niedziela, 27 sierpnia 2017

Drarry 26


Nie umarłam. <3
Żyję i mam się dobrze, a wam winna jestem naprawdę porządne wyjaśnienia.
Ogólnie brak czasu na pisanie spowodowany był tym, że miałam praktyki, a teraz jestem w trakcie załatwiania stażu.
Jest to dla mnie bardzo ważna sprawa. Zrozumcie kochani.
Z bloga z opowiadaniami BL nie wyżyje. XD  Choć bardzo bym chciała.
Ale spinam tyłek i biorę się za pisanie. Nie wiem co ile będą pojawiać się notki, ale mam nadzieję, że góra co dwa miesiące. A jeśli zacznę się spóźniać to macie prawo opierdolić mnie w komentarzach.
To ostatni rozdział pierwszej części Drarry.
Następny pojawi się na blogu i to mogę wam obiecać, bo jak już nie raz wspominałam "Nie przestanę pisać dopóki nie skończę co zaczęłam"
W tym roku czeka mnie dużo pracy więc proszę was o wyrozumiałość.
Do zobaczenia już "niedługo" w pierwszym rozdziale Drugiej części.



-No i Dyrektor uznał, że od następnego roku w Hogwarcie będą stacjonować systematycznie grupy Aurorów, którzy będą pilnować porządku. –wyjaśniła Luna kiedy wszyscy obecni w Dworze Riddle’a siedzieli sobie w salonie. –No i pewnie niektórzy z aurorów będą nauczać przedmiotów, które pozostały bez nauczyciela. Zajmą miejsce Profesora Snape’a, Syriusza i Profesora Lupina.
Harry kiwnął głową na jej słowa. Ciekaw był, kto będzie nauczać na przykład eliksirów.
-Jeśli Obrony przed Czarną Magią będzie nauczać na przykład Tonks to uczniowie na pewno zyskają. –odezwał się Remus. –Jest zdolną czarownicą i nie jest marionetką Albusa, ale zakładam, że Dumbledore wybierze takich nauczycieli, których będzie pewny, i którzy go nie zdradzą.
-Czyli jakieś tępe knypki przeniosą się z ministerstwa do szkoły, by nauczać i na dodatek będą szpiegować dzieciaki dla dyrektora? –upewnił się Ron. Większość kiwnęła głowami. –Zajebiście.. super. No to kicha z dalszym prowadzeniem klubu pojedynków dla uczniów?
-Niekoniecznie. –Harry uśmiechnął się i wyszedł na chwilkę z salonu, by wrócić po kilku minutach trzymając w dłoni Mapę Huncwotów. –Proszę bardzo Luno, to dla ciebie. Na pewno dobrze ją wykorzystasz. –powiedział z uśmiechem wręczając dziewczynie kawałek pergaminu. –Nam się nie przyda.. a ty możesz zrobić z niej dobry użytek i pomóc w organizowaniu bezpiecznych spotkań w komnacie tajemnic.
Blondynka obejrzała mapę uśmiechnęła się pięknie.
-Dalej działa na to samo hasło? –spytała.
-Emm.. no tak. Ciągle to samo hasło. Raczej nie da się go zmienić. –Przyznał Harry i spojrzał na Remusa i Syriusza by go utwierdzili w przekonaniu.
-Mhm.. no dobrze. Miałam nadzieję, że może da się je zmienić na.. na przykład na „Uroczyście przysięgam, że nie wrzuciłam wymiotek do obiadu Dyrektora.”
Obecni w pomieszczeniu parsknęli śmiechem. Oprócz siedzącego sztywno Severusa, którego co jakiś czas szturchał w ramię Syriusz. No i oprócz milczącego dziwnie Regisa, który wpatrzony był w Lovegood jak w obrazek, aczkolwiek kiedy ktoś skupiał na nim wzrok ten całkowicie zmieniał wyraz twarzy. No bo przecież jest głową rodu wampirów, nie wypada mu ślinić się do zwykłej nastolatki.




---

Wizyta Luny przeciągnęła się dość poważnie, bo z tygodnia zrobiły się dwa. Blondynka bardzo dużo czasu spędzała z Hermioną i Bellatriks, co ucieszyło w sumie Harry’ego bo miał nadzieję, że Lovegood w jakiś sposób poprawi Hermi humor. Dla Rona sporym zaskoczeniem był widok Hermiony uśmiechającej się beztrosko w towarzystwie Bellatriks. Myślał, że to raczej Luna będzie bardziej skutecznym pocieszaczem. Gdyby nie wyjazd Ginny z resztą rodziny to pewnie zaprosiliby dodatkowo młodą Weasley. Zawsze się z Hermi dogadywały i lubiły. Były trochę jak siostry.

Pod koniec Lipca wszyscy byli nieco poddenerwowani i Harry nie do końca wiedział dlaczego. Aczkolwiek nie musiał długo czekać aż mu zaświtało coś w głowie.
-Chcecie mi zrobić urodzinową niespodziankę? –spytał Syriusza, kiedy pewnego dnia robili sobie herbatę w kuchni.
Syriusz prawie się zakrztusił ciastkiem, które upiekła bodajże wczoraj skrzatka domowa.
-I co ja mam Ci powiedzieć w tym momencie? –spytał Black będąc troszkę zmieszanym. –Ej, chwila ja nie mam obowiązku Ci się z niczego tłumaczyć, synu! –powiedział krzyżując ręce na piersi.
Harry parsknął śmiechem i poklepał ojca chrzestnego po ramieniu.
-Tak, tak.. jasne Łapo. –podsumował chłopak i wyszedł z kubkiem herbatki w ręku.
Oczywiście są sposoby by wyciągnąć to jeszcze z Dracona, ale coś czuł, że tym razem Draco będzie wyjątkowo oporny i nie da się tak łatwo podpuścić.
Minął w korytarzu Nagini, którą standardowo gonił Krzywołap.  Nie wiedząc czemu, ale widok spieprzającego ogromnego węża przed sporo mniejszym kotem zawsze bawił Harry’ego.  Stanął przed drzwiami do gabinetu Riddle’a i zapukał. No, musiał poczekać dłuższą chwilkę nim drzwi się magicznie otworzyły.
W środku na krześle siedział Riddle starając się w ostatnim momencie poprawić nieco swoje roztrzepane włosy. Harry uśmiechnął się pod nosem i rozejrzał się dookoła, ale o dziwo nie dostrzegł nigdzie Remusa. To było troszkę podejrzane.
-Och, stało się coś Harry? –spytał Riddle, jednak siedział dość sztywno.
Chłopak pokręcił głową.
-Mam wrażenie, że wszyscy coś przede mną ukrywają. –wyjaśnił. –I jak się pytam o co chodzi to mnie ignorują. Mam nadzieję, że jako twój horkruks mam prawo do tego by znać prawdę.
Tom spiął się jeszcze bardziej.
-Wydaje ci się Harry. Wszyscy zachowują się normalnie. Przecież nie ma powodu do tego byśmy coś przed tobą ukrywali. –Pochylił się nieco bardziej nad swoim sporym dębowym biurkiem.
Harry przyjrzał mu się bardziej.
-Hmm widziałeś może Remusa? –spytał nagle chłopak.
Tom pokręcił od razu głową, ale po chwili jakby za sprawą jakiegoś impulsu dodał.
-Może jest w bibliotece? –zaproponował.
-Mhm.. no to pójdę go poszukać. –spojrzał na biurko. Jak już wcześniej zauważył było to duże biurko! Uśmiechnął się nagle szeroko. –Remusie. Wiem, że siedzisz pod biurkiem. –powiedział krzyżując dłonie na piersi.
Tom chyba pierwszy raz miał na policzkach taki rumieniec. Tym bardziej było to zabawne kiedy nagle zza blatu wyłoniła się twarz Lupina.
-Coś mi upadło i Remus chciał to podnieść i wtedy wszedłeś.. –zaczął mówić Tom, ale Remus uciszył go ręką.
-Po co mnie szukałeś Harry? –spytał Lunatyk siadając na krańcu biurka Toma.
-Nie udawajcie, że nie wiecie, że coś się tutaj wyprawia. Organizujecie dla mnie jakąś niespodziankę? Nie chce urodzinowych imprez. Wolę spokojnie spędzić z wami czas bez tortów i natłoku prezentów. –powiedział chłopiec. Spojrzał na obu mężczyzn i pogroził im palcem. –No, i macie mieć to na uwadze, bo inaczej popamiętacie co to znaczy zdenerwować Harry’ego Pottera. –I wyszedł, idealnie by po minięciu zakrętu wpaść na Dracona.
Blondyn złapał Harry’ego bez słowa za rękę i pociągnął go za sobą.
-Ej, Draco. –mruknął.
-Zamknij się i chodź ze mną durny Gryfiaku. Black mi powiedział co odwalasz. –warknął patrząc na niego z niezadowoleniem. Weszli do ich sypialni. –Coś znowu wymyślił hmm? Czemu latasz po całym dworze i wygadujesz, że nie chcesz imprezy urodzinowej? Jakbym mógł to bym kurwa mać bal wyprawił, ale wiem, że to dla ciebie przesada, więc wyjaśnij mi co widzisz takiego złego w zwykłym, niewielkim przyjęciu? Kameralnym! Bez zapraszania połowy szkoły?
Harry się zmieszał.
-No bo już i tak jest sporo problemów, a ja nie chce wam dostarczać kolejnych. Nie chce was obarczać jakimś obowiązkiem zorganizowania mi urodzin. –wyjaśnił chłopak.
Dracon uderzył się otwartą dłonią w czoło.
-Ty serio jesteś taki głupi? Czy tylko udajesz?
-Ej! Przestań mnie obrażać!
-Nie obrażam. –powiedział Malfoy. –Tylko nie mogę uwierzyć, że serio myślisz o takich pierdołach. Harry my chcemy świętować twoje urodziny, bo jesteś dla nas wszystkich bardzo ważną osobą! Dla mnie szczególnie ważną. I pomyśl o Syriuszu! Chce odpowiednio uczcić to, że dorastasz, jak na ojca przystało! Chyba, że nie postrzegasz go jako ojca?
Teraz blondyn trafił w czuły punkt. Harry usiadł na łóżku i spuścił głowę.
-Ale, mi nie o to chodziło, naprawdę. –szepnął ze skruchą.
Dracon westchnął ciężko i usiadł obok niego. Nie chciał by ten w dzień urodzin był w takim nastroju, powinien się kurde cieszyć, a nie marudzić pod nosem i użalać się nad sobą i całą akcją jaką wywinął.
-Słuchaj, jeśli obiecasz mi, że spędzisz urodziny bez marudzenia i bez ogłaszania wszem i wobec, że nie chcesz imprezy to dziś w nocy zrobię co będziesz tylko chciał.
-Brzmi to tak jakbym był nałogowym seksoholikiem, Draco. –mruknął patrząc na niego z lekkim rozbawieniem. –Poza tym nie wierzę, że pozwolisz mi bym Cię ubrał w strój pokojówki, przykuł do łóżka i pieprzył całą noc.
-Pff.. no proszę Cię! To ja jestem na górze. Nie dam Ci się w nic przebrać, do niczego mnie nie przykujesz i na pewno nie pozwolę ci byś mnie wziął. Myślałem, że masz jakieś normalniejsze fantazje. –odparł Malfoy i położył się na łóżku. –Hmm mam nadzieję, że w Durmstrangu są dwuosobowe sypialnie. –zamruczał rozmarzony. –Każdej nocy upojny seks.
-Czy ty chcesz żebym na dupie usiąść nie mógł każdego dnia? –spytał Harry totalnie rozbrojony tokiem myślenia swojego chłopaka. –A jeśli się okaże, że są grupowe sypialnie?
Draco zmarszczył brwi, widać było, że nie dopuszcza nawet do siebie takiej myśli.
-Powiem Tomowi, by ten rozkazał Karkarowowi, żeby nam dał naszą własną prywatną. –wyjaśnił jakby to była oczywista oczywistość. Złapał rękę bruneta i uśmiechnął się delikatnie. –Dobrze, że Cię tu przetrzymuje, bo w kuchni dziewczyny pewnie już pieką dla ciebie tort.
Harry pokręcił głową z rozbawieniem. No tak… Draco go tu skutecznie przetrzymuje i nie pozwoli mu pewnie wyjść.
-Luna i Hermiona pieką tort? –spytał po chwili dłuższej ciszy.
Draco wzruszył ramionami.
-Ciotka Bellatriks pewnie nadzoruje pracę. –podsumował. –Albo nawet nie tyle nadzoruje co im pomaga. Nie lubi się do tego przyznawać, ale ma talent do robótek domowych.
-Przynajmniej nie będzie jakoś specjalnie dużo osób. –odparł Harry leżąc sobie na łóżku. Jego wzrok spoczął po chwili na Malfoy’u, który jakoś dziwnie się uśmiechał. –O nie! Ile osób będzie? –spytał bojąc się, że Draco serio urządził mu mały bal i sprosił połowę szkoły.
-Zaprosiłem tylko najbliższych znajomych. –wytłumaczył w miarę wymijająco.

---

Dracon zaprowadził ukochanego do jadalni dopiero kiedy wybiła osiemnasta. Drzwi do pomieszczenia były zamknięte.
Nagle Malfoy zawiązał mu na oczach krawat by ten nic nie mógł zobaczyć.
-Ej.. czy to nie lekka przesada? –spytał Harry.
-Ani trochę. To część planu, więc siedź cicho i daj zrobić sobie chociaż niewielką niespodziankę.
Drzwi się otworzyły a blondyn poprowadził Harry’ego do środka. Potter próbował wyłapać chociaż jakiś szmer, albo ciche szepty. Cokolwiek!
Draco zdjął krawat i nim Harry zdążył przyzwyczaić się do światła, które poraziło jego oczy usłyszał tylko głośne:
-Wszystkiego Najlepszego  Harry!
Rozpoznał wszystkie głosy jakie tylko zdołał zarejestrować i wyłapać z tych życzeń.
Była cała rodzina Weasley’ów i Neville. Harry uśmiechnął się szeroko na widok bliskich przyjaciół.
Nim się zorientował był już w ramionach Pani Weasley.
-Wszystkiego najlepszego kochaneczku! Niech spełnią się wszystkie twoje marzenia i mam nadzieję, że nie wpakujesz się już nigdy w kłopoty. –przeczesała z uśmiechem jego włosy. –I proszę Cię Harry, pilnuj Rona! Pilnujcie się nawzajem, dobrze? –uśmiechnęła się delikatnie i ustąpiła miejsca mężowi.
-Zdrowia i szczęścia, Harry. Cieszę się, że jesteś bezpieczny. Ja sam bardzo Ci dziękuję. Wiem, że gdyby nie ty, to pewnie już dawno grzebałyby mnie moje własne dzieci. O ile w ogóle oddaliby ciało. –powiedział ciszej.
Harry aż przełknął ślinę. Dobrze, że Pan Weasley jest bezpieczny.
-Na ile przyjechaliście? –spytał. –Cieszę się, że chcecie ze mną świętować, ale nie chce byście ryzykowali.
-Spokojnie, Vol.. znaczy Tom Riddle obiecał, że po urodzinach dopilnuje byśmy bezpiecznie wrócili do Charliego. Ale nie mówmy o tym teraz, w końcu jesteśmy tutaj żeby świętować twoje urodziny.
Harry został w końcu zgarnięty w ramiona przez Syriusza.
-Wszystkiego najlepszego, synu. –zmierzwił jego włosy. –Mam nadzieję, że nie jesteś jednak zły za to małe przyjęcie.
Harry uśmiechnął się ciepło i pokręcił głową.
-Przepraszam, że tak na ciebie naciskałem. Wiem, że bardzo Ci zależało na tym bym mógł spokojnie spędzić te urodziny. Jesteś najlepszym ojcem na świecie! –powiedział Harry i przytulił się mocno do Blacka. –Kochany tatuś. –podsumował z rozbawieniem.
Syriusz uśmiechnął się szeroko i uścisnął go tak, że mało co, a zmiażdżyłby Harry’emu kości.
Luna i Hermiona poprowadziły go w końcu do stołu, na którym stał wielki, kolorowy tort.
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. –powiedziała Hermi.
Harry zamknął oczy i pomyślał życzenie. Miał nadzieję, że się spełni. Po chwili zdmuchnął świeczki.
Następne w kolejności były prezenty. Każdy dał coś innego. Bardzo zaskoczył Harry’ego Ron i Zabini, którzy dali mu książkę o Quidditchu, a dokładniej o skomplikowanych kombinacjach i zagraniach.
-Przekonałem Roncia, że będziesz się na pewno cieszył z takiej książki. –wyjaśnił Blaise.
-Dziękuję. A Roncio wie, że tak go nazywasz? –spytał czarnoskórego patrząc jednocześnie na Czerwonego jak pomidor Rona.
-Już wie. A teraz przepraszam, ale idę się zapoznać z teściami. –i ruszył w stronę Państwa Weasleyów.
Ronowi szczęka opadła do samej ziemi, co było bezcennym widokiem.
-Czy on powiedział.. „Teściami?” –spytał Ronald.
Harry zaśmiał się i pokiwał głowa. Ron szybko poleciał w ślad za Zabinim chcąc jakoś go powstrzymać przed tak otwartym przekazaniem rodzince Rudzielców, że jedno z ich dzieci może mieć skłonności homoseksualne.
Malfoy stanął w pewnym momencie za Harrym i założył mu na szyję wisiorek.
Brunet spojrzał na niego z radosnym uśmiechem jak tylko się odwrócił do ukochanego przodem.
-Co to? Klepsydra? –zdziwił się patrząc na zawieszkę.
-Głupku, to symbol nieskończoności. –odparł Malfoy krzyżując ręce na piersi. –Klepsydra byłaby totalnie bez sensu.
-Totalnie.. tak, tak. –zaśmiał się i pocałowałem go czule. –A jak mam rozumieć ten symbol? Nieskończoność..
Draco złapał jego dłoń, miał lekko zarumienione policzki.
-Moja miłość do Ciebie jest nieskończona i mam zamiar z tobą być do samego końca. Nie wiem gdzie i kiedy on nadejdzie, ale chce byś wiedział, że będę przy tobie już zawsze. –wyjaśnił.
Harry był czerwony jak pomidor. To było naprawdę poważne wyznanie nieskończonej miłości.
-I już nie dasz się złapać i podmienić? –spytał z uśmiechem. –Bo wiesz, że jeśli ta obietnica Ci nie wyjdzie to cie znajdę i osobiście zastosuję wobec Ciebie Draco najgorszą możliwą karę. -
Draco zmarszczył brwi nie do końca rozumiejąc.
Harry szepnął mu do ucha:
-Ogolę Cię na łyso.
o.o
-Nie ośmielisz się! –warknął Draco, ale Harry szybko zajął jego usta swoimi. Miał gdzieś, że prawie wszyscy obecni się na nich gapią.

Ron stał obok Zabiniego, który właśnie chwalił się Pani i Panu Weasley jakie ma plany na przyszłość.
-Bycie magomedykiem to poważny zawód. –zauważył Artur Weasley. –Trzeba naprawdę ciężko pracować. Ale to dobrze, że myśli Pan o tak porządnym zawodzie. Najważniejsze byście z Ronem mieli zapewnioną przyszłość i pieniądze.
Ronowi opadła szczęka do samej ziemi.
-Tato.. ale… -zaczął co chwila otwierając i zamykając ust.
-Arturze.. mówiłam! Mówiłam, że najpierw trzeba się zapytać i upewnić, w końcu wiesz, że Fred i George mogli nas nabrać. –wtrąciła Moli.
-Ach.. no, ale spójrz skarbie. Przecież to widać! Ron ciągle się rumieni! –szepnął.
Ron wyglądał jakby miał zaraz zemdleć, a Zabini wręcz przeciwnie. Promieniał i uśmiechał się od ucha do ucha.
-Ron.. powiedz nam, ale tak szczerze! Jesteście ze sobą? –spytał Pan Weasley.
Ron totalnie się zmieszał.
Blaise złapał go za rękę.
ż ni-Ja bardzo chciałbym móc przedstawić się Państwu jako partner waszego syna, ale jeszcze chyba na to za wcześnie. Nasz związek dopiero się rozwija. –wyjaśnił. –Co nie zmienia faktu, że bardzo bym chciał w przyszłości mieć takich super teściów. Nie przeszkadza Państwu, że jestem ze Slytherinu?
Chwila ciszy.
-Dla nas najważniejsze jest by nasz syn był szczęśliwy. –wyjaśniła Pani Weasley.
-Obiecuję, że będę o niego dbać najlepiej jak potrafię. –powiedział ciemnoskóry chłopak z uśmiechem, wciąż trzymał Rona za dłoń. Ten milczał wbijając wzrok w podłogę.
-Przepraszamy na moment. –szepnął Blaise i pociągnął Rona bardziej na bok. –Przepraszam jeśli przesadziłem.
-Nie to nie tak.. –mruknął Ron. –nie sądziłem, że tak spokojnie to przyjmą do wiadomości. Balem się bardziej, że mnie wydziedziczą czy coś. A oni życzą nam jakby nigdy nic szczęścia. Nie sądziłem, że będę miał w nich takie wsparcie.
Zabini uśmiechnął się delikatnie i poczochrał mu jego rude włosy.
-Ciesz się, że masz takich miłych rodziców. Może kiedyś poznasz moją matkę. O ile zechcesz. Tylko będę musiał ją na to spotkanie przygotować. –zmieszał się nieco. – Nie do końca dba o siebie kiedy mnie nie ma w domu.
Ron słyszał plotki.. nie raz obiło mu się o uszy, że matka Blaise’a po prostu się puszcza.
-Nie obchodzi mnie co robi twoja matka. –powiedział rudzielec. –Każdy żyje tak jak potrafi. To nie twoja wina.
Zabini uśmiechnął się delikatnie i przytulił Rona.
-Dziękuję.

Hermiona stała sobie obok Bellatriks spoglądając na wszystkich ze słabym uśmiechem.
-Powiedziałaś swoim przyjaciołom co zrobiłaś rodzicom? –spytała Bella.
Hermiona otworzyła szeroko oczy i spojrzała na kobietę.
-Skąd ty..
-Śledziłam Cię wtedy. –wyjaśniła obojętnie. –Byłam ciekawa co będziesz chciała zrobić z faktem, że masz rodziców mugoli, którzy będą w niebezpieczeństwie przez to co się wydarzyło. –Założyła za ucho jeden z czarnych loków swoich włosów. –To musiało być ciężkie. Sporym poświęceniem jest pozbawić rodziców wspomnień.
-Dzięki temu będą bezpieczni. –szepnęła Hermiona. –Nie chce by mieli problemy.. nie mają z tym nic wspólnego. –Spuściła głowę i westchnęła. Jako jedyna będzie mugolaczką w Durmstrangu. Oczywiście, że się bała na samą myśl o tym jak zostanie przyjęta.
-Będę Cię pilnować. –powiedziała nagle Bellatriks. –Nie musisz się bać.
Hermiona spojrzała na nią całkiem zaskoczona tymi słowami.
-Przecież nie musisz. Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? –spytała rumieniąc się delikatnie.
Bellatriks zmieszała się, ale po chwili przyjęła swoją pozę „To drobiazg i nie poruszajmy już tego tematu”
-Po prostu chce ci pomóc. –odparła. –To urodziny twojego przyjaciela nie smuć się, jasne? –dodała po chwili i zmierzwiła delikatnie jej włosy.
Hermi kiwnęła głową i posłała Belli wdzięczny uśmiech.

Wakacje zbliżały się do końca. Tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego wszyscy przeniosą się do Durmstrangu. Dzieci będą mieć czas, by się przyzwyczaić do nowej szkoły, a nauczyciele zagoszczą w nowych gabinetach i poznają dokładniej system nauczania. Zapowiadał się bardzo ciężki rok, ale na pewno wszyscy w jakimś stopniu odczuwali ekscytację. W końcu to ich pierwszy raz w nowej szkole za granicą.
Harry czuł się o tyle pewniej, bo miał świadomość iż nie będzie tam sam. Ma rodzinę, przyjaciół i ukochanego u swojego boku. Będzie dobrze.
Durmstrang czeka!


Tu kończy się pierwsza część Drarry.
Druga część pojawi się wkrótce na blogu.
Dziękuję wszystkim czytelnikom. ;*


5 komentarzy:

  1. Chce już drugą część. <3 Najlepsze Drarry Ever!
    Bardzo jestem ciekawa jak będzie wyglądać twój Durmstrang. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział krótki, ale pocieszam się myślą o dalszej części.
    Bałam się, że zniknęłaś na zawsze. :<
    Najważniejsze, że jesteś. I powodzenia na stażu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej! Więcej! Uwielbiam twoje opowiadania. Duuuużo weny życzę. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    cieszę się z rozdziału, rozumiem to co napisałaś... no i powodzenia na stażu... bałam się, że już nic nie napiszesz tutaj, a opowiadanie to jak i poprzednie są rewelacyjne... śliniący się wampir, to bardzo żadki widok i niezwykły, ciekawi mnie Durmstang co się tam wydarzy no i co w Hogwarcie, przyjęcie urodzinowe wspaniałe, no Draco nie bądź taki Harremu też coś się należy,  Tom i Remus to było cudne... jak widać rodzice Rona akceptuja Zabiniego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    śliniący się wampir, ciekawi mnie bardzo ten Durmstag, co się tam wydarzyło jak i to co będzie się działo w Hogwarcie, a przyjęcie wspaniale, no nie Draco nie bądź taki Harremu też się coś należy,  tak rodzice Rona akceptują Zabiniego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic