czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział V. (Walentynki)

Colin siedział na łóżku odrabiając zadania. Okres nauki już się zaczął a chłopak zdążył się powoli zaaklimatyzować. Wszystko zdawało się być teraz nieco inne. Opiekunowie milsi, koledzy coraz liczniejsi.. Yuki coraz częściej chodził uśmiechnięty. Co dziwniejsze Colinowi brakowało bliskości Shigona. Za każdym razem, kiedy sobie to uświadamiał na jego policzkach pojawiały się szkarłatne rumieńce. Ranek poświęcony nauce został jednak przerwany gdyż do sypialni wparował Yuki krzycząc „DZIŚ SĄ WALENTYNKI!”

-Co? – Spytał Colin wyrwany ze świata Sinusów i Cosinusów. Dopiero po chwili dotarły do niego słowa współlokatora. – Dzisiaj?

- Noo tak. I będzie rozdawanie czekoladek i prezentów. A potem przyjęcie. Colin To jeden z najfajniejszych dni w roku. -Rzucił się na niego zmuszając między innymi by się położył na łóżku.- Mam zamiar upiec czekoladki.. Zrobimy je razem? -Musnął policzek blondyna z tym swoim dziecinnie słodkim uśmieszkiem. No tak, ale jedno się nie zmieniło, Colin nadal czuł lekką niechęć do tego całego gejowskiego, różowego świata. OK, może i seks jest przyjemny i jest to świetny sposób na rozluźnienie się, ale nadal po każdym razie nieco gryzie go sumienie.

-No dobrze, ale ja nie jestem za dobry w pieczeniu. -Westchnął i położył książki na biurko. – Poza tym jakoś nigdy nie miałem w zwyczaju obchodzić walentynek.- Jak to tu jest?

Yuki zastanowił się chwilkę, po czym odparł z uśmieszkiem. – Jest wspaniale. -Od razu pociągnął Colina za sobą biegnąc gdzieś. NAGO! Yuki jak zwykle nie wstydził się paradować po pensjonacie bez niczego, jak dobrze, że blondyn miał na sobie koszulkę i spodenki. Jeszcze taki śmiały nie jest, więc można powiedzieć, że podziwiał młodszego za taką odwagę. Szli korytarze a potem schodami w dół, znowu korytarz i znowu kolejne schody. Wreszcie otworzyły się przed nimi drzwi ukazujące coś na rodzaj ogromnej kuchni. Z tym, że przy piecach stali inni podopieczni. Yuki podszedł do jednego z pustych stanowisko i z uśmiechem zaczął wyciągać potrzebne składniki. Skupili się głównie na czekoladzie w połączeniu z malinami i truskawkami. Colin jednak zrobił kilka z nadzieniem toffi. Zawsze lubił ten konkretny smak. Nagle do kuchni wszedł Sam razem z Johnem. Kiedy ujrzeli Colina i Yukiego od razu podeszli do nich. Sam jak zwykle patrząc na wszystko przez swój pryzmat seksu uszczypnął młodszego w pośladek zaś John zmierzwił włosy Colina.

-Co tam pieczecie kuchareczki? -Zaśmiał się Sam zaglądając im przez ramię.

-Czekoladki.. -Odparł Yuki rumieniąc się szkarłatnie.

-Ciekawe ile dostaniemy w tym roku, co nie John? – Zaśmiał się, ale jego towarzysz zamiast odpowiedzieć pociągnął go gdzieś dalej do innej pary chłopców piekących właśnie rogaliczki. Colin spojrzał na Yukiego i jakby nieco go olśniło.

-Yuki lubisz Sama prawda?

Młody zareagował w oczekiwany sposób momentalnie wpuścił głowę i przytaknął. – Bardziej niż innych. No, bo wiesz, seks z nim jest dużo ciekawszy i jak jest obok to czuję ciepło.

-Miłość?

-Nie wiem, tutaj trudno sie zakochać a nawet, jeśli to opiekunowie nie mogą tego zrobić, bo muszą być równi dla każdego chłopca. -Wsadził blaszkę do lodówki. – Ale lubię Sama i szanuję go.

Colin uśmiechnął się delikatnie. Po jakiejś godzinie czekoladki były gotowe, zapakowali je do ładnych pudełek i zaczęli akcje rozdawanie. Wszystkie czekoladki, które będę komuś podarowane mają zostać zabrane do punktu wysyłkowego. Trzeba tylko napisać imię osoby, do której mają trafić na wierzchu pudełeczka. Yuki napisał imiona na pięciu a Colin na czterech. Ostatniego jednak nie wrzucił, bo usłyszał czyjąś rozmowę.

-No wrzuć je.

-Nie, bo Shigon i tak je odeśle.. On nigdy nie przyjmuje czekoladek zawsze je odsyła. Żadne mu nie smakowały.

Colin spojrzał na swoje pudełko, w którym znajdowały się czekoladki o nadzieniu toffi i posypce kokosowej. Zrobił jedną partię specjalnie dla właściciela reszta, którą wysłał była owocowa. Ale tą chciał właśnie dać Shigonowi.

-Colin a tych nie wyślesz? -Spytał Yuki.

-Nie.. Pójdę się przejść. -Uśmiechnął się i skręcił w stronę biblioteki gdzie często zaglądał. Lubił czytać książki, które stamtąd wypożyczał. Biblioteka nie była duża, ale mało osób tam zaglądało, więc panowała cisza, i jeszcze jeden plus. Biblioteka była jedynym miejscem gdzie panował zakaz uprawiania seksu. „Boże a jednak jesteś łaskawy i stworzyłeś takie miejsce na ziemi.” Wyznał w duchu Colin siadając na kanapie w kącie i rzucając pudełko z czekoladkami na stolik obok. W ręku już trzymał tom swojej ulubionej pisarki. Świat, w którym żyje główny bohater jest niegościnny i na każdym kroku czyha nowe niebezpieczeństwo. Zupełnie jak tutaj. Na każdym kroku czyha jakiś facet z chcicą chcący się zabawić. Mimo, że dzień wydał mu się nudny i raczej nie poświęci go na naukę postanowił zacząć czytać tę książkę, zabrać ją do sypialni, pouczyć się jeszcze z godzinkę i wrócić do fascynującej lektury. Kto by się spodziewał, że w bibliotece spędza czas zgłębiając historię polityki pewien czarnowłosy mężczyzna, który dawno nie miał okazji spędzić z Colinem chwili sam na sam?

-O czyżby nasz buntownik się w kimś zakochał? -Zaśmiał się Shigon podnosząc z kanapy pudełeczko z czekoladkami. Colin odwrócił się zaskoczony i wtedy na jego ustach został złożony subtelny pocałunek. – Powiesz mi jak ma na imię ten szczęściarz?

-T-to nikt taki. Właściwie to zrobiłem te czekoladki tylko, dlatego, że Yuki chciał, nie miałem konkretnego powodu. -Zbulwersował się i wrócił do czytania.

-Oj Colin jak zwykle nie umiesz kłamać. Dobrze wiem od Sama, że zrobiłeś kilka pudełek i wysłałeś wszystkie za wyjątkiem tego jednego. Dlaczego? -Usiadł obok nadal trzymając w ręku pudełeczko.

-Bo słyszałem, że pewna osoba odsyła czekoladki i że nie lubi ich. -Odparł bez specjalnego przejęcia. – Po co mam wysyłać coś, co nie zostanie przyjęte?

-A skąd wiesz, że akurat te konkretne czekoladki nie posmakują tej osobie? Strasznie szybko rezygnujesz. -Zaśmiał się i otworzył pudełko. Czekoladka z nadzieniem toffi i kokosową posypką wylądowała w ustach mężczyzny, który się uśmiechnął i objął Colina ramieniem. – Odsyłałem czekoladki, bo wszystkie, które do mnie przychodziły były z truskawkami. Nie wiem, dlaczego akurat to połączenie zawsze do mnie trafiało, ale jak miałem je zjeść skoro jestem uczulony na te owoce?

Colin zrobił duże oczy i spojrzał na Shigona, który akurat trzymał w ustach kolejną czekoladkę, po chwili jednak złączył ich usta i Colin mógł zasmakować ze starszym swojego wyrobu. Pocałunek był o tyle słodszy, ponieważ ich ocierające się o siebie języki były całe w toffi.

-Dziękuję Colin, za tak pyszną niespodziankę na walentynki. -Zamruczał mu do uszka.- A jeśli chodzi o książkę, którą właśnie czytasz.. – Uśmiechnął się. – Jest beznadziejna. – Pokazał mu język jak jakiś dzieciak i wyszedł z biblioteki.

-Co? JEST ŚWIETNA TY SIĘ PO PROSTU NIE ZNASZ!- Jak mógł? Dał mu czekoladki, pieprzone czekoladki a ten obraził jedną z jego ulubionych autorek mówiąc, że jej twórczość jest nudna?

W te walentynki wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy, ale kiedy w czasie imprezy walentynkowej do sypialni Colina zwaliło się z dwadzieścia osób.. Hmm no cóż powiedzmy sobie szczerze, blondyn nie jest amatorem orgii.

3 komentarze:

  1. Hoho... No sie dzieje.
    Uuu. Szefuncio i Colin. Ja tu czuje coś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj oj coś mi tu iskrzy. Colinek chyba się zakochał ♥♥♥♥♥ PS: lubię spamić serduszkami ;) ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ ~Biała Lisica

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    och walentynki i co, ale wlasnie czy gdyby wysłał Shingonowi te czekoladki to by zwrócił uwagę no chodzi mi o to czy zagląda do nich czy z przyzwyczajenia odsyła... ale dzięki temu że ich nie wysłał to pobył chwile sam na sam z Shingonem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic