niedziela, 7 sierpnia 2016

Drarry 7

Harry nie wiedział jak to się stało, ale widocznie zasnął w sypialni Dracona, ciepło pościeli mieszające się z czymś jeszcze, czymś dużo cieplejszym sprawiało, że nie chciał nawet wstawać z łóżka. Draco jako ranny ptaszek był innego zdania, gdy tylko jego zegar biologiczny wybił siódmą rano ten otworzył oczy i zerknął w bok. Ujrzawszy twarz Harry’ego Malfoy uśmiechnął się delikatnie. Postanowił jednak jeszcze nie budzić bruneta. Wyślizgnął się powoli spod pościeli i podreptał w stronę łazienki. Miał zamiar wziąć prysznic i nim gość się obudzi zrobić mu jakąś niespodziankę. Blondyn po chwili stał już pod ciepłym strumieniem wody który obmywał jego ciało. Mimo, że dopiero co wyszedł spod ciepłej kołderki ogrzewanej również dzięki Harry’emu to teraz czuł dziwny chłód. Nawet gorąca woda nie dawała tego samego przyjemnego odczucia co leżenie obok bruneta.

Harry uchylił powoli powieki, nie musiał się głowić co robi w sypialni ślizgona bo znając swoje szczęście po prostu zasnął po jakże męczącej rozmowie. Tylko jeden szczegół wciąż nie dawał mu spokoju. Dlaczego leży w tym łóżku w samej bieliźnie. Czyżby…? Nagle z łazienki wyszedł Draco i znowu powtórzyła się sytuacja z Dworu Riddle’a. Blondyn miał na sobie jedynie spodnie a z jego ciała skapywała woda kreśląc na jego bladej cerze widoczne mokre ślady kończące się przy podbrzuszu i znikające podczas zetknięcia się z materiałem dolnej garderoby. Harry zarumienił się delikatnie.

-Co jest? –Spytał Dracon nie za bardzo wiedząc, czemu ten głupi gryfiak tak tępo się na niego patrzy.

Brunet spuścił wzrok i utkwił go na moment w podłodze. –Czy wczoraj…? No wiesz.

-Aha chcesz się upewnić, że nie dobrałem się do twojego zniewieściałego ciała gdy smacznie spałeś? Serio masz mnie za takiego zboczeńca Potter? Poczułem się urażony. –Westchnął cierpiętniczo. –Nie dość, że raczyłem cię położyć na łóżku, zdjąć z ciebie szatę by się nie pomięła, poskładałem ją nawet a ciebie ogrzałem w nocy to teraz ty wyrażasz swą wdzięczność w tak bolesny dla mnie sposób. Zraniłeś moje uczucia. –Zadarł nos ku górze.

-Dobra, dobra przepraszam. –Wstał i podszedł do szafki na której leżały jego ubrania. Nagle tuż za jego plecami pojawił się blondyn i objął go delikatnie w pasie. – Ej co ty?

-Oj cichaj. Zmarzłem pod prysznicem to teraz chce się ogrzać. –Przesunął dłonią wzdłuż jego brzucha.

Brunet jęknął spuszczając głowę, czuł na swoich plecach mokry i chłodny tors chłopaka. Dodatkowo ocierał się kroczem o pośladki Harry’ego co wcale nie pomagało mu w uspokojeniu się. –Draco, przestań. –Cholera jak tak dalej pójdzie to się w końcu podnieci. Wkurzało go to, bo przecież to tylko Malfoy. Dlaczego musiał tak na niego działać?

-Hmm? Czyżby ci się spodobało? –Zaśmiał się i zsunął powoli dłoń w dół, gdy tylko spoczęła na kroczu Harry’ego ten spiął się momentalnie. –Ciekawe. Ta część twojego ciała jest chyba usatysfakcjonowana moim towarzystwem. –Zaczął poruszać ręką gładząc wybrzuszenie na bokserkach gryfona.

-Miałeś tego nie robić. –Złapał dłoń chłopaka starając się ją odsunąć. –Obiecałeś mi u Toma.

-Wspominałem jedynie o seksie a nie o takich niewinnych pieszczotkach. –Zauważył z uśmiechem i przesunął językiem po karku Potter’a. – No nie mów, że ci się to nie podoba. Twoje ciało jest lepsze od eliksiru prawdy.

-Draco!! –Ryknął i odwrócił się momentalnie teraz stojąc przodem do blondyna.

-No dobra. Jak nie to nie. –Odparł wzdychając i podchodząc do szafy by wybrać z niej jakieś ubranie. Harry ubrał się momentalnie i już miał zamiar wyjść z sypialni ślizgona gdy ten zwrócił się do niego. –Ej A ty gdzie się wybierasz hmm?

Harry spojrzał na niego jak na kompletnego idiotę. –No jak to gdzie? Na śniadanie, to chyba oczywiste, że przed zajęciami mamy coś takiego jak wspólne śniadanko.

-No właśnie wspólne!-Zauważył Malfoy. –Więc racz usiąść i poczekać na mnie gryfiaku. Ubiorę się i razem na nie pójdziemy. –Posłał Harry’emu takie spojrzenie, jakiego nie powstydziłby się rogogon węgierski. Brunet uznał, że nie będzie tego komentować i po prostu łaskawie na niego poczeka. Tak jak się spodziewał blondyn musiał odpowiednio się wyszykować, perfumki, włoski i inne pierdoły, kiedy w końcu uznał, że jest gotów Harry powoli umierał z głodu. –No chodź. Jak umrzesz to ja będę musiał się tłumaczyć Tomowi, czemu jego bohater wącha kwiatki od spodu. –Westchnął boleśnie łapiąc gryfona za rękaw.

Szli przez korytarze mijani przez uczniów którzy jak na złość patrzyli się na nich jak na okazy jakiegoś zagrożonego gatunku w ZOO. No tak bo przecież Harry Potter i Dracon Malfoy nigdy przedtem nie pokazywali się nigdzie razem a jak już to na pewno nie szli ramię w ramię na śniadanie darując sobie rzucanie w siebie nawzajem mięsem. Żadnych obelg, złośliwych uwag i zaklęć… po prostu cud. Plotki obiegły Hogwart tempem błyskawicy więc już na śniadaniu dobiegały Harry’ego dziwne teorie jakoby Draco rzucił na niego imperiusa bądź otumanił go jakimś eliksirem. Z jednej strony niektóre pomysły były tak niedorzeczne, że trudno było się z nich nie śmiać, ale spojrzenia gryfonów którzy nie znali szczegółów i nie do końca wiedzieli co się dzieje były gorsze od niejednej klątwy. Pierwszy raz w życiu Potter czuł się nieswojo wśród swoich domowników. Gdyby nie Ron, Hermiona i kilku innych wiernych przyjaciół gryfonów pewnie już dawno raczyłby opuścić wielką salę i po prostu uciec gdzieś daleko. Chłopak spojrzał w stronę stołu nauczycielskiego. Siedzieli tam prawie wszyscy z grona pedagogicznego oprócz Dropsa, Hagrida – który zwykł jadać w swojej chatce – oraz profesora Binsa, bo po co duch miałby być obecny na śniadaniu. Tuż obok Severusa siedział Remus i Syriusz którzy w ciszy zajęci byli jakąś wymianą zdań.

-Chodź Harry. Niedługo zaczynamy lekcję ONMS (zobaczymy jak dobrze znacie książkę. W komentarzach rozwińcie ten skrót) ze ślizgonami. –Hermiona złapała jedną ręką bruneta a drugą Ronalda i pociągnęła ich obu w stronę wyjścia z wielkiej Sali. –No naprawdę nie mają ci ludzie za grosz taktu. Zobaczą coś czego nie rozumieją i już zaczynają tworzyć głupie plotki. Naprawdę irytujące. –Monolog Miony o tym jacy to ludzie są źli i niedobrzy przerwał głos Malfloya.

-Ej Gryfoni czekajcie. –Trójka przyjaciół obejrzała się za siebie i ujrzała idących w ich stronę dwóch węży. Dracona i Zabiniego.

-Czego chcesz Malfoy? –Spytała Granger.

-Oj z samego rana tak ostro Hermiono? Cóż cię tak wkurzyło? Co wy macie takie zdziwione miny? Mam coś we włosach? –Spytał Draco nie rozumiejąc dlaczego cała trójka gryfiaków patrzy się na niego jakby był eksponatem w muzeum.

-Od kiedy Malfoy przestałeś wyzywać Hermionę od mugoli, szlam i innych niegodnych cie stworzeń? –Spytał Ronald który odsunął się nieco od Blaise’a który był zbyt blisko, naprawdę zbyt blisko i na dodatek się uśmiechał jakby ich towarzystwo serio go uszczęśliwiało.

-No wiesz co wiewiór? To zabolało ja się staram być wobec was miły a ty wątpisz w moje dobre intencje? –Udał urażonego i spojrzał z delikatnym uśmiechem na Pottera. –No co Harry aż tak cię dziwi moje zachowanie?

-Nie do końca Malfoy. Ja też jestem bardzo ciekaw jak na tę zmianę zareagują twoi domownicy bo chyba nie spodoba im się, że srebrny książę nagle od tak zaczął spoufalać się z gryfonami. –Zauważył kąśliwie.

-O proszę Potter jakie słownictwo, czyżbyś nadrabiał zaległości? A wracając do tematu to węże wolą bym spędzał czas z wami niż na przykład puchonami. Ci nie są godni nawet przebywać w pobliżu mojej brudnej bielizny. –Zaśmiał się i wskazał gestem by kontynuowali wędrówkę w stronę chatki Hagrida. –Rozumiem, że Potter już wam przekazał pewne wiadomości tak?

Ron i Hermiona kiwnęli głowami na jego słowa.

-Kto musi wiedzieć ten wie, a Hermiona i Ron bardzo nam pomogą. –Wyjaśnił Harry. – No i uważam, żeby w jakiś sposób wkręcić w to prefektów, a przynajmniej tych którym można na pewno zaufać.

-Uważasz, że Abott albo Corner są warci zaufania? –Spytał tym razem Zabini.

-Ale na przykład Padma. –Zauważyła Hermiona. –Ona jest w porządku.

Draco na wspomnienie o Padmie zmarszczył brwi. Odkąd usłyszał o ewentualnym związku Pottera i krukonki miał o niej nienajlepsze zdanie. Ba, po prostu była w tym momencie jego wrogiem publicznym numer 1, podobnie jak reszta dziewcząt które świeciły za wybrańcem swoimi rzęsistymi oczyma. – Na razie lepiej by poza nasze grono nic nie wypłynęło Potter. Nie możemy być pewni tego, że jak dowie się o tym nieodpowiednia osoba to nagle nie poleci na skargę do dropsa. –Będąc już na niewielkiej polanie przy lesie czekali na pojawienie się reszty uczniów i Hagrida.

Zajęcia jak zwykle z resztą okazały się z jednej strony bardzo interesujące, a z drugiej dość niebezpieczne. Co tym razem wymyślił Hagrid? Otóż przyprowadził na zajęcia akromantulę. Ron widząc pająka który dorównywał wielkością rosłemu dogowi angielskiemu momentalnie poczuł jak uchodzi z niego resztka pewności siebie. Gdyby nie interwencja Zabiniego który o dziwo dość sprawnie i szybko złapał rudzielca za ramię to pewnie Ron wyrżnąłby prosto na kilka większych kamieni jakie za nim się znajdowały.
-Cholera, co będzie następnym razem smok? A może dla odmiany górskie trolle? –Westchnął załamany rudzielec starając się trzymać z dala od dzisiejszego tematu zajęć. Harry dowiedział się od Hagrida gdy reszta klasy zajmowała się wymianą zdań o pająku, że ów okaz należy do licznej rodziny Aragoga – przyjaciela Hagrida.

-Cholibka na początku strasznie trudno było namówić tego malucha by raczył pokazać się na zajęciach i nie zjeść uczniów. –Zaśmiał się Hagrid.

-Co takiego? –Spytał Harry z przerażeniem. –Wiesz, że lubię twoje lekcje ale przyprowadzenie na nie zabójczego wielkiego pająka nawet dla mnie jest lekką przesadą. Nie mogłeś przynieść, no nie wiem… tybetańskich motyli które plują sokiem z dyni czy coś?

-Hah, gdyby tylko takie cholerstwa istniały na pewno już byście mieli je dawno na zajęciach. No cóż, może następnym razem wybiorę coś innego.

----

-Chłopaki nie chce wam psuć tego miłego wieczora jaki spędzacie na graniu w szachy. –Zaczęła Hermiona podchodząc do chłopców z trzema wieszakami na których wisiały sukienki. – ale moglibyście mi doradzić w której mam jutro pójść na bal z okazji Nocy Duchów?  -Nie doczekała się odpowiedzi więc w widowiskowy sposób przypomniała im o swojej obecności poprzez mocne uderzenie w tyły ich głów.

-AŁA!-Jęknęli jednocześnie.

-No więc? Która?

-Hermiona w każdej wyglądasz olśniewająco. –Odparł w końcu Harry udając, że faktycznie myśli nad wybraniem dla przyjaciółki odpowiedniego ciuszka. –A ta którą miałaś w czwartej klasie?

-No przecież nie ubiorę drugi raz tej samej. –Oburzyła się i westchnęła cicho. –Ta miętowa może być? Ma ładne falbanki.

-Oczywiście. Jest piękna. –Dodał w końcu Ron bo Harry już naprawdę miał dość kiwania głową by przekonać dziewczynę, że skoro jej się podoba to niech ją ubierze.

-A wy już przygotowaliście szaty wyjściowe? –Spytała pokazując przy okazji Ginny, która weszła do pokoju wspólnego, swój wybór.

Chłopcy kiwnęli głowami mimo, że ich szaty leżały jeszcze na dnie kufrów.

-A zastanawialiście się kogo zaprosić? –I tu ich zagięła. –No więc?

Ron spojrzał na kumpla który zrobił dokładnie to samo. –A gdzie niby pisze, że mamy z kimś przyjść?

-Ronald no daj spokój, przecież lepiej przyjść z kimś niż samotnie podpierać ściany prawda? –Spytała Herm.

-No tak, to świetnie się składa Mionka pójdziesz ze mną? –Spytał rudzielec z uśmiechem.

-Nie.

-Jak to nie?

-Już ktoś mnie zaprosił. –Wyjaśniła. –Mogłeś obudzić się wcześniej Ronaldzie. –Pokazała mu język i skierowała się schodami do sypialni.

-Ej Ron, to wy nie jesteście jednak razem? –Spytał Harry.

-Spróbowaliśmy, ale lepiej jest nam w przyjacielskiej relacji. –Odparł Ron i podrapał się po głowie. –Kurde ciekawe z kim pójdzie prawda?

-Teraz lepiej główkuj z kim my pójdziemy. –Westchnął Potter.

-Ja to jeszcze jakoś zniosę podpieranie ścian, ale fakt lepiej by wybraniec dawał dobry przykład i miał jakieś towarzystwo.

-Uważaj lepiej bo ten wybraniec może cię potraktować niemiłą klątwą. –Odparł kąśliwie Harry a po chwili wrócili do przerwanej gry w szachy.

----

-Dracuś! –Na szyję blondyna coś się rzuciło i jak się okazało była to mopsica w osobie Pansy. –Pójdziesz ze mną na bal? Tylko pamiętaj zielona muszka pod kolor mojej sukienki.

-Parkinson, racz mnie puścić bo nie dość, że mnie dusisz to jeszcze naruszasz moją przestrzeń osobistą, która mimo wszystko za tobą nie przepada. –Syknął Dracon odtrącając od siebie dłonie dziewczyny. – A na Bal zaproś sobie kogoś innego.

-Dlaczego? –Spytała slizgonka całkiem urażonym i smutnym tonem. –Już z kimś idziesz? Z kim? Tylko nie mów, że z Milicentą! Podrywa cię bo jesteś sławny i bogaty..

-Aha czyli ty Pansy masz inne powody? –Spojrzał na nią z góry i ominął dziewczynę która stała jakby ktoś ją spetryfikował. Blondyn wszedł do swojej sypialni a zaraz za nim pojawił się w drzwiach Zabini, który zamknął je i spojrzał na przyjaciela.

-Ej Draco, przyznaj się co planujesz?

-Co masz na myśli? –spytał Malfoy podchodząc do swojego kufra by wyjąć z niego swoją szatę wyjściową.

-Do niedawna nie ganiłeś tak Pansy, no i zwyczajnie zgodziłbyś się pójść z nią na bal. Wiem, że jesteś Homo, ale robiłeś to dla zwykłej wygody. A teraz nagle zrezygnowałeś? –Spytał rzucając się na łóżko prefekta. –No więc?

-Po prostu zaczęła mnie irytować i tyle. Przecież nie będę całe życie robić za jej pseudo wybranka. Mam inne rzeczy do roboty.

-Na przykład poderwanie Pottera? –Rzucił z uśmiechem. –Naprawdę ci zawrócił w głowie.

Draco milczał. Fakt Potter byłby naprawdę dobrą partią. Był bogaty, sławny i nie byłoby problemu z połączeniem ich rodzin bo przecież jego ojciec i matka właśnie takiego partnera bądź partnerki dla niego chcieli. –Jak już wspomniałem Zabini, ja jestem homo, ale Potter nie patrzy na tę znajomość jak na coś tego typu, jeśli wiesz co mam na myśli. –Położył na łóżku swoją szatę i westchnął cicho. – Do tej pory to inni uganiali się za mną, nie musiałem nikogo podrywać a teraz mam mentlik w głowie przez tego gryfiaka. –Warknął czując jak wzbiera w nim złość i frustracja.

-A może byś o nim z kimś pogadał? Z kimś kto go dobrze zna? –Podsunął mu Blaise machając sobie różdżką bez większego celu.

-Niby z kim? Z Granger albo z wiewiórem? Ta, już widzę jak mi dokładnie opisują swojego przyjaciela, jak zdradzają jego emocje, plany i pragnienia. –Prychnął uważając, że ten pomysł jest totalnie pozbawiony sensu.

-No może nie z nimi, ale z Lupinem i Blackiem? Wydaję mi się, że powiedzą ci nieco o Potterze, a na pewno wzbogacisz swoją wiedzę o dodatkowe informacje o których nie miałeś pojęcia.

-Zabini.

-Co?

-Chyba będę musiał ci postawić butelkę dobrego whisky bo zaczynasz gadać bardzo mądre rzeczy. –Odparł Dracon z rozbawieniem. Niby było już późno, ale może nauczyciele nie obrażą się za takie małe najście o tej porze. Skierował się w stronę drzwi pozostawiając w sypialni Blaise’a całkiem samego.

Malfoy pokonywał akurat schody kiedy drogę zagrodził mu dość duży czarny pies, który patrzył się na niego bardzo ciekawsko. Potem zaszczekał i pomerdał ogonem. No tak Snape wspominał, że Black jest niezarejestrowanym animagiem, widać teraz ta wiedza się Malfoyowi przydała.

-Dobry wieczór profesorze. –Powiedział a po chwili tuż obok niego pojawiła się ludzka postać Blacka.

-Zaczęła się cisza nocna. Wiem, że jesteś prefektem Draconie, ale powinieneś być u siebie w pokoju wspólnym . Co tu robisz? –Spytał Syriusz poprawiając nieco szatę która podczas przemiany lekko opadła z jego ramienia.

-Właśnie chciałem odwiedzić Pana i Profesora Lupina. Mam kilka pytań dotyczących Potte.. znaczy Harry’ego. –Poprawił się.

-Naprawdę? W takim razie chodźmy. –Dracon nieco się zdziwił, że Black tak spokojnie przyjął jego ciekawość do wiadomości. Interesujące. Pokonali jeszcze schody wchodząc tym samym na drugie piętro i dalej korytarzem prosto do gabinetu obrony przed czarną magią. W środku przy biurku siedział Remus prawie całkowicie zasłonięty przez stosy papieru.

-Dzięki Syriuszu, że zostawiłeś mnie samego z tym bajzlem. –Warknął Lupin nie zauważając nawet, że z jego przyjacielem wszedł do środka również uczeń. –Chyba będziesz musiał jakoś nagrodzić Harry’ego znów jego praca domowa mnie zadziwia, jak to możliwe, że tak idealnie zapamiętuje wszystko z naszych lekcji? Cud.

-Szkoda, że jest taki pilny tylko na naszych zajęciach. –Zauważył Black i podszedł do Lunatyka. –Zostaw to na chwilę bo mamy gościa, młody Malfoy chce porozmawiać z nami o Harrym. –Dopiero na jego słowa Remus spojrzał na chłopaka stojącego wciąż przy drzwiach.

-Och, wybacz mi Draco moją ignorancje. Ta praca całkiem zasłania mi wszystko dookoła. –Wstał z miejsca i podszedł do młodzieńca by zachęcić go do wejścia do ich gabinetu, tam na spokojnie usiedli a Syriusz pomimo początkowego sprzeciwu Remusa zaproponował im nieco alkoholu. –No dobrze, to o czym chcesz porozmawiać?

Draco nieco się zawahał nie wiedział jak ma zacząć. –Dla bezpieczeństwa Pottera chciałbym nieco się o nim dowiedzieć. Tom kazał mi go pilnować a jest to dość trudne skoro nie wiem co mu siedzi w głowie. –Zauważył.

Syriusz wypił zawartość swojego kieliszka. –Co chcesz wiedzieć?

-Właściwie to jak najwięcej. Nie mogę o to spytać samego Harry’ego bo dobrze wiem, że mnie zignoruje i nic nie powie. –Draco miał nadzieję, że te argumenty jakoś ich przekonają.

Remus pojrzał porozumiewawczo na przyjaciela, w końcu Black zaczął mówić. –To może zacznę od początku. Po śmierci Jamesa i Lili mały Harry trafił jak wiesz do swojego wujostwa. Jako mugole, bardzo specyficzni mugole od samego początku znienawidzili siostrzeńca. A to poniekąd dlatego, że Petunia zazdrościła swojej magicznej siostrze uwagi którą obdarzyli ją rodzice. Wuj i ciotka zmuszali małego chłopca do różnych prac, głodzili go i bili. Skąd to wiem? Harry mi tego nie powiedział, Drops o tym wiedział, ale jak widać wolał siedzieć cicho. Musiałem poszperać na własną rękę. Osobiście przesłuchałem starą Arablellę Figg ich sąsiadkę harłaczkę.

-Widziałem posiniaczone ciało Pottera. –Dodał Draco. –Więc nieco się domyśliłem.

-Dzięki bogu dostałem prawa do pełnienia nad nim opieki więc już tam nie wróci.

-Profesorze mam pytanie trochę bardziej osobiste. –Dodał Malfoy. –Czy Harry może być homofobem?

Na to pytanie Syriusz zaśmiał się. –Haha ciekawe pytanie, nie spodziewałem się tego. No dobrze załóżmy, że na nie odpowiem. Kiedyś miałem z nim poważną rozmowę na ów temat. Wspomniałem mu, ze nim James zaczął chodzić z Lili miał kilka ciekawych podbojów miłosnych i nie tylko z kobietami. Z resztą możesz o to spytac swojego ojca. Lucjusz na pewno sam ci o tym opowie.

Draconem ta wiadomość wstrząsnęła. –Nasi ojcowie mieli romans?

-Oj mieli. Całkiem długi. Prawie pół roku nałogowego spotykania się, wszystko robili razem, i wszędzie robili TO. Chyba wiesz co mam na myśli. Ale nie tylko o Jamesie mu wspominałem. Ja sam również gustuję w mężczyznach. –Kiedy wzrok blondyna przeniósł się z Blacka na Remusa, łapał musiał dodać. –O nie, Remi to tylko przyjaciel. Ale z pewnością Severus zaprzeczy temu co właśnie mówię. Hahaha nie rób takiej miny młody Malfoyu, owszem Snape był moim szkolnym kochankiem. Na te informacje Harry zareagował dość przychylnie. Nie można go nazwać Homofobem, po prostu kimś kto mało wie o tego typu rzeczach.

----

Następnego dnia nie było zajęć wiec całą uwagę uczniowie skupili na przygotowaniach do Balu. Ron i Harry uznali, że pójdą na bal aby się napić i zjeść bo przecież i tak tańczyć nie potrafią, udało im się przed imprezą ujrzeć Hermionę w towarzystwie Rogera Daviesa.

-Nie wierze, że przystała na zaproszenie tego krukona. –Szepnął Ronald do Harry’ego. –Koniec świata. –Kiedy weszli do środka usiedli przy niewielkim stoli i nalali sobie od razu nieco ponczu. Oho Padma faktycznie dodała do niego więcej alkoholu, doskonale. –Ej spójrz, to mopsica. Sama jak palec, cóż się stało, że nie ma przy niej fretki?

Harry zerknął w stronę dalej położonego stolika przy którym siedziała Pansy i jeszcze dwie inne ślizgonki. Parkinson wyglądała na dość smutną. –Może Malfoy w końcu sięgnął po rozum do głowy i znalazł sobie kogoś normalnego.

-Ta jasne, a Hedwiga jest krokodylem. Przecież to była srebrna parka ślizgonów. Król i Królowa zarozumialstwa.

-Możliwe, ale Malfoya tam nie ma. –Harry opróżnił kolejny kieliszek. Faktycznie okazało się, że na samym początku balu tiara przydziału miała jakąś chorą przemowę urozmaiconą piosenką. Mówiła coś o słabości, zdradzie i złych towarzyszach ugh jak mroczno. Czyżby Dropsowi udzieliła się jakaś ciemna strona mocy? Kiedy w końcu poszarpany kapelusz zszedł ze sceny ustępując miejsca Fatalnym jędzą. Zespół zaczął grać a większość uczniów pobiegła w stronę parkietu by oddać się rytmowi i zacząć tańczyć. Nawet Ronald w końcu trafił na środek Sali ciągnięty tam przez Lunę, która chciała mu pokazać jakiś taniec. Wyszło na to, ze Harry został sam dzieląc się smutkami z alkoholem. Na scenie pojawiła się Celestyna Warbeck oraz Lorcan d'Eath którzy zostali zaproszenia na bal i postanowili umilić uczniom wydarzenie swoimi utworami. Teraz mieli zaśpiewać wspólny kawałek.

-Co jest Potter? Pijesz sam? –Obok Harry’ego pojawił się Dracon trzymając w dłoni swój kieliszek. –Nikt cię nie poprosił do tańca?

-Cóż jak widać. Ale przynajmniej Ron się dobrze bawi. A ty? Nie tańczysz z Pansy?

-Nie. Dałem jej do zrozumienia, że powinna poszukać sobie innego partnera.-Odparł jedynie i spojrzał na pustą już wazę po ponczu. Widocznie Potter opróżnił ją samotnie. –Uważaj bo popadniesz w alkoholizm.

-A co cię to obchodzi? –Spytał z uśmiechem. –Ty też pijesz, więc mi nie wypominaj.

Malfoy zaśmiał się i odstawił swój kieliszek na stół. –Darujmy sobie alkohol. –Wyciągnął w jego kierunku dłoń. –Zechcesz zatańczyć?

Harry zaśmiał się. –Chyba wypiłeś za dużo.

-Owszem, ale ty też. Cichaj już i chodź potańczyć potem w razie czego zwalimy to na alkohol. Byliśmy pijani i zaczęliśmy się po prostu wygłupiać. –Złapał dłoń bruneta.

Potter po chwili dał się zaciągnąć na parkiet. – Ostrzegam, że nie umiem tańczyć.

-A ja wręcz przeciwnie, więc nie musisz potrafić skoro masz takiego partnera jak ja.

-Pff mówiłem już ci, że podziwiam twoją skromność?


-Podziwiasz? Kiedyś wspominałeś coś o uwielbianiu. –Dracon złapał Pottera w pasie i przyciągnął go do siebie. Faktycznie gryfon nie umiał tańczyć, ale dawał się prowadzić więc problem znikł po chwili kiedy obaj odnaleźli odpowiedni rytm. Rozbrzmiała muzyka a chłopcy znaleźli się w zupełnie innym świecie, nie wiedzieli czy to za sprawą alkoholu czy po prostu zaczęła działać jakaś inna magia. Harry czuł się na początku niezręcznie, lecz po chwili bez oporów patrzył Malfoyowi prosto w oczy. Mógł dostrzec wszystko w tych szarych oczach. Nie był pewny czy to co z nich wyczytał było prawdziwe, lecz nie malowało się tam negatywne uczucie. Jego wzrok był dużo cieplejszy. Wszyscy dookoła byli zbyt zajęci sobą , ignorowali inne pary więc Harry i Draco nie musieli się martwić o ich uwagę. Po chwili Draco przesunął dłonią po plecach Pottera a ten czując przyjemne dreszcze aż zadrżał, na tym się nie skończyło. Dłoń po chwili trafiła na kark bruneta a po chwili zatopiła się w jego włosach. Wtedy stało się. Harry ciągnięty jakąś niewidzialną siłą przybliżył twarz do tej należącej do Dracona, i nagle ich usta zetknęły się w nieśmiałym bardzo delikatnym pocałunku.

1 komentarz:

  1. O, tak przy ludziach? Niegrzeczne chłopcy.
    Rozdział bardzo fajny. Ale Syriusz i Pan Tlustoglowy? Niezła z nich para musiała być. A co do skrótu ONMS =opieka nad magicznymi stworzeniami. Tak mi się wydaje.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic