niedziela, 3 marca 2013

Rozdział X.

-S-Shigon? – Anette po chwili całkiem zmieniła wyraz twarzy na smutny, przestała obciążać jedną z nóg i ponownie zaczęła udawać obłożnie chorą i poszkodowaną. – Ten chłopiec wygadywał takie okropne rzeczy. Wcale mu na Tobie nie zależy i jeszcze mnie obraził.

Colin patrzył wielkimi oczyma na kobietę. Że niby jemu nie zależy? Jak ona może takie kłamstwa wygadywać? – Nic takiego nie mówiłem? –Szepnął złamanym głosem. Suchość w gardle powoli stawała się nieznośna z resztą tak samo jak dreszcze i gorączka. Wszystko bolało Colina i męczyło zupełnie jakby ktoś wbijał w jego kości miliard szpilek. Oczy powoli same z siebie zaczęły się zamykać. Po czole spływały krople perlistego potu naznaczając mokry ślad na poduszce, lub ginąc gdzieś w blond kosmykach włosów. Colin miał wrażenie, że leży w głębokiej studni, bo głosy były takie dalekie i głuche.

Shigon przeszedł obojętnie obok Anette i położył dłoń na czole młodszego, który teraz zaczął drżeć niespokojnie. Mimo, że spał to wcale nie wyglądało jakby mu się miało polepszyć. Wręcz przeciwnie. Dziewczyna stała nadal obrócona przodem do drzwi gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się czarnowłosy. „Czemu do jasnej cholery tak bardzo się przejmujesz tym bachorem?” Westchnęła w myślach i kulejąc, bo przecież noga ją bardzo bolała, wyszła w pokoju.

Shigon wyjął komórkę i zadzwonił po lekarza. Chwilę później blondynkiem zajmował się doktor, który pracował w pensjonacie i jednocześnie uczył chemii.

-I jak z nim będzie? –Spytał Shigon nieco ozięble.

-Nie mam ani dobrych ani bardzo złych wieści. –Odparł mężczyzna.. – Chłopiec za długo był na dworze. Mamy środek lutego a zdołał się przez te parę godzin nabawić zapalenia płuc. Na dodatek leżał na wilgotnej trawie zmókł, więc i go przewiało. Gorączka rośnie a nie chce podawać żadnych mocnych leków, bo nie wiem czy nie jest na któryś z nich uczulony.

-Kurwa… to, co robić?

-Póki, co musimy się zająć jego gorączką. Zalecam okłady lodowe. Będzie odczuwał na zmianę, raz zimno a raz gorąc, poty dreszcze a dopóki się nie obudzi i tak za wiele nie zrobimy.

Po chwili do pokoju Colina zostały przyniesione kawałki lodu z chłodni i obwinięte w ręczniki przyłożono je do ciała chłopca. Skóra blondynka niemal parzyła, gdy Shigon pogładził malca po czole. –Przepraszam Colin.. – Westchnął i musnął jego policzek. Czuł się odpowiedzialny za wszystkich podopiecznych, ale zwłaszcza za Colina. Przecież, ech no przecież on go kochał, jak mógł dopuścić to tego, że leży teraz w takim stanie? Na szczęście po nocy gorączka spadła a Colin otworzył oczy jakoś około siódmej. Spodziewał się zobaczyć Yukiego, ale zamiast niego rzuciła mu się w oczy sylwetka Shigona.  Zakaszlał głośno niemal się dusząc. Płuca bolały i suchość w gardle wcale mu nie pomagała.

-Jak się czujesz? – Spytał wreszcie mężczyzna usłyszawszy młodszego.

-P..ć

-Heee? Co takiego? – Podniósł się z krzesła.

Blondynek zakaszlał i starał się przełknąć ślinę, której niestety nie było w jego ustach ani trochu. – P-pić.

-Chcesz pić? Kurna no tak, już zaraz Ci coś dam. – Sięgnął po szklankę wody i podsunął ją chłopcu pod usta, aby mógł się spokojnie napić.

Boże jak dobrze było poczuć coś, co nie jest suche i smakuje jakby się jadło kredę. Woda, dzięki ci Panie żeś ją stworzył. Kiedy tylko jego usta zostały wystarczająco nawilżone a gardło przestało być nieprzyjemnie suche mógł podziękować. – Dziękuję Ci. – Nie patrzył Shigonowi w oczy, wstydził się swojej głupoty.- Umm ja..

-Przepraszam Colin.. – Dokończył za niego czarnowłosy. – Bardzo Cię przepraszam. Jestem beznadziejnym opiekunem skoro przeze mnie jesteś teraz w takim stanie. –Spuścił głowę. – Jeśli chodzi o To, co powiedziała wtedy Anette.. Faktycznie kiedyś coś takiego powiedziałem. Kiedy byłem młodszy wspomniałem raz, że chętnie bym się z Tobą przespał. Ale nie wykorzystał, nigdy nie myślałem o Tobie jak o kimś na jeden raz…

-Gdybym nie odzyskał wspomnień i dalej kształtowałbyś moje byłe życie, czy wtedy byłbym chłopcem do zabawy? I nadal pieprzyłbyś innych chłopców? – Spytał boleśnie, ale starał się to jakoś zamaskować.

-Tak, ale odzyskałeś wspomnienia, więc nie mam powodu żeby Cię tylko wykorzystywać. – Odparł a kiedy zobaczył niezadowoloną minę blondynka westchnął. – Colin tyle lat nie miałem Cię obok siebie, no zrozum, że jak każdy facet miałem swoje potrzeby, jak chciałem pieprzyć to pieprzyłem i nie zmuszałem do tego nikogo. Co byś zrobił na moim miejscu?

-Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym. –Mruknął Colin i wtulił twarz w poduszkę. –Nie chce żeby ona mi Ciebie zabrała. –Zarumienił się szkarłatnie.

Shigon zaśmiał się. – Słodziaku nie musisz się martwić. Nikt mnie Tobie nie zabierze. –Pogładził jego włosy.- A teraz musisz mi szybko wyzdrowieć dobrze?  Zawołam lekarza i on się Tobą zajmie.

Colin przez kolejne parę dni musiał leżeć w łóżku. Zapalenie było dość złośliwe, gorączka na szczęście spadła a blondynkowi wracał humor. Co pięć minuto marudził, że nie chce mu się już leżeć i nic nie robić. Raz nawet John musiał go siłą zaciągać do łóżka, bo ten mały skurczybyk wylazł z pokoju i doczołgał się niepostrzeżenie pod same schody na parter. Oczywiście dostał opieprz od Shigona za swoją głupotę, ale kiedy zrobił szczenięce oczka, które miały na czarnowłosego zaskakująco duży wpływ obeszło się bez kary. Najdziwniejsze było to, że Anette przestała udawać, ale na nieszczęście nie chciała wyjeżdżać i rezygnować z Shigona.

-Shigon.. Ale ja nie wiem czy, ach.. Umm – Blondynek siedział na łóżku stękając głośno, kiedy czarnowłosy zajmował się jego erekcją. -..Czy mogę?

Shigon uśmiechnął się i teraz ruszyła do dzieła jego dłoń. – No właśnie się upewniam czy już możesz. Póki, co wszystko jest w porządku. – Uśmiechnął się ironicznie i wrócił do przerwanej czynności.

-Ach.. Och umm..  – Jęczał nie powstrzymując się ani trochę. To było takie wspaniałe uczucie. Gorąco i ciepło, usta mężczyzny czyniły cuda. Penis chłopca pulsował intensywnie, kiedy język tak sprawnie go pieścił a dodatkowo dłonie masowały jego jądra. Czarnowłosy nie musiał długo czekać aż ten dojdzie z tym błogim piskiem.

-Stwierdzam, że jesteś w dobrym stanie. –Szepnął, gdy już przełknął to, co sprezentował mu chłopiec. – Jak się czujesz?

-…. – Oddychał ciężko i dopiero po chwili otworzył usta żeby coś powiedzieć. – Już dobrze.

-Czyli przed tym. –Przesunął dłonią po jego członku. – Było gorzej, tak? – Zaśmiał się, na co chłopiec oblał się jedynie rumieńcem.

-Shigon.

-O, co chodzi słodziaku?

-Kocham Cię i nie chce żebyś mnie zostawił. –Spuścił głowę.- Tak jak wtedy w dzieciństwie.

-Nie zostawię Cię dzieciaku. –Objął go mocno i pocałował czule. – Skoro już Cię znalazłem to nie mam zamiaru tak po prostu Cię opuszczać. –Przesunął dłoń na jego pośladek i delikatnie podrażnił jego dziurkę, na co blondynek zareagował stęknięciem. – Jesteś cieplejszy nić zazwyczaj. Chyba znowu masz gorączkę.

-Wydaje Ci się. To przez Ciebie.

-Aż tak ci gorąco, kiedy jestem blisko?

Chłopiec nie odpowiedział, jedynie kiwnął głową.  Wtedy Shigon złapał jego nadgarstki i przycisnął go do łóżka.

-Cieszę się w takim razie. Colin..

-Hmm?

-Mam na Ciebie cholerną ochotę. Muszę się pytać o pozwolenie?-Oblizał lubieżnie wargi.

Colin sięgnął do spodni mężczyzny i powoli je z niego zsunął. Czasem blondynek podziwiał Shigona, że umie maskować swoje podniecenia, ale teraz był zafascynowany, że erekcja starszego już tak dumnie stała i czekała na zaspokojenie. – Ja też mam ochotę. – Szepnął nieśmiało i rozchylił delikatnie uda. – Chce ciebie w sobie braciszku.

Czarnowłosy pozbył się zbędnej odzieży i pogładził wewnętrzną stronę ud młodszego. – Mój mały, słodki braciszek. Kocham Cię Colin. – I razem z tymi słowami mężczyzna wszedł w kochanka jednym mocnym pchnięciem. Po policzku blondyna spłynęła łza. Nie bólu, lecz szczęścia. Pierwszy raz Shigon powiedział te jakże upragnione słowa.

2 komentarze:

  1. Ooo... Jak słodko. Romans kwitnie, cud, miód i orzeszki. Ale, ale co z ta suka? Wątpię, że sobie odpuścił.
    Lece do kolejnego wspaniałego rozdziału.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    słodziaszno, zapewnienia Shingina  cudowne ale mam przeczucie, że Anette tak szybko nie odpuści i jeszcze coś zrobi aby ich skłócić że sobą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic