sobota, 9 marca 2013

Rozdział XI.

-Colin-kun! – Yuki rzucił się na łóżko współlokatora, kiedy ten spał sobie w najlepsze śliniąc przy okazji poduszkę. No, ale kto by się nie ślinił gdyby każdej nocy miał takie gorące sny: Shigon całkiem nagi pokazujący swoje ciało w pełnej krasie, jego długie czarne włosy opadające na ramiona. Kyaaa ta umięśniona sylwetka, zgrabne biodra i szerokie barki, duże dłonie spoczywające na pięknie wymodelowanych przedramionach. Dodatkowo stał na plaży podczas zachodu słońca i patrzył się w stronę blondynka tym swoim kuszącym spojrzeniem, pełnym pożądania i uczucia. NO KURDE I JAK TU NIE ŚLINIĆ SIĘ??!! – Colin-kun, szybko, bo jakaś białowłosa dziunia kradnie Ci ukochanego!-Zaśmiał się w duchu Yuki i pogratulował sam sobie za pomysłowość, bo chwilę później śpioch zerwał się do siadu o mały włos nie zrzucając go z łóżka

-Gdzie ona jest? –Spytał Colin nadal będąc jedną nogą w krainie snów. T^T Sen był taki piękny a teraz postać Shigona zniknęła.

-Musiałem jakoś Cię obudzić. Spóźnimy się na poranne ćwiczenia i przez ciebie nie zjemy śniadania a dzisiaj są tosty i kakao. Rozumiesz to?! KAKAO!! –Zaczął skakać na łóżku zupełnie jakby ten konkretny napój traktował niczym nektar bogów.

-No dobrze już wstaję. –Westchnął, bo najchętniej wróciłby do łóżka i w objęcia wyśnionego Shigona. Bardzo powoli podniósł się z łóżka i podszedł do szafy wyjmując z niej dres, który chwilkę później już miał na sobie. –Yuki a może zapiszemy się na gimnastykę?

-Hihi czyżbyś miał jakiś konkretny powód?

-Nie, ale sam przyznaj, że teraz nic ciekawego nie mamy do roboty. Zadania udaje nam się wykonywać na przerwie obiadowej a z nauką nie mamy problemów. Kiedy wracamy do pokoju siedzimy i nudzimy się. A tak to przynajmniej się czymś zajmiemy i będziemy w lepszej kondycji. –Wyszli na korytarz schodząc powoli po schodach aż do parteru. Potem na dwór i wreszcie na niewielkie boisko. Tam już czekało paru chłopaków i trener. Jak zwykle poranne ćwiczenia składały się z rozgrzewki, biegów, skłonów, przysiadów, pompek, szpagatów itd. W pewnym momencie Yuki złapał Colina za ramię pokazał ręką.. Anette, która biegła goniąc Deiwa, ten zaś uciekał trzymając w ręku coś, co wyglądało jak zdechła fretka, albo kilka zdechłych fretek całych w błocie i potarganych.

-Crétin!! Jak mogłeś pozwolić tym psom tak zniszczyć moje grand futro?! –To prawdziwa sztuka biec w szpilkach od Betrand Pierra i nie łamać sobie przy tym kończyn.

-To nie moja wina, że używa Pani takich perfum, które dla psów są jak cieczka u suki. Wyczują na kilometr, zwłaszcza, że są to psy obronne i specjalnie żadnej suki od cholernie długiego czasu nie widziały.  A panienka Anette przypadła im do gustu!! – Krzyczał Deiw wymachując futrem i machając drugą ręką do Colina, który razem z Yukim zanosili się głośnym śmiechem.

-Haha trzeba będzie postawić Deiwowi coś do picia. –Powiedział Colin.

-Albo mu coś innego postawimy. –Poprawił Yuki, na co blondyn pacnął go mocno w czubek głowy.

-Ty to byś tylko o jednym myślał, co Yuki-chan?

-Nie, ale sam przyznaj, że od takiego życia trudno nie mieć skojarzeń.

-A no trudno.

Wrócili do ćwiczeń a potem z uśmiechem śmiejąc się nadal z Anette poszli do jadalni na śniadanie.  Faktycznie Kakao było miłą odmianą skoro przez tak długi czas pili zieloną herbatę. Blondyn miał wrażenie, że właśnie z tego powodu na śniadanie wszyscy przyszli punktualnie. Na balkonie siedzieli jak zwykle opiekunowie i Shigon. Związał długie włosy w kucyka i teraz wyglądał jeszcze przystojniej. I nie tylko Colin to zauważył połowa pensjonatu nie spuszczała z niego wzroku. To było irytujące, ale blondynek wiedział, że jest to tak czy siak nieuniknione. Yuki zdążył już wypić dwa kubki kakao i właśnie zabierał się za trzeci. Po śniadaniu Chłopcy poszli do gabinetu Johna żeby zapisać się na gimnastykę. Kiedy Yuki dowiedział się, że Sam często tam zagląda od razu rozpromieniał i bez chwili zawahania podpisał się na liście. Colin zrobił to samo i po chwili poszli na zajęcia. Mieli dzisiaj dość napięty grafik, trudne lekcje i sporo zadań, ale jak zwykle szybko się z tym uwinęli. Blondyn postanowił zajrzeć do biblioteki, ale nogi poniosły go gdzie indziej, a mianowicie sypialni Shigona. Wparował tam z uśmiechem, ale mężczyzny nie było. -,-

-Shigon? –Chłopiec wszedł w głąb pokoju i usiadł sobie na łóżku. Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł czarnowłosy i nie był zadowolony.

-Co tu robisz?

-Umm a już mam zakaz przychodzenia do ciebie? –Spytał nieco urażony. – Coś się stało?

-Dostałem anonimowy list, że jeżeli do tygodnia nie wrócisz do sierocińca naślą na pensjonat policję.

-Ale sam mówiłeś, że nikt nie wie gdzie znajduje się pensjonat. –Szepnął Colin.

-Tak, ale co za problem podać policji współrzędne?

-No to.. – Wstał z łóżka. – Pójdę się spakować.

Shigon złapał jego dłoń i pociągnął siadając na łóżku tak, że Colin wylądował na jego kolanach. – Zwariowałeś? Nie oddam Cię nikomu. Jesteś mój. – Pocałował go nie czekając na pozwolenie. Nie miał zamiaru go zostawiać, tyle lat czekał na tego blond aniołka i nie pozwoli go sobie zabrać. Pogłębił pocałunek przesuwając dłonie na plecy chłopca. – Nie oddam Cię.

-Nie chce żebyś miał problemy.

-Problemy będzie miał ten, kto wysłał tego anonima. –Odparł z uśmiechem.

-Shigon.

-O, co chodzi?

-ładnie Ci w związanych włosach.

Zaśmiał się i przeczesał jego blond kosmyki. –Dziękuję, ale czasem długie włosy przeszkadzają. No i wiesz jak długo się je suszy?

-Mogę Ci następnym razem pomóc. –Zaśmiał się radośnie i położył na łóżku.

-słyszałem, że zapisałeś się na gimnastykę.

-Mhm razem z Yukim dziś się zapisaliśmy. Już od jakiegoś czasu umiem zrobić szpagat.

-Pochwal się.

Wstał z łóżka i postarał się zrobić szpagat, ale nieco mu to utrudniały jeansy. – Umm chyba Ci nie pokażę. Spodnie są niewygodne.

-O matko mam Ci powiedzieć, co z nimi zrobić? Ściągaj i nie gadaj głupot.

Colin dość zawstydzony ściągnął spodnie i pokazał czarnowłosemu szpagat.

- Ale mam wygimnastykowanego kochanka. –Podziwiał jego ciało, które teraz tak pięknie wyeksponowano. –Dobra Dzieciaku wystarczy, bo się jeszcze napalę.

Do pokoju Shigona ktoś zapukał i po chwili wszedł Saki. – Shigon-sama jest problem.

- Jaki?

Brunet podał mu niewielką paczuszkę. Shigon otworzył wieko, lecz po chwili zakrył je z powrotem. Niestety Colin zauważył, co było w środku. Zdechłe szczury i list z napisem: „Dzieciak ma się wynieść, bo inaczej tego pożałujesz.”

2 komentarze:

  1. Ohoho, ale się narobiło. Cóż podejrzewam, kto może być tym anonimem.
    A scena na ćwiczeniach, obłędna. Ze śmiechu prawie spadam z łóżka :D Hahaha to było dobre. ;D
    Lecę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, coś mi się zdaje, że to Anette stoi za tym anionimem, w ogóle co ona jeszcze tam robi, ma sie wynosić szybko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic