niedziela, 29 października 2017

Rozdział 1 - Amortencja.

Wedle obietnic.. JEST!
Pierwszy rozdział drugiej części.
Amortencja jest kontynuacją mojej i waszej przygody z Harrym, Draconem i resztą bohaterów.
Nie będę się rozpisywać.
Przekonajcie się co ich spotka w Durmstrangu.
Czekam na wasze komentarze.
Miłego czytania, kotki.
/rozdział nie betowany.






Zawsze, każda pora roku kojarzyła mu się z czymś innym. Każda z innym zapachem i z inną rzeczą.
Zima była kojarzona z ciepłem kominka i zapachem wypieków Pani Weasley, które wysyłała im zawsze w ramach prezentów. Prócz tego przyjemnie miękkie swetry, które sama robiła na drutach.  Zapach świątecznych dań na stołach w wielkiej Sali i widok śniegu padającego za oknem.


Wiosna kojarzyła się z zapachem kwitnących kwiatów i drzew. Z słońcem, które z rana wpadało przez okna i ogrzewało jego twarz na dzień dobry. Z pierwszymi wypadami nad jezioro, by pooglądać ogromną kałamarnicę, która wybudziła się z zimowego snu. A tak przynajmniej zawsze mówił Hagrid.  

Lato było najmniej wyczekiwaną porą roku. Zawsze spędzane było jak najdalej się dało od domu wujostwa. Czy się z czymś kojarzyło? Chyba jedynie z bolącymi siniakami, które fundowali mu zawsze kuzyn z kumplami. Choć nie.. kojarzyło się też z resztkami obiadu, środkami czystości, którymi musiał oblewać dosłownie każdy kąt tego znienawidzonego domu, bo przecież Ciotka robiła potem test białej rękawiczki jak jakaś popieprzona pedantka z telewizji.

Jesień – to ona była zawsze najdłużej wyczekiwaną porą roku. Kojarzyła się z nadzieją, że w końcu wyrwie się z tego bagna i wróci do swojego świata. Wróci do miejsca gdzie go chcą. Gdzie ma przyjaciół. Przypominał sobie jak wspaniałym uczuciem było móc usiąść w Expresie Hogwart i czując motyle w brzuchu jechać do szkoły.
Tym razem jesień kojarzyła się z turbulencjami w samolocie i ulewą, która towarzyszyła im przez cały lot do Norwegii.

----

-Harry! Harry obudź się do jasnej cholery! Jak możesz spać podczas podróży tym czymś?! –Przejęty głos Dracona wyrwał Harry’ego z drzemki.
-Ciszej Draco, nie jesteśmy tu jedynymi pasażerami. Poza tym to Coś to samolot. –poprawił go z rozbawionym uśmiechem. To pierwszy raz, kiedy Draco leci mugolskim samolotem. W sumie Harry też nie miał wielu okazji do latania takim środkiem transportu, ale znał to na tyle na ile miał okazję oglądać to w telewizji u wujostwa.
-Mam gdzieś jak to się nazywa. Już nim do tego wsiedliśmy wiedziałem, że jest cholernie niestabilne. Dlaczego Riddle wybrał coś takiego na podróż? Już lot smokiem jest bezpieczniejszy. –zacisnął dłonie na pasie bezpieczeństwa.
-Draco, wypadki samolotów zdarzają się bardzo rzadko.
-Ale się zdarzają! –mruknął nie pocieszony. –I to nie ma żadnych zaklęć ochronnych! Jak się rozbijemy to koniec z nami.
Harry uśmiechnął się i złapał jego dłoń.
-Spokojnie. Nic się nie stanie. Lądujemy za niecałe trzydzieści minut w Oslo. Potem czeka nas bardziej przyziemny transport. Tak przynajmniej powiedział Tom. –Spojrzał w stronę siedzącego dwa rzędy dalej Toma. Mugolski transport nie jest kontrolowany przez Ministerstwo więc tak było najbezpieczniej podróżować między krajami.
-Łał! –dało się słyszeć z tyłu Rona, który razem z Zabinim siedzieli za Harrym i Draconem. –To tak jakbyśmy lecieli wielkim, metalowym, brzydkim smokiem, który nie zionie ogniem. –uśmiechnął się szeroko.
Blaise patrzył z zadowoleniem na podjaranego wszystkim wkoło Ronalda.
-Czy tylko mi nie podoba się ta maszyna? –spytał Dracon z obrażoną miną. –Mugolska puszka. –fuknął pod nosem.
-Uważaj Draco, bo jeszcze ta puszka się obrazi i zamiast wylądować to serio spowoduje jakiś wypadek. Mugolskie środki transportu są bardzo humorzaste. –zaśmiała się Hermiona, która siedziała obok Bellatriks przed nimi.
-Ha! A nie mówiłem? Na pewno się rozbijemy! –Jęknął załamany i przy kolejnej turbulencji aż mu włosy stanęły dęba.
-No i gdzie twoja ślizgońska odwaga, skarbie? –spytał z rozbawieniem Harry.
-Została na ziemi! –warknął Draco. –Nie mam nic przeciwko miotłom, smokom i testralom Wsiadłbym nawet na tego pieprzonego hipogryfa, ale nigdy więcej nie polecę tym chujostwem!
-Draco, zważaj na słowa. –powiedziała Bellatriks odwracając się do tyłu i spoglądając na siostrzeńca z wyrzutem.
Blondyn zapadł się w fotelu mrucząc coś pod nosem. Harry zrozumiał tylko część o „Napatoczyła się ciotka chcąca mi matkować, niech sobie jeszcze znajdzie chłopa do tego i przedstawi mi go jako nowego tatuśka.”
Brunet powstrzymał resztką samokontroli rozbawiony uśmiech. Gorzej jeśli mu znajdzie drugą mamuśkę i na dodatek w tym samym wieku co Draco. Harry zerknął na siedzącą przy Belli Hermionę. Hmm nie chciał domniemywać, ale czy jest jakaś możliwość, że.. ?
Kolejne turbulencje wyrwały go z zamyślenia i paznokcie Dracona, wbijające mu się w nadgarstek.
-Ała! –jęknął i wyszarpnął dłoń z tego bolesnego uścisku. –Fakt.. więcej tym nie lecimy, bo ciągle tylko cierpi na tym moje ciało.

----

Oczywiście lądowanie w Oslo wcale nie było spokojniejsze od startu.  Draco rozluźnił się dopiero kiedy wyszli z samolotu wprost do budynku lotniska. Każdy z nich miał swój kufer zmniejszony na tyle by spokojnie zmieścił się do kieszeni płaszcza. No właśnie płaszcze.. w Oslo było chłodno. Jeśli to prawda co mówią o Durmstrangu to w miejscu gdzie się znajduje będzie temperatura o wiele niższa i przydałyby się jakieś grube kurtki, albo futra. Najwyżej pójdzie w ruch transmutacja.
-Na kogoś czekamy? –Harry podszedł do Toma.
-Karkarov obiecał, że przyśle po nas jedną z nauczycielek ze szkoły, która aportuje się z nami prosto do niewielkiego miasteczka w Svalbard. Stamtąd dotrzemy do szkoły. –wyjaśnił Riddle.
-Aha.. powiedział chociaż jak wygląda? –spytał tym razem Dracon.
Tom kiwnął lekko głową, ale nie wyglądał na przekonanego.
-Uprzedził, że nie sposób jej nie zauważyć. –wyjaśnił.
Wyszli przed budynek lotniska. Trafili akurat na dzień, w który Oslo było wyjątkowo deszczowe.
Harry kątem oka zarejestrował coś dziwnego co zmierzało w ich stronę. Wyglądało jakby ktoś zdjął skórę z niedźwiedzia polarnego i nałożył ją na wyjątkowo brzydką kobietę. Miała ostry makijaż, który ani trochę nie pasował do jej pulchnej twarzy oraz jasnych, blond włosów. Futro z niedźwiedzia szczelnie okalało jej stanowczo za grubą osobę. Albo uszyli je z dwóch niedźwiedzi, albo niedźwiedź wiedział doskonale na kim w przyszłości wyląduje. No i uwagę przykuwał śnieg leżący na białym, puchatym materiale. Pada deszcz.. a nie śnieg.
-Profesor Brynhilda Rafart. –przedstawiła się. –Będę was eskortować do Instytutu Magii Durmstrang.  –Jej angielski nie był zły gramatycznie, ale brzmiał jakby miała między zębami kamienie posługując się nim.
Tom podszedł do niej z lekkim uśmiechem. Cała reszta przyglądała się kobiecie jakoś bez przekonania. Dorosła część towarzystwa czuła chyba niesmak. Że też coś takiego chodzi po Ziemi.
-Miło mi poznać, Panią Profesor. Jestem Tom Marvollo Riddle, bądź jak Pani woli, Lord Voldemort.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
-Dyrektor wspominał, że Lord zaszczyci nas swoją obecnością. –powiedziała. Po chwili spojrzała na resztę obecnych.
Tom przedstawił jej każdego. Całą młodzież i dorosłą część.
-Ta beczka będzie nas czegoś nauczać? –szepnął Harry’emu na ucho Ronald.
Brunet wzruszył lekko ramionami.
-Na to wygląda. Ciekawe czego uczy, no nie? –szepnął z uśmiechem.
-Patrząc na rozmiar.. może gotowania.
Powstrzymali chichot.
-Dyrektor wspominał w liście, że aportujemy się z panią do Svalbard. –zaczął Remus. –To daleko.. naprawdę jest Pani w stanie aportować się na taką odległość?
Pokiwała głową.
-Dla mnie odległość nie ma znaczenia. –wyjaśniła.
-Widać. –szepnął tym razem Zabini i Ron już nie zdołał powstrzymać śmiechu, ale na szczęście zagłuszył go nieco dłońmi.
-Przejdźmy za budynek i możemy zacząć podróż. –ogłosiła i całą grupką ruszyli za „kierowniczką wycieczki XXXXL”
Kiedy upewnili się, że znajdują się poza obszarem monitorowanym oraz w miejscu gdzie ludzie się nie zapuszczają złapali się za dłonie i z pomocą Brynhildy, po charakterystycznym szarpnięciu, aportowali się.

----

Pierwszą rzeczą jaką poczuł Harry był nagły spadek temperatury. Z i tak już chłodnego wcześniej Oslo trafili do niewielkiego miasteczka w Svalbardzie. Potter momentalnie zaczął trząść się z zimna. Kurde, jest chyba z -30 stopni.
Nagle jednak chłód zastąpiło przyjemne uczucie ciepła. Wzrok bruneta skierował się na ich nową nauczycielkę, która po kolei zaczęła transmutować ich płaszcze w wyścielone futrem, zimowe kurtki, na które dodatkowo rzucała zaklęcie ogrzewające.
Harry uśmiechnął się. No, ma Pani pierwszego plusa.
-Co teraz? –spytała Hermiona zakładając na głowę futrzany kaptur. –Jak dostaniemy się do  szkoły?
-Stawiam na psie zaprzęgi. –wtrącił się Ron z uśmiechem.
Hermiona uniosła lekko brew.
-Harry puścił mi film gdzie były psy ciągnące sanie. –wyjaśniła Rudzielec.
-To może doczepimy do jednego Blacka? –zaproponował nagle Snape, który milczał całą drogę.
Syriusz spojrzał na niego z wyrzutem.
-Haha.. bardzo śmieszne Smarkerusie. –mruknął Syriusz.
Kobieta skończyła transmutować i spojrzała na obecnych.
-Transport zaraz powinien przybyć. –wyjaśniła tym swoim łamanym fonetycznie angielskim.
Harry stanął bliżej Dracona, który przytulił go z lekkim uśmiechem. Och, no teraz to jest o wiele cieplej.
Dosłownie po kilku minutach znikąd przyjechały karety ciągnięte przez renifery.
Prawie wszyscy patrzyli na to z zaskoczeniem.
-Zaczynam się zastanawiać, czy to tutaj mieszka Święty Mikołaj. –zaśmiała się Hermiona stojąc obok Harry’ego.  Ten odwzajemnił jej uśmiech. Fakt.. w końcu Mikołaj też miał swój zaprzęg reniferów.
Wszyscy obecni wsiedli do karet. Harry jechał razem z Draconem, Ronem i Zabinim. Hermiona z Bellą, Severusem i Syriuszem, a Tom z Remusem oraz ich kierowniczką wycieczki. 

----

Droga do nowej szkoły była wciąż zagadką. W pewnym momencie okna karet magicznie się zasłoniły i nie było już nic widać. W końcu położenie każdej szkoły jest w jakimś stopniu zagadką. Podróż trwała może z cztery godziny? Hmm jakoś tak. W pewnym momencie całkiem stracili poczucie czasu.
Kiedy karety się zatrzymały a ich drzwi się otworzyły wszyscy wyszli na zewnątrz. Stali na dziedzińcu przed ogromnym zamkiem. Nie był tak wielki jak Hogwart, ale robił wrażenie. Budownictwo było dużo bardziej surowe i mniej gościnne, ale to sprawiało, że czuło się pewien respekt.
-Robi wrażenie. –powiedział Harry przyglądając się zamkowi. Musi zapamiętać, że to nie byle szkoła, to przecież Instytut.
Weszli po schodach by po chwili stanąć przed ogromnymi wrotami, które otworzyły się powoli.
Harry poczuł jak Draco łapie go za dłoń. Uśmiechnął się delikatnie.
Weszli do środka. To miał być dopiero początek przygody w nowym miejscu.

Na szczycie schodów stał znajomy osobnik. Harry nie tęsknił specjalnie za osobą Igora Karkarova, ale no cóż.. musi jakoś znieść obecność tego człowieka. W końcu jest tutaj dyrektorem. Poza tym, jest świadom tego, że póki jest tutaj Tom, Igor nie może żadnemu z nich nic a nic zrobić. Za bardzo się boi Voldemorta.
-Mój Panie. –powiedział Dyrektor schodząc po schodach. Kiedy był bliżej skłonił się przed Tomem.
Riddle uśmiechnął się lekko i machnął dłonią by ten wstał.
-Cieszę się, że możemy skorzystać z twej gościnności Igorze. –powiedział Tom z wyższością. –Liczę, że młodzież nauczy się tutaj wielu przydatnych umiejętności.
-Mogę to zagwarantować. I bardzo dziękuję, że dostarczenie tu Severusa. Brakowało mi wśród nauczycieli specjalisty od eliksirów. –uśmiechnął się spoglądając na Snape’a.
Blackowi drgnęła brew, ale dostał łokciem kuksańca w żebra od swojego faceta, który miał minę „Nikt nie może się dowiedzieć, jasne?”
No nie żeby już wszyscy wiedzieli hehe.
-I cieszę się, że mogliśmy przybyć wcześniej by młodzież się zaaklimatyzowała i rozgościła w nowych murach. –Dodał Tom. –Rozumiem, że dla Blacka i Remusa też znajdzie się tutaj praca, hmm?
Igor spojrzał na byłych Huncwotów i zastanowił się.
-Myślę, że tak. Brakuje nam doszkolenia naszych uczniów w bardziej praktycznych zaklęciach. –wyjaśnił. Jego wzrok po chwili spoczął na osobie Bellatriks. –A ona?
Hermiona spojrzała na Bellatriks, która stała obok niej. Zmarszczyła brew bo miała wrażenie, że w karecie kobieta miała dłuższe włosy. Dziwne.
-Bellatriks znajdę jakieś zajęcie osobiście. –powiedział Riddle z niecnym uśmiechem.
Igor kiwnął głową.
Po chwili po schodach zeszło dwoje uczniów.
-To Sven i Rafarta. Są prefektami szkoły. –wyjaśnił Igor. –Zaprowadzą młodzież do ich pokojów.
Harry spojrzał na Hermionę, która zbladła na widok dziewczyny, która ma się nią zająć.
Rafarta była wysoką, jasną blondynką, która miała niestety dość nieprzyjemny wyraz twarzy.
Sven był od niej niższy. Miał ciemniejsze włosy i był potężnej postury. Harry doskonale pamiętał, że większość uczniów Durmstrangu było takimi początkującymi kulturystami.
Hermiona posłała reszcie tęskne spojrzenie kiedy ruszyła za Rafartą po schodach.
-Chodźmy. –powiedział Sven do chłopaków.
Zostawili dorosłych w tyle idąc po schodach w górę. Przeszli na trzecie piętro i ruszyli korytarzem przed siebie. 

-Jesteście z Rafartą jedynym uczniami aktualnie w szkole? –spytał Harry.
-Prefekci zawsze są w Instytucie już tydzień wcześniej. Musimy dopilnować tego by był gotowy na przybycie reszty. –Odparł Sven. –Wasza koleżanka jest mugolaczką, prawda? –spytał.
Cała czwórka pokiwała głową.
-Ale Rafarta chyba nic złego jej nie zrobi, prawda? –spytał Blaise.
-Rafarta nie. Ale reszta dziewczyn może mieć problem z jej pochodzeniem. –odparł. –Niestety mamy wciąż w szkole ten rygor, który nie dopuszcza mugolaków do uczęszczania tutaj. –wyjaśnił. –Musi się pilnować.
Przeszli na sam koniec korytarza. Otworzyły się przed nimi wielkie drzwi. Weszli do ogromnego pomieszczenia, od którego odchodziło kilka odnóg. Po środka pokoju stał kominek, wokół którego stały skórzane kanapy. Wielkie oszklone okna prowadziły na balkon? Raczej spory taras.
Sven Odwrócił się do nich przodem. Wręczył każdemu po jednym kluczu. –Wybaczcie, że dopiero teraz, ale jak macie na imię?
Uśmiechnęli się delikatnie i każdy z osobna się przedstawił.
-Harry i Draco wasz pokój jest w drugiej odnodze. Pokój numer siedem. A wy Ron i Blaise zamieszkacie w pokoju numer czternaście, jest w czwartej odnodze.
Każda z par od razu poszła do swojego pokoju. Harry i Draco z szerokim uśmiechem weszli do środka pokoju numer siedem.
Był ogromny. Dwa spore łóżka z baldachimami. Dwa dębowe biurka. Fotele przy kominku. I jeszcze dwie pary drzwi obok siebie. Harry zamknął za nimi drzwi. Powiększyli swoje bagaże jak tylko wyciągnęli je z kieszeni i razem weszli do pierwszych drzwi po prawej stronie od wejścia.
Była to ogromna garderoba z kilkoma pustymi szafami.
-Oho.. widzę jak ci się świecą oczy, Draco. –zaśmiał się Harry i złapał dłoń swojego chłopaka. –Chodź. Zgaduję, że obok jest łazienka. –powiedział i pociągnął za sobą ukochanego.
Otworzyli drugie drzwi. Ich oczom ukazała się sporej wielkości łazienka. Po środka był spory brodzik zastępujący wannę. U góry nad nim wisiała deszczownica. Dwa duże lustra i toaletka.
Harry uśmiechnął się czując jak Draco obejmuje go od tyłu.
-Co chcesz hmm? –spytał blondyna.
-No nie mów, że się nie domyślasz, skarbie. –szepnął mu do uszka, które pocałował. –To nasz pokój. Chce go z tobą rozdziewiczyć na każdy możliwy sposób. –zamruczał jak kotek.
Harry poczuł jak po jego ciele przebiega przyjemny dreszcz.
-Hmmm.. ale tak pierwszego dnia? To chyba nie wypada, Draco. –powiedział i złapał dłoń Malfoya. –Powinniśmy pozwiedzać. Skorzystać z okazji, że nie ma tu jeszcze reszty uczniów.
-Chce właśnie skorzystać z okazji, kochanie. –pogłaskał wolną dłonią jego biodro. –No nie daj mi się prosić. Masz możliwość wybrać co pierwsze. Łazienka czy sypialnia?
-Jesteś seksoholikiem, wiesz? –zaśmiał się Harry i wyplątał się z jego objęć. –Sypialnia. Tylko musimy transmutować te łóżka w jedno. Nie mam zamiaru spać sam. –uśmiechnął się ponętnie. 

11 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę z nowego rozdziału <3 jestem bardzo ciekawa jak poradzi sobie Hermi i co będzie z Bellą. Ciekawi mnie również ta część ze Snapem - to o czym nikt nie moze sie dowiedzieć - bo jej nie zrozumiałam 😔 i nie wiem czy pominęłam coś czytając poprzednie części czy będzie to dopiero w przyszlych rozdziałach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne chodziło o związek Syriusza z Severusem. :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Oby było więcej i częściej.❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale zapowiada się ta część... już dotarli do Durmstagu, ciekawe co ich tam czeka... no cóż ich jest czwórka, a Hermiona będzie sama... och i Draco ta jego panika w samolocie, cudownie wyszła...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej pochłonęłam twoje opowiadanie w dwa dni bardzo mi sie podoba,wszystkie pary są cudowne, kiedy następny rozdział ? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Halo halo, czy jest szansa że będzie kontynuacja?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak wrócić do jednego z ulubionych blogów po pewnym czasie (długo mi tu nie było prawda xD) i zobaczyć tam pierwszy rozdział nowego opowiadania i dostać Downa w szkole (tak serio)... a potem sprawdzić datę dodania i chcieć zapić autora. Jeszcze nie zginiesz no chce kolejny rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    no ciekawe co ich tam czeka, ich jest chociaż czwórka, a Hermiona sama, no i Draco i jego panika w samolocie...
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział, i mam nadzieję, że niedługo się pojawi rozdział...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy jest szansa na kontynuację? Czekam z niecierpliwością! Pochłonęłam dziś wszystkie notki i się załamała, że nie ma ciągu dalszego :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    droga autorko ja tak z zapytaniem, co tam u Ciebie słychać?  już tyle miesięcy minęło od ostatniej notatki... choć zdaję sobie sprawę, że są inne ważniejsze rzeczy, ale choć jedna mała informacja by się przydała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    to znów ja ;)
    kochana pamiętasz jeszcze o tym opowiadaniu... ja tęsknię i zaglądam tutaj ciągle w nadzieji...
    Weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic