niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział VII.

-Co takiego? –Spytał dość niepewnie.

-Hmm, co powiesz, na zjedzenie ze mną kolacji? –Uśmiechnął się i spojrzał mu w oczy. To było dziwne spojrzenie, inne niż zawsze, niż do tej pory miał okazję oglądać. Oczy wydawały mu się bardziej ludzkie i otwarte na otaczający świat. Mimo, że dotąd nie umiał wyczytać z nich za wiele to teraz coś mu się udało, ale nie był pewien, co. Ból? Smutek?  Może kolacja będzie okazją, aby się dowiedzieć?

-No dobrze, ale nie muszę ubierać garnituru? –Zaśmiał się w duchu i dziękował, że żadnego nie ma w szafie.

-Colin przecież nie zabieram Cię do drogiej restauracji tylko do mnie na zwyczajną kolacją. Za wcześnie na randki. –Uśmiechnął się i odłożył kieliszek na stolik, szklane naczynie przez chwilkę chwiało się niebezpiecznie, po czym nastał jej bezruch. Mężczyzna wstał powoli i złapał młodszego za rękę. Zeszli z balkoniku innymi schodami. Dzięki temu mogli spokojnie ominąć salę gdzie trwała zabawa. Blondyn obserwował przez całą drogę do pokoju czarnowłosego. Może faktycznie wypił za dużo. Na miejscu ku zdziwieniu Colina zastali stół już nakryty a na nim trzy różne dania. Jeśli chłopak miałby porównać to z jedzeniem ze stołówki to mógł z czystym sercem uznać, że jest w raju. Homar, sałatka grecka, pieczywo czosnkowe, wino i ciastko czekoladowe. Czyli jednym słowem – uczta.

-Chyba nie zjem tego wszystkiego. –Odparł z rozbawieniem, bo ta cisza zaczęła go irytować. Kto by pomyślał, że alkohol tak wpłynie na Shigona, który odsunął Colinowi krzesło by ten mógł usiąść? – Dziękuję.

-No cóż jesteś moim gościem, więc musze się tobą należycie zajmować, czyż nie? –Mówiąc to przysunął twarzy do karku Colina owiewając go ciepłym oddechem, co spowodowało dreszcze u młodszego. Głos Shigona zdawał się jeszcze bardziej kuszący i zmysłowy niż zazwyczaj. Jak to możliwe?

-I tyle? Zaprosiłeś mnie tu tylko po to żebym zjadł z Toba kolację? –Jakoś trudno było mu w to uwierzyć. To zaproszenie miało jakiś głębszy, ukryty sens.

-Hmm czyżbyś oczekiwał czegoś więcej? Spokojnie Colin, wszystko w swoim czasie. Nie śpieszmy się. Poza tym.. Jeżeli teraz tego nie zjemy to będziemy zmuszeni spożyć zimny posiłek. A homar na zimno nie jest tak apetyczny. –Usiadł naprzeciwko Colina i nalał wina do ich kieliszków.

-Po prostu chce Ci dotrzymać towarzystwa.. No, bo o to właśnie Ci chodzi. Chcesz spędzić z kimś urodziny, ale nie przepadasz za imprezami. To oczywiste. –Gra w otwarte karty.

-Kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem wiedziałem, że będziesz bardziej pojętny od reszty. Odziedziczyłeś intuicję po matce? – Uśmiechnął się i opróżnił swój kieliszek, po czym nalał sobie ponownie wina.

-Skąd mam wiedzieć? Nie pamiętam jej.

-Przypominasz mi pewnego małego chłopca, którego poznałem zanim przeprowadziłem się z ojcem do Hongkongu – Uśmiechnął się i zabrał za homara.

-Cóż ja sobie Ciebie nie przypominam. Ale dzisiejsza data cały czas zaprzątała mi głowę. I nie wiem, czemu, ale gdy usłyszałem, że masz urodziny od razu mi się to skojarzyło. – Homar mu nie podszedł, więc postanowił zająć się sałatką grecką. Spojrzał na Shigona, który patrzył na niego w dziwny sposób. –Coś nie tak?

-Colin.. Jesteś uroczy.

Chłopiec oblał się czerwonym rumieńcem i wlepił wzrok w swój talerz. Dlaczego jego słowa tak bardzo go onieśmieliły? –Przestań.. To tylko skojarzenie nic więcej.

-Nie o to mi chodzi. Po prostu jesteś uroczy, masz w sobie coś, co dodaje ci uroku. –Mrugnął do niego. Po dłuższej chwili, kiedy większość jedzenia znikła a butelka po winie świeciła już pustką i nawet kropelki nie dałoby się z niej wylać Shigon wstał od stołu i spojrzał na Colina bardzo zdecydowanie.

-E-e? Mam coś na twarzy? –Młodszy nie wiedział za bardzo jak się zachować, przetarł usta dłonią jakby to one miały być powodem dziwnej atmosfery. Brudne nie były, więc, o co chodziło?

-Colin..

Blondyn wstał od stołu i podszedł do okna. Znowu ten głos, zmysłowy i pociągający, dlaczego tak bardzo na niego działał? Nie dowiedział się, bo Shigon objął go od tyłu i musnął bardzo delikatnie w kark swoimi ustami. Chłopiec mógł poczuć jak o jego pośladki ociera się podniecony już członek starszego. To było dziwne, ale nie potrafił się odsunąć. Czuł, że i on ma ochotę na nieco czułości, a skoro są tu sami i obaj mają ochotę to, czemu nie wykorzystać tej chwili? Nie ukrywał, że seks z tym konkretnym człowiekiem przynosił mu najwięcej przyjemności. Lekcje gdzie chłopcy mogli się ze sobą zaspokajać nie były nigdy takim przeżyciem jak To. Powoli odwrócił się przodem do czarnowłosego i położywszy dłonie na jego ramionach złączył ich wargi w bardzo czułym i zarazem delikatnym pocałunku. Shigon wyczytał z tego gestu, że otrzymał pozwolenie na zbliżenie się bardziej do młodzieńca. Wykorzystał to i pogłębił pocałunek od razu wsuwając język głębiej w usta Colina, który westchnął i otarł się swoim kroczem o to już tak bardzo podniecone drugiego mężczyzny. Tego dnia nie chciał zwykłego seksu dla rozładowania napięcia, chciał czułości płynącej z bliskości drugiej osoby. Shigon był tego samego zdania. Jak dotąd urodziny kojarzyły mu się przykro i miał nadzieję, że dzięki temu blond szkrabowi zmieni zdanie o tym dniu. Nie byli do końca pewni, kiedy ich ubrania wylądowały na ziemi, ale teraz było to nieważne. Penisy obu pocierały się o siebie, większy Shigona i mniejszy Colina, ale oba równie chętne pieszczot. Pocałunki stały się kluczowe i kochankowie odrywali się od siebie dopiero wtedy, kiedy panicznie potrzebowali zasięgnąć nieco tlenu. Blondynek zapomniał o sumieniu i klęknął przed starszym biorąc jego męskość do ust. Od razu zaczął intensywnie go ssać, lizać i delikatnie przygryzać przyprawiając czarnowłosego o zawroty głowy. Kto by pomyślał, że ten chłopiec stanie się tak chętny? Jego dłonie przeczesywały blond kosmyki czasem delikatnie za nie ciągnąc. W końcu poderwał małego za ramiona w górę i podziękował mu pocałunkiem za tak miłe obciągnięcie. Colin był.. Zadowolony, że sprawił rozkosz swojemu partnerowi, sam pociągnął go na łóżko i położył się na nim w dość lubieżnej pozycji. Rozchylił nogi pokazując tym samym swoje pulsujące z podniecenia wejście. Shigon na sam widok ledwo powstrzymał się od dojścia. Alkohol zrobił swoje. Może i on jak i opiekunowie grali czasem brutalnych gwałcicieli, ale oni też od czasu do czasu potrzebowali nieco czułości i zmian. Tego dnia obaj nie chcieli bawić się w przygotowania, erekcja starszego już po chwili wbiła się w tak chętnego młodzika, który jęknął głośno z bólu i rozkoszy. Na wyjątkowo białą pościel skapnęło nieco krwi, ale nie przejmowali się tym. Nagle głowa Colina zabolała.. Zupełnie jakby ktoś zdzielił go czymś twardym i bolesnym. Napięcie, które powstało odnalazło ujście i chłopiec zaczął widzieć oczyma wyobraźni obrazy..:

http://www.youtube.com/watch?v=-QGAGwmN2I4

Wielki dom z ogrodem, ludzie stali dookoła jakiegoś stołu gdzie leżały talerze z pokrojonym tortem. Dzieci skakały na trampolinie, i to nie byle, jakiej, była ogromna. Wszędzie było ich pełno, ale kogoś brakowało. Colin chciał tego kogoś znaleźć. Szukał i szukał. Nagle ktoś go zawołał, ujrzał kobietę, blondynkę o pięknej urodzie, tuż za nią stał mężczyzna. Jego twarz była zimna i pozbawiona emocji. – Mama, tata. – Inna scena. Wielki pokój, wszędzie wkoło prezenty i obrazy przedstawiające trójkę ludzi. Niskiego mężczyznę, kobietę i chłopca. Twarz kobiety była smutna, mężczyzna o azjatyckiej urodzie mocno zaciskał dłonie na ramieniu chłopca, pewnie swojego syna. Czarnowłosego.

-Colin, Colin! – Ktoś go woła. Znajomy głos tylko dziecięcy. Widzi chłopca starszego od siebie, był smutny.

Kolejna scena. Pusty dom, inny niż przedtem. Nie ma nikogo. Tylko on sam. Dookoła nagle pojawiły się ciała, krew. Wszystko cuchnęło zgnilizną. Ktoś go obejmuje. Colin się przytula cały zapłakany.

-Zajmę się Tobą braciszku. Jesteś moim małym braciszkiem. Kocham Cię i nigdy nie zostawię. –Znowu ten chłopak. Ale już go nie spotkał. Lata mijały, nie wiedział gdzie trafił, obce osoby, nie znał ich, dziwni i niemili. Inni niż rodzice. Ucieka, nie wie gdzie biegnie, ale jak najdalej. Przewraca się i ciemność. Jedyne, co widzi to twarz czarnowłosego chłopaka. – Colin.. – Słyszy jego głos.

-Colin.. Hej Colin, co Ci? –Nagle w miejsce twarzy pojawia się ta sama tylko starsza.

-B-braciszek.. –Po policzkach chłopca spłynęły łzy. – Okłamałeś mnie. –Na te słowa Shigon otworzył szerzej oczy.

-Pamiętasz? Colin powiedz mi, czy mnie pamiętasz? –Położył dłonie na policzkach młodszego i patrzył na niego szklistymi oczyma. – Powiedz to jeszcze raz.. Proszę powiedz to słowo.

-Braciszek. – I po chwili został mocno przytulony przez starszego. Tak bardzo mocno, jak.. Jak wtedy, kiedy stał sam w domu i patrzył na swoich rodziców – martwych?

-Wybacz mi.. Przepraszam, że Cię okłamywałem. Ale czasem lepiej nie znać prawdy. A ta była taka bolesna, twoi rodzice i my, wtedy, kiedy się znaliśmy. Byliśmy przyjaciółmi.. Ale kochałem Cię jak brata i chciałem się tobą opiekować, ale nie mogłem nie byłem pełnoletni. I kiedy oddali Cię do innej rodziny, porwali mi Ciebie i nie wiedziałem gdzie szukać. A potem w lesie.

-Zgwałcili mnie. To, dlatego byłem nagi.. I ta pamięć.  –Przytulił się do mężczyzny, którego znał tak krótko i jednocześnie długo. –Shigon.. Dlaczego? Czemu musiałem to wszystko przeżyć? –Zaniósł się płaczem, ale jego wszystkie łzy zostały scałowane.

-Colin.. Jestem tu. Jestem. Już dobrze, zajmę się Tobą. –Nadal jego członek znajdował się we wnętrzu chłopaka. Chciał dać mu rozkosz.. Chciał go kochać i chciał, żeby on to odwzajemnił. Poruszył się, na co blondynek zareagował głośnym piskiem. To nie był koniec stosunek trwał. Ale wiedział, że Colin będzie chciał po wszystkim porozmawiać, dowiedzieć się, co się stało. Teraz jednak.. Kochali się bezgranicznie, długo i namiętnie. Dzięki temu, chłopiec zapomniał przez chwilę o smutkach i przykrych wspomnieniach. Przytulał się do czarnowłosego, kiedy ten brał go coraz szybciej i szybciej. Poskutkowało to, po chwili obaj poruszali się w szale ekstazy i podniecenia. Blondynek czuł w sobie pulsującą męskość kochanka, zaś Shigon wzdychał za każdym razem, gdy pośladki małego zaciskały się na nim. Po długich i rozkosznych chwilach doszli niemal jednocześnie, opadając na pościel i dysząc ze zmęczenia. Colin zasnął.

Obudził się następnego dnia, obok niego nie było Shigona. Zerwał się z lóżka, lecz po chwili opadł na nie z powrotem czując ból tyłka i głowy.

-Lepiej się nie ruszaj.. –Powiedział starszy wchodząc do sypialni z kubkiem herbaty w dłoni. –Będzie bolało przez jakiś czas. –Podał mu kubek.

-Dziękuję.. – Szepnął nieśmiało i spojrzał na czarnowłosego. – Powiesz mi.. To, co chce usłyszeć?

-Jedyne, co mogę ci powiedzieć, to przepraszam. Kiedy Cię wtedy znaleźli w lesie naprawdę myślałem, że to mój mały braciszek, wyrosłeś, więc nie miałem pewności i jeszcze ta strata pamięci. Bałem się, że możesz to nie być Ty, więc wymyśliłem Twoją historię. Mniej bolesną od prawdziwej. Ale z czasem coraz bardziej przekonywałem się do tego, że wreszcie znalazłem to, co kochałem najbardziej. –Pogładził jego blond włosy. – Wybacz mi Colin, że sprawiłem Ci tyle smutku i bólu.

-Wspomnienia nie są miłe to fakt.. Spodziewałem się nieco innej historii. Ale, widocznie ktoś jednak mnie szukał. – Uśmiechnął się delikatnie. – Co teraz zrobisz?

-To, czego chciałem zawsze.. Będę się tobą opiekować. –Pocałował go czule. – Wreszcie Cię znalazłem Colin.

-Braciszek.. –Rzucił mu się na szyję i pocałował zachłannie.

/Reszta zależy od was. Chcecie dalszego ciągu opowieści? Jeśli tak to bądźcie pewni, że mam jeszcze nieco asów w rękawie. ;)

2 komentarze:

  1. Scena sexu - taka słodka <3
    Natomiast, scena kiedy Colin odzyskał wspomnienia -bardzo mnie wzruszyła. Końcówka - to ja już ryczałam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, pamięc wróciła, znali się... ale co? chcąc się opiekować to musiał tak go traktować?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic