wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 18.

/Tym razem mam dla was rozdział o Haru i Valdzie. (Pacza na zegar) dobra wyrobiłam się i mam jeszcze czas by usiąść i popisać nieco Drarry. Jak wiecie Małopolskie zaczyna ferie zimowe, więc czeka mnie duuużo czasu na pisanie.. i naukę. ale postaram się jakoś te dwie rzeczy połączyć, by jedna nie przeszkadzała w drugiej. Nie będę was dłużej męczyć i przechodzimy do komentarzy.

Kuroshii Mitsuya- Trzeba pamiętać moja droga, że Lili przed związkiem z Jamesem była jego dobrą przyjaciółką i możliwe, że ich małżeństwo było głównie oparte własnie na tym. Parter, który jest twoim przyjacielem to duży plus. Zakładam, że właśnie dlatego Lili nie odczuwa specjalnej zazdrości widząc wciąż trwające uczucie między Lucjuszem a Jamesem. :) Cieszę się, że rozdział dostarczył tyle humoru. Staram się wprowadzić do Drarry nieco komedii by nie było to zbyt poważne.
Marmolada- Hmm mam coś zaplanowane dla Regisa, ale nie chce wam tego zdradzać no i nie obiecuję, że dowiecie się co wymyśliłam zbyt szybko. Musicie być cierpliwi ;)
Reachel Wolf-YAY kolejna duszyczka dołączyła do mojego grona kiciusi!! *O* Witam serdecznie w naszych skromnych progach i mam nadzieję, że będziesz tu z nami na dłużej.( na zawsze) Tom i Remus bardzo dziękują za słowa uznania ;***
CarolineMarieAntonine KummieBummie - (jesli to nie problem to mogę następnym razem skrócić do samego Kummie? XD ) -Jeszcze raz bardzo dziękuję ci moja droga za.. och już moją drugą w życiu nominację, ale pierwszą na nowej stronie. :D Liczę, że moje Drarry choć odrobinę przypadnie ci do gustu. :D
Emi Raicho ^_^ - Emiś ty i twoje przygody z blogspotem mnie rozbrajają. Z resztą tak samo twoje teorię spiskowe dotyczące prowadzenia tych moich opowiadań. Czasem to ja żałuję, że nie wpadłam na twoje pomysły przedtem bo są naprawdę rozbrajające ( zajebiste)  Teraz możesz pojarać się swoim chrześniakiem :D <3
Basia- Dziękuję bardzo Basiu za systematyczne komentowanie moich opowiadań. :D Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział mam nadzieję, że twój wspierający komentarz będzie kwestią czasu moja droga :D


Niebo zabarwione na delikatny czerwień gdzieś w oddali okrywało zachodzące słońce pierzystymi chmurami. Na polach za zamkiem jeszcze dzień wcześniej odbyła się krwawa walka, która pociągnęła za sobą wiele ofiar zarówno po stronie dobra jak i zła. Godziny poszukiwań zdawały się ciągnąć w nieskończoność, ale każdy żołnierz, a nawet wieśniak został zmobilizowany do tego, by odnaleźć dwoje książąt, którzy chyba najbardziej ucierpieli. Ostatnie promyki słońca okryły swoim ciepłem zakrwawioną twarz blondyna. Draw nawet nie wrócił do zamku, by doprowadzić się do jako takiego stanu. Miał teraz głęboko gdzieś słowa swojego brata czy ojca. Nie mógł przecież zignorować faktu, że gdzieś tam między martwymi ciałami mogli leżeć Haru i Vald. Złapał mocniej swój kostur, który zastępował mu pochodnie, z którymi przeczesywali pola inni ludzie. Starał się przyjrzeć, każdemu ciału z osobna, by przypadkiem czegoś nie przeoczyć. Oczywiście, że poszukiwania miały też inne cele jak na przykład doszukać się ocalonych i żywych ludzi, ale dla rodzin królewskich najważniejsze było w tym momencie odnaleźć Haruhiego i Valdreta.



-Draw! –Krzyknął Kengo podbiegając do blondyna, który zdawał się być w jakimś transie. Ciągle powtarzał sobie w głowie „Oni żyją, oni żyją.” Przecież, to jest chore, mag powinien odpocząć, a ten idiota wlecze się po polach i, ledwo dycha ze zmęczenia. –Ej! Stój ty debilu. –Kengo w końcu złapał jego rękę i przyciągnął do siebie chłopaka, który miał zapłakaną twarz.
-Cholera.. –Załkała. –Dopiero co odzyskaliśmy Haru.. a teraz? Teraz oboje zniknęli! –Jęknął chowając twarz w dłoniach. Mocne ramiona Kengo, który go przytulał dawały swego rodzaju ukojenie, ale wcale nie było to wystarczające. Chciał ich znaleźć, poczuć ulgę, że są bezpieczni.

-Chłopaki!! –Gdzieś z prawej strony dobiegł ich głos Karnesta. –Znalazłem ich! –Krzyknął ponownie. Drawi i Kengo puścili się biegiem w jego stronę. Starszy musiał podtrzymywać maga, by ten przypadkiem nie wyrżnął przez plączące się nogi. Karnest i dwoje innych mężczyzn odsuwali na bok sterty kości. Kiedy, więc ci byli już obok Draw zakrył usta i odetchnął z ulgą.
Mieli przed sobą dwie nagie przytulone do siebie postacie. Haru wtulony w Valdreta, oboje okrywali się swoimi poszarpanymi skrzydłami niczym kokonem. Byli w okropnym stanie. Otarcia, rany cięte, szarpane i poparzenia. Długie białe włosy Haruhiego pokryte były gdzieniegdzie czarną krwią, która zapewne należała go demonicznej postaci Valda. Starszy był w nieco gorszym stanie niż jego ukochany. Ale tym już zajmą się medycy, teraz najważniejsze było, by ich przenieść do zamku.
-Oni żyją prawda? –Spytał Kengo przytrzymując Drawa, który bynajmniej nie chciał tylko stać i się przyglądać, pewnie najchętniej sam zaniósłby ich w bezpieczne miejsce. Na ów pytanie Karnest sprawdził puls u oby i kiwnął głową potwierdzając słowa Kengo. – Dobra.. szybko dajcie noszę i zabierzcie ich do zamku. Ja zajmę się tym nadpobudliwym blondasem.

----

Kengo zaciągnął Drawa do jednej z wolnych sypialni i rzucił go dosłownie na łóżko.
-Co ty do jasnej cholery.. –Warknął blondyn, ale to co działo się następnie nieco go zaskoczyło. Książe zaczął ściągać z niego ubranie. Już miał zamiar zaprotestować, ale mina wilka (jak miał w zwyczaju go nazywać) odwiodła go od tego pomysłu. –Jeśli masz zamiar zrobić coś.. no sam wiesz co! Pamiętaj, że będę się bronić.
-Zamknij się idioto. Jesteś wykończony, a jeśli ja cię nie zmuszę do odpoczynku to raczej nikt nie da rady. –Kiedy Draw był już praktycznie nagi, a raczej, kiedy miał na sobie samą bieliznę został wpakowany pod kołdrę i to nie delikatnie. Kengo nie szczędził na niego siły. –Masz zasnąć.
-Łatwo powiedzieć, a trudno zrobić. Jak ja mam spać w takim momencie? –Syknął złośliwie, ale posłusznie ułożył się na łóżku. –Zimno. –Szepnął po dłuższej chwili i zakopał się bardziej pod kołdrę. Nagle poczuł jak coś ciężkiego układa się tuż za, nim i, kiedy odwrócił twarz w drugą stronę o mały włos a dotknąłby zimnego nosa Menfista. Wilk ziewnął i polizał policzek blondyna. – Głupi pchlarz. –Skomentował z rozbawieniem Draw i podrapał psiaka za uchem. – To twój pomysł, czy twojego równie głupiego pana? –Wilk w odpowiedzi zaskomlał i wtulił pysk w jego włosy. Chłopak musiał przyznać, że jego towarzysz był naprawdę ciepły. Przyjemne futro było w tym momencie jak taki jego osobisty kominek, który dawał ciepełko i poczucie bezpieczeństwa. A obiecał sobie, że nie zaśnie i jak zwykle przez tą dwójkę jego plany nie wypaliły. Uśmiechnął się zatapiając dłonie w futerko Menfista i zasypiając, jeszcze na koniec będąc już jedną nogą w krainie snów szepnął. –Dziękuję.. Kengo. –Wilk uśmiechnął się mimowolnie, a może ten uśmiech należał właśnie to księcia? Blondyn zasnął czując jak resztki sił opuszczają jego ciało oddając je w objęcia Morfeusza.

----

-Myślisz, że to koniec? –Spytała Królowa swojego małżonka spoglądając na dwie leżące obok siebie postaci. To był chyba pierwszy raz, kiedy widziała swojego syna w tak złym stanie. Wręcz opłakanym. –Jak pomyślę, że zrobił, im to nasz… syn.
-Kochana spokojnie. –Przytulił ją do siebie gładząc czule ramiona. –Nie mieliśmy wpływu na to, co przeznaczenie zgotuje Crossowi. Teraz możemy mieć tylko nadzieję, że już nigdy nie wróci. Poza tym powinniśmy się skupić na młodych. Oby szybko się wybudzili.
-Są bardzo słabi. –Królowa podeszła do łóżka, na którym leżeli jej dwaj synowie, jak zwykła ostatnio również nazywać Valda. Pogładziła blady policzek Haruhiego i uśmiechnęła się nikle. Był chłodny i taki kruchy. W tak młodym wieku dostarczono mu tak wiele trosk i zmartwień. Nie powinien tego wszystkiego doświadczyć. Gdyby dało się cofnąć czas na pewno królowa nie dopuściłaby do tego, by jej syn tyle wycierpiał.

----

Mijały kolejne dni a oni wciąż się nie wybudzali. Oczekiwanie było najgorszym okresem w dziejach obu królestw. Z Rosendarf przybył orszak prowadząc ze sobą królową i pozostałych członków rodziny królewskiej w postaci Liana i bliźniaczek. Jak tylko siostry ujrzały najstarszego Karnesta mężczyzna musiał się schować w swojej sypialni, bo dziewczęta z tęsknoty chciały go przytulić co najmniej tak bardzo, jak ich ostatniego zwierzaka Permi – kotkę podobną do persa. (Panie świeć nad jej duszą )
-Dziewczęta! –Zwróciła, im uwagę matka i powitała resztę rodziny, która przybyła do Rockenweid wcześniej.

Draw cały czas chodził jakby go prowadzono na ścięcie, co irytowało Kengo, który nie wiedział za bardzo jak ma do chłopaka dotrzeć. Nawet ignorował jego złośliwe uwagi a tego wilk już nie miał zamiaru tolerować.
Musiał przecież jakoś wlać w niego odrobinę życia. Kengo siedział sobie na tarasie i obmyślał jakiś plan działania, problemem był mag, który chyba zaczął wszystkich unikać. Czy on naprawdę zamierza wyłączyć się z życia ludzi dookoła, dopóki tamta dwójka jest nieprzytomna? Książe postanowił coś zaradzić. Następnego dnia a dokładniej wieczorem wszedł do pokoju maga i zastał go leżącego na łóżku. Jego mina wyrażała smutek i przygnębienie, a, gdyby przyjrzeć się dokładniej można, by dostrzec również zmęczenie, ale takie emocjonalne.
-Nie sądzisz, że takim zachowaniem wcale nie przyspieszysz ich ozdrowienia?
-… - Odpowiedziała mu cisza.
-Naprawdę, chcesz bym ostatecznie przywołał cię do porządku? A będąc przy temacie porządku, musimy sobie chyba coś wyjaśnić, prawda?-Podszedł powolnym krokiem do łóżka i w końcu poruszając konkretny temat mógł zyskać zainteresowanie Maga. – Ilu zabiłeś?
Draw zrobił zaskoczoną minę. Nie sądził, że Kengo będzie pamiętać o ich zakładzie.. cholera. Starał się nie patrzeć w jego oczy, ale sama obecność starszego mężczyzny wzbudzała w, nim pewnego rodzaju uczucia, których starał się do siebie mimo wszystko nie dopuszczać.
-Mów ilu zabiłeś! –Warknął tym razem jego głos był dużo chłodniejszy i nawet dało się wyczuć w, nim swego rodzaju grozę.
Draw szepnął coś niezrozumiale, ale widząc przeszywający wzrok starszego w końcu powiedział nieco głośniej. -104.
-Hmm zabiłeś 104. – Powtórzył za, nim Kengo i już poczuł, że wyszedł z tego zakładu zwycięską ręką. –Ja ubiłem 132.

Draw jakby odruchowo naciągnął na siebie kołdrę. Wiedział co go czeka za przegranie zakładu, ale chciałby, by to były tylko puste słowa, mylił się jednak. Po chwili poczuł jak kołdra zostaje z niego dość pospiesznie ściągnięta. Następnie po jego biodrach przesunęła się para dłoni i podwinąwszy jego koszulę dostała się na czułe plecy. Ciało Drawa zadrżało targane silnymi dreszczami jakie odczuł, kiedy zimne dłonie mężczyzny dotknęły gorącej skóry maga. Powolne, ale intensywne ruchy stopniowo zmierzały w kierunku bielizny chcąc i jej się pozbyć. Nagle Draw przewrócił się na plecy i spojrzał starszemu w oczy w bardzo smutny sposób .
-Dlaczego akurat ja? –Spytał łamiącym się głosem. – Bawi Cię znęcanie się nade mną?
W odpowiedzi Kengo powoli zbliżył usta do tych bladych i delikatnych, by złożyć na nich czuły pocałunek.
-Nie znęcam się nad tobą. –Złapał go za ramiona i posadził wygodnie na łóżku tak, by mógł się oprzeć o stos poduszek. – Jestem wobec ciebie poważny, naprawdę to, co robię, nie jest kpiną czy żartem.
-I ja mam w to uwierzyć? –Odwrócił wzrok nie chcąc patrzeć mu w oczy.
-Podobasz mi się!
Draw wzdrygnął się i przez chwilę milczał nie wiedząc co ma odpowiedzieć na to wyznanie. –Jesteś księciem i masz zostać królem. Twoim obowiązkiem będzie przedłużenie rodu i spłodzenie potomka. Ja ci tego nie dam. –Wyjaśnił w końcu. – Jesteś idiotą, jeśli tego nie widzisz. –On sam najchętniej, by tego nie mówił, lubił Kengo. Ba, on mu się podobał i naprawdę powoli zdawał sobie sprawę z tego jakim uczuciem zaczyna go darzyć.
-Jako Król nie pozwolę sobie narzucać mi tego jak mam żyć rozumiesz?! –Złapał go za nadgarstki i przyciągnął do siebie zatapiając usta w słodkich wargach blondyna. Mag spiął się nieznacznie, ale po chwili opierania się uznał, że to i tak nie ma sensu. Poddał się pieszczotom księcia i objął go za szyję pogłębiając pocałunek. Palce drażniły kark starszego co bardzo mu się podobało i podkreślał to rozkosznym pomrukiwaniem.
-A wracając do naszego zakładu..
-Cii, jest aktualny i nie myśl, że o, nim zapomniałem. –Szepnął i pogładził jego policzek, miał nadzieję, że teraz, kiedy wszystko między nimi jest jasne to mag przestanie zachowywać się, jak depresyjna nastolatka.

Przez następne dwie godziny w sypialni raczej nie było cicho, obaj uznali, że czas odreagować bitwę i wrażenia jakich dostarczyła. Naturalnie emocje robiły swoje, szał ekstazy w jaki obaj popadli był niczym taniec dwóch krwiożerczych zwierząt. Gwałtowne i seksowne ruchy dostarczały rozkosznych doznań i sprawiały, że w pokoju roznosiły się głośne jęki i krzyki.
-Kengo.. –Westchnął zaciskając uda wokół bioder starszego.
Jego dłonie przytrzymywały Drawa na tyle mocno, by ten praktycznie nie miał możliwości w żaden sposób uciec czy odsunąć się, ale mag nawet nie miał takiego zamiaru. Co chwila zdarzało się nawet, że to on decydował się, by zainicjować pocałunek bądź intensywniejszą pieszczotę.
-Kiedy kochaliśmy się pierwszym razem byłeś troszkę bardziej otwarty.-Szepnął Kengo i rozchylił bardziej jego uda na boki. Ponowny mocniejszy ruch we wnętrzu blondyna i z jego otwartych ust wydobył się głośniejszy jęk.
-Idiota.. byliśmy pod działaniem.. wywaru pożądania. –Odparł i pokazał mu język, ale to chyba nie był dobry pomysł, bo Kengo z uśmiechem złapał go między swoje wargi i zaczął rozkosznie ssać i pieścić własnym powodując tym samym fale dreszczy, która zalała ciało chłopaka.
Wili się tak w szale ekstazy pobudzani przez zapach swoich ciał, seksu, podniecenia i spermy, gdy już obaj doszli krzycząc swoje imiona targani torsjami rozkoszy.

----

-Larien czekaj-Westchnęła Libell idąc za siostrą w stronę prawdopodobnie sypialni, w której leżeli Haru i Vald. Odkąd Karnest powiadomił ich, że są ranni dziewczynka panicznie bała się o swojego brata. –Mama mówiła, żebyśmy tam nie szły!
-Chce odwiedzić Valda.. i Haruhiego. –Złapała bliźniaczkę za dłoń i po chwili powolutku weszły do sypialni. Był już wieczór, więc jedyne światło jakie oświetlało pokój pochodziło z świec na stoliku, delikatna jaśniejąca łuna okalała blade twarze leżących na łóżku pod puchową kołdrą zakochanych. –Wyglądają jakby spali prawda? –Przystanęły obok łóżka
Kołdra między Haru i Valdem była lekko wybrzuszona i właśnie to zwróciło uwagę Libell. Nagle kod kołdrą coś się poruszyło.
-Co to?! –Wskazała na ów miejsce i, kiedy dotarło do dziewcząt co znajduje się pomiędzy nimi wybiegły z sypialni wołając starszego brata.

Wróciły po około 10 minutach razem z Karnestem. Mężczyzna otworzył szeroko oczy. Między Haru i Valdem, którzy teraz leżeli do siebie przodem spał mały chłopczyk. Dłonie mężczyzn skierowane były w jego kierunku w geście delikatnego obejmowania.
-Kto to? –Spytały dziewczynki wskazując na dziecko.
-To jest chyba.. nasz bratanek. –Odparł podchodząc bliżej.
Chłopiec poruszył się i jednocześnie bardziej wtulił w swoich dwóch ojców, którzy niestety wciąż byli nieprzytomni. Miał białe włoski z fioletowymi refleksami, blade dziecięce usteczka otwarte w tym momencie oraz rumiane policzki, które ciekawie komponowały się z jasną cerą. Był niczym połączenie obu swoich tatusiów.
-Jest śliczny, mogę go wziąć na rączki? –Spytała Larien już zbliżając się do łóżka, gdy w ostatniej chwili powstrzymał ją od tego Karnest.
-Chwila.. nie sądzę, by był to dobry pomysł. – Wyczuł ogromne pokłady magiczne w tym chłopcu i bynajmniej nie były one przyjaźnie nastawione. Maluch stworzył wokół łóżka swego rodzaju magiczną barierę, która nie dopuszczała do nich nikogo. Kokon wyczuł dosłownie w ostatniej chwili, nim siostra podeszła za blisko kto wie jak, by zareagował i co, by jej zrobił? –Myślę, że chłopiec nie chce w tym momencie być odebrany rodzicom. –Wyjaśnił dziewczętom i kiwnął głową w kierunku drzwi wyjściowych. Chyba pojęły aluzję, bo po chwili opuścili pomieszczenie.

Vald i Haru nie byli świadomi tego co się wokół nich dzieje, była to swego rodzaju śpiączka spowodowana magicznym wyczerpaniem. Nie wiedzieli też, że razem z nimi jest już ich własny synek, którego Haru miał już okazję poznać będąc w niebie. Maluch wiercił się co jakiś czas bądź drżał z zimna, najbardziej szokujące było to , że ciała jego ojców jakby wiedzione miłością i troską, a nawet czymś w rodzaju instynktu macierzyńskiego same przybliżały się do niego, by móc go ogrzać i okazać pewnego rodzaju uczucie. Haru nawiązując już wcześniej kontakt z synem jakby podświadome wyczuł jego obecność. Magia dziecka była tak niewinna o delikatna niczym muśniecie skrzydełek motyla, każdy jego ruch wyczuwał anioł jak niewielka fala magiczna mająca ochronne i uspokajające właściwości. A może nawet lecznicze?

----

-I on tu po prostu od tak się pojawił? Żadnego porodu? Nie odeszły wody? Nie było krwi? –Dziwił się Kengo spoglądając na śpiącego w objęciach mężczyzn malucha.
-Dziewczynki mówiły, że był tu już jak weszły. –Wyjaśnił Karnest.
W pokoju stały obie pary królewskie, dziewczynki, Karnest, Draw i Kengo. Wszyscy spoglądali z troską na chłopca. Nie powinien widzieć rodziców w takim stanie, ale nie pozwalał nikomu się do siebie zbliżyć, a przecież takie maleństwo miało swoje potrzeby, musiało jeść i… robić wszystko to, co robią dzieci.
-No i co teraz? Oni za szybko się nie obudzą a on prędzej zmizernieje od tego ich pilnowania. –Draw podszedł nieco do łóżka i jak tylko zbliżył się do bariery poczuł nieprzyjemną elektryzującą magię. –Trzeba się, nim jakoś zająć.

Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się podoba. Czekam na wasze komentarze. Zobaczymy kto będzie pierwszy :D





5 komentarzy:

  1. Wychodzi na to, że to znowu ja xD Genialny rozdział, jak zawsze. Każde pojawienie się bliźniaczek na horyzoncie już wywołuje u mnie uśmiech. Nie mogę doczekać się aż Haru i Vald się obudzą. Chcę zobaczyć minę Valda na widok dziecka xD Zakład był bardzo dobrym pomysłem. Panowie bardzo do siebie pasują :) W ogóle zauważyłam zależność między opowiadaniami. Każde zaczyna się gwałtem. Chyba nie jestem jedyną, która to dostrzegła? To nie jest spójna wypowiedź, ale o tej godzinie może mi to wybaczysz. Życzę fajnych i miłych ferii. Wypocznij chociaż trochę.
    Pozdrowionka ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z nią ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. JaramsięJaramsięJaramsięJaramsięJaramsięJaramsięJaramsięJaramsięJaramsię... Jaram się! *.* Moje maleństwo takie słodziutkie i opiekuńcze *.* Niech się tylko Haru z Valdem obudzą :D Będzie taka fajna i szczęśliwa rodzinka ^^ Oj Draw przegrał... chociaż nie jest mi z tego powodu przykro ^^ ciekawe dlaczego :D A bliźniaczki jak zwykle boskie :D prześladują jak zwykle Karnesta xD biedaczek :P
    KaoY co do moich teorii spiskowych... Zapraszam na konsultację :D Zawsze 32 dnia każdego z 13 miesięcy o godzinie 25.62 :) zapłatę przyjmuję w bonach do Tesco na cukierki!!! xD A tak serio jak coś to zawsze chętnie służę pomysłem (o ile jakiś mam :o).

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    no i jestem ;] genialny rozdział, Kengo wygrał ten zakład, o tak, pojawił się maluszek Valda i Haru i mam wrażenie, że on nie potrzebuje tego co inne dzieci, ale bycia przy rodzicach z stad ta bariera magiczna, i jak widać Val i Haru go wyczuwają i zapewniają opiekę. Już nie mogę się doczekać następnej Twojej notki ;]
    Multum weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Wooo... przeczytałam całe to opowiadanie! ^^ Znaczy, jeszcze nie całe ale jak dodasz resztę rozdziałów to przeczytam, bo mi się bardzo spodobało, mimo, że opowiadania o tematyce magicznej (oprócz Drarry) omijam zwykle szerokim łukiem. Zabrałam się za czytanie tego, ponieważ ostatnio miałam straszną ochotę na przdczytanie czegoś o królestwach, książętach itp. a kiedyś, sprawdzając czy dodałaś rozdział Drarry, przeczytałam kilka zdań z któregoś rozdziału tego opowiadania i widziałam tam słowo 'książe'. Strasznie mnie zaciekawiło i teraz czekam już na rozdziały z dwóch twoich opowiadań!

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic