wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział IX.

Colin patrzył jak Shigon znika za zakrętem razem z dziwną dziewczyną i kilkoma opiekunami. Nie wiedział, czy iść do swojego pokoju czy może śledzić ich? Spojrzał na kawałki szkła, jak ona do cholery zdołała przebić tak grubą szybę? Poza tym był jeszcze wysoki mur i jedna równie ogromna brama, a Yuki wspominał coś o ochroniarzach i psach. Jak więc ta krucha dziewczyna zdołała się tu dostać? Colin zdecydował się pójść za mężczyznami, żeby dowiedzieć się więcej. Nie lubił nie wiedzieć, co się dzieje. Jego ego tego nie wytrzymywało. Zatrzymał się tuż przy gabinecie pielęgniarskim i spojrzał do środka przez uchylone drzwi. Dziewczyna leżała na kozetce, już przytomna i patrzyła się na Shigona z uśmiechem. Zupełnie jakby go znała. Blondynek wytężył słuch żeby wyłapać, chociaż nieco z tego, co mówili. Niestety zorientował się, że cała rozmowa była prowadzona w języku francuskim. W końcu dziewczyna podniosła się i uwiesiła Shigonowi na szyi, musnęła delikatnie jego policzek wargami.. Colin zamarł.

- Chéri Shigon..

-Anette daj spokój. –Odparł chłodno. –To było wieki temu poza tym powiedziałem rodzicom, że do zaręczyn nie dojdzie.

-A ja wiem, że nadal mnie kochasz. –Uśmiechnęła się kokieteryjnie.

-Nigdy Cię nie kochałem. To małżeństwo było zorganizowane tylko po to, żeby połączyć firmy. Ale ja jej nie odziedziczyłem, bo się tego wyrzekłem. Jesteś, więc wolna i nie musisz się okłamywać, że naprawdę coś do mnie czujesz.

-Jesteś straszny.. Ja nigdy się nie oszukiwałam. –Przesunęła dłonią po jego karku. – A to twoje udawanie homoseksualisty jest po prostu śmieszne. No nie bądź taki aimé znudzi Ci się to życie i wrócisz do mnie prędzej czy później. A ja specjalnie się pofatygowałam i przyszłam o po ciebie.

-Raczej wpadłaś rozbijając antywłamaniową szybę. –Zabrał jej ręce ze swojej szyi. Jak tylko Twoja noga się wyleczy, bo raczej ze skręconą kostką daleko nie zajdziesz, od razu dzwonię po taksówkę i wracasz do Paryża.

Anette złapała jego podbródek w dłoń i już, kiedy miała go pocałować..

-Colin?- Shigon zdziwiony patrzył na chłopca, który pojawił się obok i odepchnął natarczywą dziewczynę. –Co tu do cholery robisz?

-Masz go zostawić w spokoju. – Odparł blondynek patrząc na Anette jak na wroga publicznego numer jeden. – On.. nie jest Twoją własnością.

-Sam.. Zabierz go stąd. –Powiedział czarnowłosy mierząc chłopca chłodnym spojrzeniem.

-O czyżby jeden z Twoich kochanków Shigonie? Doprawdy uroczy widzę, że nadal gustujesz w młodszych. Pamiętam jak zawsze gadałeś tylko o jednym chłopcu. Że zawsze chciałeś go przelecieć, podniecał Cię swoją niewinnością i byłaby z niego świetna zabawka na jeden raz. Czekaj no jak ten smarkacz się nazywał?

-Zamknij się Anette..-Ryknął mężczyzna.

-Hmm tego gówniarza potem zabrali do sierocińca a ty go szukałeś prawda?

Colin patrzył na Shigona jakby właśnie osobiście rozerwał jego serce. Więc on tyle lat szukał go tylko po to, żeby… żeby go przelecieć? Te wszystkie słowa, że się nim zajmie i go kocha były kłamstwem? Czarnowłosy podszedł do blondynka.. – Colin, to nie tak. Nie wierz jej… - kiedy już miał przytulić młodszego ten odepchnął go.

-Nie dotykaj mnie!!- Krzyknął. – Nigdy więcej, nie waż się mnie dotykać. –Wybiegł z pokoju na korytarz a potem zbiegł po schodach na sam dół aż do głównego wejścia. Otworzył drzwi i pobiegł do ogrodu. Było ciemno, ale świetnie wiedział gdzie może się schować żeby nikt nie widział jego łez. Tuż obok dębu znajdował się żywopłot i tam właśnie usiadł. Schował twarz w dłoniach i pozwolił łzom spłynąć po policzkach naznaczając mokre ślady na koszulce.

W tym samym czasie w gabinecie Shigon wrzeszczał na niedoszłą narzeczoną, po czym wybiegł za Colinem. Szukał go wszędzie i nawet przeglądnął monitoring, ale urwał się, kiedy młody wybiegał z pensjonatu na podwórko. Potem nastała ciemność, bo jedna z kamer nie została naprawiona. Szlag Saki! Mężczyzna wyszedł na balkon i rozejrzał się dookoła szukając młodszego w ogrodzie, nie wiedział, że żywopłot jest na tyle zarośnięty by móc okryć chłopca niczym peleryna niewidka. O jedno był spokojny, Colin nie opuści granic pensjonatu, bo mur jest praktycznie nie do przeskoczenia. Bramy pilnują ochroniarze i psy. Wrócił do sypialni, a blondynek wylewał łzy leżąc na wilgotnej trawie gdzieś między zaroślami. Noc była chłodna, a Colin miał na sobie tylko dres i piżamę. W końcu wrócił do środka i od razu pobiegł do sypialni. Wparował pod kołdrę, ale nie swoją tylko Yukiego. Przyjaciel był ciepły i od razu, kiedy wyczuł jak zmarznięte ciało starszego przytula się do jego postanowił ogrzać go.

-Colin, dobrze się czujesz? –Spytał zatroskanym głosem.

Odpowiedziała mu cisza.

-Colin, bo ja się martwię.. – Położył dłoń na jego czole. Mimo, że cały był lodowaty to czoło miał wyjątkowo gorące. – Masz gorączkę.. –Powiedział przestraszony i zsunął się z łóżka. Szybko okrył Colina dodatkową kołdrą i wybiegł na korytarz po Sama. Wrócili obaj a starszy od razu sprawdził, jaki jest stan Colina.

-Głupku gdzieś ty był? Na dworze jest zimno. –Poszedł do łazienki i z apteczki wyjął jakieś tabletki i termometr. –Masz prawie 39 stopni. –Powiedział, kiedy tylko na jaw wyszło ile ma chłopak gorączki. – Idę po Shigona.

-Nie..-Westchnął Colin i złapał mężczyznę za dłoń. – Nie chce go widzieć. Nie mów mu, że jestem chory.

-Nie piernicz, jeżeli złapałeś grypę to musi o tym wiedzieć, bo pozarażasz pół pensjonatu.

-Nie.. Jeśli tu przyjdzie to będzie mówił, że to przez niego. Będzie przepraszał a ja.. Nie chce znowu to czuć. To boli. –Załkał i schował twarz w poduszce.



-Panie Sam. Ja się nim zajmę. –Powiedział Yuki siadając na krześle obok łóżka Colina.

Po przekonujących argumentach Sam zdecydował, że póki, co nie powie Shigonowi o chorobie Colina. Ale jak tylko mu się pogorszy będzie musiał to zrobić. Wyszedł zostawiając chłopców samych sobie. Yuki porozmawiał z blondynem o tym, co się stało.

-A to żmija.. Przyjechała żeby nieźle namieszać. Co zrobisz Colin? –Spytał zatroskany.

-A, co mam zrobić? Powiedziała, że on chciał się mną tylko zabawić.

-BAKA!!! Głupek z Ciebie. Gdyby tylko tyle chciał to nie zareagowałby w taki sposób, kiedy odzyskałeś pamięć. Sam mówiłeś, że zwierzał Ci się ze wszystkiego i kiedyś był miły tylko dla Ciebie. Tak się nie zachowuje osoba, która chce się tylko zabawić.

-…

-Kocha Cię. Co ma zrobić, żebyś mu uwierzył? Colin a ty, co do niego czujesz?

-Lubię, gdy jest blisko, jego głos, duże dłonie zapach cygar, które pali. Kiedy ta dziewczyna do niego się przystawiała byłem wściekły. –Zarumienił się. – No i..

-I…?

-Kiedy się kochamy jest taki delikatny i czuły. Kiedyś zachowywał się jakby tylko on miał się zaspokoić a teraz chce żebym i ja czuł się dobrze.

-Zależy mu na Tobie Colin.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi i kiedy się otworzyły stała w nich Anette .  Jej noga wyglądała w porządku, czyżby udawała wcześniej?

-Chce z Tobą pogadać mały. – Syknęła chłodno i podeszła bliżej nawet nie kulejąc. – Jesteś kochankiem Shigona?

-Tak.. – Powiedział nieśmiało.

-Zapomnij o nim. Jest mój. –Zmierzyła go wzrokiem.

-A, co podpisałaś się na nim? Spałaś z nim kiedykolwiek? Wiesz, jaki jest naprawdę? Znasz jego ulubiony kolor, jakie cygara pali. Co dostał na urodziny od swojej matki?  Gówno o nim wiesz, jesteś pustą lafiryndą, która jedyne, co umie robić to pić drinki i gapić się na Paryż ze swojego balkonu. –Powiedział to, co siedziało mu na wątrobie już jakiś czas. Chciał jej pokazać, że nie jest gorszy, że może z nią konkurować o Shigona.

-Sacrebleu, jak ty się gówniarzu do mnie odnosisz? –Podeszła bliżej i wymierzyła mu mocny cios w policzek.

-ANETTE! – Krzyknął ktoś stojący w drzwiach. Był to Shigon.

2 komentarze:

  1. Ooo.. Awantura się szykuje :)
    A co do Anette to suma z niej. Juz jej nie lubię, zaraz wszystko zniszczy.
    Mam nadzieje, ze Szefuncio z Collinem się pogodzią.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka, hejeczka,
    wspaniale, wykopać Anette i to szybko... ciekawe jak udało się jej dostać, kiefy Collin'owi nie udało się wydostać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic