niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział XV.

-COLIN-KUN!!  - Krzyknął Yuki, gdy tylko zobaczył blondyna w drzwiach pokoju. Momentalnie do niego podbiegł i przytulił się niemal na niego wskakując. – Strasznie się o ciebie martwiłem, głupek! Głupek! Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.

-Przepraszam Yuki-chan. –Przytulił go z uśmiechem. – Ja też tęskniłem, ale już nigdzie się nie wybieram.

-Owszem wybierasz się. – Powiedział Shigon z uśmiechem.

-Shigon-sama, ale ja go nie oddam za długo go nie widziałem.

-Hmm a co powiesz Yuki na wymianę? –Podszedł do nich czarnowłosy. – Ty mi oddasz Colina a ja Ci podeślę Sama.

Yuki zarumienił się, ale po chwili namysłu podszedł do łóżka i zaczął się rozbierać. Colin zaś miał minę jakby tym samym zapadł na niego wyrok. Patrzył to na Yukiego, to na Shigona.- Yuki-chan jak możesz?

-Wybacz Colin, ale na moim miejscu zrobiłbyś to samo. – Uśmiechnął się niewinnie. Blondynek został złapany i po chwili Shigon wyszedł z pokoju niosąc malca przewieszonego sobie przez ramię. Ostatnie, co usłyszał Yuki siedząc na łóżku to „NO BŁAGAM, NIE DOTYKAJ MNIE JESTEŚMY PRZECIEŻ NA KORYTARZU!!!”

-Hej Yuki-chan. –Przywitał się Sam wchodząc do pokoju. Nadal miał na sobie czarny płaszcz, kamizelkę kuloodporną itd. Trudno się dziwić skoro przylecieli niecałe dziesięć minut temu. Chłopczyk siedział na łóżku do połowy przykryty kołdrą.

-H-hej. Ciężko było? –Spytał szatynek rumieniąc się delikatnie i mnąc w rączkach kawałek pościeli. Lubił Sama i już niby mu wyznał swoje uczucia, ale nigdy nie był na tyle odważny, aby spytać się mężczyzny, co on sam do niego czuje. Wiedział, że Samowi trudno złamać zasady, które Shigon ustanowił. Opiekunowie nie mogli darzyć podopiecznych uczuciami. No, ale przecież sam opiekun kochał Colina. Yuki spojrzał smutno na swoje dłonie. Dlaczego on miałby być gorszy?

Sam jakby domyślił się, o co chodzi chłopczykowi. Nie chciał poruszać tematu ich przyszłości, bo był świadomy tego, że nie jest ona usłana różami. Bardzo mu zależało na maluchu i gdyby tylko mógł to byłby z nim już od dawna. –Nie sprawiali jakiegoś ogromnego problemu. No i postrzelili tylko trzech naszych a u nich straty były dużo większe. Ogólnie akcja przebiegła po naszej myśli. – Kurwa przecież nie przyszedł tu żeby gadać o jakiejś pierdolonej strzelaninie.

Yuki uśmiechnął się nikle. Chłopiec, który na co dzień był wzorem wiecznie uśmiechniętego optymisty teraz wolał zapaść się pod ziemię niż rozmawiać z Samem. Serce waliło mu jak oszalałe zupełnie jakby za chwilę miało wyrwać się z piersi. Przetarł oczy i w końcu zebrał się na uśmiech. – Cieszę się. – Pomimo, to bolało to nie chciał dać po sobie poznać, że nie jest już tak jak kiedyś.

-Ech cholera.. – Podsumował Sam i podszedł do Yukiego od razy łapiąc go w ramiona. – Jestem beznadziejny, jeśli chodzi o wyrażanie uczuć, ale Ty przecież wiesz jak bardzo Cię lubię prawda Yuki-chan? – Maluch patrzył na niego dużymi oczyma i już miał coś powiedzieć, kiedy to Sam wypadł z pokoju jakby go wystrzelono z procy. Biegł korytarzem po drodze niemal zabijając się o Sakiego, potrącając kilku podopiecznych i nawet gdzieś zrobił z Annete dywanik, kiedy to ta była zajęta wynoszeniem bagaży ze swojego pokoju. Omijając zręcznie pozostałe przeszkody dotarł do gabinetu Shigona. Otworzył drzwi z kopniaka i wpadł do środka. – Shigon-sama mam głęboko w dupie pana zasady..! – Zdębiał, kiedy ujrzał całą scenę, jaka miała miejsce na biurku.  Colin przypięty kajdankami do rzeźbionej ramy dębowego biurka i pochylający się nad nim czarnowłosy, który w przeciwieństwie do blondynka miał na sobie jeszcze bokserki. Sam poczuł się nieco zakłopotany, że przeszkodził im w takim momencie.

-O, co chodzi Sam? Bo jak widzisz jestem nieco zajęty..

-Shigon no wiesz, co?!! – Warknął Colin z ogromną pretensją w głosie, ale szybko partner go uciszył masując jego krocze.

-A teraz przejdźmy do sedna. Wiem Sam, że masz słabość do małego Yukiego. – Chwila przerwy żeby popieścić Colina i znowu spojrzał na mężczyznę stojącego w drzwiach. – Chyba nie przeczytałeś za dobrze swojej umowy, co Sam? Nie pisało tam, że nie możesz kochać. Chodziło mi bardziej o robienie nadziei całemu pensjonatowi. Możesz pieprzyć Yukiego, ale musisz brać odpowiedzialność za to, co będzie potem. Mimo wszystko nadal jesteś opiekunem i będę wymagał żebyś swoje czułości ograniczał w czasie pracy. Wieczory spędzaj jak chcesz, ale wykonuj swoje obowiązki. – Mówił to z przerwami na ciche westchnienia, bo akurat Colin pocierał jego krocze stopą uśmiechnął się. – A teraz leć do malucha i się nim zajmij.

Sam kiwnął jedynie głową, bo jakoś nie wiedział, co ma powiedzieć. Zamknął za sobą drzwi i wrócił do pokoju Yukiego, który siedział dalej na łóżku wylewając strumyki łez. Szlag no przecież idiota wybiegł pozostawiając małego w niewiedzy. Szybko podszedł do oszołomionego chłopca i przytulił go mocno. Ten nie wiedząc czy płakać czy się cieszyć wtulił się w starszego. Sam gładził delikatnie jego ciałko i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że jest ono całkiem nagie. – Kocham Cię Yuki. – I pocałował go bardzo zaborczo, co dało początek ślicznym rumieńcom na policzkach szatynka, który położył rączki na piersi mężczyzny. Trwali w pocałunku dłuższą chwilę i oderwali się od siebie dopiero wtedy, kiedy młodszemu zaczęło brakować powietrza. Sam uśmiechnął się z rozczuleniem i pogładził jego policzek. – Mam zamiar się dziś Tobą bardzo dobrze zająć. – Zdjął z siebie zbędne ubrania i z uśmiechem patrzył jak Yuki rumieni się na jego słowa, po czym wreszcie z radosnym uśmiechem obejmuje jego szyję i bardzo namiętnie składa pocałunek na ustach starszego. Sam nie czekał nawet na pozwolenie posadził sobie go na kolanach i zaczął niemal z czcią badać dłońmi całe ciałko szatynka. Dłonie sunęły na początek w górę, po czym osuwały się w dół, aby spocząć na pośladkach, które chwilę później intensywnie ugniatał. Yuki zaś zajmował się jego ustami, przesuwał języczkiem po wargach raz po raz wsuwając go do jego ust i ssąc z wyraźną uciechą język mężczyzny. A jemu się to jak najbardziej podobało. Odwdzięczył się w końcu swojemu skarbowi sporą uwagą, którą przeniósł na jego krocze. Na początku pieścił same jąderka, na co młodszy zareagował jękiem, Sam uśmiechnął się i przeniósł dłoń nieco wyżej sunąc nią ku samemu czubkowi penisa. Przez chwilę drażnił go palcem i w końcu przeszedł do rzeczy, zaczął przesuwać ręką bardzo szybko, zaciskając ją na członku. Yuki niemal krzyknął.

-S…Sam. –Westchnął opierając się ciałkiem o tors mężczyzny.

-Coś nie tak?

-Wejdź we mnie. Ja.. Ja już chce.

Sam uśmiechnął się i pocałował jego czoło. – Ale tak bez przygotowania?

Yuki zarumienił się i przesunął dłoń mężczyzny na swoje wejście.

-Yuki-chan nie ładnie, nie ładnie. Sam się przygotowałeś? –Dziurka malucha była już na tyle rozciągnięta, że bez problemu mógł w niego wejść. I po chwili już nacelował na niego swojego penisa. Maluch jęknął głośno czując przyjemne wypełnienie. Sam nie czekał, szybko zaczął poruszać się w Yukim, za co otrzymał serię głośnych dźwięków świadczących o rozkoszy, jaką odczuwa młodszy. Ten zaś delikatnie pchnął starszego, aby położył się na łóżku i wtedy przejął dominację. Zaczął unosić i opuszczać bioderka nabijając się na pulsującą męskość, która za każdym razem wchodziła coraz głębiej. Sam pieścił penisa malucha, gdy ten był zajęty ujeżdżaniem. –Yuki jestem twój, ale.. Ale tylko po pracy rozumiesz prawda?

-Tak.. –Jęknął cichutko i uśmiechnął się mimo to ciepło. – Ważne, że mój. – Pochylił się i pocałował go czule. – Kocham Cię.

-Ja ciebie też słoneczko. –Przytulił malucha i poruszył się gwałtownie. Nie musieli czekać długo na finał. Sam doszedł obficie wewnątrz chłopca a ten z piskiem wytrysnął brudząc brzuch i pościel. Leżeli obaj na łóżku uspokajając oddech.

-Gdzie wtedy wybiegłeś?

-Musiałem powiedzieć Shigonowi, że mam gdzieś jego zasady. Przerwałem jemu i Colinowi w grze wstępnej.

-Naprawdę? Nie będzie na Ciebie zły? –Spytał zatroskany szatynek.

-Teraz jest zajęty chłopakiem.

-Pewnie Colin będzie obolały po takiej przerwie. –Zaśmiał się Yuki.

2 komentarze:

  1. Jak dobrze, że Yuki i Sam uporzadkowali swoje sprawy.
    Hmm... A ta gra wstępna Colina i Szefuncia bardzo ciekawa ;)
    A co z Johnem? Znalazł sobie kogoś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, och dobrze że uporządkowali Sam i Yuk swoje sprawy, ale to wtargnięcie Sama do gabinetu Shingona a ja sobie wyobraźiłam że celuje z pistoletu do intruza :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic