Cały dzień wydawałby się udany, gdyby nie wizja spędzenia wieczoru w pracowni eliksirów. Harry, nie wiedząc czemu nie mógł pozbyć się myśli o tym co może się dziać w pokoju wspólnym ślizgonów, cały czas zaprzątał tym sobie głowę. Może na wspólnym szlabanie uda mu się wyciągnąć coś z Draco. Nie mógł uwierzyć, że do tej pory prefekci Slytherinu zezwalali na jakieś imprezy i to z orgiami.
-Harry, o której musisz iść do lochów? –Spytał Syriusz, gdy spotkał swojego podopiecznego na drugim piętrze.
-Mam się tam pojawić o dziewiętnastej. –Westchnął chłopak drapiąc się po niesfornych włosach.
-Kurcze a miałem nadzieję, że dziś też uda nam się nieco poćwiczyć. No trudno, może innym razem. W sumie możesz też ćwiczyć przed snem. –Uśmiechnął się idąc obok chłopaka w stronę ruchomych schodów. –Harry nie mieliśmy do tej pory za dużo czasu na zwykłe rozmowy. Może wpadniesz jutro do mnie w czasie przerwy obiadowej? Zjemy razem w moim gabinecie.
-Jeśli znajdę czas to na pewno do ciebie zajrzę. –Uśmiechnął się szeroko
Rozeszli się po chwili. Harry skierował się w stronę mniejszego dziedzińca. Miał nadzieję, że spotka tam Rona i Hermionę, zazwyczaj właśnie tam przesiadywali, gdy mieli nieco czasu wolnego. Podobał, im się widok jaki mogli stamtąd podziwiać. Wielkie jezioro i pojawiająca się na tafli wody co jakiś czas ogromna kałamarnica. Harry nagle usłyszał znajomy głos. Szybko schował się za jednym z filarów, bo w jego stronę szedł Malfoy w towarzystwie Blaise’a.
-Twoja propozycja wciąż jest aktualna? –Spytał Blondyn.
-Owszem. Nie mam nic do stracenia, dobrze wiesz, że wiele razy miałem z tym do czynienia. No i przynajmniej tobie nieco to pomoże.
-Trzymam cię za słowo.- Powiedział Draco z wyczuwalną determinacją w głosie.- Dobra, w takim razie oczekuje cię jutro wieczorem w moim dormitorium. Pamiętaj Blaise, że nie możesz już zrezygnować.
Harry stał próbując jakoś połączyć wątki. Na pewno nie gadali o planie Dumbledore’a, bo dyrektor w życiu nie pozwoliłby aby Draco wplątał w to kogoś z zewnątrz. Kiedy się oddalili, brunet wyszedł z kryjówki i szybko odnalazł wzrokiem przyjaciół.
-No nareszcie Harry, czekamy już strasznie długo.. –Westchnęła Hermiona szperając w torbie i wyciągając z niej po chwili podręcznik do run.
-Musicie coś dla mnie zrobić. –Powiedział Harry siadając obok Rona.
-Co takiego? –Spytali jednocześnie.
-Chce abyście przed jutrzejsza kolacją unieszkodliwili Zabiniego. I wzięli nieco jego włosów.
-Boże Harry, eliksir wielosokowy? Po co?–Spytała Hermiona z przerażoną miną.
-Usłyszałem, przed chwilą, jak Draco rozmawiał z Blaisem o czymś, chyba coś knują. Zabini ma coś dla niego zrobić a ja chce się dowiedzieć co. –Poprawił nieco swoje okulary.
-Ale, o ile dobrze pamiętam to eliksir warzy się parę dni. –Wtrącił Ron. –Chcesz go mieć na jutro? Skąd go weźmiesz?
-Pierwszy raz w życiu cieszę się, że mam szlaban u Snape’a –Roześmiał się Harry. – Zaglądnę do jego zapasów.
-Harry, jako perfekt powinieneś dawać przykład.
-Hermiono powiedz to Draco , to nie ja knuję tylko on.
-W sumie to ty też knujesz. –Zauważył Ron z uśmiechem. – Ale raczej w dobrej sprawie.
-To zrobicie to dla mnie? Czy mam sam załatwić Blaise’a?
-No dobrze. –Westchnął Ron spoglądając na mimo wszystko niezadowoloną twarz Hermi. –Przecież go nie zabijemy tylko lekko ogłuszymy i zdejmiemy z niego ubrania.
-To zabrzmiało jakbyś planował gwałt na Zabinim –Zażartował Harry i spojrzał na zachodzące słońce. –Liczę na was. Jestem ciekaw co takiego planuje Malfoy.
-Tylko zachowuj się normalnie na szlabanie u Snape’a. Wydaje mi się, że będzie lepiej, jeśli nie będziesz wypytywać Dracona. Jeszcze zacznie coś podejrzewać. –Hermiona wstała i złapała Rona za ramię. –Chodźmy do pokoju wspólnego. Zastanowimy się, jak to rozegrać. Aha, Harry, weźmiemy jutro mapę Huncwotów. W końcu jakoś musimy tego Zabiniego znaleźć.
-Dobra, weźcie ją. –Wstał. – Musze iść. Jak się spóźnię to raczej Severus nie będzie zadowolony.
-Powodzenia. –Powiedzieli niemal równocześnie i poszli w stronę wejścia. Zaś Harry postanowił pójść na skróty. Przeszedł przez most z gargulcami i po chwili już schodził po schodach w dół. Lochy wydały mu się tym razem mniej skomplikowane niż w zeszłym roku. Brakowało może dwóch krętych korytarzy? A może to dlatego , że jest prefektem i zamek postanawia nie utrudniać mu życia? W końcu dotarł do drzwi. Malfoya jeszcze nie było, ale ze środka słychać było jakieś dźwięki. Potter zapukał i usłyszał głos profesora.
-Wejść.
-Dobry wieczór. –Powiedział Harry wchodząc do środka i spotykając się z pogardliwym spojrzeniem Snape’a
-Raczej nie zapowiada się dobrze, a przynajmniej nie dla ciebie Panie Potter. Gdzie Pan Malfoy?
-Nie wiem. W końcu to pan jest opiekunem Slytherinu, to pan powinien się orientować, gdzie sa pana podopieczni.
-Uważaj na słowa Potter. Bo możesz zaraz załatwić sobie drugi szlaban i tym razem nie będzie to tylko czyszczenie kociołków.
W sumie nie musieli czekać długo, bo po chwili drzwi do Sali otworzyły się i stanął w nich Malfoy.
-Czemu profesor tak się patrzy? Jestem punktualnie. –Odparł beznamiętnie blondyn wchodząc do środka.
-Nie sądziłem, że pojawisz się później niż Potter. Myślałem, że Malfoyowie cenią sobie punktualność i chcą być wszędzie pierwsi. –Snape po chwili wyciągnął w ich kierunku dłoń.-Różdżki.
Chłopcy niechętnie oddali je nauczycielowi, który podszedł do jakiejś szafki i schował je w niej.
-Gdy skończycie automatycznie się otworzy i będziecie mogli je zabrać. Muszę zając się poprawianiem esejów pierwszoklasistów, więc mam nadzieję, że uszanujecie to i będziecie w miarę cicho. –I wyszedł kierując się do swojego gabinetu.
-Naprawdę zaczyna mnie wkurzać. –Warknął Draco i podszedł do schowka, by wyciągnąć z niego wiadro i szczotkę.
-No wiesz co Malfoy jak możesz tak mówić o swoim ulubionym nauczycielu. –Zaśmiał się Harry i poszedł w jego ślady.
-Był dobrym nauczycielem, kiedy nie musiałem zbyt często znosić jego towarzystwa. Odkąd postanowił zakolegować się z ojcem mam ciągły nadzór.
-Ostatnio usłyszałem jak jakieś dwie dziewczyny rozmawiały o waszych domowych imprezach. –Brunet spojrzał niechętnie na pierwszy kociołek, ale po chwili zaczął go czyścić.
-Wierzysz plotkom? –Spytał unosząc brew ku górze.
-Nie wiem przecież nigdy nie byłem w waszym dormitorium, po prostu wydało mi się to dziwne, skoro Snape jednak krótko was trzyma a pozwalałby na jakieś imprezy swoich podopiecznych. Wyszedłby z tego lekki paradoks.
-No, no Potter jakie domniemania. –Zaśmiał się pogardliwie. –Słownictwa nauczyła cię Granger?
Harry’emu wydawało się przez pewien czas, że Draco jest dziwnie sztywny, jakby nieco poddenerwowany albo czymś spięty. Może miało to związek z Blaise’m i ich planem?
-Jestem ciekaw czy Snape nie ma czegoś w swoich zapasach co mogłoby nam nieco pomóc. –Harry wstał ze stołka i podszedł do drzwiczek, otworzył je i zaczął szukać eliksiru wielosokowego.
-Wątpię byś tam cokolwiek znalazł. –Burknął blondyn i wrócił do pracy.
Potter zaś wytężył wzrok, eliksir na czyraki, na ugryzienie, na poparzenia, jakieś antidota, wywary tojadowe oraz wiele innych i nareszcie mała czarna fiolka z wyraźnym druczkiem. Szybko złapał eliksir i wsunął go do kieszeni. Zamknął drzwiczki i wrócił na miejsce.
-Nic nie znalazłeś?
-Nic, no, chyba , że masz czyraki to, wtedy mogę ci podać to, co tam znalazłem.
-W życiu, mam nieskazitelnie idealną skórę! –Aż cisnął w niego brudną szczotką.
-Ej!! –Odrzucił jego „własność” – Dajmy sobie na wstrzymanie, im szybciej skończymy tym lepiej.
W milczeniu zajęli się pracą. Nie wiedząc czemu to czyszczenie kociołków poszło, im całkiem szybko, ostatni był największy i na nieszczęście w najgorszym stanie. Razem zabrali się do wyczyszczenia go, przez dłuższy czas w ogóle się nie odzywali. Skończyli, kiedy zegar wybił dwudziestą pierwszą. Dwie godziny ciężkiej pracy. Znając życie jutro nie będą czuć rąk.
-Cholera, nareszcie koniec. –Westchnął Draco wstając i podchodząc do szafki, gdzie znajdowały się ich różdżki. Schował swoją do kieszeni a drugą podał Harry’emu.
-Mam nadzieję, że to nasz ostatni wspólny szlaban. –Odparł Brunet idąc w stronę drzwi.
-Myślałem, że będzie gorzej. Dobra spadam. –Wyszli z Sali i Malfoy jakby nigdy nic skręcił w stronę wejścia do pokoju wspólnego, który znajdował się kilka korytarzy dalej. Harry zaś wspinał się po schodach w górę, miał nadzieję, że plan wypali i dowie się co takiego planuje Dracon. O dziwo w pokoju wspólnym siedziały tylko dwie osoby Ron i Hermiona.
-I Jak? Masz? –Spytała głaszcząc Krzywołapa po futerku.
Z uśmiechem wyjął z kieszeni mały flakonik. –Całe szczęście, że miał. Gorzej, by było, gdyby Snape nagle zaniedbał swoje zapasy i go nie uwarzył. Cały plan szlag, by trafił. Jeszcze tylko włos Blaise’a. Może powinienem sam go zdobyć.
-Poradzimy sobie z Hermioną, a ty jutro i tak masz już zajęcie. –Odparł Ron.
-Jakie?
-Syriusz kazał ci przyjść jutro do pokoju życzeń po ostatnich zajęciach. Chce żebyś poćwiczył z, nim godzinę, Remus też będzie. A my w tym czasie zajmiemy się Zabini’m. Hermi chce przy okazji nafaszerować go eliksirem słodkiego snu.
-Mam deja vu. Tak samo było w drugiej klasie. –Zaśmiała się.
-Tylko, że, wtedy ty ważyłaś eliksir a my załatwialiśmy brudną robotę. –Harry przeciągnął się i ziewnął. Był zmęczony po szlabanie. –Idę spać, nie wiem jak wy, ale padam na łeb i na szyje. Nigdy więcej nie chce mieć szlabanów.
-W końcu jesteś prefektem.
-Tak Hermiono, również z tego powodu. Dobranoc.
----
-Ron przestań się za mną chować, mamy nie wzbudzać podejrzeń. –Złapała go za rękę i przyciągnęła nieco do przodu.
-Jesteśmy zbyt blisko celu, Hermi musimy zachować bezpieczną odległość.
-Bawisz się w Sherlock’a Holmes’a? –Spytała z rozbawieniem.
-Kogo?
-To taki popularny mugolski detektyw. –Wytłumaczyła i ponownie skierowała wzrok w stronę Blaise’a. Szedł przed nimi prawdopodobnie kierując się w stronę sowiarni. Dzięki Bogu na dziedzińcu było mało osób, więc, kiedy wyszli zza zakrętu Hermiona wycelowała w niego różdżką i szepnęła. – Petrificus totalus.
Zabini znieruchomiał i po chwili opadł na posadzkę z kamienną twarzą.
-To już nawet Neville miał bardziej widowiskowy, że tak się wyrażę „zgon”. –Zażartował Ron i złapał ślizgona pod ramiona, żeby przeciągnąć go w stronę schowka na miotły. – Hermi masz eliksir?
-Tak. –Odkręciła buteleczkę i wlała zawartość do jego ust. – Teraz włosy.
Ron złapał mocno kilka włosów i szarpnął wyrywając je, po czym podał je Hermionie. –Ciekawe jak będzie smakować eliksir z dodatkiem tego głupiego węża?
-Potem Harry nam powie, teraz szybko trzeba zabrać jego szatę. –Pogoniła Hermiona chowając włosy do niewielkiego woreczka.
----
-Harry skup się! Jesteś dziś strasznie rozkojarzony. –Black wstał z miejsca i podszedł do biurka, żeby napić się wody.
-Daj spokój Syriuszu, wam zajęło to parę miesięcy, a to dopiero druga lekcja i już Harry coś tam widzi. O, ile się nie mylę, to ty pierwsze co zobaczyłeś to łapę, lewą łapę i dopiero po miesiącu codziennych ćwiczeń. –Wyjaśnił Remus. –James również jako pierwszy mógł pochwalić się rezultatami, zobaczył rogi i zaczął snuć domysły. Nie sądziliśmy, że będzie zamieniać się w jelenia.
-Ja na początku zażartowałem, że będzie łosiem. –Roześmiał się Łapa.
-A ja mogę być, póki co wszystkim. Strasznie dużo zwierząt ma taki ogon. –Westchnął Harry.
-Jak wygląda dokładnie? –Spytał Lunatyk.
-Jest długi i prosty. Nie puchaty, nie upierzony, zwykły jak sznur. A co, jeśli będę wężem?
-No to na pewno będziesz ładniejszym wężem niż wąż Voldemorta. –Syriusz starał się jakoś zniwelować napięcie. –Może będziesz jakimś psem? Wdasz się we mnie!
-Może. Na razie widzę dalej to samo, długi ogon i.. chyba jakąś część łapy!!-Powiedział z entuzjazmem.
-Niesamowite! No niesamowite! –Uśmiechnął się Remus. –Jak tak dalej pójdzie to do dwóch miesięcy ujrzysz całą postać. A może nawet szybciej.
----
-No nareszcie jesteś Harry! Jak lekcja? –Spytała Hermiona siedząc w pokoju wspólnym obok Rona.
-Coraz lepiej. Nie jest to takie trudne, ale strasznie długo trwa. A wam jak poszło? Macie?
-Mamy. Włos, ubranie i satysfakcję. Ale tutaj tego nie zrobimy. Chodźmy do łazienki Marty, będzie bezpieczniej. –Zaproponował Ron.
-Tylko skocze po niewidkę. Może się przydać.
Po paru minutach cała trójka szła w stronę łazienki po drodze wspominając jak to było w drugiej klasie. Wspomnienia wracają.
-Harry głupio nam nieco, że musisz iść tam sam.
-Nie martw się Hermi. Poza tym i tak to rozmowa pomiędzy Draconem i Blaise’m. Raczej nikogo więcej tam nie będzie. Tak przynajmniej sądzę.
Dziewczyna wyjęła z torebki woreczek z włosami, eliksir wielosokowy i szaty ślizgona. Harry zdjął swoje szaty i wziął do ręki flakonik, do którego wrzucił włosy.
-Nie powiem ci na zdrowie, bo to może dziwnie zabrzmieć kumplu.
-Dzięki Ron. Mam nadzieję, że smakuje lepiej niż pachnie.
-Nie łudź się. Pewnie będzie obrzydliwe.
Harry niechętnie spojrzał na dymiący się wywar. Zatkał nos i wypił zawartość. Momentalnie jego ciało zaczęło się zmieniać, czuł jakby ktoś włożył go do piekarnika rozgrzanego do czerwoności, potem lodowata kąpiel i ból w okolicy mostka. Głowa pulsowała a dłonie zdrętwiały.
Hermiona zakryła usta i odwróciła głowę, by nie patrzeć na to. Ron zaś dzielnie trwał w miejscu czekając na końcowy efekt.
Brunet w końcu się wyprostował i podszedł do lusterka. Uśmiechnął się lekko widząc twarz Zabiniego. –Udało się. –Powiedział i spojrzał na pozostałą dwójkę. Ubrał szatę Slytherinu i złapał za swoją torbę. –Czas wejść do gniazda węży.
-Uważaj na siebie Harry.
-Postaram się.
Najpierw z toalety wyszedł Harry, dziwnie, by wyglądało jakby pokazał się w towarzystwie Gryfonów. Skierował się od razu do lochów, miał nadzieję nie spotkać nikogo po drodze. Ale na nieszczęście wpadł na Pansy.
-Blaise! Draco Cię szukał. –Złapała go za ramię.
-Właśnie do niego idę. –Starał się zachować stoicki spokój i pewność siebie. –Mówił czego chce?
-Nie. Ale lepiej się pospiesz, on nie lubi czekać.
Teraz szli przez lochy razem kierując się w stronę pokoju wspólnego. Harry zdał sobie sprawę z tego, że nie zna hasła, a co, jeśli Pansy nie powie pierwsza tylko będzie tego wymagać od niego? Tak się jednak nie stało, gdy tylko doszli do małej komnaty mur sam się otworzył i mogli przez niego spokojnie przejść. Harry, ledwo powstrzymał się, by nie stanąć w miejscu, gdy zobaczył wnętrze pokoju wspólnego. Mimo, że miał okazję już tu być teraz wyglądał zupełnie, inaczej. Nad sufitem lewitowały kryształowe kule, na podłodze leżały zielone i srebrne balony a na ścianach porozwieszano wstęgi. Stoły pełne jedzenia i butelek zapewne pełnych alkoholu. A, więc to prawda, że organizują tu zabawy. Harry odetchnął ze spokojem, gdy nie dostrzegł nigdzie uczniów pierwszych i drugich klas, nawet trzecioklasistów było niewielu. Pansy podeszła do grupki dziewczyn a Harry skierował się w stronę, jak domniemywał, w stronę sypialni. Nagle z jednego pokoju wyszedł Draco. Harry podszedł do niego.
-Spóźniłem się?
-Właź. Na szczęście mamy całą noc.
Sypialnia Malfoya była całkiem spora. Harry zdziwił się, że było w środku jedno łóżko, czyżby jako prefekt nie musiał się z nikim dzielić i od tak mieszkał sobie sam?
-Siadaj. –Blondyn wskazał łóżko, mimo , że Potter był gotów usiąść na krześle przy biurku. Zajął wskazane miejsce a obok usiadł zaraz po, nim Malfoy.
-No więc? Może na początek powiesz mi, gdzie leży problem? –Powiedział spokojnie patrząc na twarz Draco.
-Nie sądziłem, że będziesz się jeszcze bawił w psychologa Blaise.
-Będzie mi łatwiej zrozumieć i pomóc. –Położył torbę obok łóżka.
-Ech. Wiesz dobrze , że to całe łażenie z Parkinson jest na pokaz. Nawet górski Troll, by na nią nie spojrzał.
-Domyślam się.
-Miałem w cholerę różnych epizodów z różnymi osobami. –Draco zdjął szatę i krawat rzucając je gdzieś na bok. – Wiesz dobrze , że od zawsze traktowałem Pottera jako rywala. Domyslałem się, że będę prefektem, ale nie przypuszczałem, że on też, nim zostanie. I co gorsza obaj jesteśmy teraz prefektami naczelnymi. Będę zmuszony widywać go częściej niż przypuszczałem.
-Ale, co to ma do rzeczy Draco?
-Przed rokiem szkolnym spotkałem go u Madame Malkin. Siedział w mojej przymierzalni prawie nagi.
-I?
-Jak zobaczyłem to jego cholerne ciało to jakby mnie szlag jasny trafił. Rozumiesz Blaise, że on był cały poobijany, wychudzony i poraniony? Gdyby ktoś go zobaczył to pomyślałby, że zwiał z jakiegoś szpitala po wypadku.
Harry poczuł, że za szybko nie dowie się, o co chodzi, skoro na razie głównym tematem jest obgadywanie jego osoby.
-Problem w tym, że pod tymi ranami było, kurde seksowne ciało. W życiu nie pomyślałem, że będę chciał go zdobyć. Po prostu przez ostatnie tygodnie cały czas mam przed oczyma jego ciało, wyobrażam sobie, że go pieprzę, że to on będzie kolejną zdobyczą.
-Zaraz. Ty chcesz kochać się z Potterem? –Harry poczuł jak zbiera mu się na wymioty. –Ale to facet , to Potter.
-Kto jak, kto, ale ty powinieneś najlepiej wiedzieć co mam na myśli. Kiedy ja powiedziałem, że jestem hetero? W życiu nie tknąłbym dziewczyny. Skończmy gadać o tym. Czas żebyś wywiązał się z obietnicy. Rozbieraj się.
-Co?
-Głuchy jesteś? Zabini czyżbyś się rozmyślił? Przykro mi, ale nie dam ci teraz od tak zrezygnować. Sam proponowałeś mi seks. Mówiłeś, że dzięki temu na jakiś czas mi ulży. Wyładuję napięcie. I taki mam zamiar.
Harry już chciał wstać, ale Dracon był szybszy, dobył różdżki i wykonał kilka szybkich ruchów. Pościel owinęła się wokół nadgarstków i kostek Potter’a, by po chwili przykuc go do ram łóżka. Szarpnął się, ale na próżno.
-Malfoy! Daj spokój to bez sensu. – Na te słowa dostał całkiem mocno w twarz.
-Zgłupiałeś Blaise? Chcesz złamać słowo dane członkowi rodziny Malfoy’ów? –złapał za spodnie drugiego ślizgona i zsunął je razem z bielizną. –Idiota. Cóż to dla ciebie? Pieprzyłeś i byłeś pieprzony. Jeden seks w tę czy we w tę nie zrobi ci różnicy.
-Przestań. Draco! –Harry czuł przerażenie. To było chore. To nie tak miało wyglądać. Mieli gadać o planie, a nie o tym jak się do niego dobrać. Jak go wypieprzyć.
Malfoy zsunął z siebie ubranie pozostawiając tylko koszule. Uśmiechnął się szaleńczo i zbliżył się do ciała leżącego przed, nim. Machnął różdżką dzięki czemu więzy na nogach spięły się mocniej a uda rozchyliły dając łatwiejszy dostęp do miejsca, które za chwilę zostanie naruszone. –Możesz krzyczeć, jeśli chcesz. Nałożyłem na pokój zaklęcie wyciszające. Pochylił się nad chłopakiem i po chwili Harry krzyknął głośno czując rozrywający ból. Szarpał się i szarpał, ale więzy tylko bardziej się zaciskały a on sam nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Dracon miał na twarzy swój złośliwy uśmiech połączony z ekscytacją i satysfakcją. Potter czuł jak obce ciało porusza się w, nim jak narusza jego wnętrze i rani je niczym miecz, który przebija delikatną skórę. Wszystko zdawało się wirować, świat stanął w miejscu a sekundy zdawały się trwać tak długo, niczym godziny. A on tylko lezał na łóżku czując jak ból przejmuje nad, nim władzę, jak zmęczenie nie pozwala mu już się poruszyć. Czuł dziwne ciepło spływające spomiędzy jego nóg. Dracon miał głęboko w dupie to, ze krwawi, a po policzkach chłopaka płyną żałosne łzy. Łzy bólu i upokorzenia. Dłonie błądzące po ciele chłopaka zdawały się takie przyjemnie ciepłe, ale cała reszta przysparzała jedynie ból. Gdyby nie ten pomysł to nie on, by tu leżał. Gdyby nie ten głupi pomysł teraz Draco pieprzył, by Zabiniego ,który na pewno czerpał, by z tego większa przyjemność niż on. Ale, co to za różnica? Malfoy obrał sobie za cel jego a Blaise miał być tylko jednorazowym tourne. Chwilowym zamiennikiem, który pozwoli wyładować się blondynowi. Co to za różnica dziś czy jutro? W końcu Malfoy wykorzystałby okazję i dobrał się do niego a teraz przynajmniej wie, na czym stoi i dlaczego do tego wszystkiego doszło. Nagle jakby wszystko ustało. Dalej czuł ból w dolnych partiach ciała, ale Draco widocznie przestał się poruszać. Patrzył tylko w dół z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Harry nagle zdał sobie z czegoś sprawę, już nie był Zabini’m leżał na pościeli w swojej prawdziwej postaci.
-H.. Harry?-Spytał z przerażeniem. Przecież? Ale jak to? To był Blaise! Jak to możliwe? Odsunął się od ciała, które przed chwilą z takim zapomnieniem posuwał, z agresją i fascynacją po prostu gwałcił. –Harry, ja.. –Chciał pomóc mu wstać i już wyciągał dłoń w jego kierunku, gdy Potter z trudem ją odtrącił.
-Odsuń się ode mnie. –Powiedział poprzez łzy. Więzy puściły i Brunet mógł się teraz podnieść. Spojrzał między swoje nogi i zagryzł wargę. Cała pościel była umazana jego krwią. Nie patrzył na Malfoy’a wstał z trudem i złapał za torbę.
-Potter… Pomogę ci.
-NIE CHCE TWOJEJ POMOCY! –Krzyknął zalewając się kolejnym strumieniem łez. –Nie zbliżaj się do mnie. –Wyciągnął z torby pelerynę niewidkę i narzucił ją na siebie. Wyszedł z sypialni Dracona przy okazji rzucając na siebie jakieś zaklęcie dzięki któremu krew, chociaż na chwilę przestała skapywać na podłogę. Malfoy siedział na podłodze opierając się o ścianę i patrząc z przerażeniem w pustą przestrzeń. Właśnie zgwałcił Pottera.
Harry szedł przez ciemne korytarze co jakiś czas przytrzymując się ścian. Skręcił, nie mógł wejść w takim stanie do pokoju wspólnego, więc zaszedł prosto do łazienki prefektów. Szepnął nieprzytomnie hasło i szybko zanurzył się w letniej wodzie, która wypełniała basenik. Zaklęcie znikło i teraz krew mieszała się z jeszcze chwilę temu, czystą wodą.
-Cholera. –Zaklął czując jak ciało powoli mu drętwieje.
Nagle z jednej z kabin wyłoniła się twarz Marty. –O to znowu ty Harry. –Podleciała bliżej. –Co tu robisz o tak później godzinie? –Nagle uśmiech znikł z jej twarzy. –Morderstwo. –Na widok krwi, która mieszała się z wodą krzyknęła. – MORDERSTWO! KREW! POTTER W ŁAZIENCE PREFEKTÓW, MORDERSTWO! –Jej krzyk niósł się echem po zamku. Harry chciał ja uciszyć, ale ból i zmęczenie oraz ubytki krwi mu na to nie pozwoliły. Stracił przytomność. Chwile później do łazienki wpadli Dyrektor, Profesor McGonagall, Syriusz, Luppin i Snape.
-Harry.-Black szybko złapał go za ramiona i wyciągnął z wody. –Na brodę Merlina co mu się stało?
Dumbledore kucnął obok i nagle wszyscy zrozumieli skąd ta cała krew. –Przecież to..
-Boże. –Minerwa zakryła usta dłonią. –Zgwałcono Pottera?
-Zabiję tego skurwysyna, który mu to zrobił. ZABIJĘ! –Krzyknął Black, ale w miarę szybko został złapany za ramię przez Remusa.
-Uspokój się Syriuszu. Teraz ważniejsze jest, by przenieść go do skrzydła szpitalnego.
-Minerwo, Severusie idźcie uspokoić uczniów, dzięki Marcie już cały zamek wie, że coś się stało Harry’emu.
-Co mamy, im powiedzieć? –Spytał Snape.
-Powiedzcie, że został zaatakowany, ale nie wspominajcie broń Boże, o tym co naprawdę mu dolega. –Dyrektor, Remus i Syriusz już chcieli przenieść chłopaka do skrzydła, gdy w drzwiach pojawił się młody Malfoy. Severus i Minerwa wybiegli z łazienki a Dyrektor spojrzał na Dracona.
-Draco? Co tu robisz?
-Usłyszałem, że Potter… - Nie dokończył, bo, gdy ujrzał bezwładne i blade ciało całkiem go zatkało i jeszcze ta krew.
-Wiesz coś o tym?
Malfoy już miał coś powiedzieć, lecz nagle Harry się poruszył.
-Harry! –Syriusz złapał jego dłoń. – Kto ci to zrobił?
Brunet szepnął cicho. –Nie pamiętam. Nic nie pamiętam. –Ujrzawszy Dracona stojącego w drzwiach jedynie powtórzył. – Nie wiem, kto.
-Dosyć tego! Zanieśmy go do skrzydła. –Powiedział Remus i wyczarowawszy nosze zaniesiono go do pani Pomfrey.
----
Informacja o tym, że Harry Potter został zaatakowany rozniosła się po szkole w tempie natychmiastowym. Nawet Ron i Hermiona nie byli do końca pewni jak i, kto mógł go od tak zaatakować. Wątpili, by zrobił to Dracon, bo jako prefekt nawet on nie pozwoliłby sobie na takie zamieszanie. Harry, natomiast leżał dobrych kilka dni nieprzytomny. Odwiedzało go wiele osób. Ron i Hermiona zaglądali tam najczęściej razem z Syriuszem i Remusem. Ginny, Nevillei Luna również od czasu do czasu zajrzeli, by sprawdzić jak się miewa. Najbardziej zdziwiła panią Pomfrey wizyta Dracona. Na początku nie była pewna czy go wpuścić, ale w końcu uległa jego prośbom i przekonywującym wypowiedziom, że jako prefekt chce odwiedzić kolegę po fachu. Siedział przy łóżku nie widząc jak ma się zachować. Nie wiedział co powie Harry’emu, gdy się obudzi, ale, póki co chciał jedynie pomyśleć. Zaczął powoli rozumieć jak do tego doszło. Połączył Fakty, gdy Ron złapał go na przerwie i spytał, czy to jego sprawka, że Harry jest w takim stanie?
Brunet obudził się po czterech dniach. Już chciał się podnieść, gdy poczuł przeszywający ból w dolnych partiach ciała.
-Nie ruszaj się kochaneczku. –Powiedziała Pani Poppy wchodząc do Sali z tacą, na której stała jakaś dziwna butelka. – Proszę bardzo. –nalała nieco zielonkawego wywaru do szklanki i podała ją Potter’owi. –To powinno nieco zniwelować ból. Przez jakiś czas musisz jeszcze tu poleżeć, straciłeś sporo krwi.
-Pani Pomfrey, czy ktoś? –Spytał, gdy tylko wypił obrzydliwy napar.
-Spokojnie nikt nie wie, co dokładnie ci dolega. Powiedz mi Harry, czy pamiętasz, kto ci to zrobił? Dyrektor chciał abym cie o to spytała, gdy tylko się obudzisz.
-Nic nie pamiętam. Nie wiem, co się stało i, kto mi to zrobił.
-Na pewno? –Spytała ponownie patrząc na niego uważnie.
-Tak, czy mógłbym zostać sam?
-Oczywiście. Odpoczywaj.
Harry zamknął oczy. Mimo, że spał tak długo czuł ogarniające go zmęczenie może była to wina tego dziwnego eliksiru, a może po prostu jego organizm dawał znak, że przyda mu się jeszcze nieco odpoczynku.
Wieczorem, gdy obudził się ponownie ujrzał znajome twarze. Przy łóżku siedział Syriusz, Remus, Ron i Hermiona i Dumbledore.
-Harry jak się czujesz? –Spytała Hermiona.
-Bywało lepiej. Długo tak spałem?
-Cztery dni kumplu.
-To sporo.
Dopiero, gdy przyjaciele opuścili skrzydło szpitalne dorośli poruszyli temat tego co mu się przytrafiło.
-Harry wiem, że może to być nieprzyjemny temat, ale chcemy ci pomóc. –Powiedział Dumledore.
Syriusz spojrzał na syna chrzestnego poważnie. –Kto ci to zrobił?
-Mówiłem, już Syriuszu, nie pamiętam, kto mi to zrobił. Nic nie pamiętam z tamtej nocy. – Podniósł się lekko.
-Nie naciskajmy na niego, może pamięć sama wróci. –Wtrącił Remus. Powinniśmy dać mu spokój, musi odpocząć.
Następnego dnia Harry z samego rana postanowił, że wykorzysta czas spędzony w skrzydle szpitalnym na ćwiczenia. Leżał sam, więc w Sali było cicho dzięki czemu nie miał problemu ze skupieniem myśli. Mgiełka zaczęła przybierać powoli jakieś konkretne kształty, więc z każdą chwilą Potter odczuwał wzrastająca ekscytację. Mimo, że całą uwagę skupiał teraz na treningu to nie potrafił pozbyć się myśli o Draconie i o tym co mu powiedział w sypialni.
-Hej Harry, nie przeszkadzam? –Do środka weszła Padma z delikatnym uśmiechem.
-O cześć. –Odwzajemnił uśmiech i pokręcił głową dając jej do zrozumienia, że w żadnym wypadku mu nie przeszkodziła.
-Jak się czujesz? –Spytała siadając na krześle obok łóżka.
-Już lepiej. Niedługo powinienem stąd wyjść. Hermiona przekazywała mi na bieżącą informacje z dwóch ostatnich spotkań.
-O to świetnie, bo wiesz właśnie przyszłam, żeby poprosić cię o podpis. Jako prefekci jesteśmy współorganizatorami większych szkolnych imprez i uroczystości. Pomyśleliśmy czy, by nie zmienić nieco w tym roku Nocy Duchów. Oprócz uczty chcemy zorganizować tańce, no wiesz taka mała impreza. Jeśli się uda to specjalnie przyjadą Fatalne Jędze. –Podała mu pióro i kawałek pergaminu, na którym było już kilka podpisów.
-Świetny pomysł. –Odparł z entuzjazmem i od razu wpisał się na listę. Brakowało tylko jednego podpisu. –Malfoy się nie podpisał?
-Ostatnio nie było go na zajęciach. Spytałam się Snape’a czy coś mu dolega i powiedział, że Draco ma mały problem zdrowotny. –Odebrała od bruneta pergamin i pióro. –Jak tylko go gdzieś znajdę od razu wezmę i jego podpis. –Uśmiechnęła się delikatnie i przyjrzała dokładniej Harry’emu. – W sumie zdziwiło mnie to , że źle się czuje, a nawet nie zajrzał do Pani Pomfrey.
-Może to nic poważnego. –Odparł.
-Możliwe. Harry, może jak wyjdziesz ze skrzydła to pójdziemy do Hogsmeade? Do kawiarenki?
Harry spojrzał na nią ze zdziwieniem. –Chcesz iść na randkę?
-Ty to powiedziałeś. –Zaśmiała się. –Chyba, że jesteś zajęty albo nie chcesz. Zrozumiem.
-Bardzo chętnie! –Powiedział z uśmiechem. –Jak tylko wyjdę, to od razu w najbliższym terminie pójdziemy!
-Super. –Wstała i przez chwilę nie wiedziała jak ma się pożegnać. W końcu pochyliła się i złożyła przelotny pocałunek na jego policzku. –Pa. –Wybiegła z pomieszczenia pozostawiając Harry’ego w lekkim otępieniu.
Padma chce z, nim iść na randkę. Świat stanął na głowie. Nie chodziło o to, że mu się nie podobała. Była bardzo ładna, mądra i chyba lepiej mu się z nią rozmawiało niż z jej siostrą Parvati. Ale w zyciu nie pomyślałby, że zwróci na niego uwagę.
----
-Padma zaprosiła Cię na randkę? –Spytał zszokowany Ron dwa dni później, kiedy Harry łaskawie mu o tym powiedział. - Kiedy?
-Dwa dni temu. W sumie nie wiem, czy to randka czy może po prostu przyjacielskie spotkanie. W każdym razie, spotkamy się i zobaczymy czy coś z tego wyjdzie. –Potter złapał za torbę i z uśmiechem wyszli ze skrzydła szpitalnego. Nareszcie! Wolność! –Kurcze mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał tam wracać.
-Znając ciebie nie minie wiele dni, nim znów trafisz na to łóżko. –Zaśmiał się klepiąc kumpla po ramieniu.
-No dzięki. Ale przynajmniej dobrze wykorzystałem czas spędzony w ciszy.
-A tak dokładniej?
-Wytężałem umysł, by dostrzec swą zwierzęcą postać.
-…?
-To jest banalne, o ile ma się spokój. Zakładam, że Huncwoci nie mieli za bardzo możliwości do ćwiczeń i pewnie byli pod presją, bo chcieli jak najszybciej zacząć towarzyszyć Remusowi.
-Pewnie tak. A, co to ma do rzeczy?
-Gdyby nie pośpiech to zrobiliby, to dużo szybciej. Może w parę tygodni, a nie miesięcy, takie są moje domniemania. Wiesz przecież, Ron jaki jestem i na pewno nie można nazwać mnie spokojną osobą.
-Tu akurat przyznam ci rację masz mocno zjebany umysł.-Rozesmiał się idąc po schodach.
-Dzięki. W każdym razie, gdy tylko udało mi się wyłączyć umysł i skupić w ciszy na ćwiczeniach mogłem spokojnie panować nad magią i różdżką. Podczas ćwiczeń z Syriuszem skupiałem się nie na mocy tylko dodatkowo na osobach w pomieszczeniu. Bardziej mi przeszkadzali niż pomagali.
-Ale jaki jest efekt? –Spytał nie mogąc doczekać się odpowiedzi. –No mów no, widzisz tą postać?
-Tak. Spodziewałem się czegoś innego, ale przynajmniej jest zwyczajne i nie rzuca się w oczy. Będę tak incognito w tej postaci, że nawet niewidka, by mi tego nie zagwarantowała. –Nagle oberwał w tył głowy od Rona.
-Przestań pieprzyć, bo powoli zaczynasz gadać jak Hermiona.
-Kot.
-Hę?
-Zwykły kot. Będę kotkiem, małym słodkim kociakiem. –Roześmiał się.
-To uważaj na Krzywołapa. Bo uzna cie za konkurencję do lokalnych kotek.
-Póki co musze nauczyć się przemiany. Potem będę zastanawiać się do czego wykorzystać tę postać. –Poprawił niesforne włosy. –Wiesz co, pójdę do Syriusza i pochwalę się osiągnięciem, chciałbym zobaczyć jego minę.
----
-Syriuszu! –Zapukał do gabinetu.
-O Harry, wejdź.
Wszedł do środka i uśmiechnął się widząc Remusa i Blacka siedzących za biurkiem. – Mam nowinę, która was ucieszy.
-A dokładniej?
-To coś ma ogon, uszy, cztery łapy i miauczy.
-Krzywołap? Jeśli zdechł to nie moja wina, ja kotków nie ruszam jako pies. –Zaparł się Syriusz.
-Nie o to mi chodzi. –Rozesmiał się Harry. – Moja postać. To kot.
-Już jest pełna? –Remus o mały włos a spadłby z krzesła.
-Ćwiczyłem w skrzydle szpitalnym. Miałem spokój i udało się.
-Im zajęło to pare tygodni. –Zbulwersował się Lupin przypadkowo trafiając dłonią Black’a prosto w twarz
-AJ! Widocznie byliśmy idiotami. –Roześmiał się Syriusz. – No to teraz czeka nas trening zmiany postaci. –Wstał z miejsca podchodząc do Syna chrzestnego by go uścisnąć. –Ojciec byłby dumny.
-Byłby? A nie jesteś? –Spytał z uśmiechem odwzajemniając gest.
Syriusz uśmiechnął się jeszcze szerzej, nie sądził, że doczeka chwili, gdy ten młody chłopak zwróci się do niego tak jak powinien zwracać się normalnie do James’a.
----
-Draco? Mogę wejść? –Pansy stała przed sypialnią Malfoya. – Jeśli nie odezwiesz się w przeciągu minuty będę zmuszona wywarzyć drzwi. –Już trzymała w dłonie różdżkę. –Draco!
-Właź i przestań pieprzyć. –Zza drzwi dało się słyszeć poirytowany głos. Pansy weszła do środka gdy tylko usłyszała znajome kliknięcie w zamku. Malfoy leżał na łóżku patrząc się w sufit, miał lekko rozpiętą koszulę a jego włosy nie były w idealnym ulizanym stanie jak zawsze, teraz niesfornie odstawały we wszystkie możliwe strony, o dziwo ta fryzura bardzo mu pasowała.
-Nie wychodzisz stąd od dobrych trzech dni. –Powiedziała z troską w głosie. –Jak się czujesz?
-Lepiej. –Odparł chłodno. –Czego chcesz?
-Szukała cię Padma, ale powiedziałam jej, że jeszcze nie jest z toba dobrze. Potrzebuje twojego podpisu.
-Niech czeka. I tak nic nie zrobi bez podpisu Pottera.
-Ale on już to podpisał.
-Co? –Podniósł się i spojrzał na Parkinson.
-No Potter. Podpisał to, a dziś wyszedł ze skrzydła szpitalnego.
Malfoy zsunął się z łóżka i podszedł do okna.
-Zaczynam się o ciebie martwić. Coś się stało? Draco? –Podeszła bliżej i już chciała złapać blondyna za ramię gdy ten jedynie spojrzał na nią swoim chłodnym i pustym spojrzeniem.
-Wyjdź. Muszę pomyśleć.
Pansy nie miała zamiaru się z nim kłócić więc po prostu wyszła.
No Draco teraz musi się postarać żeby zdobyć Pottera. A co do zzwierzaka Harrego to sama chciałabym być kotkiem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam