Nim przejdziecie do opowiadania!
Na początku miałam wrażenie, że nie podołam i nie napisze rozdziału do końca miesiąca, ale jak widać udało się! Łiii.. jednak jak człowiek chce to potrafi. Miałam sporo wątpliwości do tego co powinno się tu pojawić, ale w końcu doszłam do wniosku, że lepiej jeśli nie będę starała się nawalić do jednego rozdziału zbyt wiele wiadomości i informacji.
Takie moje skromne wyjaśnienia. ;)
Jest już ponad 40 000 wejść KYAAAA!!!! <3
Jest już ponad 40 000 wejść KYAAAA!!!! <3
Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które komentowały poprzedni rozdział oraz tym, którzy wypowiedzieli się pod postem dotyczącym Meetingu. (zakładka "informacje")
Jestem ciekawa ile z was postanowi się pojawić w Krakowie. Na razie grupka powoli rozkwita. Jakoś na początku Czerwca pojawi się post z dokładnymi informacjami i wskazówkami dotyczącymi spotkania :)
Sama nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, chyba nie ma sensu wam zawracać głowy skoro macie do przeczytania kolejne (ponad) 4000 słów. Ach z każdym kolejnym rozdziałem mam wrażenie, że limit powoli się poszerza. :D
_________________
_________________
Okres świąteczny niestety minął szybciej niż uczniowie by tego chcieli. Najgorzej myśl powrotu do Hogwartu zniósł Remus i Tom, którzy żegnali się bite cztery godziny, które dobrze wykorzystali. Harry oraz reszta młodzieży nie była w tak złych humorach, ponieważ będą tak czy siak widywać się w szkole.
Harry z Draconem doszli do wniosku, że Gryfon będzie często odwiedzać jego sypialnię. Oczywiście potem musieli zapewniać Syriusza, że to będą wizyty o charakterze czysto dydaktycznym mające na celu wspólne uczenie się i powtarzanie do sprawdzianów. Ron jednak na zaproszenia Zabiniego odmówił , który pewnie miał nadzieję na podobne spotkania w jego sypialni.
Standardowo wrócili do Hogwartu wychodząc przez kominek w gabinecie Severusa Snape’a.
Black rozejrzał się dookoła jakby w poszukiwaniu kogoś, ale w końcu cała gromada opuściła lochy kierując się w swoją drogę.
Harry miał zamiar zacząć jak najszybciej swoją misję odebrania różdżki Dumbledore’owi. Na pewno okaże się to bardzo trudne. Razem z Ronem i Hermioną postanowili następnego dnia w przerwie obiadowej pójść do pokoju życzeń i pomyśleć tam nad planem.
----
-Syriusz wspominał może kogo udało się przekonać do poczynań Toma? –Spytała Hermiona siedząc przy kominku i trzymając w ręku wielka księgę zaklęć. Szukała czegoś co mogłoby okazać się przydatne.
Harry w tym czasie bawił się zniczem, który otrzymał od Lucjusza Malfoya na Święta. Była to pamiątka po ojcu, jeden ze zniczy jakie złapał podczas swoich meczów.
-Myślę, że uczniowie nie będą mieć problemu z przeciwstawieniem się Dropsowi. –Ron zerknął na Hermionę.-Fred i George chętnie się przyłączą do powstania.
-Lepiej by do żadnego nie doszło. –Westchnął Harry i schował złotą piłeczkę do kieszeni. –Myślę, że przyda się zorganizowanie jakiś zajęć dla wszystkich osób, które w przyszłości chciałyby stanąć do walki z Ministerstwem.
-Najpierw mówisz, że nie chcesz by dochodziło do jakiejkolwiek konfrontacji a teraz mówisz o nauczaniu uczniów walki? –Zdziwiła się Hermiona spoglądając na Harry’ego. –Muszą to być osoby, które są przynajmniej na czwartym roku. Młodszych nie angażujemy. Rozumiesz Harry?
Brunet kiwnął głową.
-Syriusz i Remus na pewno chętnie pomogą. Problemem jest miejsce do ćwiczeń. Wątpię, by Dumbledore nie wiedział o istnieniu pokoju życzeń. Jest jedną z osób, która zna zamek jak mało kto.
Ron westchnął i spojrzał w stronę kominka.
-Gdzie Dumbledore nie ma prawa wejść, ale my spokojnie damy radę? -Spytał sam siebie i nagle zerwał się na równe nogi. –Mam! Komnata tajemnic! –Powiedział z uśmiechem, co momentalnie udzieliło się pozostałej dwójce.
-Ron! Jesteś genialny! –Harry kiwnął głową i aż z uciechy poprosił pokój życzeń o trzy kufle piwa kremowego. –Świetnie! Mamy już miejsce, jeszcze tylko spytam o opinię Huncwotów i możemy powoli werbować uczniów.
----
-Łapo, powiesz mi w końcu co się stało? Odkąd wróciliśmy chodzisz struty i bez humoru. –Westchnął Remus siedząc przy biurku i poprawiając zadania domowe pierwszaków. Naprawdę martwił się o przyjaciela. Zazwyczaj Syriusza trudno było wyprowadzić z równowagi, a co dopiero doprowadzić do takiego stanu. Jeszcze nigdy nie widział, by Black był taki przybity. –Mam zgadywać?
Syriusz zagryzł wargę i odłożył na bok pracę puchona Marcusa Milista. Naprawdę wolałby skakać i tryskać entuzjazmem niż pozwalać Remusowi widzieć go tu i teraz. Bez przerwy miał w głowie słowa jakie skierował do Severusa. Chyba zaczynał powoli popadać w paranoję. Najgorsze co może go spotkać w tym momencie to spotkanie Snape’a sam na sam. Zacznie mieć wyrzuty sumienia, a to przecież nie on wszystko spieprzył. To Sev uznał, że nie mają po co robić sobie nadziei... Poza tym i tak już skutecznie zniechęcił Blacka do jakichkolwiek myśli o związku. Jakby tak policzyć na palcach ile razy się w życiu pieprzyli to wyszłyby trzy, może cztery stosunki. Cholera! To za mało. Zbyt mało jak na faceta w tym wieku! Powinien mieć na karku więcej nieprzespanych nocy, zwłaszcza z powodu seksu... a nie stresu i głupich koszmarów związanych z Azkabanem, traumą jaka będzie go męczyć przez resztę życia.
-Syriuszu! –Remus wstał i dość szybko pokonał dzielącą ich odległość. Zacisnął dłoń na ramieniu mężczyzny i zmusił go tym, by na niego spojrzał. –Powiedz mi czy mam się chociaż martwić? Wiesz jakie to dziwne patrzeć na Ciebie i nie wiedzieć czemu taki jesteś? Coś z Harrym? Severus’em?
Black wzdrygnął się na to imię i wtedy Remi wiedział już gdzie jest pies pogrzebany.
-Ach, więc to przez Severusa tak się zachowujesz. –Pokiwał głową z delikatnym uśmiechem. –Powiesz mi co się stało?
-Nie ma takiej potrzeby. –Fuknął Syriusz odwracając twarz, by nie musieć patrzeć w oczy przyjaciela. –To moja sprawa Luniaczku, dam sobie z tym radę samodzielnie.
-A nie potrzebujesz obiektywnej opinii? Wiesz, że ostatnio to ja jestem ten bardziej doświadczony w związkach niż ty. Odkąd nie ma przy nas Jamesa muszę robić tu za twoją matkę i ojca. –Zaśmiał się siadając na biurku Black’a.
-Ty jesteś sto razy lepszy niż moi rodzice. –Odparł z rozbawieniem. –No, ale co mam Ci powiedzieć? To, że Sev nie chce nawet spróbować zacząć jeszcze raz? A ja nie wiedząc czemu ostatnio miałem głupią nadzieję, że może jednak się przełamie? Najgorsze co może zrobić mężczyzna na moim miejscu i w mojej obecnej sytuacji to liczyć na stały związek.
-Zważ jednak na to Łapciu, że my nie jesteśmy zwykłymi facetami. Na przykład ja. Nie dość, że wilkołak, profesor OPCM to jeszcze kochanek Czarnego Pana. Gorzej ode mnie na pewnie nie skończysz.
-Były więzień Azkabanu, profesor OPCM, ojciec chrzestny Harry’ego Potter’a, animag i niedoszły kochanek Severusa Snape’a. –Powiedział obojętnie.
-No widzisz, nie jest źle. –Zaśmiał się Lupin.
-Yyy, wymieniłem byłego więźnia?
-Owszem.
-...i Ty uważasz, że to lepsza sytuacja niż ta w której sam jesteś? Żarty sobie stroisz Moony? –Spytał niedowierzając. –Co zrobiłbyś na moim miejscu? Odpuściłbyś czy walczył? Ja już sam nie wiem co jest bardziej męczące.
Remus pokręcił głową słuchając Black’a, naprawdę nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. W młodości to właśnie Syriusz był tym, który miał powodzenie u płci przeciwnej bądź tej samej. Teraz Łapa był w swoistym potrzasku nie wiedząc, którą drogę wybrać. Lupin podszedł do okna i zaczął naprawdę się mocno zastanawiać co doradzić w kwestii takiej skomplikowanej miłości.. o ile to faktycznie aż tak poważne uczucie.
-Syriusz, którego znałem nigdy, by się nie poddał. –Powiedział w końcu z szerokim uśmiechem. –James na pewno doradziłby Ci to samo co ja.
----
Draco siedział w swoim dormitorium razem z Blaise’m i uczyli się do sprawdzianu z eliksirów, jaki raczył zapowiedzieć im przedwcześnie Snape. Zawsze jego wychowankowie dowiadywali się o takich rzeczach wcześniej, by mieli więcej czasu na przygotowanie. Zabini właśnie przeglądał podręcznik notując coś co chwila na skrawku pergaminu, gdy obaj nagle usłyszeli dziwną wrzawę dobiegającą z pokoju wspólnego.
-Co jest? –Westchnął Malfoy odkładając papiery na bok. –Nie mogę się uczyć w takich warunkach, do jasnej cholery!
-Może bójka? Ostatnio zauważyłem dziwny podział w naszym domu. –Ślizgon ziewnął i przeciągnął się nieco by rozruszać mięśnie. –Mam sprawdzić o co chodzi?
-Chodźmy razem. Mam dziwne przeczucie, że trzeba będzie interweniować.
Wyszli z sypialni i od razu zauważyli jak tuż przy kominku stoi spora grupka węży. Na oparciu kanapy siedziała Pansy i przysłuchiwała się wrzawie, po chwili jednak zauważyła dwójkę przyjaciół i na przywołujący gest Malfoya od razu do nich podbiegła.
-Co jest Pansy? O co chodzi? –Spytał Draco przyglądając się rechotającym w najlepsze domownikom.
-Jakiś głupi zakład. –Wyjaśniła. –Przez święta szkoła żyła wiadomością o tym, że młoda Weasley znalazła sobie chłopaka. –Uśmiechnęła się delikatnie, bo widocznie Draco i Zabini przez spędzenie tego czasu u Riddle’a faktycznie byli nieco w tyle z szkolnymi nowinkami. –W każdym razie, teraz kiedy Ginny ma chłopaka nasi mądrzy inaczej koledzy postanowili zabrać się za Wiewióra.
-Co? –Blaise nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
-Ktoś im nagadał pierdoł, że niby rudzi są dobrzy w łóżku. Chcą sprawdzić wiarygodność tej plotki i zamierzają rozdziewiczyć Weasley’a. –Draco zdawał się nie być specjalnie poruszony tą nowiną, ale Zabini widocznie prowadził cichą walkę z samym sobą.
Co zrobić? Potraktować ich Cruciatusem, czy może od razu zabić?
-Starałam się im powiedzieć, że tylko marnują czas. Montaque bardzo ich nakręca. Kretyn!
-A od kiedy to Graham Montaque jest homo? –Spytał Draco naprawdę nie wiedząc, że tak pokaźna część jego domu ma słabość do tej samej płci. Jak dobrze, że już większości z nich wbił do głowy, że mają dać spokój Harry’emu. –Kto jeszcze jest w tej grupce adoracji Wiewióra?
-Montaque, Derrick, Terence, Bole, Davis był jeszcze Nott, ale chyba sobie darował. –Dodała na końcu Pansy i przyglądnęła się dokładniej Zabiniemu. –Blaise? A Tobie co? Wyglądasz, jakbyś dostał krwotoku wewnętrznego. Dobrze się czujesz?
-Zajebiście. –Warknął i kontynuował swoje mordercze mierzenie chichrających się przy kominku domowników.
To on miał wyłączne prawo do przystawiania się do Rona! Ci kretyni nawet do pięt mu nie dorastają! Żaden z nich nie może nawet pomyśleć o poderwaniu Rudzielca, a co dopiero myślenia o rozdziewiczeniu go.
Zagryzł boleśnie wargę i wymienił z Draconem znaczące spojrzenie. Będzie musiał nieco popracować nad przekonaniem Ronusia do swojej osoby i to najlepiej jak najszybciej.
-Zabini! –Blaise spojrzał w stronę gromadki i ujrzał Terence’a, który macha w jego stronę. Ślizgon westchnął i podszedł do nich mimo pewnego oporu.
-Co jest? –Spytał nie kryjąc swojego złego humoru.
Niedoszli oprawcy jego Gryfona wymienili między sobą uśmiechy i w końcu odezwał się Derrick.
-Masz ochotę zakosztować gryfońskiego mięska? –Spytał szczerząc się jak kretyn, którym przecież i tak był. –Tylko nie bierz tego nazbyt poważnie. Chodzi nam tylko o seks. Co ty na to?
-Nie dołączę się. Mam jeszcze resztki godności, zbiorowe gwałty nigdy mnie nie interesowały. Ah, wam zaś radzę trzymać się z dala od Weasley’a.
-Ty i godność? –Prychnął Montaque. –Jakoś twoja godność nie idzie w parze z Twoimi partnerami. Zabini, przecież jesteś niemal jak nasza ślizgońska dziwka! –Roześmiał się i w ślad za nim poszło kilku innych osobników.
Blaise okazał się jednak szybszy niż starszy kolega i już po chwili jego różdżka z cisu wylądowała na policzka Graham’a.
-Uważaj, by ta dziwka pewnego dnia nie odgryzła Ci kutasa. O ile dobrze pamiętam, nie będziesz miał za czym tęsknić. –Warknął i opuścił różdżkę na tyle nisko, by wycelować idealnie w krocze kolegi. –Myślisz, że zaspokoisz Rona tą wykałaczką? Doprawdy jesteś żałosny. –Gdzieś za plecami Blaise’a dało się słyszeć śmiech Dracona i Pansy.
-Blaise, chodź tutaj. Szkoda na nich słów.
-Tak, uciekaj do Księcia. Jesteś tylko nic nie wartym psem, którego spłodziła równie nic nie warta suka. Pozdrów swoją matkę. Na pewno właśnie zaspokaja kolejnego ze swoich pierdolonych kochanków. –Graham sięgał akurat po swoją różdżkę, ale zamiast zaklęcia trafiła go pięść Zabiniego wymierzona idealnie w prawy policzek.
Blaise był w stanie znieść wszystko, każdą obelgę rzucaną pod jego adresem, każdy pieprzony komentarz i przekleństwo, ale nikt nie miał prawa oceniać i obrażać jego matki czy przyjaciół. Armira Blaise była po prostu zagubioną kobietą, samotnie wychowującą wspaniałego syna. Mieli duży majątek jaki kobieta odziedziczyła po śmierci swoich rodziców. Niestety jak każda matka potrzebowała dla syna ojca, a dla siebie męża. Zabini nigdy nie wypytywał jej o tego, który go spłodził. Uznał, że nie będzie wchodzić na grząski grunt i nie ma sensu poruszać tak delikatnego tematu. Jego matka nie była dziwką. Była samotna i poszukiwała drugiej miłości. Do tej pory - niestety - bezskutecznie.
Graham osunął się na ziemię, zaś Zabini stał nad nim i patrzył na chłopaka z odrazą.
-Masz trzymać łapy z dala od Rona, a mojej matce do pięt nie dorastasz. –Jeszcze kopnął go w brzuch dla pewności, że zrozumiał i odwrócił się na pięcie.
Draco i Pansy obserwowali całe zajście w ciszy. Mimo, że byli prefektami wiedzieli, że ta sytuacja nie będzie wymagać od nich interwencji. W Slytherinie często konflikty rozwiązywano na osobności, rzadko kiedy uczniowie biegli na skargę do Snape’a czy prefektów. Malfoy złapał przyjaciela za rękaw i poprowadził wraz z Parkinson do sypialni.
-Ulżyło Ci nieco? –Spytał blondyn siadając na łóżku, a pozostałej dwójce wskazując kanapę.
Blaise milczał. Wciąż czuł jak wzbiera w nim wściekłość.
-----
Harry miał naprawdę wspaniały humor następnego dnia zwłaszcza, że Syriusz i Remus zgodzili się na uczestniczenie w klubie pojedynków. Chwilę wolnego czasu przed śniadaniem wykorzystali, by odwiedzić Komnatę Tajemnic. Ron miał już okazję poniekąd zwiedzić część tego miejsca, ale ta "przyjemność" nie tyczyła się Hermiony i dwójki profesorów.
Łazienka Jęczącej Marty jak zwykle ugościła ich cichymi zawodzeniami dochodzącymi z jednej z kabin. Męska część towarzystwa czuła się dziwnie wchodząc do łazienki dla dziewcząt. No, ale cóż...
-Jest też drugie przejście i myślę, że tamto będzie lepsze niż korzystanie z łazienki. –Wyjaśnił Harry podchodząc do jednej z umywalek. Na kraniku widniała charakterystyczna podobizna węża.
Brunet uśmiechnął się do reszty towarzystwa i powiedział w języku węży:
-Otwórz się.
Jak na zawołanie umywalka poruszyła się ukazując im sporej wielkości kanał. Teraz pozostało tylko przetrzymać jazdę w dół i dość niemiły smród rozkładu i stęchlizny.
-Uprzedzamy, że jest tam dość brudno. –Zaśmiał się Ron.
Pierwszy zjechał Harry, potem Hermiona, Ron i ich opiekunowie. Remus na dole z uśmiechem musiał przyznać, że to naprawdę fascynujące miejsce. Pierwszy raz będą mieli okazję przyjrzeć się gustowi Wielkiego Salazara Slytherina. Czekało ich pokonanie ścieżki prowadzącej do komnaty i dodatkowo kolejnych wrót, które reagowały znów jedynie na mowę węży. Wilgoć i dość nieprzyjemny zapach, którego przydałoby się pozbyć, nie dawały możliwości kojarzenia tego miejsca z jakimiś przyjemniejszymi wspomnieniami. Harry bynajmniej nie czuł się tu mile widziany.. Jak dobrze, że nie ma tu z nimi Toma, na pewno nie byłby zadowolony na widok rozkładającego się truchła swojego pupilka, który leżał w głównej komnacie.
-Myślę, że dałabym radę spokojnie pozbyć się tej wilgoci i nieznośnego zapachu. Dodało by się nieco dywaników i miejsc do odpoczynku i będzie tu nawet przytulnie.
-Hermi! Czy Ty się słyszysz? –Zaśmiał się Ron. –Właśnie powiedziałaś, że w Komnacie Tajemnic będzie przytulnie. –Ron uderzył się dłonią w czoło. –Rozbrajasz mnie.
-Hermiona akurat ma rację. –Zauważył Syriusz. –Chętnie Ci pomogę pozmieniać nieco to miejsce.
Harry zaśmiał się na samą myśl o kolorowych kanapach, które w najbliższym czasie tu staną. Wreszcie dotarli do celu. Stanęli na końcu bardzo długiej komnaty wypełnionej dziwną zielonkawą poświatą. Wysokie kamienne kolumny, ozdobione splecionymi wężami, wspierały sklepienie ginące w mroku, rzucając długie czarne cienie na posadzkę i ściany. Wszyscy prócz Harry’ego wydali z siebie ciche – "łaaał".
Nie była to jednak pora na postoje. Przeszli aż pod posąg Salazara, gdzie leżał bazyliszek, a raczej to co z niego zostało. Wielkie idealnie zachowane kości, błyszczały bielą w butelkowo zielonej poświacie jaka unosiła się w pomieszczeniu. Trzeba będzie go sprzątnąć, raczej uczniowie nie będą chcieli oglądać takich szczątków.
-Nooo Harry… zwracam honor. Nie sądziłem, że ktokolwiek byłby w stanie zabić takie bydle. –Głos Syriusza wyrwał Potter’a z zamyślenia, uśmiechnął się jednak na ów uwagę. Ciężko było pokonać bazyliszka, a Harry był wtedy w drugiej klasie i był o dobre kilka cali niższy niż teraz. Nie wyszedł z tego spotkania bez szwanku, połowę sukcesu zawdzięczał jednak feniksowi Dyrektora.
Remus podszedł do bazyliszka i jakby nigdy nic wyrwał z jego rozwartej paszczy kły. Reszta obecnych domagała się wyjaśnień po co właściwie mężczyzna to zrobił.
-Nie patrzcie się tak na mnie. W jego kłach wciąż jest trucizna, a może się okazać bardzo przydatna.
-Przydatna? –Powtórzyła Hermiona. –Do czego może się nadać?
-Odpowiednio przygotowana może zmienić właściwości. Na pewno zainteresuje to Severusa. No i Tom na pewno znajdzie dla niej odpowiednie zastosowanie. –Uśmiechnął się delikatnie i obwinął kły w chusteczkę po czym schował zawiniątko do wewnętrznej kieszeni płaszcza. –Przestańcie mieć taką zdziwioną minę, ciekawe jakbyście zareagowali jakby zrobił to Syriusz.
-Fakt. –Zaśmiał się Harry i zrobił niewinne oczęta w stronę swojego ojca chrzestnego. –W każdym razie powiecie mi czy komnata nada się na zorganizowanie lekcji dla uczniów?
-Myślę, że wielkość i wytrzymałość komnaty okaże się wielkim plusem. Ja i Syriusz z chęcią będziemy Wam pomagać. Kogo chcecie, że tak powiem „zwerbować”?
-Gryffoni na pewno się zgodzą, ślizgoni też. Problemem będzie dotarcie do większej liczby Puchonów i Krukonów. –Wyjaśniła Hermiona opierając się jakby nigdy nic o posąg Salazara Slytherina. –Luna i Padma powinny zgodzić się nam pomóc.
-----
Harry miał zamiar pójść odwiedzić Draco w jego dormitorium. Ostatnio obaj nie znaleźli dla siebie tyle czasu ile by chcieli, a przecież nowopowstały związek powinien być.. pielęgnowany. Powoli się ocieplało, śnieg padał naprawdę rzadko, zaś deszcz nawiedzał ich nieubłagalnie od dobrych kilku dni. Lekcje, a zwłaszcza Opieki nad Magicznymi Stworzeniami stwarzały pewne trudności zwłaszcza, gdy Hagrid zabierał ich na obrzeża zakazanego lasu. Tam ziemia była naprawdę bardzo grząska, zaś przez ulewy zmieniła się w istne bagna. Ostatnio o mały włos, a cała klasa utknęła by tam w pułapce. Hagrid skomentował to tak:
-Cholibka! Sklątki to by się tu o tej porze roku już nie uchowały.
Harry był już przy wejściu do lochów, gdy nagle ktoś złapał go za szatę. Usłyszał dyszenie zupełnie jakby osoba, która go zatrzymała biegła na złamanie karku byle go dogonić. Odwrócił się i ujrzał jakiegoś drugoroczniaka.
-Harry Potter?
-Yyy tak.
-Profeosr Dubledore wzywa Cię do swojego gabinetu. –Powiedział stając się jakoś unormować przyspieszony oddech.
-A mówił może w jakiej sprawie? –Harry miał spotkać się z Draco. Nie chciał, by ślizgon musiał na niego czekać, ale z drugiej strony nie mógł zignorować wezwania Dyrektora. Ech coś czuł, że obie decyzje pociągną za sobą jakieś skutki, niekoniecznie pozytywne. Zdecydował się jednak pokierować hierarchią, dlatego po krótkiej chwili stał już przed posągiem chimery. Wypowiedział hasło mając cichą nadzieję, że się nie zmieniło. Kiedy posąg ukazał przed nim schody wszedł nimi na górę i zapukał do gabinetu Dyrektora.
-Proszę. –Na to słowo Harry wszedł do środka i stanął twarzą w twarz ze swoim zadaniem jakie powierzył mu Tom Riddle. –Och, witaj Harry. Usiądź proszę. –Wskazał miejsce tuż przy biurku. –Poczęstujesz się? –Spytał wskazując dłonią na pojemniczek pełny cytrynowych cukierków.
-Nie, dziękuję. Wezwał mnie Pan w jakiejś sprawie? –Usiadł na krześle bacznie przyglądając się mężczyźnie. Wzrok Harry’ego tylko na moment zatrzymał się na czarnej różdżce spoczywającej na biurku tuż obok stosu pergaminów. –Nie chce Pana pospieszać, po prostu jestem umówiony.
-Z młodym Mafloy’em czyż nie? –Spytał spoglądając na chłopca znad swoich okularów połówek. –Harry rozumiem, że młodość niesie za sobą pewne chęci spróbowania nowych rzeczy, ale proszę byś zachował ostrożność. Ojciec Draco jest znanym śmierciożercom, bardzo wiernym Sam-Wiesz-Komu. Nie widzisz, że związek z młodym Malfoy’em może nieść za sobą pewno ryzyko?
-Nie rozumiem. Pan mu zaufał. Dlaczego, więc ja mam uważać? –Harry był zły i nie ukrywał tego. Jakim prawem ten dziad dyktował mu jak ma żyć, a co dopiero z kim ma chodzić? Już i tak wystarczająco namieszał w jego życiu, mało mu tego bawienia się jego osobą? –Draco mi powiedział, że chciał Pan by dla niego szpiegował. Robi to, więc czy nie dowiódł tym samym swojej wierności?
-Harry, doskonale wiesz, że przyjaciół trzeba mieć blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. –Dumbledore patrzył na niego tak, jakby chciał doszukać się jakiegokolwiek potwierdzenia swych słów. Harry popełnił błąd ukazując swoje emocje tak otwarcie. Złość jaka malowała się na jego twarzy tylko potwierdzała przypuszczenia Albusa, że ten chłopak zaczyna wątpić w jego osobę o ile już nie jest za późno i całkiem nie stracił zaufania Harry’ego. –Drogi Chłopcze, odkąd zmarli Twoi rodzice miałem na uwadze przede wszystkim Twoje dobro. Chce, abyś teraz zrozumiał i przemyślał to co Ci powiem.
Harry momentalnie wyprostował się siedząc na nagle dziwnie niewygodnym krześle. Wzrok bacznie utkwiony w tych błękitnych oczach profesora i dłonie zaciskające się na krańcach szaty, na szczęście pod dębowym biurkiem, które było jedyną granicą pomiędzy nim, a Dyrektorem.
-Musimy, Mój Drogi Harry zacząć działać i osłabić Lorda Voldemorta. Musi zniknąć z tego świata tak samo jak ludzie, którzy mu pomagają. –Powiedział to cicho, ale słowa brzmiały w uszach Harry’ego tak donośnie, jakby ten starzec je wykrzyczał.
Momentalnie przed oczami chłopaka pojawił się obraz. Wizja Klęczącego na posadzkę Toma Riddle’a, Remusa, Syriusza, jego przyjaciół i Dracona.. ich wszystkich czekających na wymiar kary za współdziałanie i pomaganie Czarnemu Panu. A co miało być wymiarem sprawiedliwości? Pocałunek Dementora. On sam – Harry miał stać i się na to wszystko patrzeć, miał cierpieć myśląc o tym, że przyczynił się do tego co zaraz nastąpi. Wszystkie Horkruksy Toma zostały zniszczone w tym też ten, który znajdował się w Harry’m. Teraz Tom mógł zostać poddany karze. Był słaby, klęczał ledwo utrzymując równowagę. Wszyscy przykuci magicznie do posadzki, klęczący przy swoim ukochanym Remus chciał mu pomóc, ale jego wyrywanie się kończyło się jedynie bólem jaki doznawali z każdą próbą oporu i to wszystko przez trzymające ich zaklęcie.
Harry poczuł jak na samą myśl o czekających na obiad dementorach robi mu się niedobrze, jak po jego plecach spływa zimny pot, a dłonie zaczynają trząść się niczym w febrze. Przed jego przyjaciółmi unosi się nikła poświata patronusa, który był niczym rzeka odgradzająca dwie armie z tym, że jedna nie miała cienia szans na wygraną. Zakapturzone postacie unosiły się i z niecierpliwością sunęły tam i z powrotem napawając się strachem jakim przesiąkło całe pomieszczenie. Jego przyjaciele byli w okropnym stanie. Hermiona nie miała już sił płakać, Ron wpatrywał się nieprzytomnie w podłogę klęcząc tuż przy Zabinim, który zdawał się być nieprzytomny, ale klęczał tylko jego opuszczona bezwładnie głowa dawała wrażenie jakby chłopak już nie żył. Snape i Lucjusz trzymali się resztkami sił choć i oni powoli słabli. Syriusz.. jego ojciec chrzestny trząsł się na całym ciele, a po policzkach spływały mu pojedyncze łzy. Harry doskonale wiedział jak bardzo bał się dementorów i tego co te potwory zwiastowały. Trauma z więzienia powróciła ze zdwojoną siłą. W końcu wzrok Harry’ego spoczął na Draconie. To co dostrzegł wstrząsnęło nim dogłębnie. Wystające nienaturalnie kości policzkowe, otarte dłonie, spierzchnięte wargi i martwy wzrok utkwiony właśnie w Harry’m. Cała dostojność i życie jakim Malfoy tryskał zniknęły ustępując miejsce trupiej podobiźnie całkiem pozbawionej chęci bytu.
Nigdy nie sądził, że będzie tak wdzięczny Dumbledore’owi za to, że się odezwał.
-Harry? Dobrze się czujesz?
Chłopak w końcu zdołał otrząsnąć się z szoku, jakiego doznał po tych okropnych wizjach. Spojrzał na siedzącego przed nim starca i kiwnął głową.
-Tak, wszystko w porządku. To nic. Ostatnio czuję się trochę osłabiony. –Musiał znaleźć jakiś temat, który mógłby stać się jego deską ratunkową, taki który zakończyłby to spotkanie. Wzrok bruneta zatrzymał się na pustej żerdzi, która powinna gościć feniksa dyrektora. Co dziwne doskonale pamiętał, że była ona zazwyczaj podrapana przez szpony ptaka bądź gościła na swej złotej powierzchni resztki popiołu.
-Fawkes… -Zaczął Harry. –Znaczy, nie ma go?
Dumbledore spiął się. Pierwszy raz Harry zauważył, by ten spokojny człowiek zareagował w taki sposób na zwykłe pytanie o zwykłego ptaka.
-Ach, owszem. Ostatnio często znika. –Eureka! Weszli na nieprzyjemny dla Dropsa temat. Kto by pomyślał? –No cóż, może skończmy na dziś spotkanie Harry. Sam zauważyłeś, że ostatnio nie najlepiej się czujesz, a nie chciałbym Cię niepotrzebnie męczyć, Mój Drogi Chłopcze. Wezwę Cię do siebie, jeśli dowiem się czegoś przydatnego. Zaś o Fowkes’a się nie martw. Na pewno wróci.
Harry uśmiechnął się delikatnie i wyszedł z gabinetu. Jak tylko stanął na korytarzu odetchnął głęboko. Nigdy więcej! Pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy to chęć ujrzenia Draco. Puścił się biegiem w stronę lochów, biegł jak na złamanie karku. Spojrzał na zegarek na ręce i musiał z szokiem stwierdzić, że był u Albusa prawie godzinę. Przyspieszył.
Dobiegł do lochów, przejście w murze, które prowadziło do pokoju wspólnego ślizgonów otworzyło się. Harry wyminął wychodzących przez nie uczniów domu węża i szybko skręcił w korytarz, gdzie znajdowały się wejścia do sypialni. Zignorował fakt, że już od jakiegoś czasu po policzkach spływały mu łzy. W głowie znów pojawiły się obrazy, jakie nawiedziły go w gabinecie Dropsa.
Dobiegł do lochów, przejście w murze, które prowadziło do pokoju wspólnego ślizgonów otworzyło się. Harry wyminął wychodzących przez nie uczniów domu węża i szybko skręcił w korytarz, gdzie znajdowały się wejścia do sypialni. Zignorował fakt, że już od jakiegoś czasu po policzkach spływały mu łzy. W głowie znów pojawiły się obrazy, jakie nawiedziły go w gabinecie Dropsa.
Wpadł dosłownie do sypialni Dracona.
Blondyn siedział na łóżku, gdy tylko ujrzał Harry’ego wstał i ryknął nie ukrywając gniewu.
-Potter, Ty kretynie! Miałeś tu być godzinę temu! Nie znasz się na zegarku?! Z tego co mówiła mi Granger w świecie mugoli uczą dzieci pojęcia czasu i godzin! Do jasnej cholery! Nigdy więcej nie każ mi.. –Szok. Draco zamilkł jak tylko dotarło do niego w jakim stanie jest Harry. Zdyszany oddychał nie potrafiąc się uspokoić, ale najbardziej zaskakujące okazały się łzy. Łzy spływające strumieniami po jego policzkach.
-H.. Harry? Na brodę Merlina.. co się stało? –Nie wiedział co robić. Czy powinien podejść i go przytulić czy stać dalej i go nie dotykać. Dzięki Bogu to właśnie Potter podbiegł do niego i dosłownie rzucił się na blondyna zalewając się kolejną porcją łez moczących koszulę ślizgona. –Harry, powiedz mi co się stało?! Zaraz dostanę zawału! Ktoś cię skrzywdził? Kochanie! –Usiadł na łóżku ciągnąc Potter’a na swoje kolana. Nie wypuszczał go z ramion. Tulił go do siebie zupełnie jakby chciał obronić go przed całym światem. Gładził uspokajająco jego plecy, włosy, całował delikatnie jego mokre policzki i spierzchnięte od płaczu usta. Te piękne szmaragdowe oczęta były teraz zaczerwienione i opuchnięte. Draco wychodził z siebie, kto śmiał doprowadzić jego ukochanego do takiego stanu?!
-Draco.. –Załkał.
-Ciii.. jestem tu Harry. Jestem. –Szeptał mu do uszka. –Nikt Cię nie skrzywdzi. Uspokój się, nie pozwolę nikomu Cię zranić.
Szept bruneta był tak cichy i pełny goryczy, że Draco musiał poprosić, by gryfon powtórzył to zdanie.
-Proszę, kochaj się ze mną. –Wyszeptał łamiącym się głosem. –Boję się, że znikniesz.
To wystarczyło! Dracon momentalnie zdarł z nich ubrania, jeśli jego ukochany chce doznać ukojenia właśnie w ten sposób to ślizgon nie miał prawa mu tego zabraniać. To był chyba najbardziej chaotyczny i pełen goryczy seks jaki kiedykolwiek mógł doznać człowiek. Obaj poruszali się szybko, mocno i brutalnie, ale ich ruchy były też pełne swego rodzaju czułości. Czułości, która mogła...nie, ona wręcz musiała sprawić, że wszelkie smutki, strach i niepewność przed tym co przyniesie jutro zostały odepchnięte na dalszy plan, ustępując miejsca podnieceniu, pożądaniu i wielkiej miłości. Nic się nie liczyło, tylko oni i ich akt pełen jęków i potu spływającego po ich rozgrzanych do czerwoności ciałach. Harry pierwszy raz w życiu chciał zatuszować bólem cielesnym, ból jaki odczuwała jego dusza. Draco spełniał każdą jego zachciankę, brunet nie musiał nawet mówić czego pragnie, bo Ślizgonowi wystarczało spojrzenie, jęk czy drżenie jego ciała. Doskonale wiedział, którą cześć ciała pocałować, dotknąć czy zranić, by Harry wydał z siebie rozkoszny dźwięk.
-Draco.. –Wyjęczał dochodząc. –Proszę! Nie zostawiaj mnie.
Blondyn zamknął go mocno w ramionach dysząc ciężko po spełnieniu jakie dane mu było zaznać.
-Nigdy tego nie zrobię! Zawsze będę przy Tobie, Harry. –Ucałował jego skroń. Pozwolił Harry’emu zasnąć, a on czuwał nad jego spokojnym snem.
No i macie takiego słodziachnego gifa ;*
Bardzo dziękuję kochanej Jous za poprawienie błędów i dopilnowanie by rozdział miał ręce i nogi.
Czekam kochani na wasze komentarze. <3
Jak można o tej godzinie wstawiać rozdziały?! Przecież wszyscy już śpią! XDDD (Dzięki czemu jestem pierwsza ^^)
OdpowiedzUsuńJak mnie tu dawno nie było... Chyba cały maj! No ale rozdziały nadrobione i bardzo fajne. To mnie coraz bardziej zaczyna ciekawić.
Nie wiem czemu ale nie pasował mi tu ten sex na uspokojenie... Nie ważne, nie przeszkadzało mi znowu jakoś.
Hmm... chciałam coś jeszcze powiedzieć ale zapomniałam co, więc tylko życzę weny i czekam na następny rozdział.
Tylko ja potrafię nie spać całą noc lub wstawić notkę o nieludzkiej godzinie :D Lubie siedziec do późna, więc nie dziwcie się jesli godzina dodania rozdziału będzie trochę późna.. lub wczesna.
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał. :)
O kurczę, kurczę, kurczę!!! <3 <3
OdpowiedzUsuńNa sam począteczek muszę stwierdzić, że pomysł na całkowite odwrócenie gwardii dumbledore'a na... klub pojedynków imienia Toma Riddle'a bardzo mi się spodobał :D
Niech uczniowie pokażą, że też mają coś do powiedzenia.
Boję się trochę o Rona :c A co jeśli szykuje się nam kolejny zbiorowy gwałt? I to na naszym drogim rudzielcu? Niech do Blaise dobrze pilnuje.
Biedny Harry. Te sceny co sobie wyobrażał były okropne. Ugh do tej pory mam dreszcze. Nie dziwię się, że to właśnie Draco pocieszył go w tej sytuacji. Nikt lepiej nie pomoże! Mam nadzieję, że Potti nie przejmie się za bardzo słowami Dropsa. :c
Pozdrawiam i całuję!!
Dżemiku kochany moj <3
UsuńAch jak ja lubię czytać twoje komentarze, są takie złożone jak dobre warstwowe ciasto. :D
Co do Ronusia mam cichą nadzieje, że jakoś Blaise go wyratuje.. no bo przecież nie mogę wam tu zdradzić co zamierzam prawda? XD
A o Harry'ego się nie martw jak coś to ma za sobą istny zwierzyniec. Hedwiga go poratuje. :D
Hoho, podała mi się końcówka, taka gorąca :D Totalnie mnie zszszokowałaś tytym, że Ślizgoni tak bardzo interesują się Ronem. Nawet jeśli chodzi im wyłącznie o sex. Mi się on nie podoba, nie mój typ ;) A Zabini powinien zaczą działać i wziąć się za Wiewióra, bo mu go sprzed nosa sprzątną. O, jeszcze jedna sprawa bazyliszek tak się szybko rozłożył? Sorki, czepiam się, ale w końcu biol-chem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ;3
Oj spokojnie Zabini się na pewno jakoś zmotywuje i obroni naszego kochanego Rudzielca... no mam taką nadzieję. O.O
UsuńA co do rozkładu bazyliszka. Poszperałam nieco bo chciałam by wszystko co napisze miało ręce i nogi. Zakładajac, że bazyliszek został zabity kiedy Harry był na drugim roku a akcja opowiadania toczy się w piątej klasie wynika z tego, że minęły cztery lata. Udało mi się wyczytać na pewnej stronie internetowej dla hehe "seryjnych morderców" nie no ludzi chorych psychicznie, że w ciągu 2 - 4 lat rozkład gnilny prowadzi do zupełnego zeszkieletowacenia zwłok, pozostają kości pokryte okostną, niektóre więzadła chrząstki i część ścięgien. Po upływie 5 - 10 lat pozostają tylko odtłuszczone i pozbawione okostnej kości. Chciałam nieco przyspieszyć etap rozkładu więc załóżmy, że wilgoć panująca w komnacie, niesprzyjajace warunki i szczury bądź inne mniejsze organizmy przyczyniły się do szybszego rozkładu biednego bazyliszka.
Mam nadzieję, że to w jakiś sposób nakarmi twoją ciekawość. :)))
Nie mogę się dooczekać podrywu Zabiniego . Ron będzie zabawny, bo obstawiam, że on będzie na dole. XD
OdpowiedzUsuńWizja Pottera była ... "wow". Aż mnie ciary przeszły, gdy czytałem.
Kiedy kolejny rozdział, Moja Droga? ;]
Kolejny rozdział się pisze. XD I jeszcze beta musi go sprawdzić, zachwycić się, nakarmić moją wene, która jest niewyżyta i dopiero wtedy będzie kolejna notka. XD
Usuń<3 <3
OOOOOOOOOOOŻ W DUPCIĘ! :D akcja się rozkręca :D
OdpowiedzUsuńNiech te mongoły trzymają się z dala od Rona, albo Blaise ich rozczłonkuje xp (Zabini jestem z tobą!!). Szkoda mi troszkę Syriego ale ma na szczęście Luniaczka co zawsze radą służy, a czasami porządnym kopem w jaja aby się człowiek opamiętał :) A co do wizji Harrego... jeżeli się ona sprawdzi to nie wiem co Ci zrobię xD
Twoja kochana Emi Raicho :*
Hahahah Emiś jak zwykle twoje komentarze ociekają grozą i napędzają człowieka do pisania. :D
UsuńKopnika w jaja? Ała! to boli mimo, że ja osobiście tych konkretnych jajek nie mam... ale mam kurze w lodówce. O.O
Jak sama zauważyłaś to była wizja... ale wątpie by Harry miał dar przewidywania przyszłości jak Sybilla.. ona coś ćpa, wiec zawsze wszystko się sprawdza. Harry raczej narkomanem nie jest.. myślę, że gromadka nie dopuści by jego wizja się sprawdziła <3
Pozdrawiam i całuje, <3
Hej,
OdpowiedzUsuńno już sobie wyobrażam to pożegnanie s wykonaniu Toma i Remusa, Syriusz sam nie wie jak działać w stosunku do Severusa, a może Albus w jakiś sposób zadziałały miał te wizje, wkurzony Blaise, ej to niesprawiedliwe, że Slytherin wie wcześniej o sprawdzanie z eliksirów, ciekawe jakie myśli ma Severus, czy chciałby być z Syriuszem…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję bardzo za wenę ;> Dziś pojawią się prawdopodobnie dwa rozdziały. :)
UsuńYyyy co tu komentować ?!!! Cudowne !!! *-*
OdpowiedzUsuń~Angelika
Komentujcie, komentujcie i karmcie moją wenę to bardzo ważne! <3
UsuńJezu, piękne. Ryczę. Ryczę. Kocham Twe opowiadania, zacna kobiecino !
OdpowiedzUsuńOjej! Dziękuję kochanie, ale nie płacz! <3 Cieszę się, że podobają ci się moje wypociny. ;***
UsuńNo i zapraszam do siebie. Jeszcze pracuję nad opowiadaniem, ale może komus się spodoba ;) yaoi-narcyzy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZareaklamuj się w zakładce "Spam" tam prędzej ktoś cię znajdzie moja droga. ;)
UsuńCudowne:) Czekam na następne
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Pozdrawiam ;))
UsuńSuper piszesz naprawdę.
OdpowiedzUsuńKiedy w końcu kolejny rozdział? Odpowiedz proszę *-*
Kolejny rozdział pojawi się już dziś.
Usuń;)
Będzie kontynuowane? Jeśli tak to kiedy? Juz nie mogę sie doczekać!:)
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie dziś zostaną dodane dwa rozdziały dwóch opowiadań. ;)
Usuń