wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział XVIII.

Colin obudził się dosyć wcześnie jak na tak męczący wieczór, który spędził z Shigonem, Yukim i Samem. Tyłek bolał niemiłosiernie i chyba nie tylko jego. Yuki leżący na drugim łóżku miał dosyć niewyraźną minę, która jednak zmieniała się, gdy tylko Sam obdarzał jego ciałko motylimi pocałunkami. Blondyn postarał się jakoś wygramolić z łóżka, ale w tym samym momencie Shigon objął go mocno w pasie.

-Gdzie uciekasz kociaku? – Ucałował kark chłopaka z władczym uśmiechem. – Chcesz mnie zostawić samego w łóżku po ostatniej nocy? Nie ładnie. – Mężczyzna nie dałby się tak łatwo pozbawić możliwości dotykania tego jakże uroczego ciałka małego Colina. Skoro już wylądowali w jednym łóżku i na dodatek mieli towarzystwo musieli stwarzać pozory szczęśliwej i kochającej się parki. No, ale przecież oni nawet nie musieli udawać.

Colin nie miał nic przeciwko pieszczotom i czułostkom, ale uparte z niego uke i naprawdę Shigon mógłby mu odpuścić przynajmniej, kiedy chce skorzystać z toalety. –Puść, muszę do łazienki. – Jęknął bezradnie. Jeśli tak dalej pójdzie to pęcherz mu eksploduje, na szczęście blondyn po chwili poczuł jak uścisk kochanka poluźnił się, co wykorzystał i wbiegł do sąsiedniego pomieszczenia. Po chwili rozległ się w środku cichy pomruk ulgi, chłopak stał z delikatnym uśmiechem i oddawał naturze to, co uciskało jego pęcherz. Słychać było również dźwięk zamykanych drzwi a parę minut później do toalety wszedł czarnowłosy i objął chłopca w pasie stojąc za nim widocznie bardzo z siebie zadowolony.

-Mmm Colinuś może Ci pomóc? –Obdarzył kark młodszego swoim ciepłym oddechem a dłonie poczęły zręcznie masować jego podbrzusze powoli zsuwając się niżej. Chłopiec zareagował tak jak się spodziewał starszy, jego policzki od razu przybrały barwę dojrzałych pomidorków a ręce niezdarnie starały się odsunąć te większe, pieszczące. – Poranna erekcja to nic złego. Zwłaszcza u chłopców w twoim wieku.

-Czy ja wyglądam jak trzynastolatek? Poza tym nie mam dziś poranne erekcji, Shigon daj spokój. –Westchnął bezradnie. Naprawdę czasem miał ochotę przywalić czarnowłosemu za takie uwagi kierowane pod jego adresem. –Puścisz mnie czy nie?

-Nie mam zamiaru. Chce się jeszcze nad tobą poznęcać. – Jak powiedział tak zrobił, z pokoju Colina jeszcze długo słychać było rozkoszne jęki.

----

Pora obiadowa nadeszła szybciej niż chłopak mógłby się spodziewać. Żołądek wyczekiwał tej chwili, ale kiedy tylko Colin dowiedział się, że musi zaspokoić swój głód flaczkami całkiem stracił apetyt. Yuki siedzący obok zdawał się nie przejmować wcale dziwną konsystencją dania, zajadał się jakby miał przed sobą stos czekolady. Blondyn ze zrezygnowanym wzrokiem nałożył sobie nieco sałatki selerowej i mozolnie począł męczeńską konsumpcję.

Gdzieś na balkonie obserwował swojego kochanka Shigon z nieukrywanym rozbawieniem. Czyżby blondyn należał do wybrednych? Aż takie miał wyrafinowane podniebienie? Chyba za bardzo go rozpieścił. Sam i John siedzieli przy stole niedaleko czarnowłosego i prowadzili jakąś dziwną rozmowę.

-No stary serio mówię zetnij te włosy, już są za długie. – Wypowiedział się Sam patrząc na kuzyna.

Szatyn pogładził swoje włosy. – Nie przesadzaj, aż tak źle?

-Długie włosy to były modne w średniowieczu i to tym nieeuropejskim. To takie niemęskie.  –Zaśmiał się Sam.

Shigona te słowa poraziły jak piorun. Jego czarne włosy sięgały prawie do pasa, nienaruszone przez nożyczki zawsze w dotyku przypominały jedwab. A teraz poczuł się jakby ktoś go kopnął w brzuch, lub jak ten nieszczęsny kojot w kreskówkach, jakby ktoś zrzucił na niego czterotonowy kamień. Spojrzał na Sama wzrokiem, którego nie powstydziłby się głodny tygrys. Skutek był natychmiastowy, mężczyzna widząc twarz przełożonego wzdrygnął się i zajął jedzeniem. Pomimo, że temat skończył się równie szybko, co zaczął to Shigon miał nadal w głowie słowa Sama.

----

Colin dostał po zajęciach wiadomość od ukochanego. W sumie list był bardzo tajemniczy i nie wynikało z niego nic, co mogłoby posłużyć, jako ewentualna wskazówka, po co czarnowłosy chciał się z nim spotkać w swoim gabinecie. Sam i John wydawali się nieco spięci, kiedy blondyn minął ich na korytarzu. Nie chciał od razu robić za detektywa, więc skręcił w stronę gabinetu Shigona. Zapukał do drzwi, ale nie usłyszał odpowiedzi. Westchnął cicho i wszedł do środka. Rozglądnął się i w pewnym momencie jego spojrzenie przykuł ktoś, kto stał tyłem do drzwi tuż przy oknie.

-Kim jesteś? – Spytał Colin. Od tyłu postura nieznajomego wydawała się przypominać Shigona, ale te krótkie włosy. Kiedy mężczyzna odwrócił się do niego to Colin ledwo, co pozbierał szczękę z podłogi. – SHIGON?!



-Co? Postanowiłem w końcu ściąć te włosy. Dziwny przeciąg czuję na szyi, ale to nawet fajne. –Poprawił niesforne włosy opadające mu na czoło. – Jak wyglądam?

-Męsko?

Shigona trafił kolejny czterotonowy kamień. Więc to prawda? Był niemęski?

-Mi w każdej fryzurze się podobasz. –Poprawił się Colin i z uśmiechem pogładził śniące i nadal tak samo delikatne włosy ukochanego. – Co Cię skłoniło do zmiany image’u?  Znając Ciebie miałeś jakiś powód.

-Uznałem, że zmiana dobrze mi zrobi. A tak na serio, to Sam poradził Johnowi, ja się tylko niewinnie im przysłuchiwałem i doszedłem do wniosku, że pora wydorośleć.

Colin uśmiechnął się szeroko i pocałował ukochanego, który odwzajemnił ten gest. Gdyby nie to, że miał zaraz trening to pchnąłby go na łóżko i się zabawił, ale blondynek wiedział, że będą mieć jeszcze wiele okazji.

-Za dwa dni muszę pojechać w pewne miejsce, chcesz się ze mną wybrać? –Spytał czarnowłosy podchodząc do biurka.

-Gdzie? –Colin usadowił się w fotelu za meblem zawalonym papierami.

-Do Tokio. Sprawy biznesowe. A jeśli się uda to zabierzemy ze sobą kilku nowych chłopców. Poza tym myślę, że czas coś zrobić w sprawie Twojej rodziny.

-Co masz na myśli? –Colin wiedział tyle, że ojciec i matka nie żyją. Ale co do reszty jakiś krewnych nie miał zielonego pojęcia. – Mam jeszcze kogoś?

-Prawdopodobnie tak. Z tego, co wiem był wuj. Od strony Twojej matki. –Powiedział tonem, który wcale nie wskazywał na jego zadowolenie. – Możliwe, że będzie się ubiegał o prawa do ciebie.

-A, co ja jestem przedmiot, że można się ubiegać o moją wolność?

-Byłeś przez parę miesięcy uznany za zaginionego a nawet rozważano Twoją śmierć, mogą się ubiegać o zrobienie badań. Jeśli dobrze pamiętam Twój wuj jest lekarzem, dla niego nie będzie problemem podrobić wyniki. Jeśli uznają, że nie jesteś zdolny, aby samodzielnie o siebie zadbać to od razu on stanie się Twoim prawnym opiekunem.

-A ty?

Shigon westchnął. – Nie jestem nawet Twoją rodziną. Gdybyśmy byli małżeństwem to, co innego nie miałby prawa ubiegać się o cokolwiek, bo już byłbyś pod moją opieką. – Pogładził jego włosy z delikatnym uśmiechem.

-Może nie będzie chciał mnie znaleźć. W końcu sam powiedziałeś, że uznano mnie nawet za zmarłego.

-Miejmy nadzieję.

----

Colin opuścił gabinet Shigona i westchnął na samą myśl, że czekają go jeszcze dwie godziny siedzenia na matematyce. Nadal miał śmieszne wrażenie, że znajduje się w niemagicznym Hogwarcie, inne przedmioty, nauczyciele (SEKSOWNY DYREKTOR) ale klimat budynku był bardzo zbliżony do tego magicznego zamku, który pochłonął chłopca kiedy czytał książkę. Siedział na lekcji patrząc się w tablicę, ale myślami był gdzieś daleko. Wrócił do wspomnień, kiedy mieszkał w rodzinnym domu i tylko od czasu do czasu mógł spotkać się z młodym Shigonem. Przypomniała mu się dosyć zabawna sytuacja, kiedy czarnowłosy tłumaczył mu, dlaczego ma długie włosy i nie chce ich ściąć. Uważał wtedy, że to podkreśla jego status społeczny. Colin nie miał pojęcia, co oznacza to słowo, więc skomentował je jakże inteligentnie: „To twój kaktus jest społeczny?” Cóż rymowało się, więc blondynowi mogło się pomylić. Oczywiście potem kolega wytłumaczył mu wszystko przy książkach. Shigon od najmłodszych lat był bardzo inteligentny i starał się uzyskiwać jak najlepsze wyniki we wszystkim, za co się zabierał.

-Colin!- Chłopca wyrwał z zamyślenia nauczyciel, który chciał, aby ten podszedł do tablicy i rozwiązał przykład. – Przestań bujać w obłokach i podejdź tu łaskawie.

Nagle ktoś otworzył drzwi klasy, co momentalnie przykuło uwagę wszystkich podopiecznych.

2 komentarze:

  1. Eeee... Mi się podobają długie włosy u facetów. Chociaż Szefuncio wygląda w nich bardziej zadziornie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, Shingon ściął włosy co za zmiana imigu ;) ... a czemu nali nie jedli obiadu z nimi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic