sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 6.

-Vald został pojmany. Pojechał z poselstwem do jednego z sąsiednich królestw i wpadł w pułapkę.

----

Haru leżał w łóżku nadal mając w głowie słowa, które w sumie usłyszał parę godzin temu. Przez ostatnie parę dni był wściekły na tego napalonego księciunia a teraz najnormalniej w świecie się martwił. Nawet gorzej. Umierał ze strachu. Bał się, że jest może torturowany, lub trzymany, jako zakładnik. A co jeśli Vald się przemienił? Haruhi pokręcił głową karcąc się za takie przykre domniemani. Szlag tu trzeba coś robić.

-Drav! –Powiedział głośniej w pustą przestrzeń a po chwili tuż obok niego pojawił się przyjaciel.

-Ech to, że dałem ci magiczny wzywacz Kordelusa V nie oznacza, że będę pojawiał się na każde twoje wezwanie jak jakiś dżin. –Wytłumaczył.

-Daj spokój, chodzi mi o Valda. Trzeba coś zrobić. –Usiadł na łóżku.

-Ej spokojnie jeszcze nie doszedłeś do siebie po teście magicznym. Wiesz jak mnie przestraszyłeś, gdy straciłeś przytomność? Brat zabiłby mnie gdyby coś Ci się stało. Jedyne, co możemy zrobić w sprawie Valda to modlić się, o to by nic mu się nie stało.

-Nie chce się modlić. Chce po niego pojechać. –Powiedział całkiem pewien swoich słów.

-Co? Ale Haru to niebezpieczne.

-Nie chcesz uratować własnego brata?-Zdziwił się.

-Chcę, ale nie można od tak tam pojechać. Tu trzeba odpowiednio to rozegrać zebrać wojsko…

-Ja Ci to zaraz ładnie rozegram. –Powiedział chłopak. –My pojedziemy tam żeby się rozejrzeć. Mój utalentowany mag znowu zmieni w magiczny sposób nasz wygląd żebyśmy przypadkiem nie zostali złapani. W tym czasie Król zajmie się organizowaniem wojsk żeby odbić Valda. –Uśmiechnął się dumnie. –I jak? Podoba Ci się mój plan?

-TWÓJ UTALENTOWANY MAG JEST ZA! –Powiedział Drav jak zwykle łasy na pochlebstwa. –Ale nie wiem czy Król się na to zgodzi.

----

Vald otworzył oczy. Przez ostatnie dwa dni był, co jakiś czas wywlekany z jego lochu i poddawany różnym torturom. Co ciekawe nikt go nie pytał o plany Królestwa, w sumie o nic go nie pytali. Zupełnie jakby tortury były bezinteresowne. Robili to żeby to zrobić i już. Vald leżał na podłodze wysłanej jakimś sianem czy Bóg wie, czym. Całe plecy miał poharatane i pełne rozcięć po biczowaniu. Ze świeżych ran ciekła krew bądź widniała już skrzepnięta. Zakażenie wdało się w niektóre i skóra zaczęła gnić. Ból był nie do zniesienia. Książe wiedział, że tu pomogłaby całkowita przemiana, skóra wtedy by po prostu odpadła, ale coś tak czuł, że jego oprawcy tylko na to czekają. Nagle kraty otwarły się i do środka wszedł bogato odziany mężczyzna, delikatna zwiewna szata ciasno opinała jego ciało, czarne włosy schowane pod chustą ułożoną w nietypowy turban ukazywały się gdzieniegdzie, jako niesforne kosmyki. U pasa Vald ujrzał sporych wielkości rapier, trzewiki śmiesznie zakończone lekkim ślimaczkiem, lecz najbardziej uwagę przykuwała opaska na oku.

-Chyba nie jestem godzien by Khamir tego Kraju raczył mnie odwiedzić. –Powiedział Vald zduszonym głosem. Mężczyzna podszedł bliżej do siedzącego na ziemi więźnia i wyciągnął zza pasa bukłaczek z wodą. Młody książę nie spodziewał się, że dostanie łyka, a Król nawet o tym nie pomyślał. Sam napił się i dopiero wtedy raczył odezwać.

-Doprawdy nie sądziłem, że akurat Nocturn przybędzie tu z poselstwem. –Rzekł chłodno. –Ciekawy zbieg okoliczności. –W ułamku sekundy zadał Valdretowi mocnego kopniaka w brzuch.

Książe zakasłał krwią. –Jestem świadom tego, że wampiry zabiły jej królewską mość, ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Porywając mnie przeważyłeś szale wojny, mój ojciec już szykuje wojska. –Wiedział, że to królestwo ma bardzo specyficzne poglądy, co do toczonych bitew. Specjalnie wyszkolone oddziały. Chłopców od najmłodszych lat kaleczono ucząc odporności na ból, świetni piechurzy i łucznicy potrafili dalej walczyć naszpikowani bronią jak jerze, krwawiąc gorzej od zarzynanego prosięcia.

-Wygrywamy każdą wojnę ta będzie niczym dziecięca zabawa. A Ciebie i tak spotka zasłużony zgon, będzie to rodzaj odpokutowania za śmierć mojej żony. Dla mnie jesteś takim samym potworem jak reszta tych krwiopijców.  –Wyjął z pochwy rapier. –Wiesz, co Nocturnie w moim królestwie panuje pewna tradycja. W związku z różnymi okazjami organizujemy igrzyska na kamiennym stadionie za miastem, sam wiesz: walki potworów, pojedynki wojowników, widowiskowe zabijanie więźniów i to ostatnie powinno Cię bardzo zainteresować. –Posłał mu pogardliwy uśmiech i wyszedł, od razu zamknęły się za nim mosiężne drzwi celi.

----

-Nie zgadzam się!

-Ale ojcze trzeba działać! Poza tym nie jedziemy tam, żeby we dwóch odbijać Valda jedziemy żeby nieco powęszyć. Przecież wiesz, że to dla mnie żaden problem. Książe Haru jest drobny i sprytny może się bez problemu dostać do zamkowych zakamarków a ja mu pomogę się tam dostać. Co za problem zmienić wygląd.

-Dravin to jest zbyt niebezpieczne. Książe Haruhi jest naszym gościem, nie mogę narażać jego bezpieczeństwa. A jeśli coś mu się stanie? Nie zamierzam psuć tym relacji z jego królestwem…

-Ale wasza wysokość. –Wtrącił się Haru. –To był od początku mój pomysł. Najlepiej jak najszybciej tam pojechać. Przecież żołnierz, który wrócił sam powiedział, że zabito wszystkich rycerzy z orszaku pokojowego wysłanego do Freidlist. Nie pojmali nikogo oprócz Valdreta. Do tej pory nie zażądali okupu, to znaczy, że oni nie mają takiego zamiaru. Prędzej czy później jego też zabiją. –Spojrzał na Królową. Siedziała po prawej stronie męża, widocznie była na skraju załamania. Oczy podpuchnięte i czerwone. Zazwyczaj piękna, uśmiechnięta teraz całkiem się zaniedbała. Włosy całkiem nieułożone diadem ledwo trzymał się na jej głowie, suknia pomięta a dłonie poranione. Bliźniaczki dały znak do Haru wskazując na świeżo zerwane róże stojące w wazonie. Widocznie Jej Wysokość chciała odreagować zajmując się ogrodem.

-Zebranie wojska powinno zająć mi niecałe dwa dni. –Powiedział król po chwili milczenia. –No dobrze. Dravin masz pilnować księcia, jeśli coś mu się stanie ty będziesz za to odpowiadać. A co z Twoim bratem książę?

-Chciałbym zachować to w tajemnicy przed Crossem. Proszę mu powiedzieć, że Drav zabrał mnie gdzieś na wycieczkę, bardzo zależy mi na tym żeby się nie dowiedział.

-Bądźcie ostrożni. –Szepnęła Królowa wstając z miejsca, podeszła do swojego syna i przytuliła go delikatnie. –Dravin opiekuj się Haruhim. –Potem spojrzała na czarnowłosego chłopca i z uśmiechem ucałowała jego czoło. –Dziękuję. Że chcesz pomóc.

http://www.youtube.com/watch?v=lc7Ke9Org9U

Od razu poczęli przygotowywać się do podróży. Drav zadbał o zmianę wyglądu z tym, że Haru dopilnował, aby nie przesadził z piersiami. Nie zamierzał znowu robić za kobietę. Zamiast tego jego włosy stały się krótsze, cera pociemniała a oczy poczerniały jak noc. Czarodziej zmienił też swój wygląd. Jego włosy zmieniły kolor na brąz karnacja pociemniała i stał się niższy.

Odpowiedni ubiór, konie, pakunki z żywnością i byli gotowi. Nie mogli pozwolić sobie na wpadkę, więc obstawa, czy nawet jeden rycerz nie wchodził w grę. Jechali sami. Zdani na siebie. Z godzinami podróży Krajobraz zmieniał się diametralnie. Wielkie żyzne pola ustępowały miejscem mniejszym, na których nie rosły już tak obfite plony, jeziora i lasy znikały a zamiast nich widać było otwarte jałowe stepy, po których biegały dzikie zwierzęta. Stada koni, morkodów, bawołów, co jakiś czas pojawiały się na horyzoncie.

-Haru mam pytanie.-Drav spojrzał na chłopca po dłuższej chwili milczenia. Chyba uznał, że zmieni temat z kultury i czarów na coś ciekawszego. –Przez ostatnie dni praktycznie unikałeś Valda. Czemu teraz tak zażarcie chcesz go ratować? –Reakcja Haruhiego była nie o tyle spodziewana, co interesująca. Książe przybrał na policzkach kolor czerwonego pomidora. –No, więc?

Haruhi przesuwał dłonią po szorstkiej grzywie swojej klaczki myśląc nad słowami Dravina. Faktycznie. Dopiero, co był obrażony na Valda za to jak się zachował w jaskini, a teraz chciał go zobaczyć. Ale to chyba normalne. Przecież bał się o niego tak samo jak reszta. Rodzina królewska zapewne prędzej czy później wpadłaby na ten sam pomysł, co książę. –Po co Ci to wiedzieć?

-Jestem ciekaw. Poza tym bez powodu na pewno nie zrobiłbyś tak wiele dla obcego mężczyzny…

-Obiecał, że będzie mnie bronić. Jak ma się wywiązać z przysięgi skoro umrze?

-Czyli chodzi ci tylko o to żeby wywiązywał się z tej obietnicy? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Odkąd wróciłeś wtedy z miasta dziwnie się zachowywałeś. Powiesz mi, co się stało czy mam na ciebie rzucić czar prawdomówności? –Dobrze, że Haru nie wie o tym, że taki czar nie istnieje.

Haruhi westchnął i zaczął opowiadać przyjacielowi, co się stało. Ze wszystkimi szczegółami, jak Lian odstraszył pijaków, którzy zaczęli się do niego dobierać, jak udało mu się dosiąść jednorożca, który zabrał go do pięknej groty gdzie niemal został utopiony przez syrenę. –No i wtedy uratował Mnie Vald.

-Czyli byłeś na niego zły, bo Cię uratował? –Spytał z niedowierzaniem Drav.

-Nie. Byłem zły, bo najpierw się kochaliśmy a potem powiedział, że tak czy siak nie chciałby mnie za męża.

Pech chciał, że akurat czarodziej brał łyk wody z bukłaka. Po chwili to, co miał w ustach wypluł niemal się krztusząc. –Zaraz… Wy pieprzyliście się?

-Ja tego nie chciałem. Uwziął się na mnie czy coś. Najpierw mówił o ścięciu mi włosów a potem wszystko odwołał. No to, jaki miałem mieć humor? Oczywiście, że byłem na niego zły. Głupi Valdret!- Ledwo powstrzymał łzy wzbierające w oczach.

-Haru, ale Valdret nie pieprzyłby kogoś, bo ma takie widzimisię. Zwłaszcza, jeśli ma do czynienia z kimś równie wysoko urodzonym.

-Jestem ostatnim synem, nikim ważnym.

-W naszym królestwie nie liczy się kolejność. Mimo, że pierwszy syn ma większe szanse na koronację to o tron mogą się ubiegać wszyscy synowie. W naszej rodzinie wygląda to mniej więcej tak: Lian wolałby się nie afiszować poza tym jego skłonność do kochanek przeszkadzałaby w rządach, ja chce zostać magiem, więc Królowanie odpada. Vald ma dosyć robienia za królewskiego mieszańca, więc chce spokojnie żyć bez robienia wokół siebie zamieszania. Owszem chciałby zostać Królem, ale póki, co szuka sposobu na swoją półwampirzą naturę. Bliźniaczki są dziewczętami, więc odpadają na starcie. Prędzej same zostaną żonami władców innych Królestw. Karnest jest najstarszy, więc ma największe szanse, ale wolałby dostać od ojca Królestwo Mitroj Alch i tam zacząć sprawować rządy. Jeśli mu się uda, to pierwszy do korony będzie Valdret. –Drav spojrzał w stronę horyzontu. Widać było już jasne piaski pustynne. – Haru Lubisz Valdreta prawda?

Książe milczał. Kiedy tak teraz się nad tym zastanowił całkiem oniemiał. Czy lubi Valda? Czy on go lubi? A skąd ma wiedzieć. –Boli mnie w piersi, kiedy o nim myślę.

-Czyli go lubisz.

----

-Haru! Gdzie jesteś do cholery. –Cross wpadł do sypialni brata, ale go nie zastał. –Kurwa.

-Coś się stało Książe Crossie? –Spytał Karnest akurat wychodząc z komnaty obok.

-Szukam brata. Przyszedł list od naszego ojca. –Pokazał mężczyźnie kopertę. –Nasza matka zamierza tu przyjechać. Brat pewnie chciałby o tym wiedzieć.

Karnest już otwierał usta, ale przerwały mu chórem bliźniaczki.

-Haru-chan pojechał z braciszkiem Dravinem na wycieczkę do kwiecistych ogrodów. Wrócą za parę dni. –Dziewczynki stanęły po obu stronach swojego brata. –Mama Harusia przyjedzie? Ta ładna Pani? A kiedy?

-Do tygodnia. –Głupi szczeniak zamiast mu powiedzieć pojechał samopas. Gdyby mógł już dawno odesłałby go do domu.

----

-Dobra może odpoczniemy tu trochę? –Spytał się Drav, gdy wreszcie dojechali do jakiegoś miejsca wśród drzew. Mimo, że już dawno przekroczyli granicę a piasek wchodził tam gdzie naturalnie nie powinien udało im się znaleźć kilka samotnie rosnących drzew liściastych. Może to być ich ostatnie zacienione miejsce na bardzo długi czas. Trzeba korzystać póki można. Przywiązali konie do konaru drzewa i rozłożyli koce na piasku. Drav zajął się rozpalaniem ogniska a Haru już leżał ze zwiniętym tobołkiem pod głową.

Nadal miał w głowie słowa przyjaciela. On lubi Valda? Zmrok szybko zapadł, tak jak się spodziewał noc na pustyni była strasznie chłodna. Pomimo koca, którym był okryty Haru czuł jak po jego ciele, co jakiś czas biegną nieprzyjemne zimne dreszcze. Ognisko, które paliło się magicznie podtrzymywanym ogniem nie dawało wystarczająco dużo ciepła. Chłopiec przypomniał sobie jak wtedy w jaskini Vald sprawił samym dotykiem, że jego ciało niemal się gotowało. Delikatne i zarazem gwałtowne ruchy jego dłoni sprawiały, że Haru tracił nad sobą kontrolę. Oddech przyspieszał a ciało paliło się żywym ogniem, który kumulował się gdzieś w podbrzuszu. Nie miał pojęcia, kiedy zaczął sobie sam dogadzać myśląc o tym, że ta dłoń należy do Valdreta. Smukłe palce różniły się od tych większych, którymi był dotykany parę dni temu, Haruhiemu to jednak nie przeszkadzało od wyobrażania sobie, że jest przy nim jego dawniejszy jednodniowy kochanek. Czuł jak jego męskość powoli staje się sztywniejsza, gorętsza i zaczyna pulsować czekając na finał. Wizja ciała, które teraz pochylało się nad księciem i ocierało o jego własne stawała się dokładniejsza. Ostro zarysowane mięśnie, duże silne dłonie, piękne różnobarwne oczy i fioletowe kosmyki opadające na ramiona. –Vald. –Szepnął Haru bardzo cicho niemal samemu nie słysząc własnych słów. Czuł jak dłoń porusza się coraz szybciej i szybciej doprowadzając go do obłędu w końcu doszedł po paru minutach, gdy zacisnął palce na penisie. Orgazm rozgrzał go na tyle, że spokojnie spał nie drżąc z zimna do samego rana. Wolałby chyba, żeby to kochanek doprowadził go takiego stanu, ale teraz musiał liczyć na siebie samego.  Właśnie spuścił się myśląc o Valdrecie czy to oznacza, że go… Kocha?

----

-Haru! –Westchnął mężczyzna leżąc na kamiennej płycie i brudząc swoją dłoń własną spermą. Tak bardzo tęsknił za dotykiem tego delikatnego ciała przy swoim. Chciałby go znowu spotkać przed śmiercią. Pogładzić po policzku, pocałować, poczuć jego gorącą skórę. Powiedzieć mu jak bardzo się dla niego liczy.

2 komentarze:

  1. Niestety musze szybko pisać. Szkoła czeka :(
    Ok, słodki rozdział, szczególnie końcówka. Mam nadzieję, że Haru uda się uratować Nietoperka. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, wow Haruhi, Haruhi no pięknie te wyobrażenie że to Vlad jest, wkurza mnie Cross niech ktoś go ujarzmi w końcu?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic