wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 2.

-Haruhi ostatni syn Króla Makashiry. – Wyjaśnił łamiącym się głosem.

Valdret przyjrzał się dokładniej ciału przed chwilą uratowanego chłopca. Delikatna, jasna skóra została prawdopodobnie niedawno bardzo brutalnie potraktowana, widać było na niej zadrapania i siniaki, już chciał spytać się czy to omdlenie w wodzie nie było spowodowane odniesionymi obrażeniami, ale czarnowłosy po chwili odsunął się na bezpieczną odległość, wstał z trudem i pochylił bardzo nisko w ukłonie.

-Proszę mi wybaczyć za brak szacunku. Bardzo dziękuję za ratunek. –Haruhi zdał sobie po chwili sprawę z tego, że jest całkiem nagi. To przecież nie przystoi! Szybko pomknął w stronę swojej szaty i zarzucił ją na siebie.

-Kto Ci to zrobił?

Haru odwrócił się w stronę stojącego zaraz za nim mężczyzny.

-Zrobił, co?- Spytał nie bardzo wiedząc, co ma na myśli.

-Kto tak potraktował Twoje ciało? –Odparł jakby to było oczywiste. – Kto Cię tak poturbował?

-Biłem się. – Powiedział bez namysłu młodszy.

-Biłeś? Taki chłopaczek jak ty? W takim razie nie dziwię się, że tak wyglądasz. – Odparł zgryźliwie, ale i z lekkim rozbawieniem. Nie uwierzył do końca młodszemu no, bo, z kim miałby się bić skoro dopiero, co tu przyjechał z tego, co usłyszał od swojego starszego brata. –Dobra panie wojowniku, to może powiesz mi, z kim się biłeś? –Podszedł bliżej i zaśmiał się w duchu widząc jak kruczowłosy się odsuwa. Po chwili natknął się na ścianę i nie miał już gdzie uciec, odwrócił jedynie wzrok unikając spojrzenia Valdreta.-Więc? Z kim się biłeś książę Haruhi?

-J-ja…

-No dalej. To nic złego dostać od kogoś po pysku, no chyba, że był on od ciebie mniejszy to wtedy już należy się wstydzić. –Powiedział to bardzo poważnym tonem.

-To moja sprawa. –Powiedział teraz już wielce obrażony. -Sam sobie dam radę.

Valdret położył dłonie po obu stronach chłopaka mniej więcej na wysokości jego głowy, dzięki czemu był pewien, że mu nie ucieknie. Uśmiechnął się lekko widząc speszony wzrok i rumieniec na alabastrowej skórze. – Książe Haru mam nadzieję, że poznamy się bliżej. A teraz pozwól, że odprowadzę Cię do Twojej komnaty. – Sięgnął po swoje szaty.

Haruhi odetchnął z ulgą i po chwili kiwnął głową. Valdret objął go w pasie tak dla pewności, że się nie wywróci i w razie gdyby zasłabł to go złapie, po czym poprowadził przez korytarze. Kiedy już stali przed komnatą Haru ukłonił się delikatnie, podziękował i wszedł do środka. Od razu ułożył się na łóżku i usnął.

----

Delikatny powiew wiatru obudził go następnego dnia. Poczuł w powietrzu zapach kwiatów, bardzo intensywny, zupełnie jakby spał w ogrodzie. Otworzył oczy i rozejrzał się miło zaskoczony po swojej komnacie. Dookoła w wazonach stały piękne bukiety różnobarwnych roślin. Wstał powoli z łoża i podszedł do wielkiego okna, które otworzył, kierowało ono na niewielki balkonik z widokiem na jeziora i spory las. Uśmiechnął się ciepło zobaczywszy tak urokliwy krajobraz. Usłyszawszy pukanie do drzwi wrócił do środka komnaty i nawet nie musiał prosić, bo w wejściu pojawiły się postacie bliźniaczek.

-HARU! – Powiedziały z uśmiechem i podbiegły do niego.- Chciałbyś przespacerować się po ogrodach? Stamtąd są te wszystkie kwiaty.

-To wy je tutaj przyniosłyście? – W odpowiedzi uśmiechnęły się jeszcze szerzej. – Dziękuję wam. Strasznie lubię kwiaty i chętnie ujrzę ten ogród.

-To jesteśmy umówieni, po śniadaniu Cię porywamy Haruhi. – Powiedziały jednocześnie i uciekły nucąc pod nosem jakąś melodię.

Po chwili był już ubrany w czyste szaty i powoli schodził po wielkich marmurowych schodach w stronę jadalni, no tak mu się wydawało. Albo ten zamek jest większy niż mu się wydawało albo żyje własnym życiem i co chwila zmienia umiejscowienia komnat i pokoi. Rozejrzał się dookoła i wreszcie ujrzał osobę Liana. Ten również go zauważył.

-Książe Lian. – Chłopiec się ukłonił.

-Jak Ci się spało Książe Haruhi? –Spytał z ciepłym uśmiechem. W dłoni trzymał bardzo zniszczoną książkę z błękitnie wyszytym nietoperzem na oprawce.

-Spało bardzo dobrze, troszkę jestem obolały, bo jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tego łoża, ale to kwestia czasu. – Lian patrzył na niego ze zdziwieniem. Haru szybko się poprawił.- Tyle lat spałem w jednym łóżku, że trudno się przyzwyczaić od razu do nowego i tak miękkiego.

-Rozumiem.

-O, czym jest ta książka? – Spytał z uśmiechem zmieniając temat.

-O wampirach. Mamy ich tu całkiem sporo. A w waszym królestwie się pojawiają?

-A, co to jest „Wampirach”? – Spytał, bo pierwszy raz miał okazję usłyszeć to słowo.

-Raczej, co to wampir. –Podszedł do niego i wręczył książkę. – Kiedy będziesz mieć czas to przeczytaj. –Uśmiechnął się i oddalił.

Na śniadaniu była cała rodzina królewska i Cros. Haru usiadł w „bezpiecznej” odległości od brata i starał się zachowywać naturalnie. Obok niego siedziały bliźniaczki, królowa i… Valdret! Który na nieszczęście wpatrywał się w młodego księcia jakby chciał go prześwietlić wzrokiem.

-Vald nie patrz się tak na naszego gościa.- Zganiła go królowa.- A właśnie chyba jeszcze się nie znacie to jest mój…

-Już mieliśmy okazję się spotkać. –Odparł mężczyzna. – Czemu siedzisz tak daleko od swojego brata? – Spytał cicho szepcząc wprost do ucha Haru.

-Po prostu jest zajęty rozmowę z Królem. – Powiedział równie cicho nieco się niepokojąc. – Poza tym bardzo lubię twoje młodsze siostry.

-Nie żartuj, na dłuższą metę są nieznośne…

Nie dokończył, bo do jadalni wpadł jakiś otyły facet w białym fartuchu wyraźnie niezadowolony. – Wasza wysokość przykro mi, ale nastąpiła zmiana w menu, ktoś wyjadł wszystkie ciastka. – Zmierzył wzrokiem dwie dziewczynki, które chichotały niewinnie.

-No widzisz. – Dokończył Vald gromiąc młodsze siostry swoim piorunującym spojrzeniem.

-Nie patrz się tak na nas bracie.-Bliźniaczki zrobiły niewinne oczka. – Haru-chan nie zapomnij, że porywamy cię po śniadaniu na spacer.-Mrugnęły do niego niemal jednocześnie.

Haruhi uśmiechnął się i faktycznie po śniadaniu dwie młode damy pociągnęły go w stronę wielkiej bramy. Słońce raziło go w oczy i dopiero teraz odkrył, że jest tu o wiele cieplej niż w jego królestwie.

-Witamy w naszym kwiecistym raju. –Powiedziały jednocześnie.

Książe poczuł w sercu ściśnięcie. Piękny ogród, nie dało się ujrzeć dominującego koloru, bo jakby z dokładnością najstaranniejszą każdy odcień współgrał i żaden nie górował nad resztą. Staw z tatarakiem i liliami na tafli, którego widać było pływające ryby o niesamowitych kształtach i barwach. Drzewa z kwiatami bądź owocami zachwycały swoim monumentalizmem i dawały schronienie przed upalnymi promieniami słońca. Piękne białe pawie dumnie kroczyły gdzieniegdzie. W samym środku znajdowała się altanka tam właśnie skierował się Haru. Usiadł w cieniu na niewielkiej ławeczce i podziwiał dziewczęta zbierające kwiaty. Przymknął oczy słuchając śpiewu ptaków i szumu drzew. Po chwili poczuł czyjś oddech na swojej szyi. Otworzył oczy i spojrzał wprost w dwukolorowe tęczówki Valda.

-Książe ma słabość do ogrodów? – Usiadł obok z nonszalanckim uśmiechem.

Haru odsunął się nieco, mężczyzna był zbyt blisko. –Razem z Matką zajmowałem się ogrodem zamkowym. Ale ten jest od naszego dużo większy. –Uśmiechnął się ciepło.

-Skoro nie chcesz mi powiedzieć, kto cię skrzywdził to pozwól, chociaż, że od teraz będę Cię chronić. –Powiedział delikatnie zupełnie jakby recytując tekst z otwartej księgi.

Haru zarumienił się i odwrócił wzrok. – Po co? Myślisz, że nie dam sobie rady?

-Tak właśnie myślę. Jesteś zbyt delikatny, ale widzę, że czegoś się boisz a co do twojej nieistniejącej bójki to nie będę nachalny. –Klęknął przed młodzieńcem. –Mogę?

Twarz Haru była teraz koloru dojrzałych pomidorów. – Rób, co chcesz książę Valdrecie.

---

Larien z uśmiechem zrywała kolejne kwiaty nagle usłyszała zduszony jęk swojej siostrzyczki. Z jej palca kapała krew a na ziemi leżała zerwana róża z pokrwawionymi kolcami. Dziewczyna podbiegła do siostry i ujęła w dłoń jej nadgarstek. – Bardzo boli?

-Tylko troszkę. Niezdara ze mnie. – Szepnęła.

-Zajmę się tym. –Uśmiechnęła się i przyłożyła palec do ust. Po chwili Libell patrzyła z rumieńcami na twarzy jak jej siostrzyczka liże jej ranę.

-Larien…

-Już lepiej?- Spytała po chwili.

-Tak. Ale wiesz, że nie powinnaś tego robić.-Powiedziała z uśmiechem.

-A, co ja poradzę na to, że ty ciągle się kaleczysz w takich miejscach gdzie nie ma czystej wody do opłukania? –Zaśmiała się radośnie i po chwili wróciły do zrywania.

----

-W takim razie.-Mężczyzna Uśmiechnął się i wyciągnął z pochwy mały sztylet. Przyłożył go do nadgarstka i zanim Haru zdążył zaprotestować zrobił nacięcie. Z rany popłynęła krew. – Ja Książę Valdret, drugi syn królestwa Rosendarf ślubuję Księciu Haruhiemu, że będę bronić jego dobrego imienia, ciała, duszy dopóki nie umrę bądź dopóki sam nie zwolni mnie ze złożonej przysięgi. –Przyłożył ranę do ust i kiedy jego wargi oderwały się od krwi złączyły z tymi, których właścicielem był Haru. Młodszy otworzył szeroko oczy nie wiedząc, co ma robić. Kiedy się od siebie oderwali Vald ukłonił się z uśmiechem.

-Co to miało być? –Spytał oburzony Haru.

-Moja przysięga. Oraz jej przypieczętowanie. –Przesunął palcem po ustach chłopca, na których dalej widać było ślady jego krwi. –Przyjemne prawda?

2 komentarze:

  1. No, na pewno przyjemna. Sama bym chciała takiego obrońcę :D
    A brat Haru powinien spadać ma bambus. Juz go nie lubię.
    No, wydaje mi się, że coś się dzieje w tej dziwnej rodzinie (mówię o blizniaczkach i całej reszcie rodzinki).
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, sama chcę takiego obrońcę, ale widać że książe Valdret bardzo się Haruhi interesuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic