TADAM! Jest rozdział. Tak, wiem! Spóźniony, ale to wszystko przez wenę.
Dziękuje osobom, na FB, które pomagały jej szukać. Mam nadzieję, że więcej nie ucieknie na tak długo :c
Nie wiem kiedy dokładnie pojawi sie kolejny rozdział, więc proszę o kolejną dawkę cierpliwości.
No i tak na koniec witam wszystkich nowych czytelników na pokładzie naszego statku miłości.
-Dlaczego mam trzymać się od niego z daleka? Zrobił Ci coś?
Dla mnie był całkiem miły. -Powiedział Harry patrząc bacznie na dziwnie
spiętego Dracon'a.
-Po prostu nie chcę byś się z nim zadawał. Miły to on jest z
pozoru! Pamiętasz gadki, że Ślizgoni są fałszywi? On jest przykładem właśnie
takiego Węża. –Draco powoli zsunął się z łóżka i zaczął powoli zdejmować z
siebie ubrania. –Śpisz tutaj, prawda? I nie wracajmy już do tematu Adriana. Po
prostu nie zbliżaj się do Pucey’a. –Malfoy już po chwili miał na sobie jedynie
bokserki i spoglądał na Harry’ego z delikatnym uśmiechem.
Brunet przełknął ślinę spoglądając na to wyjątkowo seksowne ciało, które miał okazję już nie raz podziwiać, ale za każdym razem zdawało się zaskakiwać go pięknem. Po godzinie spali już wtuleni w siebie. Musieli odespać to co się wydarzyło.
Brunet przełknął ślinę spoglądając na to wyjątkowo seksowne ciało, które miał okazję już nie raz podziwiać, ale za każdym razem zdawało się zaskakiwać go pięknem. Po godzinie spali już wtuleni w siebie. Musieli odespać to co się wydarzyło.
----
Następnego dnia pojawili się na śniadaniu. Harry poszedł do
swojego stołu, by zasiąść do posiłku w towarzystwie Rona i Hermiony. Draco
rzucił mu jedynie tęskne spojrzenie i skierował się do stołu Ślizgonów, by
następnie włączyć się w rozmowę jaką prowadził Zabini z kilkoma innymi
domownikami. Bardzo dziwne było opóźnienie w podaniu posiłków. Zazwyczaj już po
wejściu do wielkiej Sali na uczniów czekały talerze pełne jedzenia, ale tym
razem tak nie było. Ron spoglądał z rozpaczą na swój pusty talerz, na którym
przecież powinny leżeć jego ulubione kiełbaski z cebulką i tosty francuskie.
Dlaczego ich tam nie było?! Przy stole nauczycielskim siedzieli prawie wszyscy
członkowie grona pedagogicznego prócz Remusa i Hagrida. Snape i Syriusz wrócili
widocznie do szkoły jakoś nad ranem. Mistrz Eliksirów siedział na swoim miejscu
bynajmniej nie dając po sobie poznać, że on też czuje dziwne rozdrażnienie z
powodu napięcia panującego w Wielkiej Sali. Syriusz miał na policzku plaster i
był to jedyny widoczny dowód na ciężkie przeżycia z nocy. Ojciec Chrzestny
Harry’ego siedział przy profesor McGonagall co jakiś czas pochylając się w jej
stronę, by szepnąć coś na co jednak czarownica wzruszała ramionami mając nieco
zaniepokojoną minę.
W końcu za zdobionym pulpitem pojawił się Dyrektor widocznie z czegoś bardzo zadowolony.
W końcu za zdobionym pulpitem pojawił się Dyrektor widocznie z czegoś bardzo zadowolony.
-Moi drodzy. Wybaczcie, że posiłek się opóźnia jest to jednak
spowodowane pewną bardzo istotna sprawą, która dotyczy nas wszystkich.
–Pochłonął dosłownie wzrokiem wszystkich obecnych na śniadaniu. W końcu odezwał
się ponownie i brzmiał nieco poważniej niż przedtem. –W naszej szkole gościć
będzie z dniem jutrzejszym Pani Rita Skeeter. Pani Reporter Proroka Codziennego
będzie pisać książkę, w której opisze życie codzienne uczniów naszej szkoły.
Będzie się pojawiać na posiłkach, zajęciach, Waszych przerwach. Możliwe, że
będzie chciała przeprowadzić z kilkoma uczniami wywiady. Mam nadzieję, że
pomimo pewnych uprzedzeń pomożecie Pani Skeeter. Jest to na pewno dobry pomysł,
by zareklamować naszą szkołę. –Albus był widocznie bardzo zadowolony z tak
„wiarygodnego” sposobu zareklamowania szkoły. –Nie przeciągając dłużej.. życzę
Wam smacznego śniadania.
Jak na zawołanie na stołach pojawiły się talerze pełne
jedzenia. Jednak Harry, Ron i Hermiona jakby trawiąc dopiero nowe wieści nawet
nie zwrócili uwagi na pachnące śniadanie.
-Czy tylko ja mam wrażenie, że jej wizyta ma jakieś drugie
dno? –Powiedział Harry nalewając sobie soku dyniowego. –Ta kobieta prędzej
obrzuci szkołę mięsem niż napisze choć jedno pozytywne słowo.
-Musimy jej unikać. –Wtrąciła się Hermiona. –Pamiętacie co
wyprawiała podczas Turnieju Trójmagicznego? Dzięki niej stałam się czarownicą
zmieniającą mężczyzn jak rękawiczki. –Warknęła nakładając sobie na talerz nieco
sałatki owocowej.
-A co ja mam powiedzieć? –Mruknął Harry dość zrezygnowanym
głosem. –Wyszło na to, że w czwartej klasie miałem dwanaście lat i płakałem za
każdym razem, gdy ktoś wspominał przy mnie moich rodziców. –Marudząca dwójka
spojrzała na Rona, który miał już na talerzu stosik kiełbasek.
-No co? –Spytał patrząc to na przyjaciół to na swoje
śniadanie. –Choć raz dano mi spokój i nie wypisywano na mój temat nic głupiego.
Wystarczy, że na tle świętych rodzin moja wypada dość biednie.
Nagle Harry zarejestrował, że po obu stronach jego głowy
pojawiły się rudawe czupryny.
-Fred, George? –Powiedział i spojrzał kolejno prosto na
roześmiane twarze bliźniaków.
-Ach!-Westchnął Fred w iście bolesnym stylu. –Pojawi się w
szkole nowa twarz...
-..przez nas dość dobrze znana. –Dokończył George.
-Co Ty na to Bracie, by umilić jej pobyt w szkole tak jak
prosił Dyrektor?
-Zgadzam się!
Hermiona odchrząknęła i zwróciła w końcu na siebie uwagę.
-Chłopaki.. nie możecie jej nic zrobić. Nawet jeśli jest
wredną jędzą to pamiętajcie, że ja i Harry jesteśmy prefektami i nie pozwolimy
by..
-Oj Mionia!- Mruknął Fred. –Uroczyście przysięgamy, że nie
umrze.. to Ci wystarczy? –Puścił oko do swojego brata bliźniaka. –Przetestujemy
na niej trochę rzeczy z naszego sklepiku i tyle.
-Dokładnie. Poza tym udało się nam w końcu załatwić
odpowiednią osobę do prowadzenia naszego biznesu kiedy my.. –Wskazał na siebie
i Freda. –..będziemy zajęci „nauką”. Pewien miły jegomość…
-..całkiem podobny do naszego koleżki Blond Narcyza.
-W sensie do Draco? –Spytał Ron, upewniając się czy aby na
pewno rozumie.
George zaklaskał wręcz z uznaniem.
-Brawo. Dokładnie o niego chodzi. Może jednak masz choć odrobinę
naszej inteligencji, Drogi Braciszku. W każdym razie..- Kontynuował.- ..pewien
godny zaufania chłopaczek, który skończył edukację w szkole magii w Nowej
Zelandii raczył zgłosić się do pracowania u nas. Ma tlenioną blond czuprynkę.
Gdyby nie urokliwa dokumentacja pełna jego wyczynów z jego szkoły pewnie nie
zdecydowalibyśmy się go zatrudnić.
-Chłopak podobny do Dracona? –Zaciekawił się Harry. – Aż
ciężko mi w to uwierzyć. Draco jest tylko jeden jedyny! –Spojrzał za siebie i
napotkał zaintrygowany wzrok Malfoy’a. Blondyn patrzył na niego ze znanym mu
utęsknieniem. Harry poczuł przyjemne łaskotanie w okolicy żołądka.
-Mniejsza o naszego pracownika. Możecie nam powiedzieć czy
mamy oficjalne pozwolenie na uprzykrzanie pobytu w szkole tej chodzącej, ślepej
sklątce tylnowybuchowej?
Ron i Harry kiwnęli głowami, zaś Hermiona milczała. Fred i
George uznali to za pozwolenie, więc po chwili znikli gdzieś w tłumie
wychodzącym już z Wielkiej Sali po skończonym śniadaniu.
-Przydałoby się zacząć nabór do naszego Klubu Pojedynków.
–Wspomniał Ron, kończąc pochłanianie ostatniej kiełbaski. –Zastanawialiście się
kogo w to wciągnąć?
Harry oparł brodę o dłonie. Fakt był taki, że wciąż nie
wiedział za bardzo kto ze szkoły byłby skory uwierzyć w ich historię o złych
zamiarach Dyrektora. Na pewno nim zachęcą Krukonów i Puchonów powinni mieć po
swojej stronie zaufane Lwy. Draco wspominał mu raz, że zaczeka nieco nim
postanowi wkręcić w ćwiczenia Ślizgonów, dodatkowo zapewniał, że Węże potrafią
walczyć i nie potrzebują aż tak Klubu Pojedynków jak reszta szkoły. Harry
rozejrzał się po wielkiej Sali. Przy stole Gryffonów siedziało jeszcze kilka
osób. Na pewno zgodzą się bliźniaki, Ginny, Neville, ale z Seamus’em może być
ciężko. Dean pewnie dołączy, ale dopiero wtedy kiedy pojawi się tam Finnigan,
więc nie ma co go pytać. Colin i Denis Creevey powinni się zjawić dla samego
faktu, że będzie to prowadzić właśnie Harry Potter. Luna przyjdzie bo.. bo po
prostu przyjdzie. Na razie Lovegood jest jedyną osobą spoza Gryffindoru, którą Harry
chciałby mieć po swojej stronie. Możliwe, że jej wkład w Żonglera będzie mieć
dla całej sprawy spore znaczenie, w końcu przyda się medialny opór, a ciężko
będzie przejąć Proroka Codziennego.
-Mam kilka osób na oku, więc się nie martwcie. Na razie potrzebujemy
zaufanych osób, które nie polecą od razu na skargę, że w szkole otwieramy coś
nielegalnego. –Harry w końcu zabrał się za jedzenie jajecznicy na bekonie.
Jeśli mają dziś zacząć działać to muszą mieć wszyscy dużo sił.
-Od jakiej lekcji zaczynamy? –Zmienił temat Ron.
-Eliksiry.-Oznajmiła Hermiona i upiła łyk soku dyniowego.
–Ciekawe jak się ma Remus..
Chyba wszyscy zastanawiali się nad tym jak się czuje i czy
Tom powiedział mu o tym co się stało. Jednogłośnie uznano przecież, że lepiej
będzie jeśli Lunatyk pozostanie w nieświadomości co do tej przykrej sytuacji.
Nie chcieli, by Remus czuł się winny.
----
Siedząc w gospodzie pod Świńskim Łbem Harry, Ron i Hermiona
oczekiwali na pierwszych, przyszłych członków nowo powstałej grupy PZDiK. Harry
uprzedził o spotkaniu osoby, które chciał włączyć do Klubu Pojedynków. Nagle do
pokoju na poddaszu, gdzie czekała cała trójka wszedł właściciel lokalu.
Spojrzał na siedzących przy stole uczniów i zapytał.
-Chcecie się czegoś napić? –Był to człowiek w podeszłym wieku
o dość ponurej posturze. Gdyby nie broda z siwizną pewnie widać byłoby
zmęczenie i czas, które odbiły na jego twarzy widoczne ślady. Dziwna szrama
przebiegająca przez jego policzek ginęła w szarawych włosach jego brody. Może
prowadzenie tak obskurnego miejsca nie było szczytem jego marzeń? Może kiedyś
liczył na więcej?
Hermiona spojrzała niepewnie na Harry’ego i Rona po czym
odparła.
-Herbaty..
Mężczyzna po chwili wrócił po schodach do kuchni, która
musiała być równie obskurna jak reszta lokalu, ale lepiej w tym momencie o tym
nie myśleć.
-Kogo zaprosiłeś? –Spytała Hermiona spoglądając na swoje
dłonie. Widocznie nie tylko Harry był poddenerwowany tym wszystkim. Zwłaszcza,
że oficjalnie to on odpowiadał za powstanie klubu.
Harry podał Hermionie kartkę, na której wypisane było kilka
imion. Ron zerknął na kartkę znad ramienia Miony i zacmokał z podziwu.
-No, no. Widzę, że zaczynamy z grubej rury. –Dodał Ronald i
podszedł do niewielkiego okienka tuż przy samej podłodze, które dawało mu widok
idealnie na drogę prowadzącą do Karczmy. Widać było niewielką grupkę osób,
która z każda chwilą zbliżała się coraz bardziej w stronę „Świńskiego Łba”.
–Już idą. –Ogłosił z uśmiechem.
Po niedługiej chwili dało się słyszeć tupot stóp, gdy
uczniowie wchodzili na piętro. Pierwsze pojawiły się uśmiechnięte buzie Ginny i
Luny. Zaraz po nich wszedł Neville oraz Fred i George.
Harry powitał wszystkich radosnym uśmiechem i poprosił, by wszyscy zajęli wolne miejsca. Poczekali jeszcze chwilę aż właściciel przyniesie im po herbacie. Teraz Harry dopiero poczuł jak bardzo się denerwuje. W końcu trzeba coś wszystkim obecnym wytłumaczyć.
Harry powitał wszystkich radosnym uśmiechem i poprosił, by wszyscy zajęli wolne miejsca. Poczekali jeszcze chwilę aż właściciel przyniesie im po herbacie. Teraz Harry dopiero poczuł jak bardzo się denerwuje. W końcu trzeba coś wszystkim obecnym wytłumaczyć.
-Cześć. –Zaczął trochę nieśmiało. – Poprosiłem Was byście tu
przyszli, bo wiem, że podzielicie nasze zdanie co do.. tego wszystkiego co się
dzieje w szkole i w Ministerstwie. Nim jednak zacznę chciałbym byście mi
obiecali, że to wszystko co tu powiem zostanie między nami.
Momentalnie jak na zawołanie z miejsc zerwali się Fred i George, by następnie
położyć swoje prawe dłonie na piersi. Po
chwili powiedzieli jednogłośnie.
-My! Szanowani i poważani Dziedzice Rodu Weasley, przysięgamy
na wszystko co dla nas drogie i święte. Przysięgamy na skarbnicę wiedzy
psotników – starą skrzynię dziadka Goderola – na naszego wiekowego, rodzinnego
puchacza i na nasz sklep, że nic co tu usłyszymy nie wyjdzie na światło
dzienne, a jeśli już to nie z naszych ust. –Skłonili się i usiedli z powrotem
na swoje miejsca. Luna siedząca obok aż im zaklaskała.
Harry kiwnął głową w podzięce, że Ci wzięli sobie do serca
całą sprawę.
-Z początkiem roku spotkałem się z Tom'em Riddle’m, który
wytłumaczył mi co planuje Ministerstwo z pomocą Dumbledore’a. –Harry chciał na
sam początek wyjaśnić im wszystkim skąd wzięła się u niego taka zmiana poglądów
i wybór strony, która do tej pory była uważana za tą złą. Opowiedział im
dokładnie czego się dowiedział i co planują zrobić by choć trochę uniemożliwić
Albus'owi na stworzenie swojej własnej armii w szkole.
-Matka nam mówiła, że gdyby nie Ty i Voldemort nasz ojciec
byłby już w drodze na cmentarz. –Powiedział George za co dostał łokciem w bok
od siedzącej obok niego Ginny. Akurat sprawa ratowania niektórych członków
Ministerstwa była dobrze znana dzieciom Artura i Molly. Pan Weasley miał zostać
„uciszony” przez Ministerstwo, które chciało pozbyć się ludzi mogących w
przyszłości jakkolwiek przyczynić się do upadku Knott'a. Artur nie raz
wspominał, że Korneliusz nie nadaje się do sprawowania tej posady. Zależy mu
tylko na stołku i pieniądzach zamiast dobru swoich ludzi i świata czarodziejów.
-Co zamierzasz, Harry?-Spytała Luna. –Wspieramy Cię i nie chcemy pozwolić Dyrektorowi na tworzenie w szkole jakiejś armii nieletnich dzieci. –Chyba pierwszy raz wszyscy widzieli Lovegood taką poważną. Jej postawa całkowicie się zmieniła.
-Co zamierzasz, Harry?-Spytała Luna. –Wspieramy Cię i nie chcemy pozwolić Dyrektorowi na tworzenie w szkole jakiejś armii nieletnich dzieci. –Chyba pierwszy raz wszyscy widzieli Lovegood taką poważną. Jej postawa całkowicie się zmieniła.
Harry wyjaśnił dokładnie czym zajmowałby się Klub Pojedynków.
Chciał też, by bliźniacy i kilka osób, które uznają za odpowiednie, zajęli się
uprzykrzaniem życia Albus'owi. Oczywiście Fred i George przyjęli swoje zadanie
z radością i pełnym zapałem.
-Suchej nitki na nim nie zostawimy, Szefie! –Roześmiali się.
-A gdzie prowadzone będą te ćwiczenia klubu? –Spytała Ginny.
To było bardzo ważne pytanie zwłaszcza, że Harry jeszcze im nie wspominał o
miejscu, gdzie będą przez najbliższe tygodnie ćwiczyć.
-Komnata Tajemnic jest już dostosowana do ćwiczeń. Nie
będziemy używać przejścia w łazience Jęczącej Marty, tylko wybierzemy to przy
granicy z zakazanym lasem. Myślę, że tamto będzie mniej problematyczne i nie
będziecie musieli używać wężomowy. –Wyjaśnił sięgając po kartkę na której
napisane były ich nazwiska. –Chciałbym byście mi powiedzieli czy macie może
pomysł kogo jeszcze włączyć w te spotkania? Pamiętajcie by te osoby były
dyskretne i nie wydały nas przy pierwszej okazji. W końcu w grę wchodzi
sprzeciwienie się Dyrektorowi i Ministerstwu. –Szkoła liczyła sporo uczniów,
ale ciężko było wybrać osoby godne zaufania, zwłaszcza w tak ciężkich czasach,
kiedy naprawdę nie wiedziało się do końca komu ufać. Hermiona zaproponowała
Padmę i Parvati. Harry nie był do końca pewny czy dziewczyny będą się nadawać.
Draco miał lekki uraz do Padmy odkąd na początku roku Harry niby z nią chodził.
Przez chwilę Harry’emu przemknęła przez myśl Cho Chang, ale szybko pożegnał się
z tym pomysłem. Chang zmieniała koleżanki jak rękawiczki i nie była chyba
odpowiednią osobą do włączenia do klubu pojedynku. Na dodatek jej ciotka
pracowała w Ministerstwie. To było zbyt ryzykowne.
-Proponujemy Lee Jordan'a! –Powiedział w końcu Fred. –Jest
naszym kumplem i nienawidzi Ministerstwa odkąd wysłano jego wuja do Azkaban'u
za coś czego nie zrobił. Na pewno chętnie przyjdzie na spotkania i pomoże nam
wkurwiać Albus'ka.
-Super. Zawsze jedna osoba więcej. No i faktycznie z tego, co
mówisz powinien nas wspierać bez obaw o ewentualne wydanie. –Harry’emu całkiem
z głowy wypadł Lee, który przyjaźnił się z bliźniakami od pierwszych dni w
szkole. Skoro dodatkowo nie trawił Ministra, więc głupotą byłoby go nie
zwerbować.
Ginny zaproponowała Angelinę Johnson, Kate Bell i resztę
drużyny Quidditch'a. Harry kiwnął głową, zapisując na kartce nazwiska
ewentualnych osób, które w przyszłości przyszłyby na zajęcia. Będzie musiał w
któryś dzień przejść się z Hermioną po szkole, by popytać te osoby o
członkostwo. W razie odmowy będą chyba zmuszeni rzucić częściowe Obliviate na
konkretnych uczniów, tak by nie pamiętali tej rozmowy.
-Harry, a co ze Ślizgonami? –Neville do tej pory siedział
raczej cicho. –Też się pojawią?
-Proponowałem to Draconowi, ale zapewnił mnie, że wężom nie
potrzeba Klubu Pojedynków. Potrafią walczyć. No cóż.. ich strata. Ja dodatkowo
chce Wam pokazać też inne przydatne zaklęcia, nie tylko te używane podczas
pojedynkowania się.
-Nauczysz nas jak wyczarować Patronusa? –Spytał ponownie
Neville.
-Jasne. To właśnie jedno z tych zaklęć, które chce byście
poznali. Dodatkowo chce Wam powiedzieć, że nie tylko ja będę Was uczyć. Będą to
robić również Syriusz i Remus. Ja nie zawsze dam radę. Mam pewne zadanie od
Tom'a, za które musze się wziąć. Może mi
to zająć trochę czasu. Myślę, że spotkania dwa razy w miesiącu, na przykład w
soboty będą dobrym wyborem.
Wszyscy zgodzili się chórem, że dwa razy w miesiącu
wystarczą.
-Świetnie. –Hermiona uśmiechnęła się radośnie. –W takim razie
widzimy się w przyszłą sobotę o godzinie siedemnastej przy Błoniach. Zaprowadzę
Was do wejścia do Komnaty Tajemnic. Później sami będziecie tam przychodzić i
lepiej byście nie robili tego w dużych grupkach, by nie zwracać zbytniej uwagi.
----
Spotkanie zakończyło się po kilku godzinach w co wchodziła
też wizyta w Trzech Miotłach, gdzie wszyscy napili się po kuflu piwka
kremowego.
----
We wtorek Harry, Ron i Hermiona zaczynali zajęcia od
eliksirów. Profesor Snape na samym wstępie ogłosił, że dzisiejszego dnia będą
przygotowywać eliksir wzrostu i jego przeciwieństwo, czyli eliksir powodujący
kurczenie. Harry usiadł sobie z Draconem, który z szerokim uśmiechem powitał
swojego chłopaka. Ron widząc jak Hermiona jest ciągnięta gdzieś na bok przez
Pansy poczuł dziwne dreszcze zwłaszcza, że jedyną osobą bez pary był on i
Zabini.
-Nie spodziewałam się, że będę kiedykolwiek pracować z tobą. –Szepnęła cicho Hermiona, a widząc uśmiech na buzi Parkinson zrozumiała o co chodzi. –Ach, rozumiem. Blaise poprosił Cię o to, bo chciał siedzieć z Ronem? –Zachichotała.
-Nie spodziewałam się, że będę kiedykolwiek pracować z tobą. –Szepnęła cicho Hermiona, a widząc uśmiech na buzi Parkinson zrozumiała o co chodzi. –Ach, rozumiem. Blaise poprosił Cię o to, bo chciał siedzieć z Ronem? –Zachichotała.
Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, a Ron posadził tyłek obok
Zabiniego, mogli w końcu zacząć warzyć eliksiry.
Snape spoglądał na wszystkich czujnym wzrokiem, doszukując się jakichkolwiek oznak pierwszego spieprzenia eliksiru. Już nawet nie przyglądał się Neville’owi, bo ten był z góry skazany na niepowodzenia jak tylko wszedł do klasy. Podobnie Crabbe i Goyle, którzy pomimo przynależenia do Slytherinu nie mieli za grosz talentu do przyrządzania mikstur, nawet tak banalnych jak te, które dzisiaj mieli uwarzyć.
Nagle drzwi do klasy otwarły się.
-Dzień dobry, Profesorze Snape. –Do środka wszedł Syriusz
Black uśmiechając się od ucha do ucha. –Przyszedłem po eliksir regenerujący.
–Syriusz wciąż odczuwał lekki ból ciała po ostatniej walce z Remusem. Nic
dziwnego więc, że chciał jakiś eliksir, który by mu choć trochę pomógł.
-Doprawdy, Black … nie mogłeś przyjść tu poza zajęciami? Jak
widzisz właśnie prowadzę lekcję. –Warknął Severus.
Syriusz posłał mu delikatny uśmieszek. –No cóż, mógłbym
przyjść na przerwie, ale pomyślałem, że skoro Twoi uczniowie warzą sobie co
nieco to ja zajmę Ci chwilkę. –Zerknął na zawartość kociołka jednej z bliżej
siedzących par. –A co to takiego? Wyczuwam jakby… mirt? –Mruknął wyraźnie
starając się wyłapać coś nosem.
Severus spiął się i spojrzał na Black’a ze zdziwieniem. Sam
też spróbował wyłapać w zapachy mirt, ale nic takiego nie wyczuł. W co ten pies
pogrywa?
-Do tych eliksirów nie używa się mirtu. –Dodał. Podszedł do
jednej z szafek, by poszukać eliksiru regenerującego i maści wspomagającej
gojenie się ran.
-Och. Szkoda. To może stokrotka? –Zgadywał dalej co przyjęło
kilka osób z rozbawieniem w tym Ronald uśmiechający się do Syriusza i czekający
aż ten wypali z jakimś twórczym komentarzem, który dogryzłby Snape’owi. –Ha! A
może Jaśmin? Albo Akacja? Zaraz, zaraz.. wiem już, to drzewo sandałowe?
–Spoglądał na Severusa z jakimś dziwnym wyzwaniem. –Dzika wanilia? No dalej
Severusie, coś mi tu dziwnie pachnie. Popraw mój nos, jeśli się mylę.
Snape w końcu zrozumiał o co temu kretynowi chodzi. Wcisnął
mu do rąk dwie buteleczki i warknął:
-Masz i wynoś się, Głupi Pchlarzu! –Niestety Syriusz
dostrzegł lekki rumieniec na twarzy Snape’a i uśmiechnął się jeszcze szerzej
nim Mistrz Eliksirów go wyrzucił i następnie walnął książką w głowę
chichoczącego pod nosem Rona, którego bawiła sytuacja, choć nie miał zielonego
pojęcia co właśnie wyprawiał Syriusz Black.
No mniej więcej tak to wyglądało XD
Sev podszedł do niewielkiego okienka i wziął głębszy wdech,
chcąc się uspokoić. Syriusz właśnie raczył wysłać mu dyskretnie wiadomość
używając symboliki i mowy roślin. Mirt oznaczał tęsknotę za kimś. Stokrotka
odnosiła się do ludzi urodzonych na przełomie 22 grudnia i 20 stycznia. Skoro,
więc Sev urodził się 9 stycznia mógł uznać, że wszystko co mówił Black
skierowane było do jego osoby. Jaśmin i akacja symbolizowały miłość i uczucie..
o drzewie sandałowym nawet nie wspominał, bo mówiło ono o wręcz głębokim
zafascynowaniu kimś, bądź czymś. Kiedy jednak Sev przypomniał sobie wspomnienie
o dzikiej wanilii, poczuł jak na jego policzki wstępuje jeszcze mocniejszy
rumieniec. Wanilia mówiła o namiętności i czystym seksie. Syriusz Black właśnie
wyznał mu swoje uczucia, przy całej klasie, używając.. mowy kwiatów.
Chyba będzie musiał go odwiedzić i porozmawiać na osobności,
bo przez ich ostatnią rozmowę Black stał się trochę zbyt śmiały.
----
-Bella! Do jasnej cholery! –Lucjusz szedł właśnie do salonu,
mając nadzieję, że wpadnie tam na swoją szwagierkę, która raczyła bez jego
pozwolenia chwilowo wprowadzić się do jego domu i zmienić jeden z pokoi na
pracownię krawiecką! –Bella! Obyś miała dobre wyjaśnienie co to wszystko ma
znaczyć!
Lady Lastrange.. a raczej Lady Black siedziała w salonie
trzymając w dłoni jedną z ksiąg dotyczącą wyszywania magicznych gobelinów.
Odkąd uciekła z Azkabanu, w którym straciła swojego znienawidzonego męża, postanowiła
wrócić do panieńskiego nazwiska. Kiedy do pokoju wpadł Lucjusz widocznie
zbulwersowany lekką zmianą jaka zaszła w jego domu, Bella odłożyła książkę na
bok.
-No i co tak wrzeszczysz? Przecież to tylko jeden pokój. Póki
nie znajdę sobie jakiegoś odpowiedniego lokum pomieszkam nieco z Tobą. To chyba
nic złego, prawda? Poza tym chce mieć gdzie zajmować się szyciem. Wiesz dobrze,
że to mnie odpręża! –Spojrzała na niego z urazą. Jak śmiał sprzeciwiać się
szwagierce?! Oj trzeba będzie nad nim popracować. –Jesteś strasznie spięty..
znajdź sobie jakieś hobby. Zacznij piec albo zajmij się ogrodnictwem.
–Zaproponowała z uśmiechem.
-Czy Ty się słyszysz? –Spytał stojąc tuż obok, mierząc Bellę
srogim spojrzeniem. –A co z Rabastanem? Dlaczego nie możesz zamieszkać z nim?
–Spytał zaciskając dłonie na materiale szaty tak mocno, że aż palce mu
zbielały.
-Rabi mieszka u znajomej, więc nie mogę wpychać się do domu
obcej kobiety. Poza tym u Ciebie jest bezpiecznie i mogę widywać się z Draconem
jak tylko będzie wracać do domu. –Zacmokała i otworzyła ponownie książkę na
stronie, na której skończyła czytać. –A teraz bądź tak miły i odsuń się nieco,
bo mi zasłaniasz światło! Nie chce sobie popsuć wzroku.
Lucjusza świerzbiła ręka. Naprawdę będzie mieć ciężki orzech
do zgryzienia, jeśli chodzi o mieszkanie ze szwagierką. W najgorszym wypadku
zamknie ją w sypialni, jeśli ta zacznie przesadzać ze swoimi potrzebami.
/No i jak sie podobało? Mam nadzieję, że chociaż troszkę XD
Daj znać w komentarzu. *_*
/No i jak sie podobało? Mam nadzieję, że chociaż troszkę XD
Daj znać w komentarzu. *_*
Jejejejej ^u^ codziennie prawie wchodziłam na Twój blog i w końcu się doczekałam! Hihi, bliżpźniaki dadzą popalić Dropsowi ^_^ super!
OdpowiedzUsuń.
Ale że Bella lubi szyć to mi nie przyszło do głowy ;)
Z tego co widze to sporo osób wchodzi na bloga, ale jakoś ciężko im się komentuje XD Nevermind.. cieszę się, że znajdzie się kilka osób, które mimo wszystko poświęcą kilka minutek by dać mi znać tu na dole jak podoba im się rozdział.
UsuńDziękuję za miłe słowa i ciesze się, że wyczekujesz kolejnych rozdziałów, wiele to dla mnie znaczy <3 <3
Bella jeszcze nie raz was zaskoczy. ;)
~KaoY.
Jestem zachwycona <3 Muszę dodać, że Bella szybko zyskała moją sympatię :D Idealnie ją przedstawiłaś. Aha i przysięga bliźniaków nieźle mnie rozbawiłą. :D
OdpowiedzUsuńNo i musowo muszę przyznac, że nie podejrzewałam Syriusza o taki romantyzm <3
Weny Ci życzę kochanie! :*:*:*:*:*
Lubie was zaskakiwać, to własciwie moje zadania, by napisać coś czego się nie spodziewacie. No i uwielbiam wasze reakcje <3
UsuńDziękuję Dżemiku za komentarz <3
Moje komentujące koteczki jak zwykle mnie nie zawodzą :D
Powiem szczerze..... kocham Belle w twoim wydaniu :D i na prawdę nie podejrzewałam jej o zamiłowanie do szycia :p
OdpowiedzUsuńNo i co z tym Adrianem... Draco coś dziwnie reaguje, hmm... czekam na wyjaśnienia i pomysły bliźniaków :* no i na rozwój mjełości Syriusza i Severusa :D
Twoja kochana Emi Raicho :**
A Bella kocha was :D Ostatnio mi powiedziała, że bardzo lubi moich czytelników i raczej nie potraktowałaby was Cruciatusem XD Prędzej to coś by wam uszyła. :D Na przykład skarpetki, wtedy będziecie jak takie skrzaty domowe, które uwolni od nudy :D
UsuńWszystko powoli zacznie się wyjaśniać wraz z kolejnymi rozdziałami. ;)
<3
Witam. Znalazĺam twojego bloga, szukając jakiegoś nowego opowiadania. Nigdy nie przepadałam za drarry, ale.... DZIĘKI TOBIE POKOCHAŁAM JE CAŁYM SERCEM!!!! Przeczytałam wszystkie rozdziały w dwa, może trzy popołudnia. Ogólnie czytam yaoi od dawna, ale to pierwszy raz kiedy po prostu czułam przymus napisania komentarza i pochwalenia pracy autora. Świetna robota! Trzymaj tak dalej! Dużo weny! ( wiem jakie trudne jest pisanie kolejnych rozdziałów kiedy nikt nie komentuje. Sama prowadze bloga) Jestem pewna, że od teraz pod każdym kolejnym wpisem, napiszę choć króciutki komentarzyk. Więc jeszcze raz dużo weny i powodzenia w pisaniu!
OdpowiedzUsuńNowa i oddana czytelniczka ♥Momo~chan♥
NOWA CZYTELNICZKA!!!! UWAGA OGŁASZAM ŚWIĘTO!
UsuńWyciągać szmpana, wino, piwo.. najlepiej kremowe. Mamy okazję by się weselić. Uwielbiam kiedy pojawiają się nowe, czyste duszyczki, które moge nieco zdemoralizować :D Aj, jestem taka okropna, ale no cóż taką mam naturę XD
Ciesze się, że akurat na moim blogu przekonałaś się do Drarry, to mi bardzo schlebia. Nie wiem co powiedzieć, ale chyba takie wielkie DZIĘKUJĘ powinno wystarczyć <3 <3 <3
Prowadzisz bloga? To wpisz link w zakładce spam :D Z chęcia tam zajrzę ;***
Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że jeszcze nie raz dasz znać o swojej obecności tu w komentarzach :D
OMG JAK MOGŁAM ZAPOMNIEĆ O TYM OPOWIADANIU !! Nie wchodziłam tu przez jakiś czas, no i teraz trafiłam na rozdział, chwalmy pana! Cóż, co ja mogę powiedzieć -rozdział jak zawsze NAJWSPANIALSZY! |°з°| No i nasz uroczy Snape i jego ukochany pchlarz, omg to jest takie UROCZE! (。・ω・。) Czekam na dalsze losy naszych kochanych urwisów. WENY!! (╯3╰) / Sammy' Girl
OdpowiedzUsuńOMG, JAK MOGŁAŚ ZAPOMNIEĆ... No w sumie to zła nie jestem, dobrze, że sobie przypomniałaś <3 Wybaczam, wybaczam! Jako pokutę musisz codziennie przed snem pomyśleć o Draconie! Na pewno Malfoy się ucieszy ;)
UsuńWena się przyda, więc wielkie dzięki łaskawco. Ach kocham was moi yaoimaniacy, jesteście najlepsi na świecie. :D
<3 <3
Liczę na kolejne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńSyriusz i Severus robią postępy boje się co znajdę w kolejnym rozdziale
Zostałaś nominowana do LBA. Szczegóły pod tym postem:
OdpowiedzUsuńhttp://hp-stracony-czas.blogspot.com/2015/11/liebster-award.html?m=1
Pozdrawiam, Kai :3
Witam,
OdpowiedzUsuńach rozdział wspaniały, no, no Malfloy nie patrz z takim utęsknieniem, tylko podejdź i się przysiądź, Rita w Hogwarcie ciekawe czego szuka... haha Bella, szycie i odprężenie toż to coś nowego, ale rewelacja, ach Syriusz i jego przepiękne wyrażenie uczuć Severusowi symboliką kwiatów piękne....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia