wtorek, 2 sierpnia 2016

Drarry 2

Harry obudził się następnego dnia w świetnym humorze, był pewny, że nic nie zdoła tego zepsuć, gdyby nie informacja od Hermiony, że zaczynają ten jakże uroczy ranek od pierwszej lekcji eliksirów z ślizgonami. Hermiona szła z, nim i Ronem przez korytarz wypinając dumnie pierś, by pokazać jak ślicznie odznaka prefekta zdobi jej szatę. Harry uznał, że nie wpływa to jakoś na jego samoocenę, więc był zajęty rozmową z przyjacielem o tegorocznym pucharze quidditcha, który zamierzają zdobyć.

-Podobno Syriusz wystąpił do dyrektora z prośbą o komentowanie meczów. Pomyśl, co to będzie on i Luna jeżdżący po wężach. Haha ślizgonom zrzedną miny. –Ron był widocznie zachwycony owym pomysłem.

-Współczuję Snape’owi. Coś czuję, że będzie miał problem powstrzymać się przed rzuceniem na łapę jakiegoś uroku. –Dodał Brunet.

-Właśnie, Harry zapomniałabym całkiem o bardzo ważnej sprawie. Dziś wieczorem mamy zebranie z pozostałymi prefektami i czeka nas niestety symboliczna kąpiel w łazienkach prefektów.

-ZARAZ ZARAZ!!!-Krzyknął Ron! –Wy wszyscy będziecie się razem kąpać?

-Ron oszalałeś? Dziewczyny mają swoją łazienkę a chłopcy swoją. –Krzyknęła, bo to pytanie było tak głupie, że aż ją zawstydziło.

-No mam nadzieję! – Burknął Ron i w końcu wkroczyli do lochów. Sala eliksirów była już pełna uczniów i na nieszczęście profesorek „wiecznie tłuste włosy” jak zwykle zdecydował, że mają zająć miejsca przy kociołkach dwójkami. Ron na jego słowa od razu złapał kurczowo Hermionę za ramię. Harry westchnął i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegoś partnera bądź partnerki. Na jego złość okazało się, że jedynym wolnym osobnikiem był… Draco. Dziwne, bo zazwyczaj Pansy mu towarzyszyła a tym razem siedziała obok Goyle’a z niezadowoloną miną.

-Potter jakiś problem? Czyżby nikt nie chciał siedzieć z wybrańcem? –Spytał Snape z pogardliwym uśmieszkiem. –Pan Malfoy siedzi sam dołącz do niego.

-Wolałbym już pracować sam. –Burknął.

-Słucham? Chyba niedosłyszałem tego co chciałeś przekazać.

-Nic, nic profesorze wręcz marzyłem aby pracować z Draconem. –Rzekł z sarkazmem i niechętnie podszedł do stołu, gdzie siedział blondyn.

Draco siedział patrząc się w swój podręcznik do eliksirów i nawet nie raczył spojrzeć na Harry’ego, gdy ten usiadł obok.

-Wiesz o dzisiejszym spotkaniu prefektów prawda? –Spytał.

-Pewnie, że wiem Potter. Myślałeś, ze prefektami się jest i nic się nie robi? Niestety, mamy pewne obowiązki.

-Obowiązki obowiązkami, tylko, po co ta cała kąpiel?

-Boisz się, że głupi puchon i zadufany w sobie krukon zobaczą twoje ciało? –Zachichotał.

-Myślałem, że nie ma w tym zamku ludzi bardziej zadufanych w sobie niż ty. –Odparł Harry.

-Ty głupi…

-Pan Potter i pan Malfoy.. –Obaj oberwali w głowę jakąś ciężką książką, która okazała się podręcznikiem do eliksirów. –Co za szczęście, już pierwszego dnia zaszczycą mnie panowie swą obecnością na wieczornym szlabanie.

-Ja nic nie zrobiłem! –Draco aż wstał z miejsca.

-Ale panie profesorze dziś wieczorem mamy zebranie prefektów. Chłopcy muszą być obecni. –Wtrąciła Hermiona.

-Granger ma racje. –Dodała Pansy. – Dracon musi tam być… no Potter również.

-W takim razie. –Snape spojrzał na chłopaków. –Wasz szlaban przenoszę na jutrzejszy wieczór. Macie szczęście, że panie się wtrąciły.

Harry spojrzał wdzięcznie na Hermionę.

----

Po lekcji eliksirów czekała ich krótka przerwa przed kolejną, tym razem obroną przed czarna magią. Harry mógł, chociaż tam odetchnąć z ulgą i zachowywać się swobodnie. Syriusz i Lupin świetnie nauczali a ich dopowiadanie, gdy jeden czegoś zapomniał było świetnym sposobem na prowadzenie dokładnych notatek. Większość uczennic uważało Syriusza za nonszalanckiego i to sprawiło, że zyskał ich sympatię.

-Harry to prawda, że już pierwszego dnia Smarkerus dał tobie i młodemu Malfoyowi szlaban? –Spytał pod koniec lekcji swojego siostrzeńca.

-Cały James, on też na samym początku sobie grabił. –Zaśmiał się Remus.

-Najgorsze jest to, że będę musiał godzinę myć kociołki z Draconem.

-Może się zaprzyjaźnicie? W końcu jesteście teraz jakby kolegami po fachu, prefektami. –Zauważył Lupin.

-Tak dwóch nienawidzących się domów. –Dokończył z rozbawieniem Black.

-Już chyba wolałbym bliskie spotkanie ze smokiem niż godzinny szlaban z Malfoyem. –Westchnął Harry.

-O, ile dobrze pamiętam to imię Draco z łaciny oznacza smoka. –Dopowiedział Remus pozostawiając ich samych.

-Harry mam do ciebie pytanko. –Uśmiechnął się ojciec chrzestny. – Nie chciałbyś może nauczyć się sztuki animagii?

-Co takiego? –Harry’ego aż zatkało.

-Przemiana w zwierzę jest bardzo przydatna, jeśli zmieniłbyś się w coś małego mógłbyś beztrosko przechadzać się po zamku i mieć dostęp do miejsc nieosiągalnych dla reszty uczniów. Na przykład toalet dla dziewczyn. –Roześmiał się widząc minę bruneta na jego słowa.

-Syriuszu nie mów mi, że zamieniałeś się w psa, by podglądać panie w łazienkach.

-Nie, ale był to fajny sposób, by panie zainteresowały się twoją osobą i podrapały cie za uszkiem w postaci zwierzęcia. –Poklepał go po ramieniu i przyjrzał się synowi, jak zwykł go nazywać. –Hmm wydaje mi się, że twoja postać byłaby albo jakimś ptakiem albo ssakiem. Może króliczek? Choć możliwe, że będziesz jeleniem świadczy o tym postać twojego patronusa i to, że James mógł się w niego zmieniać.

-Albo tak jak ty będę psem, tylko ładniejszym . –Pokazał mu język i wyszedł z gabinetu, nim Black zdążył nasłać na niego jakiegoś chochlika, który siedział w klatce przy biurku.

----

Harry po kolacji spotkał się z Hermioną, która czekała na niego przy wejściu na piąte piętro. To właśnie tam musieli spotkać się z resztą prefektów. Dotarli pod pomnik Borysa Szalonego i na początku Harry nie wiedział do końca co tam robią. W końcu Hermiona podała hasło.

-Ku pokrzepieniu.

-Serio tak brzmi hasło? –Harry zrobił głupią minę. – Nie uważasz, że trochę bez sensu?

-Ja go nie wybierałam. –Zaśmiała się Hermiona i spojrzała w stronę pomnika, który znikł ukazując, im wejście do ładnego pokoju z większym stołem po środku przy, którym siedzieli już prawie wszyscy prefekci. Gdy tylko przeszli przez próg przejście się zamknęło.

-Czekamy jeszcze tylko na Draco i Pansy. – Powiedziała Hanna.

-Wiecie, że tym razem Dyrektor nie wybrał prefektów naczelnych? –Spytała Padma, gdy tylko dwoje gryfonów usiadła przy stole.

-Dlaczego? –Spytał się Harry uprzedzając Hermionę.

-Ponoć mamy sami o tym zdecydować. –Jedna z sióstr Patil wstała od stołu i podeszła do niewielkiego paleniska obok kominka. –Chcecie herbaty?

Wszyscy obecni skinęli głowami. Pięć minut później wejście ponownie przepuściło do środka ostatnią parę. Harry spojrzał na Dracona, który zasiadł przy stole naprzeciwko niego a obok Pansy, która niechętnie zajęła miejsce obok Justina.

Hermiona wstała, odchrząknęła i już spotkała się z atakiem ze strony ślizgonki. –Nie tak formalnie Granger, bo zaczniemy się czuć jak na egzaminach.

Hermiona zignorowała jej uwagę. –Musimy wybrać prefektów naczelnych. Zazwyczaj tę decyzje podejmował Dyrektor, ale tym razem o dziwo musimy to zrobić we własnym zakresie.

-No to będziemy ciągnąć losy? Albo zagramy w kamień, papier, nożyce tak jak mugole? –Zażartował Roger co jednak nie spotkało się z oczekiwanym entuzjazmem.

Harry’ego dziwiło, że Malfoy do tej pory siedzi cicho w końcu jednak ślizgon wstał i podszedł do półki, na której stały jakieś dziwne słoiczki. Wziął jeden i wsypał zawartość do niewielkiej czarki. Skierował w jej strone swoją różdżkę i powiedział na głos. – Insendio. – W środku zaczał płonąć obficie błękitny ogień.

-Co robisz Draco? –Spytała Pansy.

-Miniaturowa czara ognia. –Zauważył Harry.

-Zgadza się Potter. –Postawił czarę na srodku stołu. –Napiszcie swoje imiona na kartce i wrzućcie do ognia.

Hermiona patrzyła na kielich z zafascynowaniem. –Jak to zrobiłeś?

-Proszek księżycowy Granger. –Odparł, jakby to było coś oczywistego. –Nie uważałaś na eliksirach?

-Widocznie nie zapamiętałam. Ale Harry Tak. –Poklepała przyjaciela po ramieniu.

Po chwili wszyscy wrzucili do środka czary swoje karteczki. Padma stała aby móc odczytać te, które wypadną. Buch! Pierwszy strzęp poszybował wprost w jej dłoń.

-Draco. –Powiedziała.

-Super! –Krzyknęła Pansy tuląc się do ramienia Malfoya, ten tylko odtrącił jej dłonie jakby były mackami wielkiej kałamarnicy.

Wszyscy skupili wzrok na Padmie, która ponownie złapała drugi papierek, po czym uśmiechnęła się ciepło.

-Harry.

Potter zrobił oczy jakby doszła do niego wiadomość, że Filch zamienił panią Norris na wielkiego trójgłowego psa. –Jak to? Nie Hermiona?

-Gratuluję Harry. –Ta tylko zmierzwiła jego i tak nieułożone włosy.

-Praca z Potterem to będzie jakiś koszmar. –Westchnął Malfoy.

„Zaczyna się”, pomyślał Harry. Przynajmniej Draco znów mu dopieka.

-Dobra jedno mamy z głowy, zajmijmy się resztą. –Wtrącił w końcu Justin nieco zdenerwowany, że to nie on będzie prefektem naczelnym. O dziwo robota prefekta nie była na razie taka zła, nawet ślizgoni okazali się mniej konfliktowi niż, by się miało wydawać. Z każdą chwilą atmosfera stawała się mniej napięta i Potter musiał przyznać, że może współpraca z Draco nie okaże się porażką. Po ustaleniu formalności i kilku spraw, w których mimo wszystko się nie zgadzali z ulgą uznali, że spotkanie się skończyło i czas na odpoczynek –, czyli symboliczną kąpiel w łazienkach prefektów.

-To do zobaczenia jutro chłopaki. –Powiedziała Hermiona i razem z resztą dziewczyn poszły do swojej łazienki. Harry patrzył z utęsknieniem jak jego przyjaciółka odchodzi i na pewno jest bardziej pewna siebie niż on sam. Zacisnął dłonie w pięści, odetchnął i podszedł z chłopakami do obrazu, który znajdował się naprzeciwko posągu, czyli pokoju, z którego wyszli.

-Sosnowa świeżość. –Malfoy podał hasło i Harry uśmiechnął się lekko, bo okazało się, że od czasu jego ostatniej wizyty nie zmieniło się. Weszli do środka i od razu ich nozdrza uderzył zapach cytryny i mięty, ze ścian poleciała gorąca woda, która po chwili napełniła basen po środku.

-Dobra miejmy to za sobą. –Westchnął Roger zdejmując ubranie i pozostając w samej bieliźnie. W jego ślady poszli dwaj pozostali chłopcy. Harry stał jednak starając się zachować stoicki spokój. Jeśli zdejmie ubranie to zobaczą jego ciało, a nie było przecież w dobrym stanie. Pozostali weszli do wody.

-Harry nie wchodzisz? –Spytał Justin siadając przy biczach.

-Jakoś nie mam ochoty na kąpiel.

-Ej Potter my też nie jesteśmy specjalnie chętni na takie spoufalanie z innymi domami. Ale jak wszyscy to wszyscy, ty też jesteś prefektem.

Brunet zagryzł wargę, ale nie zdążył nic zrobić, bo Dracon złapał go za łydkę i wciągnął do wody nawet nie dając ściągnąć ciuchów. –Właź Potter i nie pierdol.

Harry wypłynął na powierzchnię i spojrzał nienawistnie na ślizgona. –Malfoy do reszty cię pojebało?

-To tylko kąpiel a, skoro już jesteś w ubraniach to siedź, potem okażę ci swą wspaniałomyślność i je wysuszę. Za bardzo czuć od ciebie mugoli, więc uznaj to za przysługę. Kąpiel i pranie w jednym. –Draco mrugnął do niego ukradkiem i Harry’ego zatkało.

Czy on? Czy Dracon zrobił, to by reszta nie zobaczyła jego ciała? Nie, to na pewno czysty przypadek, co tego głupiego, zadufanego w sobie blondyna obchodzi jego wróg. Wróg od pierwszych szkolnych dni. Puchon i krukon zajęli się rozmowa o pucharze w quidditcha, więc nie zwracali już uwagi na kąpiel Harry’ego w pełnym ubiorze. Ten zaś siedział obok Malfoya i już chciał się go o cos spytać, lecz poczuł dziwny chłód w okolicy ramienia i, gdy odwrócił twarz ujrzał przeźroczystą, buzię ozdobioną w duże okulary.

-Hej Harry, tęskniłam za tobą.

-MARTA?! –Harry aż odskoczył i pech chciał, że wpadł na ślizgona. –Przepraszam Draco. –szybko wskazał na ducha siedzącego teraz na jednej w umywalek, by wytłumaczyć swoje zachowanie. Marta była Duchem, który nawiedzał łazienki szkoły, odkąd jako uczennica została zaatakowana przez bazyliszka.

-Dawno nie widziałam tu wszystkich czterech prefektów razem.

-Skąd wiesz, że jesteśmy prefektami. –Spytał Roger zasłaniając nieco swoje ciało.

-Bo tylko wy macie prawo tu wejść. Mimo, że było pare wyjątków, prawda Harry? –Uśmiechnęła się szeroko. - Nie radzę wam tu siedzieć za długo, ostatnio jedna z toalet wybiła przez zbyt duże ciśnienie i cała zawartość ujrzała światło dzienne. –Roześmiała się.

-To może idź odwiedzić dziewczyny w ich toalecie, jest tam Hermiona. –Powiedział Harry.

-Hermiona?

-Moja koleżanka, pamiętasz ją na pewno. Miała mały wypadek w twojej łazience.

-Aaaa hahahaha panna z kocią mordką. –Marta zajęczała i wleciała do jednej z kabin.

Chłopaki popatrzyli po sobie i w końcu Justin wstał, wychodząc z wody. –Będę się zbierał. Moja dziewczyna na mnie czeka.

-Ja też. Obiecałem, że oddam Cho książkę, która mi pożyczyła na wakacje.

-Chang pożyczyła ci książkę? –Spytał Harry, kiedyś Cho bardzo mu się podobała.

-Tak, w końcu jest w moim domu, to normalne. –Roger i Justin byli po chwili już ubrani i gotowi do wyjścia. –A wy?

-Malfoy musi mi jeszcze wysuszyć ubranie, więc nie czekajcie na nas. –Odparł Harry z lekkim uśmiechem.

Draco prychnął tylko pogardliwie.

Kiedy zostali już sami brunet spojrzał na niego i powiedział stanowczo. –Zrobiłeś to specjalnie. Ta akcja z wrzuceniem mnie do wody w ubraniach. To było specjalnie, prawda?

-Brawo gryfiaku jednak nie jesteś taki głupi.

-Bardziej mnie interesuje dlaczego?

-Bo chyba nikt nie chciałby chwalić się tak szkaradnym ciałem. –Wstał. –Kto cie tak urządził co?

-Co to obchodzi syna śmierciożercy?

-Zamknij się Potter. Nic nie wiesz. Mój ojciec zawsze, cały czas był wierny Dumbledorowi, masz niepełne informacje. Nie stał się śmierciożercą z własnej woli. Dyrektor chciał mieć szpiega w szeregach wroga to go dostał. –Podszedł do Harry’ego

-A Twoja matka? Też była szpiegiem dumbledora? –Zaśmiał się.

-Matka niestety pozostała wierna swojej rodzinie. Powinienes coś o tym wiedzieć. W końcu rodzina Blacków od pokoleń była związana z czarnym panem. Nigdy nie uważałem jej za dobrą matkę, wyszła za ojca z przymusu. Nigdy nie kochała mojego ojca a on nie darzył uczuciem jej, więc chyba nie musze ci powtarzać jacy byliśmy zadowoleni, gdy razem ze swoją siostrą trafiła do Azkabanu. Jedyne za co mogę być jej wdzięczny to za, to, że mnie urodziła i tyle. –Mówił to wszystko jakby naprawdę nie miało to dla niego znaczenia. Poza tym Potter nie miałby co zrobić z tymi informacjami.

-Ale na pokątnej mówiłeś z ojcem o jakimś planie. –Powiedział Harry.

-Czyli jednak podsłuchiwałeś. – Zaśmiał się –Chodziło o plan Dumbledora. Jeśli jesteś ciekaw szczegółów sam go o to spytaj. Skoro już ci powiedziałem nieco o sobie i wyjaśniłem niedomówienia to teraz twoja kolei.

-Co niby miałbym ci powiedzieć?

Draco złapał go niespodziewanie za szatę i osunął ją z ramiona to samo robiąc z koszulką. –Kto cie tak urządził? –Spytał patrząc na jego klatkę piersiową. –Obiecuję, że nikomu nie powiem.

-Nie wiem, ile jest warte twoje słowo. –Złapał za szatę i narzucił ją na swoje ramiona.

-Jeśli nie dotrzymam słowa to splamię tym samym honor Malfloyów. A jesteśmy bardzo honorową rodzina.

-Ech no dobra. Jeśli myślisz, że przez wakacje trafiam do kochającej rodziny, gdzie mnie czczą i traktują jak bohatera to się mylisz. Moje wujostwo jako mugole nienawidzą magii i najchętniej zamknęli, by mnie w klatce, zakneblowali i zapomnieli, że ich rodzina ma jakiekolwiek powiązanie ze światem magii. Mój kuzyn idiota dwa razy większy ode mnie znęcał się nade mną od najmłodszych lat, bił, pomiatał i niszczył dzieciństwo. Ciotka głodziła mnie a wuj zmuszał do pracy fizycznej, która nie nadawała się dla kilkuletniego dziecka. –Mówił nie patrząc na Dracona.

-To chore.

-Nie mogłem, im nic zrobić, bo wywaliliby mnie ze szkoły. A nie miałem, gdzie się podziać. Także jak widać, moje życie od zawsze było z góry skazane na istne męki. –Wyjął swoją różdżkę z kieszeni szaty.

-Co robisz?

-Chce się wysuszyć. Nie wyjdą stąd ociekając woda prawda? Jeszcze, by mnie Snape gdzieś złapał i wyśmiał. –Odparł i wykonał kilka ruchów swoją różdżką. –Jutro czeka nas upragniony szlaban. Severus nawet nie wie, jak się za, nim stęskniłem.

-Ja musiałem znosić jego wizyty w wakacje. –Westchnął Draco.

Harry po chwili już był suchy. –Jak to?

-Miał pewne interesy do mojego ojca i na nieszczęście jako dobrze wychowani ludzie zaproponowaliśmy mu nocleg. A raczej pare noclegów. –Wyszli z łazienki i skierowali się w stronę schodów. –W mojej rodzinie trzeba dopilnować, by gość czuł się, jak u siebie w domu nawet, jeśli miałby być kimś pokroju górskiego trolla.

-A chłopca, który przeżył też byście tak ugościli? –Zaśmiał się.

-No nie wiem Potter, musiałbyś mnie jakoś przekupić.

-Chyba wolałbym nocować w zakazanym lesie. –Za tą uwagę dostał od blondyna mocno w bok.

-Głupi, nie wiesz co tracisz. –Zatrzymali się przy schodach. –Do jutra. Czekają nas wspólne zaklęcia z samego rana.

-Zauważyłeś Draco, że to nasza pierwsza rozmowa, która nie zakończyła wyzywaniem i pojedynkiem na różdżki? –Zaśmiał się Potter.

-No tak widzę, że zmądrzałeś.

-A ty ani troche, dalej jesteś zapatrzonym w siebie wężem. –Pokazał mu język. –Dobranoc.

Harry skierował się po schodach w górę, zaś Malfoy w dół w stronę lochów. Przy portrecie Grubej Damy siedział sobie czarny pies patrząc na chłopaka swoimi dużymi oczyma i machając wesoło ogonem.

-Hej Syriuszu. Czemu tu tak siedzisz? –Pogłaskał go pod pyszczkiem. Łapa oblizał jego palce i wstał, by po chwili złapać zębami skrawek jego szaty. –Mam za tobą iść?

Syriusz poprowadził Harry’ego w stronę pokoju życzeń. W Środku znajdowało się kilka poduszek, stolików i apteczka z różnymi dziwnymi słoiczkami.

-Czas na pierwszą lekcję animagii. –Powiedział Syriusz, który chwilę temu pojawił się obok w swojej normalnej postaci.

-Teraz? Już jest prawie cisza nocna. Poza tym jutro mam zaklęcia.

-Jesteś prefektem, poza tym ja nauczyciel cię pilnuję. Czyżbyś nie chciał nauczyć się przemiany? –Spojrzał na niego taki wzrokiem jakby rzucał mu wyzwanie. – Boisz się?

-Syriusz! Ja się niczego nie boję. –Zdjął szatę i krawat odkładając je na krzesło, po czym stanął na środku Sali. – Zaczynajmy.

-Różdżka.

Harry wyciągnął różdżkę.

-Skup się i spróbuj wyczuć magię jaka przez ciebie przepływa. Spróbuj skumulować ją w różdżce. Podczas zbierania myśli postaraj się ujrzeć w umyśle swoją zwierzęcą postać. Na początku nie będzie to nic konkretnego, więc, jeśli zobaczysz po prostu zdeformowany kłąb mgły to się nie zniechęcaj. Na początku zawsze tak jest. Potem będzie przybierał jakiś kształt. –Syriusz siedział na jednej z wielkich poduszek patrząc na syna chrzestnego z lekkim uśmiechem.

-A, kiedy będą jakieś efekty?

-Nie gadaj tylko wytężaj umysł.

-Gadasz jak Profesor Trelawney. –Zażartował.

-Ale ja nie każę ci otwierać wewnętrznego oka. Prędzej bym ci kazał uczesać włosy. –Roześmiał się. –skup się Harry.

Faktycznie na początku nie było to nic konkretnego zupełnie jak niekształtny patronus, kłąb białego dumy który poruszał się leniwie w głowie bruneta. Różdżka robiła się ciepła.

-Chyba widzę ogon.

-Co takiego? –Spytał Syriusz robiąc wielki oczy.

-Długi ogon, przynajmniej wydaje mi się, że to ogon. Teraz widzę jakby chmurę z ogonem. –Zaśmiał się zaciskając mocniej zamknięte powieki.

-No to już jakiś postęp, bardzo duży jak na pierwszą lekcję.

-----

Następnego dnia z samego rana obudził go Ron.

-Harry!

-Boże Ron, daj mi jeszcze pospać. –Zaplątał się w kołdrę na znak protestu.

-Wstawaj leniu.

-Leniu? Jakbyś wiedział co wczoraj robiłem to być mnie zrozumiał i dał się wyspać.

-Co robiłeś? –Usiadł na łóżku przyjaciela.

-Jesteśmy sami? - Harry wychylił głowę zza kołdry i rozejrzał się po dormitorium.

-Chłopaki wyszli pare minut temu. Możesz gadać.

-Ćwiczyłem z Syriuszem. Uczy mnie animagii.

-O kurde. Naprawdę? –Ron zdawał się bardziej tym podniecony niż zgredek gdy dostał od Harry’ego skarpetkę. –I jakie to uczucie? Już coś umiesz? Kurde, ale czad!

-Na razie wiem tyle, że zwierzę w które będę mógł się zmieniać ma ogon. –Przeciągnął się i ziewnął patrząc na błyszczące oczy przyjaciela.

-Wiele zwierząt ma ogon. Harry…

-Co?

-A jeśli będziesz zmieniać się w osła? –Roześmiał się i wstał szybko bo Harry, już sięgał po różdżkę. Kiedy obaj byli w stanie używalności zeszli razem z Hermioną która na nich czekała, prosto do wielkiej Sali, żeby zjeść śniadanie. Jak zwykle nie obyło się bez różnych dziwnych sytuacji typu : wybuchające budynie w,  które pierwszaki włożyli wybuchające bączki. Gdy tylko ktoś dotknął takiego bączka łyżką ten aktywował się i wybuchał brudząc budyniem wszystko dookoła. Przy stole Krukonów w końcu Padma nie wytrzymała i złapała dwóch najgłośniej śmiejących się chłopaków którzy jak zakładała byli sprawcami całej brudnej roboty. Pogroziła, że nie puści im tego płazem i za karę będą sprzątać przez tydzień po kolacji, oczywiście bez używania różdżek.

Harry w tym czasie zajadał się tostami i jajecznicą patrząc ukradkiem w stronę stołu ślizgonów. Draco znowu był obłapywany przez Pansy która prowadziła rozmowę z Zabinim, prawdopodobnie wypominał jej, że jak tak dalej pójdzie to Malfoy trafi do skrzydła szpitalnego z powodu niedotlenienia. Obok stołu Gryfonów przechodziły dwie puchonki i wtedy Harry usłyszał o czym rozmawiały.

-Ponoć u ślizgonów znów odbyła się jakaś ostra impreza. Pamiętasz jak się chwalili w zeszłym roku, że sprowadzają z Hogsmeade alkohol? –Powiedziała blondynka o wyjątkowo szczupłej twarzy.

-Alkohol to nic. Słyszałam, że coraz częściej organizowane są tam orgie.

-Matko naprawdę? –Pisnęła!

-Podobno Draco nikomu nie odpuszcza. Zaliczył większość domu... – Po chwili były już na tyle daleko, że Harry nie usłyszał reszty rozmowy.

Draco jest domowym casanovą? W życiu nie pomyślałby, że Slytherin ma aż tak złą opinię, popijawy to jeszcze pół biedy, ale orgie? Harry ponownie skierował wzrok na Dracona. Trójka przyjaciół udała się na lekcję zaklęć. Brunet dzięki spotkaniu po drodze Profesora Snape nie był w stanie zapomnieć o wieczornym szlabanie z Malfoy’em.

1 komentarz:

  1. Haha :D
    Jakie libacje odbywają się w Slytherin'e.
    Rozdział świetny. Juz nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się w co zmienia się Harry Potter.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic