środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 3.

Vald zniknął równie szybko, co się pojawił. Haru siedział nadal w lekkim szoku. Wciąż czuł na ustach metaliczny posmak krwi mężczyzny. Naprawdę bardzo dziwne zwyczaje panują w tym królestwie. Nigdy nie spotkał się z tak dziwnym przypieczętowaniem przysięgi. Oczywiście widział jak niejeden rycerz płacił krwią obiecując jego ojcu wierność, ale nigdy żaden nie musiał go całować. Na sama myśl czuł jak policzki pieką ogniście, wstał i podszedł do bliźniaczek.

-I jak zbieranie kwiatów? –Spytał starając się ukryć zawstydzenie z powody wcześniejszej sytuacji.

-Już skończyłyśmy.-Uśmiechnęły się radośnie trzymając w dłoniach ogromne bukiety przeróżnych kwiatów. –To kwiaty dla braciszka Karnesta. Chodź z nami je do niego zanieść hmm? –Wszystko byłoby pięknie, ale gdy tylko chłopak kiwnął głową dziewczęta wręczyły mu bukiety i pomaszerowały przed siebie. Ach tak? Więc ma robić za tragarza? No niech im będzie.

Przeszli przez wrota do zamku i dalej korytarzami upiększonymi stojącymi zbrojami i głowami zwierząt wiszącymi na ścianach. Dziewczynki otworzyły drzwi i rozejrzały się czy nikogo nie ma w środku. Pusto. Weszli do środka i zaczęli ustawiać świeże kwiaty w wazonach. Komnata ich najstarszego brata była dosyć ciężko umeblowana. Górowały w niej srebrne kolory oraz dębowe meble. Gdzieniegdzie można było dostrzec złociste barwy. Kwiaty po chwili całkiem zmieniły klimat tego pokoju. Wydawał się dzięki temu przyjemniejszy i bardziej gościnny.

-Znowu wchodzicie do mojej komnaty bez pytania? –Rozległ się dosyć zimny głos i jakby na rozkaz dziewczynki odwróciły się w stronę Karnesta.

-Znowu nas nakrył. –Westchnęła Libell wsadzając ostatnią róże do wazonu.

-Bracie czy ty masz tu nałożone zaklęcie? Coś w stylu: „Bez pozwolenie wstępu tu nie ma”

-To moja tajemnica. –Uśmiechnął się i dopiero po chwili zauważył Haruhiego. – Myślałyście, że jak przyjdziecie z księciem Haru to będą dla was milszy? –Podszedł do nich i zwrócił się teraz do młodzieńca.-Mógłby książę wyjść? Chce dać nauczkę siostrom.

Haru kiwnął głową pomachał dziewczynkom na do widzenia i wyszedł. Zaraz po tym jak zamknął za sobą drzwi usłyszał wrzaski, piski i śmiechy. Coś w stylu: „Jak jeszcze raz wejdziecie do mojej komnaty to zrobię coś gorszego niż rzucenie zaklęcia łaskotek!!!!” Haru zaśmiał się radośnie. Miał wrażenie, że królewska rodzina jest ze sobą bardzo zżyta i dogadują się lepiej niż jego własna. Chciałby mieć takiego brata, który zamiast bicia użyłby na nim zaklęcia łaskotek, jako kary. Książe wrócił do siebie i gdy leżał już na łóżku sięgnął po książkę o Wampirach. Książka była napisana na rodzaj mini encyklopedii. Już pierwsze zdanie rzuciło się w oczy chłopcu. „Wampir- istota pijące krew.” Krew?! Czytał dalej i był coraz mniej zachwycony. Sposób leczenia. „We wczesnym stadium choroby wystarczy wywar. Drugi i trzeci stopień wymaga użycia rytuału” Pochłonął książkę w niecałe trzy godziny i akurat został poinformowany przez jakiegoś małego chłopca, który przedstawił się, jako giermek Liana, że czas na obiad. Odłożył książkę na szafeczkę i wyszedł z komnaty dziękując posłańcowi za informację.

----

Vald wszystko widziałam. – Szepnęła królowa, gdy tylko udało jej się porwać syna w jakieś ustronniejsze miejsce. – Dlaczego akurat Haru? Jest tyle ludzi, którym mógłbyś złożyć obietnicę a ty wybrałeś chłopca, którego ledwo, co znasz? To nieodpowiedzialne.

-Matko. To moje życie i ja sam zdecyduje, co z nim zrobię. –Uśmiechnął się żeby ją uspokoić.

-Po prostu się o ciebie martwię. –Pogładziła jego policzek tuż obok szkarłatnego oka. Posmutniała, gdy wróciły wspomnienia, że to wszystko przez nią.

-Nie obwiniam Cię mamo o to, czym jestem. –Przytulił ją mocno. –Nie miałaś na to wpływu. Magowie za długo zwlekali.

Po policzku królowej spłynęła łza. – Przepraszam synku. Mimo, że chcesz bym się nie martwiła to czuję się winna.

-No już. Nie płacz. –Ucałował jej czoło. –Wiesz, że królowa nie powinna płakać? Prawda? Jeśli ojciec się dowie to będzie prosić dziewczynki by Cię pocieszyły, a sama dobrze wiesz jak poważnie do tego podchodzą.

Królowa kiwnęła głową z radosnym uśmiechem a Vald oddalił się w stronę jadalni. Na nadgarstku nie było śladu po ranie, którą zrobił po śniadaniu.

----

-Haru.

-Hmm?-Odwrócił się i ujrzał Crosa.

-Jak się czujesz?

-Dobrze. Nic mi nie jest.

Starszy zmrużył oczy. – Wybacz. Byłem trochę za brutalny. Nie wspominaj o tym ojcu, gdy wrócimy do domu.

-Po, co to zrobiłeś?-Spytał młodszy.

-Pomyślałem, że nikt nie zechce takiego dzieciaka jak ty a jeśli będziesz już skalany to tym bardziej. –Zaśmiał się.

Haru poczuł jak do oczu napływają mu łzy. –Dlaczego?! –Uderzył brata w twarz!

-Osz ty mały gówniarzu! –Złapał młodszego za gardło i podniósł w górę. Momentalnie Haruhi zaczął się dusić. –Zapłacisz za to. –Cisnął go na ścianę tak mocno, że chłopiec aż krzyknął.

Haru już myślał, że brat znowu uderzy, ale zamiast tego usłyszał zduszone stęknięcie. Cros przykuty do ściany przez Valda dosłownie parę centymetrów nad ziemią. Fioletowo włosy trzymał go za szatę i celował czymś dziwnym prosto w serce, chłopiec zdał sobie sprawę, że jest to… ręka. Z tym, że dziwnie pomarszczona, szarawa i dużo większa niż ludzka z ogromnymi szponami. Wokół Valda powietrze się wręcz gotowało, czerwone oko błyszczało niebezpiecznym światłem. Twarz wyrażała chęć mordu i jakby szaleństwo.

-Vald… Vald zostaw go. –Krzyknął Haru.

-Skrzywdził Cię! –Powiedział głosem, który tak bardzo różnił się od tego, który znał chłopiec. –Obiecałem Cię chronić!

-To mój brat! Valdret przestań!-Starał się złapać za szponiastą rękę, która mierzyła wprost w serce Crosa. Kiedy mu się udało dłoń jakby na zawołanie wróciła do pierwotnego kształtu. Vald spojrzał na Haru ze zdziwieniem.

-Jak ty..?

-PUSZCZAJ! –Krzyknął Cros, ale Vald zanim go puścił dotknął normalną już dłonią jego czoła i szepnął.

-Zapomnij.

Cros zamknął oczy i wtedy wybawiciel złapał Haru za dłoń i odbiegł w przeciwną stronę. Zatrzymali się w niewielkiej komnacie z trofeami.

-Jak to zrobiłeś? – Spytał Vald.

-Jak zrobiłem, Co? –Dopytał się, ale szybko zmienił temat. – Dlaczego go zaatakowałeś? Dlaczego?

-Chciał Cię skrzywdzić. Obiecałem, że będę Cię bronić nieważne, przed kim. –Wytłumaczył jakby to było coś normalnego. –Jaką magią władasz?

-Ja? Nie władam żadną magią.

-Więc, dlaczego? Dlaczego gdy mnie dotknąłeś to zatrzymałeś przemianę? –Spojrzał na swoją dłoń. – Jak to zrobiłeś?

-A skąd mam wiedzieć? Zaraz, przemianę? To znaczy, że wyglądałbyś tak jak twoja dłoń? Byłbyś pomarszczony i szary?

-KTO NIBY JEST SZARY I POMARSZCZONY GŁUPI DZIECIAKU?!-Krzyknął, ale spotkał się z nieoczekiwanym odzewem.

-NO CHYBA NIE JA! POZA TYM NIE JESTEM GŁUPIM DZIECIAKIEM! –Uderzył go pięścią w ramię.

-No już nie gorączkuj się, bo ci żyłka pęknie. Po prostu jeszcze nikt mnie nie powstrzymał.

-Na, czym polega ta Twoja przemiana?

Vald spoważniał. – To moje przekleństwo. Nie chce Ci o nim opowiadać. Wracajmy.

-Mój brat tak łatwo nie odpuści. Będzie chciał Się zemścić…

-Nie będzie chciał. Wymazałem mu z pamięci to zajście.-Wytłumaczył spokojnie. –On Ci to zrobił prawda? Nie pytaj skąd wiem, łatwo się domyślić.

-Nie chce o tym gadać. A ciebie proszę nie miej do niego pretensji i nie broń mnie tak zażarcie. To nie Twoja sprawa.

-Głupek pewnie, że moja. W końcu Ci ślubowałem. –Westchnął.- W każdym razie chodźmy na obiad. Nie martw się o brata będzie miał przez chwilę wrażenie, że jest na lekkim kacu.

----

Na obiedzie Królowa bardzo dokładnie przypatrywała się Valdretowi. Haru wydawało się, że jest strasznie zaniepokojona. Cros siedział przy Królu i trzymał się za głowę, kiedy jego wysokość spytał czy źle się czuje odparł, że ma migrenę. Haruhi spojrzał na Valda, który unikał jego spojrzenia. Był spięty czyżby tak bardzo nurtowało go pytanie, dlaczego młody książę zatrzymał jego przemianę? Bliźniaczki były wyjątkowo ciche, widocznie kara, jaką sprawił im ich starszy brat poskutkowała. Ogólnie atmosfera była ciężka i dziwnie napięta.

-Haru. –Odezwała się Królowa. –Chciałabym z Toba porozmawiać wieczorem. Zastanawiam się jak wygląda sprawa sztuki w waszym królestwie. –Mrugnęła do niego potajemnie.

Haru wyczytał z tego spojrzenia, że chodzi o coś zupełnie innego. Pomimo lekkich obaw wedle życzenia królowej przyszedł do biblioteki. Czekała na niego trzymając w dłoniach książkę. Tę samą, którą miał okazję czytać Haruhi.

-Nie będę owijać w bawełnę Książę. –Szepnęła, gdy Haru usiadł obok. – Wiem, że Vald oferował Ci swój miecz i ślubował bronić twojej osoby. Wiem, że się zgodziłeś. –Pogładziła jego policzek.-Mam do Ciebie prośbę.

Haru nic nie powiedział czekał aż Królowa skończy.

-Opiekuj się nim. Wiem, że to on powinien się opiekować tobą, ale mimo wszystko ta przysięga jest jakby obustronna. Gdyby nie pewna kwestia nie prosiłabym Cię o To.

-Chodzi o przemianę? – Gdy zadał pytanie królowa pobladła.

-Skąd wiesz?

-Widziałem. Niech wasza wysokość zachowa to dla siebie. Mój brat nigdy nie był dla mnie dobry, zawsze patrzył z góry i pomiatał mną jak śmieciem. Dziś mnie uderzył i Vald go powstrzymał, ale chyba nie brał pod uwagę swojej przemiany.

-Cały?

-Nie. Tylko lewa dłoń. Wasza wysokość, o co z tym chodzi? –Spytał.

-W naszym królestwie jest wiele różnych stworzeń, których nie znajdzie się nigdzie indziej. Frygony, jednorożce, okulpsy, matrony, gryfy, syreny i na nieszczęście wampiry.

-Czytałem o nich tą książkę. –Wskazał tomik leżący na biurku.

-Więc wiesz już, czym one są.

-Ale, jaki ma to związek z Valdem?

-Byłam młoda i nieostrożna. Zawsze lubiłam podróżować, ale gdy wyszłam za króla musiałam nauczyć się, że nie wszystko przystoi damie. Mimo zakazów i ostrzeżeń wyruszyłam na wycieczkę w góry. Chciałam odwiedzić grób gdzie leżał mój kuzyn. Zginął w walce z królestwem Freidlist i został pochowany w jednej z dolin w górach. Nie sądziłam, że natknę się tam na wampiry. Niestety tak też się stało. Zostałam napadnięta i ugryziona. Konia zabrały i prawdopodobnie pożarły, więc musiałam wracać pieszo. Okazało się jednak, że to nie koniec problemów. Wyruszywszy nie wiedziałam, że jestem drugi raz w ciąży. Pojechałam tam z dzieckiem w brzuchu a wróciłam z wampirzą trucizną w krwi. Od razu powiedziałam mężowi, co się stało. Najbardziej bałam się o dziecko. W końcu żyło we mnie a ja byłam już pod wpływem jadu. –Do oczy napłynęły jej łzy. –Magowie chcieli się upewnić czy aby na pewno zostałam zarażona. Nie mogli podać mi wywaru, bo mogłabym wtedy poronić. Zwlekali do drugiego etapu choroby. Kiedy moja skóra przybrała kolor szarości niczym kamień uznali, że trzeba przeprowadzić rytuał. Zabrali mnie do wieży i tam go odprawili. Wszystko odprawiono poprawnie i wyzdrowiałam, ale Vald w moim brzuchu został skażony. Miałam nadzieję, że tylko ja zostałam zarażona, że dziecko będzie zdrowe. Kiedy jednak się urodził i kiedy ujrzałam tą szarą pomarszczoną istotę chciałam… chciałam nawet go zabić. Po chwili jednak zaczął się zmieniać w normalne ludzkie dziecko. Magowie użyli zaklęcia żeby sprawdzić, czy jest wampirem i wynik był negatywny. Nie był krwiopijcą, raczej człowiekiem, który przejął magiczne właściwości z jadu wampira. Krwiście czerwone oko, moc magiczna i przemiana, która w sumie nie była częsta. Zauważyłam, że z wiekiem nauczył się nad nią panować, ale gdy popadał w gniew lub gdy targały nim zbyt gwałtowne emocje nie potrafił jej powstrzymać. Mój mąż nie kochał go inaczej niż resztę dzieci.  Zawsze powtarzał, że jest niezwykły, że udało mu się wygrać z wampirem. Nigdy nie ukrywałam przed Valdem historii jego narodzin. Chciałam, żeby zaakceptował siebie takiego, jaki jest. –Westchnęła i spojrzała na Haru z uśmiechem.

-Królowo, nie wiem, jak, ale udało mi się powstrzymać jego przemianę. Mimo, że nie mam magicznych zdolności jakoś na niego wpłynąłem.

-Haruhi słyszałam o waszym królestwie wiele dobrego. Nazywamy was tu Królestwem aniołów możliwe, że nie bez powodu. –Ucałowała jego czoło.-Nie wiem jak to zrobiłeś, ale dziękuję. Nie raz widziałam jak w dzieciństwie Vald zmieniał się całkowicie. Przemiana jest bolesna, najbardziej rani gdy przeistacza się całe ciało. Opiekuj się nim. I proszę nie mów, że ci o tym wszystkim opowiadałam.

-Dobrze. –Uśmiechnął się ciepło. Był wdzięczny, że królowa mu o tym wszystkim opowiedziała.

Szedł korytarzem mając w głowie słowa, które jeszcze niedawno usłyszał. Nie czuł jakby miał przez to zacząć inaczej traktować Valda. Chciał mimo wszystko się czegoś dowiedzieć. Poszedł do swojej komnaty i usiadł przy biurku. Zaczął pisać list do matki.

„Kochana Mamo.

Chciałbym się dowiedzieć, czy podczas narodzin wykazałem choć odrobinę skłonności do jakiejkolwiek magii? Zawsze mi powtarzałaś, że jestem niezwykły. Pomimo, że nie władałem magią tak jak bracia zawsze mówiłaś, że mam inny dar. Nie miałem pojęcia i nadal nie wiem co miałaś wówczas na myśli. Proszę odpisz gdy tylko otrzymasz ten list. Pozdrów Ojca i brata Kengo.

Kocham Cię,
Haruhi. „

Gdy tylko skończył doczepił liścik do nóżki gołębia, który siedział w klatce i wypuścił go przez okno. Jeszcze chwilę patrzył jak mały biały punkcik oddala się aż wreszcie całkiem znika mu z oczu.

2 komentarze:

  1. Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie. Niestety nie napisze wiecej ponieważ nie mam cierpliwości. Ciekawość mnie zżera co jet w następnym rozdziale.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Valdret wampirem no przynajmniej podobna istota bardzo ciekawie, a Haruhi udało się powstrzymać jego przemianę, widać że rodzeństwo żyje w dobrych stosunkach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic