piątek, 15 marca 2013

Rozdział XII.

Colin nie mógł uwierzyć w to, co właśnie zobaczył. Groźby takie jak anonimy są niczym w porównaniu z Tym. Zdechłe szczury? Ktoś aż tak źle mu życzy? Ale kto? Dlaczego? Przecież nie zasłużył sobie na takie traktowanie? Shigon oddał Sakiemu pudełko i powiedział mu coś na ucho, na co ten zareagował kiwnięciem i wyszedł z pokoju. Czarnowłosy podszedł do chłopca i pogładził delikatnie jego włosy, ale nie odezwał się. Nic nie powiedział. Żadnego słowa wytłumaczenia, po prostu nic. Czyżby ta cała sytuacja postawiła go w niekomfortowej sytuacji? Z jednej strony ma chłopca na, którego tak długo czekał a z drugiej cały pensjonat. Nie ważne, co zrobi musi liczyć się z konsekwencjami.

-Colin wracaj do pokoju.-Odparł Shigon po jakimś czasie.

-Nie..

-Wracaj do pokoju.

-Nie chce. –Złapał dłoń mężczyzny i pchnął go z trudem na łóżko. Usiadł na biodrach starszego nadal chowając twarz za blond grzywką. – Nie chce odchodzić.. Chce zostać. Z tobą.

-Colin, ja..

-Nie chce. –Jęknął płaczliwie, bo już w oczach zbierały mu się łzy. Dłonie zaciskał na koszuli czarnowłosego, który patrzył się na niego z bólem. Nigdy jeszcze nie był w tak beznadziejnej sytuacji. Wybór trudny i tylko dwa wyjścia. Colin schował twarz w zagłębieniu szyi partnera i załkał cicho.

-Jestem w martwym punkcie słodziaku. –Pogładził jego włosy.

-Te pogróżki się nie skończą póki tu jestem. –Szepnął łamiącym się głosem. –Jeżeli wyjadę, co się ze mną stanie?

-Nie jesteś jeszcze pełnoletni. Trafisz do sierocińca albo do rodziny zastępczej. - Colin spojrzał na niego niepewnie i wstał. Nie wiedział, co zrobić. Z jednej strony chciał zostać a z drugiej nie chciał sprawiać problemów. Kiedy już chciał wyjść Shigon złapał go za dłoń, po czym pociągnął na łóżko, zawisł nad nim i najnormalniej w świecie zdarł ubranie. – Jesteś mój. Nie oddam Cię. –Zapewnił i wpił się w śniadą cerę na jego szyi pozostawiając na niej czerwoną malinę, którą dodatkowo potraktował zębami. Colin jęknął głośno. Brutalna natura Shigona powróciła. Znów czuł jak bardzo pożąda ciała chłopca, jak krew się gotuje w jego żyłach a ciasnota w spodniach przeszkadza kurewsko. Colin, leżał jedynie jak pusta skorupa i pozwalał mu na każdy ruch. Chciał czuć ciało kochanka zwłaszcza, że będzie mógł nie myśleć o innych przykrościach. Seks faktycznie daje ulgę i wyłącza umysł. To ciało czuje a nie głowa.  Dłonie sunęły wzdłuż bioder młodszego zatrzymując się na chwilkę, po czym wróciły do góry pieszcząc sutki blondynka, ten czuł jak po jego skórze przebiegają dreszcze, jak ciało dosłownie płonie.

Shigon spojrzał na Colina, kiedy już się wewnątrz niego bardzo intensywnie poruszał. Chłopiec zagryzał boleśnie wargę wylewają strumyki łez, które moczyły poduszkę, dłonie zaciśnięte w piąstki na czarnych włosach starszego delikatnie ciągnęły krucze kosmyki.  W końcu zdał sobie sprawę, że znowu wziął go jak kiedyś. Tylko po to żeby zaspokoić siebie.

-Colin, j-ja przepraszam. – Pogładził jego policzek i przylgnął do ciała młodszego chowając twarz gdzieś w jego blond włosach. Poczuł ból w klatce piersiowej. Jak mógł zrobić to temu aniołkowi?

-Dokończ. – Szepnął Colin.

-Nie.

-Proszę, skończ.

-Ale zraniłem Cię. Obiecałem, że już tego nie zrobię w tak brutalny sposób. –Spojrzał na niego boleśnie. Wstał z łóżka i okrył młodszego kołdrą. – Dowiem się, kto te pogróżki wysyła i osobiście go zamorduję.



Minęły dwa dni od incydentu ze szczurami, niby nic takiego się nie działo pomijając jeden list o obraźliwej treści. Wyzywanie od dziwek i obrażanie matki Colina było naprawdę bolesne. Blondynek postanowił nie wspominać o tym Shigonowi. Problem za problemem a chłopiec nie chciał być ich częścią.

- Colin, to chyba do ciebie. –Yuki wszedł do pokoju niosąc list.

-Dla mnie? –Blondyn spojrzał na kopertę, Otworzył ją i przeczytał treść:
„Jeżeli nie chcesz już sprawiać problemów, to wyjdziesz o północy do ogrodu. Czekaj pod dębem a dowiesz się, co i jak.”
Zupełnie jakby słyszał Anette. NO TAK!! To pewnie Anette robi jaja i próbuje go podpuścić. Do tej pory pogróżki były drukowane a to zostało napisane ręcznie. Mimo wszystko wyszedł z pokoju o północy i skierował się w stronę ogrodu. Stał pod dębem dłuższą chwilę.

-Colin. – Ktoś go zawołał, ale na tyle cicho żeby tylko on to słyszał. Gdy blondynek się odwrócił w stronę źródła głosu ujrzał mężczyznę i tylko tyle, bo po chwili poczuł straszny ból głowy i stracił przytomność. Obudził się w ciemnym pomieszczeniu przywiązany do krzesła.

-Dawno się nie widzieliśmy Colinie. – Głos całkiem obcy, tak się przynajmniej wydawało blondynkowi. Stał przed nim niski mężczyzna, ale wyższy od samego chłopca, ubrany był w elegancki garnitur Twarz miał dziwnie nieprzyjemną, dwudniowy zarost dodawał mu charakteru tak samo jak zbyt krzaczaste brwi.

-Kim jesteś?

-Nie pamiętasz? Hmm no tak sporo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Miałem nadzieję, że trawisz bezproblemowo do sierocińca a potem oddasz mi pieniądze.

- Co takiego?-Colin wytrzeszczył oczy w zdumieniu.

-Moje pieniądze. Twój ojciec był mi sporo winien, ale ciekawie to wymyślił. Zabójstwo twojej matki i samobójstwo to bardzo dobre wyjście. Zapomniał tylko o jednym drobnym szczególe, że przejmiesz jego długi ty. –Uśmiechnął się złośliwie. – No Colin to, kiedy oddasz mi moje pieniądze?

-A skąd mam je wziąć? Do niedawna nawet nie wiedziałem, kim jestem, a teraz się dowiaduję, że mam spłacić dług, o którym nie miałem pojęcia?

-Gdyby świat był taki sprawiedliwy jak chcemy, ech. No cóż skoro tak stawiasz sprawę to muszę wyciągnąć wnioski. – Złapał jego podbródek w mocnym uścisku i bardzo dokładnie się mu przyjrzał. – Nie wiem ile jesteś wart, ale będę się targować z potencjalnymi kupcami. Jakoś muszę odzyskać te pieniądze.

-Chcesz mnie sprzedać?

-Nie widzę innego wyjścia, na pewno najdzie się ktoś, kto zechce za ciebie sporo zapłacić. Musiałem jakoś wywabić Cię tymi pogróżkami, ale okazało się to wyjątkowo łatwe. – Uśmiechnął się ironicznie.-  Osobiście nie wiem, co ten mój syn w Tobie takiego widział. Przez Ciebie nie ma kto odziedziczyć firmy, przez ciebie nie ożenił się z Anette. Do jasnej cholery przez ciebie gówniarzu moje plany rozpadały się na kawałki.

Colin całkiem oniemiał. – Pan jest ojcem Shigona?

2 komentarze:

  1. Ooo... Jestem w szoku, o kurczaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, o ja cię te pogróżki, jak się okazuje to ojcec Shigona je przysyłał, szkoda że nikt nie wie o tym ostatnim i nic nie wie o spotkaniu, chociaż nadzieja jest w kamerach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic