Jak widzicie nie usunęłam bloga! Ba nie miałam nawet takiego zamiaru :D Bardzo wam dziękuję za komentarze, które dotyczyły mojego pozostania tutaj i dalszego pisania dla was <3 Byłam... wzruszona bo chyba inaczej tego nazwać się nie da.
Mam dla was taki prezencik. Zauważyłam, że ostatnio bardzo stało się popularne odpowiadanie na komentarze tutaj nad notkami. Jeśli chcecie to możemy to wprowadzić na naszym blogu. Może to was jakoś zachęci to komentowania? No zobaczymy jak to bedzie :D Tylko jakoś się podpisujcie bo trudno potem odpowiadać na same anonimy haha.
Anonimowy-Haha pani Kapitan? :D Super! Kiedyś marzyłam, by mieć własny statek kto wie, może się to marzenie spełni :D Dziękuję za wsparcie kochany anonimie. <3
Mike Wazowski- Ja też bardzo się cieszę, że zostaje i nie mam zamiaru was zostawiać. :D Za bardzo was kocham *jara się* <3
Marmolada- Dżemiku mój słodziutki XD No dobra Marmoladko dziękuję, że ze mną jesteś. Naprawdę twoje słowa to miód dla oczu i uszu Hahaha. A i dziękuję za buziaczki tobie i całej reszcie.
Mike Wazowski- Ja też bardzo się cieszę, że zostaje i nie mam zamiaru was zostawiać. :D Za bardzo was kocham *jara się* <3
Marmolada- Dżemiku mój słodziutki XD No dobra Marmoladko dziękuję, że ze mną jesteś. Naprawdę twoje słowa to miód dla oczu i uszu Hahaha. A i dziękuję za buziaczki tobie i całej reszcie.
Basia-Droga Basiu bardzo się ciesze, że tak systematycznie śledzisz moje notki. Wiem, że jesteś z nami już od starej witryny na której nadrabiałaś zaległości aż w końcu zaszłaś tutaj i teraz mogę ci z całego serca podziękować za twoje wierne komentowania i wspieranie. <3
Dagna Płecha- No i widzisz dowiesz się co porabia Haru i Vald :D Akurat dziś dodajemy z nimi rozdział. :D A Harry pojawi się w swoim czasie.
Dagna Płecha- No i widzisz dowiesz się co porabia Haru i Vald :D Akurat dziś dodajemy z nimi rozdział. :D A Harry pojawi się w swoim czasie.
xxewelkax-Wezmę twoje pomysły pod uwagę. No i bardzo dziękuję, że wystąpiono ze swoimi koncepcjami, które mogą wpłynąć na tą serię. Naprawdę bardzo mnie to cieszy. Jeśli pojawią się jeszcze jakieś wizje to proszę dzielcie się nimi ze mną bo kto wie, może mnie natchniecie i przyczynicie się do napływu weny :D
Shena Wakai-Tak obrazek jest the best. Lee szalony wam przesyła całuski w moim imieniu. Następny rozdział Drarry pojawi się po tym dzisiejszym :D Może po tygodniu może po dwóch? Nie wiem dokładnie bo mam teraz troche obowiązków związanych z nauką i sprawami rodzinnymi. Ale postaram się was juz nie zaniedbywać ;*
Shena Wakai-Tak obrazek jest the best. Lee szalony wam przesyła całuski w moim imieniu. Następny rozdział Drarry pojawi się po tym dzisiejszym :D Może po tygodniu może po dwóch? Nie wiem dokładnie bo mam teraz troche obowiązków związanych z nauką i sprawami rodzinnymi. Ale postaram się was juz nie zaniedbywać ;*
Haru siedział na ławce w pięknym ogrodzie, po długim
namyśleniu doszedł do wniosku, że jeśli tak wygląda niebo to faktycznie jest
ono piękne ale i bardzo monotonne. Ten spokój, który w nim panował był zbyt
drażniący, na daną chwilę naprawdę nie
mógłby tu spędzić wieczności po śmierci. Z uśmiechem obserwował jak malutki
chłopczyk drepta potykając się co jakiś czas o swoje wciąż niewprawione do
chodzenia nóżki, jego synek był uroczy i gdyby nie chęć powrotu na ziemię do
Valda na pewno byłby skłonny tutaj z nim zostać na dłużej. Póki co na ziemi jest zbyt wiele zła i nie chce by jego dziecko dorastało w tak niegościnnym świecie, a tutaj mają
je pod opieką anioły. I mimo, że Haruhi od jakiegoś czasu dość sceptycznie
podchodził do ich racji i stylu bycia musiał sam przed sobą przyznać, że
dziecko jest tu bezpiecznie i może spokojnie pozostawić je tutaj na czas walk
prowadzonych na dole.
-Haru.. – Chłopiec wstał jak tylko usłyszał głos bogini. –
Twoje ciało zostało zabrane do zamku przez twojego brata i jego przyjaciela
maga.
Książe uśmiechnął się delikatnie, a więc im nic się nie
stało, to bardzo dobrze. Martwił się, że zostali ranni wciągnięci w wir walki.
–Jak mam wrócić na ziemię? –Spytał spoglądając na anioła którego już poznał, to
brat jego matki, który odwiedził ich w zamku. Posłał mu delikatny uśmiech na co
„mężczyzna” odwzajemnił gest delikatnym ukłonem. –Sama mówiłaś, że moje ciało
doznało zbyt wielkich obrażeń i dusza ratując się dostała się tutaj. To znaczy,
że nie mogę wrócić do mojego ciała? –Ze smutkiem pomknął wzrokiem w stronę
synka. Miał już wybrane imię, i tak bardzo chciał spytać się Valda czy mu się
spodoba. Chłopiec jakby wyczuwając smutek swojego rodzica po chwili był już
obok i tuląc się do nogi tatusia zaczął mówić coś czego niestety Haruhi nie
zrozumiał. –Jak wrócimy do domku to tata nauczy cię ładnie mówić, czytać i
pisać. Hmm? –Wziął chłopca na rączki i pocałował jego policzek na co maluch
uśmiechnął się radośnie.
-On chciał powiedzieć, żebyś się nie smucił. –Szepnęła
Bogini gładząc chłopczyka po jasnych włoskach.
-Skąd wiesz? –Spytał wciąż spoglądając w te śliczne oczka
swojego maluszka. Był tak podobny do Valda, te oczy niby chłodne a potem można
w nich dostrzec ciepło i miłość. –Jesteś do niego taki podobny. – Szepnął
łamiącym się głosem i pozwolił kilku łzom spłynąć po policzkach.
-Moja pani. – Przerwał im z pokorą jeden z aniołów. Kobieca
postać o męskim niskim głosie pokłoniła się Haru z ciepłym uśmiechem. – chce
zrobić to dla naszego brata.
-Co takiego? –Spytał Haru przyglądając się mu poważnie i nie
wiedząc o co właściwie chodzi, przecież nie prosił o pomoc.
-Ari, chce dotrzeć do twojego ciała na ziemi i je uzdrowić.
–Wyjaśniła kobieta. –Nie wszystkie anioły mają dar leczenia, Ari jest jednym z
naszych najlepszych medyków. Nikt go nie zmusza idzie jako ochotnik. –Dodała
widząc niezadowoloną minę chłopca. – Anioły są ze sobą bardzo zżyte mój drogi,
jeśli chce ci pomóc powinieneś to zaakceptować.
-Dziękuję, z chęcią przyjmę jego pomoc, ale czy to nie
będzie dla niego niebezpieczne? –Jakoś trudno było mu wyobrazić sobie, ze ta
pomoc nie niesie jakiegoś ryzyka.
-Nie martw się o mnie. – Powiedział, albo powiedziała w
końcu Ari. –Robię to dla ciebie i dla siebie, naprawdę chce byś mógł wrócić na
ziemię i pomóc swojemu ukochanemu.
----
-Nie sądzisz, że powinniśmy wrócić na pola i walczyć? –
Spytał Draw spoglądając na bladą twarz Haru, twarz na której miały już nigdy
nie zagościć śliczne rumieńce. – Boję się go zostawić tu samego..
-Już nic gorszego raczej mu się nie przytrafi prawda? –Kengo
otulił młodszego mężczyznę kocem. – Zostań tutaj z nim. Ja wrócę i będę
walczyć.
-Oszalałeś? –Spytał od razu łapiąc starszego za rękę, nie
mógł przecież od tak pozwolić mu odejść i dać się porwać w to istne tornado
mieczy. –Nie pozwolę ci pójść samemu. Ide z tobą, albo oboje zostajemy tutaj.
Wybieraj.
-Draw to nie jest pora na..-Nie dokończył. Słowa które
chciał wypowiedzieć ugrzęzły gdzieś w tych drugich ustach, które łapczywie
zaczęły go całować. Draw patrzył na niego smutno, i chyba pierwszy raz widział
u Maga taki wyraz twarzy, był przerażony i zrozpaczony. Kengo złapał jego
dłonie i po dłuższej chwili odsunął się od niego. –Nie pozostawię swoich ludzi
na pewną śmierć. Nie mam sumienia aby to zrobić, zrozum Magu! –Powiedział i
otarł delikatnie policzek mężczyzny po którym spłynęła pojedyncza łza.
-Jesteś kompletnym idiotą wiesz? –Zaśmiał się łamliwym
głosem blondyn.
Kengo uśmiechnął się i oparł swoje czoło o to Drawa.-Wiem i
takiego mnie kochasz..
-Nie schlebiaj sobie za bardzo debilu.
-Yghym! To może obaj pójdziecie się bić a ja zajmę się
Księciem? –Ten głos wyrwał ich z lekkiego otępienia i po chwili wpatrywali się
już w osobę która stała przy oknie tuż obok łóżka Haruhiego. –Jestem Ari, i
zajmę się waszym Haru. –Wysoka postać ze skrzydłami wyłaniającymi się zza pleców
podeszła do łóżka na którym przysiadła wpatrując się w zakrwawione ciało
księcia.
-Nie mamy podstaw do tego by ci ufać! –Warknął Kengo.
-Ale nie macie też aby mi nie ufać. Sam mówiłeś, że nic
gorszego mu się nie przytrafi prawda? A ja chce pomóc. Jestem anielskim
medykiem i postaram się sprowadzić duszę Haru z powrotem do ciała.
----
-Czy to na pewno bezpieczne? –Spytał Haru oglądając co się
dzieje na ziemi w niewielkim zwierciadle które należało do Bogini.
-Zawsze istnieje ryzyko, ale Ari jest najlepszy i na pewno
sprosta zadaniu. –Wyjaśniła uśmiechając się ciepło. Na tafli zwierciadła mogli
ujrzeć jak anioł nachyla się nad ciałem Haru i zaczyna delikatnie je badać,
najpierw musiał sprawdzić w jakim jest stanie. Jak poważne są rany i oszacować
ile zajmie mu ich leczenie. Drawa i Kengo już tam nie było. Wrócili do walczących aby ich wesprzeć, a Ari
został i działał.
Przebicie serca, uszkodzenie płuca i połamane żebra. Do tego
poważne naruszenie kręgów szyjnych. Ciężka sprawa, no i pierwszy raz będzie
leczyć trupa by przywołać do niego dusze z nieba. Dłoń anioła skierowała się na
pierś chłopca, skóra w tym miejscu zdawała się dziwnie mienić a po chwili jakby
znikła odsłaniając mięśnie. Wyglądało to co najmniej dziwnie jakby chirurg
skalpelem powoli otwierał ciało człowieka aby sprawdzić co się z tą laleczką
stało niedobrego. W końcu krew i mięśnie wskazały drogę do tego najbardziej
pokiereszowanego serca. Było w opłakanym stanie. Widok aż przyprawiał o zawroty
głowy i mdłości. Nieprawdopodobne jak jeden cios miecza potrafi zniszczyć ten
organ odpowiedzialny za funkcje życiowe. Dłoń Ari wsunęła się do środka piersi
i zaczęła się regeneracja. Serce powoli zaczynało się odradzać, zdawało się na
nowo łączyć w jeden działający mięsień. Kiedy więc zabiło anioł uśmiechnął się.
Kilka minut leczniczej magii a zdawałoby się godzina. Teraz nadeszła kolei na
mięśnie i inne rany.
----
-Karnest!-Krzyknął Draw biegnąc z Kengo w stronę swojego
brata, który wciąż odpierał atak umarlaków. –Jak sytuacja?
-Dajemy radę, ale bardziej martwię się o to co się dzieje
nad nami. –Wyjaśnił starszy poprawiając prawy naramiennik. Wszyscy trzej
spojrzeli w niebo. Teraz zachmurzone skrywało dużo cięższą i krwawszą bitwę.
Wiedzieli, że Vald tam jest w swojej wampirzej.. wręcz demonicznej postaci. To
już nie był ich brat, Valdret został zasłonięty przez tą ciemną moc która
powinna być uśpiona. Tyle czasu był spokój aż w końcu zdali sobie sprawę, że to
zwykła cisza przed burzą... teraz ta nawałnica pojawiła się ze zgromadzoną siłą
i zdwojoną mocą. –Nie mamy jak mu pomóc.
-Raczej w tej sytuacji nie będzie chciał naszej pomocy.
–Westchnął Kengo biorąc do ręki jeden z łuków. – Musimy jakoś utrzymać te
umarlaki z dala od zamku.
-A co z Haru? –Spytał Karnest. Zauważył, że na wspomnienia o
księciu obaj mężczyźni wzdrygnęli się i posmutniali. –Co z nim?
Draw westchnął i spojrzał kątem oka na Kengo który spuścił
głowę. –Jest chwilowo nieprzytomny. –Odparł z uśmiechem. –Na górze musiał mocno
oberwać. Ma trochę ran, ale już się nim zajmuje jakiś wyspecjalizowany medyk. Jest
w dobrych rękach a my powinniśmy się zająć tymi trupami. –Uśmiechnął się
patrząc na idących w ich stronę przeciwników. Kostur który trzymał w dłoni
zaczął niebezpiecznie świecić na czerwono. – Chodźcie chłopaki czas skopać parę
kościstych tyłków.
Kengo uśmiechnął się i wycelował strzałą w najbliższego
trupa. Puścił cięciwę i trafił prosto w jego głowę… dokładnie między oczy.
–Dobrze więc. Draw, jeśli zniszczę więcej niż ty to po bitwie się z tobą
kocham.
-Co kurwa? –Draw zrobił wielkie oczy i przy okazji
zarumienił się szkarłatnie. – Nie ma szans, że wygrasz! A jeśli przegrasz to
masz przejść się po plaży na golasa śpiewając „Małego jednorożca” –Zaśmiał się
i po chwili kłąb czerwonej magii zniszczył dwa kolejne umarlaki.
Po tych słowach garnizon naparł ponownie na wroga. Draw i
Kengo co jakiś czas krzyczeli w swoją stronę ilu już zabili. Karnest z lekkim uśmiechem
przysłuchiwał się temu i z jeszcze większym rozbawieniem musiał przyznać, że on
sam zabił już dwa razy więcej niż tamci dwaj razem wzięci. Zamiast krzyczeć i
się przechwalać mogliby zacząć zabijać i nie pojedynczo. Kolejna chwila jeszcze
bardziej urozmaiciła bitwę bo zaczęli walczyć nie tylko na ilość ale także na
sposób w jakiś niszczą przeciwnika. Zaczęły wychodzić im takie przedziwne Combo,
że rycerze zaczęli brać z nich przykład. To był istny cyrk, a nie wojna, ale o
dziwo trupów zaczęło ubywać. Ta ich głupkowata bitwa najnormalniej niosła za
sobą plusy. Morale wojsk wzrosły tak samo ich skuteczność. Kurwa ci dwaj najnormalniej przyczynili się
nieświadomie do zwycięstwa.
----
Minęły około trzy godziny odkąd Ari wyruszył by uleczyć
ciało Haru. W końcu usiadł na łóżku zdyszany i całkiem pozbawiony mocy. Jego
dłonie z resztą tak jak i całe ciało w dziwny sposób postarzało się. Skóra
pomarszczyła i teraz wyglądał jak poczciwy staruszek w białej szacie o długich
jasnych włosach sięgających do bioder. Teraz wszystko zależy od Duszy która
miała samodzielnie powrócić do ciała. Spoglądał na bladą twarz księcia która
miała za chwilę przybrać nieco barw, opadnięta klatka piersiowa jeszcze nie
dawała znaku iż płuca miałyby prawidłowo pracować. Bał się, że może o czymś
zapomniał, że coś pominął. Ale jak to? On? Jeden z najlepszych anielskich
medyków? To niedopuszczalne by tak doskonała istota jak anioł mógł pozwolić
sobie na jakiś błąd. Nagle wyczuł coś. Obecność. Bardzo silną magicznie.
Policzki leżącego na łóżku chłopca powoli odzyskiwały bladoróżowy odcień. Palce
w dłoniach poruszyły się niezgrabnie, klatka piersiowa bardzo powoli uniosła
się ku górze chcąc ogłosić tym samym, że płuca zaczynają prawidłowo pracować.
Serce zabiło ze zdwojoną siłą pompując krew do wszystkich części ciała. Powieki
zadrżały w takt ociężałego rytmu jaki starał się narzucić im Haru by w końcu
otworzyły się i pozwoliły oczom powitać zachodzące słońce które oświetlało
pokój dzięki promieniom jakie wpadały przez otwarte okna. Z każdym momentem jeszcze
chwilę temu bezwładne ciało powracało do życia dzięki obecności duszy. Już nie
przypominało wegetującej rośliny która czekała ostatkiem sił na życiodajne
deszcze, które pchną ją ku górze w stronę niebo, ku słońcu, sklepieniu
niebieskiemu które skrywa piękne jaśniejące gwiazdy. W końcu powieki rozchyliły
się ukazując te piękne ciemne oczęta nieprzytomnie wodzące po suficie w
poszukiwaniu czegoś nieuchwytnego. Zupełnie jakby kot starał się złapać
irytującego owada, który niestety był wciąż dla niego zbyt szybkim łupem, który
jako wyzwanie, niemal jak walka z wiatrakami nie daje mu najmniejszych szans na
zwycięstwo. Spierzchnięte wargi, suche i blade rozchyliły się, ale zamiast słów
z ich wnętrza wydobyły się gardłowe nieskładne dźwięki.
-Nie mów nic. –Szepnął Ari i położył dłoń na tej
drobniejszej gładząc ją uspokajająco. Wiedział, że chłopak jest w lekkim szoku.
W końcu dusza długi czas spędziła poza ciałem co mogło nieść za sobą pewnego
rodzaju konsekwencje –Zaraz będzie lepiej. Jeszcze tylko dam ci jeden ostatni
dar bracie. – Anioł ostatkiem sił przelał swoją resztkę mocy na ciało chłopca.
Haru patrzył na to zszokowany, nie mógł uwierzyć, że plan polegał tez na
poświęceniu się dla niego… gdyby tylko wiedział to na pewno by na to nie
przystał. Wiatr który wpadł do pokoju przez otwarte okno porwał prochy w jakie
obróciło się ciało anioła. Książe leżał
jeszcze długą chwilę na łóżku czując jak po policzku spływają mu łzy. Nie
wiedział czy były spowodowane smutkiem czy złością. Czuł ból w klatce
piersiowej, serce mu pękało. Tak wiele istnień cierpiało z jego powodu. Tak
wiele poświęcono. W końcu udało mu się poruszyć. Bardzo powoli i mozolnie
usiadł na łóżku łapiąc się za bok który pulsował mocnym bólem, niczym świeża
rana. Spojrzał za okno żegnając ostatnie promienie słońca które otuliły swoim
ciepłem jego twarz. Z północy nadciągały ciemne chmury… tak bodajże od strony
pól, na których rozgrywała się bitwa.
-Vald.. – Jęknął boleśnie i wstał powoli by móc podejść do
okna. Czuł jak powoli powracają do niego siły, może nie było to szybkie, ale
teraz mógł spokojnie oddychać bez tego irytującego bólu w płucach, stać na
nogach nie mając wrażenia, że się pod nim załamią. Z jego pleców bezboleśnie
wyłoniły się skrzydła. Chciał wzlecieć, poszybować do ukochanego i go uratować,
ale nie mógł jeszcze. Jeszcze nie miał na tyle energii, musiał stać i czekać.
Spoglądał w dal tęskno obserwując klucze ptaków, które uciekają przed
ciemnością nadciągającą z północy. –Trzymaj się Vald.. –Nawet jeśli tam wróci
to co zrobi? Przecież jego ukochany się zatracił, nie wiedział jak ma do niego
dotrzeć. Jego uwagę przykuło coś dziwnego, jakby światło wyłaniające się
spomiędzy chmur, jasny promień ciepła skierowany w jego stronę oblał jego ciało,
napełnił mocą i energią. Moment jak z jakiejś opowieści. Skrzydła przestały
ciążyć, światło napełniło Haru czymś czego dawno nie czuł, jego anielska magia
zdawała się gotować, wrzeć i pulsować w jego żyłach. Włosy które były do
ramion, tylko tyle urosły od pamiętnej bitwy na arenie teraz sięgały do pasa i
miały piękny biały kolor, niczym śnieg. Zacisnął dłonie w pięści i wzleciał w
górę. Od razu pomknął w stronę największej ciemności unoszącej się nad
królestwem. Pola pełne walczących zdawały się blednąć z każdą chwilą
przysłaniane przez ciemne chmury. I wtedy ujrzał ich. Vald i Cross. Ukochany
zalany swoją krwią wyglądał jak demony z opowieści, z mitów, które w sercu
każdego powodowały strach. Cross unosił
się naprzeciw niego. Obaj co jakiś czas ciskali w swoją stronę kłębami magii,
bądź rzucali się na siebie niczym rozwścieczone zwierzęta pragnące śmierci
swojej i przeciwnika. Była to walka na śmierć i zycie. Haru zbliżał się nabierając
prędkości. Mknął w kierunku Crossa starając się nie zboczyć z kursu. W jego
ręku nie wiadomo skąd pojawił się dziwny lśniący miecz. W głowie zabrzmiał głos
wszechmatki bogini –„Celnie Haru.. prosto w pierś. To Azahil miecz na demony”-Chłopiec
zmarszczył brwi, ale wiedział… spodziewał się, że musi do tego dojść, prędzej czy
później. Z nieba spadały pojedyncze promienie światła, którymi tak naprawdę
były anioły. Spadały na ziemię chcąc przyłączyć się do bitwy, pomóc ludziom
pokonać zmarłych. A Haruhi leciał w kierunku Crossa, nabierał prędkości był
niczym gwizda zagłady wymierzona w brata skupionego na Valdzie. Światło wokół chłopca
nabierało na sile rażąc swoją jasnością, wtem… trysnęła krew, czarna niczym
smoła. Miecz przebił mężczyznę który stanął w płomieniach krzycząc i wijąc się z
bólu. Haru nie puszczał miecza, nie musiał nic robić jak tylko upewnić się, że
brat nie ucieknie, nie zdoła się uwolnić od klingi która drążyła jego pierś
niczym robak świeże jabłko. Koniec był szokujący, miecz zniknął a ciało Crossa
stanęło w płomieniach, paliły go ognie piekielne, wracał skąd przybył tak
przynajmniej przypuszczał Haru. Szok jaki malował się na jego twarzy
przyprawiał młodego księcia o dreszcze i zbierało mu się na wymioty. Zabił
człowieka… nie! Zabił potwora. Spłonął.
----
Anioły stanęły ramię w ramię z ludźmi walcząc z umarłymi. W
końcu udało im się zdziesiątkować wrogów, kiedy jednak Cross zniknął kości i prochy wróciły gdzie ich miejsce. Do ziemi, do mogił.
Haru podleciał powoli do Valda, który przyglądał się mu z nienawiścią.
Czerwone oczy przysłonięte czarnymi kosmykami, poszarpana skóra z której
skapywał krew. Para rogów brutalnie przebijająca czoło mężczyzny to wszystko
składało się na tą pokraczną postać.
-Vald. – Szepnął Haru czując jak łzy spływają mu po
policzkach. – Poznajesz mnie? –Wyciągnął dłoń w jego kierunku, lecz demon od
razu przybrał bojową postawę. –To ja… Haru. – Głos mu się załamał. Patrzył na
niego i nie wiedział co ma powiedzieć. Przecież to jego ukochany, jego Valdret.
–Wróć. – Płakał jak dziecko, nie wiedział co ma zrobić. Nie mógł się zbliżyć. Nie
mógł go dotknąć, byli w tym momencie przeciwieństwami. On zbyt dobry a on zły.
Przecież Haru miał w sobie zbyt wielkie pokłady mocy jeśli dojdzie do zbliżenia
oboje nawzajem się zniszczą. Epicentrum problemu było ich osobami. –Vald. –Szepnął.
Demon przechylił głowę na bok przyglądając się mu… zrozumiał? Chyba tak. –Vald wiesz
kogo spotkałem? –Uśmiechnął się boleśnie. – Naszego synka. Jest śliczny. Ma
twoje oczy wiesz? –Mówił powoli niemal niedosłyszalnie. – Chciałbym byś go
zobaczył.. musimy wybrać imię. Już w sumie się zastanawiałem. –Zaśmiał się
nerwowo i wybuchł w końcu panicznym płaczem. – Proszę.. Vald.! Wróć do mnie.
„Haru… kochanie.” Demon zawył. Był to ryk przeraźliwy i
bolesny. Rzucił się w stronę anioła, który przed nim skulony zanosił się
płaczem. Kiedy ich ciała się zetknęły okolicę ogarnęło oślepiające światło i
coś brzmiącego jak pisk miliarda niemowląt.
„Vald”
„Tak?”
„Wybierz jakieś imię dla synka”
„Dlaczego ja? Ty wybierz, potem będzie mieć do mnie
pretensje jeśli mu się nie będzie podobać”
„Głuptasie. Będzie zadowolony w końcu to nasz syn”
„Jun.. „
„Piękne… Jun”
/Przepraszam za błędy, ale rozdział nie betowany Wyszło troszkę krótko, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się podobało. XD
/Przepraszam za błędy, ale rozdział nie betowany Wyszło troszkę krótko, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się podobało. XD
Dziękuje za na nowy rozdział. Ojej to jest mini rozdział.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się na końcu T_T Pieknę... ale to nie jest koniec prawda? Oni żyją? Muszą żyć!!!
OdpowiedzUsuńWeny życzę i pozdrawiam.
To było świetne. Mam nadzieję że wszystko skończy się dobrze. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńChesterfilg
Czytałam tylko Drarry z twoich opowiadań a Valda i Heru przeczytałam tylko jeden rozdział czyli ten. Podoba mi się dlatego liczę szybko na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ps Kiedy Drarry ? ❤️
Jak zwykle rozdział genialny :) Może przez to, że czytałam go o 3 w nocy, nieco nie ogarniałam akcji w niebie. Gratuluję pomysłu na ciążę, zupełnie inny niż dotąd czytałam. Chciałam również
OdpowiedzUsuńzaprosić Cię na swojego bloga.
http://watashi-no-itami-o-toru.blogspot.com/?m=1
Życzę weny i pozdrawiam
Kuroshii
Jezus niech oni żyją,błagam.
OdpowiedzUsuńNIECH TO YAOI DOCZEKA SIĘ EKRANIZACJI!
Proszę,błagam o chyba ostatni rozdział,nie? TAT ~~~
No rzesz kurczę T.T Napisałam taki fajny komentarz i mi chyba usunęło Y.Y Ale napiszę w skrócie :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie komentowałam ale problemy życiowe i inne :)
Jak ja się cieszę z mojego Juna kochanego, małego szkraba i mojego chrześniaka :* I Cross kopnął w kalendarz! Aaaa! Tyle szczęścia ^^ Mam nadzieję, że to Kengo wygra zakład bo ja chcę szalone seksy :D chociaż wizja Drawa także jest bardzo kusząca :D można jakoś połączyć :D
W ostatnim moim komentarzu wspominałam o opku z parą James/Lucjusz więc znalazłam, a że nie wspominałąm muszę dodać, że jest to opko o Harrym, ale nie takim zwykłym, gdzie w tle był ten paring. Co, jak i gdzie to możesz doczytać jak coś ^^
https://www.fanfiction.net/s/6947098/1/Nić-Ariadny-Odkrywanie-Kłamstw
A tak wg. to I <3 JUN!!! *.*
UsuńOMG ale się ciesze wspaniała opowiadanie tylko tylko si zdziwiłam się troszke że draw nagle odwzajemnił jego uczucie co tam sie stalo
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny, Ari poświecił się dla Haru, Haru gdyby wiedział to nigdy by nie zaakceptował tego poświęcenia Ariego, co pokazuje jak szlachetny jest Haru, Draw i Kengo świetni, no i dobrze, że powiedzieli, że tylko odpoczywa bo było by trochę... i jak dobrze, że udało mu się sprowadzić Valda to swojej postaci, mam nadzieję, że już Cross się więcej nie pokaże..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
http://koslawe-yaoi.blogspot.com/ zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńNa przyszłość prosiłabym o reklamowanie swojego bloga na stronie spam.
UsuńAle ze mnie ciapa. Mało spostrzegawcza jestem. No a rozdział cudny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och popłakałam się na końcu, to spotkanie z synkiem przecudowne... Harru powrócił do żywych choć gdyby wiedział to by się nie zgodził na to że Ari poświęci siebie, a Cross w końcu zginął na dobre?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka