piątek, 5 sierpnia 2016

Drarry 5

Z całego serca życzę Emiś wszystkiego najlepszego, zdrówka, szczęścia i spełnienia marzeń. Dziękuję ci kochana za tak wierne wspieranie mojej twórczości, dla takich czytelników aż chce się pisać <3 :*

https://www.youtube.com/watch?v=XLkyb0aaro0

-Przestraszyłeś się czegoś? –Draco pogłaskał kociaka po grzbiecie, wydało mu się dziwne, że maluch nagle tak się zwinął w kłębek.

Harry nie potrafił spojrzeć na Malfoy’a, jak to możliwe? Ten blondyn wtedy w sypialni naprawdę wyznał, że Potter mu się podoba. A on? Myślał, że chodzi tylko i wyłącznie o seks. Nagle ktoś go złapał mocno za sierść na grzbiecie. Wyrywał się dopóki nie spojrzał wprost w ciemne oczy Syriusza.

-Tu Cię mam mały skurczybyku. –Zaśmiał się.

-To Pana kot Profesorze? –Spytał Draco wstając z miejsca i otrzepując spodnie z trawy.

-Można tak powiedzieć. Jest pod moją opieką, ale wciąż nie chce mnie słuchać i siedzieć cicho w pokoju. –Uśmiechnął się szeroko widząc niezadowoloną minę kociaka. –Dzięki Tobie młody Malfoyu mogłem go przynajmniej złapać. –Odwrócił się na pięcie i już chciał pójść w stronę zamku gdy nagle Harry zaczął się szarpać. Syriusz upuścił go, a kot spadł na cztery łapy i podbiegł do Draco by otrzeć się o jego nogę.  Black patrzył na całą scenę oniemiały. Albo Harry zwariował albo to nie ten kot o którym wspomniała mu spotkana parę minut wcześniej Hermiona. Nie, to na pewno Harry. –James! –Zwrócił się ostro do czarnego kota, który wzdrygnął się i dość niechętnie podszedł do Łapy.

----

Syriusz wpadł do gabinetu ignorując pytające spojrzenie Lupina. Kot wylądował z głośnym miauknięciem na kanapie po czym zjeżył sierść bo przed nim stał już ojciec chrzestny z tym, że w postaci psa. Remus przyglądał się całej akcji nie rozumiejąc co się dzieje.

-Od kiedy umiesz się przemieniać? –Syriusz podszedł do kotka i obwąchał go.

-Dziś rano mi się udało. Prawie spadłem z klifu przy wrzeszczącej chacie. –Odparł Harry wyciągając łapkę do przodu i odsuwając psi pysk. –No co?

-Nic, nic. Mogłeś poczekać z przemianą a nie od razu kręcić ogonem na prawo i lewo spacerując sobie po zamku. Są tu osoby które potrafią rozpoznać animaga. Miej na uwadze, że ty i ja nie jesteśmy w rejestrze i musi tak pozostać. Rozumiesz?

Nagle obaj oberwali od Remusa stertą kartek w głowy. –Możecie przestać zachowywać się jakby mnie tu nie było? Natychmiast wracać do ludzkich postaci, ale już!

Po chwili stał obok niego Syriusz, zaś Harry siedział na kanapie.

-Skąd wiedziałeś, że to ja? –Spytał brunet.

-Łapa nie przynosi tutaj każdego napotkanego kota, poza tym spotkaliśmy Hermionę i raczyła pochwalić się twoją przemianą w twoim imieniu. –Zauważył Lupin z uśmiechem. –Opowiesz nam szczegóły?

Usiedli we trzech na kanapie. Harry wytłumaczył im wszystko po kolei, jak Ron podzielił się swoją uwagą, jak zaprosił Padmę na randkę a ta następnie opowiedziała mu o swoim problemie. Potem gdy Syriusz usłyszał, że jego chrześniak prawie zginął aż poderwał się wywracając niewielki stoliczek.

-No przecież jak ja spotkam tego krukona to osobiście zamienię go w karalucha. –Gdyby nie interwencja Remusa to pewnie Black bez oporów doprowadziłby swoją groźbę do skutku.

-No i wtedy gdy spadałem udało mi się dokonać przemiany. Cudem zdołałem się uczepić drzewa, pewnie gdyby nie to już dawno odwiedzalibyście mnie połamanego w skrzydle szpitalnym lub w najgorszym przypadku na jakimś cmentarzu.

----

-Ronald!-Krzyknęła Hermiona widząc jak jej przyjaciel objada się już czwartą dokładką schabowego. – mógłbyś już skończyć? Jak tak dalej pójdzie to trafisz do skrzydła szpitalnego z bólem brzucha. –Westchnęła tylko gdy ten zignorował jej uwagę.  Zwróciła się więc do Harry’ego. –Dziś mamy zebranie prefektów. Padma ma nam przedstawić plan nocy duchów. –Uśmiechnęła się ciepło.

-Ciekawe czy zastosowała się do moich porad. –Odparł Harry popijając właśnie skończoną potrawkę sokiem z dyni.

-Stary, to wy jesteście razem czy nie? –Spytał Ron gdy jego usta były już puste.

-Nawet nie zaczęliśmy być ze sobą. –Zaśmiał się Harry. – Ta farsa miała na celu wzbudzić zazdrość w jej byłym i tyle. - W sumie to Harry czuł ulgę, że Padma jednak się w nim nie kocha, nie wiedział tylko, dlaczego? Nagle wyrwał go z przemyśleć nawiedzony głos Luny.

-Hej Harry. –Uśmiechnęła się trzymając w dłoniach parę tomów żonglera. –Zaczęliście już treningi?

-Luna! Jeszcze nie, i chyba czekają nas nabory do drużyny. –Odparł robiąc jej miejsce obok by mogła usiąść.

-Dziękuję. –Usiadła na ławce i spojrzała na Rona. –Smacznego, jako obrońca musisz mieć dużo energii prawda Ron?

Rudzielec uśmiechnął się szeroko na jej słowa i kiwnął głową. – Widzisz Hermi Luna rozumie mój apetyt..

-Pamiętaj, że jeżeli będziesz jadł zbyt szybko to możesz przez przypadek połknąć komirka białoustka. Są niewidzialne i lubią ukrywać się między kawałkami pokarmu.

Ron miał minę jakby właśnie zebrało mu się na wymioty. –Dzięki Luno.

-Za co? –Spojrzała na niego niezrozumiale.

-Nie przejmuj się nim Luna. –Zasmiała się Hermiona i wstała z miejsca by złapać Harry’ego za ramię. – Musicie nam wybaczyć, obowiązki prefektów wzywają. -Wyciągnęła go z wielkiej Sali. – Harry, mam do ciebie pytanie.

-Tak?

-Nie opowiadałeś nam zbyt dokładnie o tym co stało się u Malfoya. Ale potem gdy trafiłeś do skrzydła szpitalnego zaczęłam się zastanawiać czy to nie aby przez Dracona się tam znalazłeś. –Spojrzała na niego poważnie –To prawda?

Harry milczał. Nie wiedział jak wytłumaczyć się Hermionie pomijając żenujące szczegóły tak by dała mu spokój i nie wracała już do tego. Westchnął.

-Czyli to prawda? To on cię zaatakował? Jakiego zaklęcia użył? Straciłeś przez nie tak dużo krwi.

„Oj Hermi, gdybym ci powiedział przez co krwawiłem to chyba byś się załamała.” Pomyślał Harry po czym spojrzał prosto w jej oczy. –To nie Draco. Zaczepiło mnie kilku ślizgonów gdy wracałem przez zamek już w swojej postaci. –Odparł mając nadzieję, że to wystarczy.

-Na pewno? Z Ronem martwiliśmy się o ciebie, a gdy leżałeś u matrony Draco na jakiś czas też się nie pojawiał na lekcjach i myśleliśmy, że to wszystko jego wina. –Wytłumaczyła skręcając w korytarz gdzie znajdował się pokój do którego zmierzali. Dziewczyna wypowiedziała hasło i gdy pojawiły się przed nimi drzwi przekroczyli je wchodząc do środka.

-Cześć gryfoni. –Powiedziała Hanna kładąc na wielkim stole tace z filiżankami pełnymi herbaty. –Dziś jesteście ostatni.

Harry rozejrzał się po pokoju i musiał przyznać, że faktycznie byli już wszyscy. Zajął miejsce obok Padmy i Hermiony. Krukonka uśmiechnęła się do niego wdzięcznie, odwzajemnił gest i spojrzał na Dracona który akurat zajmował się spożywaniem zielonego jabłka.

-No dobrze, skoro jesteśmy wszyscy to chciałabym wam przedstawić plan tegorocznej nocy duchów.-Padma machnęła różdżką i przed każdym pojawił się zapisany kawałek pergaminu. –Udało nam się załatwić występ fatalnych jędzy, ale przed tym Dyrektor zażyczył sobie krótki występ Tiary przydziału.

-Po cholerę ma występować ten głupi kapelusz? Co chce zrobić? Żonglować cukierkami dyrektora? –Prychnął Malfoy.

-Cóż to Draco, czyżbyś się bał, że ten występ wpłynie na twoje postrzeganie zwykłej tiary? –Zażartował Harry zaglądając wciąż na kartkę którą miał przed sobą. –Znając życie będzie coś śpiewać tak?

-Owszem. –Przytaknęła Padma.

-Rozumiem Potter, że jesteś wielkim zwolennikiem Dropsa, ale mógłbyś czasem użyć własnego rozumu, o ile takowy posiadasz. –Siedząca obok blondyna Pansy zachichotała na słowa swojego obiektu westchnień.

-Co masz na myśli?

-Tiara nie bez przyczyny używana jest tylko na rozpoczęcie roku. Jako magiczny artefakt posiada w sobie cząstki mocy czterech założycieli, ale pełną władze nad nią ma Dyrektor jako ich zwierzchnik. Tiara nie ma zachcianek, ma zadania. Jedynym zadaniem jakie powierzyli jej założyciele jest przydział uczniów do domów. –Tłumaczył. – Do tej pory nie miała ochoty śpiewać sobie przed całą szkołą. A teraz nagle naszła ją wena twórcza?

-Draco powiesz w końcu o co ci chodzi? –Spytała Hermiona.

-O to, że to Dyrektor chce by zaśpiewała jakieś pierdolnięte rymy. Ona nie ma uczuć więc nie ma też ochoty to zwykły artefakt, a o ile czytałaś Granger na historii magii  odpowiedni podręcznik w drugiej klasie to wiesz, że takie rzeczy nie mają prawa czuć i chcieć.

-Akurat chcieć to może. –Wtrącił się Harry. –Mnie chciała przydzielić do domu węży.

Zapadła głucha cisza. Harry nie wiedział czemu nagle wszyscy patrzą na niego z przerażeniem. – Poprosiłem ją o przydział do Gryffindoru i mnie posłuchała.

-Nie bądź śmieszny Potter, nie mogła tego zrobić – Zaśmiał się Puchon. –ty mówisz serio?

-Harry, ale to przecież… -Nie dokończyła Padma i spojrzała na Malfoya.

Brunet również skupił swój wzrok na blondynie który wyglądał jakby go strzelił piorun. –A więc złoty chłopiec miał być srebrnym chłopcem ślizgonów? Ciekawe.

-I dobrze, że nie trafiłeś do naszego domu! Jeszcze nam bliznowatego tam brakowało

-Zamknij się Parkinson – Ryknął Draco

-Harry naprawdę miałeś być w Slytherinie? –Hermiona złapała mocno jego ramię. Była przerażona.

-O co wam chodzi to jest aż tak dziwne?

-No bo widzisz ty ciemny Gryfonie twoja sytuacja jest o tyle dziwna, że nikt nie ośmielił się prosić tiary o przydział do domu w którym ktoś chciał być bo ona po prostu nigdy by go nie posłuchała. –Wyjaśnił kpiąco Draco.

-Skoro mnie nie posłuchała a sama nie może od tak zmienić decyzji… to znaczy,

-Patil jest coś więcej do omówienia, czy może to wszystko? –Przerwał Malfoy odrzucając kartki na bok.

-Yym, no chyba to co macie na kartkach starczy prawda? Jesteście za tymi pomysłami? –Spytała Padma odrywając oczy od Harry’ego. Na jej słowa wszyscy kiwnęli głowami.

-Świetnie, kończmy już to zebranie bo i tak więcej dziś nie uzgodnimy – Dodała Hermiona.

Harry wyszedł z pokoju jako pierwszy, tuż za nim podążyła Hermi, szybko się z nim zrównała i złapała go za rękaw szaty.

-Harry poczekaj, gdzie tak pędzisz? –Spytała.

-Do Dumbledore’a, muszę..

-Nic nie musisz Potter! Jak na razie wręcz nie możesz. – Podszedł do nich blondyn, był o dziwo bardzo poważny. – Drops miał w tym jakiś cel. I pewnie chce byś żył sobie świadom, że miałeś trafić do Gryffindoru, a ty jako przykładny uczeń nie zepsujesz jego planów. Przynajmniej na razie.. – Uśmiechnął się chytrze.

-O co Ci właściwie Malfoy chodzi hę? –Spytał Harry odwracając się do niego przodem. –Odkąd rozmawiasz ze mną bez  żadnej głupiej uwagi bądź ubliżania mi? Co się stało, że nie ciskasz we mnie zaklęciem i nie wypominasz jaki to ze mnie głupi-chłopiec-który-przeżył?

-Daj spokój Gryfiaku, czas dorosnąć. Ja przynajmniej pokazałem, że jestem ku temu skłonny bo ty jak widze dalej masz zamiar myśleć jak rozwydrzony bachor. I nie przerywaj mi teraz. –Zauważył, że Potter już miał zamiar mu odpyskować. – Jeżeli chcesz dowiedzieć się co tak naprawdę wyprawia Drops to radzę ci pójść ze mną do Profesora Snape’a oczywiście dla pewności możesz, a raczej musisz zabrać ze sobą Blacka i Lupina.

Harry prychnął jedynie jak jakiś wściekły kot i odwrócił się w stronę przyjaciółki. – Hermi mogłabyś pójść do Syriusza i poprosić go by przyszli do lochów z Remusem?

-Dobrze, a czy mogę…?

-Nie Granger, to sprawa dotycząca Pottera jeśli zechce to sam ci wszystko wyjaśni gdy wróci. I lepiej by było gdybyś nie wspominała Gryfonom, że miał być w naszym domu. Bo przecież nie chcesz mu uprzykrzać życia prawda?

-Daruj sobie Malfoy, wiem co robić. –Odparła kąśliwie i od razu skierowała się w stronę schodów pozostawiając chłopaków w tyle.

Harry stał przez chwile odprowadzając ją wzrokiem po czym spojrzał Draco prosto w oczy. – Czemu niby miałbym ci zaufać? –Nie przepadali za sobą od pierwszego dnia w szkole, byli rywalami, wrogami a teraz od tak Malfoy wyciąga w jego stronę dłoń i proponuję odkrycie jakiegoś sekretu?

-Nikomu nie powinieneś ufać. A już na pewno nie mi. –Westchnął. – Chodź gryfiaku. Im wcześniej się dowiesz tym lepiej. – Na jego słowa Harry jedynie kiwnął głową, ale wciąż odczuwał pewną niepewność. Szedł za Draconem w stronę gabinetu Snape’a po drodze rozmyślając, co to wszystko może znaczyć. Jakim prawem Dumbledore od tak kieruje jego życiem? Wybrał mu opiekunów, wybrał mu dom co jeszcze chce mu z góry nakazać? Nagle Potter sam sobie odpowiedział na to pytanie. On chce by to właśnie Harry zabił Voldemorta, by się poświęcił i oznaczył tego czarnoksiężnika jako cel, Albus nawet nie raczy kiwnąć palcem, bo po co? Ma przecież swojego wybrańca, którego wyhodował jak warzywo.

-Draco?

-Hmm?

-Skąd ty to wszystko wiesz?

-Snape ci to wyjaśni. Ja jestem tylko pionkiem… tylko pionkiem. A szachownica jest duża, sam z resztą wiesz.

----

-Harry! – Do gabinetu Severusa wpadł Black a tuż za nim Remus. Ojciec chrzestny szybko stanął tuż za siedzącym przed biurkiem chłopakiem i położył mu dłoń na ramieniu. –Snape co to wszystko ma znaczyć? –Spojrzał  z pogardą na opierającego się o szafkę Severusa który miał już odruch wymiotny od tych słodkich czułostek jakimi Black darzył Pottera.

-Zamknij się psie i racz nie przeszkadzać innym ludziom którzy chcą uratować tą gwiazdkę świata czarodziejów przed życiowym błędem. –Warknął mistrz eliksirów skupiając teraz uwagę na siedzącym na krześle Potterze. Draco stał w kącie przysłuchując się rozmowie w ciszy. – Rozumiem, że zacząłeś się zastanawiać nad swoim życiem tak? W przeciwnym razie raczej Draco by cię tu nie przyprowadził.

-Dumbledore wybrał mi opiekunów, dom do którego trafiłem i cel w życiu, raczej nie planował zapytać mnie o zdanie w żadnej z tych kwestii. –Zaczął niepewnie.

-Dom? –Spytał Luppin.

-Tak, miałem trafić do ślizgonów. Ale on chyba kazał tiarze skierować mnie do Gryffindoru. –Wyjaśnił Harry spoglądając na stojącego obok Remusa. –A podobno tiara nie może sama z siebie zmienić decyzji, tak mi powiedział Malfoy…

-Widzisz Potter, sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Dyrektor chce stworzyć w Hogwarcie swoją armię, i bynajmniej nie chodzi mu o nauczycieli raczej ma na celu uczniów. Wszystkich uczniów tych najmłodszych też..

-Ma pan jakieś dowody? –Spytał z niedowierzaniem, ale o dziwo nie odpowiedział mu Snape, tylko Lunatyk.

-My mamy Harry. W planie nauczania pierwszaków są zaklęcia niewybaczalne, a powinni je poznawać dopiero w czwartej klasie. Dodatkowo eliksiry, trucizny powinni warzyć w bodajże trzeciej, prawda Severusie?

-Dokładnie.  Albus ma w garści ministerstwo, ale jeden z naszych szpiegów zdołał przechwycić ustawę która wejdzie w życie za rok, ustawę o odebraniu praw wszystkim magicznym stworzeniom, takim jak wampiry czy wilkołaki. –Spojrzał znacząco na Luppina. – I Zgadnij Potter czyj podpis widnieje przy popierających osobach?

-Dumbledore’a?

-Dokładnie.

-Chwila moment, powiedział Pan „jeden z naszych szpiegów”? Jak to naszych? –Cała sytuacja zaczynała być coraz mniej treściwa i Harry zaczął się już w tym wszystkim gubić.

-Chciałbym Potter, abyś razem z Draconem za chwilę odwiedził pewnego człowieka, który wytłumaczy ci to w dużo lepszy sposób niż ja. I nie, niestety Black i Luppin nie mogą iść z tobą, bo mają zbyt dużo obowiązków w końcu tu nauczają. –Dodał szybko widząc pytające spojrzenie chłopaka, Snape wiedział, że prędzej czy później do tego dojdzie ale nie sądził, że tak szybko. Podszedł do kominka i sypnął do niego garść szarawego proszku.

-A czy one nie są kontrolowane? –Spytał w końcu Draco podchodząc niechętnie do siedzącego wciąż bruneta. Patrzył ze zdziwieniem na opiekuna który uśmiecha się kpiąco.

-Osobiście dopilnowałem aby ten kominek ominął kontrolne zaklęcia. Potter? Masz zamiar tak siedzieć do końca życia czy może łaskawie ruszysz się?

-Jaką mam pewność, że to nie pułapka? –Wstał i spojrzał na Syriusza, chciał by ten mu w jakiś sposób doradził. Black pokręcił jedynie głową.

-Harry nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie to konieczne, ale tym razem świat okazał się dużo bardziej pogmatwany, role się całkiem odwróciły. Już nie wiadomo kto jest zły a kto dobry. I czy w ogóle ktokolwiek stoi po tej lepszej stronie. Ale trzeba widocznie wybrać mniejsze zło. –Wyjaśnił Black klepiąc chłopaka po ramieniu. –Nie ważne co tam zobaczysz, musisz wysłuchać tego człowieka. I spróbuj jakoś zrozumieć, że może jego droga jest w tym momencie dużo lepszą opcją od tej którą narzuca ci Dumbledore.

Harry stał chwilę w ciszy dopóki nie przerwał jej Draco. – Chodź ciamajdo bo zapuścisz tu jeszcze korzenie. Im szybciej to zrobimy tym lepiej. –Złapał bruneta za rękaw i wszedł z nim do płonącego na zielono kominka. - Tom Marvolo Riddle – Wypowiedział na głos a na dźwięk tych słów Harry poczuł jak wnętrzności wywracają mu się na drugą stronę. Obawiał się, że do tego właśnie dojdzie, że ten pomysł będzie głupotą, ale w takim razie dlaczego Syriusz i Luppin mu na to pozwolili? Czyżby wiedzieli o tym? Wiedzieli do kogo Harry się uda? Że to będzie właśnie Voldemort? Zielone płomienie znikły odkrywając przed nimi wielki gabinet. Wyszli z kominka, Harry złapał za różdżkę i spojrzał niepewnie na Dracona.

-Wracamy. –Szepnął mocniej ściskając różdżkę.

-Co? –Spojrzał na stojącego obok bruneta. Widząc różdżkę w jego ręku złapał go za ramię. –Oszalałeś Potter? Schowaj to. Nic ci tu nie grozi.

-Nic nie grozi? Żartujesz sobie? Znam ten dom i wiem do kogo należy. –Podniósł dłoń celując prosto w Malfoy’a. –Właź do kominka.

-Już do reszty cię pojebało? –Zacisnął palce na nadgarstku chłopaka teraz mocując się z nim by w końcu raczył opuścić różdżkę. Poruszali się nie patrząc gdzie właściwie idą, co jakiś czas o mały włos a wpadliby na biurko, bądź krzesło. Draco nie dawał za wygraną. Harry w końcu zahaczył nogą o dywan i nagle kilka rzeczy wydarzyło się równocześnie. Brunet upadł na podłogę ciągnąć za sobą blondyna, który wylądował na Potterze. Różdżka pomknęła w kąt a drzwi do gabinetu rozwarły się i stanęła w nich wysoka postać. Draco patrzył na zażenowanego i rumianego Pottera z tryumfalnym uśmiechem.

-Chłopcy, chłopcy, chłopcy. –Ciszę przerwał głos wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją. –Moglibyście wstać?

Draco momentalnie się podniósł jakby go poraził prąd. Stanął bardziej w tyle patrząc w kierunku drzwi. Harry zrobił to samo, gdy tylko się podniósł ujrzał stojącego w wejściu mężczyznę. Wyglądał góra na czterdzieści lat, miał ciemne włosy a całość podkreślały ostre rysy twarzy. Ubrany w garnitur trzymał dłonie w kieszeniach.

-Witaj Harry. –przywitał się podchodząc bliżej ale nadal będąc w odpowiedniej odległości od chłopaka. – Nagini oddaj mu różdżkę. –Spod kanapy stojącej w kącie wypełzł wielki wąż trzymający w pysku różdżkę bruneta. Harry dość niepewnie odebrał swoją własność.  – Teraz możesz czuć się pewniej, jeśli coś ci się nie spodoba to spokojnie będziesz mógł mnie zaatakować. Miej jednak na uwadze to, że ja nic Ci nie zrobię. –Mówiąc to wyciągnął z kieszeni swoją różdżkę i odłożył ją na biurko które ich dzieliło.

-Jak to możliwe Tom, że tak wyglądasz? Tak normalnie? –Harry’ego w tym momencie najbardziej właśnie ta rzecz zszokowała. Riddle zaśmiał się słysząc te pytanie.

-No dobrze skoro w tym momencie mój wygląd jest głównym problemem, to od tego zacznijmy. Widzisz Harry moja poprzednia postać była odzwierciedleniem mocy magicznej a jak dobrze wiesz, stawiałem wówczas zło i potęgę na pierwszym miejscu. Zrozumiałem jednak swoje błędy i postanowiłem się zmienić. Razem z porzuceniem zła pozbyłem się jego efektów. Bardzo podobny problem posiadają wampiry. Jeśli nie są wysoko urodzone muszą pić systematycznie krew bo inaczej ich natura bestii przejmie nad nimi władze i staną się potworami. Podobnie było w moim przypadku, zło ogarnęło moje życie i wpłynęło na mnie. Teraz gdy się go pozbyłem wróciło moje człowieczeństwo. Czy to zaspokoiło twą ciekawość?

-Tak. Ale przybyłem tu w sumie z innego powodu. Chce wiedzieć co szykuje Dumbledore i co zamierzasz z tym zrobić?

1 komentarz:

  1. Ohoho. Nie spodziewałam się, że Tom będzie taki przystojny XD
    No, ciekawe co Dumbledore (chyba tak się pisze)
    kombinuje. Fajnie, że wyjaśniłas o co chodzi z Tiara. Właśnie tego potrzebowałam.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic