niedziela, 27 października 2013

Rozdział 10.

Długie, brązowe włosy opadające na ramiona rosłego młodzieńca siedzącego na szarym rumaku. Podziwiał otaczające go krajobrazy Królestwa Rosendarf. To była jego pierwsza podróż i odczuwał nie tyle fascynację, że w końcu może zwiedzić inny kraj, ale bardzo się stęsknił za swoim ukochanym młodszym braciszkiem.

----

-Masz naprawdę ładne oczy daj spokój Haru! –Westchnął Vald starając się zrzucić z swojego ukochanego pościel którą się okrył by jakoś zakryć swoje rumiane policzki.

-Mnie się nie podobają, i przestań tak ciskać komplementami na prawo i lewo, czuję się wtedy taki… Zawstydzony. –Westchnął kładąc dłonie na rozgrzane policzki. W końcu pościel została zwinnie z niego zsunięta odkrywając na wpół nagie ciało młodszego. –Nie patrz się.

-A dlaczego? Chyba mam prawo oglądać swojego wybranka zwłaszcza gdy ma na sobie tak niewiele ubrań. –Zaśmiał się i pocałował jego kark.

----

Przez zamkowe korytarze przechadzał się nocą. Wszyscy już spali więc nie musiał się martwić, że ktoś go nakryje. Ale nawet gdyby ktoś go nakrył to i tak nie mógłby nic zrobić, nie dożyłby jutra. Wszedł do jednej z komnat i wyszedł dosłownie po chwili niezauważony.

----

Draw spacerował po błoniach zamkowych gdy nagle ktoś wjechał przez bramę. Mężczyzna był od niego wyższy, a długie włosy wydawały się całkiem znajome, z tym, że nie były czarne jak u Haru, miały odcień brązu.  Mag podszedł do owego młodziana.

-Co Cię tu sprowadza? I Kim jesteś? –Spytał zaciskając na wszelki wypadek dłonie na długim kosturze.

-Kengo. Drugi syn królestwa Rockenweid. –Przedstawił się i zszedł z konia. Spojrzał na blondyna. – Jesteś nadwornym magiem? Świetnie zaprowadź mnie do swojego pana sługo.

-Sługo? –Aura wokół Drawa widocznie zadrżała. Zrobiło się bardzo gorąco.- Jestem Drawin trzeci syn! –Powiedział głośniej.

-Serio? –Zdziwił się. – Wybacz w takim razie. Nie sądziłem, że jakikolwiek książę zdecydowałby się na zabawianie się w czarodzieja.

-No ja przynajmniej bawiłem się w coś związanego z walką a nie w roszpunkę, pielęgnującą swoje włoski.

Atmosfera zrobiła się tak napięta, że oczy dwojga mężczyzn połączyła błyskawica.

-Grabisz sobie magu. Serio chcesz sprawdzić czym zajmowałem się w dzieciństwie?

-Jeśli rzucisz się na mnie z grzebieniem to fakt mam się czego bać!

-Kengo? –Przerwał im głos Królowej.

-Witaj matko. –Uśmiechnął się brunet widząc swoją „rodzicielkę”-Wiem, że miałem zostać w zamku, ale strasznie stęskniłem się za Haruhim. –Odparł.

-Jeszcze tylko ojca tu brakuje. –Zaśmiała się i przytuliła syna gdy tylko do niej podszedł. –Haru będzie szczęśliwy gdy cie zobaczy.

-Nie traćmy więc czasu. –Zawtórowała mu uśmiechem i razem z Drawem który mimo wszystko nie darzył sympatią brata swojego nowego przyjaciela weszli do zamku.

Po drodze natknęli się na Valda który zapewne szedł do komnaty kochanka.

-Książe Valdret. –Uśmiechnęła się królowa. – To mój drugi syn. Kengo.

-Miło mi poznać, jestem Vald. –Uścisnęli sobie dłonie.

-To ty ubiegasz się o rękę mojego brata?

-Tak.

-Wydajesz się w porządku. Mam nadzieję, że będziesz o niego dbać. Aha rozumiem, że ten mag jest twoim rodzonym…

-Tak to mój młodszy brat Draw. Szkoli się na maga.

-Eeeej ja tu jestem!! – Krzyknął młodzieniec i wszedł do komnaty Haruhiego. –Haru! Co Ci?!

Wszyscy wpadli do środka i doznali niemałego szoku. Chłopiec leżał na łóżku skamieniały. Tylko gdzieniegdzie jego skóra była nadal śniada delikatnie zaróżowiona.

-Haruhi. –Szepnęła królowa siadając obok niego i starając się jakoś go wybudzić. Był lodowaty.

-Co mu się stało? –Spytał Vald bezradnie wpatrując się w ukochanego. Serce pękało widząc go w takim stanie.

-Klątwa. Demoniczna. –Powiedział Draw. – Mamy w zamku nieproszonego gościa. I widocznie chciał zabić Haru, ale na szczęście jego anielska natura jakoś to zniwelowała. –Złapał za kostur i wykonał nim kilka ruchów nad ciałem Haru. –Niestety, nie mogę mu w żaden sposób pomóc.

-Szlag. Co zrobić? –Westchnął Kengo, ledwo co przyjechał a już dzieją się nieszczęścia. –Zabić demona? – Już nawet nie wypytywał się o co chodzi z porównaniem Haruhiego do aniołów.

-To jedyny sposób. Problem w tym, że zbyt dobrze się maskuje. Na zamek są nałożone zaklęcia i nie powinien tu mieć wstępu. W jakiś sposób się tu dostał i dostosował swoją magię do tej jakiej tu używamy. Zwyczajny demon tego nie mógłby zrobić.

-Chyba, że złożył kontrakt? –Spytał Vald gładząc Haru po czole. –Zabije tego skurwysyna! Niech tylko go dorwę.

-Nie ty jeden. –powiedział Kengo.

----

-Rozumiem, że się martwisz Królowo i obiecuję, że niezwłocznie rozpoczniemy poszukiwania tego demona. –Powiadomił Król, jego małżonka traktowała Haruhiego jak własnego syna więc również chciała pomóc. Larien i Libell czuwały przy łóżku Haruhiego co dziennie przynosząc mu świeże kwiaty. Vald głowił się z Drawem w jaki sposób demon przedostał się do zamku, Kengo zaś spotkał się ze swoim starszym bratem w jego komnacie.

-Dlaczego nie przyszedłeś zobaczyć jak ma się Haru? –Spytał opierając się o kolumnę w rogu pokoju.

-Cały zamek huczy od wiadomości na ten temat więc nie miałem takiej potrzeby. Gdyby nawet zginął nie byłaby to strata dla królestwa.

-Cross, to nasz brat! Jak możesz tak mówić? –Uderzył zaciśniętą dłonią w ścianę pozostawiając na niej widoczny wklęsły ślad.

-Nigdy nie uważałem go za brata. Niedorobiony bachor. –Prychnął pogardliwie.

Kengo podszedł do niego i złapał za szyję dosyć dziwnie zniekształconą dłonią.

-Widzę, że Menfist wkurzył się razem z tobą. –Położył swoją dłoń na jego ramieniu i po chwili młodszy odskoczył czując palący ból. –Myślałem, że umiesz panować nad tym kundlem.

-Owszem wkurzył się, ale pomógł mi też coś sprawdzić. –Patrzył złotymi oczyma jak wokół Crossa emanuje dziwnie brutalna magia. –Z którym demonem zawarłeś kontrakt?

-Heh całkiem zapomniałem, że przez Menfista widzisz kolor energii. –Złapał za miecz leżący na łóżku. – I co teraz zrobisz „bracie”? Bo ja nie mam wyboru, muszę Cię zabić.

-I wzajemnie, nie wybaczę Ci próby zabicia Haru, nawet jeśli byłeś moim bratem –Chwycił rękojeść swojego oręża.

----

Valdret siedział przy łóżku Haru delikatnie gładząc jego dłoń, był świadomy tego, że powinien szukać demona, ale teraz nie chciał zostawiać ukochanego samego. Do pokoju wpadł jednak Draw.

-Vald chodź szybko Kengo i Cross walczą. –Od razu pobiegli w stronę dziedzińca gdzie przeniósł się spór. Już stało tam paru ludzi.

-Co się stało? –Spytał Valdret.

-Okazało się, że jeden z moich synów zawarł pakt z demonem. –Powiedziała Królowa i w miarę szybko złapała księcia za dłoń bo już sięgał po miecz. – Spokojnie Książe, Kengo sobie poradzi. Może Cross ma wielką siłę która wzrosła gdy zawarł pakt z demonem, ale jego brat ma za to wsparcie w przyjacielu. –Uśmiechnęła się delikatnie. – Gdy miał sześć lat znalazł w zamkowej spiżarni szczenię wilka, było ledwo żywe. Tak bardzo chciał mu pomóc, pobiegł do nadwornego maga i prosił żeby jakoś go wyleczył. Ale wilczek był tak słaby, że zbyt duży napływ energii mógłby tylko pogorszyć jego stan. Nie wiem skąd przyszedł Kengo do głowy pomysł żeby umieścić duszę wilczka w jego ciele. Mag nie mógł mimo wszystko mu odmówić w końcu był tylko sługą. Wilk dorastał razem z Kengo przyjmując czerwony kolor magii ten sam którym posługuje się właściciel ciała. –Cross walczył z bratem nie szczędząc jego krwi, ale młodszy nie radził sobie wcale gorzej. Gdy ich miecze zetknęły się ponownie  starszy zaczął emanować ciemną mocą która przeszła przez klingę godząc prosto w przeciwnika. –Kengo nie jest sam dopóki może polegać na Menfiście.



Wszyscy skupili wzrok na ogromnym płonącym wilku który pojawił się w miejscu młodszego księcia. Cross uśmiechnął się kpiąco.

Cross

-No chodź kundlu zobaczymy który z nas trafi do piekła. Mnie tam przyjmą z otwartymi ramionami a ciebie? Tego który zabawił się duszą? –Na jego słowa wilk od razu wykonał atak. Skoczył w przód gryząc, drapiąc i miotając kłębami energii która spalała wszystko na swojej drodze. Widzowie musieli się odsunąć bo inaczej sami zostali by potraktowani magią, zwłaszcza tak niszczycielską.  Cross zamachnął się mieczem i godził wilka prosto w bok, trysnęła krew.

-Kengo… -szepnęła matka, trudna patrzeć na cierpienie syna.

-Szlak trzeba mu jakoś pomóc. –Wciął się Draw.

-Nie wtrącajcie się. Proszę. –Powiedziała kobieta. – Walczy nie dla siebie tylko dla Haru.

Kengo nagle znalazł się za plecami brata i wgryzł się w jego plecy. Zamachnął się rzucając ciałem o mur i szybko znalazł się obok aby zakończyć walkę zgnieceniem karku. Szczęki zacisnęły się na szyi starszego, słychać było tylko dźwięk łamanych kości.

----

-Jesteś idiotą, mogliśmy ci pomóc a teraz musisz leżeć w łóżku i robić za wielce poszkodowanego. –Westchnął Draw siedząc w komnacie Kengo którym zajmowały się dwie służące.

-Daj spokój Drawinie, robiłem to dla brata poza tym, teraz gdy nie ma Crossa mogę ubiegać się o prawo do tronu.

-Dlaczego więc nie zetniesz włosów? W końcu jesteś teraz najstarszym bratem. –Spytał.

-Bo je lubię. Nie po to tyle lat je pielęgnowałem. –Uśmiechnął się. – Co magu fascynuje cię moja druga drapieżna natura?

-Owszem, chętnie wykonałbym na tobie parę eksperymentów. –W jego dłoni pojawił się zestaw z różnej długości skalpelami.

-Jeśli mnie tkniesz to sam nie wyjdziesz stąd o własnych siłach.

-Dziś wyjątkowo dam ci spokój księżniczko. – Zaśmiał się.

----

Vald tulił do swojego ciała zdrowego ukochanego.

-Tak bardzo się o ciebie bałem Haru. –Szepnął delikatnie muskając jego czoło.

-Nie wiem za bardzo co się stało, ale gdy mama opowiedziała mi o wszystkim to rozumiem, dlaczego Kengo musiał zabić Crossa. Nie chodziło mu tylko o moją śmierć, chciał ponoć doprowadzić do wojny.

-Skąd wiesz?

-Gdy walczył z Kengo a raczej jego wilczą naturą to skupiał się tylko na niej. Wtedy ludzka natura brata wyłapała z Crossa jego myśli. –Wytłumaczył. – To jedna z umiejętności braciszka.

-Rozumiem. –Pogładził jego włosy. – Chyba nie przepada za Drawem.

-Obaj za sobą nie przepadają. –Uśmiechnął się.

-Ale wiesz jak się kończą takie sprzeczne uczucia? Spójrz na siebie nie lubiłeś mnie a teraz jesteś we mnie zakochany na zabój.

-Ale jesteś skromny. –Zaśmiał się i wtulił w ukochanego. –Jakoś nie widzę tej dwójki razem. Prędzej by się pozabijali niż poszli razem do łóżka.

1 komentarz:

  1. A to szuja. Wiedziałam, że Cross coś kombinuje, ale żeby zabić własnego brata? Sukinkot.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic