poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Drarry 22

Nie będę się za bardzo rozpisywać.
Dziękuję kochani za wspaniale komentarze. I te pełne pochwał i te, w których mnie skrytykowaliście. Doskonale rozumiem co chcieliście mi przekazać i jestem wam wdzięczna za każde słowo.
To Fanfiction to produkt mojej wybujałej wyobraźni, więc mam nadzieję, że mimo wszstko zrozumiecie Mnie!
Piszę to co mam w głowie.
Nie jest to może zgodne z Kanonem powieści, ale kto powiedział, że ma być. W końcu to fanfiction.
Kocham was i zapraszam do kolejnego rozdziału.
Z żalem żegnam pierwszego uśmierconego przeze mnie bohatera. 




Dłoń zaciśnięta w pięść przecinała powietrze mknąć do upragnionego celu. Palce dosłownie zbielały od siły z jaką były dociskane do wnętrza dłoni, kiedy zabójczy, prawy sierpowy Hermiony trafił idealnie w nos pewnego skurwysyńskiego Ślizgona – Dracona Malfoya.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Drarry 21

Hej moje kochane perełki.
Jak widać żyję i mam się dobrze.
Dlaczego tyle mi zajęło pisanie tego rozdziału? Sama nie wiem. Może to wina mojego lenistwa?
Cieszę się, że z takimi emocjami podeszliście do przemiany jaka zaszła w postaci Dracona. W końcu obowiązkiem pisarza jest szokować czytelnika, ale nie mogę jeszcze wam zdradzić co było powodem ów zmiany. Tego dowiecie się już niedługo.
Wiem, że rozdział jest krótki, ale tak jakoś wyszło.
Liczę na wasze komentarze i zapraszam do rozdziału.
/15 komentarzy i wstawiam kolejny rozdział. 



Harry patrzył na stojącego przed nim Dracona. W pewnym momencie Malfoy po prostu przeszedł obok niego i jakby nigdy nic wyszedł z Wielkiej Sali.
Hermiona podeszła bliżej przyjaciela i położyła mu dłoń na ramieniu. Nie odezwała się. Po prostu stała, ale po chwili spojrzała na siedzącego Blaise’a. Ten jedynie zaskoczony pokręcił głową. Nie miał zielonego pojęcia co wstąpiło w blondyna.
-Harry.. –szepnęła Hermiona.
Chłopak odwrócił się na pięcie i pobiegł za Draconem. Czuł, że łzy wzbierają mu w oczach. Czuł jak pojedynczo zaczynają spływać po policzkach kiedy ścigał oddalającą się postać.
-Draco! Dlaczego? –Krzyknął za nim. –Draco! –W końcu dogonił go na błoniach. Złapał chłopaka za rękaw szaty i dysząc spojrzał na niego czerwonymi, zapłakanymi oczyma. –Czemu? Jeszcze parę dni temu obiecywałeś, że mnie nigdy nie zostawisz. Dlaczego? Dlaczego to robisz, Malfoy?!
Blondyn spojrzał obojętnie w jego oczy. Harry mógł dostrzec w nich ten chłód, który znał kiedyś, nim jeszcze ze sobą chodzili.
-Jesteś taki.. irytujący. –Mruknął Malfoy. –Mam dość. Po prostu zmęczyłem się chodzeniem z Tobą. Tak trudno to zrozumieć, Potter?
-Nie wierzę Ci! –Krzyknął Harry padając na kolana. –Nie wierzę! To nie prawda! –Łzy lały się strumieniami. –Ja cię kocham!
Draco wyszarpnął dłoń z uścisku bruneta i odsunął się.
-Szkoda. Bo ja Ciebie nie kocham.
Odszedł. Harry patrzył jakby zza mgły, jak Draco odchodzi od niego i ani razu nawet się nie obejrzał w tył. Minęła dłuższa chwila i nagle poczuł jak ktoś kuca obok niego i przytula mocno do siebie. Był to Syriusz.
-Harry.. –szepnął. –synu..
Chłopak zawył i wtulił się mocno w ramiona ojca chrzestnego. Miał ochotę pójść na most i po prostu się z niego rzucić.
-Dlaczego? –załkał chowając twarz w dłoniach. –Przecież jeszcze kilka dni temu było tak idealnie.
Syriusz spojrzał w kierunku gdzie jeszcze majaczyła odchodząca sylwetka Dracona. „Co tu się do cholery wyprawia?” Pogładził syna po włosach i spojrzał w tył za siebie gdzie stali przyjaciele chłopaka, Remus i Severus. Nawet Snape był zaskoczony tym co się właśnie wydarzyło.


sobota, 20 sierpnia 2016

Drarry 20

Wiem, że dawno nie było rozdziału. 
W sumie miałam go dodać już miesiąc temu, ale nie moglam go za cholerę dokończyć. 
Ech, wszystko przez brak weny i jakiegoś doła, którego złapałam w połowie lutego i trwał on aż do marca. Nie, nie odpuścił na początku miesiąca, wręcz przeciwnie trzymał mnie dalej. Trzymał mnie jak ja trzymam ciasteczko czekoladowe kiedy nachodzi mnie świadomość, że to jest to ostatnie ciasteczko z paczki!
Wybaczycie to cholerne opóźnienie?
Co do następnych rozdziałów? Mam nadzieję, że teraz będzie mi szło z górki.
PS. Zabieram się za pisanie książki. Nie bedzie ona niestety o tematyce Yaoi, ale mam nadzieję, że zrozumiecie, że jest to dla mnie ważne i musi mi starczyć czasu na pisanie zarówno bloga jak i mojego małego autorskiego bestsellera.


Uprzedzone o ataku wampiry szybko rozpoczęły ewakuację z ich aktualnego miejsca zamieszkania. Mogliby naturalnie zostać i walczyć, ale byli świadomi zagrożenia ze strony Ministerstwa i Ministra, a Regi w przeciwieństwie do Knotta nie zamierzał nikogo poświęcać. Dla niego rodzina i swój klan były najważniejsze.

piątek, 19 sierpnia 2016

Drarry 19

Wiem, że czekaliście bardzo długo za co chce wam serdecznie podziękować i przeprosić. 
Prócz braku weny dopadła mnie lekka deprecha w związku ze śmiercią Alana Rickmana. 
Nie chce wam robić nadziei, że kolejny rozdział pojawi się systematycznie za miesiąc bo sama nie wiem co się wydarzy. Jest ciężko i nie ukrywam, że w krótkim czasie zwaliło mi się na głowę nieco rzeczy. Muszę sobie z nimi poradzić. Obiecuję jednak, że bloga nie zamknę i rozdziały będą się pojawiać, ale nieregularnie. 
Mam nadzieję, że pomimo to będziecie ze mną i nie zapomnicie o blogu. 
PS. Witam wszystkich nowych czytelników i zapraszam na rozdział. Komentujcie bo to mnie zachęca do dalszego pisania. 
<3 

Londyn o tej porze dnia był bardzo zatłoczony. Kto by się spodziewał, że do głupiej budki telefonicznej będzie kolejka. Rabastan Lastrange musiał poczekać aż pięcioro mugoli, którzy musieli wybrać akurat tę budkę telefoniczną, wykona swoje telefony i raczy się oddalić. Pewnie niejedna osoba zachodziłaby w głowę, co poszukiwany śmierciożerca ma zamiar zrobić? Planował dostać się do Ministerstwa. Ale w jaki sposób? Przecież od razu go złapią. 

czwartek, 18 sierpnia 2016

Drarry 18

Jest rozdział. 
Tak jak obiecałam pojawił się dosłownie przed końcem miesiąca. XD
Tak wiem, jestem okropna, że wstawiam go teraz.. ostatni dzień i późna pora, ale dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo ciężki. Zwłaszcza wiadomość o tym, że zmarł Shota z ADAMS.
Kto ich słucha ten wie co to za jegomość. 
Bardzo mnie zasmuciła ta wiadomość i większość dnia spędziłam mając swoją skromną żałobę. :(
No, ale nie będę mówić o takich rzeczach skoro macie rozdział do przeczytania. :D
Witam przy okazji na pokładzie wszystkich nowych czytelników. <3 
Powoli zbliżamy się do 100 tyś wyświetleń!!!! 


Jeśli kiedykolwiek ktoś powiedziałby mu, że ma spędzić więcej niż jeden dzień w towarzystwie swojej szwagierki to prędzej wybrałby pobyt w Azkabanie i przy okazji rzuciłby na ów delikwenta Crucio, niestety teraz miał ją na głowie i musiał znosić humory Belli.
A jeśli mowa już o jej humorach to Lucjusz naprawdę nie mógł zrozumieć, co smak herbaty ma do koloru nici, których używała do wyszywania niewielkich gobelinów, które miała zamiar zawiesić na ścianach w różnych pokojach. Nie chodziło tu bynajmniej o zwykłe ozdoby, które mugole wyrzucali, bądź zanosili do lombardu by je wycenić i dostać nieco pieniędzy. Bella potrafiła wyczarować za pomocą nici coś naprawdę niezwykłego. Zazwyczaj czarodzieje poświęcali masę galeonów na zamówione, poruszające się obrazy, jednak była pewna rzesza ludzi, która pamiętała o tradycji gobelinów. Były one dużo piękniejsze. Choćby gobeliny ukazujące drzewo genealogiczne, takie samo jak to, które wisiało w domu Black’ów. 

środa, 17 sierpnia 2016

Drarry 17

TADAM! Jest rozdział. Tak, wiem! Spóźniony, ale to wszystko przez wenę. 
Dziękuje osobom, na FB, które pomagały jej szukać. Mam nadzieję, że więcej nie ucieknie na tak długo :c 
Nie wiem kiedy dokładnie pojawi sie kolejny rozdział, więc proszę o kolejną dawkę cierpliwości. 
No i tak na koniec witam wszystkich nowych czytelników na pokładzie naszego statku miłości. 


-Dlaczego mam trzymać się od niego z daleka? Zrobił Ci coś? Dla mnie był całkiem miły. -Powiedział Harry patrząc bacznie na dziwnie spiętego Dracon'a.
-Po prostu nie chcę byś się z nim zadawał. Miły to on jest z pozoru! Pamiętasz gadki, że Ślizgoni są fałszywi? On jest przykładem właśnie takiego Węża. –Draco powoli zsunął się z łóżka i zaczął powoli zdejmować z siebie ubrania. –Śpisz tutaj, prawda? I nie wracajmy już do tematu Adriana. Po prostu nie zbliżaj się do Pucey’a. –Malfoy już po chwili miał na sobie jedynie bokserki i spoglądał na Harry’ego z delikatnym uśmiechem.
Brunet przełknął ślinę spoglądając na to wyjątkowo seksowne ciało, które miał okazję już nie raz podziwiać, ale za każdym razem zdawało się zaskakiwać go pięknem. Po godzinie spali już wtuleni w siebie. Musieli odespać to co się wydarzyło.

wtorek, 16 sierpnia 2016

Drarry 16

Dam, dam, dam, dam!!
Oto nastała chwila wstawienia kolejnego rozdziału Drarry. 
Przy okazji serdecznie witam nowe osoby, które przypadkiem odnalazły naszego bloga. Oj pojawiło się was całkiem sporo co mnie niezmiernie cieszy koteczki moje. 
Mam nadzieję, że z każdym dniem pojawią się kolejne osóbki w naszym nieskromnym gronie yaoimaniaków. 
Nie spodziewałam się, że parka Rona i Blaise'a zyska taką sympatię :D 
Zadziwiacie mnie, ale to dobrze! Wena czuje się nakarmiona, ale pamiętajcie, że ona potrzebuje systematycznego obiadku. Dobry obiadek daje nam dobre rodziały. 
Notka jest długa.. naprawde bardzo długo. Ponad pięć tysięcy słów. ;)

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Drarry 15

Życie czasem płata figle. 
Skarbeczki nim przejdziecie do zagłębiania się w odmętach kolejnego rozdziału Drarry muszę wam zająć standardowo kilka chwil :)
Wiecie, że bardzo lubię czytać wasze komentarze i wiadomości, które mi wysyłacie na pocztę. Oczywiście staram się każdemu z was odpisywać w miarę moich możliwości. Pamiętajcie, że każde wasze słowo pod rozdziałami karmi moją wenę! Dziś dostałam wiadomość, która zalicza się do takiego mentalnego kopa. Rozdział dedykuję Uli i Mai, które raczyły się ujawnić, mam nadzieję, że w komentarzach nie będa się kryć pod anonimami :D Dziękuję wam dziewczęta za wsparcie i wasze chęci w czytaniu Drarry. ;)

Tom Marvolo Riddle spędzał kolejne dni w dość napiętej atmosferze. Dodatkowo zły humor doskwierał mu również z powodu braku ukochanego Remusa przy boku, a przecież wiadomym było, że Czarny Pan nie przywykł do zmuszania się do czegokolwiek. Musiał jednak zaakceptować  fakt, iż jego kochanek naucza w Hogwarcie i musi spędzać tam większość czasu. Naturalnie Tom zapewnił go, że może odwiedzać Riddle Manor w każdy weekend. Miał nadzieję, że Remi będzie miał to na uwadze.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Drarry 14

Nim przejdziecie do opowiadania!
Na początku miałam wrażenie, że nie podołam i nie napisze rozdziału do końca miesiąca, ale jak widać udało się! Łiii.. jednak jak człowiek chce to potrafi. Miałam sporo wątpliwości do tego co powinno się tu pojawić, ale w końcu doszłam do wniosku, że lepiej jeśli nie będę starała się nawalić do jednego rozdziału zbyt wiele wiadomości i informacji. 
Takie moje skromne wyjaśnienia. ;)
Jest już ponad 40 000 wejść KYAAAA!!!! <3
Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które komentowały poprzedni rozdział oraz tym, którzy wypowiedzieli się pod postem dotyczącym Meetingu. (zakładka "informacje")
Jestem ciekawa ile z was postanowi się pojawić w Krakowie. Na razie grupka powoli rozkwita. Jakoś na początku Czerwca pojawi się post z dokładnymi informacjami i wskazówkami dotyczącymi spotkania :) 
Sama nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, chyba nie ma sensu wam zawracać głowy skoro macie do przeczytania kolejne (ponad) 4000 słów. Ach z każdym kolejnym rozdziałem mam wrażenie, że limit powoli się poszerza. :D

_________________


Okres świąteczny niestety minął szybciej niż uczniowie by tego chcieli. Najgorzej myśl powrotu do Hogwartu zniósł Remus i Tom, którzy żegnali się bite cztery godziny, które  dobrze wykorzystali. Harry oraz reszta młodzieży nie była w tak złych humorach, ponieważ będą tak czy siak widywać się w szkole. 

sobota, 13 sierpnia 2016

Drarry 13

 Uwaga!

Stwierdzam, że trafiłam do nieba!
Mam dla was koteczki wieść iście radosną!!!
Beta zaszczyciła nas swą obecnością i będzie teraz pilnować by moje rozdziały były sensowne i poprawne pod każdym względem. :D
Powitajmy serdecznie Jous, która podjęła się tej żmudnej pracy <3
<Tak po cichutku wam zdradzę, że jest ona moją weną bez, której nie zabrałabym się pewnie do pisania Drarry. 
Ps. Jej ulubieńcem jest Tom, więc uważajcie co piszecie w komentarzach, bo może was czekać odzew :D
Rozdział dedykuję Jousette!! Dzięki skarbie za pomoc <3
Pierwszy raz udało mi się napisać równe 4000 słów :D


        Po obiedzie przenieśli się do dworu Cloudhill, który był oficjalnie domem Syriusza i Harry’ego. 
Jak tylko gospodarze wyszli z kominka to upewnili się, że wszyscy są cali i zdrowi mogli z dumą powitać ich w swoich skromnych progach.  Już na wstępnie Ron wraz z Zabini’m powiedzieli na głos swoją opinię co mniej więcej wyglądało jak głośne „Łaaaał”. Syriusz wypiął dumnie pierś biorąc to za komplement.

piątek, 12 sierpnia 2016

Drarry 12

Skarby!
Zbliżają się Święta Wielkanocne więc życzę wam na samym początku zdrówka i dużo jajek!
Przepraszam, że tak długo nie pojawiał się rozdział, ale wiecie jak to jest kiedy ma się na głowie za dużo do roboty. Po prostu brakuje człowiekowi czasu. 
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. :c
<Ja wciąż jaram się szablonem kyaaaa>
Ponadto dziękuję wam za ponad 30000 wyświetleń. Jesteście najlepsi!! :D

Chciałabym serdecznie powitać w gronie czytelników nowe osoby!!
Pani Malfoy
Dama Trefl
Uzależniona Od Książek

Mam nadzieję, że zostaniecie z nami na dłużej i będziecie w komentarzach wyrażać swoje opinię na temat moich wypocin ;) 
To tyle ode mnie. A was kociaki zapraszam do rozdziału <3

czwartek, 11 sierpnia 2016

Drarry 11

      /Kochane kobitki. Życzę wam wszystkiego co najlepsze. Dużo zdrowia szczęścia i pomyślności. Byście w ten szczególny dzień dostały tyle róż ile tylko zapragniecie, tyle czekolady by poszło w cycki i tyle yaoi by choć minimalnie zaspokoić waszą fantazję. 




Kuroshii Mitsuya-Bliźniaczki maja to do siebie, że bardzo lubią urozmaicać życie całej reszcie. Co do reakcji na dziecko.. sama jestem ciekawa jakie mnie najdą opcję do przedstawienia tego słodkiego spotkania. Co do zaczynania opowiadań gwałtem.? Jest w tym pewna zależność, ale nie chce o tym tutaj pisać XD To taka moja wewnętrzna rozterka. Ale obiecuję, że nie każde opowiadanie będzie się tak zaczynać. 
xxewelkax- Ciesze się bardzo. :)
Emi Raicho ^_^ -Na pewno skorzystam z tych konsultacji kochana. No i cieszę się, że tak jak i rozdział o Haru i Valdzie tak też SasuNaru ci się podobał <3
Basia-Ciesze się, że podobał ci się one-shot. Szczerze to moje zakończenie bardziej przypada mi do gustu niż połączenie Sasuke z Sakurą albo Naruto z Hinatą. To było takie oczywiste. a Yaoi to miła odmiana. 
/Mam nadzieję, że pod tym postem będzie więcej komentarzy. 


Po około godzinie oczekiwania na gości przez kominek do pomieszczenia wszedł Severus prowadząc za sobą wycieczkę w postaci Hermiony, Rona i uśmiechniętego Zabiniego. Ten ostatni nie zamierzał odstępować rudzielca na krok, ale, kiedy zobaczył swojego blondwłosego przyjaciela musiał się z, nim przywitać.

środa, 10 sierpnia 2016

Drarry 10

Cześć koteczki. :D
Teraz krótka seria wyjaśnień czemu rozdział pojawił się dziś a nie w niedziele tak jak było zamierzone. Miałam problem z internetem. I to dość poważny. Musiałam oddać ruter to wymiany i trochę mi to zajęło :c Ale na szczęście już jest sprawny i nie przewiduję podobnych opóźnień w przyszłości :3
To teraz pora na wasze komentarze:
Dagna Płecha - No troszkę krótki, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ten jest dłuższy i mam nadzieję, że się spodoba.
Marmolada - Spokojnie nie zginą. Przynajmniej nigdy nie miałam zamiaru ich uśmiercać w takim znaczącym momencie. :D
Chesterfilg - Bardzo dziękuję za opinię. :D Jak widać następny rozdział właśnie się pojawił ^.^ Oby przypadł ci do gustu. :3
Mike Wazowski -Ostatnio właśnie zauważyłam, że jest popęd ( XD) na Drarry. Nie mogą was tak długo trzymać bez Harryego i Draco, więc dziś macie okazję do uśmiechu ;***
Kuroshii- Już mnie kiedyś kilka osób męczyło bym napisała opowiadanie w, którym pojawi się dziecko więc pomyślałam, że w u Haru i Valda będzie ono pasować. :D  Z chęcią zajrzę na twojego bloga. :)
Kaczusia - Ekranizacja? *___* Jej to byłoby chyba spełnienie marzeń każdego autorka nie ważne czy bloggera czy pisarza! Nie sądzę by moje dzieła nadawały się do stworzenia ekranizacji, ale może kiedyś... kto wie :D Dziękuję bardzo <3
Emi Raicho - Haha Skarbie tobie ostatnio często te komentarze znikają ;*** Nie przejmuj się to złośliwość rzeczy martwych. I ty mi tu o seksach nie marz kochanie bo jeszcze się spełnią!! (czego ci życzę) Nie no, spokojnie będą seksy w swoim czasie kotku. Cierpliwości. 
xxewelka-Draw podświadomie lubi Kengo.. tak przynajmniej mi się wydaje "CO!? JA MAM GO LUBIĆ?! POWALIŁO CIE KAOY?!
Ej no co to za wpychanie się do moich odpowiedzi na komentarze? O.O Draw spadaj! Bo będzie szlaban, a ja mam ciekawe pomysły jak ci uprzykrzyć życie <3

No to na tyle tych komentarzy :3 Ciekawe ile będzie pod tym postem, oby jak najwięcej. ;)


Harry leżał na łóżku starając się jakoś zebrać myśli. Przed chwilą kochał się z Draconem Malfoyem. Na brodę Merlina jak to musi dziwnie brzmieć. Plusem był fakt, że blondyn poszedł do łazienki się odświeżyć po stosunku i teraz Harry ma czas by porozmyślać w spokoju. Czy dobrze zrobił? „Pewnie, że tak w końcu podobał ci się już od dłuższego czasu, prawda?” Tak jasne sumienie szkoda, że dajesz znać, że istniejesz dość rzadko, a jak już się upomnisz to po czasie. Super. Harry spróbował usiąść, ale szybko z tego pomysłu zrezygnował, bo z jego ust wydobył się bolesny jęk. Tyłek chyba nigdy go tak nie bolał. Seks sam w sobie był wspaniałym, ale po cholerę skutkiem tego jest niemoc w siedzeniu? Teraz, kiedy tak sobie leżał i myślał nad wszystkim, co się wydarzyło musiał przyznać, że Draco jest naprawdę świetnym kochankiem. Harry uśmiechnął się mimowolnie i zerknął kątem oka w stronę drzwi do łazienki. A może by tak tam wejść? Rzucić się na ślizgona? „Kurcze weź się w garść zachowujesz się jak nastolatka” Warknął sam na siebie. Muszą w miarę szybko wrócić do reszty, bo jeszcze zaczną snuć jakieś domysły, że ta ość była może kością? W końcu nie ma ich już prawie dwie godziny. Harry jęknął próbując ponownie wstać. Tym razem się udało i po chwili podpierając się o ramę łóżka sięgnął po swoje ubrania i zaczął się ubierać. W magiczny sposób wyczyścił wszystkie ślady po ich wcześniejszym stosunku i podszedł chwiejnym krokiem do drzwi łazienki. Zapukał w ciemną szybkę i powiedział głośniej. –Draco długo masz zamiar się gotować pod tym prysznicem? –Chwilę później dźwięk lecącej wody ucichł i dało się słyszeć jakieś niezadowolone mruczenie. Drzwi otworzyły się i stanął w nich mokry blondyn owinięty w pasie czarnym ręcznikiem.
-Harry, taka rada na przyszłość, nie poganiaj mnie, kiedy biorę kąpiel po tak wspaniałym seksie jasne? –Uśmiechnął się widząc rumieńce, jakie wpłynęły na policzku gryfona i pochylił się nad nim by móc delikatnie musnąć jego słodkie usta. A musiał przyznać, że były naprawdę bardzo słodkie.  Nie spodziewałby się, że ich „związek” tak szybko wypuści pąki. Dracon zaczął się powoli wycierać i spojrzał na swoje ubranie, które leżało ułożone w kostkę na kanapie. –Przydałoby się wrócić do nich w miarę szybko, bo odpakują nasze prezenty. –Przecież rzeczą naturalną i jasną jest to, że prezentów Malfoya nie ma prawa dotykać nikt poza nim w osobie własnej. Sięgnął po swoje ubranie i po chwili był już gotowy. Włosy magicznie wysuszył i ułożył w idealnie zaczesane do tyłu. No tak, bo przecież Malfoy jest bliskim synonimem słowa „ideał” Przesunął dłonią po ramieniu zupełnie jakby chciał strzepnąć niewidzialne paproszki z materiału koszuli. To było naprawdę zabawne tak oglądać jak Draco szykuję się by wrócić do towarzystwa, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, nie dopuszczał do siebie myśli jakoby, choć jeden kosmyk włosów odstawał od reszty, że kołnierzyk koszuli wyginał się lub spodnie od garnituru skalały swoja teksturę jakimś pomiętym kawałeczkiem. Harry stał oparty o ścianę i przypatrywał się blondynowi, on sam był już ubrany, więc teraz musiał tylko czekać na jaśnie księżniczkę slytherinu. 

----

-Cos nie tak Syriuszu? –Spytał Remus podchodząc do mężczyzny, który stał obok choinki i przyglądał się pewnemu sporemu pakunkowi. 
-Nie uważasz, że przesadziliśmy? –Spojrzał na przyjaciela. –No wiesz z tym prezentem? Nie wiem jak może zareagować na taki drobiazg.
-Drobiazg? Zwariowałeś Łapo? –Lupin uderzył go w ramię nie wierząc, że ten to powiedział. Nawet niektóre stare rody nie mogą sobie pozwolić na takie coś. Mimo, że maja pieniądze, to naprawdę niewielu zawodowców w Anglii zdecydowałoby się na podjęcie tego zadania i to bez żywych modeli. –Na pewno się ucieszy, ale mam wrażenie, że jeszcze coś cię martwi. 
-Nieważne. –Odparł jedynie i z delikatnym uśmiechem zarzucił rękę na ramię mężczyzny. – Chyba spodobał ci się.. Tom. Prawda?
Remus zarumienił się szkarłatnie, co było u niego nowością od bardzo dawna. W sumie Syriusz ostatnio go widział tak zakłopotanego w latach szkolnych a od tego czasu minęło sporo lat. – Uhm.. – Kiwnął głowa starając się nie wyglądać jak jakaś zakochana nastolatka. –Pamiętasz jak opowiadałem wam o tym chłopaku, którego kiedyś poznałem w wakacje? 
-No.. Czekaj. –Syriusz zrobił minę, której nie powstydziłby się filozof z starożytnej Grecji. – Pamiętam.. To ten, który potem ci napisałbyś o nim zapomniał prawda? –Syriusz spojrzał na niego z lekką konsternacją, bo nie wiedział, co ma Riddle do tamtego chłopaka. 
-No, bo dziś doszedłem do wniosku, że Marvolo jest do niego bardzo podobny. –Zaczął nieco nerwowo. – No i on się przyznał, że był tamtym chłopakiem. 
-Co?!-Krzyknął na tyle głośno, że wszyscy obecni skupili na chwilę na nich uwagę. Remus pociągnął przyjaciela na bok i dał mu w łeb, nie mocno, ale tak by sobie zapamiętał jak ma się zachowywać. – Nie bij mnie. Mam rozumieć, że byłeś zakochany w Voldemorcie? Remusie czyś ty oszalał? 
-A skąd mogłem wiedzieć, że to on? Wtedy mi się nie przedstawił „Hej jestem Lord Voldemort, czarny pan i przyszły zabójca twoich przyjaciół.. No i wkrótce najniebezpieczniejszy czarnoksiężnik wszechczasów.”
-Kurde to brzmi, co najmniej idiotycznie. –Zaśmiał się Black przeczesując swoje włosy. 
-No właśnie. Jesteś zły?
-Na co? –Spojrzał na niego zaskoczony. Ach Remus bał się, że Syriusz nie pochwali tego związku i jego wybory. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i przytulił przyjacielsko Lunatyka. –Remi jesteś przecież dorosłym mężczyzną i masz prawo wybierać, z kim się spotykasz. Ja ci tego nie mogę narzucić. –Wyjaśnił Syriusz z uśmiechem. –Chce tylko byś uważał na siebie i był szczęśliwy. Jasne? 
W tym samym momencie do jadalni wrócili Harry i Draco. Oboje lekko zarumienieni na policzkach, choć u Malfoya było to o wiele mniej widoczne niźli u Pottera. 
-Wybaczcie. Harry miał pewną komplikację w łazience. –Wyjaśnił Dracon, za co dostał kuksańca w bok od bruneta, który miał twarz koloru dorodnych pomidorków. –No i co mnie dźgasz Potti? Powinieneś mi być wdzięczny, że ci pomogłem. 
-A, na czym ta pomoc polegała Draco? –Spytał Lucjusz siedząc sobie na krześle i popijając wino z kryształowego kieliszka. Harry pierwszy raz widział u tego mężczyzny tak przenikliwy uśmieszek.. Zupełnie jakby wiedział doskonale, co ci dwaj robili w sypialni. Brunet obszedł Dracona pozostawiając go samego zdanego na walkę ze spojrzeniem swego ojca a Harry w tym czasie usiadł przy stole. Tom posłał mu delikatny uśmiech i wrócił do rozmowy prowadzonej z Regisem. Ten człowiek wciąż był dla chłopaka jedną wielką zagadką. Wampir, który nienawidzi aktualnego ministerstwa. Harry już miał się o coś spytać, kiedy pojawił się obok niego blondyn z lekkim uśmiechem łapiąc jego ramie. 
-Chodź głupku otwierać prezenty. –Pociągnął go za sobą w stronę choinki, pod, którą leżało kilka dość sporych paczek. Dracon od razu przejrzał pakunki i znalazł dwa dla siebie. Jeden od ojca i drugi od Snape’a. W mniejszym pakunku był zegarek, na którym widać było kilka tarcz, zaś drugie pudełko zawierało serię podstawowych odtrutek, które działały na większość trucizn. Harry nie był pewny czy byłby zadowolony z takiego prezentu, no, ale skoro Malfoyowi się podobał, nie będzie wchodził w szczegóły. Czas najwyższy zająć się swoimi paczkami. Dla Harry’ego była jedna duża paczka i druga mniejsza. Postanowił zacząć od malutkiej. Rozpakował pudełeczko a w środku znajdował się złoty znicz.. Bardzo stary teraz już takich nie produkowano. Spojrzał na doczepiony bilecik i otworzył szeroko oczy.
„To jeden ze zniczów, które złapał twój ojciec. James często zapominał je oddać po meczu.
Lucjusz Malfoy”
Brunet spojrzał na Malfoya seniora i kiwnął głową w podzięce, na co mężczyzna się uśmiechnął. Teraz nadszedł czas na duży pakunek. Najpierw postanowił odczytać bilecik. Prezent był od Syriusza i Remusa. To wystarczyło by na twarzy Harry’ego zagościł jeszcze szerszy uśmiech, przesunął dłonią po kolorowym, ozdobnym papierze i po chwili zaczął go powoli zdzierać by odsłonić.. Ramę obrazu.  Niby nic wielkiego, ale pod jedną ramą była kolejna. Różniły się nieco ozdobami. Pierwszy obraz miał w ramię wyrzeźbione podobizny jelenia a drugi był ozdobiony kwiecistymi ornamentami. Harry nie za bardzo rozumiał, o co chodzi. Obrazy przedstawiały coś bardzo podobnego do pokoju wspólnego gryffindoru, z niewielkimi różnicami w szczegółach, ale poza tym był on łudząco podobny. Co ciekawsze? Jeden z obrazów ukazywał część pokoju z kominkiem a drugi widok na wejście do sypialń i wielkie okno. Brunet oparł obrazy o ścianę i spojrzał na niego oczekując jakby aż postacie, które się ukażą zaskoczą go sobą. I nie mylił się. Na jednym zagościł James a na drugim Lili.. Jego rodzicie uśmiechali się do niego szeroko. Byli może trochę starsi od Harry’ego, ich podobizny nie przedstawiały pary, jako dorosłych ludzi, ale też nie, jako typowych dzieciaków. 
-Cześć Synu. –Powiedział James poprawiając okulary na nosie. Był wysokim przystojnym brunetem z tak samo roztrzepanymi włosami jak i jego syn. –Syriuszu.. wyglądasz okropnie Łapo. – Zaśmiał się zauważając w końcu swoich przyjaciół. 
-Ale ja w przeciwieństwie do ciebie mogę zrobić na przykład to. – I tu całkowicie dla zabawy podszedł do Lucjusza i ku swojej uciesze natapirował mu blond włosy. –Haha patrz James.. Twój Lucuś właśnie został pozbawiony ulizanych włosów. 
James nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem widząc, jak jego były chłopak zaczyna ciskać w Syriusza jakimiś zaklęciami krzycząc przy okazji by nigdy więcej nie ważył się psuć jego fryzury. Harry pierwszy raz widział jak będzie się na starość zachowywać Dracon… dokładnie tak samo jak i ojciec. Lili przeszła ze swojego obrazu do obrazu Jamesa i uderzyła go mocno w czubek głowy. 
-Och Sev!-Krzyknęła machając do przyjaciela, który siedział przy stole z ponurą miną.-Ej Sev! Chodź tutaj pajacu. –Zaśmiała się.
-Przymknij się Evans. –Odparł równie kąśliwie, ale posłusznie podszedł do przyjaciółki. –Tak samo nachalna jak zawsze.
-Tak samo marudny jak kiedyś.-Odpyskowała pokazując mu język. W końcu jednak wzrok Lili i spokojniejszego już Jamesa skierował się na Harry’ego. –Co synku fajny prezent? 
-Bardzo fajny, nie myślałem, że zamawialiście swoje obrazy. –Harry był naprawdę zszokowany. 
-Bo tego nie robili. –Zauważył Remus podchodząc do chłopaka. –Syriusz poprosił pewnego znanego malarza o namalowanie ich portretów. Mało, który malarz podejmuję się takiej pracy nie mając przy sobie żywych modeli, jest to wtedy dużo trudniejsze. 
-No właśnie! Spójrz Harry na mój kosmyk.. O ten. –Wskazała na włosy, które spływały jej falą po ramieniu. –On powinien być zagięty w prawą stronę.. A nie w lewą. –Na tę uwagę. Wszyscy obecni wybuchli wesołym śmiechem, tylko Lili zbulwersowana miała teraz twarz tego samego koloru co jej ogniste włosy.

----

Wyszło na to, że Syriusz, Severus, Lucjusz, Harry i Draco siedzieli w salonie rozmawiając sobie z obrazami Jamesa i Lili. Remus postanowił ulec namowom Toma i zwiedzić z nim wielką bibliotekę. Jeśli chodzi o Regisa musiał przeprosić obecnych i wyjść wcześniej, bo obowiązki go wzywały, ale obiecał Riddle’owi, że pojawi się następnego dnia na śniadaniu. 
-Ach! Czyli nie udało ci się z Narcyzą. –Westchnął James siedząc w fotelu i obserwując z delikatnym uśmiechem rumiane policzki Lucjusza. 
-Odbiło jej kilka lat temu i teraz siedzi w Azkabanie ze swoją siostrą. –Wyjaśnił blondyn nie mogąc zignorować rozbawione spojrzenie swojego syna. Draco pierwszy raz widział ojca z rumieńcami. Mężczyzna do tej pory grał oschłego i zimnego drania, więc taka sytuacja była nowością.. Wręcz szokiem. Lucjusz Malfoy właśnie ukazał swoją drugą twarz. Harry dołączył się do Dracona i teraz oboje chichotali nie mogąc się powstrzymać.
-Młodzież ciszej zaraz wam też miny zrzedną –Syknęła Lili w ten swój wyniosły sposób. –A ty Sev? Jednak wróciłeś do Syriusza?-W tym momencie śmiali się wszyscy poza Snape’m. Syriusz prawie spadł z fotela nie mogąc się uspokoić. W końcu jednak widząc zbulwersowaną minę mistrza eliksirów postanowił nieco przystopować. 
-Wiesz Lili to jest trochę bardziej skomplikowane. Severus mnie nie lubi, więc nie mam zamiaru naciskać. Poza tym życie mnie nauczyło, kiedy jest się na przegranej pozycji i lepiej odpuścić. –Na te słowa wszyscy się zdziwili i nawet sam Snape doznał niemałego szoku… chyba pierwszy raz od bardzo dawna Black powiedział coś na poziomie dorosłego czarodzieja. Choć nie wiedząc, czemu Severusowi zrobiło się jakoś.. Nieswojo, kiedy rozmyślał nad sensem tego zdania.
-A wy chłopaki jesteście razem? –Spytał James spoglądając na Harry’ego i Dracona. W sumie on sam za młodu miał skłonności do tej samej płci, więc zainteresowanie jego syna młodym Malfoyem było jak najbardziej sensowne. –No, więc? –Teraz oczy skierowane były na dwójkę chłopców, którzy chyba trochę się zakłopotali. 
Draco spojrzał kątem oka na Harry’ego. Fakt, jeszcze oficjalnie nie prosił go o chodzenie no, ale chyba podczas ostatniego stosunku dali sobie jasno do zrozumienia, że to, co ich teraz łączy to nie jakaś banalna przyjaźń seksualna. Przynajmniej Dracon chciał by tak nie było. A Harry miał wciąż pewien mętlik w głowie. Z jednej strony chciał by coś między nimi zakwitło i bynajmniej nie były to diabelskie sidła, raczej coś piękniejszego i delikatniejszego, co będą musieli pielęgnować. Potter postanowił się odezwać.
-Chyba jesteśmy razem.. Tak mi się wydaję. –Tu posłał Draconowi nieco zagubione spojrzenie. 
-Ostatnio wspominałeś coś o nieoddawaniu mnie w niczyje ręce Potter. I możesz być pewny tego, że ja nie mam zamiaru robić tu wyjątków. Jesteś mój gryfiaku. –Objął bruneta dość mocno przy okazji go do siebie przytulając. Harry’emu aż zrobiło się cieplej i na jego twarz wpłynął pokaźnych rozmiarów rumieniec. –Jest mój czy się wam to podoba czy nie! 
Harry zachichotał i pocałował Malfoya w policzek. Taki zazdrosny Dracon był słodki, no po prostu musiał postawić na swoim Haha. 

----

Remus właśnie stał przy jednej z biblioteczek i przeglądał jej zawartość, kiedy poczuł ręce na swoich biodrach. Wiadomym było, że należą one do Toma. Po chwili coś przyjemnie ciepłego zaczęło pieścić kark mężczyzny, były to usta Riddle’a, który chyba zaczął tracić resztki kontroli, z której korzystał podczas kolacji. 
-Remusie.. –Szepnął mu do ucha owiewając je swoim oddechem. –Wiesz, że za tobą bardzo tęskniłem prawda? 
Lunatyk uśmiechnął się mimowolnie i kiwnął głową na te słowa. On sam też bardzo tęsknił, ale starał się zapomnieć. Latami wmawiał sobie, że to minie, że żal po utracie zniknie i nie będzie już tego bólu w sercu. –Tom.. Naprawdę chcesz teraz żyć inaczej? No wiesz.. Bez tej szopki, bez Voldemorta? 
-Chce spróbować czegoś innego Remusie. Mam nadzieję, że będziesz mnie wspierać. –Złapał dłoń mężczyzny i pociągnął go za sobą w stronę wygodnej kanapy stojącej przy oknie. –Remusie chciałbym wiedzieć.. Czy przez ten czas rozłąki miałeś kogoś? No wiesz chodzi mi o kobiety, mężczyzn ogólnie kochanków. –Usiedli. Tom wpatrywał się w te urocze rumiane policzki, bo one były jak istny eliksir prawdy. Mógł spokojnie wyczytać z twarzy ukochanego, każdą emocję i myśl. –Rozumiem, że nie. 
-Jak mógłbym szukać sobie kogoś innego skoro ciągle miałem Ciebie w głowie? –Spytał bardziej siebie niż Riddle’a Zawsze miał tą cichą nadzieję, że go jeszcze spotka, będzie mógł ujrzeć jego zniewalający uśmiech i pobyć w jego towarzystwie. Słuchanie o jego planach, mimo, że nie zawsze przemyślanych i popieranych przez Remusa też było naprawdę ciekawe i często Lupin po prostu wyłączał się na wszystko inne by przysłuchiwać się zamiarom tego wówczas młodego wizjonera. 
-Czyli wciąż jesteś tylko mój Remi. –Szepnął mu do ucha, co spowodowało pojawienie się na ciele czarodzieja przyjemnych dreszczy. –Bardzo mnie to cieszy, zawsze chciałem być twoim pierwszym, jedynym i ostatnim kochany. –Tom zauważył jednak w oczach kochanka pewnego rodzaju obawę i opór. –Boisz się mnie Remusie? Nie masz, czego. Nie jestem tym kryminalistą. Już nim nie jestem. –Przesunął wskazującym palcem po ustach szatyna uśmiechając się delikatnie, subtelnie i tak na swój sposób tajemniczo. –Nie chce cię do niczego zmuszać kochanie. 
-Tom ja po prostu muszę się jakoś otrząsnąć z tego szoku. –Wyjaśnił kręcąc głową. –To było takie nagłe i niespodziewane. Naprawdę w życiu bym nie pomyślał, że ten Sal to tak naprawdę Tom Marvolo Riddle. 
-Zawiodłeś się na prawdzie?
-Nie to nie tak! 
-Więc, o co chodzi?
-To raczej ja się boję, że zawiodę ciebie. –Westchnął, ale nie miał okazji nic więcej powiedzieć, bo został skutecznie pozbawiony tej możliwości przez usta Toma. Pocałunek był namiętny, zmysłowy i naprawdę głęboki. Język mężczyzny sprawnie pokonał zaciśnięte wargi Remusa dostając się do wnętrza jego ust i zaczynając je badać. Młodszy mężczyzna przyznał, że węże maja naprawdę zwinne języki i na samą tę myśl zaśmiał się w duchu. Dość niepewnie odwzajemnił pocałunek kładąc dłonie… no właśnie nie za bardzo wiedział, co ma z nimi zrobić, w końcu postanowił powolnymi i leniwymi ruchami przeczesywać ciemne włosy Toma. –Tom.. –Szepnął, kiedy oderwali się od siebie by zaczerpnąć, choć odrobiny tlenu. –Ja nigdy tego nie robiłem..
-To tylko bardziej mnie nakręca Remusie. –Westchnął zmysłowo do jego uszka, które pieszczotliwie ucałował. –Wybacz.. po prostu nie mogę się oprzeć. –Pogładził czule policzek mężczyzny. Był taki niewinnie słodki. Wspaniały i wielki czarodziej teraz był taki uroczy. –Dam ci czas kochany, ale pamiętaj, że cierpliwość każdego ma swoje granice. 
-Wiem Tom. –Kiwnął głową z delikatnym uśmiechem i musnął wargi Riddle’a w niewinnym pocałunku. 

---

Dumbledore siedział w swoim gabinecie obserwując pustą żerdź na, której jeszcze do zeszłych wakacji siedział jego feniks. Niby niewielka strata. Za każdym razem jak gościł w swoim gabinecie jakiegoś nauczyciela czy ucznia w magiczny sposób sadzał w tamtym miejscu iluzję ptaka. Ostatnio bardzo zaniedbał swojego zbawcę Świata przydałoby się mu przypomnieć na czym polega jego misja. Przecież Harry Potter nie może trafić w niewłaściwe ręce. Może nie powinien mianować go prefektem? W końcu jest tam też młody Malfoy, niby taki szczegół a jeden błąd może pociągnąć za sobą istną lawinę zdarzeń. Wszystkich potrzebnych ludzi ma przy sobie. Harry, Remus, Syriusz, minister i grono aurorów w tym zakon feniksa. Voldemort nie ma szans z taką potęgą. 
Albus nie był świadom spisku jaki rośnie właśnie tuż pod jego nosem. 
Nagle ze strony jego kominka dobiegł głos Ministra magii. Dyrektor ze swoim tradycyjnym niewinnym uśmiechem podszedł do ów źródła całego zamieszania i powitał Korneliusza machnięciem reki. 
-Albusie-Twarz Ministra ułożona była z płomieni i żarzących się kawałków chrustu. Nawet teraz Dumbledore mógł dostrzec zmęczenie jakie malowało się na jego obliczu, daleko mu było wiekiem do Albusa, ale widać, że praca odbiła na nim swoje piętno. Bycie Ministrem nie było łatwe, nie chodziło nawet o utrzymanie porządku w świecie czarodziei, ale  o to aby ktoś przypadkiem nie wpadł na pomysł objęcia jego stanowiska w całkiem nielegalny sposób. A zdarzali się już chętni na ten stołek. Za którymś razem Knott zmuszony był zatrudnić specjalistów w dziedzinie magicznej kryminalistyki nie dość po to by go chronili, ale dochodzili kto czyha na jego życie, z reguły byli to jacyś fanatycy Czarnego Pana. Można się było tego spodziewać, wciąż grasują gdzieniegdzie grupki które popierają Voldemorta w jego celach, nie ważne jakie by nie były. –Czy Zakon wesprze ministerstwo w razie wybuchu wojny? Otrzymałem listy od kilkunastu rodów wampirów. I uwierz mi nie są ani trochę obiecujące.
-Co masz na myśli Korneliuszu? –Albus zmarszczył brwi. Myślał, że wampiry trzymają w szachu tak samo jak stada wilkołaków. Do tej pory nie było z ich strony żadnego odzewu na wprowadzone ustawy, czyżby się dowiedzieli o planach na kolejny rok? Ale jak? 
-Ktoś wykradł z ministerstwa plany ustaw. Mam podejrzenia, że to Ci departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami, albo i jeszcze lepiej, z wydziału zwierząt, istot i duchów. Tak to kurwa mać jest jak się zatrudnia gobliny i centaury. 
-Myślisz Panie Ministrze, że plany wykradł goblin? –Zachichotał Dumbledore. –Doprawdy, nie popadajmy w paranoje. A czego dotyczyły dokładnie te listy, które otrzymałeś? 
-Jak to czego? To były pogróżki! Bezczelne pogróżki Albusie! A ja nie mam zamiaru ich tolerować. Wampiry pisały, że nie mają zamiaru tolerować tych ustaw i jeśli ministerstwo chce wojny to ją otrzyma a mają już potężnych sprzymierzeńców. Dumbledore! Jeśli oni zaczną wspierać Sam-Wiesz-Kogo to muszę zacząć jak najszybciej działać. –Knott wiedział czym to grozi, nie mają szans przeciwstawić się Czarnemu Panu, jego poplecznikom i gromadom magicznych stworzeń. –Szykuje się wojna! I ministerstwo na pewno nie przegra tej zabawy w kotka i myszkę! Chce wiedzieć Albusie, czy nas poprzesz i udzielisz pomocy, zarówno ty jak i twój zakon Feniksa? 
-Korneliuszu, zakon powstał by walczyć z Lordem Voldemortem, więc jeśli zagrozi on mojej szkole i twojemu ministerstwu to możesz liczyć na mą pomoc. 
-To właśnie chciałem usłyszeć Dumbledore.-Głowa ministra znikła spomiędzy płomieni  a sam dyrektor spojrzał w stronę obrazów byłych dyrektorów Hogwartu. 
-Fineasie. Czy twój prawnuk Syriusz spędza Święta w swoim domu? –Na ów pytanie dostojny, długobrody mężczyzna skierował swój czujny wzrok na Albusa. 
-Spędza je poza domem. On, młody Potter oraz wilkołak nie wrócili tutaj na przerwę świąteczną. –Wyjaśnił obojętnie. 
-Rozumiem. Wciąż nie zechcesz mi powiedzieć gdzie leży nowy dom Syriusza? 
-Dumbledore mam służyć szkole a nie jego dyrekcji. Dodatkowo z domem moich przodków oraz aktualnym adresem zamieszkania żyjących krewnych jestem jeszcze bardziej związany i nigdy nikomu nie zdradzę jego położenia. –Warknął gniewnie. Widać, że charakter wyciągnął właśnie z domu Salazara Slytherina. 
-Dobrze Fineasie, spokojnie. Nie mam zamiaru już naciskać. To było tylko niewinne pytanko. 

----

-Chcecie żebym co? –Spytał Tom następnego dnia rano kiedy wszyscy obecni zasiedli do wspólnego śniadania. Akurat pił kawę kiedy padło pytanie z ust Harryego i Dracona. 
-No bo zastanawiałem się w szkole czy mogliby mnie tutaj odwiedzić moi przyjaciele. –Wyjaśnił Harry. 
Draco uśmiechał się co jakiś czas do bruneta. On zaś bardzo chciałby sprowadzić do domu Riddle’a swojego kolegę Blaise’a Zabini’ego.  – No i chcemy wiedzieć, czy nie masz czegoś przeciwko kolejnym dzieciakom w domu. –Dokończył Malfoy. 
-Cóż.. chyba nie mam innego wyboru jak się zgodzić prawda? Z doświadczenia wiem, że młodzi czarodzieje są czasem dużo niebezpieczniejsi niż starzy. -Dzięki obecnym osobom Tom czuł się naprawdę niesamowicie w tym starym dworze. Nie przypuszczałby nigdy, że kilka żywych dusz potrafi tak wpłynąć na człowieka… oczywiście w pozytywnym sensie.
Nagle z kominka buchnęły płomienie i wyszedł spomiędzy nich Regis. –Witam. I smacznego. 
-Dzień dobry przyjacielu. –Tom wstał by uścisnąć jego dłoń. –Siadaj i jedz. 
-Żartujesz sobie Marvolo? Jestem wampirem, a to co wypiłem tydzień temu wciąż gdzieś w sobie wyczuwam. Krew jest bardzo sycąca, zwłaszcza grupa A  lub 0. –Wampir usiadł naprzeciwko Harryego. –Coś cię gnębi Harry Potterze? 
Fakt. Harry już wczoraj miał zadać blondynowi pewne pytanie. –Jaki jest twój interes w pomaganiu Tomowi? Mówiłeś, że chodzi o to aby nie pozbawili was praw. Coś jeszcze? 
-Sprytny jesteś. –Uśmiechnął się lekko. –Chodzi też o odzyskanie tego, co kiedyś odebrało nam ministerstwo. W przeszłości magiczne stworzenia miały pewną szlachetną możliwość doboru życiowego towarzysza, niekoniecznie ze swojej rasy. Przedstawiciele starych rodów bądź gromad mogli za sprawą wewnętrznej magii wyczuć osobę, która jest im przeznaczona. Harry zapewne wiesz kim są Charłaki prawda? 
-Osoby urodzone w rodzinach czarodziejów ale pozbawione zdolności magicznych. –Uprzedził go Draco, który postanowił włączyć się do rozmowy. 
-Tak, owszem. Dawniej byli określani mianem Charlanów, słowo pochodzi ze staro-elfickiego. Teraz uważani są za drugorzędną klasę, a kiedyś byli na równi z czarodziejami, to właśnie oni byli jedną z głównych grup z którą łączyły się w pary magiczne stworzenia. Naturalnie chodzi mi o humanoidalnych przedstawicieli. Trudno sobie wyobrazić dajmy na to człowieka i trolla. –Harry uśmiechnął się lekko widząc oczyma wyobraźni ojca Hagrida i jego matkę, która była olbrzymką. –W każdym razie, chcemy aby nam zwrócono możliwość dobierania magicznych towarzyszy. 
-Ale jak ją wam odebrano? –Spytał Harry opierając się o ramię Dracona i co jakiś czas uśmiechając się bo ślizgon kilka razy kichnął przez to jak włosy Harry’ego ocierały się o jego nos. 
-Widzisz Harry, ustawy w naszym świecie są jak magiczne traktaty jakie zawiera Minister z radą i jej przedstawicielami. Może ją zawrzeć tylko on i tak samo tylko on może ją unieważnić. Tego rodzaju ustawa jest swego rodzaju klątwą. –Regis spojrzał na Toma i wyjaśnił do czego zmierza. – Chce aby Tom został ministrem i unieważnił ją. Nie chcemy już ograniczania magicznych stworzeń, chcemy aby oddano nam to co ukradło ministerstwo.
Z końca stołu doszło ich chrząknięcie Severusa, który wstał z krzesła i podszedł do kominka. –Pójdę po waszych przyjaciół chłopcy. –Odparł mistrz eliksirów i po chwili zniknął między zielonymi płomieniami kominka. Remus siedzący obok Syriusza uśmiechnął się lekko. 
-Chyba nasz Severus mięknie. Nie powiedział do ciebie po nazwisku Harry. Zauważyłeś? –Zaśmiał się i odebrał od Toma swój kubek z kawą do której mężczyzna dolał nieco ciepłego napoju. –Ciekawe czyja to sprawka? –Tu kątem oka zerknął na Syriusza, który chyba nie pojął aluzji. 

wtorek, 9 sierpnia 2016

Drarry 9

Kochani. 
Dzisiejszego dnia na pewno macie sporo zajęć związanych z Świętami. Mam nadzieję, że nie urwiecie mi głowy za to, że wstawiam wam ten rozdział troszkę później. 
Życzę wam abyście nie stracili zapału do śledzenie poczynań naszego bloga. By ziściły się wasze najskrytsze marzenia. Abyście dążyli do wyznaczonych przez siebie celów. Mam nadzieję, że ten rozdział umili wam dzisiejszy dzień, spowoduje, że zagości na waszych buźkach uśmiech. 
Wesołych Świąt koteczki <3




Harry siedział z przyjaciółmi w pokoju wspólnym. Ron i Hermiona spoglądali na niego w ciszy, od pamiętnej nocy duchów Harry zachowywał się dość nieswojo. Był zamknięty w sobie i nie chciał powiedzieć co się stało. Ron wiedział tylko tyle, że Malfoy go wkurwił i na tym rozmowa się skończyła.
-Harry to prawda, że Tom zaprasza cię do siebie na święta? –Spytała Hermiona mając nadzieję, że to nieco rozładuje napięcie. –Myślisz, że moglibyśmy cię tam odwiedzić w następny dzień?
-…
-A kto tam jeszcze będzie? –Kontynuowała.
-Hermiono, nie mam pojęcia kto jeszcze będzie u Toma, a co do waszych odwiedzin to porozmawiam z nim o tym jak tam pojadę. Dobrze? –Wsunął na półkę książkę, która leżała jeszcze chwile  temu na jego kolanach symulując jakoby ten ją czytał. Tak naprawdę Potter rozmyślał nad tym jak potraktował Dracona i jak traktuje ludzi dookoła siebie w tym Rona i Hermionę. Westchnął i usadowił się wygodniej na fotelu. Może czasem naprawdę przesadza? Ale w sumie to Malfoy też zawinił. Najpierw się do niego dobierał a potem przelizał się z Parkinson.
-Gadałeś o tym z Syriuszem? –Spytał Ron.
-Tom miał mu wysłać list. Możliwe, że Syriusz już go dostał. –Chłopak  uśmiechnął się na myśl jaką minę miał Łapa czytając korespondencję od Czarnego Pana w które ten zaprasza ich wszystkich na Święta. Remus musiał mu to pewnie przeliterować. –Pójdę do niego. Im szybciej z nim o tym wyjeździe pogadam tym lepiej. –I wystrzelił z pokoju jak z procy mknąc w kierunku gabinetu swojego ojca chrzestnego. Po drodze przypadkiem wpadł na kilka osób ale to przez pośpiech i cichą nadzieję, że jak szybko przebiegnie ten dystans to szansa na spotkanie Dracona będzie naprawdę nikła. Otworzył z hukiem drzwi i o mały włos a zabiłby się o Remusa.
-Harry?! Mój drogi na przyszłość jeśli będziesz chciał nas odwiedzić, to proszę cię nie rób tego tak gwałtownie bo jeszcze kogoś niepotrzebnie uszkodzisz. –Odparł z Rozbawieniem. –Szukasz Syriusza? Jest w sypialni od nocy duchów zachowuję się nieco dziwnie. –Poprowadził chłopca po schodach do ich wspólnej sypialni.
-Jest chory? Źle się czuje?
Remus zastanowił się chwilkę. –Raczej jest po prostu rozmarzony. Dawno go nie widziałem w takim stanie ostatnio.. hmm ostatnio był taki w szkole na szóstym roku nauki.
-A co takiego dobrego się wtedy wydarzyło? –Spytał zaintrygowany Harry. Zatrzymali się na chwilkę przed drzwiami.
-Zakochał się. W przyjacielu ukochanego twojego ojca. –Z uśmiechem patrzył na minę Harry’ego który teraz wyglądał naprawdę zabawnie. –No tak Harry. Twój ojciec miał dość burzliwy romans z Lucjuszem Malfoyem nim zaczął spotykać się z Lili.
Harry’ego zatkało. Nie wiedział jak ma się zachować na te wszystkie informacje a miał wrażenie, że to nie koniec.
-Syriusz miał wtedy słabość do Severusa.
-Co? Do nietoperza?
-Tak. –Zaśmiał się Remus. – Byli bardzo w sobie zakochani ale nigdy w sumie nie wyznali sobie tych uczuć.
-Przecież oni się nie znoszą. No i jakoś nie widzę by pałali do siebie sympatią skoro na każdym kroku obrzucają się mięsem.
-No bo rozstali się przed skończeniem szkoły. Byli ze sobą kilka miesięcy a potem z mojego powodu zerwali.
-Z twojego powodu?
-Snape z niewiadomych powodów pojawił się w wrzeszczącej chacie podczas pełni. Jakoś nie mógł przyjąć do wiadomości, że w szkole jest wilkołak i grupka animagów. – Remus zmierzwił włosy Harryego. –Ale to może kiedyś ci dokładniej opowiemy, teraz chodźmy do tego szczeniaka. –Otworzył drzwi o weszli do środka. Sypialnia nie było duża, w sumie wielkościowo była w sam raz. Przy ścianach stały dwa łóżka, biurka i szafki na których stały różne tomy książek i jakieś dziwne gadżety czarodziejskiego pochodzenia. Niektóre urządzenia przypominały te które posiadał Szalonooki na czwartym roku. Jedno z lóżek było zajęte przez Syriusza.
-He Łapo. –Powiedział Harry i podszedł do ojca chrzestnego. –Dostałeś list od Toma?
Black dopiero po chwili zrozumiał, że nie jest już sam w sypialni. – Och Harry. Co mówiłeś?
-Pytałem, czy przeczytałeś może list od Riddle’a.
Syriusz podniósł się z łóżka i sięgnął po list który leżał na szafce nocnej. – Tak przeczytałem. I sam nie wiem co mam o nim myśleć. Na pewno samego cię tam nie puszczę a dobrze wiesz, że chce spędzić  z tobą nasze pierwsze wspólne święta. Decyzję pozostawiam Tobie. –Spojrzał uważnie na swojego syna chrzestnego.
-W sumie to ja chyba nie widzę niczego złego by spędzić u Toma te święta. Pojedzie z nami Remus, no a skoro teraz gramy w jednej drużynie z Tomem to można to wykorzystać prawda? Dopytamy się go o różne rzeczy.
-Oj przyznaj się Harry, że po prostu chcesz mieć więcej prezentów. –Zasmiał się Remus.
-Hahaha przez chwilę miałem to na uwadze, ale dla mnie największym prezentem będzie spędzenie z wami dwoma tych świąt. W końcu jesteście przyjaciółmi mojego ojca i na pewno tego by chciał. –Odparł z uśmiechem. Remus uśmiechnął się czując wzruszenie na dźwięk tych słów, chłopak mimo, że sporo wycierpiał był naprawdę niesamowity i radosny.
-Czyli przystajemy na zaproszenie Toma? –Spytał Syriusz chcąc upewnić się czy jego „syn” oraz przyjaciel na pewno tego chcą.
-Ja Syriuszu nie widzę niczego naprzeciw. –Odparł Remus. –Harry czy to prawda, że Voldemort już nie wygląda tak jak nam go opisywałeś? –Remus miał różne wyobrażenia o Tomie ale tylko z tego co opowiadał Harry i plotek jakie usłyszał od ludzi w barach.
-Wrócił do ludzkiej postaci i nie wygląda już jak krzyżówka węża i małpoluda. –Roześmiał się i podziękował w duchu Merlinowi, że Riddle nie usłyszał tego porównania. Pewnie oberwałby za to jakąś naprawdę wstrętną klątwą. –Oprócz nas będzie tam podobno kilka osób.
-Śmierciożerców? –dopytał się Syriusz.
-Możliwe. W końcu to Tom Marvolo Riddle. Ale spokojnie Syriuszu obiecał, że będziemy tam bezpieczni. –Uśmiechnął się do Ojca chrzestnego i poklepał jeszcze Lupina po ramieniu po czym opuścił pokój.
Harry zamierzał przed obiadem pójść do profesor McGonagall i o coś ją spytać. Tak jak przypuszczał kobieta miała dyżur na piątym piętrze więc spotkanie jej było na szczęście bezproblemowe.
-Pani profesor! –Podszedł do niej nie wiedząc jak kobieta zareaguje na pytanie. – Mam pewna sprawę.
-Tak Potter? Jaka to sprawa? –Spojrzała na niego znad okularów połówek unosząc do góry jedną brew. Ta kobieta ma rentgena w oczach? Normalnie bazyliszek przy niej jest jak pies Majcher ulubieniec ciotki  Marge.
-Pani profesor czy zdarzały się przypadki, że uczeń został przydzielony do złego domu? –Pytanie całkiem zbiło kobietę z tropu, przez chwilę nie wiedziała jak ma odpowiedzieć na słowa chłopaka.
-Cóż mój drogi chłopcze.. to jest niemożliwe. Tiara przydziału nieomylnie przydziela uczniów do odpowiedniego domu i jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z żadną pomyłką. To byłby skandal gdyby taka sytuacja się przytrafiła. Czemy pytasz o coś takiego?
-Po prostu Tiara przydzielając mnie miała wątpliwości gdzie powinienem trafić.
-Wątpliwości? –Jej czoło się nieco zmarszczyło i teraz wyglądała naprawdę jak jakiś nietoperz w kapeluszu, że też Harry dopiero teraz to zauważył.
-Zastanawiała się między Slytherinem a Gryffindorem, ale to przecież niemożliwe by tak stary artefakt mógłby się pomylić, prawda? –Gdzieś w duchu pogratulował sam sobie, że zaintrygował McGonagall, teraz kobieta ma.. ciężki orzech do zgryzienia. Kto wie, może nakłoni ją to do wypytania Dumbledore’a o ów ewentualność? –Ale to może moje głupie domysły, dziękuję pani profesor i przepraszam za kłopot.

----

-Czy ty jesteś tego pewien Harry? –Spytał Syriusz swojego syna. Dzisiejszego dnia mieli przenieść się do posiadłości Riddle’a gdzie spędzą święta. –Jeszcze możesz się rozmyśleć. –Dodał poprawiając swoją szatę, co go najbardziej irytowało? To fakt, że musieli przenieść się tam z kominka Severusa, który jako jedyny kominek nie miał nałożonych żadnych zaklęć. Black nie miał nic przeciwko, tylko, że stary nietoperz od jakiegoś czasu był taki jakiś…
-Daj spokój Łapo, nieładnie zmieniać zdanie, zwłaszcza, że Tom nas oczekuje. –Nagle ktoś stanął obok Harryego i spodziewał się ujrzeć postać Remusa, ale ten stał przecież po drugiej stronie Blacka, ów osoba okazał się Severus. –Profesor idzie z nami?
-Tak się złożyło Potter. Czarny Pan uznał, że święta powinien spędzić z bliskimi mu osobami, a to oznacza bliskich popleczników i ciebie z twoimi.. przyjaciółmi.
-Och rozumiem, no cóż zawsze o jedną osobę więcej którą znam. –Odparł chłopak z lekkim rozbawieniem nie zauważając, że kąciki ust Snape’a lekko drgnęły ku górze. Po chwili każdy po kolei wchodził do kominka by przenieść się do dworu Riddle’a. Pierwszy szedł Harry, następnie Syriusz, Lupin i na końcu Severus.
Tom siedział w swoim gabinecie przeglądając jakieś papiery i rozmawiając przy okazji z jednym z gości. Na buchnięcie w kominku wstał i spojrzał jak z płomieni wychodzą zaproszeni.
-Och witaj Harry. –Przywitał się z chłopcem ściskając jego dłoń. – Cieszę się, że przystaliście na moją propozycję. –Mówił witając się następnie z nieco sceptycznie nastawionym Syriuszem i dziwnie oszołomionym Remusem. Na koniec kiwnął głową Severusowi, co znaczyło, że równeż cieszy się na jego widok. –Pozwólcie, ze przedstawię wam jednego z moich gości, to Regis Valpurgia. Jest wampirem i jednym z przywódców bardzo starego i szanowanego rodu. –Wysoki blondyn o jasnej niemal mlecznej karnacji wstał z miejsca i przywitał się z każdym, zatrzymując się na dłuższą chwilę przy Harrym.
-Bardzo miło mi poznać jednego z najsłynniejszych czarodziei tego wieku. Sława Pana wyprzedza Panie Potter. Na początku trudno mi było uwierzyć, że Tom przekonał Pan do naszych racji.
Harry przyjrzał się dokładniej krwiście czerwonym oczom mężczyzny. – Jaki ty masz w tym interes?
-Taki jak i inne magiczne stworzenia. Nie chce dopuścić do ograniczenia naszych praw. Liczę, że dzięki pomocy Marvolo nasze słowa będą w końcu brane pod uwagę.
-Knott, ma uraz do magicznych stworzeń, a Dumbledore obiecał mu, że z jego pomocą ograniczenie ich będzie kwestią czasu. –Wyjaśnił Riddle uśmiechając się co jakiś czas do Remusa. Marvolo poprowadził wszystkich do jadalni gdzie miała wieczorem rozpocząć się Wigilia.
Harry nie spodziewał się, ujrzeć przy stole Dracona, ale niestety siedział tam. Po prawej stronie Lucjusza Malfoya. Kiedy do środka weszli goście dwójka blondynów wstała i przywitała się z nimi. Lucjusz o dziwo dość serdecznie powitał Syriusza i Remusa którzy odwzajemnili gest. Dracon trzymał się z tyłu spoglądając na Harryego. Potter postanowił nie grać wielce obrażonego więc podszedł do niego i zagadał.
-Nie wiedziałem, że też spędzisz tu święta.
-Mój ojciec został zaproszony przez Czarnego Pana…
-Draconie wystarczy przez Toma. –Podpowiedział mu Marvolo pokazujący Remusowi gdzie będzie siedział. Chyba znalazł kompana do rozmów tylko, ze Lupin zachowywał się dość nieswojo.
-No właśnie.. yy Tom nas zaprosił. Już nie masz do mnie żalu o ta sprawę w noc duchów? –Spytał opierając się o krzesło. Był ciekaw, czy w tą wigilie Potter jakoś się do niego przekona.. na nowo. –Zawsze możemy niby przypadkiem znaleźć się pod jemiołą. Myślę, że to obiecująca wizja nieprawdaż Potter? –Spojrzał na chłopaka, który tak jak przewidywał zarumienił się.
-No dobrze bardzo proszę abyście zasiedli na swoich miejscach, zanim zacznie się kolacja chce byście się bliżej poznali no i porozmawiali w spokoju. –Ogłosił Tom.
Harry zauważył, że niektóre osoby były podczas tego spotkania dość nerwowe. Severus i Syriusz praktycznie unikali jakiegokolwiek kontaktu. Remus wzdrygał się na każde słowo Marvolo które zostało do niego skierowane. Lucjusz ukradkiem obserwował Pottera i swojego syna jakby czekając aż ci rzucą się na siebie. Chyba jedyną normalna osobą okazał się w tym przypadku Regis, który starał się porozmawiać z każdym o najmniejszej nawet pierdole.
-A wy chłopcy przyjaźnicie się w szkole? –zagadał w końcu spoglądając to na Harryego to na Dracona.
-Jesteśmy rywalami. –Wyjaśnił bez namysłu Harry upijając łyk wody ze szklanki, która stała przed nim na stole. Teraz jak tak dłużej się nad tym zastanowić, to dawno w niczym z Draconem nie rywalizował, czyżby ich relacje jednak się zmieniły? –Ale od jakiegoś czasu jesteśmy w lepszych stosunkach.- Dodał. Na jego słowa Draco otworzył szeroko oczy.
Czy Potter właśnie jasno dał mu do zrozumienia, że jest ok? Merlinie jak to głupio brzmi! Naturalnie, że jest już dobrze.. Potter właśnie przyznał, że nie sa tylko rywalami. Malfoy uśmiechnął się delikatnie co nie umknęło uwadze jego ojca.
Rozmawiali tak do wieczora, kiedy zaczęło robić się ciemno dwór Riddle’a został pięknie wystrojony w jadalni pojawiła się jak na zawołanie ogromna choinka a pod nią kilka paczek. Harry nie mógł się nadziwić jaka zmiana zaszła w Marvolo, już nie był zimnokrwistym czarnoksiężnikiem, teraz zdawało się, że naprawdę chce nadrobić te zmarnowane lata.

----

Nadeszła pora kiedy na stole pojawiły się najróżniejsze potrawy. Wszyscy obecni powstali aby złożyć sobie nawzajem życzenia. Harry na sam początek został porwany przez Syriusza.
-Nie jestem zbyt dobry w przemowach z resztą dobrze to wiesz. –Zaczął nieco poddenerwowany. –Nie sądziłem, że nasze pierwsze wspólne święta spędzimy w takim gronie.
-Ja też nie przypuszczałbym, że tak skończymy. –Zaśmiał się Harry.
-W każdym razie mój drogi synu chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego. Wiem, że nie mam prawaby zastąpić ci prawdziwą rodzinę..
-Syriuszu, ale ty jesteś moja prawdziwą rodziną więc daruj sobie te sentymenty. –I przytulił się do mężczyzny. – Jesteś najlepszym ojcem na świecie, i nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego.
Syriusz nie starał się nawet ukryć łez. Po prostu objął mocno tego chłopaka i pozwolił mu poczuć tą ojcowską miłość.
W tym samym czasie Remusa gdzieś na bok porwał Tom i zaczął mu składać życzenia wyliczając wszystko co tylko się da. -… żebyś nie cierpiał za bardzo podczas pełni, byś zawsze był taki radosny i wierny swoim przyjaciołom drogi Remusie…
-Sal! –Podniósł nieco głos Remus, ale szybko się uspokoił i zawstydził. –Ja ci życzę byś już nie schodził na złą ścieżkę i.. więcej mnie nie zostawiał.
Tom uniósł brew ku górze. –Nie sadziłem, że mnie poznasz. –Uśmiechnął się delikatniej i pogładził dłonią zarumieniony policzek Lupina. – Wybacz, to się już więcej nie powtórzy. –Upewnił się, że nikt nie patrzy i bardzo ostrożnie złożył na ustach Remusa czuły pocałunek który ten odwzajemnił z rozkoszą.
Severus skończył składać życzenia Regisowi i na nieszczęście padła kolei na Blacka.
-No Sev życzę ci wytrwałości w tym co robisz. Byś nie męczył za bardzo dzieci i na koniec.. –ściszył głos. – byś jeszcze kiedyś pozwolił mi posłuchać twoich błogich jęków. Tęskniłem za nimi w Azkabanie.
Snape nie potrafił wykrztusić z siebie słowa zwłaszcza, że jego twarz chyba pierwszy raz w życiu nie była koloru kredy tylko dorodnych pomidorów.
Harry usłyszał i złożył życzenia już praktycznie wszystkim. Pozostał mu tylko jego czarny koń – Draco.
-chodź Harry. – Powiedział blondyn ciągnąc za sobą chłopaka nieco na ubocze. Potter nie ukrywał, że spodobało mu się, gdy blondyn zwrócił się do niego po imieniu. –No więc?
-Hę? Co „no więc”? – Spojrzał na niego jak na kretyna. –O co chodzi?
-No już możesz złożyć mi życzenia. –Powiedział z uśmiechem. – Malfoyowie nigdy nie zaczynają.
-A Potterowie niby tak?
-Ja tam nie wiem jakie tradycje panują w twojej rodzinie, no dobrze skoro tak nalegasz. Życzę ci byś już więcej nie wyciągał błędnych wniosków, nie oskarżał mnie i nie dawał mi w pysk. No i ogólnie wszystkiego najlepszego. Aha… - Uśmiechnął się i przysunął do niego. Harry mógł spokojnie wyczuć ostre perfumy i ciepło ciała blondyna. Ach, aż chciał wsunąć dłonie pod ta koszulę która ukrywała to idealnie zgrabne i umięśnione ciało. –życze nam obu abyśmy dokończyli to co nam przerwano w klasie  transmutacji.
Harry speszył się nieco, ale po chwili postanowił zaryzykować. Raz się żyję, nie chciał ukrywać tego, że Malfoy mu się podoba, miał zamiar posunąć się o krok dalej. –Życzę ci byś więcej nie całował się z innymi po kątach, byś przestał być takim zadufanym w sobie idiotą i byś nie stracił przypadkiem tego co chowasz w spodniach bo możemy obaj mieć z tego pożytek. –Dał Draconowi delikatnego całusa w usta i odszedł w stronę stołu pozostawiając zszokowanego blondyna w tyle.

----

Wszyscy zasiedli przy stole oddając się przyjemności jaka płynęła z pysznych potraw. Harry z satysfakcją obserwował Dracona, który wydawał się jakby nieobecny duchem. Dopiero kiedy Pan Malfoy upomniał syna, ze powinien coś zjeść blondyn jakby wrócił do świata żywych. Remus w końcu się rozluźnił a Syriusz o dziwo wdał w jakąś ciekawa rozmowę z Tomem i Regisem. Harry mielił akurat zębami kawałek ryby, kiedy naszła go pewna myśl. Kopnął pod stołem Malfoya w nogę i kiedy chłopak zwrócił na niego uwagę Harry mrugnął z lekkim błyskiem który naturalnie dostrzegł ślizgon. Jak na zawołanie brunet złapał się za szyję robią c przy tym minę, która no nie zwiastowała niczego dobrego.
-Harry w porządku? –Spytał Remus na co zareagowała reszta gości skupiając swój wzrok na chłopcu.
-Chyba połknąłem ość. –Powiedział chłopak wstając od stołu.-Przepraszam, zaraz wrócę. Em.. Tom gdzie jest łazienka?
-Korytarzem prosto i trzecie drzwi na prawo. –Wyjaśnił gospodarz bacznie przyglądając się chłopcu.
-Chodź łamago zaprowadzę cię, wiem gdzie. –Malfoy wstał i obszedł stół by złapał gryfona za rękę i dość pospiesznie opuścić z nim jadalnie.
-W sumie połknięcie ości to nic ciekawego. – Zauważył Regis wracając do przerwanego posiłku.
Marvolo uśmiechnął się i po chwili odpowiedział na pytające spojrzenie ukochanego Remusa. –Nie sądziłem, że jedząc fileta można wpaść na tak dużą ość. –Wszyscy wymienili znaczące spojrzenia.

----

Jakoś w połowie drogi Dracon przyparł bruneta do ściany i zmiażdżył jego usta w namiętnym pocałunku. Harry nie protestował, starał się nawet nadać tym pieszczotom jeszcze intensywniejszy charakter.
-Co w ciebie wstąpiło Potter? –Spytał odpinając jego koszulę. Bez przerwy ciągnęli się nawzajem gdzieś w głąb korytarza szukając pustego pokoju który odpowiadał by ich standardom.
-Hmm magia świąt? –Zaśmiał się gryfon gubiąc gdzieś część garderoby. W końcu udało im się trafić do pokoju który okazał się jedną z gościnnych sypialni. –Rezerwujemy ją? Wydaje się och! –Jęknął kiedy Draco dosłownie ugryzł go w szyję. – Mm wydaje się odpowiednia.
-Jest idealna.-Warknął pozbawiając w końcu Harryego spodni, pchnął go na wielkie łóżko i z uśmiechem satysfakcji podziwiał te skrzące się oczęta koloru szmaragdów. Chyba pierwszy raz widział w nich czyste pożądanie. – Nie spodziewałem się po tobie takiej otwartości. –Draco powoli zaczął zdejmować swoje ubranie, według Harryego zbyt powoli, wręcz irytująco wolno.
-Są Święta.. cuda się zdarzają. –Odparł leżąc na łóżku przy czym lekko podpierał się rękoma by móc oglądać jak kolejne milimetry ciała blondyna są stopniowo odsłaniane.
-Myślisz, że zwierzęta przemówią ludzkim głosem? –Zaśmiał się w końcu stając przed gryfonem w całej okazałości. Harry’emu aż dech zaparło. Dracon był idealny w każdym calu, wciąż nie mógł pojąć jakim był idiotą, że nie dopuszczał do siebie tych myśli. Stał przed nim jak go Bóg stworzył z idealnie wyrzeźbionym ciałem, mleczną cerą i tymi srebrnymi oczyma które natomiast pożerały leżącego na łóżku chłopaka. –Jesteś pewien, że tego chcesz?
-A co? Mam uwierzyć, że jak zrezygnuje to niby dobrowolnie pozwolisz mi wyjść ignorując swój duży problem? –Syknął Harry jasno dając do zrozumienia ślizgonowi, że chodzi tu o jego dumnie stojącą erekcję. A miał czym się pochwalić.
Draco uśmiechnął się jedynie i po chwili był już na łóżku pochylając się nad Potterem. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku walcząc o dominację, tak to była zacięta bitwa, w końcu jednak Harry dał za wygraną. Draco ma większą wiedzę i nie chciał robić za opornego. –rozchyl nogi. –szepnął w końcu Malfoy zsuwając dłoń na krocze chłopaka. Po niedługim czasie brunet jęknął rozkosznie czując jak dwa palce chłopaka pieszczą i rozpychają jego wejście. Było to dziwne uczucie, bardziej można je było nazwać niekomfortowym, ale wypełnienie dawało nawet znikomą przyjemność. Dopiero kiedy palec blondyna ucisnął jakiś punkt wewnątrz chłopaka ten krzyknął widząc gwiazdy przed oczami. To było niesamowite uczucie i chciał go doznać ponownie.
-Jeszcze! –Wyjęczał kurczowo trzymając się jego ramion, zagryzł dolną wargę i rozluźnił się nieznacznie by znów spiąć całe ciało, kiedy dreszcze się powtórzyły spowodowane ponownym naruszeniem jego czułego punktu. Dracon uśmiechnął się w ten zwycięski sposób i pozostawił na obojczyku chłopaka krwistą malinkę. Miał zamiar pokazać światu, że ten oto gryfon należy tylko i wyłącznie do niego. Nikt nie ma prawa go dotknąć, nawet pomyśleć o zbereźnej rzeczy pod jego adresem, na to mógł pozwolić sobie tylko blondyn.
-Ciekawi mnie skąd u ciebie taka śmiałość. – Spojrzał w te pełne pożądania oczęta nie zaprzestając czynności, która miała przygotować Pottera na coś lepszego niż tylko palce.
-Skoro już mamy być razem to muszę cię uwiązać byś znowu się z nikim nie lizał po kątach.
-Och czyli planujesz mnie usidlić na dłużej?
-A co myślałeś, że wypuszczę z rąk największe ciacho w szkole zaraz po mnie?
-Ej Potter! Uważaj na słowa. Nie po Tobie, bo to ja stoję na piedestale. –Warknał wysuwając palce z jego wnętrza i niespodziewanie zastępując je czymś o wiele większym.
-Aaaa! –Krzyknął Harry spinając się i teraz to już mając przed oczami całą Drogę Mleczną. To było naprawdę przyjemne i chciał tylko jeszcze, chciał więcej Dracona. –Szybciej. –Blondyn spełnił jego życzenie. Po chwili zaczął poruszać się z jakby wyrobioną gracją, która mogła pochwalić się siłą i szybkością. Pchnięcia sprawiały, że Harry’emu zaczynało brakować powietrza, tlen zdawał się uchodzić z pomieszczenia przez jakieś niewidzialne szczeliny. Atmosfera przesiąknięta była podnieceniem, testosteronem i potem obu chłopców, a niedługo miało coś jeszcze do tego dołączyć.
Blondyn przesunął swoje dłonie na te należące do gryfona i splótł swoje palce z jego mniej więcej nad głową chłopaka. Wyglądał pięknie, rozpalony z lekko nieprzytomnym wyrazem twarzy ale w jego oczach można było dostrzec to ogromne pożądanie, które powodowało u Malfloy serie przyjemnych dreszczy rozchodzących się po niemal całym ciele. Tak to był idealny parter, nie chodziło tu nawet o seks, od jakiegoś czasu patrzył na Pottera pod innymi względami i gdyby miał wybrać sobie tego jednego jedynego to na pewno byłby nim ten irytujący-chłopiec-który-przeżył. Oboje poruszali się w istnym szale ekstazy. Dwa ciała ocierające się o ciebie i szukające zaspokojenia w drugiej osobie. Harry chaotycznie starał się pochłaniać resztki tlenu, ale gdy blondyn otarł się o jego prostatę ten nie wytrzymał i doszedł z głośnym jękiem brudząc brzuch kochanka. Malfoy po niedługim czasie ogłosić zduszonym jękiem, że też sięga spełnienia. Opadł na ciało Harry’ego dysząc ze zmęczenia. Oboje nie mieli sił się ruszyć, ale w końcu ślizgon zsunął się z ciała ukochanego i przygarnął go do siebie zamykając w silnych ramionach.
Leżeli tak z kilkanaście minut nim jeden postanowił się odezwać.
-Jak wrażenia?
-Uch, jak widzisz, nie mam sił nawet otworzyć oczu. –Zaśmiał się Harry. –Było cudownie.
-No to Wesołych Świat.
-Czyli to twój prezent dla mnie? Poproszę o więcej takich podarków.
-Jeśli będziesz (nie)grzecznym gryfonem to zastanowię się nad tym. –Zażartował i pocałował bruneta w czubek głowy.

-----

-Gdzie mu utknęła ta ość? W jelicie? –Syknął Snape stojąc przy oknie.
-Tak to się teraz nazywa. –Zaśmiał się Tom trzymając pod stołem dłoń Remusa. Regis przytaknął sącząc wino z kieliszka.
-Black, Malfoy a wy nie macie nic przeciwko, że wasi synowie żywią do siebie pewnego rodzaju skłonności? –Spytał mistrz eliksirów.
Lucjusz spojrzał na Syriusza i oboje się uśmiechnęli.
-Nie dziwię się Draconowi, ja sam szalałem za ojcem Harry’ego. –Odparł obojętnie Malfoy uśmiechając się delikatnie, niemal niepostrzeżenie.
-Niedaleko pada jabłko od jabłoni prawda Snape? –Spytał kąśliwie Syriusz uśmiechając się do Severusa w znaczący sposób który uciszył na jakiś czas profesorka.


Wesołych Świąt!

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Drarry 8

Miotła, wiadro, Pani Norris. Zbroja stojąca tuż obok wejścia na pierwsze piętro również runęła na posadzkę roznosząc po korytarzu głośny trzask. Drzwi do klasy transmutacji rozwarły się wpuszczając do środka ledwo idącą dwójkę uczniów. Ich problem nawet nie tkwił w alkoholu jakim się raczyli jeszcze chwilę temu lecz w fakcie, że teraz Harry Potter i Draco Malfoy najnormalniej w świecie się obściskiwali i nie zwracali uwagi na to co im wchodzi pod nogi. (biedna P. Norris XD) Plątanina rąk i nóg. Języki doszukujące się zaspokojenia w ustach drugiej osoby. To wszystko co właśnie się działo w klasie każdy postronny świadek mógł uznać, jako bójkę a nawet jakąś próbę gwałtu. Lecz kto kogo napadł? Draco Harry’ego? Czy może to wyszło z inicjatywy Pottera? Jedno machnięcie różdżką blondyna a drzwi do pomieszczenia zamknęły się za nimi z cichym stuknięciem. Nie byli pewnie gdzie by tu się zatrzymać, ale po pokonaniu sporej dla nich w tym stanie odległości i przy okazji wywróceniu większości stolików oraz krzeseł dotarli w końcu do jednego z wygodniejszych miejsc – biurka McGonagall.

-Mmm tutaj? –Spytał Harry w końcu uświadamiając sobie gdzie są. – A jak ktoś wejdzie?

Draco prychnął z uśmiechem przenosząc pocałunki na jego szyję. –Trudno, najwyżej zwalę całą winę na ciebie. –Ugryzł bruneta w ucho za co został nagrodzony głośnym jękiem.

-Prędzej to ja będę tym poszkodowany. –Odparł Harry wzdychając głośno. –Po tym nie będę mógł usiedzieć w tej klasie nie mając głupich skojarzeń.

-Naprawdę? A może będą to miłe skojarzenia, na przykład w klasie eliksirów co ty na to? W końcu polubisz tam siedzieć. –Roześmiał się blondyn.

-To raczej niemożliwe. Snape skutecznie niszczy wszystkie miłe myśli.

-A widzisz..

-Co takiego?

-Przyznałeś, że myśli, które mnie dotyczą są miłe. Nawet nie wiesz jak długo pracowałem na taki efekt. –Wyjaśnił Dracon rozpinając koszulę Bruneta bo marynarka już leżała na podłodze, hmm ciekawe, kiedy dokładnie tam trafiła? –Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie.

-Co masz na myśli? –Harry powoli zaczynał tracić kontakt z rzeczywistością, cholera jak to możliwe?

-Nie sądziłem, że po tym co przypadkiem ci zrobiłem zdecydujesz się jednak pozwolić mi na tak odważne kroki. Doprawdy zaskakujesz mnie Potter. –Wyjaśnił patrząc mu w oczy. Blondyn nieco się zawahał bo nagle twarz Harry’ego zmieniła całkiem wyraz.

Faktycznie, przecież do niedawna Harry miał w głowie wciąż te okropne obrazy gwałtu jaki zagwarantował mu blondyn i mimo, że było to spowodowane głównie głupotą bruneta to nie potrafił od tamtej pory spojrzeć na Dracona bez odruchu wymiotnego i szczerej niechęci. –Wypiłem dość sporo i mam myśli zupełnie gdzieś indziej. –Odparł Harry nie mogąc wymyśli innego wytłumaczenia.

Malfoy zagryzł wargę i złapał jedną dłonią chłopaka za szczękę co zmusiło Harry’ego do spojrzenia na stojącego nad nim ślizgona. – Teraz jesteś tu ze mną Potter i twoje myśli powinny raczej temu towarzyszyć a nie bujać w obłokach. Nie dość, że jest to niekulturalne bo mnie ignorujesz to jeszcze mnie wkurwiasz tym swoim rozproszeniem. Wyraziłem się wystarczająco jasno? –Musiał się upewnić, że jeśli dojdzie między nimi do czegokolwiek to ten głupi gryfon będzie tego jak najbardziej świadomy.

Harry już chciał coś odpowiedzieć na słowa tego węża, ale skutecznie zostało mu to uniemożliwione przez usta blondyna. Dłonie, które chciały odepchnąć chłopaka opadły bezwładnie na blat biurka, powieki zasłoniły zielone oczy koloru Avady a cały świat dookoła zdawał się stanąć w miejscu. Ślizgon już kierował dłonie na pasek od spodni gryfona, gdy nagle ktoś złapał za klamkę od drzwi chcąc widocznie wejść do środka. Oczywiście dzięki zaklęciu Dracona było to niemożliwe, ale ów osobnik po raz kolejny tym razem dużo zażarciej spróbował otworzyć drzwi widocznie kiedy zrozumiał, że to nie zadziała postanowił posunąć się do magii bo po chwili zamek wydał charakterystyczne dla otwarcia kliknięcie. Dzięki Merlinowi Harry’emu i Draconowi udało się szybko zejść z biurka i doprowadzić do jako takiego stanu bo do środka weszła sama profesor McGonagall we własnej osobie. Spojrzała na chłopców z zaskoczeniem.

-Potter, Malfoy? A wy co tutaj robicie? I dlaczego zamknęliście drzwi? –Jej twarz nie wyrażała złości lecz zwykły brak zrozumienia i ciekawość co też dwoje uczniów na dodatek gryfon i ślizgon mogli robić w zamkniętej klasie? –No więc?

Harry czuł jak żołądek podchodzi mu do gardła, ale dzięki Bogu to nie on odezwał się pierwszy tylko Draco.

-Potter obraził mojego ojca. Postanowiłem mu wyjaśnić kulturalnie, że te oszczerstwa jakie rzucał pod jego adresem są co najmniej żałosne i na poziomie karalucha, którego można rozdeptać gdyby nie było mi żal nowych butów oczywiście. –Draco spojrzał na Harry’ego i mimo, że na pierwszy rzut oka można było wyczytać w tym spojrzeniu wyzwanie to Potter dostrzegł w nich niemą prośbę o ciągnięcie tego przedstawienia. Postanowił więc nie być gorszy od tej wrednej fretki.

-Gdybyś nie obrażał Syriusza to pewnie nie musiałbym ci przypominać jak doskonały jest twój ojczulek Malfoy w końcu mało ludzi potrafi być połączeniem człowieka ordynarnego i egocentryka, ale ty przecież dobrze wiesz co te słowa znaczą. W końcu Malfoyowie to taki doskonały ród, że na pewno połknęliście dosłownie wszystkie słowniki.

-O Potter jakie bogate słownictwo, ile Granger bierze za nauczenie cię tak trudnych słów? Czyżby nie zadowalały jej knuty które  jej dajecie za odrobienie waszych prac domowych? –Syknął Malfoy złośliwie się uśmiechając.

-Spokojnie Draco spytam się czy znajdzie dla ciebie wolny termin, w końcu nie powinno się nikomu odmawiać zdobywania wiedzy, nawet komuś twojego pokroju.

-Dosyć!!! –Ryknęła McGonagall. –Dość, jeśli nie skończycie tej kłótni to mogę wam obiecać, że zakończy się ona dla was szlabanem a uwierzcie nie tylko profesor Snape potrafi być w tej kwestii bezwzględny. –Westchnęła i spojrzała na Harry’ego. –W sumie dobrze się składa, że na was wpadłam. Potter pozwól ze mną na moment chciałabym z tobą porozmawiać. Pan Malfoy w tym czasie poukłada krzesła i stoliki na ich miejsca bo później z nim również chciałabym zamienić słowo. –Wyszła z klasy a tuż za nią podążył Harry. Jeszcze tylko pokazał z rozbawieniem język w stronę Malfoya i zniknął za drzwiami.  Zatrzymali się za zakrętem koło klasy.

-O czym chciała Pani porozmawiać? –Spytał Harry.

-Potter w związku z narastającymi atakami śmierciożerców możliwe, że trzeba będzie wysłać uczniów na ferie świąteczne wcześniej niż dotychczas obawiamy się, że mogą oni czyhać na dzieci gdy te będą wracać ekspresem do Londynu. Jako jeden z prefektów ty i Panna Granger musicie zrobić listę, którzy uczniowie wyjeżdżają do rodzin a, którzy pozostają w szkole. Podobnie zrobi Pan Malfoy, ale o tym go poinformuję potem.

-A czemu nie mogła nam obu Pani o tym powiedzieć. –Spytał Harry dociekliwie.

-Bo jak już zauważyłeś w klasie Dracon jest synem Lucjusza Malfoya i Dyrektor obawia się, że może ta informacja trafić w niepowołane ręce.

-Czyli Dyrektor myśli, ze Dracon opowie swojemu ojcu o wcześniejszym odesłaniu uczniów a ta informacja trafi do Voldemorta? –Harry zrobił zdziwioną mine. To nonsens. Tom nie chce skrzywdzić uczniów a o ataku śmierciożerców Potter nie słyszał od ponad roku bo Riddle przecież się zmienił. –Ale Draco szpieguje dla Dumbledore’a, dlaczego miałby wygadać się ojcu?

-A skąd ty to wiesz? –Spytała Minerwa.

-Bo Malfoy sam mi to powiedział. Od niedawna stara się jakoś wejść na jasną stronę i ze mną zaprzyjaźnić.

-Możliwe, ale sam słyszałeś, jak bronił Lucjusza. Wciąż jest on jego ojcem. Potter myślałam, że nie darzysz Pana Malfoya sympatią.

-Bo go nie darzę sympatią, ale uważam, że każdemu należy się druga szansa. Nawet jeśli ten ktoś jest synem śmierciożercy.

-To bardzo szlachetna postawa. –Dodała tylko i poprawiła swoje okulary.

----

Draco przeklinał pod nosem tę starą jędze, że tez musiała wejść do środka w takim momencie cholera jasna, kurwa jej mać. Kobiety mają jakieś radary kiedy idealnie przerwać ważną sytuację? Machał różdżką ustawiając stoły i krzesła na ich miejsca, gdy nagle do jego uszu dobiegły czyjeś kroki, kobiece jak się zorientował bo tak stukały tylko buty na obcasach. Kiedy blondyn się odwrócił jego oczom ukazała się sylwetka Parkinson.

-Co tu robisz? –Spytał ozięble mimo wszystko ignorując dziewczynę i wracając do przerwanej czynności.

Pansy zacisnęła dłonie na materiale swojej butelkowo zielonej sukienki aż w końcu odparła. –Chciałam cię przeprosić.

-Za co? –Spytał.

-….

-No właśnie, sama nie wiesz za co. Przecież niczego takiego nie zrobiłaś.

-Więc dlaczego? Dlaczego jesteś taki wobec mnie? Odkąd Potter zaczął tak się dookoła ciebie kręcić całkiem o mnie zapomniałeś. Czemu Draco? –Spytała podchodząc do niego. –Przecież to ja jestem wobec ciebie taka wierna, jesteśmy idealną parą. Oboje czystej krwi, mamy niemałe fortuny i nasze rodziny na pewno pobłogosławią nasz związek.

-Merlinie! Pansy zrozum w końcu, że nie interesujesz mnie, i nigdy nie patrzyłem na ciebie z perspektywy seksualnej a o małżeństwie nie wspomnę. –Westchnął całkiem rozbrojony.

-Draco. –Po chwili była już naprawdę zbyt blisko. –Proszę nie odtrącaj mnie.

-Pansy jesteś koleżanką, ale nigdy nie będziesz moją dziewczyną. –Ciągnął dalej, ale dziewczyna nie pozwoliła mu więcej powiedzieć bo rzuciła się na niego i pocałowała.

----

Harry i McGonagall wracali do klasy i gdy tylko Potter ujrzał Mopsicę całującą Dracona poczuł jak w jego żołądku coś się przewróciło. Oczywiście Malfoy był odwrócony do niego tyłem i nie mógł zobaczyć obrzydzenia jakie malowało się na twarzy bruneta. Gryfon wyszedł mając wielką chęć cisnąć w kogoś okropną klątwę.

----

-Ekhem, ekhme. –McGonagall musiała jakoś zwrócić na siebie uwagę.

Draco odepchnął od siebie Pansy. – Parkinson wynoś się. I dziękuj Merlinowi, że jest tu nauczyciel, bo inaczej już dawno cisnąłbym w ciebie jakąś klątwę.

Dziewczyna wybiegła z klasy.

----

Harry wrócił do wielkiej Sali. Siedział przy niewielkim stoliku znów opróżniając samodzielnie wazę ponczu. Po chwili dosiadł się do niego Zabini.

-Hej, co tak tutaj siedzisz sam jak palec? –Spytał Blaise. Nie doczekał się zbyt szybko odpowiedzi na swoje pytanie.

-Jak widać siedzę i piję.

-Tak sam? Popadniesz w alkoholizm. –Zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. –Widziałeś się z Draconem?

Na sam dźwięk tego imienia Harry cisnął kieliszkiem w podłogę. –A nawet jeśli?

-Wydajesz się zdenerwowany. Niech zgadnę coś zmajstrował?

-Pff, durna fretka. Wszystko spieprzyć potrafi. –Syknął Harry. -  Czemu ze mną gadasz?

-Po prostu jestem ciekawy co zrobił ci Draco, że tak się na niego wkurzyłeś, skoro jeszcze wczoraj było wszystko w porządku. –Wyjaśnił jakby to była oczywista oczywistość. –No więc?

Harry pokręcił głową na boki bo zaczęło mu się już nieco w niej kręcić. Ciekawe, to już druga waza ponczu wypita w ten wieczór a on dalej trzyma się na nogach. Nie mogli przynieść trochę whisky? –Zanim ci odpowiem gadaj co wiesz o Malfoyu i co o nim myślisz. –Genialny plan. Najpierw posłucha sobie nieco o tym idiocie a potem łaskawie wyjaśni jego kumplowi co ma na ten temat do powiedzenia gryfon.

-Hmm co o nim wiem? Odkąd stracił matkę wychowuje się prawie sam pomijając ewentualnych wizyt ojca no i ostrej ręki Snape’a który jest jego ojcem chrzestnym.

-Hah nietoperz jest chrzestnym Fretki? Zaczynają sobie dorównywać charakterem. –Parsknął Potter.

-Potter nie przeginaj w tym momencie mam nad tobą przewagę bo w tym stanie nawet nie zdążyłbyś sięgnąć po różdżkę by obronić się przed moimi klątwami. Wracając do tematu, nie myśl, że Draco ma takie piękne życie jako członek rodziny Malfoyów. Ten ród jest bardzo konsekwentny i tradycjonalny. Zasady jakie tam panują są nagminnie przestrzegane i za niesubordynację od razu przewidywane są najgorsze kary. Niekoniecznie zaklęcia typu crucio, mają dużo ciekawsze sposoby. –Zabini nalał sobie ponczu z wazy obok która była jeszcze pełna. –Draco jest najmłodszym członkiem rodziny i ciąży na nim odpowiedzialność kontynuowania rodu i rodzinnego biznesu.  Jego dziadek Abraxas jest o dziwo wyjątkowo miłym staruszkiem miałem okazję go poznać, nie wiem jakim sposobem spłodził Lucjusza, człowieka z dość ciężkim charakterem.

-Chwila a czy on przypadkiem nie zmarł na smoczą ospę? –Spytał Harry. –Tak słyszałem w trzech miotłach pod koniec drugiej klasy.

-Haha, no tak oficjalnie zmarł. Ale jako człowiek w podeszłym wieku i z wieloma wrogami upozorował swoją śmierć. Mam nadzieję, że twój niewyparzony język zachowa tę informację dla siebie. Za rok Malfoy prawdopodobnie zacznie chodzić na spotkania przedmałżeńskie.

-Co masz na myśli? Jest zaręczony?

-Nie, ale jeśli Draco sam nie znajdzie dobie narzeczonej bądź narzeczonego będzie musiał zaakceptować kandydatki które podsunie mu rodzina. W tak wielkich rodach często spotykane są małżeństwa wśród bliskiego kuzynostwa, robi się to po to by fortuna pozostała w rodzinie i nie trafiła w ręce jakiejś biedoty.

-Myślisz, że ma kogoś na oku? Kogoś ze szkoły?

-Nie sądzę.

-A Parkinson?

-Mopsica? Haha jest w nim zadurzona od pierwszej klasy, ale Draco nie jest nią zainteresowany. W sumie kto by nie chciał z nim chodzić? Nawet ja miałem z nim krótki epizod w trzeciej klasie. –Zaśmiał się Zabini widząc minę Pottera.

-Byliście kochankami? –Spytał dość głośno za co oberwał w głowę od węża by się przymknął.

-Ciszej! Przespaliśmy się ze sobą dwa razy, ale nic poza tym. Dracon ma dziwne gusta. Lubi wyzwania jak sam zauważyłeś. Ja jestem tylko jego przyjacielem. Dobra to tyle ode mnie, więcej się nie dowiesz i w sumie daruję ci powiedzenie mi dlaczego tak się na niego wkurzyłeś. Ale zrobię to za informacje na temat jednego z twoich przyjaciół.

-Kogo?-Harry poczuł, że ciekawość Zabiniego może mu się jeszcze kiedyś przydać i lepiej będzie nie mówic mu za wiele w tej chwili.

-Twój rudowłosy kolega.

-Ron?

-Owszem. Powiedz mi czy rudzielec kogoś ma? –To pytanie całkiem rozbroiło Harryego. –Hallo jesteś tam Potter?

-Po co ci wiedzieć czy Ron z kimś chodzi?

-Powiedzmy, że mnie intryguje od jakiegoś czasu.

-Chwila, podoba ci się?

-Można i tak to nazwać. No więc?

-Chodził nieco z Hermioną, ale o ile dobrze mi wiadomo już nie są razem. –Odparł. Co jak co, ale o Rona nie musiał się martwić w końcu jego przyjaciel był w stu procentach hetero. –Tylko, że jemu raczej faceci się nie podobają Blaise.

-Harry, Harry, Harry… co jak co, ale każdemu z nas podoba się równo płeć przeciwna oraz ta sama. Tylko od nas i bodźców zewnętrznych zależy którą wybierzemy jako cel zainteresowania. Uwierz mi to może się szybko zmienić. Można powiedzieć, że człowiek jest bi, a potem stopniowo odkrywa kto mu się podoba. Czy mężczyzna czy kobieta. –Wyjaśnił. –A ty którą płeć preferujesz?

-Ja?! –Harry aż wstał, ale było to tak nagłe, że gryfon zachwiał się i ledwo utrzymał równowagę. –Ja.. ja jestem hetero.

-Ach tak? Więc czemu tańcząc z Draco tak chętnie odwzajemniłeś jego pocałunek?

-W.. widziałeś?!

-Nie jestem ślepy Potter. –Zabini wstał i złapał go pod ramię. –Chodź, pójdziemy do lochów w składziku Snape’a na pewno jest jeszcze jakiś eliksir na wytrzeźwienie. W końcu złoty chłopiec Gryffindoru nie powinien paradować po zamku w taki stanie.

----

Draco wyszedł z klasy transmutacji z jednej strony wściekły na Pansy za ten jebany pocałunek a z drugiej wkurzony na McGonagall bo ta z jakimś dziwnym zawahaniem powiedziała mu o wcześniejszym wyjeździe uczniów. Głupia baba, sługuska Dropsa. Teraz miał jednak ważniejszą sprawę na głowie, gdzie zniknął ten cholerny Gryfiak? Dlaczego wszyscy zawsze muszą przerywać im w takich momentach? Draco nie mając specjalnie pomysłu na to gdzie mógł pójść Potter postanowił skierować się do wielkiej Sali. Schodził akurat po schodach gdy nagle tuż przed nim wyłoniły się postacie Harry’ego i Zabiniego. Gryfon zataczał się jakby właśnie pływał w beczce piwa przy okazji opróżniając ją.

-Szukałem cię Harry. –Powiedział Malfoy podchodząc do nich. –Blaise, co z nim? –Nie uzyskał jednak odpowiedzi bo jego niedoszły kochanek wymierzył mu cios w policzek, który okazał się tak mocny, że Draco aż się zachwiał i wylądował na stopniach schodów. –Co jest kurna?

Harry wyszarpnął ramię z rąk Zabiniego i spojrzał na srebrnego chłopca ze łzami w oczach. –Malfoy.. ty kurewska świnio! –Krzyknął i puścił się biegiem po schodach kierując się do pokoju wspólnego gryfonów. Po chwili nie było go już widać. Blaise zacmokał i pomógł wstać Draconowi.

-No ładnie. Co tym razem zmalowałeś? –Spytał przyjaciela otrzepując nieco jego garnitur. –Musiałeś naprawdę go czymś wkurzyć skoro nazwał cię kurewską świnią.

-Blaise!! Nie zapominaj się. –Draco przez długą chwilę był po prostu w szoku, co takiego się stało o czym on nie wiedział? Przecież jeszcze kilkanaście minut temu Harry był praktycznie w siódmym niebie. Dlaczego więc? O kurna. –On chyba widział jak całuje się z Pansy.

Tym razem to Zabini wyglądał jakby doznał szoku. –Całowałeś się z Parkinson?!

-Przecież nie z własnej woli. Rzuciła się na mnie i widocznie Harry to zobaczył nim zdążyłem ją odtrącić. Głupia dziewucha. Zabiję ją jak tylko na nią wpadnę. –Syknął i pomasował się po policzku który piekł niemiłosiernie. –Głupi Potter nawet nie pozwolił mi tego wyjaśnić tylko wolał sobie sam swoje wnioski wyciągnąć.

-Czy ja wiem? W Sali opróżnił kolejną wazę ponczu i jak z nim gadałem zdawał się bardzo przejęty tym co zobaczył, ale fakt był na ciebie strasznie wkurwiony. –Odparł Zabini. – Na razie daj mu czas na wyparowanie alkoholu i ochłonięcie bo taki nabuzowany prędzej ci dowali klątwą niż na spokojnie porozmawia i wybaczy.

-O ile zamierza mi wybaczyć, Potter jest zbyt tępy by dostrzec po której stronie leży wina, ja oczywiście jak zwykle zostałem niesłusznie oskarżony. Życie księcia Slytherinu jest takie ciężkie. –Westchnął z udawaną męka w głosie.

-Chodź książę do pokoju, bo zaraz duma rozerwie ci tyłek.

-Blaise, ciesz się, że jesteś moim przyjacielem bo gdyby nie ten jeden szczegół to już dawno biegałbyś po korytarzu jako karaluch. –Syknął blondyn z kpiną.

-----

Harry ukrył się pod łóżkiem będąc w postaci kota. Kurcze Hermiona miała słuszność chcąc stworzyć WESZ, te biedne skrzaty chyba nawet chcą utrzymać porządek właśnie pod tym meblem gdzie zazwyczaj jest składowisko całego brudu i gniazdo wszelakich roztoczy jak to zwykła mawiać ciotka. A Harry siedział tam sobie jakby nigdy nic machając leniwie ogonem. Głupi Draco. W sumie nigdy nie byłby tak głupi by obściskiwać się z mopsicą w pustej klasie. Ta jasne pseudo wybrańcu a z tobą to niby co takiego robił nim weszła McGonagall? Ta sytuacja była tak beznadziejna, że pewnie nawet Hermiona nie miała by odpowiedniej riposty która zazwyczaj potrafiłaby Harry’ego dobić. Miauknął jedynie i już miał sobie od tak usnąć gdy nagle przez otwarte okno wleciała do środka sypialni Hedwiga. Sówka zaczęła radośnie pohukiwać w dziubku trzymała niewielką kopertę. Harry widząc to szybko wyszedł spod łózka i przemienił się w swoją ludzką postać. Ptak upuścił list na szafkę i wyleciał kierując się widocznie w stronę sowiarni. Potter otworzył niepewnie kopertę. Wewnątrz ładnym starannym pismem napisane było:

„Witaj Harry.

Zakładam, że jeszcze nie zajęliście się sprawą czarnej różdżki i mam nadzieję, że szybko to nadrobicie. Pisze jednak nie po to by was zagonić do pracy a raczej z ofertą. Zbliżają się święta i zakładam, że razem z Syriuszem chcecie je spędzić wspólnie. A ja mam dla was propozycję. Odwiedźcie mnie w mojej posiadłości by razem ze mną i kilkoma znanymi wam gośćmi móc zasiąść do kolacji wigilijnej. Nie jest to żaden plan zabicie cię i twoich bliskich. Po prostu mam taki kaprys by spędzić moje nowe życie jak normalny człowiek, nie jako Voldemort. Wiem, że rozmawiałeś o naszym planie ze swoimi przyjaciółmi mogą nas odwiedzić w drugi dzień świąt to nie jest dla mnie problem a nawet miło będzie gościć w domu więcej żywych dusz. Wysłałem już list do Syriusza, ale zakładam, że będzie sceptycznie do tego nastawiony. Namów go dobrze? Remus naturalnie też jest tu mile widziany. Wiem, że takie święta obchodzi się w gronie rodzinnym, ale jako, że masz w sobie część mojej duszy jesteś w tej chwili jedną z najbliższych mi osób, wiem musi brzmieć to co najmniej komicznie. Mam nadzieję, że rozpatrzysz mą propozycję i przystaniesz na nią. 
PS.
Nie zapomnijcie o czarnej różdżce. 
PS.2. 
Ten list spłonie jak tylko skończysz go czytać więc uważaj by się nie poparzyć. 

                                                                                                                    Tom Marvolo Riddle"     


Harry szybko upuścił list a ten spłonął nim zetknął się z podłoga. No ładnie koniec świata, Voldemort zaprasza go do siebie na Święta. Wszystko staje na głowie. Rzucił się na łóżko nawet nie zdejmując z siebie garnituru. Musi coś zrobić w sprawie tej czarnej różdżki. Najlepiej będzie na początek urobić jakoś Dropsa. Trzeba go rozbroić bo tylko wtedy różdżka zmieni właściciela, ale przecież, nie może od tak pójść do jego gabinetu i rzucić na niego expelliarmusa. Dodatkowo większość nauczycieli stanie za nim murem podobnie uczniowie. Trzeba jakoś postawić go w złym świetle, ale jak? Ministerstwo musiałoby trafić jakimś cudem w ręce Toma by ten mógł spokojnie przekabacić je na naszą stronę.

-Merlinie! –Jęknął tylko. Jak to musi dziwnie brzmieć, przecież do niedawna był po jasnej stronie a teraz się okazało, że ciemna jest dużo lepsza, dużo bardziej ludzka. Voldemort nie chce go zniszczyć a Dumbledore traktuje go jak jakiegoś swojego żołnierza męczennika który ma ocalić świat poświęcając siebie samego. Nagle drzwi do sypialni rozwarły się i wszedł przez nie Ron.

-Hej długo tu jesteś? –Spytał siadając na swoim łóżku.

-Od jakiegoś czasu. Jak się tańczyło?

Ron zdjął buty i odetchnął głęboko. –Jeśli jeszcze raz Luna poprosi mnie do tańca powiem, że mam na to uczulenie. Nie czuję stóp, ale bolą mnie tak bardzo, że nie czuję jak to jest nie czuć bólu.

-Co?

-Nieważne, sam tez tego nie rozumiem. W każdym razie już wolałbym stepowanie dla pająków. –Zaśmiał się ciepło. – Ej w pewnym momencie miałem wrażenie jakbyś mi gdzieś znikł między ludźmi tańcząc z fretką. Ale to przecież niemożliwe prawda?

-Musiałeś wypić za dużo ponczu. Choć na pewno mniej niż ja. Opróżniłem sam dwie wazy. –Wyjaśnił Harry masując swoja głowę wciąż mu w niej szumiało.

-O kurde. No to ładnie zabalowałeś.

-Ta a teraz jeszcze mnie Riddle dobił bo zaprosił mnie do siebie na święta. –Dodał.

-Co kurna? –Spytał Ron nie wierząc w to co usłyszał. Jego mózg jeszcze przetwarzał informację nim załapał. –Serio? Voldemort cię chce obdarować prezentem na święta? Może pocałunek dementora?

-Wieź mnie nawet nie wkurzaj Ron. Wystarczy, że mnie dziś Malfoy wkurwił.

----

Syriusz przechadzał się jakby nigdy nic po korytarzu na trzecim piętrze całkiem nieświadom tego, że na jego końcu bliźniacy postanowili całkiem przypadkiem rozpylić eliksir pożądania.

-Ej a jak tutaj przyjdzie Filch? To co zacznie się dobierać do Pani Norris?-Zaśmiał się George otwierając niewielki flakonik.

-Zoofilia w jego wieku? Hmm zrobimy zdjęcie i wyślemy je do proroka codziennego już widzę te nagłówki „Szkolny woźny znęca się seksualnie nad biedną kotką” albo „Kiedy miotły już nie zadawalają trzeba sięgnąć po kota, bo lepszy on od mopa”

-Hahahah ej Fred ten drugi jest serio dobry. Wpada w ucho. Może kiedyś to wykorzystamy w sklepie?

-Ciii ktoś idzie? Szybko dawaj rozpylacz. –Po chwili zawartość fiolki została przelana do niewielkiego pojemniczka który po wstrząśnięciu zaczął rozpylać gaz po korytarzu. –Sprawdz czy nikt nie idzie z drugiej strony.

George odszedł kawałek ale szybko wrócił do brata łapiąc go za ręka. –Kurna Snape. Szybko zwiewamy. –Przeszli przez skrót za obrazem i po chwili już ich nie było nie doczekali nawet tego jaki skutek miało rozpylenie eliksiru pożądania

Black wszedł w niewidzialny kłąb dymu i dopiero dziwnie słodki zapach uświadomił go, że coś jest nie tak. Ale już było za późno, poczuł jak po jego ciele rozchodzi się dziwnie przyjemne ciepło kumulujące się w konkretnym miejscu. Uśmiechnął się widząc osobę która zapewne rzuciłaby w jego stronę jakaś nieprzyjemną obelgę, lecz oboje zostali poddani jednemu z najsilniejszych eliksirów jakie stworzono. Syriusz i Severus stali naprzeciwko siebie i nagle oboje pomyśleli, że warto by wejść do izby pamięci a tak się składało, że drzwi do niej były wyjątkowo blisko a o tej godzinie mało kto tam zagląda.
;)

Lydia Land of Grafic