środa, 11 stycznia 2012

Rozdział I.

Mieliście kiedyś wrażenie, że gracie w jakimś chorym filmie którego reżyser był pijany gdy pisał scenariusz, lub jesteście bohaterem  w książce którą nie do końca przemyślał autor?  Nie? No to jestem chyba wyjątkiem.. bo nie dość, że mam takie wrażenie to jeszcze okazało się to rzeczywistością. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale znalazłem się w... lesie. Iglastym, ciemnym, ale bardzo ładnym lesie. Mogłem poczuć woń świeżych drzew i miękkość ściółki na której teraz leżałem, pomijając tylko fakt, że igły wbijały mi się w plecy. Dlaczego nie mam na sobie niczego..? Czemu jestem nagi? I dlaczego nie wiem kim jestem? Rozglądnąłem się dookoła. Nic, ani żywej duszy.. tylko cisza i śpiew ptaków. W sumie nie wiem nawet czy to ptaki? No, ale chwila, tak to na pewno ptaki. Tak ładny dźwięk wydawać mogą tylko ptaki... taki delikatny, muzykalny i radosny. A ja? Jestem smutny. Zapomniałem czegoś.. czegoś ważnego, co gorsza boję się, że już tego nie odzyskam. Potrząsnąłem głową mając nadzieję, że z czasem do tego dojdę, a teraz trzeba wstać. Powoli podniosłem się i pierwsze co poczułem to igły oraz szyszki które wbiły mi się w nagie stopy.. boli? Cholernie, aż podskoczyłem i jęknąłem czując dyskomfort. Trzeba iść.. ale gdzie? Nie wiem nawet czy już tu kiedyś byłem.. a jeśli byłem to nie pamiętam. Kurcze to niedobrze.. i jeszcze te igły. Boże co ja ci zrobiłem? Mimo wszystko poczłapałem powoli w stronę gdzie drzew było mniej, tam będzie też mniej igieł czyli będzie się łatwiej chodzić.. proste. Coś zaczęło mi się przypominać z każdym krokiem.. las już nie zdawał się taki obcy. Przez chwilkę nawet pojawiła mi się w głowie myśl, że gdzieś tutaj rosły grzyby, chyba maślaki i, że chyba z kimś je zbierałem. Oparłem się o drzewo i starałem przez chwilę pomyśleć, może sobie przypomnę więcej, gdy nagle usłyszałem strzał i szczekanie psów. Źródło hałasu się zbliżało, kurcze co robić? Spojrzałem w górę i jakby mnie olśniło, szybko spróbowałem się wdrapać na drzewo, miałem nadzieję, że kiedyś to umiałem i, że nadal to potrafię. Udało się. Odetchnąłem z ulgą kiedy siedziałem już na jednej z grubszych gałęzi. Pode mną na ziemi stało pięciu mężczyzn z psami próbującymi wskoczyć na drzewo, ale bezskutecznie. Ludzie celowali we mnie bronią.

-Złaź. Bo będziemy strzelać.-Krzyknął jeden z nich.

Wchodząc na drzewo nieźle się poobdzierałem i teraz po moich dłoniach spływały stróżki krwi, z resztą tak samo jak po nogach. To co skapnęło na ziemię dostało szybko zlizane przez psy. Przerażające.

-Natychmiast masz zejść.. to ostatnie ostrzeżenie.

-Co ja takiego zrobiłem? Nic nie pamiętam. -Krzyknąłem ich stronę i chyba dopiero wtedy coś zrozumieli. Mimo wszystko nie odłożyli broni, nadal nią we mnie celowali.

-Jesteśmy tu, żeby cie zabrać z powrotem.

-Z powrotem? Czyli gdzie?

-Do domu.. oczywiście. - Uśmiechnęli się do siebie jakoś tak dziwnie jakby tylko ten uśmiech miał zastąpić całą masę słów.

-Nic nie pamiętam.. jaką mam gwarancję, że nic mi nie zrobicie?- Tego nigdy nie można być pewnym. No bo co mogą ode mnie chcieć Ci dziwni ludzie i na dodatek uzbrojeni po zęby.

-Jak zejdziesz to zaprowadzimy Cie do kogoś kto wszystko Ci wyjaśni.. - Krzyknął w moją stronę jeden z mężczyzn stojących w tyle. - No dalej dzieciaku zejdź.

Nie wiem czemu, ale ten jeden wydał mi się najbardziej godny zaufania. Może to dziwne i nieodpowiedzialne z mojej strony. Mimo wszystko zszedłem o jedną gałąź niżej i jeszcze jedną i jeszcze jedną. Zatrzymałem się nad ziemią i spojrzałem na nich. - Na pewno nic mi nie zrobicie? - nie dowiedziałem się tego bo jeden z nich złapał mnie za nogę i pociągnął na ziemię. Uderzyłem głową o coś twardego i straciłem przytomność.

Otworzyłem oczy, ale niczego nie zobaczyłem.. całkowita ciemność. Straciłem wzrok czy jak? Czułem jak coś szorstkiego ociera się o moje nadgarstki, spróbowałem nimi poruszyć, ale nie dałem rady bo ktoś mnie związał. Leżałem na jakimś twardym materacu w jednym z rogów wychodziła sprężyna o którą musiałem obowiązkowo zahaczyć nogą, poczułem jak zdarta skóra zaczyna piec, ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku.

-Jak się czujesz?

Wzdrygnąłem się momentalnie słysząc niski, obcy głos dochodzący z prawej strony. Spojrzałem od razu w tamtą stronę  i jedyne co zobaczyłem to mały skrzący się punkt, w następnej chwili stał się dużo jaśniejszy i wreszcie żar z papierosa oświetlił przez chwilę twarz mężczyzny.

-Kim jesteś? Gdzie jestem i co tu robię? -Spytałem, ale starałem się nie dać po sobie poznać, że powoli zaczęło mnie to wszystko denerwować i odczułem niepokój.

-Nie jestem kimś szczególnie ważnym. A ty? Jesteś w domu i o ile się nie mylę to właśnie leżysz. Masz jeszcze jakieś pytania? - Mężczyzna uznał, że odpowie chłopakowi jak najprościej, po co ma się fatygować?

-Nic nie pamiętam.. wiesz kim jestem? -To póki co wydało mi się najważniejsze. Jak mam myśleć o sobie skoro nawet nie wiem kim jestem. "Proszę podaj chociaż imię to może nieco odświeży mi pamięć. " Pomyślałem patrząc znów na oświetloną twarz mężczyzny.. tym razem uśmiechniętą?

-Na serio nic nie pamiętasz?

-Po co miałbym żartować? Obudziłem się nagi w lesie potem jacyś dziwni goście mnie gonili na koniec oberwałem w głowę i teraz jestem tutaj. Nie wiem jak mam na imię i nie wiem nawet czy miałem, albo czy mam rodzinę. To raczej nie są tematy do żartów prawda?

-Powiem ci tylko, że masz imię.

-Jakie? -Usiadłem i oparłem się o ścianę chcąc lepiej go widzieć.

-Tego Ci nie powiem. - Mężczyznę bawiło to jaki ten maluch jest naiwny. - Ale spokojnie, kiedyś się dowiesz. Teraz masz reagować na 4C2t0092

-To jakiś żart? Mam mieć numer zamiast imienia? -Tego było za wiele. Gdzie ja do cholery jestem? Podniosłem się z materaca i pobiegłem przed siebie na co mężczyzna zareagował głośnym śmiechem. W końcu poczułem jak dobijam do czegoś twardego.. kolejna ściana? No czyli jestem w pokoju.. znając życie zamkniętym. Nagle jasne światło zapiekło mnie w oczy. Musiałem zamrugać żeby się do tego przyzwyczaić, to siedzenie po ciemku nie było za fajne, ale teraz miałem wrażenie, że będzie tylko gorzej.Wreszcie zwróciłem wzrok na osobnika stojącego w kącie. Wysoki brunet z dość podejrzanym spojrzeniem, nie wiem czemu, ale chyba nie będę darzył go specjalną sympatią. Przykucnąłem na ziemi i zakryłem swoje ciało, które nadal było nagie. - Nie patrz sie na mnie.

-Czemu? Tutaj Tobie podobni nie chodzą w ubraniach..widziałem już niejednego nagiego dzieciaka.

-"Tobie podobni"? Co chcesz przez to powiedzieć?Jest tu więcej takich jak ja? Takich co nie pamiętają?

-Nie.. oni pamiętają wszystko bardzo dobrze. A ty masz po prostu amnezję. - Uśmiechnął się ironicznie. - Siedź tu.. zaraz powinien wejść ktoś kto ci powie co i jak. - Wyszedł  zostawiając chłopaka samego i oczywiście zamykając drzwi.

Siedziałem na materacu dość długo, starałem się nieco uwolnić dłonie z więzów ale było to praktycznie niemożliwe. W końcu zasnąłem zmęczony tym wszystkim. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Czekałem jak głupi na tego kogoś kto miał się zjawić, ale chyba się nie doczekam.

Mężczyzna wszedł do pokoju i przysiadł na materacu koło śpiącego chłopca, którego teraz raczej trudno będzie obudzić. Uśmiechnął się, no przynajmniej się nieco zabawią. Chłopiec westchnął cicho kiedy zimne dłonie zaczęły sunąć po jego drobnym ciele powoli ale bardzo dokładnie badając jego najmniejszy nawet kawałeczek. Długie czarne włosy mężczyzny okalały ramiona młodszego kiedy jedna z dłoni przesunął się na krocze chłopca. Zaczęła dość intensywnie je pieścić poruszając się po członku bardzo szybko.

Poczułem się dziwnie dobrze, nie wiem co takiego mi się śniło, ale zaschło mi w gardle i tam u dołu.. - Mm... ach. - jęknąłem i powoli otworzyłem oczy. Byłem dotykany? Czyjaś dłoń intensywnie pieściła mojego penisa a druga szczypała jeden z sutków.  - P-przestań.. nie, nie tam ach... - w tym samym momencie jego dłoń wsunęła się między moje pośladki. O nie.. tego już za wiele. Obróciłem się i kopnąłem mężczyznę w brzuch po czym zeskoczyłem z materaca i podbiegłem do ściany.

Starszy nie spodziewał się takiej reakcji, ale wstał z uśmiechem i spojrzał na chłopca. - Nieładnie kiciu.. bardzo nieładnie.. chciałem być miły i sprawić Ci nieco przyjemności, ale jak widzę będę musiał zagwarantować Ci nieco ostrzejsze wychowanie.

-Kim jesteś? -Nie ruszałem się tylko stałem i patrzyłem na.. mężczyznę, wysokiego z długimi czarnymi włosami ubranym w dziwny strój coś jakby kimono? Ten zaś uśmiechał się ironicznie.

-Jestem Shigon właściciel tego pensjonatu i od niedawna też twój. Przyszedłem tu żeby Ci powiedzieć kim jesteś bo straciłeś ponoć pamięć. - Wstał i podszedł do chłopca. Rozwiązał jego dłonie i złapał za jedną. -  Jesteś jedną z moich maskotek.

-Co takiego? -Odsunąłem się od niego i ponownie zakryłem nagie ciało.

- No to może zacznę nieco inaczej. Jesteś w moim pensjonacie, mieszają tu młodzi mężczyźni Tobie podobni, bez rodziny i szans na lepsze życie. Zajmujemy się nimi i uczymy ich różnych ciekawych rzeczy.. -Zaśmiał się i podszedł do niego. - Chcesz się jeszcze czegoś dowiedzieć nim przejdziemy do pierwszej lekcji?

-Mam jakies imię? Czy faktycznie muszę nosić numer  zamiast tego? - Starał się jakoś przeciągnąć rozmowę żeby dowiedzieć się jednocześnie jak najwięcej.

-Numer? Hahaha widzę, że poprzednik Cie troche postraszył. Masz imię, masz Colinie. -Złapał go za dłoń i cisnął go na materac. Usiadł na jego biodrach i przytrzymał dłonie nad głową. - No to Colin zaczynamy pierwszą lekcję.. Nie wiem czy zasłużyłeś na delikatne traktowanie, ale jak będziesz współpracować to sprawię, że ten pierwszy raz będzie dla Ciebie bardzo przyjemny..

-Odwal się.. puszczaj zboczeńcu puść mnie. Nie wiem czemu tu jestem, ale nie chce. Nie z tobą. Zostaw mnie do jasnej cholery..- szarpałem się i miotałem  byle tylko go z siebie zrzucić.

- Widzę, że nie mam innego wyboru.. - Zrzucił z siebie ubranie i uśmiechnął się widząc strach w oczach chłopca.

Patrzyłem się na niego przerażony jego członek już stał.. za duży, matko on przecież mnie rozerwie. - Nie.. błagam nie. Puść mnie ja nie chce, zostaw. - Po moich policzkach spłynęły łzy, tak bardzo się bałem. A on? On delikatnie scałował moje łzy i pogładził uspokajająco po ramieniu.

-Wezmę Cie Colinie, nie płacz. To nie robi na mnie wrażenia poza tym, lepiej wcześniej niż później. -Usadowił się między jego udami i obrócił go na brzuch. Wsunął w wejście chłopca jeden palec i zaczął go powoli rozciągać a druga z dłoni sunęła po członku mężczyzny.

Leżałem na materacu i łkałem cicho. Kiedy poczułem w sobie jego palec jęknąłem.. było mi wstyd, że robię to z kimś takim. Mój pierwszy raz, boże nie życzyłbym tego nikomu. Nie chciałem na to patrzeć więc to, że leżałam na brzuchu było mi na rękę w tym momencie.

Kiedy Shigon poczuł, że chłopiec nie jest taki ciasny i powoli opór ustępuje uznał, że pora zacząć. Naprowadził męskość na jego wejście i wsunął się w niego jednym szybkim ruchem.

Poczułem jakby ktoś rozrywał mnie i dodatkowo wbijał igły w całe ciało. Po policzkach ponownie spłynęły mi łzy tym razem o wiele bardziej obficie. Jęczałem i starałem się uciec, ale on trzymał mnie tak mocno.. nie poruszał się od razu dał mi chwilę na przyzwyczajenie się do jego obecności.

-Mmm kurwa jesteś taki ciasny.. - Polizał go wzdłuż kręgosłupa i ugryzł mocno w szyję. W końcu pchnął bardzo mocno tak, że Colin niemal krzyknął. Mężczyzna posuwał go mocno chcąc sprawić sobie przyjemność. W sumie nie liczyło się dla niego aż tak co czuje młodszy. Wykonywał swoją robotę i to dobrze. - Colin mógłbyś chociaż udawać, że sprawia Ci to przyjemność. Jakoś sobie nie przypominam, żebym cie zakneblował.. jęcz głośniej.

Czułem, że jeśli będę robić teraz to czego ode mnie oczekuje to nie będzie to aż takie straszne przeżycie. Po chwili już się nie powstrzymywałem z moich otwartych ust wydobywały się coraz częściej jęki i trudno było mi się do tego przyznać, ale zaczęło mi być naprawdę dobrze. Mimo, że na początku jego penis wydał mi się zbyt duży jak na moje wejście to teraz gdzieś w umyśle prosiłem o jeszcze. Nieświadomie sam zacząłem poruszać biodrami chcąc nabić się na niego i poczuć go dużo mocniej.

Uśmiechnął się widząc, że Colin jednak chce współpracować. Skoro tak bardzo tego chce to dostanie nawet niewielką premię. Shigon obrócił go na plecy i rozchylił uda na bok jak najmocniej się da. Zatrzymał ruchy i uśmiechnął się złośliwie. Chciał zobaczyć jak bardzo chłopak chce dalszej zabawy.

Spojrzałem na niego. Przestał? No tak pewnie teraz chce żebym prosił o więcej. Cholera już sam się podnieciłem i chciałbym dojść. Nie będę błagał sam sobie wezmę.. Poruszyłem biodrami tak, że nabijałem się na jego członka. Czułem jak obija się o moją prostatę i to było To.

Wiedział, że prędzej czy później chłopak się złamie i sam będzie chciał więcej. Ponownie złapał jego biodra i wbijał się brutalnie, jak najgłębiej. W końcu poczuł jak Colin zaciska się na jego penisie co oznaczało, że zbliża się orgazm. Przyśpieszył i teraz tempo było już maksymalne. Po paru minutach doszedł głęboko w nim a chłopiec spuścił się brudząc mu brzuch.

Leżałem bezwładnie na materacu z zamkniętymi oczyma. Wiedziałem, że to co właśnie się stało było nieodpowiednie i zapewne jutro będę żałował, ale nadal nic nie pamiętam. Nawet jeśli ucieknę nie wiem czy mam gdzie się podziać. Póki co zostanę tu i będę starał sobie coś przypomnieć..

Mężczyzna wstał i ubrał się. - Zaraz ktoś tu po ciebie przyjdzie i zaprowadzi do twojego pokoju.. no chyba że gustujesz w takich pomieszczeniach?

3 komentarze:

  1. Ooo... To było ostre.
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania.
    Pomysł bardzo oryginalny, ciekawy.
    Już nie mogę się doczekać co wydarzy się w następnych rozdziałach.
    Szybciutko biegnę do kolejnego postu. :3
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu fajne opko, jestem ciekawa skąd się Colin wziął w lesie. Lecę czytać resztę :* ~Biała Lisica

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, biedny mały, ale właśnie był w tym lesie bo próbował uciec czy przez przypadek się tam znalazł...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic