czwartek, 18 sierpnia 2016

Drarry 18

Jest rozdział. 
Tak jak obiecałam pojawił się dosłownie przed końcem miesiąca. XD
Tak wiem, jestem okropna, że wstawiam go teraz.. ostatni dzień i późna pora, ale dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo ciężki. Zwłaszcza wiadomość o tym, że zmarł Shota z ADAMS.
Kto ich słucha ten wie co to za jegomość. 
Bardzo mnie zasmuciła ta wiadomość i większość dnia spędziłam mając swoją skromną żałobę. :(
No, ale nie będę mówić o takich rzeczach skoro macie rozdział do przeczytania. :D
Witam przy okazji na pokładzie wszystkich nowych czytelników. <3 
Powoli zbliżamy się do 100 tyś wyświetleń!!!! 


Jeśli kiedykolwiek ktoś powiedziałby mu, że ma spędzić więcej niż jeden dzień w towarzystwie swojej szwagierki to prędzej wybrałby pobyt w Azkabanie i przy okazji rzuciłby na ów delikwenta Crucio, niestety teraz miał ją na głowie i musiał znosić humory Belli.
A jeśli mowa już o jej humorach to Lucjusz naprawdę nie mógł zrozumieć, co smak herbaty ma do koloru nici, których używała do wyszywania niewielkich gobelinów, które miała zamiar zawiesić na ścianach w różnych pokojach. Nie chodziło tu bynajmniej o zwykłe ozdoby, które mugole wyrzucali, bądź zanosili do lombardu by je wycenić i dostać nieco pieniędzy. Bella potrafiła wyczarować za pomocą nici coś naprawdę niezwykłego. Zazwyczaj czarodzieje poświęcali masę galeonów na zamówione, poruszające się obrazy, jednak była pewna rzesza ludzi, która pamiętała o tradycji gobelinów. Były one dużo piękniejsze. Choćby gobeliny ukazujące drzewo genealogiczne, takie samo jak to, które wisiało w domu Black’ów. 



Kiedy kończyły się ostre wymiany zdań między Lucjuszem a Bellą, poświęcali wolne chwile na pomaganiu Riddle’owi w powolnym przejmowaniu Ministerstwa. Jeśli kiedykolwiek Pani Black miałaby wybierać styl życia to na pewno byłoby ono spokojniejsze. Ciężko było oderwać się od przeszłości, która pozostawiła na Belli ciężkie i dotkliwe piętno. Mimo, że zawsze była uważana za brutalną i wredną czarownice nie bojąca się rzucić zaklęcia niewybaczalnego, to tak naprawdę była w niej jakaś cząstka delikatności i kobiecej wrażliwości. Lubiła kwiaty i dobre książki. Gdyby nie pobyt w Azkabanie pewnie znalazłaby zwykłą pracę, najlepiej gdzieś w Szkocji.
Nie mieszkało jej się źle z Lucjuszem, w końcu było to tylko chwilowe. Tak sobie to oboje tłumaczyli, choć rzeczywistość wyglądała inaczej. Dopóki Tom nie przejmie ministerstwa Bella nie znajdzie sobie lepszego azylu niż w posiadłości swojego szwagra i siostrzeńca. Kobieta siedziała akurat na tarasie popijając herbatę i podjadając sobie ciasteczka, które zrobiły niecałe dwadzieścia minut temu skrzaty domowe, gdy nagle miejsce na krześle obok zajęła sowa. Balla spojrzała na ptaka wzrokiem bynajmniej beznamiętnym. Pewnie zignorowałaby go gdyby nie dość duża paczka leżąca tuż obok. Pakunek był oprawiony papierem w kolorze fiołków i do całości dołączony był list. Paczka zaadresowana była do Lucjusza.
-Hmm ciekawe.. –Zamruczała Bella i wzięła pakunek, by następnie przejść z nim do gabinetu gospodarza.

Lucjusz od paru dni spędzał większość czasu w swoim gabinecie, zajmując się czym tylko się dało byle nie spędzać go w towarzystwie swojej nowej współlokatorki. Wychodziło na to, że ich kontakty ograniczały się tylko do wspólnych posiłków, bądź przypadkowego wpadania na siebie na korytarzach. Nie chodziło o to, że darzyli się nienawiścią, ale mieli tak różne charaktery, że spędzenia zbyt długiej chwili razem groziło kłótnią i jakimś małym kataklizmem.
Pani Black przechodziła powoli przez korytarze, mijając obrazy, które przedstawiały różnych, zmarłych członków rodu Malfoy i rodu Black. Nagle coś przykuło jej wzrok, coś czego wcześniej nie widziała. Był to obraz wiszący nad niewielką komodą, na której stał wazon z białymi różami. Obraz przedstawiał wielki ogród i niewielką ławeczką pomiędzy grządkami z różnobarwnymi roślinami. Na ów ławeczce siedziała kobieta o jasnych włosach. Jej twarz była spokojna i pełna pewnej, skrytej melancholii, którą Bella doskonale znała jeszcze z czasów szkolnych. Napis ozdobiony kwiecistymi ornamentami układał się w słowa „Narcyza Malfoy Black”
Bella uśmiechnęła się smutno w kierunku swojej ukochanej siostrzyczki. Zawsze się nimi opiekowała. Zawsze obserwowała bacznie Narcyzę i Andromedę by w razie problemów móc im pomóc. Teraz kiedy Andromeda ma własną rodzinę a Narcyzy już nie ma, Bella została sama jak palec.
 
Wzięła głębszy oddech i ruszyła ponownie przez korytarz. W końcu musi oddać mu tą paczkę przecież nie jest sową, by zabawiać się w listonosza.
Stanęła przed drzwiami do gabinetu i zapukała czekając aż otrzyma łaskawie pozwolenie, by wejść.
-Proszę! –Z wewnątrz dobiegł ją głos szwagra, wiec otworzyła drzwi i weszła do środka.
-Przyszła do ciebie paczka i list. –Odparła Bella podchodząc do siedzącego za biurkiem Lucjusza. –Dość spora. –Zagadnęła kładąc pakunek na mahoniowym blacie biurka. List wręczyła Malfoy’owi a sama przysiadła na fotelu po drugiej stronie pokoju. –Od kogo to?
Lucjusz zmierzył ją bacznym spojrzeniem, a następnie przeniósł swój wzrok na kopertę, która pachniała fiołkami.
-Od bratniej duszy. –Odparł beznamiętnie. –Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, Bella. –Uprzedził nim ta zdążyła rzucić jakiś twórczy komentarz. –Jest to tylko niewinna korespondencja i ułatwianie pewnej damie zapoznania się z rzadką literaturą świata czarodziejów. Aktualnie odesłała mi książki, które zdążyła przeczytać w .. –Spojrzał na kalendarz. -.. w jedenaście dni. Fascynujące. –Rozpakował pakunek i wyjął z niego cztery, grube egzemplarze obitych w ciemną skórę ksiąg.
-Przeczytała to w jedenaście dni? –Spytała Bellatrix będąc w niemałym szoku. Nie sądziła, że kiedykolwiek usłyszy o jakiejś osóbce, która z takim zapałem sięga po książki.
Lucjusz machnięciem różdżki posłał książki na odpowiednie miejsca na biblioteczce. Przez chwilkę zastanowił się co kolejno posłać Pannie Granger, by zaspokoić jej rządzę wiedzy.
-A ja myślę, że…
-Ty lepiej nie myśl za wiele Bello. –Odparł. –Nie jest dla mnie nikim więcej niż zwykłą znajomą. Jasne? –Spojrzał na nią poważnie. Nie zamierzał się jej tłumaczyć, ale nie chciał by ta męczyła go przez kolejne dni. Wolał postawić sprawę jasno. Hermiona była przyjaciółką Pana Potter’a a Lucjusz nie miał wobec niej żadnych „niecnych” zamiarów. Miał swą godność.
-A mogę wybrać z tobą książki, które jej wyślesz? –Zagadnęła z uśmieszkiem. Nie wątpiła w dobry gust swojego szwagra, ale na daną chwilę nie miała specjalnie nic lepszego do roboty.
-Nie.
-Ej no! Czemu? –Zrobiła z ust podkówkę.

----

Blaise nie przepadał za wróżbiarstwem. Były to bezwartościowe lekcje, które nic nie wnosiły do kanonu jego umiejętności i wiedzy czarodziejskiej. Wolałby mieć zamiast tego dodatkowe zielarstwo, które i tak kochał całym sercem ze względu na zawód jaki chciał obrać w przyszłości. Magomedycy musieli być obeznani z eliksirami i właśnie z zielarstwem. Chyba jego pasję roślinami podzielał tylko Longbottom. Nie zamierzał jednak z tego powodu zacząć się z nim zadawać. Wystarczyło mu towarzystwo Dracona i Pansy. Od kiedy czarownica odpuściła sobie Malfoy’a zaczęła być naprawdę znośna. Pamiętał jak w pierwszej klasie, nim poznał bliżej Draco, trzymał się z Theodorem Nott’em, który teraz jak na złość, wybrał sobie bardziej ograniczone umysłowo towarzystwo.

Sybilla Trelawney mówiła coś akurat o wróżeniu z kart. Dziś mieli zajęcia z Krukonami, co dodatkowo irytowało Zabiniego, bo te kujony były zapatrzone w tą starą nietoperzycę jak w obrazek. Pansy szturchnęła go w ramię. Siedzieli w trójkę przy stoliku i chyba nie tylko Blaise był znudzony tą lekcją. Dracon wyglądał jakby miał zaraz usnąć.
-Ta kobieta irytuje mnie za każdym razem jak mamy z nią zajęcia. –Szepnął. –Mogliśmy zostać w pokoju wspólnym. Snape napisałby nam usprawiedliwienie.
-Daj spokój Blaise! Już i tak opuściłeś wystarczająco dużo zajęć wróżbiarstwa. –Poprawiła go Parkinson i spojrzała na swoje karty. –Dlaczego mam wrażenie, że te karty specjalnie układają się w jakieś pokręcone zestawy? Co ma niby anioł do czarnego kotła i kota bez jednej łapy? –Spojrzała na talię Malfoy’a i zacmokała z zaniepokojeniem. –Draco masz wyjątkowo złe karty! Z tego co piszą w podręczniku w najbliższym czasie Twoje życie bardzo się skomplikuje.
-Moje życie już dawno się skomplikowało Pansy. Można powiedzieć, że od urodzenia, jestem narażony na komplikacje ze strony świata. –Mruknął podpierając głowę o swoją dłoń. Był znudzony tymi zajęciami. Ślizgoni raczej nie brali czynnego udziału w lekcji. Malfoy kątem oka zauważył jak Crabbe i Goyle mną karty tarota i wrzucają je do kominka, który był tuż przy ich stoliku.
-Kretyni. –Westchnęła Pansy, uderzając się otwartą dłonią w czoło.

Atmosfera w klasie ożyła dopiero, kiedy otworzyły się drzwi i weszła przez nie wysoka kobieta. Kobieta o kręconych, blond włosach miała na nosie zielone, kwadratowe okulary, do których pasował równie zielony żakiet i spódnica. Wyglądała jak przerośnięta żaba, która dziwnym zbiegiem okoliczności przemieniła się w człowieka i nałożyła na głowę perukę. Wszyscy doskonale wiedzieli, że pojawienie się w szkole Rity Skeeter niesie za sobą tylko.. problemy. I widocznie Trelawney też była tego świadoma, bo aż zbladła.
-Dzień Dobry! –Skrzekliwy głos załamał ciszę jaka zapanowała wraz z wejściem jego właścicielki. –Proszę się mną nie przejmować. –Z niewielkiej kopertówki wyskoczyło magiczne pióro i notes. –Proszę kontynuować lekcję, a ja pozwolę sobie troszkę poobserwować. Rozumiem, że dyrektor uprzedził państwa o mojej wizycie. –Spojrzała na profesorkę z niecnym uśmieszkiem, który chyba jako jedyny zauważył Malfoy. Przez lata nauczył się dostrzegać takie maskowane grymasy.
-Ach, tak. Dyrektor nas powiadomił. –Odezwała się w końcu Sybilla i z widocznym zdenerwowaniem wskazała krzesło niedaleko okna. –Proszę usiąść. Wracając do tematu zajęć..
Rita przeszła przez klasę w kierunku wskazanym przez Panią Profesor. Jej wzrok przez chwilkę spoczął na osobie Malfoy’a, który nie ukrywał wstrętu do kobiety. Doskonale wiedział jak potrafi namieszać w życiu zwykłego człowieka. Odprowadził ją dyskretnie wzrokiem.
-Wredna małpa. –Syknęła Pansy. –Nie sądziłam, że najpierw zajdzie na nasze lekcje.
Dracon coś czuł, że to dopiero czubek góry lodowej. Nie sądził, by Skeeter przyjechała do Hogwartu tylko ze względu na swoją kolejną, durnowatą i okłamaną książkę. Musiał być w tym jakiś haczyk.
Reszta lekcji przebiegała w dziwnie napiętej atmosferze. Co jakiś czas Pani Skeeter notowała coś w swoim notesie za pomocą magicznego pióra, widać było, że często wprowadzała swoje poprawki, które nijak mijały się z prawdą. Można było łatwo wywnioskować, że to co działo się w klasie w bardzo małej mierze odzwierciedlało zapiski pani redaktor Proroka Codziennego. Najbardziej cały ten niepokój odbijał się na samej Profesor Trelawney. I bez wizytacji trzęsły jej się ręce, bądź wpadała na różne rzeczy stojące dookoła. Jednak teraz była istnym kłębkiem nerwów i chyba tylko cudem, dawała jeszcze rade stać na nogach, które prawdopodobnie ze zdenerwowania odmawiały jej powoli posłuszeństwa.

-Draco, jutro mamy zebranie prefektów. –Szepnęła Pansy tak by nie przeszkodzić w zajęciach.
-Serio? Dziwne, dlaczego nic mi o tym nie wiadomo skoro jestem prefektem naczelnym? –Zdziwił się i sięgnął pamięcią wstecz. To nie on zaplanował to spotkanie i Harry raczej też nie. Bynajmniej nic mu o nim nie mówił, a widział się ze swoich chłopakiem wczoraj.
-Padma je organizuje. –Wyjaśniła wciskając koledze kawałek papieru, na którym była napisana godzina. –Złapała mnie przed śniadaniem razem z Granger. Wspomniała, że chce pogadać o wizycie Skeeter.
Draco kiwnął głową. Widocznie Patil też ma jakieś obiekcje co do szkolnego gościa. Rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem Padmy, ale jej nie dostrzegł.
-Nie ma jej. Wspominała mi, że musi coś załatwić u profesora Binsa. Ma ją usprawiedliwić.
-Pff a mówiłaś, że to ja opuszczam za dużo wróżbiarstwa. –Burknął Blaise i zerknął na jedną ze swoich kart.
-Ale ty w przeciwieństwie do Padmy wagary spędzasz w swojej sypialni. –Syknęła i zafundowała mu kuksańca w bok. Wygląda na to, że nie tylko Draco lubił dogadywać swojemu przyjacielowi. –A tak poza tym, jak Ci idzie podrywanie Weasley’a?
Mimo starań na ciemnej skórze Zabiniego dało się zauważyć delikatny rumieniec.  Pansy i Draco wymienili znaczące spojrzenie. Coś czuli, że ich kolega jednak zabujał się na Amen, w końcu rzadko kiedy wielki Blaise Zabini się zawstydzał i rumienił.

----

Harry miał nadzieję, że w najbliższym czasie Dumbledore wezwie go do siebie. Może będzie miał wtedy możliwość na zdobycie czarnej różdżki, choć nie robił sobie aż tak wielkich nadziei. Ostatnio była na wyciągnięcie ręki, ale Drops zbyt skutecznie skierował jego uwagę na przyjaciół i Voldemorta. Najbardziej bał się wtedy o Dracona. Ciężko mu było się pogodzić z wizją torturowanych ukochanych osób.
W tą sobotę miało mieć miejsce pierwsze spotkanie tajnego klubu pojedynków. Udało im się zebrać kilka dodatkowych osób, które o dziwo bardzo chętnie przystały na możliwość ćwiczenia zaklęć o dużo bardziej zaawansowanym stopniu trudności.
Harry akurat szedł do sowiarni by wysłać wiadomość do Riddle’a. Nie mógł tego zrobić z pomocą Hedwigi, była zbyt charakterystyczna i ktoś mógłby ją przechwycić. Zwłaszcza, że w tych czasach podejrzany był każdy.. nawet ewentualny wybraniec Świata czarodziejów. Pogoda powoli się poprawiała. Początek drugiego semestru mijał a ciągle było wiele do zrobienia, chociaż Harry miał nadzieję, że współpraca z Dumbledore’m będzie trwać również podczas wakacji. Wtedy będzie na pewno dużo okazji do działania. Jeśli będą sami możliwe, że Harry wykorzysta sytuacje i po prostu jakoś odbierze starcowi insygnium. 

Przy samym wejściu do sowiarni, Harry zauważył jak na jednej z półek siedzi niewielka sówka. Była to Świstoświnka. Sówka podniosła zaspany dziobek i spojrzała z zainteresowaniem na Harry’ego. Ciekawym było jak bardzo się zmieniła dzięki opiece rodziny Weasley. Kiedy Syriusz podarował ją Ronowi była narwana i nadpobudliwa. Zupełnie jakby ktoś dał jej do picia zbyt dużą ilość mocnej kawy. Teraz ptak był spokojniejszy i na pewno bardziej kompetentny niż Errol, który już nie tak często odbywał dalekie podróże do Hogwartu. Powoli stary, poczciwy puchacz przechodził na emeryturę.
Harry podszedł do niej i kiedy wyciągnął list jego opinia na temat sówki szybko wróciła do poprzedniej wersji, bowiem ptak zaczął świergotać radośnie. Chyba widok listu sprawił, że euforia w niej wzbierała ze zdwojona siłą. Chłopak pokręcił z rozbawieniem głową i podał jej niewielką kopertę.
-Zanieś ją do Toma. Myślę, że informacje o klubie i wizycie Skeeter bardzo go zaciekawią.- Harry nie zawsze chciał korzystać z kominka w gabinecie Severusa Snape’a nawet jeśli był to jedyny niepilnowany kominek w szkole. Tłumaczył się tym, że w takim miejscu jak Hogwart nawet ściany mogą mieć uszy.  Jeszcze tylko poczekał chwilkę nim sówka nie zniknęła mu z oczu na tle nieba i wrócił do zamku.
Tuż przy wejściu do szkoły jego wzrok przykuła scenka, jak Rita Skeeter ciągnie za sobą jakieś dwie Puchonki i zaczyna je o coś wypytywać. Dziewczęta były wyraźnie zakłopotane. Harry wolałby ominąć kobietę na tyle skutecznie by ta nie miała możliwości zaczepienia go. Jednak coś czuł, że i tak nie da rady zbyt długo jej unikać. Westchnął boleśnie i pomyślał, że teraz przydałaby mu się peleryna niewidka, która leży bezpiecznie w kufrze w jego dormitorium.
Mógłby niby wybrać po prostu inne wejście do szkoły, ale miał teraz eliksiry i głupotą byłoby się na nie spóźnić.
Harry wziął głęboki wdech i poczuł ulgę bo akurat do szkoły wchodziła spora grupka Krukonów. Szybciutko do nich podbiegł i razem z tłumem prześlizgnął się do szkoły. Idealnie tak, że Skeeter go nie zauważyła, wciąż nurtując pytaniami dwie Puchonki. Teraz mógł z uśmiechem, chyba pierwszy raz w życiu, pójść na zajęcia Profesora Snape’a. No i o dziwo pierwszy pojawił się przed klasą. Zerknął na zegarek. Miał jeszcze całe osiem minut do zajęć. Bardzo sprawnie mu przeszło prześlizgnięcie się do szkoły. 

Nagle otworzyły się drzwi tuż obok i wyszedł z nich Syriusz. Jego włosy były w wyjątkowym nieładzie, a kilka guzików od koszuli było dopiętych, zaś w marynarce sporo po prostu brakowało.
-Och, Harry. –Uśmiechnął się i wyciągnął różdżkę by doprowadzić się do porządku. –Jak miło widzieć, że poważnie zabrałeś się do eliksirów, z tego co mi mówił Smarkerus dotychczas zawsze się na jego zajęcia spóźniałeś. A tu proszę! Pierwszy, gotowy do lekcji.
Harry podrapał się po włosach. Miał kilka pytań do swojego ojca chrzestnego dotyczących choćby jego wyglądu zaraz po wyjściu z gabinetu profesora Snape’a, ale ugryzł się w język.
-Tak jakoś.. po prostu się nieco pospieszyłem. A ty co robiłeś u Snape’a?
-Profesora Snape’a! –Z gabinetu wyszło ich nemezis w postaci szanownego Severusa, który obdarzył Harry’ego wyjątkowo grymaśnym uśmiechem numer jeden z serii „I tak Cię nie lubię, Potter” –Powinieneś w końcu, po pięciu latach nauki, zapamiętać jak powinno się mówić o nauczycielach i osobach starszych oraz mądrzejszych od siebie, Potter.
„Kłóciłbym się co do tego „mądrzejszego” Palnął Harry w myślach.
-Twój ojciec chrzestny raczył zajrzeć po ostatnią porcję maści na bazie eliksiru wiggenowego. –Wyjaśnił i podszedł do drzwi prowadzących do klasy. Otworzył je i spojrzał z góry na chłopaka. –Skoro raczyłeś wyjątkowo pokazać się wcześniej to zapraszam. Rozniesiesz kociołki na stanowiska. Myślę, że to wystarczająco łatwe nawet jak na Ciebie i spokojnie dasz sobie radę. –I wszedł do środka.
Harry spojrzał na Syriusza z miną „Jak ja nienawidzę tego jego durnego wywyższania się”. Syriusz poklepał „syna” po ramieniu i skierował się w stronę schodów. W końcu on też miał zajęcia. Harry’ego aż skręcało by spytać się jeszcze dlaczego Syriusz jest w takim nieładzie, ale uznał, że daruje sobie swą ciekawość.

----

Zebranie prefektów standardowo rozpoczęło się w dość napiętej atmosferze. Zwłaszcza wkurzyło wszystkich, że Puchoni zignorowali spotkanie i po prostu nie przyszli. Padma rwała sobie włosy z głowy klnąc pod nosem jak rasowy ślizgon.
-Wiedziałam, wiedziałam, że te pieprzone borsuki mają gdzies sprawy szkolne! Cholera jasna sś mniej kompetentni niż Ślizgoni.
-EJ!-Draco i Pansy spojrzeli na Patil morderczym wzrokiem.
Harry i Hermiona siedzieli przy stole z Roger’em i patrzyli na całe zajście z jakimś lekkim znudzeniem.
-Ej, Padma a może powiesz nam w końcu po co nas tu zebrałaś? –spytała Hermiona. Widać było, że ma lekko podkrążone oczy. Harry wiedział, że jest to oznaka czytania do późna. Chyba otrzymała znowu jakieś nowe książki od tajemniczego wielbiciela.
Parma uspokoiła się i usiadła obok Roger’a.
-W sumie to chyba nawet lepiej, że nie ma Puchonów. Chodzi o Skeeter. Harry, Hermiono.. wczoraj spytaliście mnie o uczestnictwo w waszym klubie pojedynków. Na początku miałam dość mieszane uczucie, ale przed lekcją wróżbiarstwa przypadkiem usłyszałam jak Rita wypytuje pierwszaków o nielegalne kluby, które powstają w szkole.
Gryfoni jak i Ślizgoni wymienili znaczące spojrzenia. Chyba cała czwórka powoli spodziewała się tego co chciała im powiedzieć Padma.
-Mam pewne podejrzenia, że Skeeter jest tu na czyjeś polecenie i chce nakryć was na gorącym uczynku. Nie wiem jednak czy wie kto jest za to odpowiedzialny. Chyba będzie próbować dostać się do was po nitce do kłębka. –Westchnęła i spojrzała na Rogera, który kiwnął tylko głową.
-Od nas niczego się nie dowie. –Powiedział Krukon. –Wiemy, że chcecie to robić dla bezpieczeństwa uczniów. Luna nam wyjaśniła jak mają wyglądać te zajęcia. Z Padmą chętnie na nie przyjdziemy, ale tylko dlatego by upewnić się, że możemy wam powierzyć opiekę nad naszymi współdomownikami.

Harry posłał dwójce Krukonów przyjazny uśmiech.
-Ale chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego właściwie ma powstać ten klub. Czego się obawiacie? Ataku śmierciożerców? –Spytała Patil.
-Ech.. –Harry westchnął i przeczesał swoje włosy nie bardzo wiedząc jak ma to wszystko wyjaśnić dwójce prefektów. Obawiał się, że jeśli źle ujmie to w słowa to tylko pogrąży cały plan. –Wręcz przeciwnie. Nie obawiamy się śmierciożerców. Bardziej obawiamy się, że Ministerstwo i Dumbledore będą chcieli zmienić szkołę w koszary. Będą werbować uczniów i na pewno wielu wtedy zginie, a ja nie chce dopuścić do śmierci kolegów i koleżanek. Dlatego uważam, że mają prawo wiedzieć jak się bronić nawet przed Ministrem i Dumbledor’em.
Padma i Roger byli zszokowani. Milczeli dość długo. Harry zacisnął dłoń na materiale szaty, ale poczuł jak palce Dracona odnajdują ją i gładzą uspokajająco. Potter poczuł się nieco lepiej i pewniej. Cieszył się, że Draco go wspiera.
-Czyli sugerujesz, że Dyrektor chce stworzyć armię składającą się z nas? Z uczniów? –Spytała Padma chcąc upewnić się, że wszystko rozumie.
-Padmo, wiemy jak to brzmi, ale przysięgam, że to najszczersza prawda. Dlatego chcemy pomóc uczniom w nauce zaklęć, które mogą uratować im życie. –Powiedziała Hermiona patrząc na Krukonkę z powagą. –Nie żartowalibyśmy sobie z takiej sprawy.
Dość długo trwała kolejna niezręczna cisza, którą przerwał tym razem Draco, wstając z miejsca.
-To co robimy ze Skeeter? Nie możemy pozwolić jej włóczyć się po szkole i przesłuchiwać uczniów. Jeśli zabierzecie do klubu jakiegoś konfidenta, który potem się wygada to cały plan pójdzie się teatralnie pierdolić.
W tym momencie nic nie było pewne. Doskonale wiedzieli, że Skeeter jest niezarejestrowanym animagiem i może próbować dostać się do komnaty tajemnic siedząc choćby ja szacie jakiegoś ucznia.
Hermiona będzie musiała znaleźć sposób na uporanie się z tym problemem. Teraz muszą być bardzo ostrożni.
-Będziemy na nią uważać. –Powiedział Harry i wstał z miejsca. –Chyba nie ma sensu dłużej ciągnąc to zebranie. Padmo, Roger.. nie wydacie nas prawda? –Spojrzał na nich z nadzieją. Kiwnęli głowami i Harry odetchnął z ulgą. –Dziękuję. Wiedziałem, że można na was liczyć.

----

Harry chciał spotkać się z Ronem, a ten wspominał, że będzie biegał niedaleko jeziora, więc zakładał, że właśnie tam go złapie. Wyszedł z zamku. Pogoda o tej porze dnia była nieco pochmurna, ale słońce co jakiś czas wychodziło zza chmurek by porazić swoimi promieniami chłopaka.
Harry zdjął z nosa okulary i potarł palcami swoje oczy, czując jak szczypią go delikatnie. Nienawidził tego uczucia, będzie musiał chyba zwrócić się do Hermiony po radę jak pozbyć się tego durnego uczucia, które ostatnio coraz częściej go denerwowało. Kiedy okulary wylądowały snów na swoim miejscu, a świat snów stał się wyraźny, Harry ujrzał nie jezioro a uśmiechniętą twarz z prostokątnymi okularami i krwiście czerwoną szminką, która podkreślała jak na złość niezbyt piękny zgryz.

-Och, Pan Potter! Jak miło, że w końcu udało mi się na Ciebie wpaść. –Zaświergotała i momentalnie z jej kopertówki wyleciało pióro i notatnik. –Mam do Ciebie troszkę pytań, Harry. Może na sam początek opowiesz mi o swoim burzliwym związku z Draconem Malfoy’em, synem znanego śmierciożercy. –Pióro momentalnie zaczęło coś skrobać na papierze.

Harry rozejrzał się mając nadzieję, że jednak uda mu się uciec, ale obawiał się, że kobieta to wykorzysta i napisze o nim jakieś kłamstwa. Właściwie to chyba nieważne co by powiedział, bo ta kobieta i tak napisze bzdury.
-Nie mam czasu na wywiady.. jestem umówiony na spotkanie z przyjacielem. –Powiedział Harry mając nadzieję, że to jakoś go usprawiedliwi.
-Zapewne z Ronaldem Weasley’em. Czy to prawda, że jego ojciec złożył wymówienie z pracy w Ministerstwie z powodu strachu przed usunięciem go siłą przez jego pracowników?
-Co? Nie.. znaczy. Nie! Niech mi Pani da spokój. Spieszę się i nie mam czasu na wywiady! –Warknął i ominął ją szybko wznawiając podróż w kierunku jeziora.  

Cholerna Flądra! Jak może pytać o takie rzeczy?! Gdyby ojciec Rona nie zrezygnował z pracy zostałby uśmierciony! I Ona na pewno doskonale o tym wie. Spojrzał dyskretnie za siebie. Rita znikła. Pewnie zamieniła się w tego cholernego żuka! Zaklął pod nosem i doszedł do jednego z większych drzew, przy których siedział Ron. Rumieńce na jego twarzy nie były tak wyraźne jak zapewne paręnaście minut temu.
-Cześć. –Powiedział Harry siadając obok.
-No siema! Oj.. coś się stało? –Spytał. Jego kumpel był wyraźnie spięty.
-Nim Ci to wyjaśnię to sprawdź czy przypadkiem nie oblazły mnie jakieś robaki! –Odparł patrząc w oczy chłopaka w znaczący sposób.
Ron patrzył na niego jak na idiotę, bo nie wiedział o co jego przyjacielowi chodzi. Ale nagle jakby go oświeciło. Rzucił się dosłownie na kumpla i zaczął go oglądać czy ta małpa pod postacią żuka się do niego nie doczepiła i teraz ich nie podsłuchuje. Szukał tak dobre kilka minut, ale nic nie znalazł.
-Pusto.. nie ma jej. Chyba sobie darowała. –Odparł siadając z powrotem na miejscu i poprawiając nieco szatę Harry’ego, na której było po tym ataku sporo trawy.
-To dobrze. Wpadłem na nią kiedy do Ciebie szedłem. Zaczęła mnie wypytywać o Dracona i Twojego ojca. –Wyjaśnił i oparł się o pień drzewa. Spojrzał na spokojną taflę jeziora i westchnął boleśnie. –Niedługo się skończy rok szkolny.
-Aj, cholera jasna! Za szybko mi zleciał. –Warknął Rona. –Zgadnij kogo zobaczyłem biegającego po błoniach kiedy wybierałem się na mój trening. –Powiedział z dziwnym poirytowaniem. –Blaise! Biegał sobie po błoniach z dresie, ale tylko w spodniach od dresu. Nie uważasz, że takie pokazywanie swojego ciała na terenie szkoły jest zakazane?
Harry uniósł brwi w górę.
-Hmm sam nie wiem. Jeśli chcesz pytać o regulamin szkolny to powinieneś zapytać Hermionę. Ja wiem tylko tyle, że nie można wchodzić do damskiej toalety. –Zaśmiał się a Ron mu zawtórował. –Chociaż my nie trzymaliśmy się tego zakazu specjalnie mocno.

 –A wracając do Zabiniego, to ma bardzo umięśnione ciało? –Spytał Potter.
Ron zastanowił się chwilkę. Na jego twarz wpłynął delikatny rumieniec.
-Ma kaloryfer. –Powiedział wyliczając na palcach. –Ładnie wyrzeźbione bicepsy! No i w pewnym momencie napiął je nieco. Masakra! Pod szatą nie wydaje się taki umięśniony, prędzej powiedziałbym, że jest chudy jak patyk.
-Hmm Draco też nie wygląda na kulturystę, ale ma ładne mięśnie. –Powiedział Harry mając zamknięte oczy. Wizja nagiego Dracona pobudziła konkretne miejsce, zaś Potter podziękował Merlinowi, że szata dokładnie ukrywa ewentualne zdradzenie się przed przyjacielem. Chyba będzie musiał wpaść do swojego chłopaka i poprosić go by pomógł mu pozbyć się tego problemu. –Podoba Ci się Zabini? –Spytał z uśmiechem.
Ron spalił buraka, ale Harry tego nie widział.
-Co?! Blaise? Czy mi się podoba? Pff coś ty! To Ślizgon! Nie podoba mi się, ani trochę. –W tym momencie Ron czuł się jakby to nie Harry obok niego siedział tylko jego matka. –Skąd ten pomysł?

-Sam nie wiem.. od tak spytałem. Wydaje mi się, że lubisz go bardziej niż Ci może się wydawać, ale bardziej niż chciałbyś go nie lubić. –Uśmiechnął się. Sam doskonale wiedział jak to jest. Ta początkowa niechęć, zawstydzenie, aż w końcu wpadasz jak śliwka w kompot.  
Harry w tym kompocie jest na samym dnie i nie  ma szans, by wypłynąć na powierzchnię. 

/Czekam na wasze komentarze. 

15 komentarzy:

  1. Pierwsza! Wow... Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego, że komentuje jako pierwsza. Co do rozdziału... Hmmm... Z pewnością niektórym z pewnością brakuje TYCH momentów, ale mi się bardzo podobało i było jak najbardziej w porządku. Co prawda, to prawda. Długo czekaliśmy na rozdział, ale było warto( według mnie). Życzę dużo weny i szybkiego poprawienia humoru na lepsze.
    ♥Momo~chan♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha to uczucie kiedy człowiek pierwszy skomentuje rozdział. :D
      Wiem, że w tym brakowało pikanterii, ale no nie moge ciągle pisać o TYM, skoro akcja musi iść na przód, prawda? ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Kyaaaa :D to było extra :D Nienawidzę tej dziennikarzyny z całego serca! A niech jej ktoś te pióro złamie! >_< chociaż można by było ją jakoś wykorzystać ;) no i czekam na związek Rona z Zabinim <3 i oczywiście więcej Draco i Harrego :D i taka uwaga "crucio" pisze się z dużej litery chyba ;) jako nazwa własna czy coś :) chyba pozdrawiam, całuję, weny życzę
    Emi Raicho 👄 *♡*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha Skeeter to chyba tak naprawdę to nikt nie lubi. Ale co do wykorzystania jej.. hmm pomyślimy, pomyślimy ;)
      Już poprawiłam błąd. :>
      Dziekuję i też całuję <3 :***

      Usuń
  3. Jenyyy!
    Uwielbiam!!!
    Tylko taki troche krótki...
    Chociarz jak byś napisała to w postaci książki wielkości zakonu feniksa, też byłoby za krótkie...
    Tak więc było jak zawsze nieziemskie...
    Troche mało tych takich "fajnych" momentów, ale i tak super...
    Mam nadzieję, że napiszesz nowy szybko ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety. Może kiedyś połączę to wszystko w jeden wielki plik i gdzieś wam to udostępnie do ściągnięcia XD Będziecie mogli sobie czytać nawet bez dostępu do neta XD
      Fajnych momentów będzie więcej, ale musicie być cierpliwi.
      <3

      Usuń
  4. Ooooo w końcu ♡ Jak zwykle, świetnie. Doszłam do wniosku, że wolę twoją wersję Pottera od oryginalnej xD!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OCH!! Nawet nie wiesz jak mnie ucieszyły Twoje słowa. <3 To wręcz ZASZCZYT!! <3 <3

      Usuń
  5. Nie wiem czy sie ucieszysz ale wlasnie masz nowa fanke ;) Opowiadanie wspaniale szkoda ze narazie jest go tak malo. Czekam na wiecej i zycze weny.
    Pozdrawiam ~ Aleks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naturalnie, że się ucieszę :D
      Mało rozdziałów bo dopiero się rozkręca. :3 Ale spokojnie to kwestia czasu. ;)

      Usuń
  6. Oh,la la! Ta wzmianka o Syriuszu I Snapie mnie rozwaliła XD
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3 Umilasz ludziom choroby X"D ~Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę umilam ludziom choroby? OCH! <3
      Cieszę się bardzo w takim razie :D Standardowo rozdział pojawi się na pewno przed końcem miesiąca, ale tym razem psotaram się by dodać go wcześniej. :3

      Usuń
  7. Przeczytałam twój cały blog o Drarrym i muszę powiedzieć, że mnie wciągnął, bo zajął mi niecałe 2 dni. Choć na początku ten cały związek Draco i Harry'ego , a tym bardziej Syriusza i Snape'a albo Lupina i nawróconego Voldemorta był tak abstrakcyjny, że mega ciężko mi było się do tego przyzwyczaić. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ;D Aaa, no i moim zdaniem Lucjusz i Hermiona powinni coś co siebie poczuć (mega głupio mi było to napisać, bo on taki stary, a ona młoda xD) ale to by dodało, hmm.. pikanterii? No według mnie dobrze by było wprowadzić taki wątek z miłości damsko-męskiej, a nie tylko męsko-męskiej xD No i Lucek wtedy oszołomiony siłą pożądania do Hermiony musiałby zapomieć o James'ie XDDDDD No muszę Ci w każdym razie powiedzieć, że masz wyobraźnie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    niech Skeeter nic nie wykryje, czyżby już coś zaczynało sie dizać między Syriuszem, a Severusem? Haha Bella to utrapienie dla Lucjusa....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej..?
    Nie lubie się udzielać, więc wybacz że komentarz będzie troche koślawy..:)
    Kocham twoje opowiadanie.. Po prostu kocham, całym sercem i wszystkim czym można kochać;))
    Nie moge się doczegać rozwinięcia relacji Blacka i Severusa❤
    Kocham Luniaczka więc proszę o więcej scen z nim w roli głównej❤
    Jestem ciekawa też jak to dalej będzie z Roniaczkiem i Blaisem(?), kocham tą pare prawie tak samo, jak Drarry❤❤
    Kocham Cię i weny życze..
    Pisz dalej❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic