Przez ostatnie lata które Harry spędził w swoim magicznym świecie wiele się wydarzyło. Niejednokrotnie stawał się celem różnych niewyjaśnionych zdarzeń które w końcu miały jeden cel, uprzykrzyć mu życie bądź dokładniej po prostu go niego pozbawić. Dzięki szczęściu udawało się jednak Potterowi jakoś z tego wszystkiego wyjść bez większego szwanku. Tym razem wszystko wydawało się spokojniejsze. Dzięki pomocy Dumbledore’a i paru innych członków z zakonu feniksa udało się spokojnie przyznać Syriuszowi pełne prawa do opieki nad chłopcem który teraz mógł beztrosko z nim mieszkać. Pierwszego dnia gdy tylko przeprowadził się do „Dworu Cloudhill” – posiadłości którą przepisał dawno temu Łapie jego daleki stryjeczny wuj - Harry nie umiał pohamować radości jaka wręcz od niego biła. Szybko poprosił ojca chrzestnego by pokazał mu jego pokój i gdy tylko usłyszał w jakim kierunku ma iść, wbiegł po schodach i otworzył z rozmachem dębowe drzwi które prowadziły do jego nowej sypialni. Cały dom był przed remontem w opłakanym stanie i Syriusz ponoć wydał niemałą sume galeonów by przywrócić go do wcześniejszej świetności. Teraz ciepły i przytulny zachęcał wystrojem. Gdzieniegdzie widać było barwy Gryffindoru ale i rodowe barwy Balcków czyli srebro i zieleń przypominający raczej Slytherin. Syriusz tłumaczył się, ze nie chciał całkowicie odgradzać się od rodziny więc postanowił przenieść z Grimmauld Place nr. 12 obraz Fineasa Nigellusa Blacka. Ku niezadowoleniu Stworka skrzata rodu Blacków Łapa nie pozwolił na zabranie do nowego domu portretu matki Syriusza. Mężczyzna tłumaczył się, że nie ma zamiaru spędzać więcej czasu z tą obrośniętą kurzajkami starą nietoperzycą. Harry stał w swoim pokoju nie mogąc napatrzeć się na wszystko co go otacza. Na jasnych ścianach widniały ruchome plakaty Quidditcha pokazujące takie drużyny jak Armaty z Chudley, Pustułki z Kenmare czy nawet Gobliny z Grodziska (jest to oficjalna Polska drużyna quidditcha XD ) Reszta malowideł przedstawiała prawdopodobnie rodziców Harry’ego i ich przyjaciół z zakony feniksa a także kilka innych obrazków małego Pottera z rodzicami.
-Mam nadzieję, że ci się podoba. –Rzekł Łapa gdy tylko dogonił chłopaka. –Razem z Lupinem zastanawialiśmy się co by ci się spodobało.
-Jest super. –Powiedział Harry i rzucił się na wielki miękkie łóżko stojące tuż przy biurku. –Rany to świetne uczucie mieć własny pokój który nie był kiedyś składzikiem urodzinowych prezentów kuzyna. –Zaśmiał się i złapał dłonią kartkę która leżała na poduszce. –Co to?
-Lista rzeczy które będziesz potrzebować w tym roku. –Odparł mężczyzna który po chwili przepuścił przez drzwi dwa skrzaty Stworka i Zgredka.
-Sir! Harry Potter Sir! Zgredek się cieszy, że pana widzi. Razem ze stworkiem.. –Tu rzucił drugiemu skrzatowi mniej przyjazne spojrzenie. – razem ze stworkiem będziemy się opiekować domem Pana Syriusza.
-Myślałem Zgredku, że znalazłeś pracę w kuchni w Hogwarcie.-Odparł Harry wstając z łóżka by przywitać się należycie z przyjacielem.
-Zgredek pracuje i dostaje za to należytą zapłatę, ale opiekowanie się domem Harry’ego to co innego. To sama przyjemność! –Skrzat uśmiechnął się szeroko.
-No dobra, wybaczcie że wam przerwę, ale pamiętaj Harry, że jutro czeka nas wycieczka na ulice Pokątną.
-Będziemy musieli pójść do Banku Gringotta bo moje kieszenie świeca pustkami. –Westchnął chłopak schodząc razem z Łapą do salonu gdzie zasiedli przy stole by zjeść ciasteczka które przygotowały skrzaty i wypić herbatę którą dostali od Państwa Weasley, którzy ponownie postanowili odwiedzić swojego syna tym razem wyjątkowo w Indiach gdzie doniedawna miał specjalny kurs opieki nad smokami zagrożonymi wyginięciem. Ron jak zwykle musiał wysłać Harry’emu i Hermionie list gzie wszystko szczegółowo opisał, od smoka który potrafił mówić po latające Mirobijki odpowiedniki cykad z tym, że parzące gorzej niż niejedna skąltka tylnowybuchowa.
-Wszystko załatwimy. A teraz idź pod prysznic i do łóżka jutro z samego rana za pomącą proszku Fiuu udajemy się do Dziurawego Kotła.
Harry pożegnał się jeszcze ze skrzatami, Fineasem powoli przysypiającym w ramach obrazu i z samym Syriuszem. Do łazienki trafił bez problemu i z uśmiechem zauważył, że była bardzo podobna do łazienki prefektów ze szkoły z tą różnicą, że była mniejsza. Na szczęście Black darował sobie wstawienie zamiast okna witrażu z syreną bo Harry dobrze pamiętał jak speszyła go jej obecność gdy musiał kapać się tylko po to by otworzyć głupie jajo podczas turnieju trójmagicznego. W pomieszczeniu mógł spokojnie wyczuć zapach lawendy co uspokajało. Harry zdjął koszulkę i spojrzał do lustra. Fakt był cholernie wychudzony na ciele widać było ślady po pobiciach, zadrapaniach i gdzieniegdzie widniały siniaki które pozostawił po sobie jego kuzyn z kumplami. Nikt nie wiedział co naprawdę działo się w domu przy Privet Drive 4, to tam życie chłopaka stało się koszmarem, znęcano się nad nim, bito go i poniżano. A on nie mógł nic zrobić bo jeśli użyłby czarów to groziłoby mu wyrzucenie ze szkoły magii i czarodziejstwa. Jeszcze kilka spojrzeń w stronę lustra, ciche westchnięcie i w końcu wślizgnął się do ciepłej wody.
----
Następnego dnia Harry’ego obudził Stworek nieudolnie starając się ściągnąć z niego kołdrę.
-Już wstaję, już! –Powiedział drapiąc się po niesfornych, czarnych włosach. Sięgnął po okulary które leżały na szafeczce obok i przeciągając się podreptał w stronę komody.
Potter zszedł po chwili do jadalni gdzie już siedział Syriusz jedząc śniadanie.
-Dzień dobry. –Powiedział ospale Harry.
-Witaj, jak się spało?
-Dobrze do póki nie musiałem wstać! –Zaśmiał się chłopak siadając przy stole i nakładając sobie na talerz dwa tosty i nieco jajecznicy na bekonie. –Zjemy i od razu lecimy na Pokątną?
-Tak. Już dostaliśmy listy od Molly i Artura, że z dzieciakami również się dziś wybierają na zakupy. Hermiona też tam będzie. Mają czekać w dziurawym kotle. –Syriusz dopił kawę i poprawił swoją szmaragdową szatę. –Gotowy?
Harry zjadł właśnie ostatni kęs i spojrzał na swojego ojca chrzestnego. –Tak, już skończyłem. –Wstał od stołu i poszedł za Łapą w stronę sporej wielkości kominka.
-Miałeś już okazję podróżować za pomocą Fiuu prawda?
-Tak, z niemiłym skutkiem, ale owszem już go używałem.
-Co masz na myśli? –Spytał unosząc brew ku górze.
-Przejęzyczyłem się i trafiłem na ulice Nocturnu..
-Haha i pewnie trafiłeś do jakiegoś zakurzonego sklepu gdzie chcieli cię torturować tak?
-Poniekąd. –Zaśmiał się i wziął z pojemniczka nieco szarawego proszku. Wszedł do komika i powiedział na głos. – Na Pokątną! –Ostatnie co zobaczył to zielone płomienie a potem drewnianą podłogę Dziurawego Kotła.
-Pan Potter.
Harry’emu pomógł wstać nieco przygarbiony mężczyzna w którym po chwili rozpoznał Toma - barmana.
-Dzień dobry Tomie.. zaraz powinien pojawić się jeszcze Syriusz. – I owszem po chwili obok pojawił się Black.
-Ach, dawno tak nie podróżowałem. Tom poproszę kieliszek płonącej whisky! Trzeba nabrać sił bo czekają nas męczące zakupy. – Zaśmiał się podchodząc do baru gdzie po chwili otrzymał swoje zamówienie.
-Syriuszu picie z samego rana jest nierozsądne! –Po schodach schodziła właśnie Pani Weasley z mężem a za nimi podążała reszta rodziny,
-Droga Molly, zakupy to bardzo ciężkie zadanie i musze się nieco wzmocnić. –Ciągnął dalej Black a w tym czasie Harry zaczął witać się z przyjaciółmi.
-Jak tam wizyta w Indiach Ron?
-Wiesz co kumplu było super, smakowała wam ta zielona herbata? My z Fredem uznaliśmy, że smakuje jak siki trolla, ale mama się uparła.
-Nie była zła, ale chyba pozostanę fanem zwykłej czarnej. To może zostawimy ich tu i sami pójdziemy na zakupy?
Syriusz i reszta dorosłych była zajęta rozmowa więc dzieciaki wyszły z kotła i najpierw skierowali się do banku. Gdy już mieli w kieszeniach nieco Galeonów na potrzebne rzeczy postanowili w pierwszej kolejności pójść po książki do Esów i Floresów. Tam ku ich uciesze czekała już Hermiona.
-Cześć chłopaki. –Z szerokim uśmiechem wycałował obu. –Harry Jak tam wakacje? Już się przeprowadziłeś do Syriusza, podoba ci się dom?
-Hermi spokojnie za dużo pytań na raz. –Zaśmiał się i opowiedział przyjaciołom jak wygląda jego pokój i ogólnie cały dom.
-Należy ci się mieć w końcu normalny dom, mam nadzieję, że kiedyś nas do siebie zaprosisz.
-Na pewno, ale najpierw wiecie gdzie chce pójść? Do Sklepy bliźniaków. Przyda nam się nieco nowych gadżetów które zmajstrowali. –Cała trójka uśmiechnęła się i pomaszerowali w stronę owego sklepu.
-Proszę, proszę a kogo to nasze oczy widzą!-Bliźniacy stali na balkoniku ubrani w czerwone szaty. –Nasz sponsor, nasz brat i pani wszystkowiedząca. –Zaśmiali się.
-Och no nawet nie wiecie jak za wami tęskniliśmy. –Odparła Hermiona.
Harry zignorował wymianę zdań i od razu pokierował się w stronę straganiku z nazwą „Nowe”
-Co to? –Spytał dotykając czarny wiszący materiał.
-To mój drogi peleryna zwidka.
-Co?
-To taka ulepszona peleryna niewidka, z tym, że zamiast całkowitego zniknięcia ma efekt kameleona. Wtapiasz się w tło. –Dokończył George.
-Kupię Syriuszowi, na pewno się ucieszy. Macie coś jeszcze?
Fred po chwili poprowadził nowych klientów po sklepie demonstrując najnowsze produkty, więc chcąc nie chcąc trójka przyjaciół wyszła ze sklepu z torbami pełnymi różnych gadżetów. Mijając uliczki pełne ludzi i sklepiki zachęcające wyglądem skierowali się w stronę lokalu Madame Malkin, musieli zakupić nowe szaty bo Harry i Ron już ze swoich wyrośli.
-Witajcie moje gołąbki! –Kobieta w podeszłym wieku obdarzyła wszystkich serdecznym uśmiechem.-Rozumiem, że potrzebujecie szkolnych szat?
-Dokładnie to ja ich pani zostawiam. –Hermiona chciała jeszcze pójść po jakąś książke więc ich zostawiła.
-No to skarby idźcie do przymierzalni zaraz wam przyniosę kilka szat do przymierzenia.
Harry skierował się do przymierzalni a Ron zaczekał chwile nim jakaś zwolniła się na samym końcu korytarzyka. Chłopak dostał po chwili kilka szat do przymiarki i już ściągał koszulę gdy gdzieś za rogiem usłyszał najmniej pożądany głos, głos Malfoya.
-Mam nadzieję, że tym razem Madame masz coś godnego członka rodu Malfoy’ów
-Na pewno coś się znajdzie. Panie Lucjuszu a pan nie potrzebuje szaty?
-Na razie proszę zająć się moim synem. –Kiedy właścicielka wyszła ojciec zwrócił się do syna.- Ten rok zapowiada się ciekawie. Wiesz jakie jest twoje zadanie Draconie, ja niestety nie będę mógł ci pomóc!
Harry szybko rzucił na bok koszulę i sięgnął do torby po kupioną pelerynę zwidkę narzucił ją na siebie i swoje rzeczy bo po chwili do środka wszedł Draco. – Spokojnie ojcze dam sobie radę. –Blondyn wszedł do środka, zasłonił zasłonkę i zaczął zdejmować swoją czarną koszulę. Harry patrzył na niego z lekkim przerażeniem, pomieszczenie było małe a on ledwo co zmieścił się za ławką w kącie ze swoimi rzeczami . Jeżeli ten zadufany w sobie idiota go nakryje to będzie niezła kompromitacja. Miał przed sobą półnagiego Dracona, do jasnej cholery musiał przyznać, że ta jasna cera niepotrzebnie była kryta przez szaty bo o dziwo blondyn miał umięśnioną sylwetkę. Sam Harry nigdy nie miałby okazji do utrzymania swojego ciała w takim stanie skoro był ciągle bity przez kuzyna który był od niego dwa razy większy i wzdłuż i wszerz oraz dzięki kochanej ciotce która go notabene głodziła. Draco właśnie przymierzał szatę gdy do nozdrzy Pottera dotarła ta dziwnie drażniąca ale mimo wszystko ładnie pachnąca woń. NIE! Nie tylko nie kichaj! Harry’ego już skręcało bo to było nie do wytrzymania, czemu ten blond idiota musiał używać tak ostrych perfum? W końcu niestety stało się. Kichnął tak, że peleryna zsunęła się z jego ciała. Spojrzał szybko na chłopaka obok, Malfoy miał mine jakby ducha zobaczył, szybko jednak złapał za różdżkę którą miał w kieszeni a druga ręka skierowała się ku gardle gryfona.
-No, no. Potter podsłuchuje i podgląda! –Przyłożył koniec różdżki do policzka rywala. –lepiej żebyś miał dobre wytłumaczenie.
-Ja mam się tłumaczyć? To ty na chama wbiłeś się do tej przymierzalni nawet nie sprawdzając czy jest zajęta, musiałem więc coś zrobić żebyś mnie nie zauważył. Głupku!
-Czemu niby miałbym cie nie zauważyć..?-Draco nagle jakby zrozumiał o co chodzi Potterowi. Jego ciało a przynajmniej górna część ta która była odkryta, była wychudzona, pełna siniaków, obić i nawet ran… ciętych. –Co to ma kurwa być? –Puścił chłopaka odsuwając się nieco. W tym czasie brunet narzucił na siebie koszulę.
-Nie twój zakichany interes! –Warknął ale widząc minę Dracona az oniemiał. Ta mina była mieszanką strachu i litości. Draco i Litość?
-Potter…
-Zejdź mi z drogi Malfoy! –Harry złapał za swoje rzeczy i wyszedł z przymierzalni. Po chwili podążył za nim Ron który zapewne już skończył przymierzać swoje szaty i czekał na Harry’ego. Ale gdy zobaczył że w środku był też Malfoy no w każdym razie wyglądał jakby ujrzał hybrydę górskiego trolla i trójgłowego psa. Szybko pobiegł za przyjacielem aby spytać się o co chodzi.
Draco zaś stał jeszcze chwilę w przymierzalni. Jak to możliwe, że ten wybraniec, ten idiota jest w tak beznadziejnym stanie.
----
-Harry co ty robiłeś w przymierzalni razem z Draco? –Spytał Ron gdy w końcu wrócili do dziurawego kotła z torbami pełnymi zakupów.
-Podsłuchiwałem go.
-Co?
-Słyszałem jak gadał z ojcem o jakimś planie, ale nie podali szczegółów a potem ten idiota wlazł do kabiny. Myślałem, że jeszcze czegoś się dowiem to ubrałem pelerynę zwidkę.
-Kurde. Plan? Ciekawe o co im chodzi.
-O czym gadacie? –Spytała Hermiona cudem odnajdując ich w tłumie.
-Malfoyowie knują jakiś chytry plan. –Wyjaśnił Ron.
-Znając ich to pewnie nic dobrego.
----
Tydzień Później.
Trójka przyjaciół spotkała się na peronie 9 i ¾. Nie musieli czekać długo aż dołączyli do nich Luna, Neville i Ginny. Wszyscy pożegnali się ze swoimi rodzinami, a Harry oczywiście musiał nieźle się wysilić by Black w końcu zrozumiał, że i tak niedługo się zobaczą. A na święta i tak wróci do domu.
-Zobaczymy się szybciej niż myślisz! –dodał Black i przytulił swojego syna chrzestnego.
Kiedy już cała paczka siedziała w pociągu i jechała by zacząć nowy rok w Hogwarcie kilka osób czuło ze i ten rok nie będzie zaliczał się do spokojnych. Podróż jak zwykle skończyła się szybciej niż się zaczęła, więc w drodze do Zamku wszyscy musieli skomentować jaką to naganną postawę prezentują pierwszoklasiści biegający po pociągu z gadżetami od Freda i Georga i niemal doprowadzając błyskającymi śmigusami do wykolejenia. Zamek był jak zwykle pięknie oświecony przez płonące pochodnie i księżyc zaś główne wejście zdobił ułożony ze świec napis: „Witajcie w Hogwarcie” Wszyscy uczniowie skierowali się do wielkiej Sali by zasiąść do stołów i ponownie przyjrzeć się jak tiara przydziału oddaje kolejnych uczniów do poszczególnych domów. Harry był zajęty rozmową z Angeliną Johnson jego koleżanką z drużyny Quidditcha gdy Dyrektor wstał z miejsca by ogłosić co zmieniło się w tym roku.
-Moi drodzy uczniowie. Jak dobrze wam wiadomo musze nieco pozrzędzić i przypomnieć jakie zasady panują w zamku i co się pozmieniało. Na początek, pierwszoklasistom zabrania się wchodzenie do działu ksiąg zakazanych, na tereny zakazanego lasu i spacerowania po zamku po zmroku. To tyczy się też pozostałych starszych roczników. W związku z kolejną zmianą w gronie nauczycielskim pragnę serdecznie powitać ponownie Remusa Luppina który razem z innym nauczycielem zajmie się obrona przed czarna magią. –Wszyscy uczniowie zaczęli szeptac kim jest drugi nauczyciel i długo nie musieli czekać bo wrota do Sali otworzyły się nagle i do środka wpadło pełno sztucznych ogni, uczniowie stali z miejsc i zaczęli klaskać, gwizdać i śmiać się głośno. Po chwili tuż nad stołem pojawiły się ułożone z fajerwerków twarze bliźniaków, które po chwili przemówiły.
-Drodzy państwo w imieniu Huncwotów, My Fred i George Weasley pragniemy przedstawić nowego współnauczyciela obrony przed czarną magią. PANA SYRIUSZA BLACKA III!! –I wtedy do Sali wleciał na miotle Syriusz! Harry zaczął się głośno śmiać bo to przedstawienie było bardzo w jego stylu. Syriusz wylądował przed stołem nauczycielskim i spojrzał ze skruchą na dyrektora ale widocznie i jemu spodobało się to przedstawienie. Tylko Snape wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować. Syriusz ukłonił się jeszcze i zajął miejsce przy Luppinie który pacnął go w tył głowy.
-Dziękujemy Syriuszu za tak spektakularne wejście, powróćmy jednak na ziemię i dokończmy ostatnią sprawę. W związku z nowym rokiem jesteśmy zmuszeni do powołania nowych prefektów. Domem Ravenclaw zaopiekują się panna Padma Patil i pan Roger Davies. Domem Hufflepuff zaś panna Hanna Abbott i pan Justin Finch–Fletchley. Slytherinem zajmą się panna Pansy Parkinson i pan Draco Malfoy. Domem Gryffindoru panna Hermiona Granger i pan – Tu nastała na chwilkę cisza. – pan Harry Potter.
Harry spojrzał na stół gdzie siedział Draco i on również zrobił to samo. Ich spojrzenia zetknęły się i przez chwile mogli wyczytać z nich więcej niż przewidywali. Ale Harry nie rozumiał tylko jednego uczucia jakie wyczuł widząc wzrok Dracona.
No no, super rozrozdział. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Nigdy nie lubiłam czytać o Harrym Potterze. Szczególnie kiedy były to przerobione przygody przygody. Jednak Twoje opowiadanie mnie zacizaciekawiło. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ostatnio, nie umiem tego wyjaśnić, zafascynowana jestem historiami HP. Czytając pierwszy rozdział ciesze się że to się jeszcze nie skończyło bo oznacza że wiele może się jeszcze wydarzyć... Zapraszam do mnie, nie pisze o Harrym, ale mam nadzieje że moje opowiadania choć trochę spodobają się tobie tak jak ja już lubię twoje wswieciepauli.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCześć.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twojego bloga całkiem przypadkiem i naprawde się z tego ciesze�� Jest świetnie, tylko coś mi tu w tym zdaniu zgrzyta..:/
"Westchnął chłopak schodząc razem z Łapą do salonu gdzie zasiedli przy stole by zjeść ciasteczka które przygotowały skrzaty i wypić herbatę którą dostali od Państwa Weasley, którzy ponownie postanowili odwiedzić swojego syna tym razem wyjątkowo w Indiach gdzie doniedawna miał specjalny kurs opieki nad smokami zagrożonymi wyginięciem." Które, którą, którzy.. Strasznie długie zdania piszesz, a do tego te całe odmiany jednego słowa na milion innych..;//
Nie mówie że źle piszesz, bo robisz to dobrze i jestem naprawde ciekawa co będzie dalej��
Pisz dalej i Wena życze����❤��
Weaslej nigdy nie nazwałby Dracona po imieniu..��
OdpowiedzUsuńJest fajne i podoba mi się to, że rozwijasz zdania👍🏻
OdpowiedzUsuń