piątek, 26 lipca 2013

Rozdział XIX.

Nagle ktoś otworzył drzwi klasy, co momentalnie przykuło uwagę wszystkich podopiecznych.

Do środka wpadł Saki wyraźnie czymś zdenerwowany. Rozglądnął się po pomieszczeniu i kiedy natrafił wzrokiem na jednego z chłopców od razu podszedł do nauczyciela, powiedział mu coś bardzo cicho i po chwili wyszedł z tą różnicą, że ciągnął za sobą czarnowłosego chłopca. Colin był bardzo ciekawy, o co mogło chodzić.

----

Dwa dni później zapukał do gabinetu swojego kochanka. Zgodnie z obietnicą mieli polecieć razem do Tokio.

-Twój wuj pracuje w jednym z tamtejszych szpitali. Zakładam, że prędzej czy później dowie się o tym, że żyjesz. –Szepnął, kiedy siedzieli już w prywatnym samolocie. Mężczyzna popijał drinka a Colin patrzył w widok za oknem. Lecieli właśnie nad oceanem, albo może morzem? Kto wie mogło to być równie dobrze jezioro, blondyn nie miał pojęcia gdzie znajduje się pensjonat. Shigon starał się zachować to w tajemnicy dla bezpieczeństwa chłopców.  To tworzyło swoiste poczucie spokoju i ciszy.

-Uhm. Czy Saki mógł się zakochać?

-Saki? A czemu pytasz?-Spojrzał ciekawsko na blondyna.

-Kilka dni temu wpadł na lekcję tylko po to, żeby wyciągnąć z niej jakiegoś czarnowłosego chłopca.

-Ah rozumiem. To jego bratanek.

-Naprawdę?

-Saki pracuje tutaj dobrych parę lat, ale kiedy dowiedział się, że jego rodzina zginęła w wypadku i osierociła Tomohisę od razu poprosił mnie o sprowadzenie tutaj chłopaka. W sumie to i tak został jego prawnym opiekunem, więc mógł zadecydować gdzie będzie z nim mieszkać.

-Rozumiem. –Uśmiechnął się delikatnie na jego słowa.

-Brat Sakiego był od niego o siedem lat starszy. Pomimo, że nigdy nie miał okazji poznać swojego bratanka to postanowił się nim zająć.

-Bardzo dojrzale się zachował.

-Jak na niego? Faktycznie.

----

Na miejscu od razu samolot zamienili na limuzynę. Jechali w stronę hotelu, który zdaniem Shigona był jednym z najlepszych w Japonii. Budynek nosił nazwę „Mikoto&Shinchi” liczył około pięć pięter. Colin patrzył na niego z otwartymi ustami. Środek był równie zachwycający, tradycyjny i nowoczesny zarazem wystrój zachęcał, ale i jednocześnie odstraszał prawdopodobnie kosmicznymi cenami. Czarnowłosy podszedł do recepcji i już po chwili ciągnął za sobą Colina trzymając w ręku klucz do ich pokoju.

-APARTAMENT? – Blondyn o mało, co nie padł na zawał, kiedy stanął po środku ogromnego zdawałoby się mieszkania. Pomieściłoby bez problemu około 50 osób. –Jest ogromny!

-Myślisz, że wybrałbym coś, na co stać pierwszego lepszego turystę? Colin ja mam swój honor i…

-Ogromne ego, które nie pozwala Ci wynająć coś mniejszego? – Dokończył za niego chłopak siadając w jednym z foteli.

-Chyba za bardzo Cię rozpieściłem. –Podszedł do niego z uśmiechem, lecz po chwili całkiem zmienił wyraz twarzy. – Masz za długi jęzor.

-Możliwe, ale czy to nie jest może moja zaleta? –Zaśmiał się. Chyba polubi to dogryzanie starszemu.

Shigon skradł mu słodkiego całusa. – Czasem to dodaje Ci uroku… ale jak przed chwilą podkreśliłem „Czasem”, czyli nie teraz. –Uśmiechnął się ponownie kradnąc mu całusa.

----

Kolejne dni były naprawdę NUDNE! Shigon bez przerwy gdzieś znikał na całe dnie, blondyn dobrze wiedział, że chodzi o sprawy biznesowe, ale ile można zawracać sobie tym głowy? Widocznie długo. Colin w tym czasie zostawał w hotelu w towarzystwie czterech ochroniarzy. Na szczęście zaszczycił go swoją obecnością John, więc mógł z kimś normalnie porozmawiać. O ile normalną rozmową można nazwać gadanie o polityce, gospodarce, wiadomościach i pracy. Ech Colinowi czegoś w tym wszystkim brakowało. Czarnowłosego nie było i nie było, w końcu chłopak postanowił, że wymknie się z hotelu żeby pochodzić po okolicy. Pierwszy raz był w Tokio, więc chciał przynajmniej troszkę je pozwiedzać.  Niesamowity klimat panujący w mieście od razu spodobał się blondynowi, ogromne budynki całe oblane neonowymi światłami zachęcały, aby wejść i ujrzeć ich rażące piękne wnętrze. Kluby, restauracje a gdzieniegdzie niewielkie straganiki z ulicznym jedzeniem, bądź pamiątkami czy nawet własnoręcznymi wyrobami.

Wszedł do jednej z niewielkich knajpek i posyłając do kelnera ciepły uśmiech zamówił sobie ramen i ciepłą herbatę. Zajął miejsce przy oknie, aby móc podziwiać mijających się na ulicy ludzi, ktoś po chwili jednak wyrwał go z letargu i dosiadł się nie pytając o pozwolenie.

-Owszem, może się Pan dosiąść, miejsca starczy jeszcze dla trzech osób. – Powiedział Colin może nieco zbyt ozięble.

-Może, chociaż przywitasz się z wujem? –Dopiero na te słowa blondyn jakby otrząsnął się i spojrzał na siedzącego na przeciwko niego mężczyznę.

Ciemnowłosy liczący sobie nie mniej niż czterdzieści lat osobnik spoglądał na chłopca z nieukrywanym rozbawieniem.

-Co język utknął ci w gardle? Może mam ci pomóc go wydostać hmm?

-Podziękuję. Jestem po amnezji, więc przykro mi, ale nadal mam ograniczoną ilość wspomnień. Nie kojarzę pana. –Colin starał się jakoś grać, żeby tylko, w magiczny sposób, zniechęcić wuja do siebie.

-Oj naprawdę? Mimo, że jestem lekarzem to nie specjalizuje się w urazach na tle psychicznym. Szkoda, że mnie zapomniałeś, w lesie byłeś naprawdę słodki.

-CO? – Colina jakby poraził piorun. W lesie? – Nie mam pojęcia, o czym mówisz. –I to prawda, nie miał zielonego pojęcia. – Nie przypominam sobie abym Cię wcześniej spotkał.

-Oj Colin, Colin… Ranisz moje uczucia. Jak mogłeś zapomnieć ten dzień. Kiedy uciekłeś z sierocińca a ja szukałem Cię wszędzie aż w końcu natrafiłem na ciebie w lesie i pokazałem jak to jest być dziwką. Tak słodko jęczałeś i płakałeś, kiedy mogłem zerżnąć Cię jak szmatę, po czym zostawiłem Cię w tym lesie nieprzytomnego z delikatnie potłuczoną główką.

Blondyn nie wierzył w to, co właśnie miał okazję usłyszeć. Więc to wszystko, to, co spotkało go w lesie i to, że stracił pamięć było spowodowane przez tego zboczonego starucha?

-Szkoda, że nie mogłem Cię zaadoptować. Nie miałem jeszcze wtedy pracy a i tak wolałem nieco poczekać. No, ale twoja ucieczka była mi nawet na rękę. –Uśmiechnął się i przesunął dłonią po udzie chłopca. Ten od razu wstał i odepchnął go od siebie.

-Nigdy więcej mnie nie dotkniesz.

-Mylisz się. Mam zamiar to zrobić jeszcze nie raz. Poza tym teraz, gdy już wiem, że żyjesz to mogę się tobą zająć, jako prawowity opiekun. Nie chciałbyś znowu poczuć się jak wtedy w lesie? Mogę ci obiecać, że nie dam Ci spokoju.. – Nagle coś przeleciało tuż koło ucha Colina i po chwili nóż zachwiał się niebezpiecznie wbity tuż koło ręki mężczyzny, która leżała na stole.

-Nie jest mi przykro, że przerywam tę jakże ohydną wypowiedź, ale ostrzegam Pana, że za kolejne słowo ten nóż wyląduje dokładnie między twoimi nogami. A wtedy nie będziesz miał już, czym posuwać kogokolwiek. – Shigon stał nad ich stolikiem obejmując pewną ręką blondyna w pasie. Jego mina wyrażała gniew, obrzydzenie i chęć mordu zarazem.

-Mały Shigon, dawno Cię nie widziałem…

-Więcej szacunku! Małe to jest twoje szczęście, bo akurat niefart chciał żebyś trafił na mnie. Colin jest pod moją opieką i…

-Nie sądzę. On jest teraz nieletnim bez opiekuna i ja nim powinienem być.

-Chyba naoglądałeś się za dużo filmów, nigdy nie dostaniesz praw względem Colina. Żaden rozsądny sąd tego nie zrobi.

-A myślisz, że tobie je dadzą? Musisz być bardzo naiwny skoro w to wierzysz. –Mężczyzna wstał. – Chłopak będzie mój. –I po tych słowach wyszedł.

Shigon razem z Colinem siedzieli w samochodzie i jechali z powrotem do hotelu.

-To jego wina. To on mi to zrobił.

-Colin…

-Nie chce być jego zabawką do pieprzenia. Nie chcę! Ja chce zostać z Tobą. –Jęknął boleśnie i przytulił się do ukochanego.

-Obiecałem Ci, że już zawsze przy Tobie będę. I dotrzymam obietnicy. – Czarnowłosy musnął delikatnie czoło chłopca i przytulił go do siebie mocno, ale i zarazem bardzo czule.

2 komentarze:

  1. O to szuja z tego wujaszka. Na miejscu Szefuncia wykastrowalabym go.
    Mam nadzieje, że wszystko się dobrze skończy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    cudnie, czyli to wujek wtedy tak go potraktował... wiedziałam, że to wymknięcie się nie będzie takie dobre... choć jak tak szybko wuj go znalazł...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic