Udało mi się dokończyć kolejny rozdział.
Wiem, że długo to trwało, ale miałam nieco spraw na głowie.
Mam nadzieję, że teraz będę mogła poświęcić na pisanie więcej czasu.
Rozdział nie jest długi, ale to taka cisza przed burzą.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Dziękuję kochani za komentarze pod poprzednim rozdziałem. <3
/rozdział nie betowany.
Wiem, że długo to trwało, ale miałam nieco spraw na głowie.
Mam nadzieję, że teraz będę mogła poświęcić na pisanie więcej czasu.
Rozdział nie jest długi, ale to taka cisza przed burzą.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Dziękuję kochani za komentarze pod poprzednim rozdziałem. <3
/rozdział nie betowany.
Syriusz i Severus przeszli przez kominek lądując prosto w
salonie w Cloud Hill.
Black czuł się dziwnie mając świadomość, że ten dom, w którym miał zamieszkać z
Harrym będzie znowu świecił pustkami, nie mieli czasu by się nim należycie
nacieszyć.
Zabrał ze sobą Snape’a by razem mogli pozabierać nieco rzeczy, których po prostu nie chciał tutaj zostawiać. Najważniejsze będą obrazy Lili i Jamesa.
Zabrał ze sobą Snape’a by razem mogli pozabierać nieco rzeczy, których po prostu nie chciał tutaj zostawiać. Najważniejsze będą obrazy Lili i Jamesa.
-Pójdź najpierw do sypialni i spakuj siebie i Pottera. – powiedział Snape.
Black pokiwał głową na jego słowa i przeszedł przez drzwi idąc następnie po schodach do sypialni. Tuż za nim dreptał Severus. Na początku nie był do końca przekonany czy powinien towarzyszyć Syriuszowi, ale w końcu uległ jego namowom. Poza tym kiedy mijali sypialnię Harry’ego i Dracona w Riddle Manor usłyszeli, że tamci są za bardzo sobą zajęci.
-Masz zamiar zabrać też obraz Fineasa? –Spytał mistrz eliksirów.
-Nie, wolałbym nie kusić losu. W końcu jego drugi obraz jest w Hogwarcie. –Mruknął. Będąc w sypialni zaczął magicznie wyciągać z szafy ubrania i przy pomocy zaklęcia zmniejszającego wkładał je kolejno do walizki. –Głupio mi, że nie jestem w stanie zapewnić Harry’emu normalnego życia. –Powiedział spoglądając co jakiś czas na Severusa.
-Aktualnie mało kto może stwierdzić, że ma normalne życie. Cała gromada u Riddle’a ma teraz z góry ciężki żywot. Poza tym myślę, że.. to dobry pomysł by przenieść się do Durmstrangu. Wszyscy odpoczniemy od tego co się wyprawia w Anglii.
-Dla mnie się liczy, że Harry i Remus będą bezpieczni. –Szepnął i spojrzał ponownie na Severusa, który stał oparty i ścianę, z założonymi na piersi rękoma. –No i, że ty jesteś blisko.
Snape odwrócił wzrok starając się powstrzymać lekki rumieniec, który wpłynął na jego policzki.
-Specjalnie chcesz mnie zawstydzić, Black? –Spytał z chłodnym uśmiechem. –Raz się przed tobą otworzyłem, a ty już masz zamiar to wykorzystywać?
Syriusz uśmiechnął się i pokręcił głową.
Sev odsunął się od ściany i podszedł powoli do Blacka.
-Dojrzałeś.. nieco. Jeszcze niedawno tak chętnie ciskałeś we mnie obelgami.
-I vice versa, Smarkerusie. Tobie też sprawiało to nie lada frajdę. Lubiłeś się ze mną droczyć.
Snape kiwnął głową.
Stali tak przodem do siebie i patrzyli sobie w oczy.
W końcu Syriusz złapał go w ramiona i przytulił do siebie. Sev nadal był od niego chudszy i drobniejszy. Nie zmienił się specjalnie pod tym względem. Ale to dobrze. Lubił u Snape’a tę kruchość i upartość jeśli chodzi o charakter.
-Może pomożesz mi sprawić, by ta sypialnia mi się przyjemnie kojarzyła? –Spytał w końcu Syriusz z łobuzerskim uśmiechem.
-Po cholerę, skoro i tak nie zapowiada się na to byś miał okazję tu wkrótce pospać? –Zagadnął Sev. –Nie wiedziałem, że jesteś taki drobiazgowy, Black.
-Muszę być drobiazgowy bo Cię pragnę i ten drobiazg, który chowasz w spodniach.
Trzask!
Dłoń Severusa trafiła idealnie w policzek Blacka.
-Ty! Wredny, cholerny, zapchlony.. –Ale nie zdążył dokończyć bo usta Syriusza momentalnie przysłoniły jego i uniemożliwiły kolejnym słowom wypłynąć spomiędzy warg Mistrza Eliksirów.
Całowali się zażarcie i brutalnie, co jakiś czas przygryzając sobie nawzajem wargi, które aż puchły od nadmiaru bólu. Im to jednak nie przeszkadzało, ani trochę.
Syriusz zauważył, że Snape chyba chce przejąć dominację. O nie.. nie, na to mu nie pozwoli.
Black pchnął partnera na łóżko i machnięciem różdżki sprawił, że szata Severusa zniknęła i ten leżał teraz na pościeli całkiem nagi. Nie oszczędził nawet bielizny.
-Jesteś cholernie niecierpliwy. I standardowo zbyt dumny by oddać komuś kontrolę. –Prychnął Severus podpierając się nieco łokciami i spoglądając na dość władczą minę Syriusza.
Black oglądał sobie nagiego kochanka przez dłuższą chwilę, oblizując przy tym swoje usta. W końcu jednak pozbył się swoich ubrań i pochylił się nad Snapem by go pocałować. Uśmiechnął się w duchu czując jak dłonie Mistrza Eliksirów ułożyły się na jego karku.
-Ale mógłbyś przyznać Sev, że lubisz we mnie to zniecierpliwienie. –Zamruczał i zacisnął dłonie na udach Severusa rozchylając je i z premedytacją zerkając w wiadomo miejsce.
-A spróbuj się durny psie bawić w gry wstępne to obiecuję, że osobiście odgryzę Ci to co masz między nogami.. KURWA! –Zaklął czując jak Black wdziera się w jego wnętrze dosłownie rozdzierając go i szybko zapełniając sobą pustkę. –Merlinie.. jak ja Cię nienawidzę. –Jęknął przez zaciśnięte zęby.
-Tak, tak ja Ciebie też kocham Sev. –Stęknął i wgryzł się w jego ramię momentalnie zaczynając się w nim poruszać. Wedle życzenia kochanka nie było gry wstępnej, i nie było też taryfy ulgowej.
Black pieprzył byłego Ślizgona nie myśląc nawet o delikatności. Był to ostry seks pełen brutalności, której o dziwo obu brakowało, i która zapewniała im chwilowe oderwanie się od wszystkiego co w ostatnim czasie się popierdoliło.
----
Harry leżał na łóżku wtulony w Dracona. Obaj byli pozbawieni
ubrań i jedyne co świadczyło o przebytym jeszcze chwile temu seksie, to ich stan
ogólny. Harry miał jeszcze bardziej niż zwykle roztrzepane włosy, gdzieniegdzie
na jego ciele widać było krople nasienia – ciężko wywnioskować czy jego, czy
blondyna. No i były Gryffon spał. Zaś Dracon przeczesywał leniwym ruchem
rozczochrane włosy kochanka i z rozmarzonym uśmiechem wpatrywał się w jakiś
nieistniejący punkt w przeciwległej ścianie. Ogólnie było zaaajebiście.
Zabezpieczające ich pokój zaklęcie dało znać blondynowi, że po drugiej stronie drzwi ktoś stoi. Był to Zabini.
Malfoya odblokował je machnięciem różdżki pozwalając wejść do środka przyjacielowi.
Zabezpieczające ich pokój zaklęcie dało znać blondynowi, że po drugiej stronie drzwi ktoś stoi. Był to Zabini.
Malfoya odblokował je machnięciem różdżki pozwalając wejść do środka przyjacielowi.
Zabini spiął się nieco widząc w jakiej sytuacji wprosił się
do pokoju kolegów.
-Emm.. nie przeszkadzam wam może? –spytał cicho, bo Potter mimo wszystko spał.
-Tak go wymęczyłem, że i tak się nie obudzi. A właściwie to sam się wymęczył.. –Uśmiechnął się niecnie co dało Zabiniemu do myślenia. Mhm.. czyli dał się ujeżdżać, co? –Coś się stało Blaise?
-Zastanawiam się po prostu co dalej. –Wyjaśnił. –Ron siedzi w pokoju, jakiś nie w sosie. Chyba czuje się trochę nieswojo na myśl o przeprowadzce do nowej szkoły.
Malfoy uśmiechnął się lekko i okrył swojego Pottera bardziej kołdrą.
-Nie poznaje cię Blaise. Zabujałeś się w wiewiórze na Amen. –Powiedział kąśliwie. –Weasley nie jest jedyną przybitą osobą tutaj. Powiedziałbym, że jest jedna w dużo gorszym stanie.
-Granger. –wtrącił Blaise.- Dziwnie się zachowuje. Łazi po domu z grobową miną, widziałem jak prawie dobiła do drzwi od zamkniętego pokoju. Co jej? –Podrapał się po głowie.
-Ma żałobę po moim ojcu. –Wyjaśnił Draco. –Co jest dla mnie dosyć kłopotliwie, bo wypadałoby mi ją pocieszyć, ale nie bardzo wiem jak mam jej powiedzieć, że wiem.. wiem, że podkochiwała się w nim.
Blaise uniósł brwi ku górze.
-To dziwne.. Ona opłakuje Lucjusza, a ty wydajesz się nieporuszony jego śmiercią.
-Ech.. to nie tak Zabini. –Mruknął blondyn i spojrzał obojętnie w okno. –Po jego śmierci jestem spadkobiercą rodu Malfoy’ów, teraz muszę zacząć się zastanawiać co zrobić by reszta głupich krewnych nie zaczęła upominać się o swoje. Dobrze, że dopóki żyję nie mają prawa nawet pomyśleć o przejęciu naszego bogactwa rodzinnego. Wypadałoby też bym pomyślał o potomku. Ale jestem poszukiwany i nie chce narażać jakiegoś dziecka na życie w ukryciu.
-Potter Ci dziedzica nie urodzi. –Mruknął Zabini, po czym dodał. –Tak wiem.. wiem, że są sposoby, ale jakoś nie wyobrażam sobie Harry’ego z brzuchem.
Malfoy uśmiechnął się szeroko. Hmm jego Potti z brzuszkiem? Potti noszący pod sercem jego syna? To całkiem przyjemna wizja.
-Serio chcesz mieć z nim dziecko?
-Blaise, nie teraz i nie w tym momencie. Ale kiedyś czemu nie? Byłaby z niego niezła mamuśka.
Przyjaciel Malfoya prychnął pod nosem.
-No, no.. za to ty pomyśl o Weasley’u z brzuchem.
To zdanie sprawiło, że nawet na ciemnych policzkach Blaise’a pojawił się pewien rumieniec.
-Haha.. sam widzisz.
Harry nagle poruszył się i dopiero delikatne głaskanie po pleckach przez Dracona go nieco uspokoiło.
-Hmm moja żoneczka. –Zamruczał Draco i ucałował czubek głowy Harry’ego.
-Emm.. nie przeszkadzam wam może? –spytał cicho, bo Potter mimo wszystko spał.
-Tak go wymęczyłem, że i tak się nie obudzi. A właściwie to sam się wymęczył.. –Uśmiechnął się niecnie co dało Zabiniemu do myślenia. Mhm.. czyli dał się ujeżdżać, co? –Coś się stało Blaise?
-Zastanawiam się po prostu co dalej. –Wyjaśnił. –Ron siedzi w pokoju, jakiś nie w sosie. Chyba czuje się trochę nieswojo na myśl o przeprowadzce do nowej szkoły.
Malfoy uśmiechnął się lekko i okrył swojego Pottera bardziej kołdrą.
-Nie poznaje cię Blaise. Zabujałeś się w wiewiórze na Amen. –Powiedział kąśliwie. –Weasley nie jest jedyną przybitą osobą tutaj. Powiedziałbym, że jest jedna w dużo gorszym stanie.
-Granger. –wtrącił Blaise.- Dziwnie się zachowuje. Łazi po domu z grobową miną, widziałem jak prawie dobiła do drzwi od zamkniętego pokoju. Co jej? –Podrapał się po głowie.
-Ma żałobę po moim ojcu. –Wyjaśnił Draco. –Co jest dla mnie dosyć kłopotliwie, bo wypadałoby mi ją pocieszyć, ale nie bardzo wiem jak mam jej powiedzieć, że wiem.. wiem, że podkochiwała się w nim.
Blaise uniósł brwi ku górze.
-To dziwne.. Ona opłakuje Lucjusza, a ty wydajesz się nieporuszony jego śmiercią.
-Ech.. to nie tak Zabini. –Mruknął blondyn i spojrzał obojętnie w okno. –Po jego śmierci jestem spadkobiercą rodu Malfoy’ów, teraz muszę zacząć się zastanawiać co zrobić by reszta głupich krewnych nie zaczęła upominać się o swoje. Dobrze, że dopóki żyję nie mają prawa nawet pomyśleć o przejęciu naszego bogactwa rodzinnego. Wypadałoby też bym pomyślał o potomku. Ale jestem poszukiwany i nie chce narażać jakiegoś dziecka na życie w ukryciu.
-Potter Ci dziedzica nie urodzi. –Mruknął Zabini, po czym dodał. –Tak wiem.. wiem, że są sposoby, ale jakoś nie wyobrażam sobie Harry’ego z brzuchem.
Malfoy uśmiechnął się szeroko. Hmm jego Potti z brzuszkiem? Potti noszący pod sercem jego syna? To całkiem przyjemna wizja.
-Serio chcesz mieć z nim dziecko?
-Blaise, nie teraz i nie w tym momencie. Ale kiedyś czemu nie? Byłaby z niego niezła mamuśka.
Przyjaciel Malfoya prychnął pod nosem.
-No, no.. za to ty pomyśl o Weasley’u z brzuchem.
To zdanie sprawiło, że nawet na ciemnych policzkach Blaise’a pojawił się pewien rumieniec.
-Haha.. sam widzisz.
Harry nagle poruszył się i dopiero delikatne głaskanie po pleckach przez Dracona go nieco uspokoiło.
-Hmm moja żoneczka. –Zamruczał Draco i ucałował czubek głowy Harry’ego.
----
Zabini wrócił do sypialni, którą dzielił z Ronem. Rudzielec
siedział na łóżku trzymając w dłoni list, zaś pod oknem, na krześle odpoczywała
sobie jakaś sowa.
-List? –Spytał Blaise podchodząc do łóżka i siadając obok Rona.
Ten pokiwał głową. Dostał go od mamy. Napisała, że zabiera resztę rodziny na całe wakacje i prosiła by Ron na siebie uważał.
-Od mamy. –Wyjaśnił w końcu mając nadzieję, że ta wiadomość Zabiniemu wystarczy. Nie do końca.
-Co pisze?
-Że zabiera Ginny, Freda i George’a do ojca i starszego brata. Za granicę. No i napisała bym uważał na siebie, trzymał się Harry’ego i Hermiony oraz słuchał Remusa. Zawsze lubiła Lupina… wie, że będzie się nami opiekować.
Blaise pokiwał głową i poklepał Rudzielca po ramieniu. Było mu trochę głupio, że Ron przez to wszystko jest odseparowany od rodziny.
-Będę się tobą opiekować w Durmstrangu, o ile pozwolisz mi na to? –Spytał i złapał dłoń Rona.
Ten jej nie odtrącił.
-A co jak.. trafimy do innych domów? Wyląduje w jakimś sam?
Blaise uśmiechnął się szeroko.
-W Durmstrangu nie ma podziału na domy. Są roczniki i podział na dormitoria żeńskie i męskie. Więc raczej się nie rozstaniemy tak szybko jak mogłoby się zdawać. –Posłał mu szeroki uśmiech, który Ron odwzajemnił mimo wszystko. Obecność Blaise’a i jego słowa dodawały Ronowi nieco otuchy. –Gorzej będzie mieć Granger. Wyląduje sama między obcymi czarownicami czystej i pół krwi.
-Biedna Hermiona. –Westchnął Ronald. –Jest zdolna i mądra, ale obawiam się, że to nie wystarczy. Ostatnio dziwnie się zachowuje. No i ta Bellatriks wszędzie za nią łazi.
-Hmm i to mnie ciekawi. –Powiedział Blaise. –Nie sądziłem, że kobieta, która była w Azkabanie może okazywać troskę.
-Troskę? Łażenie za Hermi to troska? –Zdziwił się Ronald i padł na pościel patrząc w sufit. –Nie ogarniam kobiet. Nigdy ich nie rozumiałem. I tych normalnych i tych nienormalnych.
Blaise zaśmiał się i podniósł by następnie zawisnąć nad Ronaldem z łobuzerskim uśmiechem. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, wzrok rudzielca uciekł gdzieś w bok.
-A tak z ciekawości. –zaczął ciemnoskóry były ślizgon. –Kto lepiej całuje? Ja czy Granger. W końcu byliście nieco ze sobą na początku roku szkolnego.
Ron oblał się szkarłatnym rumieńcem.
-Skąd to pytanie? Poza tym.. my się na całowaliśmy nawet w Ten sposób, Blaise. Nie mogę więc tego porównać i ocenić, z resztą…
Nie zdołał dokończyć bo jego usta zostały zaatakowane przez te należące do Zabiniego. Już chciał go odepchnąć, kiedy między jego wargi wdarł się język drugiego chłopaka, pokonując tę zwartą i zaciśniętą barykadę.
Wargi Zabiniego były delikatne, a język doszukał się tego Ronalda i pozwolił sobie obwinąć się wokół niego jak wąż. Jak na Ślizgona przystało.
Rona wręcz sparaliżowało. Nie był w stanie się poruszyć, od razu zaczął się zastanawiać czy przypadkiem Blaise nie rzucił na niego niewerbalnego Petryficusa.
Ślizgon przytrzymywał teraz jedną dłonią nadgarstki rudzielca nad jego głową, zaś drugą wolną ręką przeczesał jego włosy nie pozwalając Ronowi uciec ustami przed tymi zaborczymi pocałunkami.
Blaise musiał przyznać, że Ron w tym momencie był jeszcze bardziej uroczy niż kiedykolwiek. Jego zagubienie było takie słodkie.
Nie byli w stanie stwierdzić jak długo to trwało nim się od siebie w końcu oderwali. Blaise oblizał usta z szerokim uśmiechem i spojrzał na leżącego pod nim rozpalonego do granic możliwości Ronalda.
Ślizgon poczuł, że robi mu się gorąco od samego patrzenia na Gryffona w takim stanie. Był cholernie seksowny i ludzie musieli być ślepi by nie dostrzec u Rona tego czegoś. Tego seksapilu i atrakcyjności.
Blaise pochylił się nad nim i szepnął.
-Chętnie kiedyś sprawdzę czy to co mówi się o rudych jest prawdą. Że są ponoć wspaniałymi kochankami.
Na jego słowa Ron oblał się szkarłatnym rumieńcem. I nie mógł powstrzymać myśli typu „A ja zawsze byłem ciekaw czy ciemnoskórzy mają duże penisy” Opieprzył się mentalnie i zaklął w myślach, że przez tego Węża robi się.. Taki!
-List? –Spytał Blaise podchodząc do łóżka i siadając obok Rona.
Ten pokiwał głową. Dostał go od mamy. Napisała, że zabiera resztę rodziny na całe wakacje i prosiła by Ron na siebie uważał.
-Od mamy. –Wyjaśnił w końcu mając nadzieję, że ta wiadomość Zabiniemu wystarczy. Nie do końca.
-Co pisze?
-Że zabiera Ginny, Freda i George’a do ojca i starszego brata. Za granicę. No i napisała bym uważał na siebie, trzymał się Harry’ego i Hermiony oraz słuchał Remusa. Zawsze lubiła Lupina… wie, że będzie się nami opiekować.
Blaise pokiwał głową i poklepał Rudzielca po ramieniu. Było mu trochę głupio, że Ron przez to wszystko jest odseparowany od rodziny.
-Będę się tobą opiekować w Durmstrangu, o ile pozwolisz mi na to? –Spytał i złapał dłoń Rona.
Ten jej nie odtrącił.
-A co jak.. trafimy do innych domów? Wyląduje w jakimś sam?
Blaise uśmiechnął się szeroko.
-W Durmstrangu nie ma podziału na domy. Są roczniki i podział na dormitoria żeńskie i męskie. Więc raczej się nie rozstaniemy tak szybko jak mogłoby się zdawać. –Posłał mu szeroki uśmiech, który Ron odwzajemnił mimo wszystko. Obecność Blaise’a i jego słowa dodawały Ronowi nieco otuchy. –Gorzej będzie mieć Granger. Wyląduje sama między obcymi czarownicami czystej i pół krwi.
-Biedna Hermiona. –Westchnął Ronald. –Jest zdolna i mądra, ale obawiam się, że to nie wystarczy. Ostatnio dziwnie się zachowuje. No i ta Bellatriks wszędzie za nią łazi.
-Hmm i to mnie ciekawi. –Powiedział Blaise. –Nie sądziłem, że kobieta, która była w Azkabanie może okazywać troskę.
-Troskę? Łażenie za Hermi to troska? –Zdziwił się Ronald i padł na pościel patrząc w sufit. –Nie ogarniam kobiet. Nigdy ich nie rozumiałem. I tych normalnych i tych nienormalnych.
Blaise zaśmiał się i podniósł by następnie zawisnąć nad Ronaldem z łobuzerskim uśmiechem. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, wzrok rudzielca uciekł gdzieś w bok.
-A tak z ciekawości. –zaczął ciemnoskóry były ślizgon. –Kto lepiej całuje? Ja czy Granger. W końcu byliście nieco ze sobą na początku roku szkolnego.
Ron oblał się szkarłatnym rumieńcem.
-Skąd to pytanie? Poza tym.. my się na całowaliśmy nawet w Ten sposób, Blaise. Nie mogę więc tego porównać i ocenić, z resztą…
Nie zdołał dokończyć bo jego usta zostały zaatakowane przez te należące do Zabiniego. Już chciał go odepchnąć, kiedy między jego wargi wdarł się język drugiego chłopaka, pokonując tę zwartą i zaciśniętą barykadę.
Wargi Zabiniego były delikatne, a język doszukał się tego Ronalda i pozwolił sobie obwinąć się wokół niego jak wąż. Jak na Ślizgona przystało.
Rona wręcz sparaliżowało. Nie był w stanie się poruszyć, od razu zaczął się zastanawiać czy przypadkiem Blaise nie rzucił na niego niewerbalnego Petryficusa.
Ślizgon przytrzymywał teraz jedną dłonią nadgarstki rudzielca nad jego głową, zaś drugą wolną ręką przeczesał jego włosy nie pozwalając Ronowi uciec ustami przed tymi zaborczymi pocałunkami.
Blaise musiał przyznać, że Ron w tym momencie był jeszcze bardziej uroczy niż kiedykolwiek. Jego zagubienie było takie słodkie.
Nie byli w stanie stwierdzić jak długo to trwało nim się od siebie w końcu oderwali. Blaise oblizał usta z szerokim uśmiechem i spojrzał na leżącego pod nim rozpalonego do granic możliwości Ronalda.
Ślizgon poczuł, że robi mu się gorąco od samego patrzenia na Gryffona w takim stanie. Był cholernie seksowny i ludzie musieli być ślepi by nie dostrzec u Rona tego czegoś. Tego seksapilu i atrakcyjności.
Blaise pochylił się nad nim i szepnął.
-Chętnie kiedyś sprawdzę czy to co mówi się o rudych jest prawdą. Że są ponoć wspaniałymi kochankami.
Na jego słowa Ron oblał się szkarłatnym rumieńcem. I nie mógł powstrzymać myśli typu „A ja zawsze byłem ciekaw czy ciemnoskórzy mają duże penisy” Opieprzył się mentalnie i zaklął w myślach, że przez tego Węża robi się.. Taki!
----
Syriusz i Severus wrócili do domu Riddle’a po dwóch
godzinach. Black wszedł do salonu i wyciągnął z kieszeni dwa niewielkie
obrazki, które po machnięciu różdżką wróciły do swoich naturalnych rozmiarów.
James spojrzał z zaciekawieniem na przyjaciela.
-Coś się stało Łapo, że zabrałeś nas z waszego domu? –W obrazie Jamesa pojawiła się też Lili, która widocznie opuściła swój obraz.
Syriusz nie bardzo wiedział co ma im powiedzieć. Podrapał się po policzku i z ciężkim sercem wyjaśnił w końcu.
-Sporo się wydarzyło. Dracon został porwany przez popleczników Ministra i Dumbledore’a. Harry go uratował. Jednocześnie podczas odbicia.. zginął Lucjusz.
Syriusz nigdy nie widział na twarzy młodego przyjaciela takiego wyrazu. Szok i ból. James złapał Lili za ramię i po chwili po prostu się do niej przytulił. Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek twierdził, że obrazy nie mają uczuć to był w kurewskim błędzie.
Lili wtuliła w siebie Rogacza i pogładziła go delikatnie po włosach.
-Przykro mi Rogaczu. –powiedział Black.
-Bardzo cierpiał? –spytał Potter.
Black nie mógł powiedzieć, że nie cierpiał. Rozcięta szyja nie była szybkim sposobem na śmierć jak chociażby użycie avady.
-Myślę, że nie cierpiał. –skłamał Black.
James po chwili spróbował wziąć się w garść. Ciężko było przyjąć na klatę taką wiadomość.
-Jak to znosi Dracon? –Spytał tuląc delikatnie Lili, która patrzyła na niego z troską.
Syriusz zastanowił się.
-Hmm chyba jak każdy szanujący się Malfoy. Nie okazuje po sobie tego, że jest to dla niego ciężkie.
-Coś się stało Łapo, że zabrałeś nas z waszego domu? –W obrazie Jamesa pojawiła się też Lili, która widocznie opuściła swój obraz.
Syriusz nie bardzo wiedział co ma im powiedzieć. Podrapał się po policzku i z ciężkim sercem wyjaśnił w końcu.
-Sporo się wydarzyło. Dracon został porwany przez popleczników Ministra i Dumbledore’a. Harry go uratował. Jednocześnie podczas odbicia.. zginął Lucjusz.
Syriusz nigdy nie widział na twarzy młodego przyjaciela takiego wyrazu. Szok i ból. James złapał Lili za ramię i po chwili po prostu się do niej przytulił. Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek twierdził, że obrazy nie mają uczuć to był w kurewskim błędzie.
Lili wtuliła w siebie Rogacza i pogładziła go delikatnie po włosach.
-Przykro mi Rogaczu. –powiedział Black.
-Bardzo cierpiał? –spytał Potter.
Black nie mógł powiedzieć, że nie cierpiał. Rozcięta szyja nie była szybkim sposobem na śmierć jak chociażby użycie avady.
-Myślę, że nie cierpiał. –skłamał Black.
James po chwili spróbował wziąć się w garść. Ciężko było przyjąć na klatę taką wiadomość.
-Jak to znosi Dracon? –Spytał tuląc delikatnie Lili, która patrzyła na niego z troską.
Syriusz zastanowił się.
-Hmm chyba jak każdy szanujący się Malfoy. Nie okazuje po sobie tego, że jest to dla niego ciężkie.
----
Tom siedział w jadalni pijąc kawę i czytając proroka
codziennego. Tak jak myślał, zaraz po zniknięciu Harry’ego i jego przyjaciół
Skeeter rzuciła swoją misję napisania książki w szkole i zabrała się za
obrzucanie ich mięsem w najnowszym numerze proroka.
Na pierwszej stronie zamieszczono zdjęcie Harry’ego z wielkim napisem:
„Porwany Chłopiec, który przeżył pod wpływem Imperiusa?”
Tom uniósł brew ku górze.
-Hmm doprawdy są kretynami, jeśli myślą, że ludzie w to uwierzą. –mruknął pod nosem.
Nagle oderwał się od gazety bo ujrzał jak Nagini pełznie przez pokój jakby gonił ją przynajmniej bazyliszek. Było to nowe i zaskakujące widowisko bo ogromny wąż pełznął naprawdę szybko. Po chwili Tom zrozumiał co jest tego powodem. W ślad za Nagini pędził rudy pers – Krzywołap.
Tom ledwo powstrzymał śmiech. Jego pupilka zwiewa przed kotem? Doprawdy Świat staje na głowie.
Filiżanka automatycznie napełniła się kawą.
Riddle napił się i udał, że nie zauważa wchodzącego do jadalni Remusa. Lupin podszedł do niego od tyłu i pochylił się by następnie ucałować jego policzek. Stał za krzesłem Toma i patrzył na gazetę.
-Harry pod wpływem Imperiusa? –powtórzył Remus nie wierząc, że prorok wymyślił coś tak absurdalnego. –Głupota. Harry jest za silnym czarodziejem by dać się nabrać na takie sztuczki. Osobiście się upewniłem, że będzie w stanie obronić się przed tym zaklęciem. –mruknął i przesunął dłońmi po ramionach Riddle’a.
-No cóż. Prorok chce by ludzie zwątpili w Harry’ego, ale dalej chce podtrzymać tezę, że to jedyny czarodziej, który mógłby mnie zniszczyć. Łapią się każdej możliwej deski ratunku. Albus nie przewidział tego, że Harry dowie się, że Draco ze szkoły to nie ten sam Dracon, z którym się spotykał przez ostatnie kilka miesięcy.
Remus usiadł na krześle przy stole i odłożył gazetę Proroka na bok.
-Tom, napisałeś list do Karkarova? –spytał młodszy mężczyzna.
-Tak. Napisałem czego od niego oczekuję, i mam nadzieję, że udzieli nam stosownej pomocy. Zakładam, że do dwóch dni otrzymam od niego odpowiedź. Przez te czas postaram się zwołać Śmierciożerców, którzy pozostali mi wierni. Kiedy my będziemy w Durmstrangu, oni zajmą się uprzykrzaniem życia Ministrowi i Dumbledore’owi. –Riddle złapał dłoń ukochanego i pogładził delikatnie jej wierzch. –Nie martw się Remusie, nie pozwolę was skrzywdzić. W Durmstrangu będziemy bezpieczni. Rozmawiałem z Regisem. Powiedział, że w razie potrzeby ukryje każdą osobę jaka podpadnie ministerstwu. Jeśli jakikolwiek uczeń z Hogwartu nie będzie się czuć bezpiecznie to wampiry spróbują w jakiś sposób ów ucznia ukryć jak tylko opuści teren szkoły.
Remus uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję, że pomyślałeś nawet o uczniach, którzy nadal są w szkole. Możliwe, że sporo z nich zrezygnuje już w te wakacje. Gdzie właściwie ukrywa się Regis?
-Nie wiem. Wampiry niechętnie mówią o swoich kryjówkach. Ale wierzę, że to bezpieczne miejsce z dala od wpływów Ministerstwa. –Tom wstał z krzesła i podszedł do szeregu okien zdobiących wschodnią ścianę jadalni. –Czasem się zastanawiam czy dobrze robię wplątując w to wszystko Harry’ego i was. Ale potem stwierdzam, że tej wojny sam nie wygram.
-Czasem trzeba polegać na innych, nie tylko na sobie. Nawet Voldemort potrzebuje czasem pomocy.
-Voldemort to tylko tytuł. Tytuł za, którym stoi Tom Marvolo Riddle. Horkruksy są deskami ratunku w razie gdyby któryś etap planu się nie powiódł. Kiedy wygramy.. zniszczę je osobiście.
-A co z Harrym? –Spytał Remus podchodząc do ukochanego. –Mówiłeś mi, że cząstka ciebie w jego wnętrzu jest połączona z jego duszą. Harry nie jest przedmiotem. Jak chcesz oddzielić od niego tę cząstkę siebie?
-Spokojnie Remi, nie zabije przecież niewinnego nastolatka. Błędem z mojej strony było zabicie Lili i Jamesa, ale to był.. to był błąd, który chyba został mi już wybaczony. Odkupię swą winę upewniając się, że Harry’emu nic się nie stanie. Ani teraz, ani później.
Lupin przytulił się do ukochanego i pogładził go delikatnie po plecach.
-Cieszę się, że tak mówisz. I mam nadzieję, że kiedy zostaniesz ministrem to nie zapomnisz o mnie. Wiesz.. władza czasem trafia do głowy bardziej niż ognista. –uśmiechnął się.
Riddle pokręcił głową z rozbawieniem.
-Spokojnie.. dla ciebie zawsze znajdę czas. Nie ma opcji bym drugi raz popełnił takie głupstwo i Cię zostawił. Obiecałem ci na święta, że już zawsze będę przy tobie.
-Trzymam Cię za słowo, Lordzie Voldemorcie. –zamruczał Remi i go pocałował.
Na pierwszej stronie zamieszczono zdjęcie Harry’ego z wielkim napisem:
„Porwany Chłopiec, który przeżył pod wpływem Imperiusa?”
Tom uniósł brew ku górze.
-Hmm doprawdy są kretynami, jeśli myślą, że ludzie w to uwierzą. –mruknął pod nosem.
Nagle oderwał się od gazety bo ujrzał jak Nagini pełznie przez pokój jakby gonił ją przynajmniej bazyliszek. Było to nowe i zaskakujące widowisko bo ogromny wąż pełznął naprawdę szybko. Po chwili Tom zrozumiał co jest tego powodem. W ślad za Nagini pędził rudy pers – Krzywołap.
Tom ledwo powstrzymał śmiech. Jego pupilka zwiewa przed kotem? Doprawdy Świat staje na głowie.
Filiżanka automatycznie napełniła się kawą.
Riddle napił się i udał, że nie zauważa wchodzącego do jadalni Remusa. Lupin podszedł do niego od tyłu i pochylił się by następnie ucałować jego policzek. Stał za krzesłem Toma i patrzył na gazetę.
-Harry pod wpływem Imperiusa? –powtórzył Remus nie wierząc, że prorok wymyślił coś tak absurdalnego. –Głupota. Harry jest za silnym czarodziejem by dać się nabrać na takie sztuczki. Osobiście się upewniłem, że będzie w stanie obronić się przed tym zaklęciem. –mruknął i przesunął dłońmi po ramionach Riddle’a.
-No cóż. Prorok chce by ludzie zwątpili w Harry’ego, ale dalej chce podtrzymać tezę, że to jedyny czarodziej, który mógłby mnie zniszczyć. Łapią się każdej możliwej deski ratunku. Albus nie przewidział tego, że Harry dowie się, że Draco ze szkoły to nie ten sam Dracon, z którym się spotykał przez ostatnie kilka miesięcy.
Remus usiadł na krześle przy stole i odłożył gazetę Proroka na bok.
-Tom, napisałeś list do Karkarova? –spytał młodszy mężczyzna.
-Tak. Napisałem czego od niego oczekuję, i mam nadzieję, że udzieli nam stosownej pomocy. Zakładam, że do dwóch dni otrzymam od niego odpowiedź. Przez te czas postaram się zwołać Śmierciożerców, którzy pozostali mi wierni. Kiedy my będziemy w Durmstrangu, oni zajmą się uprzykrzaniem życia Ministrowi i Dumbledore’owi. –Riddle złapał dłoń ukochanego i pogładził delikatnie jej wierzch. –Nie martw się Remusie, nie pozwolę was skrzywdzić. W Durmstrangu będziemy bezpieczni. Rozmawiałem z Regisem. Powiedział, że w razie potrzeby ukryje każdą osobę jaka podpadnie ministerstwu. Jeśli jakikolwiek uczeń z Hogwartu nie będzie się czuć bezpiecznie to wampiry spróbują w jakiś sposób ów ucznia ukryć jak tylko opuści teren szkoły.
Remus uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję, że pomyślałeś nawet o uczniach, którzy nadal są w szkole. Możliwe, że sporo z nich zrezygnuje już w te wakacje. Gdzie właściwie ukrywa się Regis?
-Nie wiem. Wampiry niechętnie mówią o swoich kryjówkach. Ale wierzę, że to bezpieczne miejsce z dala od wpływów Ministerstwa. –Tom wstał z krzesła i podszedł do szeregu okien zdobiących wschodnią ścianę jadalni. –Czasem się zastanawiam czy dobrze robię wplątując w to wszystko Harry’ego i was. Ale potem stwierdzam, że tej wojny sam nie wygram.
-Czasem trzeba polegać na innych, nie tylko na sobie. Nawet Voldemort potrzebuje czasem pomocy.
-Voldemort to tylko tytuł. Tytuł za, którym stoi Tom Marvolo Riddle. Horkruksy są deskami ratunku w razie gdyby któryś etap planu się nie powiódł. Kiedy wygramy.. zniszczę je osobiście.
-A co z Harrym? –Spytał Remus podchodząc do ukochanego. –Mówiłeś mi, że cząstka ciebie w jego wnętrzu jest połączona z jego duszą. Harry nie jest przedmiotem. Jak chcesz oddzielić od niego tę cząstkę siebie?
-Spokojnie Remi, nie zabije przecież niewinnego nastolatka. Błędem z mojej strony było zabicie Lili i Jamesa, ale to był.. to był błąd, który chyba został mi już wybaczony. Odkupię swą winę upewniając się, że Harry’emu nic się nie stanie. Ani teraz, ani później.
Lupin przytulił się do ukochanego i pogładził go delikatnie po plecach.
-Cieszę się, że tak mówisz. I mam nadzieję, że kiedy zostaniesz ministrem to nie zapomnisz o mnie. Wiesz.. władza czasem trafia do głowy bardziej niż ognista. –uśmiechnął się.
Riddle pokręcił głową z rozbawieniem.
-Spokojnie.. dla ciebie zawsze znajdę czas. Nie ma opcji bym drugi raz popełnił takie głupstwo i Cię zostawił. Obiecałem ci na święta, że już zawsze będę przy tobie.
-Trzymam Cię za słowo, Lordzie Voldemorcie. –zamruczał Remi i go pocałował.
----
Następnego dnia Harry dostał List. I to nie była jaki bo
list nie przyniosła sowa, jak to było w zwyczaju u czarodziejów, a gołąb
pocztowy. Najzwyklejszy gołąb pocztowy. Do nóżki był przeczepiony niewielki
kawałek papieru, który powiększył się jak tylko Harry wziął go w dłonie.
Pismo było nieco krzywe i co jakiś czas zdania były napisane do góry nogami.
Luna – pomyślał Harry.
„Drogi Harry i reszto..
Mam nadzieję, że jesteście cali i zdrowi. A ty Harry przynajmniej nie bardzo poturbowany po tej widowiskowej akcji odbicia prawdziwego Dracona. Skąd wiem? To proste. Ani ty, ani Draco nie pojawiliście się już w szkole. A niemożliwością jest by prawdziwy Draco z tobą zerwał. Doszłam więc do wniosku, że w szkole był jakiś jego nieudany zamiennik.
Strasznie mi szkoda, że już was tu nie ma. Chciałabym was odwiedzić w te wakacje i porozmawiać nim uciekniecie. Zwłaszcza jeśli uciekniecie na przykład na Syberię.
Wszyscy żałują, że wraz z waszym odejściem skończą się zajęcia w Komnacie Tajemnic. Doszliśmy do wniosku, że poprosimy o pomoc starszych chłopaków z Slytherinu. Na pewno znają jakieś fajne zaklęcia do pojedynkowania się. W końcu Ślizgoni dla zasady są niegrzeczni.
Nie dziwcie się aż tak na widok gołębia. Ministerstwo przejmuje sowy, a Hermes –tak ma na imię gołąb – nie rzuca się w oczy. Jeśli chcecie do mnie pisać to dawajcie listy jemu. Zmniejszajcie je by jak najmniej było je widać. Gołąb pocztowy to co innego niż taki biedny, stary Hermes. Inteligentny z niego ptak, tylko uważajcie bo lubi naznaczać miejsca gdzie siedzi. Mniejsza.
Dumbledore był wkurzony po tym wszystkim. Kiedy zniknęli Syriusz, Remus i Snape dostał chyba przeczyszczenia bo bardzo długo nie przechodził na posiłki. Nie mam nic wspólnego z całą sytuacją.. choć w sumie mogłam przez przypadek wrzucić mu nieco sraczek kokosowych do deseru. Fred i George muszą mi wysłać zapas.
Czekam na waszą odpowiedź najszybciej jak się da. Trzymajcie się.
Luna”
Harry uśmiechnął się radośnie. List wędrował w następnej kolejności z rąk do rąk.
-Ona jest genialna. –powiedział Ron śmiejąc się do rozpuku po przeczytaniu listu. –Nie sądziłem, że Luna może zrobić dyrektorowi takiego psikusa.
-Osobiście uważam, że powinna w to wkręcić jak najwięcej osób. –dodała Z uśmiechem Hermiona. –Co jej odpiszesz, Harry?
-coś wymyślę. Fajnie by było gdyby nas odwiedziła jeszcze w te wakacje nim nie przenieśliśmy się do Durmstrangu. Mam zamiar dać jej prezent, który może się jej w Hogwarcie bardzo przydać.
Ron i Hermiona uśmiechnęli się szeroko. Chyba się domyślali co Harry da Lunie kiedy już się z nią spotkają.
Pismo było nieco krzywe i co jakiś czas zdania były napisane do góry nogami.
Luna – pomyślał Harry.
„Drogi Harry i reszto..
Mam nadzieję, że jesteście cali i zdrowi. A ty Harry przynajmniej nie bardzo poturbowany po tej widowiskowej akcji odbicia prawdziwego Dracona. Skąd wiem? To proste. Ani ty, ani Draco nie pojawiliście się już w szkole. A niemożliwością jest by prawdziwy Draco z tobą zerwał. Doszłam więc do wniosku, że w szkole był jakiś jego nieudany zamiennik.
Strasznie mi szkoda, że już was tu nie ma. Chciałabym was odwiedzić w te wakacje i porozmawiać nim uciekniecie. Zwłaszcza jeśli uciekniecie na przykład na Syberię.
Wszyscy żałują, że wraz z waszym odejściem skończą się zajęcia w Komnacie Tajemnic. Doszliśmy do wniosku, że poprosimy o pomoc starszych chłopaków z Slytherinu. Na pewno znają jakieś fajne zaklęcia do pojedynkowania się. W końcu Ślizgoni dla zasady są niegrzeczni.
Nie dziwcie się aż tak na widok gołębia. Ministerstwo przejmuje sowy, a Hermes –tak ma na imię gołąb – nie rzuca się w oczy. Jeśli chcecie do mnie pisać to dawajcie listy jemu. Zmniejszajcie je by jak najmniej było je widać. Gołąb pocztowy to co innego niż taki biedny, stary Hermes. Inteligentny z niego ptak, tylko uważajcie bo lubi naznaczać miejsca gdzie siedzi. Mniejsza.
Dumbledore był wkurzony po tym wszystkim. Kiedy zniknęli Syriusz, Remus i Snape dostał chyba przeczyszczenia bo bardzo długo nie przechodził na posiłki. Nie mam nic wspólnego z całą sytuacją.. choć w sumie mogłam przez przypadek wrzucić mu nieco sraczek kokosowych do deseru. Fred i George muszą mi wysłać zapas.
Czekam na waszą odpowiedź najszybciej jak się da. Trzymajcie się.
Luna”
Harry uśmiechnął się radośnie. List wędrował w następnej kolejności z rąk do rąk.
-Ona jest genialna. –powiedział Ron śmiejąc się do rozpuku po przeczytaniu listu. –Nie sądziłem, że Luna może zrobić dyrektorowi takiego psikusa.
-Osobiście uważam, że powinna w to wkręcić jak najwięcej osób. –dodała Z uśmiechem Hermiona. –Co jej odpiszesz, Harry?
-coś wymyślę. Fajnie by było gdyby nas odwiedziła jeszcze w te wakacje nim nie przenieśliśmy się do Durmstrangu. Mam zamiar dać jej prezent, który może się jej w Hogwarcie bardzo przydać.
Ron i Hermiona uśmiechnęli się szeroko. Chyba się domyślali co Harry da Lunie kiedy już się z nią spotkają.
FOF! Ale dostałam prezent na urodzinki ( które są jutro, ale ciii)!
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, kilka błędów. Ale najbardziej podobało mi się to o Harry`m w ciąży... Kocham mpregi i twoje opowiadanie, a to będzie podwójne... c:
Niektórzy autorzy się boją go stosować, a przecież w Harry`m Potterze można to tak łatwo wytłumaczyć...
W każdym razie mam nadzieję, że serio to wykorzystasz! A jak żartowałaś to będę smutna... A TAK NIE MOŻNA! Harry się zamęczył... hihi
Severus i Syriusz praktykują sado-maso, ale mi to do nich pasuje...
Żegnam i weny życzę...
Myślałam że nas zostawiłaś! Jestem w ewidentnej rozpaczy, a raczej byłam bo teraz jest ok. Szkoda, że tak mało wątków Drarry ''sam na sam''. Jest to para o której w sumie najbardziej lubię tu czytać... no i jest Voldemort i Remus :) Ale calutkie opowiadanie jest oczywiście super. Nie mogę się doczekać jak pójdą pierwszego dnia do Durmstrangu, ale Hermionie rzeczywiście może być tam ciężko, sama, pośród czarownic czystej i półkrwi (jak sama napisałaś) wątpię aby ją ciepło przyjęły, ale jest raczej zahartowana po docinkach w Hogwarcie, za dawnych czasów. No i wątek z ciążą Wybrańca, byłoby ciekawie. Miejmy nadzięje, że żaden nauczyciel biologii tego nie przeczyta ;) Ale za to powinno to przeczytać jak najwięcej moich koleżanek także, polecę im to naturalnie. Pytanie czemu tego wcześniej nie zrobiłam? Nie ważne, w każdym razie jak zwykle życzę weny w pisaniu, i więcej wątków z Draco i Harrym (wiem że tutaj źle napisałam, być może wcześniej też ale niezbyt ogarniam obcojęzyczne odmiany imion, także wybacz) i oczywiście niemogą się też doczekać tej twojej burzy, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWow! W końcu! Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDrarry są jak narkotyk, im dłużej na nie czekasz tym bardziej Cię wciągają XD.
OdpowiedzUsuńCóż za niespodziewany obrót akcji Malfoy pomyślał o tym by Harry został mamuśką i przedłużył mu ród OMG! XD
Ron oj Ron w nim to chyba drzemią takie niespożytkowane pokłady energii i fantazji że jak mu się one odblokują to sam Blaise będzie w szoku że mu szczena opadnie(...)Biedak chyba naprawdę nie wie w co wchodzi(...) przepraszam chyba powinno być- nie jest świadomy co go czeka z tym narwańcem-.[wybacz udzieliło mi się :)]Tak uwielbiam ten duet:-)
Dziękuję Ci za to co robisz, że na jakiś czas swoimi opowiadaniami wyrywasz mnie z rzeczywistości. Byle tak dalej!!! Fighting!!
Nana :)
Twój blog został dodany do spisu blogów "Blogowi Bogowie" :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńLuna bardzo pomysłowa, Harry z brzuszkiem, ciekawe czy sam zainteresowny o tym wie jakie wizje ma Draco? a Ron pięknie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Jeny, jestem tu nowa ale juz stwierdzamy, ze twoje opowiadania są wspaniale! Nie mogę doczekać się kolejnego drarry. Mam cicha nadzieje ze ta seria będzie się ciągnęła w nieskaczonosc :* ps. Kiedy kolejne opowiadanie z drarry?
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch Luna jaka pomysłowa... Harry z brzuszkiem? ciekawe czy sam zainteresowany o tym wie ;) a Ron no pięknie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia