na balkon były zamknięte, ale z łazienki dochodziły dźwięki lejącej się wody. Otworzył drzwi i wszedł do środka, pod prysznicem stał niski chłopiec o dziewczęcej urodzie i srebrno-brązowych włosach. Szybciutko wychylił główkę zza ściany kabiny.

-Pan Sam.. -Pisnął uradowany i podbiegł do mężczyzny całkiem nagi. Kiedy ujrzał Colina uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Nowy kolega?

-Yuki-chan zajmiesz się tym nowym nabytkiem prawda? -Wsunął chłopaka do wanny i odkręcił ciepłą wodę. - Mogę liczyć na jednego z moich ulubionych pupili?

-Oczywiście. -Przytulił się do boku mężczyzny.- Tęsknię za prywatnymi lekcjami proszę Pana.

Sam uśmiechnął się złośliwie i pogładził chłopca po pośladku. - Niedługo zacznie się nowy okres nauki, ale póki, co wyjaśnisz Colinowi, co i jak. - Pocałował Yukiego i ugryzł na koniec jego dolną wargę, po czym wyszedł z pokoju.

Chłopiec ubrał szlafroczek i przysiadł koło wanny patrząc na swojego nowego współlokatora. Delikatnie odgarnął blond włosy z jego twarzy.

Czułem ciepło. Było miło i przyjemnie w głowie pojawiły mi się obrazy wielkiej wanny, do której prowadziły marmurowe stopnie, dookoła brodzika stały świeczki a w wodzie pływały płatki róż. Otworzyłem oczy i ujrzałem twarz.

-Cześć jestem Yuki twój nowy kolega, będę się Tobą zajmować.

-Yyy cześć, jestem Colin miło mi. -Poczułem się dziwnie, kiedy ten chłopczyk patrzył się na mnie i to nagiego. - Skąd się tu wziąłem?

-Przyniósł cię Pan Sam..

-Kto?

-Hmm opiekun. No taki wysoki, przystojny szatyn. Pewnie na początku wymyślił Ci numer zamiast imienia.

-Aaa no tak. Pamiętam go. I tak po prostu mnie tu przyniósł?

-No fajnie prawda?

-A ty ile masz właściwie lat?

Yuki od razu rozpromieniał. - 13 lat.. Ale wiem więcej niż mogłoby się wydawać. -Zrobił minę jakby właśnie dostał nagrodę za swoją wypowiedź. Wstał i podał Colinowi ręcznik w serduszka. - Proszę, zaraz ci powiem co i jak. Z czasem polubisz życie w pensjonacie. Jeśli nie będziesz łamać regulaminu to nie spotka Cie kara.  Jak się już wymyjesz pokażę ci harmonogram ok?

Skoro ten mały chłopczyk jakoś tu wytrzymuje i prawdopodobnie nawet mu się tu podoba to przyda mi się wiedza na temat  życia tutaj. Nie chce od raz pierwszego dnia wyrobić sobie złą opinię. - Dziękuję Yuki.. Moje pierwsze wrażenie nie było ciekawe i nie wiem, kiedy ulegnie ono poprawie. -Zacząłem się w końcu myć, nie mogłem przecież bez przerwy siedzieć w wannie. Łazienka była całkiem duża i dobrze wyposażona, skoro reszta też mieszka w takich warunkach to może nie jest w tym pensjonacie tak źle. Złapałem za ręcznik i owinąłem się nim w pasie. Yuki podał mi jakiś większy szlafrok i w końcu mogłem spojrzeć na sypialnię. Przestronna z wyjściem na balkon, dwoma łóżkami i tak dalej. Usiadłem na jednym z łóżek a Yuki położył się na nim z paroma kartkami w ręku.

-To jest harmonogram, kiedy zaczną się zajęcia. Do jutra możemy robić, co chcemy tylko trzeba pamiętać o porannych ćwiczeniach i przerwach na papu. Jedzenie jest dobre, ale mi nie smakuje wątróbka.. Lubisz wątróbkę?

-Hm? Co?. A wątróbkę? Nie wiem.. Nie pamiętam. -Patrzyłem na kartki. W tym pensjonacie jest coś na rodzaj szkoły.. jest do wyboru z sześć języków, matma, przedmioty biologiczne i coś dziwnego.. "Zajęcia grupowe" i " indywidualne. " - O co chodzi w tych dwóch pozycjach?

-A to są jedne z moich ulubionych zajęć. Znaczy się ja wolę indywidualne. Na grupowych się wstydzę. Robiłeś już to pewnie dużo razy jesteś ode mnie starszy, Colin a jaka jest Twoja ulubiona pozycja?

-Pytasz się o seks?

-No tak, bo ja jestem ciekawski z natury. - Zachichotał i usiadł bliżej niego - No to, co lubisz?

-Nie wiem.. Straciłem pamięć, i chyba pierwszy raz przeżyłem tutaj z Shigonem. Czyli te lekcje są o seksie? Grupowe i indywidualne?

-Robiłeś to z Panem Shigonem? -Spojrzał na niego jakby Colin właśnie wygrał nagrodę w jakimś konkursie. - Zazdroszczę Ci.. podobno jest w tym dobry. Powiesz mi jak to jest? -zarumienił się lekko - penis opiekuna Sama jest duży, ale chyba każdy chciałby tutaj spędzić chodź chwilę z Shigonem-samą..

-Więc pensjonat jest jakby szkołą dla męskich prostytutek?

-Nie... nam nie płacą za seks. To jest nasz dom w którym panują pewne zasady i tyle. Uczymy sie a seks jest jak dodatkowa atrakcja, czasami wpuszczają tu ludzi z zewnątrz żebyśmy mieli urozmaicenia i i nie spali bez przerwy z tymi samymi chłopakami. To naprawdę fajne miejsce.. z czasem się przyzwyczaisz.

-Dziwnie tu jest, ale może dlatego, że jeszcze nie wszystko rozumiem. Musisz mi powiedzieć co i jak Yuki.. nie chce mieć problemów. -Uznałem, że udawanie posłusznego i grzecznego będzie odpowiednie. Ale jedno mi nie pasowało i jednego nie dam sobie zrobić.. już nikt mnie nie dotknie.

-Jest dwóch głównych opiekunów czyli Sam i John oraz paru innych. Shigon jest właścicielem i w sumie on może robić z chłopcami tutaj co tylko chce, ale jeszcze z nikim nie spał na samym początku musiałeś mu przypaść do gustu.- Zachichotał i uczepił się jego szyi. – Colin opowiesz mi o sobie? Co lubisz i takie tam? No bo ja lubię bardzo słodycze i zwierzaki…

Zastanawiałem się dlaczego Shigon zrobił to ze mną skoro nie tykał zazwyczaj nowych w pensjonacie. Nie słuchałem za bardzo tego co mówił Yuki bo w głowie miałem mętlik i nawet zaczęła mnie boleć od napływu myśli. Wszystko wydawało się teraz takie nienormalnie normalne. Ale dlaczego nadal nie mogłem się oswoić z myślą, że musze tu żyć? Nawet jeśli zechce uciec to po pierwsze nie wiem gdzie jestem, nie wiem czy mam gdzie iść i nie wiem czy są jakieś szanse, że opuszczę to miejsce. Może faktycznie łatwiej jest tu zostać i powoli sobie przypominać cokolwiek.

-... i wtedy powiedziałem, że lepiej jak dadzą mi z bitą śmietaną no bo jak już jest polewa czekoladowa to śmietanka się przyda, jak myślisz Colin? - Yuki skończył swój monolog i uśmiechnął się radośnie. Na jego słowa Colin zareagował jedynie kiwnięciem głowy. - Jesteś pewnie zmęczony a jutro musimy wstać rano na poranne ćwiczenia, może lepiej się położyć?

-Mhm.. tak padam z nóg. - Położyłem się na łóżku i przez dłuższy czas patrzyłem w sufit. Nie myślałem o niczym konkretnym, ale kiedy zamknąłem oczy przypomniałem sobie coś, a mianowicie ogród, wielki, z oczkiem wodnym i dużymi krzakami białych róż. Ktoś stał na mostku i wpatrywał się w spokojną tafle wody.. po chwili jednak scena znikła a zastąpiła ją ciemność.



Następnego dnia obudziłem się czując coś ciepłego co tuli się do mojego boku. Spojrzałem na Yukiego który spał sobie w najlepsze przytulony do mnie jak do mamusi. Słodko wyglądał zwłaszcza, że jego usteczka poruszały się z każdym złapanym oddechem. Aż grzechem było go budzić, ale ku mojemu zaskoczeniu sam otworzył oczy i dał mi całusa w policzek po czym wstał i zaczął się ubierać.

-Dzień dobry.. a właśnie.. -Podszedł do szafy i wyciągnął z niej dres który położył na łóżku Colina. - To na poranne ćwiczenia, w szafie już są ubrania które możesz nosić na co dzień, ale zazwyczaj chłopcy tutaj chodzą w samej bieliźnie lub nawet bez. Nie ma się czego wstydzić więc możemy sobie na to pozwolić. -Ubrał na siebie swój dresik i uśmiechnął się szeroko kiedy i Colin uczynił to samo.

-I tak po prostu chodzicie po pensjonacie nago? A opiekunowie i reszta nie mają nic przeciwko?

-O nie, im to jest nawet na rękę.. mogą w każdej chwili się z kimś zabawić a tak to zdejmowanie ciuchów jest czasochłonne.  Nie zdziw się jak zobaczysz kogoś kto uprawia seks na środku korytarza tu jest to na porządku dziennym.

To wydało mi się jeszcze dziwniejsze niż cała reszta, ale uznałem, że nie będę komentować. – Aha, to idziemy na te ćwiczenia?

- O tak chodźmy.- Yuki złapał go za dłoń i pociągnął za sobą. Szli na początku przez długi korytarz mijając po drodze innych chłopaków. Colin stracił rachubę jakoś przy trzydziestu-paru, co ciekawsze zauważył, że byli różnych narodowości. (Tak Polacy też tam byli XD) Kiedy mijali grupkę rozmawiających chłopaków jeden z nich uśmiechnął się na widok Yukiego i od razu złapał go za rękę ciągnąc w swoje ramiona, współlokator Colina miał słuszność wspominając mu o chodzeniu po korytarzach w bieliźnie. Z pięciu stojących tam chłopaków tylko dwóch miało na sobie cokolwiek.

-Cześć Yuki a co tak długo do nas nie wpadałeś? –Spytał wysoki brunet łapiąc młodszego za krocze i masując je intensywnie na co ten zareagował cichym jękiem.

-Ach.. umm j-ja miałem mało czasu. – Wytłumaczył Yuki rumieniąc i teraz jego niegdyś blada twarzyczka była czerwona jak pomidor. – Puść idziemy na ćwiczenia.

Chłopak zwrócił na mnie swoje spojrzenie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie wiem czy powinienem pomóc Yukiemu czy może siedzieć cicho. W końcu złapałem jego dłoń i przyciągnąłem Yukiego do siebie. – Jak skończymy ćwiczenia to możecie zagadać, ale teraz nie chcemy się spóźnić, prawda Yuki?

-Mhm.. chłopaki jak chcecie to wpadnę do was wieczorem, a teraz przepraszamy.- Znowu szli korytarzem prowadzącym na dwór.

-Yuki.. ok?

-Tak znam ich bardzo dobrze, ostatnio rzadko do nich wpadałem więc się pewnie stęsknili. Nie musisz się o mnie martwić. – Uśmiechnął się i kiedy byli już na zewnątrz Colin od razu rozejrzał się dookoła na co młodszy zareagował śmiechem. – Wątpię żebyś poznał okolicę, nikt nie wie gdzie pensjonat się znajduje.

-I nie czujecie się zniewoleni? Dookoła są tylko mury  i nie widać za wiele.

-A czemu? Wszystkiego mamy pod dostatkiem więc nie musimy wiedzieć więcej niż potrzeba. Ale z tarasu na dachu widać wodę, więc jesteśmy albo gdzieś nad morzem lub oceanem, z drugiej strony zaś widać lasy i nic poza tym. – Doszli do niewielkiej grupki stojącej na czymś w rodzaju boiska. Stanęli bardziej z tyłu zaś mężczyzna który zapewne prowadził poranne ćwiczenia pokazywał kolejno co mają w danej chwili wykonać. Colin nieco się zmieszał kiedy nadeszła chwila, żeby zrobić szpagat.

-Chyba tego nie zrobię. – Co jak co ale aż tak wygimnastykowany to nie jestem.. tak mi się wydaje.

-Spróbuj bo inaczej opiekun ci pomoże a to może nie być za miłe. – Yuki syknął przez zęby.

Nie miałem innego wyboru jak rozchylić nogi i powoli się zniżać. Ku mojemu zdziwieniu udało mi się to bez problemu, baa nawet nie zabolało. Kiwnąłem głową w stronę Yukiego. Dalsze ćwiczenia były całkiem przyjemne a kiedy się skończyły wróciliśmy do naszego pokoju żeby się nieco odświeżyć. W końcu poszliśmy na śniadanie i ledwo co a oczy by mi wyskoczyły z orbit bo jadalnia wyglądała jakby ją żywcem wzięto z Harry’ego Pottera no pomijając pare szczegółów. Dopiero teraz zrozumiałem jak dużo chłopaków żyje w pensjonacie. Może zacznę go nazywać Hogwartem? Z Yukim zajęliśmy miejsca przy jednym ze stołów, po chwili dwie mile wyglądające panie przyniosły nam po misce owsianki, kilka owoców i sok pomarańczowy do picia. Zauważyłem, że nad wejściem jest spory balkonik, tam zaś stało paru mężczyzn. Rozpoznałem dwóch z nich Sama i Shigona. Właściciel pensjonatu nie jadł owsianki.. jego śniadaniem był młody chłopak który akurat był przez niego najnormalniej rżnięty.

-Shigon-sama lubi urozmaicenia przed śniadaniem. – Skomentował Yuki.

-Yuki i Colin natychmiast stawić się na balkonie. – Zawołał ktoś z góry.

-To John.. lepiej chodźmy. – Yuki złapał dłoń chłopaka i poprowadził go krętymi schodami na dość spory balkon. Nie było tam stołów lecz kilka kanap i stolików do kawy. Shigon, Sam i prawdopodobnie John siedzieli na jednej z kanap patrząc się na przybyłych.

- Yuki.. pójdziesz z Johnem. – Skwitował Sam na co chłopiec kiwnął nieśmiało głową i poszedł z mężczyzną o dłuższych włosach za niewielki parawan. Shigon i Sam patrzyli na Colina z ironicznymi uśmiechami.

– No i jak? Podoba Ci się tutaj? – Spytał Czarnowłosy machając dłonią na jeszcze chwilę temu rżniętego chłopca aby sobie poszedł.

-Nie mogę powiedzieć, że mi się tu podoba. Sporo rzeczy mnie obrzydza i nie rozumiem jeszcze sensu trzymania tutaj kogokolwiek.

-No bo widzisz Colinie wy nie macie tego rozumieć, wy macie po prostu tu być i się uczyć.

-Czego? Pieprzenia się i udawania, że życie tutaj jest piękne, usłane różami i po wszystkim czeka mnie świetlana przyszłość? – Może powiedziałem to trochę zbyt śmiało, ale nie chciałem udawać wiecznie grzecznego i posłusznego. Nie jestem taki.. może byłem kiedyś, ale już nie.

- Nadal uważasz, że chcemy z was zrobić męskie dziwki?

Skąd on wiedział, że właśnie tak powiedziałem przy Yukim? Podsłuch? – A nie?

-Jeśli chcesz to pokażemy Ci jak się traktuje tutaj chłopców a jak dziwki stojące na ulicach i pakujące się do pierwszego lepszego samochodu. – Shigon uśmiechnął się do Sama a ten najnormalniej w świecie złapał Colina za ramię i pchnął go na kanapę siadając na jego biodrach. – Sam może sprawić, że poczujesz się jak dziwka, i nie będzie tak delikatny jak ja w Twojej celi. Naprawdę mam mu wydać rozkaz?

-Nie zrobisz tego. – Próbowałem jakoś go z siebie zrzucić, ale to były daremne próby.

Shigon kiwnął głową na co Sam zareagował błyskawicznie. Wgryzł się w szyję Colina tak mocno, że chłopak krzyknął czując jak po skórze spływa mu ciepła stróżka krwi. Nagle Colin usłyszał jęki. Zza parawanu słychać było Yukiego i jego jęki nie świadczyły o bólu wręcz przeciwnie, błagał nimi o jeszcze, prosił o to aby John brał go mocniej i szybciej.

- Wolisz cierpieć niż odczuwać rozkosz? –Shigon podszedł do kanapy na które nadal znajdował się Colin i Sam i pogładził chłopca po włosach.

środa, 11 stycznia 2012

Rozdział I.

Mieliście kiedyś wrażenie, że gracie w jakimś chorym filmie którego reżyser był pijany gdy pisał scenariusz, lub jesteście bohaterem  w książce którą nie do końca przemyślał autor?  Nie? No to jestem chyba wyjątkiem.. bo nie dość, że mam takie wrażenie to jeszcze okazało się to rzeczywistością. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale znalazłem się w... lesie. Iglastym, ciemnym, ale bardzo ładnym lesie. Mogłem poczuć woń świeżych drzew i miękkość ściółki na której teraz leżałem, pomijając tylko fakt, że igły wbijały mi się w plecy. Dlaczego nie mam na sobie niczego..? Czemu jestem nagi? I dlaczego nie wiem kim jestem? Rozglądnąłem się dookoła. Nic, ani żywej duszy.. tylko cisza i śpiew ptaków. W sumie nie wiem nawet czy to ptaki? No, ale chwila, tak to na pewno ptaki. Tak ładny dźwięk wydawać mogą tylko ptaki... taki delikatny, muzykalny i radosny. A ja? Jestem smutny. Zapomniałem czegoś.. czegoś ważnego, co gorsza boję się, że już tego nie odzyskam. Potrząsnąłem głową mając nadzieję, że z czasem do tego dojdę, a teraz trzeba wstać. Powoli podniosłem się i pierwsze co poczułem to igły oraz szyszki które wbiły mi się w nagie stopy.. boli? Cholernie, aż podskoczyłem i jęknąłem czując dyskomfort. Trzeba iść.. ale gdzie? Nie wiem nawet czy już tu kiedyś byłem.. a jeśli byłem to nie pamiętam. Kurcze to niedobrze.. i jeszcze te igły. Boże co ja ci zrobiłem? Mimo wszystko poczłapałem powoli w stronę gdzie drzew było mniej, tam będzie też mniej igieł czyli będzie się łatwiej chodzić.. proste. Coś zaczęło mi się przypominać z każdym krokiem.. las już nie zdawał się taki obcy. Przez chwilkę nawet pojawiła mi się w głowie myśl, że gdzieś tutaj rosły grzyby, chyba maślaki i, że chyba z kimś je zbierałem. Oparłem się o drzewo i starałem przez chwilę pomyśleć, może sobie przypomnę więcej, gdy nagle usłyszałem strzał i szczekanie psów. Źródło hałasu się zbliżało, kurcze co robić? Spojrzałem w górę i jakby mnie olśniło, szybko spróbowałem się wdrapać na drzewo, miałem nadzieję, że kiedyś to umiałem i, że nadal to potrafię. Udało się. Odetchnąłem z ulgą kiedy siedziałem już na jednej z grubszych gałęzi. Pode mną na ziemi stało pięciu mężczyzn z psami próbującymi wskoczyć na drzewo, ale bezskutecznie. Ludzie celowali we mnie bronią.

-Złaź. Bo będziemy strzelać.-Krzyknął jeden z nich.

Wchodząc na drzewo nieźle się poobdzierałem i teraz po moich dłoniach spływały stróżki krwi, z resztą tak samo jak po nogach. To co skapnęło na ziemię dostało szybko zlizane przez psy. Przerażające.

-Natychmiast masz zejść.. to ostatnie ostrzeżenie.

-Co ja takiego zrobiłem? Nic nie pamiętam. -Krzyknąłem ich stronę i chyba dopiero wtedy coś zrozumieli. Mimo wszystko nie odłożyli broni, nadal nią we mnie celowali.

-Jesteśmy tu, żeby cie zabrać z powrotem.

-Z powrotem? Czyli gdzie?

-Do domu.. oczywiście. - Uśmiechnęli się do siebie jakoś tak dziwnie jakby tylko ten uśmiech miał zastąpić całą masę słów.

-Nic nie pamiętam.. jaką mam gwarancję, że nic mi nie zrobicie?- Tego nigdy nie można być pewnym. No bo co mogą ode mnie chcieć Ci dziwni ludzie i na dodatek uzbrojeni po zęby.

-Jak zejdziesz to zaprowadzimy Cie do kogoś kto wszystko Ci wyjaśni.. - Krzyknął w moją stronę jeden z mężczyzn stojących w tyle. - No dalej dzieciaku zejdź.

Nie wiem czemu, ale ten jeden wydał mi się najbardziej godny zaufania. Może to dziwne i nieodpowiedzialne z mojej strony. Mimo wszystko zszedłem o jedną gałąź niżej i jeszcze jedną i jeszcze jedną. Zatrzymałem się nad ziemią i spojrzałem na nich. - Na pewno nic mi nie zrobicie? - nie dowiedziałem się tego bo jeden z nich złapał mnie za nogę i pociągnął na ziemię. Uderzyłem głową o coś twardego i straciłem przytomność.

Otworzyłem oczy, ale niczego nie zobaczyłem.. całkowita ciemność. Straciłem wzrok czy jak? Czułem jak coś szorstkiego ociera się o moje nadgarstki, spróbowałem nimi poruszyć, ale nie dałem rady bo ktoś mnie związał. Leżałem na jakimś twardym materacu w jednym z rogów wychodziła sprężyna o którą musiałem obowiązkowo zahaczyć nogą, poczułem jak zdarta skóra zaczyna piec, ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku.

-Jak się czujesz?

Wzdrygnąłem się momentalnie słysząc niski, obcy głos dochodzący z prawej strony. Spojrzałem od razu w tamtą stronę  i jedyne co zobaczyłem to mały skrzący się punkt, w następnej chwili stał się dużo jaśniejszy i wreszcie żar z papierosa oświetlił przez chwilę twarz mężczyzny.

-Kim jesteś? Gdzie jestem i co tu robię? -Spytałem, ale starałem się nie dać po sobie poznać, że powoli zaczęło mnie to wszystko denerwować i odczułem niepokój.

-Nie jestem kimś szczególnie ważnym. A ty? Jesteś w domu i o ile się nie mylę to właśnie leżysz. Masz jeszcze jakieś pytania? - Mężczyzna uznał, że odpowie chłopakowi jak najprościej, po co ma się fatygować?

-Nic nie pamiętam.. wiesz kim jestem? -To póki co wydało mi się najważniejsze. Jak mam myśleć o sobie skoro nawet nie wiem kim jestem. "Proszę podaj chociaż imię to może nieco odświeży mi pamięć. " Pomyślałem patrząc znów na oświetloną twarz mężczyzny.. tym razem uśmiechniętą?

-Na serio nic nie pamiętasz?

-Po co miałbym żartować? Obudziłem się nagi w lesie potem jacyś dziwni goście mnie gonili na koniec oberwałem w głowę i teraz jestem tutaj. Nie wiem jak mam na imię i nie wiem nawet czy miałem, albo czy mam rodzinę. To raczej nie są tematy do żartów prawda?

-Powiem ci tylko, że masz imię.

-Jakie? -Usiadłem i oparłem się o ścianę chcąc lepiej go widzieć.

-Tego Ci nie powiem. - Mężczyznę bawiło to jaki ten maluch jest naiwny. - Ale spokojnie, kiedyś się dowiesz. Teraz masz reagować na 4C2t0092

-To jakiś żart? Mam mieć numer zamiast imienia? -Tego było za wiele. Gdzie ja do cholery jestem? Podniosłem się z materaca i pobiegłem przed siebie na co mężczyzna zareagował głośnym śmiechem. W końcu poczułem jak dobijam do czegoś twardego.. kolejna ściana? No czyli jestem w pokoju.. znając życie zamkniętym. Nagle jasne światło zapiekło mnie w oczy. Musiałem zamrugać żeby się do tego przyzwyczaić, to siedzenie po ciemku nie było za fajne, ale teraz miałem wrażenie, że będzie tylko gorzej.Wreszcie zwróciłem wzrok na osobnika stojącego w kącie. Wysoki brunet z dość podejrzanym spojrzeniem, nie wiem czemu, ale chyba nie będę darzył go specjalną sympatią. Przykucnąłem na ziemi i zakryłem swoje ciało, które nadal było nagie. - Nie patrz sie na mnie.

-Czemu? Tutaj Tobie podobni nie chodzą w ubraniach..widziałem już niejednego nagiego dzieciaka.

-"Tobie podobni"? Co chcesz przez to powiedzieć?Jest tu więcej takich jak ja? Takich co nie pamiętają?

-Nie.. oni pamiętają wszystko bardzo dobrze. A ty masz po prostu amnezję. - Uśmiechnął się ironicznie. - Siedź tu.. zaraz powinien wejść ktoś kto ci powie co i jak. - Wyszedł  zostawiając chłopaka samego i oczywiście zamykając drzwi.

Siedziałem na materacu dość długo, starałem się nieco uwolnić dłonie z więzów ale było to praktycznie niemożliwe. W końcu zasnąłem zmęczony tym wszystkim. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Czekałem jak głupi na tego kogoś kto miał się zjawić, ale chyba się nie doczekam.

Mężczyzna wszedł do pokoju i przysiadł na materacu koło śpiącego chłopca, którego teraz raczej trudno będzie obudzić. Uśmiechnął się, no przynajmniej się nieco zabawią. Chłopiec westchnął cicho kiedy zimne dłonie zaczęły sunąć po jego drobnym ciele powoli ale bardzo dokładnie badając jego najmniejszy nawet kawałeczek. Długie czarne włosy mężczyzny okalały ramiona młodszego kiedy jedna z dłoni przesunął się na krocze chłopca. Zaczęła dość intensywnie je pieścić poruszając się po członku bardzo szybko.

Poczułem się dziwnie dobrze, nie wiem co takiego mi się śniło, ale zaschło mi w gardle i tam u dołu.. - Mm... ach. - jęknąłem i powoli otworzyłem oczy. Byłem dotykany? Czyjaś dłoń intensywnie pieściła mojego penisa a druga szczypała jeden z sutków.  - P-przestań.. nie, nie tam ach... - w tym samym momencie jego dłoń wsunęła się między moje pośladki. O nie.. tego już za wiele. Obróciłem się i kopnąłem mężczyznę w brzuch po czym zeskoczyłem z materaca i podbiegłem do ściany.

Starszy nie spodziewał się takiej reakcji, ale wstał z uśmiechem i spojrzał na chłopca. - Nieładnie kiciu.. bardzo nieładnie.. chciałem być miły i sprawić Ci nieco przyjemności, ale jak widzę będę musiał zagwarantować Ci nieco ostrzejsze wychowanie.

-Kim jesteś? -Nie ruszałem się tylko stałem i patrzyłem na.. mężczyznę, wysokiego z długimi czarnymi włosami ubranym w dziwny strój coś jakby kimono? Ten zaś uśmiechał się ironicznie.

-Jestem Shigon właściciel tego pensjonatu i od niedawna też twój. Przyszedłem tu żeby Ci powiedzieć kim jesteś bo straciłeś ponoć pamięć. - Wstał i podszedł do chłopca. Rozwiązał jego dłonie i złapał za jedną. -  Jesteś jedną z moich maskotek.

-Co takiego? -Odsunąłem się od niego i ponownie zakryłem nagie ciało.

- No to może zacznę nieco inaczej. Jesteś w moim pensjonacie, mieszają tu młodzi mężczyźni Tobie podobni, bez rodziny i szans na lepsze życie. Zajmujemy się nimi i uczymy ich różnych ciekawych rzeczy.. -Zaśmiał się i podszedł do niego. - Chcesz się jeszcze czegoś dowiedzieć nim przejdziemy do pierwszej lekcji?

-Mam jakies imię? Czy faktycznie muszę nosić numer  zamiast tego? - Starał się jakoś przeciągnąć rozmowę żeby dowiedzieć się jednocześnie jak najwięcej.

-Numer? Hahaha widzę, że poprzednik Cie troche postraszył. Masz imię, masz Colinie. -Złapał go za dłoń i cisnął go na materac. Usiadł na jego biodrach i przytrzymał dłonie nad głową. - No to Colin zaczynamy pierwszą lekcję.. Nie wiem czy zasłużyłeś na delikatne traktowanie, ale jak będziesz współpracować to sprawię, że ten pierwszy raz będzie dla Ciebie bardzo przyjemny..

-Odwal się.. puszczaj zboczeńcu puść mnie. Nie wiem czemu tu jestem, ale nie chce. Nie z tobą. Zostaw mnie do jasnej cholery..- szarpałem się i miotałem  byle tylko go z siebie zrzucić.

- Widzę, że nie mam innego wyboru.. - Zrzucił z siebie ubranie i uśmiechnął się widząc strach w oczach chłopca.

Patrzyłem się na niego przerażony jego członek już stał.. za duży, matko on przecież mnie rozerwie. - Nie.. błagam nie. Puść mnie ja nie chce, zostaw. - Po moich policzkach spłynęły łzy, tak bardzo się bałem. A on? On delikatnie scałował moje łzy i pogładził uspokajająco po ramieniu.

-Wezmę Cie Colinie, nie płacz. To nie robi na mnie wrażenia poza tym, lepiej wcześniej niż później. -Usadowił się między jego udami i obrócił go na brzuch. Wsunął w wejście chłopca jeden palec i zaczął go powoli rozciągać a druga z dłoni sunęła po członku mężczyzny.

Leżałem na materacu i łkałem cicho. Kiedy poczułem w sobie jego palec jęknąłem.. było mi wstyd, że robię to z kimś takim. Mój pierwszy raz, boże nie życzyłbym tego nikomu. Nie chciałem na to patrzeć więc to, że leżałam na brzuchu było mi na rękę w tym momencie.

Kiedy Shigon poczuł, że chłopiec nie jest taki ciasny i powoli opór ustępuje uznał, że pora zacząć. Naprowadził męskość na jego wejście i wsunął się w niego jednym szybkim ruchem.

Poczułem jakby ktoś rozrywał mnie i dodatkowo wbijał igły w całe ciało. Po policzkach ponownie spłynęły mi łzy tym razem o wiele bardziej obficie. Jęczałem i starałem się uciec, ale on trzymał mnie tak mocno.. nie poruszał się od razu dał mi chwilę na przyzwyczajenie się do jego obecności.

-Mmm kurwa jesteś taki ciasny.. - Polizał go wzdłuż kręgosłupa i ugryzł mocno w szyję. W końcu pchnął bardzo mocno tak, że Colin niemal krzyknął. Mężczyzna posuwał go mocno chcąc sprawić sobie przyjemność. W sumie nie liczyło się dla niego aż tak co czuje młodszy. Wykonywał swoją robotę i to dobrze. - Colin mógłbyś chociaż udawać, że sprawia Ci to przyjemność. Jakoś sobie nie przypominam, żebym cie zakneblował.. jęcz głośniej.

Czułem, że jeśli będę robić teraz to czego ode mnie oczekuje to nie będzie to aż takie straszne przeżycie. Po chwili już się nie powstrzymywałem z moich otwartych ust wydobywały się coraz częściej jęki i trudno było mi się do tego przyznać, ale zaczęło mi być naprawdę dobrze. Mimo, że na początku jego penis wydał mi się zbyt duży jak na moje wejście to teraz gdzieś w umyśle prosiłem o jeszcze. Nieświadomie sam zacząłem poruszać biodrami chcąc nabić się na niego i poczuć go dużo mocniej.

Uśmiechnął się widząc, że Colin jednak chce współpracować. Skoro tak bardzo tego chce to dostanie nawet niewielką premię. Shigon obrócił go na plecy i rozchylił uda na bok jak najmocniej się da. Zatrzymał ruchy i uśmiechnął się złośliwie. Chciał zobaczyć jak bardzo chłopak chce dalszej zabawy.

Spojrzałem na niego. Przestał? No tak pewnie teraz chce żebym prosił o więcej. Cholera już sam się podnieciłem i chciałbym dojść. Nie będę błagał sam sobie wezmę.. Poruszyłem biodrami tak, że nabijałem się na jego członka. Czułem jak obija się o moją prostatę i to było To.

Wiedział, że prędzej czy później chłopak się złamie i sam będzie chciał więcej. Ponownie złapał jego biodra i wbijał się brutalnie, jak najgłębiej. W końcu poczuł jak Colin zaciska się na jego penisie co oznaczało, że zbliża się orgazm. Przyśpieszył i teraz tempo było już maksymalne. Po paru minutach doszedł głęboko w nim a chłopiec spuścił się brudząc mu brzuch.

Leżałem bezwładnie na materacu z zamkniętymi oczyma. Wiedziałem, że to co właśnie się stało było nieodpowiednie i zapewne jutro będę żałował, ale nadal nic nie pamiętam. Nawet jeśli ucieknę nie wiem czy mam gdzie się podziać. Póki co zostanę tu i będę starał sobie coś przypomnieć..

Mężczyzna wstał i ubrał się. - Zaraz ktoś tu po ciebie przyjdzie i zaprowadzi do twojego pokoju.. no chyba że gustujesz w takich pomieszczeniach?
Lydia Land of Grafic