sobota, 9 lutego 2013

Inna miłość.

Dla Kaede to był pierwszy dzień w nowej szkole. Przyjaciele i znajomi zostali gdzieś w tyle i gdyby nie praca ojca zapewne nie musieliby wcale się przeprowadzać. Trudno żyć w obcym mieście gdzie nie masz w nikim wsparcia na dodatek szkoła okazała się prywatnym  męskim liceum. Szatyn dość niechętnie przechadzał się po długim korytarzu, czuł na sobie spojrzenia innych osób. Jego klasa też nie okazywała chęci na poznanie chłopca bliżej, wręcz przeciwnie. Zachowywali się jakby był jakimś odludkiem. Jak to mogło się stać, że jeszcze do niedawna atrakcyjny i lubiany Kaede został klasowych kozłem ofiarnym? Siedział w kącie na samym końcu pomieszczenia, jego ławka była wyjątkowo popisana a od spodu.. istna hodowla gum do żucia. Kiedy pewnego dnia przechodził koło toalety usłyszał czyjeś głosy.

-Dziwny ten Kaede. Podobno przyjechał z Tokio.

-A jego ojciec ponoć pracuje w jakieś ważnej firmie i mają kontrakt z innymi korporacjami z zagranicy. Pewnie są strasznie dziani. Typowo syneczek tatusia dostaje kase na wszystko co mu wpadnie w oko.

Kaede spojrzał na swój plecak. No dobra może i nie był z jakiegoś targu, ale to że jest firmowy ( Z resztą tak jak ubrania )  nie oznacza, że czuje się lepszy niż inni. Nigdy się tak nie czuł. Zrobiło mu się smutno, że nowi koledzy tak sądzą. Nauczyciele jak zwykle zadali w chuj zadań. Szatyn spojrzał smutno na kartkę od matki:

"Kaede jak będziesz wracać do domu to zrób zakupy. Nie szwendaj się nigdzie po ciemku i pamiętaj, że mamusia i tatuś bardzo Cie kochają ;)"

Aż rzygać się chce na takie słowa. Ok niech kochają, ale jak matka dalej będzie go traktować jak dziecko to szybko się wyprowadzi z domu i rodzice będą mogli jedynie pisać do niego, żeby wracał do domu bo czeka na niego ciepły obiadek. Przez chwilkę chłopak zastanowił się gdzie zrobić zakupy, wolał nie iść do supermarketu bo jeszcze spotka kogoś z klasy. Postanowił pójść do monopolowego. No cóż tam może i będzie pełno pijaków i meneli ale nikogo z jego klasy. I to go zgubiło pomyłka życia. Kiedy tylko wszedł do środka rzuciły mu się w oczy dwie znajome twarze. Chłopaki z jego szkoły i to chyba największe koksy które zawsze znęcają się nad innymi.

-Ooo a któż to? Kaede, jak miło, że do nas wpadłeś.

Nic nie odpowiedział tylko podszedł do lady i powiedział co chce kupić akurat wychodził ze sklepu olewając chłopaków równo kiedy jeden z nich złapał jego dłoń i tak został pociągnięty gdzieś w zaułek.

-Nie ładnie nas tak olewać. Popełniasz błąd. No gówniarzu podziel się kasą a na pewno nie zrobimy Ci krzywdy. -Uśmiechnęli się do siebie ironicznie.

-Dajcie spokój i tak już nic przy sobie nie mam. Miałem tylko kase na zakupy i nawet jeśli miałbym więcej to nic byście nie dostali. - I wtedy dostał porządny cios w twarz tak mocno że aż się zachwiał.

- Źle.. bardzo źle odpowiedziałeś. -Spojrzał na swojego kumpla a ten najnormalniej w świecie zaczął zdzierać z Kaede ubranie. Potem cisnął go na ścianę budynku i zaczął go dotykać.

-Nie!! Puść mnie.. zostaw. Puść zboczeńcu. - Darł się w niebo głosy szamocąc się i starając jakoś go od siebie odepchnąć, ale kiedy ten powalił szatyna na ziemię i zaczął się do niego brutalnie dobierać Kaede poczuł ból i strach. Po jakimś czasie kiedy chłopiec leżał cały we krwi, posiniaczony i obolały na ziemi ktoś zaszedł do zaułka..

- Hej zostawcie go do jasnej cholery. - Krzyknął ktoś od razu podbiegając i powalając jednego z oprawców szatynka, ten jednak nic więcej nie pamiętał bo stracił przytomność jedyne co usłyszał to głos - Hej w porządku? Hej..!

Ocknął się czując cholerny ból na całym ciele. zupełnie jakby ktoś zmiażdżył jego ciało i poskładał potem to co z niego pozostało do kupy. W Oczy zapiekło go rażąco białe światło odbijające się od równie niekolorowych ścian. Ktoś stał obok okna i patrzył się na jego łóżko. Kaede powoli chciał się podnieść ale chłopak od razu go przytrzymał.

-Nie ruszaj się lepiej bo będzie boleć bardziej.- Był to wysoki brunet o pięknych piwnych oczach. Dopiero po chwili Kaede zorientował się, że ma na sobie fartuch.

- Jesteś lekarzem?

-Nie, jeszcze nie. Studiuję medycynę i mam tu praktyki. Może tego nie pamiętasz ale to ja pomogłem Ci wtedy w zaułku. -Pogładził delikatnie chłopca po włosach a ten momentalnie się zarumienił. - Jesteś czerwony, zaraz zmierzę Ci gorączkę. -Podszedł do szafki i wziął w dłonie coś na kształt pistoletu. Przyłożył czubek do czoła szatyna i kiedy usłyszał pisk spojrzał na ekranik. (Ach ta medycyna tak szybko się rozwija) - 37,4 masz delikatną gorączkę. Boli Cie coś?

-Pomijając dumę? Całe ciało. -Szepnął smutno okrywając się bardziej kołdrą.Czułem się tak cholernie źle. Jak można dać sobie coś takiego zrobić.

-Twoi rodzice siedzieli przy Tobie cały czas, ale musieli w końcu pójść do domu odpocząć. Mam do nich zadzwonić i powiadomić, że się obudziłeś?

-Nie. Nie chce póki co ich widzieć. - Jak mógłby spojrzeć w oczy Ojcu i Matce po tym wszystkim? Do oczu napłynęły mu łzy które powoli skapywały z jego brody. Szlag rozpłakał się przy obcym chłopaku. A ten? Usiadł obok niego i przytulił delikatnie Kaede.

-Jesli Ci to ulży to wypłacz się. Życie gotuje nam różne niespodzianki i nikt nie powiedział, że wszystkie są miłe.- Delikatnie ucałował jego czoło.

-Jak masz na imię?

-Tori.. a Ty Kaede prawda?

-Mhm..

-Jutro zostaniesz wypisany a teraz odpoczywaj dobrze? - Podniósł się ale chłopiec złapał jego dłoń.

-Zostaniesz? Nie chce być sam. - Zarumienił się i przetarł czerwone oczy. Tori usiadł obok niego obejmując go ramieniem i delikatnie gładząc po włosach.

Następnego dnia Kaede wrócił do domu a po trzech zmienił szkołę. Nie chciał się tam pokazać a rodzice uznali, że najlepiej będzie jeśli ich syn zmieni środowisko. Chłopak dość często zaglądał do szpitala chcąc zobaczyć Toriego. Bardzo lubił jego widok, nie ważne czy pomagał wtedy pacjentowi, robił zastrzyk dziewczynce czy nawet porządkował kartotekę. Kodował w pamięci każdy ruch bruneta i każdy gest czy nawet mrugnięcie. Bardzo fascynował go a nawet zaczął odczuwać coś więcej niż tylko sympatię. Kiedy pewnego dnia stał akurat wychodził ze szkoły jego spojrzenie przykuł Tori stojący przed wejściem na parking. Patrzył się na Kaede z uśmiechem a ten od razu do niego podbiegł.

-Co tu robisz? -Spytał nieśmiało patrząc na swoje obuwie.

-To samo co ty robisz prawie każdego dnia przychodząc do szpitala.-Kaede oblał się szkarłatnym rumieńcem, skąd on się dowiedział? Przecież chłopiec starał się za każdym razem obserwować go z ukrycia. -Serio myślałeś, że się nie zorientuje, że mnie podpatrujesz słodziaku?

-To.. to był zbieg okoliczności, że pojawiałem się w szpitalu, byłem..

-Oj nie tłumacz mi się i nie wymyślaj, że byłeś na coś chory w twojej kartotece nie było zapisu od lekarza więc w to nie uwierzę. Ale przyszedłem tutaj nie po to, żeby się kłócić. No to jak dasz się porwać na ciasto i kawę?

Randka? Czy Tori właśnie poprosił go o spotkanie? Tak. Nie przesłyszał się on faktycznie mu to zaproponował. Kiwnął jedynie głową na co brunet uśmiechnął się ciepło i złapał jego dłoń. Na początku Kaede myślał, że pójdą do jakiejś kawiarenki ale kiedy skierowali się w stronę przedmieścia i weszli do domu Toriego całkowicie się zawstydził. Byli sami. Tylko on i Kaede. Powiedział, żeby szatyn się rozgościł a po chwili wszedł do salonu z dwoma filiżankami kawy i talerzykiem ciasta czekoladowego.

- Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. A teraz powiedz mi słodziaku od kiedy zacząłeś się tak mną interesować? - Uśmiechnął się upijając nieco kawy.

Chłopiec momentalnie zrobił się cały czerwony na twarzy. Kiedy on się zorientował? - N-nie wiem o czym mówisz.

-Nie udawaj Kaede. Nie jestem ślepy. - Ujął jego podbródek w swoją dłoń i dość subtelnie musnął wargi młodszego, był ciekawy jak zareaguje na ten gest. I nie przeliczył się. Szatyna jakby wryło w ziemię, całkiem zamurowało. Jego usta były maksymalnie spięte z resztą tak jak i całe ciało. Tori delikatnie przesunął językiem po jego wargach na co młody aż się wzdrygnął. - Bądź ze sobą szczery..

-A-ale ja chyba nie umiem. Z resztą Tori czy to nie jest dziwne? No bo.. my jesteśmy facetami. -Podkulił nogi chowając twarz za włosami.

- Kaede.. - Objął go delikatnie - Lubię Cie i to bardzo, jeżeli nie jesteś pewny to zaczekam na Ciebie. -Pogładził czule jego policzek. Jeżeli ten uroczy chłopiec tego chce to Tori specjalnie dla niego postara się wstrzymać.

-Tori.. ja bardzo Cie lubię, ale jeszcze nie byłem zakochany i nigdy nie.. nie robiłem tego. -Spojrzał mu głęboko w oczy.

-W takim razie drogi Kaede rozkocham Cie w sobie. I kiedy będziesz w stu procentach pewny co do mnie sprawię, że poczujesz się jak w niebie.

Od tamtej chwili minął prawie rok. Kaede pomimo, że był już zakochany w Torim na Amen nadal czuł pewną niepewność jeśli chodzi o seks. Brunet nie pospieszał go ani nie zmuszał. Całowanie, niegroźne pieszczoty i randki pojawiały się w ich związku coraz częściej. I kiedy miała nadejść rocznica ich spotkania Kaede postanowił, że nadszedł czas i zamierzał stworzyć bardzo sprzyjającą atmosferę. Jak dobrze, że jego chłopak dał mu klucze do mieszkania. Szatyn od razu wziął się do roboty. Przygotował coś na rodzaj romantyczniej kolacji, sypialnię udekorował czerwonymi różami i palącymi się świeczkami. Kiedy Tori wrócił do domu z pracy (Udało mu się skończyć studia i znaleźć pracę w szpitalu ^.^) i wszedł do sypialni doznał szoku. Kaede leżał na łóżku nagi trzymając w dłoni wino i dwa kieliszki.

-K-kaede? Kurna co to? -Wystarczył widok ukochanego w takiej pozycji i na dodatek nagiego a ten już był podniecony i napalony do granic możliwości.

-To.. um obchody rocznicy. Naszego spotkania. - Zarumienił się widząc jak Tori pożera go niemal wzrokiem.- Chce.. Ciebie Tori. Chce poczuć Cie w sobie.

Przez chwilę stał rozważając w głowie słowa Kaede. Po chwili jednak zdjął z siebie ubranie i usiadł na łóżku obok swojego skarba. - Jesteś uroczy.. - Ujął jego twarz w dłonie i pocałował go bardzo namiętnie i zachłannie. - Obiecuję, że będzie Ci bardzo dobrze kochanie. -I już po chwili leżeli na łóżku niczym istna plątanina kończyć i ust złączonych w wiecznym pocałunku. Pieszczoty zdawały się nie mieć końca, chwilami były delikatne a później dużo odważniejsze i czasem niemal brutalne. Ale Kaede do nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Nakręcało jedynie bardziej. Tori w końcu zaczął przygotowywać ukochanego na siebie. Jego trzy palce poruszały się delikatnie we wnętrzu ukochanego który jęczał błogo. Ból szybko mijał a zastępująca go przyjemność znajdowała ujście w ich pocałunkach.

-Tori.. już. Ach weź mnie sobie.. mocno. -Objął starszego za szyję i wypchnął pośladki bardziej w jego stronę.

-Rozluźnij się. - Nakierował swój członek na pulsujące wejście młodszego i jednym szybkim pchnięciem wszedł w niego od razu narzucając dość szybkie tempo.

-A-ach Tori.. - Jęknął głośno i spiął mięśnie czując jak twarda męskość starszego napiera na jego dziurkę. Poruszył się delikatnie dopiero po dłuższej chwili. Mimo, że Tori starał się nie sprawiać mu bólu to na początku po policzkach młodszego spłynęły pojedyncze łzy. Dłonie błądziły po ich ciałach badając każdy kawałeczek centymetr po centymetrze. Tak jakby poznawali się na nowo. W końcu stosunek stał się dużo namiętniej i gwałtowny wpadli jakby w amok, chcieli wyładować emocje i zaspokoić się jak najprędzej mimo, że miało to być długie i czułe. Dwie dzikie bestie kopulujące i zadające sobie rozkoszny ból. Tak można ich było opisać. Kiedy członek obijał się o prostatę młodszego a ten krzyczał rozkosznie i tylko mocniej się na niego nabijał czuli się jakby odkryli nowy świat. Grzeszny i zakazany ale tak bardzo pociągający. Pod koniec nieco zwolnili, pośpiech może i zwiększa przyjemność, ale po co mają tak szybko skończyć? Teraz poruszali wolno, namiętnie i czule zarazem. Weszli na poziom kiedy chcieli popieścić swoje ciała. Ruchy stawały się delikatne a Tori poruszał się w Kaede inaczej: kręcił koła próbował wchodzić w niego pod innym kątem i bardzo głęboko niemal do końca. Dłoń Toriego przesunęła się na członek szatyna i poczęła go intensywnie pieścić, kiedy oboje krzyczeli swoje imiona dając znać światu, że nadchodzi spełnienie czuli ogarniające podniecenie i napięcie. Pośladki Kaede zaciskały się mocno na męskości ukochanego który robił to samo ze swoją dłonią. Doszli jednocześnie opadając na łóżku całkiem opuszczeni przez siły. Brunet przytulił do siebie trzęsące się ciałko młodszego i ucałował jego policzek.

-Kocham Cie Kaede...

-Ja Ciebie też Tori.. i dziękuję.

-Za co? - Uśmiechnął się i okrył ich kołdrą.

-Za to, że mogłem Cie spotkać.. i pokochać.

3 komentarze:

  1. Ooo... Teraz było bardzo, bardzo słodko :3
    Notka długa :) Ciekawa i rozczulajaca, mam nadzieję, że chłopcy żyli długo i szczęśliwie :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio ^u^, pięknie, KAWAII *U*

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic