-Vald został pojmany. Pojechał z poselstwem do jednego z sąsiednich królestw i wpadł w pułapkę.
----
Haru leżał w łóżku nadal mając w głowie słowa, które w sumie usłyszał parę godzin temu. Przez ostatnie parę dni był wściekły na tego napalonego księciunia a teraz najnormalniej w świecie się martwił. Nawet gorzej. Umierał ze strachu. Bał się, że jest może torturowany, lub trzymany, jako zakładnik. A co jeśli Vald się przemienił? Haruhi pokręcił głową karcąc się za takie przykre domniemani. Szlag tu trzeba coś robić.
-Drav! –Powiedział głośniej w pustą przestrzeń a po chwili tuż obok niego pojawił się przyjaciel.
-Ech to, że dałem ci magiczny wzywacz Kordelusa V nie oznacza, że będę pojawiał się na każde twoje wezwanie jak jakiś dżin. –Wytłumaczył.
-Daj spokój, chodzi mi o Valda. Trzeba coś zrobić. –Usiadł na łóżku.
-Ej spokojnie jeszcze nie doszedłeś do siebie po teście magicznym. Wiesz jak mnie przestraszyłeś, gdy straciłeś przytomność? Brat zabiłby mnie gdyby coś Ci się stało. Jedyne, co możemy zrobić w sprawie Valda to modlić się, o to by nic mu się nie stało.
-Nie chce się modlić. Chce po niego pojechać. –Powiedział całkiem pewien swoich słów.
-Co? Ale Haru to niebezpieczne.
-Nie chcesz uratować własnego brata?-Zdziwił się.
-Chcę, ale nie można od tak tam pojechać. Tu trzeba odpowiednio to rozegrać zebrać wojsko…
-Ja Ci to zaraz ładnie rozegram. –Powiedział chłopak. –My pojedziemy tam żeby się rozejrzeć. Mój utalentowany mag znowu zmieni w magiczny sposób nasz wygląd żebyśmy przypadkiem nie zostali złapani. W tym czasie Król zajmie się organizowaniem wojsk żeby odbić Valda. –Uśmiechnął się dumnie. –I jak? Podoba Ci się mój plan?
-TWÓJ UTALENTOWANY MAG JEST ZA! –Powiedział Drav jak zwykle łasy na pochlebstwa. –Ale nie wiem czy Król się na to zgodzi.
----
Vald otworzył oczy. Przez ostatnie dwa dni był, co jakiś czas wywlekany z jego lochu i poddawany różnym torturom. Co ciekawe nikt go nie pytał o plany Królestwa, w sumie o nic go nie pytali. Zupełnie jakby tortury były bezinteresowne. Robili to żeby to zrobić i już. Vald leżał na podłodze wysłanej jakimś sianem czy Bóg wie, czym. Całe plecy miał poharatane i pełne rozcięć po biczowaniu. Ze świeżych ran ciekła krew bądź widniała już skrzepnięta. Zakażenie wdało się w niektóre i skóra zaczęła gnić. Ból był nie do zniesienia. Książe wiedział, że tu pomogłaby całkowita przemiana, skóra wtedy by po prostu odpadła, ale coś tak czuł, że jego oprawcy tylko na to czekają. Nagle kraty otwarły się i do środka wszedł bogato odziany mężczyzna, delikatna zwiewna szata ciasno opinała jego ciało, czarne włosy schowane pod chustą ułożoną w nietypowy turban ukazywały się gdzieniegdzie, jako niesforne kosmyki. U pasa Vald ujrzał sporych wielkości rapier, trzewiki śmiesznie zakończone lekkim ślimaczkiem, lecz najbardziej uwagę przykuwała opaska na oku.
-Chyba nie jestem godzien by Khamir tego Kraju raczył mnie odwiedzić. –Powiedział Vald zduszonym głosem. Mężczyzna podszedł bliżej do siedzącego na ziemi więźnia i wyciągnął zza pasa bukłaczek z wodą. Młody książę nie spodziewał się, że dostanie łyka, a Król nawet o tym nie pomyślał. Sam napił się i dopiero wtedy raczył odezwać.
-Doprawdy nie sądziłem, że akurat Nocturn przybędzie tu z poselstwem. –Rzekł chłodno. –Ciekawy zbieg okoliczności. –W ułamku sekundy zadał Valdretowi mocnego kopniaka w brzuch.
Książe zakasłał krwią. –Jestem świadom tego, że wampiry zabiły jej królewską mość, ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Porywając mnie przeważyłeś szale wojny, mój ojciec już szykuje wojska. –Wiedział, że to królestwo ma bardzo specyficzne poglądy, co do toczonych bitew. Specjalnie wyszkolone oddziały. Chłopców od najmłodszych lat kaleczono ucząc odporności na ból, świetni piechurzy i łucznicy potrafili dalej walczyć naszpikowani bronią jak jerze, krwawiąc gorzej od zarzynanego prosięcia.
-Wygrywamy każdą wojnę ta będzie niczym dziecięca zabawa. A Ciebie i tak spotka zasłużony zgon, będzie to rodzaj odpokutowania za śmierć mojej żony. Dla mnie jesteś takim samym potworem jak reszta tych krwiopijców. –Wyjął z pochwy rapier. –Wiesz, co Nocturnie w moim królestwie panuje pewna tradycja. W związku z różnymi okazjami organizujemy igrzyska na kamiennym stadionie za miastem, sam wiesz: walki potworów, pojedynki wojowników, widowiskowe zabijanie więźniów i to ostatnie powinno Cię bardzo zainteresować. –Posłał mu pogardliwy uśmiech i wyszedł, od razu zamknęły się za nim mosiężne drzwi celi.
----
-Nie zgadzam się!
-Ale ojcze trzeba działać! Poza tym nie jedziemy tam, żeby we dwóch odbijać Valda jedziemy żeby nieco powęszyć. Przecież wiesz, że to dla mnie żaden problem. Książe Haru jest drobny i sprytny może się bez problemu dostać do zamkowych zakamarków a ja mu pomogę się tam dostać. Co za problem zmienić wygląd.
-Dravin to jest zbyt niebezpieczne. Książe Haruhi jest naszym gościem, nie mogę narażać jego bezpieczeństwa. A jeśli coś mu się stanie? Nie zamierzam psuć tym relacji z jego królestwem…
-Ale wasza wysokość. –Wtrącił się Haru. –To był od początku mój pomysł. Najlepiej jak najszybciej tam pojechać. Przecież żołnierz, który wrócił sam powiedział, że zabito wszystkich rycerzy z orszaku pokojowego wysłanego do Freidlist. Nie pojmali nikogo oprócz Valdreta. Do tej pory nie zażądali okupu, to znaczy, że oni nie mają takiego zamiaru. Prędzej czy później jego też zabiją. –Spojrzał na Królową. Siedziała po prawej stronie męża, widocznie była na skraju załamania. Oczy podpuchnięte i czerwone. Zazwyczaj piękna, uśmiechnięta teraz całkiem się zaniedbała. Włosy całkiem nieułożone diadem ledwo trzymał się na jej głowie, suknia pomięta a dłonie poranione. Bliźniaczki dały znak do Haru wskazując na świeżo zerwane róże stojące w wazonie. Widocznie Jej Wysokość chciała odreagować zajmując się ogrodem.
-Zebranie wojska powinno zająć mi niecałe dwa dni. –Powiedział król po chwili milczenia. –No dobrze. Dravin masz pilnować księcia, jeśli coś mu się stanie ty będziesz za to odpowiadać. A co z Twoim bratem książę?
-Chciałbym zachować to w tajemnicy przed Crossem. Proszę mu powiedzieć, że Drav zabrał mnie gdzieś na wycieczkę, bardzo zależy mi na tym żeby się nie dowiedział.
-Bądźcie ostrożni. –Szepnęła Królowa wstając z miejsca, podeszła do swojego syna i przytuliła go delikatnie. –Dravin opiekuj się Haruhim. –Potem spojrzała na czarnowłosego chłopca i z uśmiechem ucałowała jego czoło. –Dziękuję. Że chcesz pomóc.
http://www.youtube.com/watch?v=lc7Ke9Org9U
Od razu poczęli przygotowywać się do podróży. Drav zadbał o zmianę wyglądu z tym, że Haru dopilnował, aby nie przesadził z piersiami. Nie zamierzał znowu robić za kobietę. Zamiast tego jego włosy stały się krótsze, cera pociemniała a oczy poczerniały jak noc. Czarodziej zmienił też swój wygląd. Jego włosy zmieniły kolor na brąz karnacja pociemniała i stał się niższy.
Odpowiedni ubiór, konie, pakunki z żywnością i byli gotowi. Nie mogli pozwolić sobie na wpadkę, więc obstawa, czy nawet jeden rycerz nie wchodził w grę. Jechali sami. Zdani na siebie. Z godzinami podróży Krajobraz zmieniał się diametralnie. Wielkie żyzne pola ustępowały miejscem mniejszym, na których nie rosły już tak obfite plony, jeziora i lasy znikały a zamiast nich widać było otwarte jałowe stepy, po których biegały dzikie zwierzęta. Stada koni, morkodów, bawołów, co jakiś czas pojawiały się na horyzoncie.
-Haru mam pytanie.-Drav spojrzał na chłopca po dłuższej chwili milczenia. Chyba uznał, że zmieni temat z kultury i czarów na coś ciekawszego. –Przez ostatnie dni praktycznie unikałeś Valda. Czemu teraz tak zażarcie chcesz go ratować? –Reakcja Haruhiego była nie o tyle spodziewana, co interesująca. Książe przybrał na policzkach kolor czerwonego pomidora. –No, więc?
Haruhi przesuwał dłonią po szorstkiej grzywie swojej klaczki myśląc nad słowami Dravina. Faktycznie. Dopiero, co był obrażony na Valda za to jak się zachował w jaskini, a teraz chciał go zobaczyć. Ale to chyba normalne. Przecież bał się o niego tak samo jak reszta. Rodzina królewska zapewne prędzej czy później wpadłaby na ten sam pomysł, co książę. –Po co Ci to wiedzieć?
-Jestem ciekaw. Poza tym bez powodu na pewno nie zrobiłbyś tak wiele dla obcego mężczyzny…
-Obiecał, że będzie mnie bronić. Jak ma się wywiązać z przysięgi skoro umrze?
-Czyli chodzi ci tylko o to żeby wywiązywał się z tej obietnicy? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Odkąd wróciłeś wtedy z miasta dziwnie się zachowywałeś. Powiesz mi, co się stało czy mam na ciebie rzucić czar prawdomówności? –Dobrze, że Haru nie wie o tym, że taki czar nie istnieje.
Haruhi westchnął i zaczął opowiadać przyjacielowi, co się stało. Ze wszystkimi szczegółami, jak Lian odstraszył pijaków, którzy zaczęli się do niego dobierać, jak udało mu się dosiąść jednorożca, który zabrał go do pięknej groty gdzie niemal został utopiony przez syrenę. –No i wtedy uratował Mnie Vald.
-Czyli byłeś na niego zły, bo Cię uratował? –Spytał z niedowierzaniem Drav.
-Nie. Byłem zły, bo najpierw się kochaliśmy a potem powiedział, że tak czy siak nie chciałby mnie za męża.
Pech chciał, że akurat czarodziej brał łyk wody z bukłaka. Po chwili to, co miał w ustach wypluł niemal się krztusząc. –Zaraz… Wy pieprzyliście się?
-Ja tego nie chciałem. Uwziął się na mnie czy coś. Najpierw mówił o ścięciu mi włosów a potem wszystko odwołał. No to, jaki miałem mieć humor? Oczywiście, że byłem na niego zły. Głupi Valdret!- Ledwo powstrzymał łzy wzbierające w oczach.
-Haru, ale Valdret nie pieprzyłby kogoś, bo ma takie widzimisię. Zwłaszcza, jeśli ma do czynienia z kimś równie wysoko urodzonym.
-Jestem ostatnim synem, nikim ważnym.
-W naszym królestwie nie liczy się kolejność. Mimo, że pierwszy syn ma większe szanse na koronację to o tron mogą się ubiegać wszyscy synowie. W naszej rodzinie wygląda to mniej więcej tak: Lian wolałby się nie afiszować poza tym jego skłonność do kochanek przeszkadzałaby w rządach, ja chce zostać magiem, więc Królowanie odpada. Vald ma dosyć robienia za królewskiego mieszańca, więc chce spokojnie żyć bez robienia wokół siebie zamieszania. Owszem chciałby zostać Królem, ale póki, co szuka sposobu na swoją półwampirzą naturę. Bliźniaczki są dziewczętami, więc odpadają na starcie. Prędzej same zostaną żonami władców innych Królestw. Karnest jest najstarszy, więc ma największe szanse, ale wolałby dostać od ojca Królestwo Mitroj Alch i tam zacząć sprawować rządy. Jeśli mu się uda, to pierwszy do korony będzie Valdret. –Drav spojrzał w stronę horyzontu. Widać było już jasne piaski pustynne. – Haru Lubisz Valdreta prawda?
Książe milczał. Kiedy tak teraz się nad tym zastanowił całkiem oniemiał. Czy lubi Valda? Czy on go lubi? A skąd ma wiedzieć. –Boli mnie w piersi, kiedy o nim myślę.
-Czyli go lubisz.
----
-Haru! Gdzie jesteś do cholery. –Cross wpadł do sypialni brata, ale go nie zastał. –Kurwa.
-Coś się stało Książe Crossie? –Spytał Karnest akurat wychodząc z komnaty obok.
-Szukam brata. Przyszedł list od naszego ojca. –Pokazał mężczyźnie kopertę. –Nasza matka zamierza tu przyjechać. Brat pewnie chciałby o tym wiedzieć.
Karnest już otwierał usta, ale przerwały mu chórem bliźniaczki.
-Haru-chan pojechał z braciszkiem Dravinem na wycieczkę do kwiecistych ogrodów. Wrócą za parę dni. –Dziewczynki stanęły po obu stronach swojego brata. –Mama Harusia przyjedzie? Ta ładna Pani? A kiedy?
-Do tygodnia. –Głupi szczeniak zamiast mu powiedzieć pojechał samopas. Gdyby mógł już dawno odesłałby go do domu.
----
-Dobra może odpoczniemy tu trochę? –Spytał się Drav, gdy wreszcie dojechali do jakiegoś miejsca wśród drzew. Mimo, że już dawno przekroczyli granicę a piasek wchodził tam gdzie naturalnie nie powinien udało im się znaleźć kilka samotnie rosnących drzew liściastych. Może to być ich ostatnie zacienione miejsce na bardzo długi czas. Trzeba korzystać póki można. Przywiązali konie do konaru drzewa i rozłożyli koce na piasku. Drav zajął się rozpalaniem ogniska a Haru już leżał ze zwiniętym tobołkiem pod głową.
Nadal miał w głowie słowa przyjaciela. On lubi Valda? Zmrok szybko zapadł, tak jak się spodziewał noc na pustyni była strasznie chłodna. Pomimo koca, którym był okryty Haru czuł jak po jego ciele, co jakiś czas biegną nieprzyjemne zimne dreszcze. Ognisko, które paliło się magicznie podtrzymywanym ogniem nie dawało wystarczająco dużo ciepła. Chłopiec przypomniał sobie jak wtedy w jaskini Vald sprawił samym dotykiem, że jego ciało niemal się gotowało. Delikatne i zarazem gwałtowne ruchy jego dłoni sprawiały, że Haru tracił nad sobą kontrolę. Oddech przyspieszał a ciało paliło się żywym ogniem, który kumulował się gdzieś w podbrzuszu. Nie miał pojęcia, kiedy zaczął sobie sam dogadzać myśląc o tym, że ta dłoń należy do Valdreta. Smukłe palce różniły się od tych większych, którymi był dotykany parę dni temu, Haruhiemu to jednak nie przeszkadzało od wyobrażania sobie, że jest przy nim jego dawniejszy jednodniowy kochanek. Czuł jak jego męskość powoli staje się sztywniejsza, gorętsza i zaczyna pulsować czekając na finał. Wizja ciała, które teraz pochylało się nad księciem i ocierało o jego własne stawała się dokładniejsza. Ostro zarysowane mięśnie, duże silne dłonie, piękne różnobarwne oczy i fioletowe kosmyki opadające na ramiona. –Vald. –Szepnął Haru bardzo cicho niemal samemu nie słysząc własnych słów. Czuł jak dłoń porusza się coraz szybciej i szybciej doprowadzając go do obłędu w końcu doszedł po paru minutach, gdy zacisnął palce na penisie. Orgazm rozgrzał go na tyle, że spokojnie spał nie drżąc z zimna do samego rana. Wolałby chyba, żeby to kochanek doprowadził go takiego stanu, ale teraz musiał liczyć na siebie samego. Właśnie spuścił się myśląc o Valdrecie czy to oznacza, że go… Kocha?
----
-Haru! –Westchnął mężczyzna leżąc na kamiennej płycie i brudząc swoją dłoń własną spermą. Tak bardzo tęsknił za dotykiem tego delikatnego ciała przy swoim. Chciałby go znowu spotkać przed śmiercią. Pogładzić po policzku, pocałować, poczuć jego gorącą skórę. Powiedzieć mu jak bardzo się dla niego liczy.
sobota, 31 sierpnia 2013
czwartek, 15 sierpnia 2013
Rozdział 5.
Przez kolejne dni Haru praktycznie unikał Valda jak diabeł święconej wody. Nie miał zamiaru nawet na niego spojrzeć podczas wspólnych posiłków. Wszyscy obserwowali ich w ciszy nie śmiąc nawet szepnąć cokolwiek w ich kierunku.
Pierwszy raz w życiu Haru był zły! I to nie tylko na Valdreta, zwłaszcza na siebie samego. Wyciągnął wnioski po swojej wycieczce. Pierwszym była jego bezradność, postanowił poprosić Karnesta o krótką lekcję walki. Z tego, co powiedział Drav młody książę wywnioskował, że jego starszy brat jest świetnym nauczycielem szermierki.
-Książę musisz być szybszy. – Powiedział jego nowy nauczyciel, gdy tylko Haru próbował zadać mu cios.
-To trudne. –Powiedział zmęczony dysząc ciężko. Ćwiczyli już dobre cztery godziny a efektów jak nie było tak nie ma. – Ten miecz musi być taki ciężki?
-Jesteś dosyć mizerny a miecze są wykonane dla silnych rąk. Książę a może każę wykuć dla ciebie broń lżejszą i nieco krótszą?
-Byłbym wdzięczny. Nie widzę siebie machającego tym toporem czy buzdyganem. –Kiwnął głową w kierunku stojaków na bronie.
Haru po męczącym sparingu wrócił do swojej komnaty i rzucił się na łóżko. Mimo, że minęło od jego przygody w lesie dobrych parę dni nadal czuł na swoim ciele dotyk Valda. Westchnął i po chwili już oddawał się w objęcia morfeusza. Przez otwarte okno do środka wleciał biały gołąb z prawdopodobnie odpowiedzią od matki księcia.
----
Vald siedział w swojej komnacie ostrząc miecz. To go odprężało, lubił patrzeć na błyszczącą i ostrą klingę czy zdobioną rękojeść. Osełka płynnie sunęła wzdłuż ostrza dopóki po komnacie nie rozeszło się głośne pukanie do drzwi.
-Wejść.-Powiedział Vald.
Do środka wkroczył Król. Jego syn momentalnie wstał z krzesła i ukłonił się.
-Synu mam dla ciebie coś na rodzaj misji. –Król uśmiechnął się po ojcowsku i podszedł bliżej. –Pojedziesz z poselstwem do Królestwa Freidlist. Liczę na Twoją umiejętność dyplomacji, i że uda ci się zachować powagę w zaistniałych okolicznościach.
-Co masz ojcze na myśli?
-Jesteśmy na granicy wojny z Freidlist. Jeśli uda się wynegocjować rozejm będziemy mieć więcej czasu na zebranie sojuszników w razie zerwania kontraktu. Ryzykuję wysyłając tam właśnie Ciebie, ale liczę, że dasz sobie radę.
Vald kiwnął głową porozumiewawczo. Tamtejszy król stracił pierwszą żonę przez atak wampira, a Valdret stu procentowym człowiekiem nie jest. Może to spotkanie okazać się nieprzyjemne dla obu stron. – Dam sobie radę. – Powiedział pewnie i uśmiechnął się pokrzepiająco. Król ogłosił, że jego syn wyruszy juro z samego rana i wyszedł pozostawiając mężczyznę samego w swojej komnacie.
Następnego dnia rankiem przygotowany do wyprawy podszedł do okna skąd miał widok na plac ćwiczebny. Uśmiechnął się ciepło widząc jak Haru próbuje zadać Karnestowi cios. Zauważył, że chłopak ma broń dopasowaną do swojego wzrostu i bardzo sprawnie się nią posługuję. Tylko rusza się jak mucha w smole. Złapał za swój opierający się o łóżko oręż, spojrzał na swoją zbroję i wyszedł z komnaty. Miał nadzieję, że szybko wróci. Do Haru.
----
-Obrót! Dobrze. Teraz szybko pchnięcie! –Mężczyzna instruował Haru, co ma robić i szczerze coraz lepiej mu szło. Karnest zachwiał się, bo chłopak po chwili bez namysłu zrobił piruet i miecz świsnął nauczycielowi dosłownie parę centymetrów koło piersi. –Stop!
-Zrobiłem coś nie tak? –Spytał czarnowłosy.
-Bardzo ładnie wyszedł ci piruet, nie spodziewałem się tego.
Młody książę uśmiechnął się słysząc pochwałę. Trening trwał kolejne cztery godziny potem Haru zdyszany wrócił do swojej komnaty i rzucił się na łóżko. Na szafce obok leżał list od jego matki. Sięgnął po kopertę i przeczytał treść napisaną pięknym i niezwykle ozdobnym pismem.
„Kochany aniołku.
Odkąd otrzymałam Twój list zaczęły targać mną sprzeczne emocje. Długo zastanawiałam się skąd takie pytania przyszły Ci do głowy. Pamiętam jak nieraz upominałeś się o brak zdolności magicznych. Synku nigdy nie chciałam zatajać czegokolwiek przed tobą, ale wiele rzeczy rodzic robi dla bezpieczeństwa swojego dziecka. Nie bez powodu na sztandarze naszego królestwa widnieje anioł z przebitym przez harpun skrzydłem. Masz w sobie magię i nawet nie wiesz jak potężną. Kiedyś ktoś na pewno wyjmie harpun z twojego skrzydła abyś mógł w pełni pokazać światu, jaką moc posiadasz. Chciałabym przyjechać tam do Ciebie i Ci wszystko wyjaśnić osobiście. Bądź cierpliwy i nie odstępuj drogich ci osób.
Twoja kochająca matka.”
Czyli Haru ma w sobie jakąś magię. Uśmiechnął się do listu i przyłożył go do piersi. Poczuł się jakby w tych słowach matka ukryła jakieś ciepło, cząstkę siebie. Więc jego umiejętność powstrzymywania przemiany Valda miała jakieś sensowne wytłumaczenie. Poderwał się z łóżka jakby go ktoś poraził prądem i wyszedł z komnaty. Bez uprzedzenia wszedł do pokoju Dravina. Książe siedział na jakiejś podejrzanie wyglądającej chmurce.
-Co to? –Spytał Haru siadając na krześle przy oknie.
-Chmura eteryczna. Sam nie wiem, do czego służy, ale całkiem wygodnie się na niej siedzi. –Zaśmiał się czarodziej i po chwili stał już na ziemi. – Z czym do mnie przychodzisz? Mam znowu zamienić Cię w jakąś seksowną kobitkę?
-Nie tym razem. Pamiętasz jak ci wspominałem, że nie mam w sobie magii?
-No tak.
-Matka odpisała na mój list. Teraz jestem na sto procent pewny, że się myliłem.
Drav podszedł do niego. –Czyli, że jednak gdzieś tam masz jakąś cząstkę magiczną? –Uśmiechnął się szeroko. –Chodźmy to sprawdzić. –Złapał go za rękę.
-Jak?
-W wieży magów, w lochach jest coś na rodzaj maszyny. –Powiedział z fascynacją w głosie, ale widząc wzrok Haru od razu zrozumiał, że ten nie wie, o co chodzi, więc tłumaczył dalej. – Magowie kiedyś mieli bardzo dobre stosunki z krasnoludami z Malkidaru i na dowód wdzięczności za wieloletnie wsparcie dostali od nich coś na rodzaj wykrywacza magii. Nie jest skomplikowane obsługiwanie tego, ale jest pewne ryzyko.
-Dlaczego zawsze musi być jakieś ryzyko? –Westchnął Haru. – No trudno.
-Jeżeli nie masz w sobie magii to możesz ucierpieć fizycznie. –Odparł.
-Ech… To chodźmy i miejmy to już z głowy. –Westchnął. Znając życie i jego szczęście nie obejdzie się bez komplikacji.
----
Vald i jego orszak składający się z 15 rycerzy dojechali do granicy królestwa. Nad głowami powiewały dwa sztandary jeden śnieżnobiały a drugi czerwony ze srebrnym jednorożcem z nietoperzymi skrzydłami.
-Wasza wysokość przekroczyliśmy granicę, powinien na nas tu czekać oddział z Freidlist. –Zakomunikował jeden z siedzących na koniu mężczyzn.
-Dziwne. –Valdret rozejrzał się dookoła. I pomyśleć, że dopiero, co jechali przez las o żyznej glebie aż tu nagle krajobraz mienił się nie do poznania. Suche i piekące piaski pustyni gdzie odnalezienie oazy jest równie trudne jak znalezienie igły w stoku siana. –Jedźmy. Może są dopiero w drodze. –Zjechali z pagórka prosto w piach, konie nieprzyzwyczajone do takiego terenu zaczęły protestować. Ale czy na pewno chodziło o teren? –Stać! –Coś jest nie tak.
Nagle spod piachu zaczęły wyłaniać się postacie. Ludzie o ciemnej skórze odrzucali na bok płachty, pod którymi leżeli czekając na przybyszów. Wszyscy sięgnęli po broń. Ostro zakończone dzidy, łuki i rapiery.
-Skurwysyny zastawili pułapkę! Do broni! –Vald spojrzał na jednego ze swoich rycerzy. –Zawracaj! Powiedz o wszystkim królowi! –Jeździec szybko zerwał się ku drodze powrotnej. Książe i jego orszak ruszyli do walki.
-Nasz król nas wynagrodzi za złapania królewskiego Noctura we własnej osobie. –Powiedział mężczyzna w masce.
-Skoro chodzi wam o mnie to najpierw musicie mnie pokonać. –Rzucił Vald z rozbawieniem i zamachnął się mieczem w stronę przeciwnika. Rozpoczęła się istna rzeź, zarówno wojownicy jednej jak i drugiej strony padali martwi na piach rozlewając po nim strugi krwi. „Haru będziesz musiał na mnie poczekać.” Powiedział w myślach książę uderzając klingą o tarczę mężczyzny.
-Cholerny Nocturnie!! Pokaż, jaki jesteś naprawdę! –Krzyknął przeciwnik trafiając włócznią prosto w ramię Valda. –Stań się wampirem!
Fioletowo włosy stęknął z bólu. –Jeśli myślisz, że na zawołanie zmienię postać to się grubo mylisz.-Powiedział z rozbawieniem, mimo, że z ust pociekła mu stróżka krwi.
-Skoro nie teraz to w zamku się ujawnisz. Spójrz tylko ty przeżyłeś… -Wszędzie wkoło leżały zwłoki teraz przeciwnicy zaczęli je ćwiartować i zakopywać w piach pustyni.
-A żeby was piekło pochłonęło. –Zaklął, po czym dostał w tył głowy czymś twardym i stracił przytomność.
----
http://www.youtube.com/watch?v=cLQW_FZsXb0
Haru podszedł do dziwnie wyglądającego urządzenia. Coś na rodzaj kuli otwieranej z jednej strony oraz dźwigni i różnych przycisków.
-Książe zapraszam do środka. –Zażartował Drav.
Kula otworzyła się jak na zawołanie i czarnowłosy bardzo niepewnie wszedł do środka. Kopuła zamknęła się zaraz za nim. –Mam nadzieję, że wiesz, co robisz czarodzieju.
Dravin pociągnął za dźwignię i przycisnął jeden z większych przycisków. –Ja również mam nadzieję. –Z pomp buchnęła para a po pomieszczeniu rozszedł się głośny pisk.
Haru poczuł jak coś przeszywa jego ciało w każdym możliwym miejscu nie omijając nawet milimetra. Dookoła niego zaczęły pojawiać się obrazy. Rozpoznał w nich swoje wspomnienia z dzieciństwa. Białe światło skumulowało się naprzeciwko niego materializując się w coś na rodzaj postaci. Niski chłopiec o krótkich, białych włosach trzymał w dłoni drewniany miecz. Zza pleców widać było parę białych małych skrzydeł. Chłopiec zaczął płakać i jak na zawołanie przy jego boku pojawiła się kobieta, piękna również uskrzydlona. Klęknęła obok i ucałowała jego czoło.
-Czemu płaczesz synku?
-Uderzył mnie.
-Kto?
-Braciszek. Ciemna dłoń.-Załkał.
-Twój starszy brat jeszcze nie panuje nad magią kochanie. –Przytuliła syna. –Haru.
Starszy Haruhi patrzył na siebie w młodszej wersji i na swoją matkę.
-Mamo, boli. Plecy znowu mi krwawiły.
-Przepraszam synku. –Skrzydła kobiety zniknęły. – Gdyby nie twoja mamusia nie bolałyby. –Pogładziła jego ramię. –Wytrzymasz? Będziesz dzielny?
-Obiecałaś, zabrać mnie do dziadka. –Zmienił temat z uśmiechem.
-Kochanie dziadek jest teraz bardzo daleko i wysoko.-Wskazała dłonią w górę. – Widzisz tamtą chmurę? Wyobraź sobie, że tam siedzi i Ci macha dobrze?
Postacie znikły i przed Haru pojawił się Vald, uśmiechnięty już zaczął wyciągać dłoń w stronę chłopca, gdy nagle cofnął się i złapał za pierś. Zmienił się i skulił na podłodze zakrywając tak by chłopiec nie zobaczył jego torsu i twarzy.
-Vald czekaj pomogę Ci! –Krzyknął Haru przerażony, bo szara skóra zaczęła krwawić. Postać Valda zniknęła.
Przed chłopcem stanął jego sobowtór, oczy miał białe z resztą tak jak i włosy. –Uwolnij mnie! Panie, uwolnij. Nie zapominaj, nie wyrzekaj się swojego pochodzenia. –Po policzkach postaci spłynęły krwawe łzy. Haru poczuł bolesne ukłucie w sercu i stracił przytomność opadając na metaliczną płytę.
----
Haru obudził się w swojej sypialni przy jego łóżku siedziała królowa.
-Jak się czujesz książę? –Spytała, gdy młodzieniec otworzył oczy.
-Wasza wysokość coś się stało? –Haru zauważył, że królował jest smutna.
-Vald został pojmany. Pojechał z poselstwem do jednego z sąsiednich królestw i wpadł w pułapkę.
Pierwszy raz w życiu Haru był zły! I to nie tylko na Valdreta, zwłaszcza na siebie samego. Wyciągnął wnioski po swojej wycieczce. Pierwszym była jego bezradność, postanowił poprosić Karnesta o krótką lekcję walki. Z tego, co powiedział Drav młody książę wywnioskował, że jego starszy brat jest świetnym nauczycielem szermierki.
-Książę musisz być szybszy. – Powiedział jego nowy nauczyciel, gdy tylko Haru próbował zadać mu cios.
-To trudne. –Powiedział zmęczony dysząc ciężko. Ćwiczyli już dobre cztery godziny a efektów jak nie było tak nie ma. – Ten miecz musi być taki ciężki?
-Jesteś dosyć mizerny a miecze są wykonane dla silnych rąk. Książę a może każę wykuć dla ciebie broń lżejszą i nieco krótszą?
-Byłbym wdzięczny. Nie widzę siebie machającego tym toporem czy buzdyganem. –Kiwnął głową w kierunku stojaków na bronie.
Haru po męczącym sparingu wrócił do swojej komnaty i rzucił się na łóżko. Mimo, że minęło od jego przygody w lesie dobrych parę dni nadal czuł na swoim ciele dotyk Valda. Westchnął i po chwili już oddawał się w objęcia morfeusza. Przez otwarte okno do środka wleciał biały gołąb z prawdopodobnie odpowiedzią od matki księcia.
----
Vald siedział w swojej komnacie ostrząc miecz. To go odprężało, lubił patrzeć na błyszczącą i ostrą klingę czy zdobioną rękojeść. Osełka płynnie sunęła wzdłuż ostrza dopóki po komnacie nie rozeszło się głośne pukanie do drzwi.
-Wejść.-Powiedział Vald.
Do środka wkroczył Król. Jego syn momentalnie wstał z krzesła i ukłonił się.
-Synu mam dla ciebie coś na rodzaj misji. –Król uśmiechnął się po ojcowsku i podszedł bliżej. –Pojedziesz z poselstwem do Królestwa Freidlist. Liczę na Twoją umiejętność dyplomacji, i że uda ci się zachować powagę w zaistniałych okolicznościach.
-Co masz ojcze na myśli?
-Jesteśmy na granicy wojny z Freidlist. Jeśli uda się wynegocjować rozejm będziemy mieć więcej czasu na zebranie sojuszników w razie zerwania kontraktu. Ryzykuję wysyłając tam właśnie Ciebie, ale liczę, że dasz sobie radę.
Vald kiwnął głową porozumiewawczo. Tamtejszy król stracił pierwszą żonę przez atak wampira, a Valdret stu procentowym człowiekiem nie jest. Może to spotkanie okazać się nieprzyjemne dla obu stron. – Dam sobie radę. – Powiedział pewnie i uśmiechnął się pokrzepiająco. Król ogłosił, że jego syn wyruszy juro z samego rana i wyszedł pozostawiając mężczyznę samego w swojej komnacie.
Następnego dnia rankiem przygotowany do wyprawy podszedł do okna skąd miał widok na plac ćwiczebny. Uśmiechnął się ciepło widząc jak Haru próbuje zadać Karnestowi cios. Zauważył, że chłopak ma broń dopasowaną do swojego wzrostu i bardzo sprawnie się nią posługuję. Tylko rusza się jak mucha w smole. Złapał za swój opierający się o łóżko oręż, spojrzał na swoją zbroję i wyszedł z komnaty. Miał nadzieję, że szybko wróci. Do Haru.
----
-Obrót! Dobrze. Teraz szybko pchnięcie! –Mężczyzna instruował Haru, co ma robić i szczerze coraz lepiej mu szło. Karnest zachwiał się, bo chłopak po chwili bez namysłu zrobił piruet i miecz świsnął nauczycielowi dosłownie parę centymetrów koło piersi. –Stop!
-Zrobiłem coś nie tak? –Spytał czarnowłosy.
-Bardzo ładnie wyszedł ci piruet, nie spodziewałem się tego.
Młody książę uśmiechnął się słysząc pochwałę. Trening trwał kolejne cztery godziny potem Haru zdyszany wrócił do swojej komnaty i rzucił się na łóżko. Na szafce obok leżał list od jego matki. Sięgnął po kopertę i przeczytał treść napisaną pięknym i niezwykle ozdobnym pismem.
„Kochany aniołku.
Odkąd otrzymałam Twój list zaczęły targać mną sprzeczne emocje. Długo zastanawiałam się skąd takie pytania przyszły Ci do głowy. Pamiętam jak nieraz upominałeś się o brak zdolności magicznych. Synku nigdy nie chciałam zatajać czegokolwiek przed tobą, ale wiele rzeczy rodzic robi dla bezpieczeństwa swojego dziecka. Nie bez powodu na sztandarze naszego królestwa widnieje anioł z przebitym przez harpun skrzydłem. Masz w sobie magię i nawet nie wiesz jak potężną. Kiedyś ktoś na pewno wyjmie harpun z twojego skrzydła abyś mógł w pełni pokazać światu, jaką moc posiadasz. Chciałabym przyjechać tam do Ciebie i Ci wszystko wyjaśnić osobiście. Bądź cierpliwy i nie odstępuj drogich ci osób.
Twoja kochająca matka.”
Czyli Haru ma w sobie jakąś magię. Uśmiechnął się do listu i przyłożył go do piersi. Poczuł się jakby w tych słowach matka ukryła jakieś ciepło, cząstkę siebie. Więc jego umiejętność powstrzymywania przemiany Valda miała jakieś sensowne wytłumaczenie. Poderwał się z łóżka jakby go ktoś poraził prądem i wyszedł z komnaty. Bez uprzedzenia wszedł do pokoju Dravina. Książe siedział na jakiejś podejrzanie wyglądającej chmurce.
-Co to? –Spytał Haru siadając na krześle przy oknie.
-Chmura eteryczna. Sam nie wiem, do czego służy, ale całkiem wygodnie się na niej siedzi. –Zaśmiał się czarodziej i po chwili stał już na ziemi. – Z czym do mnie przychodzisz? Mam znowu zamienić Cię w jakąś seksowną kobitkę?
-Nie tym razem. Pamiętasz jak ci wspominałem, że nie mam w sobie magii?
-No tak.
-Matka odpisała na mój list. Teraz jestem na sto procent pewny, że się myliłem.
Drav podszedł do niego. –Czyli, że jednak gdzieś tam masz jakąś cząstkę magiczną? –Uśmiechnął się szeroko. –Chodźmy to sprawdzić. –Złapał go za rękę.
-Jak?
-W wieży magów, w lochach jest coś na rodzaj maszyny. –Powiedział z fascynacją w głosie, ale widząc wzrok Haru od razu zrozumiał, że ten nie wie, o co chodzi, więc tłumaczył dalej. – Magowie kiedyś mieli bardzo dobre stosunki z krasnoludami z Malkidaru i na dowód wdzięczności za wieloletnie wsparcie dostali od nich coś na rodzaj wykrywacza magii. Nie jest skomplikowane obsługiwanie tego, ale jest pewne ryzyko.
-Dlaczego zawsze musi być jakieś ryzyko? –Westchnął Haru. – No trudno.
-Jeżeli nie masz w sobie magii to możesz ucierpieć fizycznie. –Odparł.
-Ech… To chodźmy i miejmy to już z głowy. –Westchnął. Znając życie i jego szczęście nie obejdzie się bez komplikacji.
----
Vald i jego orszak składający się z 15 rycerzy dojechali do granicy królestwa. Nad głowami powiewały dwa sztandary jeden śnieżnobiały a drugi czerwony ze srebrnym jednorożcem z nietoperzymi skrzydłami.
-Wasza wysokość przekroczyliśmy granicę, powinien na nas tu czekać oddział z Freidlist. –Zakomunikował jeden z siedzących na koniu mężczyzn.
-Dziwne. –Valdret rozejrzał się dookoła. I pomyśleć, że dopiero, co jechali przez las o żyznej glebie aż tu nagle krajobraz mienił się nie do poznania. Suche i piekące piaski pustyni gdzie odnalezienie oazy jest równie trudne jak znalezienie igły w stoku siana. –Jedźmy. Może są dopiero w drodze. –Zjechali z pagórka prosto w piach, konie nieprzyzwyczajone do takiego terenu zaczęły protestować. Ale czy na pewno chodziło o teren? –Stać! –Coś jest nie tak.
Nagle spod piachu zaczęły wyłaniać się postacie. Ludzie o ciemnej skórze odrzucali na bok płachty, pod którymi leżeli czekając na przybyszów. Wszyscy sięgnęli po broń. Ostro zakończone dzidy, łuki i rapiery.
-Skurwysyny zastawili pułapkę! Do broni! –Vald spojrzał na jednego ze swoich rycerzy. –Zawracaj! Powiedz o wszystkim królowi! –Jeździec szybko zerwał się ku drodze powrotnej. Książe i jego orszak ruszyli do walki.
-Nasz król nas wynagrodzi za złapania królewskiego Noctura we własnej osobie. –Powiedział mężczyzna w masce.
-Skoro chodzi wam o mnie to najpierw musicie mnie pokonać. –Rzucił Vald z rozbawieniem i zamachnął się mieczem w stronę przeciwnika. Rozpoczęła się istna rzeź, zarówno wojownicy jednej jak i drugiej strony padali martwi na piach rozlewając po nim strugi krwi. „Haru będziesz musiał na mnie poczekać.” Powiedział w myślach książę uderzając klingą o tarczę mężczyzny.
-Cholerny Nocturnie!! Pokaż, jaki jesteś naprawdę! –Krzyknął przeciwnik trafiając włócznią prosto w ramię Valda. –Stań się wampirem!
Fioletowo włosy stęknął z bólu. –Jeśli myślisz, że na zawołanie zmienię postać to się grubo mylisz.-Powiedział z rozbawieniem, mimo, że z ust pociekła mu stróżka krwi.
-Skoro nie teraz to w zamku się ujawnisz. Spójrz tylko ty przeżyłeś… -Wszędzie wkoło leżały zwłoki teraz przeciwnicy zaczęli je ćwiartować i zakopywać w piach pustyni.
-A żeby was piekło pochłonęło. –Zaklął, po czym dostał w tył głowy czymś twardym i stracił przytomność.
----
http://www.youtube.com/watch?v=cLQW_FZsXb0
Haru podszedł do dziwnie wyglądającego urządzenia. Coś na rodzaj kuli otwieranej z jednej strony oraz dźwigni i różnych przycisków.
-Książe zapraszam do środka. –Zażartował Drav.
Kula otworzyła się jak na zawołanie i czarnowłosy bardzo niepewnie wszedł do środka. Kopuła zamknęła się zaraz za nim. –Mam nadzieję, że wiesz, co robisz czarodzieju.
Dravin pociągnął za dźwignię i przycisnął jeden z większych przycisków. –Ja również mam nadzieję. –Z pomp buchnęła para a po pomieszczeniu rozszedł się głośny pisk.
Haru poczuł jak coś przeszywa jego ciało w każdym możliwym miejscu nie omijając nawet milimetra. Dookoła niego zaczęły pojawiać się obrazy. Rozpoznał w nich swoje wspomnienia z dzieciństwa. Białe światło skumulowało się naprzeciwko niego materializując się w coś na rodzaj postaci. Niski chłopiec o krótkich, białych włosach trzymał w dłoni drewniany miecz. Zza pleców widać było parę białych małych skrzydeł. Chłopiec zaczął płakać i jak na zawołanie przy jego boku pojawiła się kobieta, piękna również uskrzydlona. Klęknęła obok i ucałowała jego czoło.
-Czemu płaczesz synku?
-Uderzył mnie.
-Kto?
-Braciszek. Ciemna dłoń.-Załkał.
-Twój starszy brat jeszcze nie panuje nad magią kochanie. –Przytuliła syna. –Haru.
Starszy Haruhi patrzył na siebie w młodszej wersji i na swoją matkę.
-Mamo, boli. Plecy znowu mi krwawiły.
-Przepraszam synku. –Skrzydła kobiety zniknęły. – Gdyby nie twoja mamusia nie bolałyby. –Pogładziła jego ramię. –Wytrzymasz? Będziesz dzielny?
-Obiecałaś, zabrać mnie do dziadka. –Zmienił temat z uśmiechem.
-Kochanie dziadek jest teraz bardzo daleko i wysoko.-Wskazała dłonią w górę. – Widzisz tamtą chmurę? Wyobraź sobie, że tam siedzi i Ci macha dobrze?
Postacie znikły i przed Haru pojawił się Vald, uśmiechnięty już zaczął wyciągać dłoń w stronę chłopca, gdy nagle cofnął się i złapał za pierś. Zmienił się i skulił na podłodze zakrywając tak by chłopiec nie zobaczył jego torsu i twarzy.
-Vald czekaj pomogę Ci! –Krzyknął Haru przerażony, bo szara skóra zaczęła krwawić. Postać Valda zniknęła.
Przed chłopcem stanął jego sobowtór, oczy miał białe z resztą tak jak i włosy. –Uwolnij mnie! Panie, uwolnij. Nie zapominaj, nie wyrzekaj się swojego pochodzenia. –Po policzkach postaci spłynęły krwawe łzy. Haru poczuł bolesne ukłucie w sercu i stracił przytomność opadając na metaliczną płytę.
----
Haru obudził się w swojej sypialni przy jego łóżku siedziała królowa.
-Jak się czujesz książę? –Spytała, gdy młodzieniec otworzył oczy.
-Wasza wysokość coś się stało? –Haru zauważył, że królował jest smutna.
-Vald został pojmany. Pojechał z poselstwem do jednego z sąsiednich królestw i wpadł w pułapkę.
piątek, 9 sierpnia 2013
Rozdział 4.
Haruhi postanowił następnego dnia pójść do miasta na spacer. Oczywiście incognito żeby nikt go nie poznał. Chciał zobaczyć jak żyją tutaj ludzie. Nie powiedział o tym nikomu prócz Dravinowi, trzeciemu synowi, który zamiast władzą interesował się magią i szkolił właśnie w tym zakresie.
-Po, co chcesz zwiedzać miasto? – Spytał się siedząc za biurkiem w bibliotece i zgłębiając tajniki książki, którą trzymał w dłoniach.
-Jestem ciekaw jak się tutaj żyje. Aż do tej pory nie opuszczałem swojego królestwa, więc nic dziwnego, że chce poznać wasze tradycje. To ekscytujące. –Odparł Haru trzymając na kolanach jakiegoś kota przybłędę, zauważył, że po zamku kręci się ich bardzo dużo. –Czy one wam nie przeszkadzają?
-Koty? Hmm nigdy się nimi nie przejmowaliśmy. Są trochę jak pupile umilające mijające dni. W końcu to zwierzęta domowe.
-Naprawdę? Trzymacie je w domu?
-No tak. Co jest w tym takiego dziwnego? –Spytał.
-W moim Kraju są uważane za szkodniki. –Był jak najbardziej pewny swoich słów.
-Co? Te małe biedne kociaki? Jak pozbywacie się myszy?
-A, co to jest mysz? Nie mamy takiego zwierzęcia w królestwie.
-Coś jak mała wiewiórka, tylko nie ruda i ma inny ogon.
-O wiewiórki mamy i one owszem są szkodnikami. –Powiedział radośnie Haru.
-Haruhi-chan Twój kraj jest naprawdę interesujący. –Powiedział z uśmiechem, po czym machnął dłonią a obok kota pojawił się kłębek wełny, którym zaraz zaczął się maluch bawić.
-To jak pomożesz mi jakoś się wpasować w tłum prostych ludzi? –Spytał Haru. – To na pewno żaden problem dla tak „zdolnego” maga prawda? –Gdy tylko poznał Dravina zauważył, że jest łasy na komplementy. I faktycznie słowa młodego księcia uderzyły mu do głowy niczym woda sodowa.
-Naturalnie, że mogę Ci pomóc. W końcu jestem najlepszym magiem w tym królestwie. –Uśmiechnął się dumnie i sięgnął po dość długi kij, który naturalnie był kosturem używanym przez magów z tą różnicą, że Dravin dopiero się uczył, więc jego był ćwiczebny i służył do rzucania mniej skomplikowanych zaklęć. Dotknął dosyć mocno głowy Haru końcówką kostura i zaczął szeptać jakąś złożoną formułkę.
Chłopiec poczuł jak po jego ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, potem lekki ból w piersi i na koniec fala zimna zupełnie jakby ktoś wylał na niego kubeł lodowatej wody. Nie minęła chwila a zdał sobie sprawę, że jest jakby wyższy.
-Jak wyglądam? – Szok głos mu się zmienił.
-Eeeee… inaczej sobie to wyobrażałem. –Powiedział nieco zakłopotany mag.- Ale powiem Ci, że Lian jakby Cię ujrzał to brałby jak dzika kuna w agreście. –Roześmiał się.
-Co? Daj mi jakieś lustro!!- Jak na zawołanie Dravin wyczarował mu lustro i wtedy Haru szczęka opadła. Długie Czarne włosy opadały na wąskie ramiona i ogromne, jędrne piersi. Widoczna talia i szersze biodra zakrywała suknia, ale nie jakaś ekstrawagancka. Była raczej skromnie uszyta, prosta i bez problemu można było taką kupić u zwykłego krawca. –Żartujesz? Powiedz, że to lustro jest zaczarowane, a ja jestem facetem. –Spojrzał w dół i ujrzał… kurde no zobaczył swoje piersi. –DRAVIN!
-Oj no nie gorączkuj się.. Ponoć złość piękności szkodzi. Poza tym to tylko iluzja. Nie zmieniłem Cię przecież na stałe. –Powiedział z ciepłym uśmiechem. –Chciałeś być incognito? No bardziej to już się chyba nie da. –Wyczarował mu jeszcze pas z przyczepionym małym, ale ostrym jak cholera sztyletem. – Dla bezpieczeństwa. Kobieta bezbronna to kobieta stracona.
-A, co niby miałoby mi się stać?
-Hmm czy ja wiem? Gwałt, pobicie, podrywanie przez Liana? Blee to ostatnie jest chyba najgorsze. –Roześmiali się. – Dobra idź i uważaj na siebie. –Pocałował go w policzek. –Piękna niewiasto powodzenia. – Wybiegł śmiejąc się zanim Haru zdążył go uderzyć.
Haru wyszedł z biblioteki i na nieszczęście tuż przy wrotach prowadzących do miasta natknął się na Karnesta i bliźniaczki. „Proszę nie zauważcie mnie” błagał w duchu.
-Ej młoda damo!
„Szlag!!” – Ja? – Spytał Haru nieśmiało patrząc na mężczyznę. Oczywiście ukłonił się jak na damę przystało.
-Nigdy nie wiedziałem Cię w zamku, co tam robiłaś?
Aaaaaa wymyśl coś Haru!!!! NO DALEJ MYŚL! – Jestem eee czeladniczką u krawcowej. Miałam pobrać miarę od księcia Haruhiego. Jego brat złożył zamówienie na nową szatę.-„Haru geniuszu” pochwalił sam siebie.
-Rozumiem.-Powiedział książę i wszedł do zamku z dziewczynkami, które ciekawsko przyglądały się obcej pannie.
-Skądś ją znam. – Szepnęła Libell do siostry.
-skąd?
-Nie jestem pewna, ale włosy i twarz całkiem znajome.
-Nie kojarzę. A widziałaś, jakie miała cycki? – Dziewczyna spojrzała na swoje. – Założę się, że poszła do medyka po miksturę. Na pewno nie są prawdziwe. Nawet mama takich nie ma a tyle dzieci urodziła.
----
Haru wreszcie oficjalnie stanął w samym środku miasteczka. Rynek był pełen różnych straganów i stoisk, zapewne trafił na dzień handlowy. Ogarniające miasto emocje dały o sobie znać. Gdzieniegdzie można było dostrzec roześmiane twarze dzieci biegających wkoło ulicznych komików bądź kuglarzy plujących ogniem. Doprawdy fascynujące. Co jakiś czas ktoś próbował wręczyć chłopcu… a raczej młodej damie darmową słodką bułeczkę, jabłko w karmelu czy inne smakowite przekąski. Z przydrożnych knajpek dochodziły śmiechy i wiwaty, co jakiś czas wywalano za drzwi moczymordę, który chciał wszcząć bójkę. Patrolujący miasto strażnicy wymieniali między sobą postrzeżenia, co do spokoju w mieście. Haru czuł się wspaniale móc kroczyć uliczkami i nie przejmować się kłaniającymi ludźmi. W sercu panował spokój i poczucie wolności.
-Panienko. –Ktoś złapał Haru za ramię. – Dotrzyma nam panienka towarzystwa. –Oczywiście oczy mężczyzny skupiły się całkowicie na biuście niewiasty.
„Dravin ja Cię zabiję za te piersi” Szepnął w duchu książę. – Nie jestem zainteresowana. –Odparł i odszedł, lecz mężczyzna uparcie złapał jego dłoń. Oho po chwili przyszli koledzy również mając nadzieję na miłe towarzystwo.
-Słuchaj no dziewko, my się ciebie nie pytamy o zgodę, więc lepiej…
-Lepiej jak dacie tej młodej damie spokój – Znajomy głos. Książe Lian!
-Wasza wysokość. – Powiedział przerażony mężczyzna i uciekł razem ze swoją pijacką obstawą.
-Nic Ci się nie stało moja droga? – Spytał i wpiął w czarne włosy Haruhiego czerwoną różę, którą zapewne kupił na jednym ze straganów.
-Dziękuję za pomoc. –Powiedział. Oby tylko Lian nie wybrał sobie jego, jako potencjalny cel swoich amorów.
-Nie ma, za co. Obowiązkiem każdego mężczyzny jest pomóc pannie w opresji. –Pogładził policzek pięknej damy, ale jego oczom nie umknęły jej piersi.
-Wasza miłość proszę się tak na mnie nie patrzeć. –Haru odsunął jego dłoń od swojej twarzy i uciekł. Na szczęście jedyne, co Lian zrobił to wypiął dumnie pierś i rzekł do swych żołnierzy.
-Ach te kobiety! Nie potrafią się oprzeć mym wdziękom i uciekają zawstydzone.
Tak, tak uciekają chyba tylko po to, żeby potem Lian nie miał na głowie bękartów z nieprawego łoża. Haru zaszedł aż na skraj miasta. Wydawało mu się, że las jest dalej, ale dzieliły go od niego dosłownie metry. Chyba nic się nie stanie, jeśli pójdzie na mały spacer. Ogromne drzewa chroniły ściółkę i małe krzaczki przed palącym słońce, bez problemu można było dostrzec zwierzęta, które ku zdziwieniu chłopca nie uciekały, zajmowały się swoimi sprawami takimi jak jedzenie, pilnowanie młodych czy ewentualnie kopulacją. Jedno zwierzę przykuło jednak uwagę Haru bardziej od reszty. Pod wielkim dębem stał śnieżnobiały koń z perłową grzywą i kryształowym rogiem. Ów stworzenie patrzyło się wprost na chłopca. Książę pierwszy raz miał okazję spotkać jednorożca. Podszedł bliżej a kiedy magiczna istota zniżyła łeb z uśmiechem pogładził białą szyję. Delikatna niczym jedwab.
-Grzeczny konik. –Powiedział Haru i po chwili rozszerzył oczy zdziwiony. Jednorożec zniżył się na tyle, aby mógł na niego wsiąść. –Na pewno mogę? –Haru gadasz z koniem i raczej nie odpowie ci po ludzku. Ale koń kiwnął łbem, parsknął i nie podniósł się. Cóż pozostało księciu jak nie to, aby wsiąść na tego pięknego jednorożca? Chłopiec miał okazję nie raz siedzieć na grzbiecie konia bez siodła, ale ten wydawał się wygodniejszy zupełnie jakby dopasowany do tyłka księcia. Jednorożec od razu zaczął gdzieś iść. –Ale potem mnie odwieziesz prawda? –Szok Haru znów mówił swoim głosem. Spojrzał w dół, nie ma piersi!!!!! Ale razem z wyglądem stracił też ubrania. Był NAGI!! Całkiem nagi w dodatku jechał przez las na jednorożcu, poczuł się jakby był bohaterem jakiejś powieści, bo, na co dzień na pewno mało ludzi doświadczyłoby tego, co on. Prawdopodobnie swoista magia tego stworzenia likwiduje inna magię. Dlatego zaklęcie Dravina przestało działać. Pochylił się do przodu, więc teraz prawie leżał na grzbiecie wierzchowca. Przynajmniej nie musiał się martwić o to, że ktoś zobaczy jego ciało. Jednorożec szedł przed siebie coraz głębiej w las, zwinnie omijał korzenie drzew, co jakiś czas poruszając łbem w dół lub parkając na zwierzę, które stanęło mu na drodze. Haru odezwał się ponownie dopiero, gdy doszli do jakiejś groty. – Jesteś pewien, że wiesz gdzie mnie niesiesz? –Koń wszedł do środka, stukot kopyt odbijał się echem o ściany jaskini. Gdzieś w głębi widać było jasne światło. Właśnie w tę stronę zmierzali. Światło jaśniało z każdą chwilą bardziej aż w końcu Haru zamknął oczy, bo było nie do zniesienia. Jednorożec zatrzymał się i parsknął. Chłopiec otworzył oczy.
Na ścianach groty iskrzyły się kolorowe kryształy i minerały, u samej góry zamiast sufitu był krater, przez który wpadało do środka słońce oświetlając piękny wodospad i jezioro. Krystalicznie czysta woda zachęcała do picia. Haru powoli zsunął się z grzbietu wierzchowca. Upalny dzień zmusił go do zanurzenia się w chłodnej wodzie. Przymknął oczy tracąc chwilowo kontakt z rzeczywistością. Nagle coś złapało go za nogę i pociągnęło pod wodę. Spojrzał w zielone oczy syreny. Żółtawa skóra pokryta łuskami a zamiast nóg dwa ogony, u rąk zaś między palcami widniały błony. Haruhiemu zaczynało brakować powietrza, wierzgał starając się uwolnić z silnego uścisku syreny, ale ta jak na złość nie zamierzała zostawić go w spokoju. Nuciła jakąś niezrozumiałą dla niego piosenkę, która uspokajała chłopaka, ale podświadomie wiedział, że powinien dalej się wyrywać. Kiedy jego ciało bezwładnie poddało się syrena odpłynęła z przerażoną miną, ktoś złapał Haru i pocałował tym samym dzieląc się z nim, choć odrobiną tlenu. Leżał na trawie przy jeziorze patrząc się na Valdreta. Mężczyzna był prawie nagi, jego ubrania leżały kawałek dalej a on sam pochylał się nad Haruhim.
-Co ci strzeliło do głowy żeby samemu wybierać się na taką wycieczkę? –Spytał w końcu.
Chłopiec podniósł się do siadu i zakrył nieco kończynami swoje ciało. –Chciałem pospacerować. Jak mnie znalazłeś?
-Cóż nie mogłem Cię nigdzie znaleźć w zamku a dobrze wiedziałem, że poszedłeś razem z Drawinem do biblioteki. Wiesz jak długo go przesłuchiwałem zanim łaskawie powiedział mi gdzie się wybrałeś i jak wyglądasz? –Westchnął. – Najbardziej rozbroiła mnie twoja przejażdżka na jednorożcu. One zazwyczaj unikają mężczyzn a zaklęcie, którym potraktował Cię Draw zniknęło, gdy się zbliżyłeś do tego konia. Jesteś naprawdę wyjątkowy i głupi.
-Syreny też nie lubią mężczyzn?
-Im to oni są potrzebni tylko do rozmnażania potem prawdopodobnie by Cię zjadła. –Odparł.
-Co?
-Oj no żartuję. Chciała się z tobą pobawić. Miała jeszcze dwa ogony gdyby była dorosła miałaby jeden. A właśnie Haru…
-Hmm?
-Dlaczego jesteś goły? –Uśmiechnął się, był jak najbardziej zadowolony z tak uroczego widoku. – Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że już drugi raz ratuję Cię przed utonięciem.
Haruhi zarumienił się. – Dziękuję za ratunek.
-I już w sumie trzeci raz mam okazję Cię pocałować. –Zanim chłopak zdążył zaprzeczyć Vald wpił się w jego wargi. – Teraz czwarty.
http://www.youtube.com/watch?v=sqXlC3jL-Gk
-Przestań się zgrywać. To nie jest śmieszne. W waszym królestwie można od tak całować byle, kogo z byle powodu? Robisz to, bo masz takie widzi mi się? Mi wcale nie jest do śmiechu. W moim kraju ludzie całują się z miłości! – Krzyknął i odepchnął go czując jak do oczu napływają mu łzy. –Mam dość. Brat zniszczył mi przyszłe życie dostatecznie. Nie dość, że nikt nie zechce takiego chłopaka jak ja to jeszcze zostałem zgwałcony.
Vald oniemiał. W życiu nie pomyślałby, że w tym na pozór uśmiechniętym chłopcu jest tyle negatywnych emocji. –Już dobrze Haru. –Przytulił go mocno.-Nie płacz. –Ucałował delikatnie jego wargi. – Myślisz, że pocałowałbym kogoś bez powodu?
Haru spojrzał na niego nie rozumiejąc, co ma na myśli.
-Ile razy mam Cię całować i składać obietnicę byś w końcu zrozumiał? –Ujął jego dłoń i położył na swojej piersi.
Chłopiec czuł jak szybko bije serce Valdreta. – Ledwo mnie znasz. – Szepnął.
-Pragnę poznać Cię bardziej. Całego. Każdy ruch, uśmiech, łzę. To, czym się interesujesz, to, czego nie lubisz, czego się boisz i co kochasz. Chce wiedzieć wszystko. Ale musisz mi pozwolić. –Złączył ich usta i bez pozwolenia pogłębił pocałunek.
Haru zamknął oczy nie wiedząc czy robi dobrze czy też źle. Właśnie całował się z niemal obcym mężczyzną, na dodatek księciem, który w każdym momencie mógł przybrać inną postać? Co gorsza wcale mu te opcje nie przeszkadzały. Nie odmawiał, gdy Vald ułożył go na miękkim mchu i gdy obdarzał każdy kawałeczek jego ciała pocałunkami. Czuł się jakby został poddany hipnozie. Czuł, że Valdret jest zadowolony, baa on to widział. Nieświadome użycie magii, dookoła najnormalniej zaczęło wszystko kwitnąć. Energia magiczna wydobywająca się z dwóch ciał.
-N-nie tam…! –Jęknął, gdy tylko poczuł język mężczyzny na swoim członku. Tak nie wolno, to powinno się robić w łożu małżeńskim.
-Haru, bądź mój.-Szepnął i przejechał dłonią pomiędzy jego pośladkami. – Nie chciałem się nigdy zakochać ze względu na przemianę. Ale ty umiesz ją powstrzymać. –Wziął go w usta.
-Aaaach! – Krzyknął. Gorące usta Valda zaciskały się na nim i ssały zażarcie. –Proszę nie.. Ach!
Fioletowo włosy objął go mocno zaprzestając. Obrócił się i teraz to Haru był na górze, siedział okrakiem na kolanach mężczyzny, który ocierał się swoim członkiem o jego wejście. Po chwili wszedł w niego, ale nie do końca. Młodszy zareagował jękiem, bolało. Powietrze wokół nich wrzało niebezpiecznie, Vald błagał w duchu, aby nie doszło do przemiany. Nie w tym momencie. Emocje były nie do zniesienia. Podniecenie i żądza ogarnęły ich momentalnie. Vald poczuł palący żar, jego klatka piersiowa przybrała niebezpiecznie szarawy odcień. „Kurwa tylko nie teraz” Zaklął w myślach. Stęknął boleśnie i jakby na zawołanie dłonie Haru pomknęły na jego tors. Skóra wróciła do pierwotnej postaci. Valdret spojrzał na Haruhiego z uwielbieniem, gdy ten nabił się na niego pochłaniając sobą całego penisa starszego. Coś innego przykuło jednak uwagę kochanka. Za plecami chłopca zbierały się jakby kłęby białej pary, która po chwili ułożyła się w kształt skrzydeł. Chłopiec wygiął się w spazmach rozkoszy a skrzydła wyprostowały się na ponad trzy metry. Alabastrowa skóra wydawała się jeszcze jaśniejsza. Vald nie potrafił oderwać od niego oczu, przesunął swoje dłonie na plecy kochanka w poszukiwaniu źródła tych pięknych skrzydeł, lecz znikły one równie szybko, co się pojawiły.
-Haru. –Westchnął i objął go mocno nabijając na siebie. Miał nadzieję, że biała para pojawi się ponownie, ale nie doczekał się. Trudno. Teraz skupił się na całkowitym zaspokojeniu siebie i kochanka. Wchodził w niego coraz szybciej i szybciej parę razy udało mu się trafić w czuły punkt, dzięki czemu usłyszał głośne jęki rozkoszy z ust Haru.
-Boli. V-Vald! Aaach! –Czuł gorąc rozchodzący się po całym jego ciele i kumulujący się w podbrzuszu. Krzyknął i doszedł brudząc brzuch swój jak i kochanka.
-Ach.. Haru pozwoliłem Ci dojść? Jak mogłeś na mnie nie poczekać? –Ugryzł go w szyję i złapał mocniej. –Teraz musisz mi pomóc.
Chłopiec zaciskał się mocno na penisie kochanka za każdym razem, gdy ten w niego wchodził. Czuł jak wysuwa się prawie do końca a potem wbija z dwojoną siłą. Po kilku pchnięciach Haru poczuł jak wewnątrz niego rozlewa się coś przyjemnie gorącego. Opadł zmęczony na ciało Valda ledwo łapiąc oddech.
-Haru musisz coś jeszcze zrobić.
-Hm? – Spojrzał na niego nieco przymglonym wzrokiem.
-Zetnij włosy. –Powiedział z szerokim uśmiechem.
-CO?
-Macie taką tradycje tak? - Pocałował go w policzek. – No chyba, że ja mam ci je ściąć.
-Ale, to na ślub. –Jęknął bezradnie.
-Kochanie to ty chcesz już się żenić? Tak ci prędko do zostania moją kobietą?
Haru uderzył go w ramię. – Kobietą? Przyjrzałeś mi się dobrze? Jestem mężczyzną.
-Żartuję Haru. Przecież nie mam zamiaru brać z tobą ślubu.
Chłopak poczuł się jakby ktoś go ugodził prosto w pierś. –Czyli pieprzyłeś mnie bez powodu? Od tak? –Podniósł się momentalnie i uderzył Valda w twarz. –VALD TY KRETYNIE! – Wybiegł w miarę możliwości z jaskini, przed którą stał koń prawdopodobnie należący do Valdreta. – Twój pan to pieprzona świnia i jeśli też tak uważasz to zabierzesz mnie do zamku! – Koń zarżał radośnie widocznie zgadzając się z chłopcem.
-HARU CZEKAJ JESTEŚ PRZECIEŻ GOŁY!!! –Krzyknął Vald, ale jeździec oddalił się i już go nie słyszał. –Kurwa, co ja takiego znowu zrobiłem nie tak?
----
-Haru? –Dravin siedział w ogrodzie i próbował wyczarować chmurkę deszczową, gdy jego wzrok przykuł koń Valda bez Valda. Siedział na nim Goły jak święty Amoril Haruhi. –Zaklęcie miało przestać działać dopiero jak przekroczysz z powrotem mury zamku. I dlaczego wracasz z lasu? Przecież poszedłeś do miasta.
-Drav wyczarujesz mi jakieś ciuchy? – Spytał chłopiec nie zsiadając z konia.
-No pewnie. –Machnął kosturem i po chwili książę miał na sobie odzienie. –Eeej, co się stało? HARU? CO JEST? CZEMU PŁACZESZ?
Chłopiec zsunął się z konia i otarł czerwone oczy. –Nie chce o tym gadać.
-To pewnie przez Valda tak? Znalazł Cię i opieprzył, że poszedłeś sam tak? Przepraszam, to moja wina gdybym mu nie powiedział…
-To moja wina. –Szepnął. –Jestem naiwny.
-Po, co chcesz zwiedzać miasto? – Spytał się siedząc za biurkiem w bibliotece i zgłębiając tajniki książki, którą trzymał w dłoniach.
-Jestem ciekaw jak się tutaj żyje. Aż do tej pory nie opuszczałem swojego królestwa, więc nic dziwnego, że chce poznać wasze tradycje. To ekscytujące. –Odparł Haru trzymając na kolanach jakiegoś kota przybłędę, zauważył, że po zamku kręci się ich bardzo dużo. –Czy one wam nie przeszkadzają?
-Koty? Hmm nigdy się nimi nie przejmowaliśmy. Są trochę jak pupile umilające mijające dni. W końcu to zwierzęta domowe.
-Naprawdę? Trzymacie je w domu?
-No tak. Co jest w tym takiego dziwnego? –Spytał.
-W moim Kraju są uważane za szkodniki. –Był jak najbardziej pewny swoich słów.
-Co? Te małe biedne kociaki? Jak pozbywacie się myszy?
-A, co to jest mysz? Nie mamy takiego zwierzęcia w królestwie.
-Coś jak mała wiewiórka, tylko nie ruda i ma inny ogon.
-O wiewiórki mamy i one owszem są szkodnikami. –Powiedział radośnie Haru.
-Haruhi-chan Twój kraj jest naprawdę interesujący. –Powiedział z uśmiechem, po czym machnął dłonią a obok kota pojawił się kłębek wełny, którym zaraz zaczął się maluch bawić.
-To jak pomożesz mi jakoś się wpasować w tłum prostych ludzi? –Spytał Haru. – To na pewno żaden problem dla tak „zdolnego” maga prawda? –Gdy tylko poznał Dravina zauważył, że jest łasy na komplementy. I faktycznie słowa młodego księcia uderzyły mu do głowy niczym woda sodowa.
-Naturalnie, że mogę Ci pomóc. W końcu jestem najlepszym magiem w tym królestwie. –Uśmiechnął się dumnie i sięgnął po dość długi kij, który naturalnie był kosturem używanym przez magów z tą różnicą, że Dravin dopiero się uczył, więc jego był ćwiczebny i służył do rzucania mniej skomplikowanych zaklęć. Dotknął dosyć mocno głowy Haru końcówką kostura i zaczął szeptać jakąś złożoną formułkę.
Chłopiec poczuł jak po jego ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, potem lekki ból w piersi i na koniec fala zimna zupełnie jakby ktoś wylał na niego kubeł lodowatej wody. Nie minęła chwila a zdał sobie sprawę, że jest jakby wyższy.
-Jak wyglądam? – Szok głos mu się zmienił.
-Eeeee… inaczej sobie to wyobrażałem. –Powiedział nieco zakłopotany mag.- Ale powiem Ci, że Lian jakby Cię ujrzał to brałby jak dzika kuna w agreście. –Roześmiał się.
-Co? Daj mi jakieś lustro!!- Jak na zawołanie Dravin wyczarował mu lustro i wtedy Haru szczęka opadła. Długie Czarne włosy opadały na wąskie ramiona i ogromne, jędrne piersi. Widoczna talia i szersze biodra zakrywała suknia, ale nie jakaś ekstrawagancka. Była raczej skromnie uszyta, prosta i bez problemu można było taką kupić u zwykłego krawca. –Żartujesz? Powiedz, że to lustro jest zaczarowane, a ja jestem facetem. –Spojrzał w dół i ujrzał… kurde no zobaczył swoje piersi. –DRAVIN!
-Oj no nie gorączkuj się.. Ponoć złość piękności szkodzi. Poza tym to tylko iluzja. Nie zmieniłem Cię przecież na stałe. –Powiedział z ciepłym uśmiechem. –Chciałeś być incognito? No bardziej to już się chyba nie da. –Wyczarował mu jeszcze pas z przyczepionym małym, ale ostrym jak cholera sztyletem. – Dla bezpieczeństwa. Kobieta bezbronna to kobieta stracona.
-A, co niby miałoby mi się stać?
-Hmm czy ja wiem? Gwałt, pobicie, podrywanie przez Liana? Blee to ostatnie jest chyba najgorsze. –Roześmiali się. – Dobra idź i uważaj na siebie. –Pocałował go w policzek. –Piękna niewiasto powodzenia. – Wybiegł śmiejąc się zanim Haru zdążył go uderzyć.
Haru wyszedł z biblioteki i na nieszczęście tuż przy wrotach prowadzących do miasta natknął się na Karnesta i bliźniaczki. „Proszę nie zauważcie mnie” błagał w duchu.
-Ej młoda damo!
„Szlag!!” – Ja? – Spytał Haru nieśmiało patrząc na mężczyznę. Oczywiście ukłonił się jak na damę przystało.
-Nigdy nie wiedziałem Cię w zamku, co tam robiłaś?
Aaaaaa wymyśl coś Haru!!!! NO DALEJ MYŚL! – Jestem eee czeladniczką u krawcowej. Miałam pobrać miarę od księcia Haruhiego. Jego brat złożył zamówienie na nową szatę.-„Haru geniuszu” pochwalił sam siebie.
-Rozumiem.-Powiedział książę i wszedł do zamku z dziewczynkami, które ciekawsko przyglądały się obcej pannie.
-Skądś ją znam. – Szepnęła Libell do siostry.
-skąd?
-Nie jestem pewna, ale włosy i twarz całkiem znajome.
-Nie kojarzę. A widziałaś, jakie miała cycki? – Dziewczyna spojrzała na swoje. – Założę się, że poszła do medyka po miksturę. Na pewno nie są prawdziwe. Nawet mama takich nie ma a tyle dzieci urodziła.
----
Haru wreszcie oficjalnie stanął w samym środku miasteczka. Rynek był pełen różnych straganów i stoisk, zapewne trafił na dzień handlowy. Ogarniające miasto emocje dały o sobie znać. Gdzieniegdzie można było dostrzec roześmiane twarze dzieci biegających wkoło ulicznych komików bądź kuglarzy plujących ogniem. Doprawdy fascynujące. Co jakiś czas ktoś próbował wręczyć chłopcu… a raczej młodej damie darmową słodką bułeczkę, jabłko w karmelu czy inne smakowite przekąski. Z przydrożnych knajpek dochodziły śmiechy i wiwaty, co jakiś czas wywalano za drzwi moczymordę, który chciał wszcząć bójkę. Patrolujący miasto strażnicy wymieniali między sobą postrzeżenia, co do spokoju w mieście. Haru czuł się wspaniale móc kroczyć uliczkami i nie przejmować się kłaniającymi ludźmi. W sercu panował spokój i poczucie wolności.
-Panienko. –Ktoś złapał Haru za ramię. – Dotrzyma nam panienka towarzystwa. –Oczywiście oczy mężczyzny skupiły się całkowicie na biuście niewiasty.
„Dravin ja Cię zabiję za te piersi” Szepnął w duchu książę. – Nie jestem zainteresowana. –Odparł i odszedł, lecz mężczyzna uparcie złapał jego dłoń. Oho po chwili przyszli koledzy również mając nadzieję na miłe towarzystwo.
-Słuchaj no dziewko, my się ciebie nie pytamy o zgodę, więc lepiej…
-Lepiej jak dacie tej młodej damie spokój – Znajomy głos. Książe Lian!
-Wasza wysokość. – Powiedział przerażony mężczyzna i uciekł razem ze swoją pijacką obstawą.
-Nic Ci się nie stało moja droga? – Spytał i wpiął w czarne włosy Haruhiego czerwoną różę, którą zapewne kupił na jednym ze straganów.
-Dziękuję za pomoc. –Powiedział. Oby tylko Lian nie wybrał sobie jego, jako potencjalny cel swoich amorów.
-Nie ma, za co. Obowiązkiem każdego mężczyzny jest pomóc pannie w opresji. –Pogładził policzek pięknej damy, ale jego oczom nie umknęły jej piersi.
-Wasza miłość proszę się tak na mnie nie patrzeć. –Haru odsunął jego dłoń od swojej twarzy i uciekł. Na szczęście jedyne, co Lian zrobił to wypiął dumnie pierś i rzekł do swych żołnierzy.
-Ach te kobiety! Nie potrafią się oprzeć mym wdziękom i uciekają zawstydzone.
Tak, tak uciekają chyba tylko po to, żeby potem Lian nie miał na głowie bękartów z nieprawego łoża. Haru zaszedł aż na skraj miasta. Wydawało mu się, że las jest dalej, ale dzieliły go od niego dosłownie metry. Chyba nic się nie stanie, jeśli pójdzie na mały spacer. Ogromne drzewa chroniły ściółkę i małe krzaczki przed palącym słońce, bez problemu można było dostrzec zwierzęta, które ku zdziwieniu chłopca nie uciekały, zajmowały się swoimi sprawami takimi jak jedzenie, pilnowanie młodych czy ewentualnie kopulacją. Jedno zwierzę przykuło jednak uwagę Haru bardziej od reszty. Pod wielkim dębem stał śnieżnobiały koń z perłową grzywą i kryształowym rogiem. Ów stworzenie patrzyło się wprost na chłopca. Książę pierwszy raz miał okazję spotkać jednorożca. Podszedł bliżej a kiedy magiczna istota zniżyła łeb z uśmiechem pogładził białą szyję. Delikatna niczym jedwab.
-Grzeczny konik. –Powiedział Haru i po chwili rozszerzył oczy zdziwiony. Jednorożec zniżył się na tyle, aby mógł na niego wsiąść. –Na pewno mogę? –Haru gadasz z koniem i raczej nie odpowie ci po ludzku. Ale koń kiwnął łbem, parsknął i nie podniósł się. Cóż pozostało księciu jak nie to, aby wsiąść na tego pięknego jednorożca? Chłopiec miał okazję nie raz siedzieć na grzbiecie konia bez siodła, ale ten wydawał się wygodniejszy zupełnie jakby dopasowany do tyłka księcia. Jednorożec od razu zaczął gdzieś iść. –Ale potem mnie odwieziesz prawda? –Szok Haru znów mówił swoim głosem. Spojrzał w dół, nie ma piersi!!!!! Ale razem z wyglądem stracił też ubrania. Był NAGI!! Całkiem nagi w dodatku jechał przez las na jednorożcu, poczuł się jakby był bohaterem jakiejś powieści, bo, na co dzień na pewno mało ludzi doświadczyłoby tego, co on. Prawdopodobnie swoista magia tego stworzenia likwiduje inna magię. Dlatego zaklęcie Dravina przestało działać. Pochylił się do przodu, więc teraz prawie leżał na grzbiecie wierzchowca. Przynajmniej nie musiał się martwić o to, że ktoś zobaczy jego ciało. Jednorożec szedł przed siebie coraz głębiej w las, zwinnie omijał korzenie drzew, co jakiś czas poruszając łbem w dół lub parkając na zwierzę, które stanęło mu na drodze. Haru odezwał się ponownie dopiero, gdy doszli do jakiejś groty. – Jesteś pewien, że wiesz gdzie mnie niesiesz? –Koń wszedł do środka, stukot kopyt odbijał się echem o ściany jaskini. Gdzieś w głębi widać było jasne światło. Właśnie w tę stronę zmierzali. Światło jaśniało z każdą chwilą bardziej aż w końcu Haru zamknął oczy, bo było nie do zniesienia. Jednorożec zatrzymał się i parsknął. Chłopiec otworzył oczy.
Na ścianach groty iskrzyły się kolorowe kryształy i minerały, u samej góry zamiast sufitu był krater, przez który wpadało do środka słońce oświetlając piękny wodospad i jezioro. Krystalicznie czysta woda zachęcała do picia. Haru powoli zsunął się z grzbietu wierzchowca. Upalny dzień zmusił go do zanurzenia się w chłodnej wodzie. Przymknął oczy tracąc chwilowo kontakt z rzeczywistością. Nagle coś złapało go za nogę i pociągnęło pod wodę. Spojrzał w zielone oczy syreny. Żółtawa skóra pokryta łuskami a zamiast nóg dwa ogony, u rąk zaś między palcami widniały błony. Haruhiemu zaczynało brakować powietrza, wierzgał starając się uwolnić z silnego uścisku syreny, ale ta jak na złość nie zamierzała zostawić go w spokoju. Nuciła jakąś niezrozumiałą dla niego piosenkę, która uspokajała chłopaka, ale podświadomie wiedział, że powinien dalej się wyrywać. Kiedy jego ciało bezwładnie poddało się syrena odpłynęła z przerażoną miną, ktoś złapał Haru i pocałował tym samym dzieląc się z nim, choć odrobiną tlenu. Leżał na trawie przy jeziorze patrząc się na Valdreta. Mężczyzna był prawie nagi, jego ubrania leżały kawałek dalej a on sam pochylał się nad Haruhim.
-Co ci strzeliło do głowy żeby samemu wybierać się na taką wycieczkę? –Spytał w końcu.
Chłopiec podniósł się do siadu i zakrył nieco kończynami swoje ciało. –Chciałem pospacerować. Jak mnie znalazłeś?
-Cóż nie mogłem Cię nigdzie znaleźć w zamku a dobrze wiedziałem, że poszedłeś razem z Drawinem do biblioteki. Wiesz jak długo go przesłuchiwałem zanim łaskawie powiedział mi gdzie się wybrałeś i jak wyglądasz? –Westchnął. – Najbardziej rozbroiła mnie twoja przejażdżka na jednorożcu. One zazwyczaj unikają mężczyzn a zaklęcie, którym potraktował Cię Draw zniknęło, gdy się zbliżyłeś do tego konia. Jesteś naprawdę wyjątkowy i głupi.
-Syreny też nie lubią mężczyzn?
-Im to oni są potrzebni tylko do rozmnażania potem prawdopodobnie by Cię zjadła. –Odparł.
-Co?
-Oj no żartuję. Chciała się z tobą pobawić. Miała jeszcze dwa ogony gdyby była dorosła miałaby jeden. A właśnie Haru…
-Hmm?
-Dlaczego jesteś goły? –Uśmiechnął się, był jak najbardziej zadowolony z tak uroczego widoku. – Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że już drugi raz ratuję Cię przed utonięciem.
Haruhi zarumienił się. – Dziękuję za ratunek.
-I już w sumie trzeci raz mam okazję Cię pocałować. –Zanim chłopak zdążył zaprzeczyć Vald wpił się w jego wargi. – Teraz czwarty.
http://www.youtube.com/watch?v=sqXlC3jL-Gk
-Przestań się zgrywać. To nie jest śmieszne. W waszym królestwie można od tak całować byle, kogo z byle powodu? Robisz to, bo masz takie widzi mi się? Mi wcale nie jest do śmiechu. W moim kraju ludzie całują się z miłości! – Krzyknął i odepchnął go czując jak do oczu napływają mu łzy. –Mam dość. Brat zniszczył mi przyszłe życie dostatecznie. Nie dość, że nikt nie zechce takiego chłopaka jak ja to jeszcze zostałem zgwałcony.
Vald oniemiał. W życiu nie pomyślałby, że w tym na pozór uśmiechniętym chłopcu jest tyle negatywnych emocji. –Już dobrze Haru. –Przytulił go mocno.-Nie płacz. –Ucałował delikatnie jego wargi. – Myślisz, że pocałowałbym kogoś bez powodu?
Haru spojrzał na niego nie rozumiejąc, co ma na myśli.
-Ile razy mam Cię całować i składać obietnicę byś w końcu zrozumiał? –Ujął jego dłoń i położył na swojej piersi.
Chłopiec czuł jak szybko bije serce Valdreta. – Ledwo mnie znasz. – Szepnął.
-Pragnę poznać Cię bardziej. Całego. Każdy ruch, uśmiech, łzę. To, czym się interesujesz, to, czego nie lubisz, czego się boisz i co kochasz. Chce wiedzieć wszystko. Ale musisz mi pozwolić. –Złączył ich usta i bez pozwolenia pogłębił pocałunek.
Haru zamknął oczy nie wiedząc czy robi dobrze czy też źle. Właśnie całował się z niemal obcym mężczyzną, na dodatek księciem, który w każdym momencie mógł przybrać inną postać? Co gorsza wcale mu te opcje nie przeszkadzały. Nie odmawiał, gdy Vald ułożył go na miękkim mchu i gdy obdarzał każdy kawałeczek jego ciała pocałunkami. Czuł się jakby został poddany hipnozie. Czuł, że Valdret jest zadowolony, baa on to widział. Nieświadome użycie magii, dookoła najnormalniej zaczęło wszystko kwitnąć. Energia magiczna wydobywająca się z dwóch ciał.
-N-nie tam…! –Jęknął, gdy tylko poczuł język mężczyzny na swoim członku. Tak nie wolno, to powinno się robić w łożu małżeńskim.
-Haru, bądź mój.-Szepnął i przejechał dłonią pomiędzy jego pośladkami. – Nie chciałem się nigdy zakochać ze względu na przemianę. Ale ty umiesz ją powstrzymać. –Wziął go w usta.
-Aaaach! – Krzyknął. Gorące usta Valda zaciskały się na nim i ssały zażarcie. –Proszę nie.. Ach!
Fioletowo włosy objął go mocno zaprzestając. Obrócił się i teraz to Haru był na górze, siedział okrakiem na kolanach mężczyzny, który ocierał się swoim członkiem o jego wejście. Po chwili wszedł w niego, ale nie do końca. Młodszy zareagował jękiem, bolało. Powietrze wokół nich wrzało niebezpiecznie, Vald błagał w duchu, aby nie doszło do przemiany. Nie w tym momencie. Emocje były nie do zniesienia. Podniecenie i żądza ogarnęły ich momentalnie. Vald poczuł palący żar, jego klatka piersiowa przybrała niebezpiecznie szarawy odcień. „Kurwa tylko nie teraz” Zaklął w myślach. Stęknął boleśnie i jakby na zawołanie dłonie Haru pomknęły na jego tors. Skóra wróciła do pierwotnej postaci. Valdret spojrzał na Haruhiego z uwielbieniem, gdy ten nabił się na niego pochłaniając sobą całego penisa starszego. Coś innego przykuło jednak uwagę kochanka. Za plecami chłopca zbierały się jakby kłęby białej pary, która po chwili ułożyła się w kształt skrzydeł. Chłopiec wygiął się w spazmach rozkoszy a skrzydła wyprostowały się na ponad trzy metry. Alabastrowa skóra wydawała się jeszcze jaśniejsza. Vald nie potrafił oderwać od niego oczu, przesunął swoje dłonie na plecy kochanka w poszukiwaniu źródła tych pięknych skrzydeł, lecz znikły one równie szybko, co się pojawiły.
-Haru. –Westchnął i objął go mocno nabijając na siebie. Miał nadzieję, że biała para pojawi się ponownie, ale nie doczekał się. Trudno. Teraz skupił się na całkowitym zaspokojeniu siebie i kochanka. Wchodził w niego coraz szybciej i szybciej parę razy udało mu się trafić w czuły punkt, dzięki czemu usłyszał głośne jęki rozkoszy z ust Haru.
-Boli. V-Vald! Aaach! –Czuł gorąc rozchodzący się po całym jego ciele i kumulujący się w podbrzuszu. Krzyknął i doszedł brudząc brzuch swój jak i kochanka.
-Ach.. Haru pozwoliłem Ci dojść? Jak mogłeś na mnie nie poczekać? –Ugryzł go w szyję i złapał mocniej. –Teraz musisz mi pomóc.
Chłopiec zaciskał się mocno na penisie kochanka za każdym razem, gdy ten w niego wchodził. Czuł jak wysuwa się prawie do końca a potem wbija z dwojoną siłą. Po kilku pchnięciach Haru poczuł jak wewnątrz niego rozlewa się coś przyjemnie gorącego. Opadł zmęczony na ciało Valda ledwo łapiąc oddech.
-Haru musisz coś jeszcze zrobić.
-Hm? – Spojrzał na niego nieco przymglonym wzrokiem.
-Zetnij włosy. –Powiedział z szerokim uśmiechem.
-CO?
-Macie taką tradycje tak? - Pocałował go w policzek. – No chyba, że ja mam ci je ściąć.
-Ale, to na ślub. –Jęknął bezradnie.
-Kochanie to ty chcesz już się żenić? Tak ci prędko do zostania moją kobietą?
Haru uderzył go w ramię. – Kobietą? Przyjrzałeś mi się dobrze? Jestem mężczyzną.
-Żartuję Haru. Przecież nie mam zamiaru brać z tobą ślubu.
Chłopak poczuł się jakby ktoś go ugodził prosto w pierś. –Czyli pieprzyłeś mnie bez powodu? Od tak? –Podniósł się momentalnie i uderzył Valda w twarz. –VALD TY KRETYNIE! – Wybiegł w miarę możliwości z jaskini, przed którą stał koń prawdopodobnie należący do Valdreta. – Twój pan to pieprzona świnia i jeśli też tak uważasz to zabierzesz mnie do zamku! – Koń zarżał radośnie widocznie zgadzając się z chłopcem.
-HARU CZEKAJ JESTEŚ PRZECIEŻ GOŁY!!! –Krzyknął Vald, ale jeździec oddalił się i już go nie słyszał. –Kurwa, co ja takiego znowu zrobiłem nie tak?
----
-Haru? –Dravin siedział w ogrodzie i próbował wyczarować chmurkę deszczową, gdy jego wzrok przykuł koń Valda bez Valda. Siedział na nim Goły jak święty Amoril Haruhi. –Zaklęcie miało przestać działać dopiero jak przekroczysz z powrotem mury zamku. I dlaczego wracasz z lasu? Przecież poszedłeś do miasta.
-Drav wyczarujesz mi jakieś ciuchy? – Spytał chłopiec nie zsiadając z konia.
-No pewnie. –Machnął kosturem i po chwili książę miał na sobie odzienie. –Eeej, co się stało? HARU? CO JEST? CZEMU PŁACZESZ?
Chłopiec zsunął się z konia i otarł czerwone oczy. –Nie chce o tym gadać.
-To pewnie przez Valda tak? Znalazł Cię i opieprzył, że poszedłeś sam tak? Przepraszam, to moja wina gdybym mu nie powiedział…
-To moja wina. –Szepnął. –Jestem naiwny.
środa, 7 sierpnia 2013
Rozdział 3.
Vald zniknął równie szybko, co się pojawił. Haru siedział nadal w lekkim szoku. Wciąż czuł na ustach metaliczny posmak krwi mężczyzny. Naprawdę bardzo dziwne zwyczaje panują w tym królestwie. Nigdy nie spotkał się z tak dziwnym przypieczętowaniem przysięgi. Oczywiście widział jak niejeden rycerz płacił krwią obiecując jego ojcu wierność, ale nigdy żaden nie musiał go całować. Na sama myśl czuł jak policzki pieką ogniście, wstał i podszedł do bliźniaczek.
-I jak zbieranie kwiatów? –Spytał starając się ukryć zawstydzenie z powody wcześniejszej sytuacji.
-Już skończyłyśmy.-Uśmiechnęły się radośnie trzymając w dłoniach ogromne bukiety przeróżnych kwiatów. –To kwiaty dla braciszka Karnesta. Chodź z nami je do niego zanieść hmm? –Wszystko byłoby pięknie, ale gdy tylko chłopak kiwnął głową dziewczęta wręczyły mu bukiety i pomaszerowały przed siebie. Ach tak? Więc ma robić za tragarza? No niech im będzie.
Przeszli przez wrota do zamku i dalej korytarzami upiększonymi stojącymi zbrojami i głowami zwierząt wiszącymi na ścianach. Dziewczynki otworzyły drzwi i rozejrzały się czy nikogo nie ma w środku. Pusto. Weszli do środka i zaczęli ustawiać świeże kwiaty w wazonach. Komnata ich najstarszego brata była dosyć ciężko umeblowana. Górowały w niej srebrne kolory oraz dębowe meble. Gdzieniegdzie można było dostrzec złociste barwy. Kwiaty po chwili całkiem zmieniły klimat tego pokoju. Wydawał się dzięki temu przyjemniejszy i bardziej gościnny.
-Znowu wchodzicie do mojej komnaty bez pytania? –Rozległ się dosyć zimny głos i jakby na rozkaz dziewczynki odwróciły się w stronę Karnesta.
-Znowu nas nakrył. –Westchnęła Libell wsadzając ostatnią róże do wazonu.
-Bracie czy ty masz tu nałożone zaklęcie? Coś w stylu: „Bez pozwolenie wstępu tu nie ma”
-To moja tajemnica. –Uśmiechnął się i dopiero po chwili zauważył Haruhiego. – Myślałyście, że jak przyjdziecie z księciem Haru to będą dla was milszy? –Podszedł do nich i zwrócił się teraz do młodzieńca.-Mógłby książę wyjść? Chce dać nauczkę siostrom.
Haru kiwnął głową pomachał dziewczynkom na do widzenia i wyszedł. Zaraz po tym jak zamknął za sobą drzwi usłyszał wrzaski, piski i śmiechy. Coś w stylu: „Jak jeszcze raz wejdziecie do mojej komnaty to zrobię coś gorszego niż rzucenie zaklęcia łaskotek!!!!” Haru zaśmiał się radośnie. Miał wrażenie, że królewska rodzina jest ze sobą bardzo zżyta i dogadują się lepiej niż jego własna. Chciałby mieć takiego brata, który zamiast bicia użyłby na nim zaklęcia łaskotek, jako kary. Książe wrócił do siebie i gdy leżał już na łóżku sięgnął po książkę o Wampirach. Książka była napisana na rodzaj mini encyklopedii. Już pierwsze zdanie rzuciło się w oczy chłopcu. „Wampir- istota pijące krew.” Krew?! Czytał dalej i był coraz mniej zachwycony. Sposób leczenia. „We wczesnym stadium choroby wystarczy wywar. Drugi i trzeci stopień wymaga użycia rytuału” Pochłonął książkę w niecałe trzy godziny i akurat został poinformowany przez jakiegoś małego chłopca, który przedstawił się, jako giermek Liana, że czas na obiad. Odłożył książkę na szafeczkę i wyszedł z komnaty dziękując posłańcowi za informację.
----
Vald wszystko widziałam. – Szepnęła królowa, gdy tylko udało jej się porwać syna w jakieś ustronniejsze miejsce. – Dlaczego akurat Haru? Jest tyle ludzi, którym mógłbyś złożyć obietnicę a ty wybrałeś chłopca, którego ledwo, co znasz? To nieodpowiedzialne.
-Matko. To moje życie i ja sam zdecyduje, co z nim zrobię. –Uśmiechnął się żeby ją uspokoić.
-Po prostu się o ciebie martwię. –Pogładziła jego policzek tuż obok szkarłatnego oka. Posmutniała, gdy wróciły wspomnienia, że to wszystko przez nią.
-Nie obwiniam Cię mamo o to, czym jestem. –Przytulił ją mocno. –Nie miałaś na to wpływu. Magowie za długo zwlekali.
Po policzku królowej spłynęła łza. – Przepraszam synku. Mimo, że chcesz bym się nie martwiła to czuję się winna.
-No już. Nie płacz. –Ucałował jej czoło. –Wiesz, że królowa nie powinna płakać? Prawda? Jeśli ojciec się dowie to będzie prosić dziewczynki by Cię pocieszyły, a sama dobrze wiesz jak poważnie do tego podchodzą.
Królowa kiwnęła głową z radosnym uśmiechem a Vald oddalił się w stronę jadalni. Na nadgarstku nie było śladu po ranie, którą zrobił po śniadaniu.
----
-Haru.
-Hmm?-Odwrócił się i ujrzał Crosa.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Nic mi nie jest.
Starszy zmrużył oczy. – Wybacz. Byłem trochę za brutalny. Nie wspominaj o tym ojcu, gdy wrócimy do domu.
-Po, co to zrobiłeś?-Spytał młodszy.
-Pomyślałem, że nikt nie zechce takiego dzieciaka jak ty a jeśli będziesz już skalany to tym bardziej. –Zaśmiał się.
Haru poczuł jak do oczu napływają mu łzy. –Dlaczego?! –Uderzył brata w twarz!
-Osz ty mały gówniarzu! –Złapał młodszego za gardło i podniósł w górę. Momentalnie Haruhi zaczął się dusić. –Zapłacisz za to. –Cisnął go na ścianę tak mocno, że chłopiec aż krzyknął.
Haru już myślał, że brat znowu uderzy, ale zamiast tego usłyszał zduszone stęknięcie. Cros przykuty do ściany przez Valda dosłownie parę centymetrów nad ziemią. Fioletowo włosy trzymał go za szatę i celował czymś dziwnym prosto w serce, chłopiec zdał sobie sprawę, że jest to… ręka. Z tym, że dziwnie pomarszczona, szarawa i dużo większa niż ludzka z ogromnymi szponami. Wokół Valda powietrze się wręcz gotowało, czerwone oko błyszczało niebezpiecznym światłem. Twarz wyrażała chęć mordu i jakby szaleństwo.
-Vald… Vald zostaw go. –Krzyknął Haru.
-Skrzywdził Cię! –Powiedział głosem, który tak bardzo różnił się od tego, który znał chłopiec. –Obiecałem Cię chronić!
-To mój brat! Valdret przestań!-Starał się złapać za szponiastą rękę, która mierzyła wprost w serce Crosa. Kiedy mu się udało dłoń jakby na zawołanie wróciła do pierwotnego kształtu. Vald spojrzał na Haru ze zdziwieniem.
-Jak ty..?
-PUSZCZAJ! –Krzyknął Cros, ale Vald zanim go puścił dotknął normalną już dłonią jego czoła i szepnął.
-Zapomnij.
Cros zamknął oczy i wtedy wybawiciel złapał Haru za dłoń i odbiegł w przeciwną stronę. Zatrzymali się w niewielkiej komnacie z trofeami.
-Jak to zrobiłeś? – Spytał Vald.
-Jak zrobiłem, Co? –Dopytał się, ale szybko zmienił temat. – Dlaczego go zaatakowałeś? Dlaczego?
-Chciał Cię skrzywdzić. Obiecałem, że będę Cię bronić nieważne, przed kim. –Wytłumaczył jakby to było coś normalnego. –Jaką magią władasz?
-Ja? Nie władam żadną magią.
-Więc, dlaczego? Dlaczego gdy mnie dotknąłeś to zatrzymałeś przemianę? –Spojrzał na swoją dłoń. – Jak to zrobiłeś?
-A skąd mam wiedzieć? Zaraz, przemianę? To znaczy, że wyglądałbyś tak jak twoja dłoń? Byłbyś pomarszczony i szary?
-KTO NIBY JEST SZARY I POMARSZCZONY GŁUPI DZIECIAKU?!-Krzyknął, ale spotkał się z nieoczekiwanym odzewem.
-NO CHYBA NIE JA! POZA TYM NIE JESTEM GŁUPIM DZIECIAKIEM! –Uderzył go pięścią w ramię.
-No już nie gorączkuj się, bo ci żyłka pęknie. Po prostu jeszcze nikt mnie nie powstrzymał.
-Na, czym polega ta Twoja przemiana?
Vald spoważniał. – To moje przekleństwo. Nie chce Ci o nim opowiadać. Wracajmy.
-Mój brat tak łatwo nie odpuści. Będzie chciał Się zemścić…
-Nie będzie chciał. Wymazałem mu z pamięci to zajście.-Wytłumaczył spokojnie. –On Ci to zrobił prawda? Nie pytaj skąd wiem, łatwo się domyślić.
-Nie chce o tym gadać. A ciebie proszę nie miej do niego pretensji i nie broń mnie tak zażarcie. To nie Twoja sprawa.
-Głupek pewnie, że moja. W końcu Ci ślubowałem. –Westchnął.- W każdym razie chodźmy na obiad. Nie martw się o brata będzie miał przez chwilę wrażenie, że jest na lekkim kacu.
----
Na obiedzie Królowa bardzo dokładnie przypatrywała się Valdretowi. Haru wydawało się, że jest strasznie zaniepokojona. Cros siedział przy Królu i trzymał się za głowę, kiedy jego wysokość spytał czy źle się czuje odparł, że ma migrenę. Haruhi spojrzał na Valda, który unikał jego spojrzenia. Był spięty czyżby tak bardzo nurtowało go pytanie, dlaczego młody książę zatrzymał jego przemianę? Bliźniaczki były wyjątkowo ciche, widocznie kara, jaką sprawił im ich starszy brat poskutkowała. Ogólnie atmosfera była ciężka i dziwnie napięta.
-Haru. –Odezwała się Królowa. –Chciałabym z Toba porozmawiać wieczorem. Zastanawiam się jak wygląda sprawa sztuki w waszym królestwie. –Mrugnęła do niego potajemnie.
Haru wyczytał z tego spojrzenia, że chodzi o coś zupełnie innego. Pomimo lekkich obaw wedle życzenia królowej przyszedł do biblioteki. Czekała na niego trzymając w dłoniach książkę. Tę samą, którą miał okazję czytać Haruhi.
-Nie będę owijać w bawełnę Książę. –Szepnęła, gdy Haru usiadł obok. – Wiem, że Vald oferował Ci swój miecz i ślubował bronić twojej osoby. Wiem, że się zgodziłeś. –Pogładziła jego policzek.-Mam do Ciebie prośbę.
Haru nic nie powiedział czekał aż Królowa skończy.
-Opiekuj się nim. Wiem, że to on powinien się opiekować tobą, ale mimo wszystko ta przysięga jest jakby obustronna. Gdyby nie pewna kwestia nie prosiłabym Cię o To.
-Chodzi o przemianę? – Gdy zadał pytanie królowa pobladła.
-Skąd wiesz?
-Widziałem. Niech wasza wysokość zachowa to dla siebie. Mój brat nigdy nie był dla mnie dobry, zawsze patrzył z góry i pomiatał mną jak śmieciem. Dziś mnie uderzył i Vald go powstrzymał, ale chyba nie brał pod uwagę swojej przemiany.
-Cały?
-Nie. Tylko lewa dłoń. Wasza wysokość, o co z tym chodzi? –Spytał.
-W naszym królestwie jest wiele różnych stworzeń, których nie znajdzie się nigdzie indziej. Frygony, jednorożce, okulpsy, matrony, gryfy, syreny i na nieszczęście wampiry.
-Czytałem o nich tą książkę. –Wskazał tomik leżący na biurku.
-Więc wiesz już, czym one są.
-Ale, jaki ma to związek z Valdem?
-Byłam młoda i nieostrożna. Zawsze lubiłam podróżować, ale gdy wyszłam za króla musiałam nauczyć się, że nie wszystko przystoi damie. Mimo zakazów i ostrzeżeń wyruszyłam na wycieczkę w góry. Chciałam odwiedzić grób gdzie leżał mój kuzyn. Zginął w walce z królestwem Freidlist i został pochowany w jednej z dolin w górach. Nie sądziłam, że natknę się tam na wampiry. Niestety tak też się stało. Zostałam napadnięta i ugryziona. Konia zabrały i prawdopodobnie pożarły, więc musiałam wracać pieszo. Okazało się jednak, że to nie koniec problemów. Wyruszywszy nie wiedziałam, że jestem drugi raz w ciąży. Pojechałam tam z dzieckiem w brzuchu a wróciłam z wampirzą trucizną w krwi. Od razu powiedziałam mężowi, co się stało. Najbardziej bałam się o dziecko. W końcu żyło we mnie a ja byłam już pod wpływem jadu. –Do oczy napłynęły jej łzy. –Magowie chcieli się upewnić czy aby na pewno zostałam zarażona. Nie mogli podać mi wywaru, bo mogłabym wtedy poronić. Zwlekali do drugiego etapu choroby. Kiedy moja skóra przybrała kolor szarości niczym kamień uznali, że trzeba przeprowadzić rytuał. Zabrali mnie do wieży i tam go odprawili. Wszystko odprawiono poprawnie i wyzdrowiałam, ale Vald w moim brzuchu został skażony. Miałam nadzieję, że tylko ja zostałam zarażona, że dziecko będzie zdrowe. Kiedy jednak się urodził i kiedy ujrzałam tą szarą pomarszczoną istotę chciałam… chciałam nawet go zabić. Po chwili jednak zaczął się zmieniać w normalne ludzkie dziecko. Magowie użyli zaklęcia żeby sprawdzić, czy jest wampirem i wynik był negatywny. Nie był krwiopijcą, raczej człowiekiem, który przejął magiczne właściwości z jadu wampira. Krwiście czerwone oko, moc magiczna i przemiana, która w sumie nie była częsta. Zauważyłam, że z wiekiem nauczył się nad nią panować, ale gdy popadał w gniew lub gdy targały nim zbyt gwałtowne emocje nie potrafił jej powstrzymać. Mój mąż nie kochał go inaczej niż resztę dzieci. Zawsze powtarzał, że jest niezwykły, że udało mu się wygrać z wampirem. Nigdy nie ukrywałam przed Valdem historii jego narodzin. Chciałam, żeby zaakceptował siebie takiego, jaki jest. –Westchnęła i spojrzała na Haru z uśmiechem.
-Królowo, nie wiem, jak, ale udało mi się powstrzymać jego przemianę. Mimo, że nie mam magicznych zdolności jakoś na niego wpłynąłem.
-Haruhi słyszałam o waszym królestwie wiele dobrego. Nazywamy was tu Królestwem aniołów możliwe, że nie bez powodu. –Ucałowała jego czoło.-Nie wiem jak to zrobiłeś, ale dziękuję. Nie raz widziałam jak w dzieciństwie Vald zmieniał się całkowicie. Przemiana jest bolesna, najbardziej rani gdy przeistacza się całe ciało. Opiekuj się nim. I proszę nie mów, że ci o tym wszystkim opowiadałam.
-Dobrze. –Uśmiechnął się ciepło. Był wdzięczny, że królowa mu o tym wszystkim opowiedziała.
Szedł korytarzem mając w głowie słowa, które jeszcze niedawno usłyszał. Nie czuł jakby miał przez to zacząć inaczej traktować Valda. Chciał mimo wszystko się czegoś dowiedzieć. Poszedł do swojej komnaty i usiadł przy biurku. Zaczął pisać list do matki.
„Kochana Mamo.
Chciałbym się dowiedzieć, czy podczas narodzin wykazałem choć odrobinę skłonności do jakiejkolwiek magii? Zawsze mi powtarzałaś, że jestem niezwykły. Pomimo, że nie władałem magią tak jak bracia zawsze mówiłaś, że mam inny dar. Nie miałem pojęcia i nadal nie wiem co miałaś wówczas na myśli. Proszę odpisz gdy tylko otrzymasz ten list. Pozdrów Ojca i brata Kengo.
Kocham Cię,
Haruhi. „
Gdy tylko skończył doczepił liścik do nóżki gołębia, który siedział w klatce i wypuścił go przez okno. Jeszcze chwilę patrzył jak mały biały punkcik oddala się aż wreszcie całkiem znika mu z oczu.
-I jak zbieranie kwiatów? –Spytał starając się ukryć zawstydzenie z powody wcześniejszej sytuacji.
-Już skończyłyśmy.-Uśmiechnęły się radośnie trzymając w dłoniach ogromne bukiety przeróżnych kwiatów. –To kwiaty dla braciszka Karnesta. Chodź z nami je do niego zanieść hmm? –Wszystko byłoby pięknie, ale gdy tylko chłopak kiwnął głową dziewczęta wręczyły mu bukiety i pomaszerowały przed siebie. Ach tak? Więc ma robić za tragarza? No niech im będzie.
Przeszli przez wrota do zamku i dalej korytarzami upiększonymi stojącymi zbrojami i głowami zwierząt wiszącymi na ścianach. Dziewczynki otworzyły drzwi i rozejrzały się czy nikogo nie ma w środku. Pusto. Weszli do środka i zaczęli ustawiać świeże kwiaty w wazonach. Komnata ich najstarszego brata była dosyć ciężko umeblowana. Górowały w niej srebrne kolory oraz dębowe meble. Gdzieniegdzie można było dostrzec złociste barwy. Kwiaty po chwili całkiem zmieniły klimat tego pokoju. Wydawał się dzięki temu przyjemniejszy i bardziej gościnny.
-Znowu wchodzicie do mojej komnaty bez pytania? –Rozległ się dosyć zimny głos i jakby na rozkaz dziewczynki odwróciły się w stronę Karnesta.
-Znowu nas nakrył. –Westchnęła Libell wsadzając ostatnią róże do wazonu.
-Bracie czy ty masz tu nałożone zaklęcie? Coś w stylu: „Bez pozwolenie wstępu tu nie ma”
-To moja tajemnica. –Uśmiechnął się i dopiero po chwili zauważył Haruhiego. – Myślałyście, że jak przyjdziecie z księciem Haru to będą dla was milszy? –Podszedł do nich i zwrócił się teraz do młodzieńca.-Mógłby książę wyjść? Chce dać nauczkę siostrom.
Haru kiwnął głową pomachał dziewczynkom na do widzenia i wyszedł. Zaraz po tym jak zamknął za sobą drzwi usłyszał wrzaski, piski i śmiechy. Coś w stylu: „Jak jeszcze raz wejdziecie do mojej komnaty to zrobię coś gorszego niż rzucenie zaklęcia łaskotek!!!!” Haru zaśmiał się radośnie. Miał wrażenie, że królewska rodzina jest ze sobą bardzo zżyta i dogadują się lepiej niż jego własna. Chciałby mieć takiego brata, który zamiast bicia użyłby na nim zaklęcia łaskotek, jako kary. Książe wrócił do siebie i gdy leżał już na łóżku sięgnął po książkę o Wampirach. Książka była napisana na rodzaj mini encyklopedii. Już pierwsze zdanie rzuciło się w oczy chłopcu. „Wampir- istota pijące krew.” Krew?! Czytał dalej i był coraz mniej zachwycony. Sposób leczenia. „We wczesnym stadium choroby wystarczy wywar. Drugi i trzeci stopień wymaga użycia rytuału” Pochłonął książkę w niecałe trzy godziny i akurat został poinformowany przez jakiegoś małego chłopca, który przedstawił się, jako giermek Liana, że czas na obiad. Odłożył książkę na szafeczkę i wyszedł z komnaty dziękując posłańcowi za informację.
----
Vald wszystko widziałam. – Szepnęła królowa, gdy tylko udało jej się porwać syna w jakieś ustronniejsze miejsce. – Dlaczego akurat Haru? Jest tyle ludzi, którym mógłbyś złożyć obietnicę a ty wybrałeś chłopca, którego ledwo, co znasz? To nieodpowiedzialne.
-Matko. To moje życie i ja sam zdecyduje, co z nim zrobię. –Uśmiechnął się żeby ją uspokoić.
-Po prostu się o ciebie martwię. –Pogładziła jego policzek tuż obok szkarłatnego oka. Posmutniała, gdy wróciły wspomnienia, że to wszystko przez nią.
-Nie obwiniam Cię mamo o to, czym jestem. –Przytulił ją mocno. –Nie miałaś na to wpływu. Magowie za długo zwlekali.
Po policzku królowej spłynęła łza. – Przepraszam synku. Mimo, że chcesz bym się nie martwiła to czuję się winna.
-No już. Nie płacz. –Ucałował jej czoło. –Wiesz, że królowa nie powinna płakać? Prawda? Jeśli ojciec się dowie to będzie prosić dziewczynki by Cię pocieszyły, a sama dobrze wiesz jak poważnie do tego podchodzą.
Królowa kiwnęła głową z radosnym uśmiechem a Vald oddalił się w stronę jadalni. Na nadgarstku nie było śladu po ranie, którą zrobił po śniadaniu.
----
-Haru.
-Hmm?-Odwrócił się i ujrzał Crosa.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Nic mi nie jest.
Starszy zmrużył oczy. – Wybacz. Byłem trochę za brutalny. Nie wspominaj o tym ojcu, gdy wrócimy do domu.
-Po, co to zrobiłeś?-Spytał młodszy.
-Pomyślałem, że nikt nie zechce takiego dzieciaka jak ty a jeśli będziesz już skalany to tym bardziej. –Zaśmiał się.
Haru poczuł jak do oczu napływają mu łzy. –Dlaczego?! –Uderzył brata w twarz!
-Osz ty mały gówniarzu! –Złapał młodszego za gardło i podniósł w górę. Momentalnie Haruhi zaczął się dusić. –Zapłacisz za to. –Cisnął go na ścianę tak mocno, że chłopiec aż krzyknął.
Haru już myślał, że brat znowu uderzy, ale zamiast tego usłyszał zduszone stęknięcie. Cros przykuty do ściany przez Valda dosłownie parę centymetrów nad ziemią. Fioletowo włosy trzymał go za szatę i celował czymś dziwnym prosto w serce, chłopiec zdał sobie sprawę, że jest to… ręka. Z tym, że dziwnie pomarszczona, szarawa i dużo większa niż ludzka z ogromnymi szponami. Wokół Valda powietrze się wręcz gotowało, czerwone oko błyszczało niebezpiecznym światłem. Twarz wyrażała chęć mordu i jakby szaleństwo.
-Vald… Vald zostaw go. –Krzyknął Haru.
-Skrzywdził Cię! –Powiedział głosem, który tak bardzo różnił się od tego, który znał chłopiec. –Obiecałem Cię chronić!
-To mój brat! Valdret przestań!-Starał się złapać za szponiastą rękę, która mierzyła wprost w serce Crosa. Kiedy mu się udało dłoń jakby na zawołanie wróciła do pierwotnego kształtu. Vald spojrzał na Haru ze zdziwieniem.
-Jak ty..?
-PUSZCZAJ! –Krzyknął Cros, ale Vald zanim go puścił dotknął normalną już dłonią jego czoła i szepnął.
-Zapomnij.
Cros zamknął oczy i wtedy wybawiciel złapał Haru za dłoń i odbiegł w przeciwną stronę. Zatrzymali się w niewielkiej komnacie z trofeami.
-Jak to zrobiłeś? – Spytał Vald.
-Jak zrobiłem, Co? –Dopytał się, ale szybko zmienił temat. – Dlaczego go zaatakowałeś? Dlaczego?
-Chciał Cię skrzywdzić. Obiecałem, że będę Cię bronić nieważne, przed kim. –Wytłumaczył jakby to było coś normalnego. –Jaką magią władasz?
-Ja? Nie władam żadną magią.
-Więc, dlaczego? Dlaczego gdy mnie dotknąłeś to zatrzymałeś przemianę? –Spojrzał na swoją dłoń. – Jak to zrobiłeś?
-A skąd mam wiedzieć? Zaraz, przemianę? To znaczy, że wyglądałbyś tak jak twoja dłoń? Byłbyś pomarszczony i szary?
-KTO NIBY JEST SZARY I POMARSZCZONY GŁUPI DZIECIAKU?!-Krzyknął, ale spotkał się z nieoczekiwanym odzewem.
-NO CHYBA NIE JA! POZA TYM NIE JESTEM GŁUPIM DZIECIAKIEM! –Uderzył go pięścią w ramię.
-No już nie gorączkuj się, bo ci żyłka pęknie. Po prostu jeszcze nikt mnie nie powstrzymał.
-Na, czym polega ta Twoja przemiana?
Vald spoważniał. – To moje przekleństwo. Nie chce Ci o nim opowiadać. Wracajmy.
-Mój brat tak łatwo nie odpuści. Będzie chciał Się zemścić…
-Nie będzie chciał. Wymazałem mu z pamięci to zajście.-Wytłumaczył spokojnie. –On Ci to zrobił prawda? Nie pytaj skąd wiem, łatwo się domyślić.
-Nie chce o tym gadać. A ciebie proszę nie miej do niego pretensji i nie broń mnie tak zażarcie. To nie Twoja sprawa.
-Głupek pewnie, że moja. W końcu Ci ślubowałem. –Westchnął.- W każdym razie chodźmy na obiad. Nie martw się o brata będzie miał przez chwilę wrażenie, że jest na lekkim kacu.
----
Na obiedzie Królowa bardzo dokładnie przypatrywała się Valdretowi. Haru wydawało się, że jest strasznie zaniepokojona. Cros siedział przy Królu i trzymał się za głowę, kiedy jego wysokość spytał czy źle się czuje odparł, że ma migrenę. Haruhi spojrzał na Valda, który unikał jego spojrzenia. Był spięty czyżby tak bardzo nurtowało go pytanie, dlaczego młody książę zatrzymał jego przemianę? Bliźniaczki były wyjątkowo ciche, widocznie kara, jaką sprawił im ich starszy brat poskutkowała. Ogólnie atmosfera była ciężka i dziwnie napięta.
-Haru. –Odezwała się Królowa. –Chciałabym z Toba porozmawiać wieczorem. Zastanawiam się jak wygląda sprawa sztuki w waszym królestwie. –Mrugnęła do niego potajemnie.
Haru wyczytał z tego spojrzenia, że chodzi o coś zupełnie innego. Pomimo lekkich obaw wedle życzenia królowej przyszedł do biblioteki. Czekała na niego trzymając w dłoniach książkę. Tę samą, którą miał okazję czytać Haruhi.
-Nie będę owijać w bawełnę Książę. –Szepnęła, gdy Haru usiadł obok. – Wiem, że Vald oferował Ci swój miecz i ślubował bronić twojej osoby. Wiem, że się zgodziłeś. –Pogładziła jego policzek.-Mam do Ciebie prośbę.
Haru nic nie powiedział czekał aż Królowa skończy.
-Opiekuj się nim. Wiem, że to on powinien się opiekować tobą, ale mimo wszystko ta przysięga jest jakby obustronna. Gdyby nie pewna kwestia nie prosiłabym Cię o To.
-Chodzi o przemianę? – Gdy zadał pytanie królowa pobladła.
-Skąd wiesz?
-Widziałem. Niech wasza wysokość zachowa to dla siebie. Mój brat nigdy nie był dla mnie dobry, zawsze patrzył z góry i pomiatał mną jak śmieciem. Dziś mnie uderzył i Vald go powstrzymał, ale chyba nie brał pod uwagę swojej przemiany.
-Cały?
-Nie. Tylko lewa dłoń. Wasza wysokość, o co z tym chodzi? –Spytał.
-W naszym królestwie jest wiele różnych stworzeń, których nie znajdzie się nigdzie indziej. Frygony, jednorożce, okulpsy, matrony, gryfy, syreny i na nieszczęście wampiry.
-Czytałem o nich tą książkę. –Wskazał tomik leżący na biurku.
-Więc wiesz już, czym one są.
-Ale, jaki ma to związek z Valdem?
-Byłam młoda i nieostrożna. Zawsze lubiłam podróżować, ale gdy wyszłam za króla musiałam nauczyć się, że nie wszystko przystoi damie. Mimo zakazów i ostrzeżeń wyruszyłam na wycieczkę w góry. Chciałam odwiedzić grób gdzie leżał mój kuzyn. Zginął w walce z królestwem Freidlist i został pochowany w jednej z dolin w górach. Nie sądziłam, że natknę się tam na wampiry. Niestety tak też się stało. Zostałam napadnięta i ugryziona. Konia zabrały i prawdopodobnie pożarły, więc musiałam wracać pieszo. Okazało się jednak, że to nie koniec problemów. Wyruszywszy nie wiedziałam, że jestem drugi raz w ciąży. Pojechałam tam z dzieckiem w brzuchu a wróciłam z wampirzą trucizną w krwi. Od razu powiedziałam mężowi, co się stało. Najbardziej bałam się o dziecko. W końcu żyło we mnie a ja byłam już pod wpływem jadu. –Do oczy napłynęły jej łzy. –Magowie chcieli się upewnić czy aby na pewno zostałam zarażona. Nie mogli podać mi wywaru, bo mogłabym wtedy poronić. Zwlekali do drugiego etapu choroby. Kiedy moja skóra przybrała kolor szarości niczym kamień uznali, że trzeba przeprowadzić rytuał. Zabrali mnie do wieży i tam go odprawili. Wszystko odprawiono poprawnie i wyzdrowiałam, ale Vald w moim brzuchu został skażony. Miałam nadzieję, że tylko ja zostałam zarażona, że dziecko będzie zdrowe. Kiedy jednak się urodził i kiedy ujrzałam tą szarą pomarszczoną istotę chciałam… chciałam nawet go zabić. Po chwili jednak zaczął się zmieniać w normalne ludzkie dziecko. Magowie użyli zaklęcia żeby sprawdzić, czy jest wampirem i wynik był negatywny. Nie był krwiopijcą, raczej człowiekiem, który przejął magiczne właściwości z jadu wampira. Krwiście czerwone oko, moc magiczna i przemiana, która w sumie nie była częsta. Zauważyłam, że z wiekiem nauczył się nad nią panować, ale gdy popadał w gniew lub gdy targały nim zbyt gwałtowne emocje nie potrafił jej powstrzymać. Mój mąż nie kochał go inaczej niż resztę dzieci. Zawsze powtarzał, że jest niezwykły, że udało mu się wygrać z wampirem. Nigdy nie ukrywałam przed Valdem historii jego narodzin. Chciałam, żeby zaakceptował siebie takiego, jaki jest. –Westchnęła i spojrzała na Haru z uśmiechem.
-Królowo, nie wiem, jak, ale udało mi się powstrzymać jego przemianę. Mimo, że nie mam magicznych zdolności jakoś na niego wpłynąłem.
-Haruhi słyszałam o waszym królestwie wiele dobrego. Nazywamy was tu Królestwem aniołów możliwe, że nie bez powodu. –Ucałowała jego czoło.-Nie wiem jak to zrobiłeś, ale dziękuję. Nie raz widziałam jak w dzieciństwie Vald zmieniał się całkowicie. Przemiana jest bolesna, najbardziej rani gdy przeistacza się całe ciało. Opiekuj się nim. I proszę nie mów, że ci o tym wszystkim opowiadałam.
-Dobrze. –Uśmiechnął się ciepło. Był wdzięczny, że królowa mu o tym wszystkim opowiedziała.
Szedł korytarzem mając w głowie słowa, które jeszcze niedawno usłyszał. Nie czuł jakby miał przez to zacząć inaczej traktować Valda. Chciał mimo wszystko się czegoś dowiedzieć. Poszedł do swojej komnaty i usiadł przy biurku. Zaczął pisać list do matki.
„Kochana Mamo.
Chciałbym się dowiedzieć, czy podczas narodzin wykazałem choć odrobinę skłonności do jakiejkolwiek magii? Zawsze mi powtarzałaś, że jestem niezwykły. Pomimo, że nie władałem magią tak jak bracia zawsze mówiłaś, że mam inny dar. Nie miałem pojęcia i nadal nie wiem co miałaś wówczas na myśli. Proszę odpisz gdy tylko otrzymasz ten list. Pozdrów Ojca i brata Kengo.
Kocham Cię,
Haruhi. „
Gdy tylko skończył doczepił liścik do nóżki gołębia, który siedział w klatce i wypuścił go przez okno. Jeszcze chwilę patrzył jak mały biały punkcik oddala się aż wreszcie całkiem znika mu z oczu.
wtorek, 6 sierpnia 2013
Rozdział 2.
-Haruhi ostatni syn Króla Makashiry. – Wyjaśnił łamiącym się głosem.
Valdret przyjrzał się dokładniej ciału przed chwilą uratowanego chłopca. Delikatna, jasna skóra została prawdopodobnie niedawno bardzo brutalnie potraktowana, widać było na niej zadrapania i siniaki, już chciał spytać się czy to omdlenie w wodzie nie było spowodowane odniesionymi obrażeniami, ale czarnowłosy po chwili odsunął się na bezpieczną odległość, wstał z trudem i pochylił bardzo nisko w ukłonie.
-Proszę mi wybaczyć za brak szacunku. Bardzo dziękuję za ratunek. –Haruhi zdał sobie po chwili sprawę z tego, że jest całkiem nagi. To przecież nie przystoi! Szybko pomknął w stronę swojej szaty i zarzucił ją na siebie.
-Kto Ci to zrobił?
Haru odwrócił się w stronę stojącego zaraz za nim mężczyzny.
-Zrobił, co?- Spytał nie bardzo wiedząc, co ma na myśli.
-Kto tak potraktował Twoje ciało? –Odparł jakby to było oczywiste. – Kto Cię tak poturbował?
-Biłem się. – Powiedział bez namysłu młodszy.
-Biłeś? Taki chłopaczek jak ty? W takim razie nie dziwię się, że tak wyglądasz. – Odparł zgryźliwie, ale i z lekkim rozbawieniem. Nie uwierzył do końca młodszemu no, bo, z kim miałby się bić skoro dopiero, co tu przyjechał z tego, co usłyszał od swojego starszego brata. –Dobra panie wojowniku, to może powiesz mi, z kim się biłeś? –Podszedł bliżej i zaśmiał się w duchu widząc jak kruczowłosy się odsuwa. Po chwili natknął się na ścianę i nie miał już gdzie uciec, odwrócił jedynie wzrok unikając spojrzenia Valdreta.-Więc? Z kim się biłeś książę Haruhi?
-J-ja…
-No dalej. To nic złego dostać od kogoś po pysku, no chyba, że był on od ciebie mniejszy to wtedy już należy się wstydzić. –Powiedział to bardzo poważnym tonem.
-To moja sprawa. –Powiedział teraz już wielce obrażony. -Sam sobie dam radę.
Valdret położył dłonie po obu stronach chłopaka mniej więcej na wysokości jego głowy, dzięki czemu był pewien, że mu nie ucieknie. Uśmiechnął się lekko widząc speszony wzrok i rumieniec na alabastrowej skórze. – Książe Haru mam nadzieję, że poznamy się bliżej. A teraz pozwól, że odprowadzę Cię do Twojej komnaty. – Sięgnął po swoje szaty.
Haruhi odetchnął z ulgą i po chwili kiwnął głową. Valdret objął go w pasie tak dla pewności, że się nie wywróci i w razie gdyby zasłabł to go złapie, po czym poprowadził przez korytarze. Kiedy już stali przed komnatą Haru ukłonił się delikatnie, podziękował i wszedł do środka. Od razu ułożył się na łóżku i usnął.
----
Delikatny powiew wiatru obudził go następnego dnia. Poczuł w powietrzu zapach kwiatów, bardzo intensywny, zupełnie jakby spał w ogrodzie. Otworzył oczy i rozejrzał się miło zaskoczony po swojej komnacie. Dookoła w wazonach stały piękne bukiety różnobarwnych roślin. Wstał powoli z łoża i podszedł do wielkiego okna, które otworzył, kierowało ono na niewielki balkonik z widokiem na jeziora i spory las. Uśmiechnął się ciepło zobaczywszy tak urokliwy krajobraz. Usłyszawszy pukanie do drzwi wrócił do środka komnaty i nawet nie musiał prosić, bo w wejściu pojawiły się postacie bliźniaczek.
-HARU! – Powiedziały z uśmiechem i podbiegły do niego.- Chciałbyś przespacerować się po ogrodach? Stamtąd są te wszystkie kwiaty.
-To wy je tutaj przyniosłyście? – W odpowiedzi uśmiechnęły się jeszcze szerzej. – Dziękuję wam. Strasznie lubię kwiaty i chętnie ujrzę ten ogród.
-To jesteśmy umówieni, po śniadaniu Cię porywamy Haruhi. – Powiedziały jednocześnie i uciekły nucąc pod nosem jakąś melodię.
Po chwili był już ubrany w czyste szaty i powoli schodził po wielkich marmurowych schodach w stronę jadalni, no tak mu się wydawało. Albo ten zamek jest większy niż mu się wydawało albo żyje własnym życiem i co chwila zmienia umiejscowienia komnat i pokoi. Rozejrzał się dookoła i wreszcie ujrzał osobę Liana. Ten również go zauważył.
-Książe Lian. – Chłopiec się ukłonił.
-Jak Ci się spało Książe Haruhi? –Spytał z ciepłym uśmiechem. W dłoni trzymał bardzo zniszczoną książkę z błękitnie wyszytym nietoperzem na oprawce.
-Spało bardzo dobrze, troszkę jestem obolały, bo jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tego łoża, ale to kwestia czasu. – Lian patrzył na niego ze zdziwieniem. Haru szybko się poprawił.- Tyle lat spałem w jednym łóżku, że trudno się przyzwyczaić od razu do nowego i tak miękkiego.
-Rozumiem.
-O, czym jest ta książka? – Spytał z uśmiechem zmieniając temat.
-O wampirach. Mamy ich tu całkiem sporo. A w waszym królestwie się pojawiają?
-A, co to jest „Wampirach”? – Spytał, bo pierwszy raz miał okazję usłyszeć to słowo.
-Raczej, co to wampir. –Podszedł do niego i wręczył książkę. – Kiedy będziesz mieć czas to przeczytaj. –Uśmiechnął się i oddalił.
Na śniadaniu była cała rodzina królewska i Cros. Haru usiadł w „bezpiecznej” odległości od brata i starał się zachowywać naturalnie. Obok niego siedziały bliźniaczki, królowa i… Valdret! Który na nieszczęście wpatrywał się w młodego księcia jakby chciał go prześwietlić wzrokiem.
-Vald nie patrz się tak na naszego gościa.- Zganiła go królowa.- A właśnie chyba jeszcze się nie znacie to jest mój…
-Już mieliśmy okazję się spotkać. –Odparł mężczyzna. – Czemu siedzisz tak daleko od swojego brata? – Spytał cicho szepcząc wprost do ucha Haru.
-Po prostu jest zajęty rozmowę z Królem. – Powiedział równie cicho nieco się niepokojąc. – Poza tym bardzo lubię twoje młodsze siostry.
-Nie żartuj, na dłuższą metę są nieznośne…
Nie dokończył, bo do jadalni wpadł jakiś otyły facet w białym fartuchu wyraźnie niezadowolony. – Wasza wysokość przykro mi, ale nastąpiła zmiana w menu, ktoś wyjadł wszystkie ciastka. – Zmierzył wzrokiem dwie dziewczynki, które chichotały niewinnie.
-No widzisz. – Dokończył Vald gromiąc młodsze siostry swoim piorunującym spojrzeniem.
-Nie patrz się tak na nas bracie.-Bliźniaczki zrobiły niewinne oczka. – Haru-chan nie zapomnij, że porywamy cię po śniadaniu na spacer.-Mrugnęły do niego niemal jednocześnie.
Haruhi uśmiechnął się i faktycznie po śniadaniu dwie młode damy pociągnęły go w stronę wielkiej bramy. Słońce raziło go w oczy i dopiero teraz odkrył, że jest tu o wiele cieplej niż w jego królestwie.
-Witamy w naszym kwiecistym raju. –Powiedziały jednocześnie.
Książe poczuł w sercu ściśnięcie. Piękny ogród, nie dało się ujrzeć dominującego koloru, bo jakby z dokładnością najstaranniejszą każdy odcień współgrał i żaden nie górował nad resztą. Staw z tatarakiem i liliami na tafli, którego widać było pływające ryby o niesamowitych kształtach i barwach. Drzewa z kwiatami bądź owocami zachwycały swoim monumentalizmem i dawały schronienie przed upalnymi promieniami słońca. Piękne białe pawie dumnie kroczyły gdzieniegdzie. W samym środku znajdowała się altanka tam właśnie skierował się Haru. Usiadł w cieniu na niewielkiej ławeczce i podziwiał dziewczęta zbierające kwiaty. Przymknął oczy słuchając śpiewu ptaków i szumu drzew. Po chwili poczuł czyjś oddech na swojej szyi. Otworzył oczy i spojrzał wprost w dwukolorowe tęczówki Valda.
-Książe ma słabość do ogrodów? – Usiadł obok z nonszalanckim uśmiechem.
Haru odsunął się nieco, mężczyzna był zbyt blisko. –Razem z Matką zajmowałem się ogrodem zamkowym. Ale ten jest od naszego dużo większy. –Uśmiechnął się ciepło.
-Skoro nie chcesz mi powiedzieć, kto cię skrzywdził to pozwól, chociaż, że od teraz będę Cię chronić. –Powiedział delikatnie zupełnie jakby recytując tekst z otwartej księgi.
Haru zarumienił się i odwrócił wzrok. – Po co? Myślisz, że nie dam sobie rady?
-Tak właśnie myślę. Jesteś zbyt delikatny, ale widzę, że czegoś się boisz a co do twojej nieistniejącej bójki to nie będę nachalny. –Klęknął przed młodzieńcem. –Mogę?
Twarz Haru była teraz koloru dojrzałych pomidorów. – Rób, co chcesz książę Valdrecie.
---
Larien z uśmiechem zrywała kolejne kwiaty nagle usłyszała zduszony jęk swojej siostrzyczki. Z jej palca kapała krew a na ziemi leżała zerwana róża z pokrwawionymi kolcami. Dziewczyna podbiegła do siostry i ujęła w dłoń jej nadgarstek. – Bardzo boli?
-Tylko troszkę. Niezdara ze mnie. – Szepnęła.
-Zajmę się tym. –Uśmiechnęła się i przyłożyła palec do ust. Po chwili Libell patrzyła z rumieńcami na twarzy jak jej siostrzyczka liże jej ranę.
-Larien…
-Już lepiej?- Spytała po chwili.
-Tak. Ale wiesz, że nie powinnaś tego robić.-Powiedziała z uśmiechem.
-A, co ja poradzę na to, że ty ciągle się kaleczysz w takich miejscach gdzie nie ma czystej wody do opłukania? –Zaśmiała się radośnie i po chwili wróciły do zrywania.
----
-W takim razie.-Mężczyzna Uśmiechnął się i wyciągnął z pochwy mały sztylet. Przyłożył go do nadgarstka i zanim Haru zdążył zaprotestować zrobił nacięcie. Z rany popłynęła krew. – Ja Książę Valdret, drugi syn królestwa Rosendarf ślubuję Księciu Haruhiemu, że będę bronić jego dobrego imienia, ciała, duszy dopóki nie umrę bądź dopóki sam nie zwolni mnie ze złożonej przysięgi. –Przyłożył ranę do ust i kiedy jego wargi oderwały się od krwi złączyły z tymi, których właścicielem był Haru. Młodszy otworzył szeroko oczy nie wiedząc, co ma robić. Kiedy się od siebie oderwali Vald ukłonił się z uśmiechem.
-Co to miało być? –Spytał oburzony Haru.
-Moja przysięga. Oraz jej przypieczętowanie. –Przesunął palcem po ustach chłopca, na których dalej widać było ślady jego krwi. –Przyjemne prawda?
Valdret przyjrzał się dokładniej ciału przed chwilą uratowanego chłopca. Delikatna, jasna skóra została prawdopodobnie niedawno bardzo brutalnie potraktowana, widać było na niej zadrapania i siniaki, już chciał spytać się czy to omdlenie w wodzie nie było spowodowane odniesionymi obrażeniami, ale czarnowłosy po chwili odsunął się na bezpieczną odległość, wstał z trudem i pochylił bardzo nisko w ukłonie.
-Proszę mi wybaczyć za brak szacunku. Bardzo dziękuję za ratunek. –Haruhi zdał sobie po chwili sprawę z tego, że jest całkiem nagi. To przecież nie przystoi! Szybko pomknął w stronę swojej szaty i zarzucił ją na siebie.
-Kto Ci to zrobił?
Haru odwrócił się w stronę stojącego zaraz za nim mężczyzny.
-Zrobił, co?- Spytał nie bardzo wiedząc, co ma na myśli.
-Kto tak potraktował Twoje ciało? –Odparł jakby to było oczywiste. – Kto Cię tak poturbował?
-Biłem się. – Powiedział bez namysłu młodszy.
-Biłeś? Taki chłopaczek jak ty? W takim razie nie dziwię się, że tak wyglądasz. – Odparł zgryźliwie, ale i z lekkim rozbawieniem. Nie uwierzył do końca młodszemu no, bo, z kim miałby się bić skoro dopiero, co tu przyjechał z tego, co usłyszał od swojego starszego brata. –Dobra panie wojowniku, to może powiesz mi, z kim się biłeś? –Podszedł bliżej i zaśmiał się w duchu widząc jak kruczowłosy się odsuwa. Po chwili natknął się na ścianę i nie miał już gdzie uciec, odwrócił jedynie wzrok unikając spojrzenia Valdreta.-Więc? Z kim się biłeś książę Haruhi?
-J-ja…
-No dalej. To nic złego dostać od kogoś po pysku, no chyba, że był on od ciebie mniejszy to wtedy już należy się wstydzić. –Powiedział to bardzo poważnym tonem.
-To moja sprawa. –Powiedział teraz już wielce obrażony. -Sam sobie dam radę.
Valdret położył dłonie po obu stronach chłopaka mniej więcej na wysokości jego głowy, dzięki czemu był pewien, że mu nie ucieknie. Uśmiechnął się lekko widząc speszony wzrok i rumieniec na alabastrowej skórze. – Książe Haru mam nadzieję, że poznamy się bliżej. A teraz pozwól, że odprowadzę Cię do Twojej komnaty. – Sięgnął po swoje szaty.
Haruhi odetchnął z ulgą i po chwili kiwnął głową. Valdret objął go w pasie tak dla pewności, że się nie wywróci i w razie gdyby zasłabł to go złapie, po czym poprowadził przez korytarze. Kiedy już stali przed komnatą Haru ukłonił się delikatnie, podziękował i wszedł do środka. Od razu ułożył się na łóżku i usnął.
----
Delikatny powiew wiatru obudził go następnego dnia. Poczuł w powietrzu zapach kwiatów, bardzo intensywny, zupełnie jakby spał w ogrodzie. Otworzył oczy i rozejrzał się miło zaskoczony po swojej komnacie. Dookoła w wazonach stały piękne bukiety różnobarwnych roślin. Wstał powoli z łoża i podszedł do wielkiego okna, które otworzył, kierowało ono na niewielki balkonik z widokiem na jeziora i spory las. Uśmiechnął się ciepło zobaczywszy tak urokliwy krajobraz. Usłyszawszy pukanie do drzwi wrócił do środka komnaty i nawet nie musiał prosić, bo w wejściu pojawiły się postacie bliźniaczek.
-HARU! – Powiedziały z uśmiechem i podbiegły do niego.- Chciałbyś przespacerować się po ogrodach? Stamtąd są te wszystkie kwiaty.
-To wy je tutaj przyniosłyście? – W odpowiedzi uśmiechnęły się jeszcze szerzej. – Dziękuję wam. Strasznie lubię kwiaty i chętnie ujrzę ten ogród.
-To jesteśmy umówieni, po śniadaniu Cię porywamy Haruhi. – Powiedziały jednocześnie i uciekły nucąc pod nosem jakąś melodię.
Po chwili był już ubrany w czyste szaty i powoli schodził po wielkich marmurowych schodach w stronę jadalni, no tak mu się wydawało. Albo ten zamek jest większy niż mu się wydawało albo żyje własnym życiem i co chwila zmienia umiejscowienia komnat i pokoi. Rozejrzał się dookoła i wreszcie ujrzał osobę Liana. Ten również go zauważył.
-Książe Lian. – Chłopiec się ukłonił.
-Jak Ci się spało Książe Haruhi? –Spytał z ciepłym uśmiechem. W dłoni trzymał bardzo zniszczoną książkę z błękitnie wyszytym nietoperzem na oprawce.
-Spało bardzo dobrze, troszkę jestem obolały, bo jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tego łoża, ale to kwestia czasu. – Lian patrzył na niego ze zdziwieniem. Haru szybko się poprawił.- Tyle lat spałem w jednym łóżku, że trudno się przyzwyczaić od razu do nowego i tak miękkiego.
-Rozumiem.
-O, czym jest ta książka? – Spytał z uśmiechem zmieniając temat.
-O wampirach. Mamy ich tu całkiem sporo. A w waszym królestwie się pojawiają?
-A, co to jest „Wampirach”? – Spytał, bo pierwszy raz miał okazję usłyszeć to słowo.
-Raczej, co to wampir. –Podszedł do niego i wręczył książkę. – Kiedy będziesz mieć czas to przeczytaj. –Uśmiechnął się i oddalił.
Na śniadaniu była cała rodzina królewska i Cros. Haru usiadł w „bezpiecznej” odległości od brata i starał się zachowywać naturalnie. Obok niego siedziały bliźniaczki, królowa i… Valdret! Który na nieszczęście wpatrywał się w młodego księcia jakby chciał go prześwietlić wzrokiem.
-Vald nie patrz się tak na naszego gościa.- Zganiła go królowa.- A właśnie chyba jeszcze się nie znacie to jest mój…
-Już mieliśmy okazję się spotkać. –Odparł mężczyzna. – Czemu siedzisz tak daleko od swojego brata? – Spytał cicho szepcząc wprost do ucha Haru.
-Po prostu jest zajęty rozmowę z Królem. – Powiedział równie cicho nieco się niepokojąc. – Poza tym bardzo lubię twoje młodsze siostry.
-Nie żartuj, na dłuższą metę są nieznośne…
Nie dokończył, bo do jadalni wpadł jakiś otyły facet w białym fartuchu wyraźnie niezadowolony. – Wasza wysokość przykro mi, ale nastąpiła zmiana w menu, ktoś wyjadł wszystkie ciastka. – Zmierzył wzrokiem dwie dziewczynki, które chichotały niewinnie.
-No widzisz. – Dokończył Vald gromiąc młodsze siostry swoim piorunującym spojrzeniem.
-Nie patrz się tak na nas bracie.-Bliźniaczki zrobiły niewinne oczka. – Haru-chan nie zapomnij, że porywamy cię po śniadaniu na spacer.-Mrugnęły do niego niemal jednocześnie.
Haruhi uśmiechnął się i faktycznie po śniadaniu dwie młode damy pociągnęły go w stronę wielkiej bramy. Słońce raziło go w oczy i dopiero teraz odkrył, że jest tu o wiele cieplej niż w jego królestwie.
-Witamy w naszym kwiecistym raju. –Powiedziały jednocześnie.
Książe poczuł w sercu ściśnięcie. Piękny ogród, nie dało się ujrzeć dominującego koloru, bo jakby z dokładnością najstaranniejszą każdy odcień współgrał i żaden nie górował nad resztą. Staw z tatarakiem i liliami na tafli, którego widać było pływające ryby o niesamowitych kształtach i barwach. Drzewa z kwiatami bądź owocami zachwycały swoim monumentalizmem i dawały schronienie przed upalnymi promieniami słońca. Piękne białe pawie dumnie kroczyły gdzieniegdzie. W samym środku znajdowała się altanka tam właśnie skierował się Haru. Usiadł w cieniu na niewielkiej ławeczce i podziwiał dziewczęta zbierające kwiaty. Przymknął oczy słuchając śpiewu ptaków i szumu drzew. Po chwili poczuł czyjś oddech na swojej szyi. Otworzył oczy i spojrzał wprost w dwukolorowe tęczówki Valda.
-Książe ma słabość do ogrodów? – Usiadł obok z nonszalanckim uśmiechem.
Haru odsunął się nieco, mężczyzna był zbyt blisko. –Razem z Matką zajmowałem się ogrodem zamkowym. Ale ten jest od naszego dużo większy. –Uśmiechnął się ciepło.
-Skoro nie chcesz mi powiedzieć, kto cię skrzywdził to pozwól, chociaż, że od teraz będę Cię chronić. –Powiedział delikatnie zupełnie jakby recytując tekst z otwartej księgi.
Haru zarumienił się i odwrócił wzrok. – Po co? Myślisz, że nie dam sobie rady?
-Tak właśnie myślę. Jesteś zbyt delikatny, ale widzę, że czegoś się boisz a co do twojej nieistniejącej bójki to nie będę nachalny. –Klęknął przed młodzieńcem. –Mogę?
Twarz Haru była teraz koloru dojrzałych pomidorów. – Rób, co chcesz książę Valdrecie.
---
Larien z uśmiechem zrywała kolejne kwiaty nagle usłyszała zduszony jęk swojej siostrzyczki. Z jej palca kapała krew a na ziemi leżała zerwana róża z pokrwawionymi kolcami. Dziewczyna podbiegła do siostry i ujęła w dłoń jej nadgarstek. – Bardzo boli?
-Tylko troszkę. Niezdara ze mnie. – Szepnęła.
-Zajmę się tym. –Uśmiechnęła się i przyłożyła palec do ust. Po chwili Libell patrzyła z rumieńcami na twarzy jak jej siostrzyczka liże jej ranę.
-Larien…
-Już lepiej?- Spytała po chwili.
-Tak. Ale wiesz, że nie powinnaś tego robić.-Powiedziała z uśmiechem.
-A, co ja poradzę na to, że ty ciągle się kaleczysz w takich miejscach gdzie nie ma czystej wody do opłukania? –Zaśmiała się radośnie i po chwili wróciły do zrywania.
----
-W takim razie.-Mężczyzna Uśmiechnął się i wyciągnął z pochwy mały sztylet. Przyłożył go do nadgarstka i zanim Haru zdążył zaprotestować zrobił nacięcie. Z rany popłynęła krew. – Ja Książę Valdret, drugi syn królestwa Rosendarf ślubuję Księciu Haruhiemu, że będę bronić jego dobrego imienia, ciała, duszy dopóki nie umrę bądź dopóki sam nie zwolni mnie ze złożonej przysięgi. –Przyłożył ranę do ust i kiedy jego wargi oderwały się od krwi złączyły z tymi, których właścicielem był Haru. Młodszy otworzył szeroko oczy nie wiedząc, co ma robić. Kiedy się od siebie oderwali Vald ukłonił się z uśmiechem.
-Co to miało być? –Spytał oburzony Haru.
-Moja przysięga. Oraz jej przypieczętowanie. –Przesunął palcem po ustach chłopca, na których dalej widać było ślady jego krwi. –Przyjemne prawda?
piątek, 2 sierpnia 2013
Rozdział 1.
Delikatny wiatr targał kruczoczarne kosmyki włosów młodzieńca, który razem ze swoim orszakiem przejeżdżał przez piękne i pełne kwiatów pola. Co jakiś czas mijając pracujących ludzi, którzy odruchowo jakby z wyuczoną gracją kłaniali się okazując szacunek gościom z innego królestwa. Heroldowie rozgłaszali wieść o przybyciu pocztu książęcego dniami i nocami, więc teraz nie ma się, co dziwić, że lud wita podróżnych otwartymi sercami i cichymi wiwatami. Rycerze w lśniących zbrojach siedzieli na swoich rumakach z niemal kamiennymi twarzami, tak naprawdę czujni jak mało, kto chronili dwoje jeźdźców, którzy przebywali w samym środku orszaku. Jadący przodem czarnowłosy mężczyzna o umięśnionej sylwetce z wielkim mieczem na plecach dosiadał ogiera koloru nocy. Twarz miał chłodną i można było się domyślić, że jest to pierworodny syn. W ich królestwie panował zwyczaj, że najstarszy syn musi mieć ścięte włosy, ani za długie, ani za krótkie. Młodsze rodzeństwo dbało i pielęgnowało swoje dłuższe włosy, które czasem sięgały nawet do ziemi. Ściąć je mogli tylko wtedy, gdy postanowią wziąć ślub. Właśnie ta tradycja widoczna była w przypadku młodziana, który jechał za swoim starszym bratem. Chłopiec o niemal dziewczęcej urodzie, alabastrowej skórze i kruczoczarnych włosach sięgających za pas dosiadał piękną srokatą klacz. Od dziecka wolał jeździć na klaczkach, były bardziej urodziwe i dostojne, miały w sobie to coś, czego brakowało ogierom. Poza tym nie potrzebował wielkiego i silnego konia przy swojej wątłej posturze. Jak na szesnastoletniego młodziana zawsze był brany za damę. To było zabawne, ale i jednocześnie żenujące. Przejeżdżając przez niewielkie miasteczko doszły ich wiwaty i rozradowane głosy.
-Ludzie są tu tacy sami jak w naszym królestwie. Prawda Cros? –Powiedział z uśmiechem młodszy brat.
Starszy spojrzał na tłum z pogardą. – Haruhi mam ci przypomnieć, że nie należy spoufalać się z biedotą?
-W Przeciwieństwie do ciebie wolę mieć dobre stosunki z ludem. –Szepnął ciszej. Nagle ktoś przedarł się przez orszak, Haruhi ujrzał niską dziewczynkę ubraną w dosyć przetartą tunikę w dłoni trzymała kwiat, bardzo piękny o niezwykłych płatkach w kolorze tęczy. Patrzyła wprost na młodszego księcia.
-Co to ma znaczyć? – Cros był widocznie wzburzony takim zachowaniem.
-Daj spokój. – Haruhi zsiadł z konia i podszedł do dziewczynki. Uśmiechnął się ciepło i pogładził jej blond włosy. – Witaj. Jak Ci na imię?
-Merdid, Kwiatek dla Ciebie. – Wręczyła roślinkę w dłoń Haruhiego. – Piękny tak jak Pani. – Po tych słowach odbiegła pozostawiając oniemiałego księcia.
Wsiadł z powrotem na klacz. Nigdy nie widział tak zniewalająco pięknego kwiatu. Ludzie stąd i w jego królestwie mają coraz więcej wspólnego, tutaj również biorą go za kobietę. Kiedy byli już za miasteczkiem spojrzał na brata z uśmiechem. Ten jednak nie odwzajemnił tego. Haruhi poczuł jakieś dziwne ciepło na dłoni, po chwili kwiatek spłonął. Spojrzał ze smutkiem w oczy Crosa. Brat odziedziczył wrodzoną skłonność do magii. Nieraz ojciec żartował, że Cros odziedziczył magię i temperament po nim a Haruhi urodę i delikatność po matce. Czy to prawda? Trudno powiedzieć, ojciec nigdy nie miał tak oschłego charakteru jak jego pierworodny.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Czego tłum nie zobaczy to go nie zaboli. Spokojnie nie zepsuje ci reputacji w tym królestwie, nadal możesz robić za uroczą księżniczkę, ale pamiętaj, że jesteś mimo wszystko księciem!-Powiedział zdenerwowany. – Nie rozumiem, po co ojciec wysłał Cię ze mną? Mogłeś zostać w zamku i zajmować się tym pieprzonym ogrodem wraz z matką.
Podjechał bliżej brata i pacnął go w ramię. – Nie zapominaj, że jest on bardzo dla matki ważny. Skoro obrażasz ten ogród to obrażasz też jej Wysokość a ojcu to na pewno się nie spodoba.
-Haruhi, nie zapominaj, do kogo mówisz. – Złapał go mocno za dłoń. – Jestem starszy i mogę zrobić z Tobą, co mi się tylko spodoba. Lepiej nie mieć we mnie wroga. – W jego oczach można było dostrzec coś niepokojącego.
-Przestań sobie żartować Cros. –Powiedział młodszy nieco nerwowo. Nie lubił, kiedy brat pokazuje tą niebezpieczną stronę samego siebie. Gdzieś w oddali ujrzał wreszcie cel ich podróży, ogromny i piękny zamek, bliżej zaś dostrzegł jakiś niewielki punkt przesuwający się w ich kierunku. Chwilę później coś przemknęło przez trakt, jeleń o potężnym porożu, za którym zwinnie pomknął biały koń z jeźdźcem, który celował z łuku wprost w dzikie zwierzę. Haruhiemu rzuciły się w oczy fioletowe włosy należące do mężczyzny, który po chwili powalił jelenia jednym i precyzyjnym strzałem.
-Gdy dojedziemy do zamku będę musiał zwrócić uwagę Królowi na tych lekceważących prawo kłusowników.
-Nie wyglądał na kłusownika.- Powiedział Haruhi.
Resztę drogi przebyli bez komplikacji, miasto, w którym znajdował się zamek tętniło życiem. Architektura była naprawdę fascynująca, może nieco cięższa niż w ich królestwie, ale taka zmiana klimatu wcale nie przeszkadzała młodzieńcowi. Orszak przemierzał główną uliczkę miasta witany przez mieszkańców, co jakiś czas ktoś rzucił na bruk kwiatki, po których przejechały konie nie oszczędzając kopytami żadnej rośliny. Przejechali przez wielką bramę, która zaraz za nimi się zamknęła. Na dziedzińcu już czekał Król ze swoją obstawą. Kobietą po jego prawej stronie zapewne była małżonka, tuż za nią trójka młodzianów i dwie piękne bliźniaczki. Haruhi zsiadł z konia i tak samo jak Cros ukłonił się rodzinie Królewskiej.
-Witamy Książe w naszych skromnych progach. –Powiedział Król i podszedł, aby po ojcowsku poklepać starszego brata po ramieniu. Ten uśmiechnął się sztucznie jak to miał w zwyczaju.
-Dziękujemy Wasza Miłość za gościnę.
-A kimże jest ta piękna młoda…?
-To mój młodszy brat Haruhi – Przerwał zanim zdążył jego wysokość dokończyć zdanie.
-Brat? Cóż, proszę o wybaczenie. Niecodziennym widokiem jest młodzieniec o tak delikatnej wręcz kobiecej urodzie. – Podszedł do chłopca i objął go ramieniem. – Musisz mieć zaprawdę urokliwą matkę.
-Królowa Matka owszem nie raz była porównywana do Świętej Mirlyn Bogini Piękna. – Powiedział nieśmiało Haruhi.-Ale uważam, że Żona Waszej Wysokości nie odstaje od niej urodą.
-Słyszałaś ukochana? Również zostałaś porównana pod względem urody do Bogini.- Na te słowa Królowa uśmiechnęła się ciepło. – Pozwólcie, że przedstawię wam moje dzieci. Pierwszy syn Karnest, trzeci synowie Lian i Dravin oraz moje oczka w głowie bliźniaczki, najmłodsze Libell oraz Larien. –Rozejrzał się dookoła i jakby w pewnym momencie go olśniło. – Drugi syn Valdret jest na polowaniu. Kiedy tylko wróci to go wam przedstawię, a teraz zapraszam. –Poprowadził ich przez zamek do wielkiej Sali, pośrodku której stał ogromny stół. Cros zajął miejsce po lewej stronie Króla mieli rozmawiać o sprawach, które polepszyłyby stosunki między królestwami. Haruhi siedział bliżej królowej i jej dwóch córek, bracia zajęli miejsca po drugiej stronie stołu rozmawiając o czymś. Pierwszy syn po chwili jednak dołączył do rozmowy z Króla i czarnowłosego, starszego księcia.
-Książe Haru jest bardzo ładny. – Powiedziała Libell a może Larien? Trudno było je rozróżnić.
-Daleko mi do was. Jesteście piękniejsze niż niejeden kwiat. –Powiedział Haruhi z uśmiechem.
-Jaki miły. – Zauważyła Królowa. –To dosyć rzadko spotykane wśród tutejszych młodzieńców, bardzo się cieszę, że do nas zawitałeś Książe Haruhi.
-Proszę mi mówić po prostu Haru tak jak bliźniaczki. Jestem ostatnim synem poza tym nie oczekuję aż takiego szacunku od waszej Królewskiej Mości. –Powiedział z uśmiechem.
-Masz piękne włosy Haru. –Zauważyła Królowa.- Inne niż Twój starszy brat.
-W moim Kraju jest taki zwyczaj. Pierwszy syn musi być męski i mieć idealnie krótkie włosy, nie mogą być ani za długie ani za krótkie. Pozostali synowi powinni tak długo zapuszczać włosy dopóki nie postanowią się pobrać bądź dopóki się nie zakochają.
-Niesamowita tradycja. I jak Haru masz kogoś na oku? Kiedy zetniesz włosy? –Spytały jednocześnie dziewczyny.
W tej chwili podano różnorodne dania i napoje. Kruczowłosy chłopiec spoglądał na coraz to apetyczniejsze potrawy, których nigdy dotąd nie miał okazji skosztować, owoce, których nie wiedział i trunki, których na nieszczęście pić nie mógł. Po uczcie został osobiście zaprowadzony przez Dravina do swoich komnat. Zanim jednak wyszedł dostał polecenie od brata, aby wieczorem przyszedł do niego gdyż chce omówić z nim pewną kwestię. I tak też zrobił, wieczorem zapukał do drzwi, które prowadziły do jak się okazało wielkiej sypialni. Brat siedział na wielkim łożu, gdy tylko ujrzał Haru nakazał gestem by ten się zbliżył.
-O, co chodzi?
-Zamknij się i zdejmuj ubrania.
-C-co? –Haruhiego zatkało. Wiedząc jednak, że nie należy się sprzeciwiać się bratu posłusznie zdjął szatę, pozostając w samej bieliźnie spojrzał w oczy siedzącego.
-Wcale się nie zmieniłeś od czasu, gdy ostatnio widziałem twoje ciało. –Wstał i przesunął dłonią po ramieniu chłopca. – Jesteś najmłodszy, masz mnie słuchać i wykonywać moje polecenia nawet, jeśli nie będą ci się podobać jasne?
-Uhm.. – Mruknął jedynie nie wiedząc, do czego zmierza.
-Skoro jesteś mój to mogę zrobić z tobą, co mi się żywnie podoba. –Złapał go za dłoń i rzucił na łóżko. Potem po komnacie roznosiły się krzyki bólu i błagania o łaskę.
----
Wyszedł stamtąd nieco chwiejnym krokiem. Czuł jak całe ciało boli a głowa pęka od nadmiaru negatywnych emocji. Chciało mu się wymiotować. Nigdy Haru nie musiał zmuszać się do takich rzeczy i nigdy nikt go nie zmuszał. Co gorsza nie spodziewał się tego po własnym bracie. Podpierając się o zimne mury zamku podreptał w stronę łaźni, o których wspominała mu królowa na uczcie. Miał nadzieję, że o tej godzinie będą puste. Wszedł do środka, w powietrzu unosiła się duszna para i zapach kwiatów. Haruhi powoli zdjął szatę, którą narzucił na siebie byle jak przed opuszczeniem komnat brata i bardzo ostrożnie wszedł do sporej wielkości zbiornika z gorącą wodą. Jęknął boleśni czując teraz dokładnie każdy mięsień swojego ciała. Siły, jakie zebrał w sobie by tu dojść uszły z niego jak powietrze z płuc, poczuł jak traci panowanie nad sobą a świadomość powoli znika. Osunął się w wodzie całkiem tracąc przytomność.
----
Valdret nie sądził, że o tak później porze może zastać kogoś w łaźni, sam dopiero, co wrócił z polowania i był wykończony. Wszedł do zaparowanego pomieszczenia i przysiadł w jednym ze zbiorników. Woda przyjemnie obmywała jego umięśnione ciało. Nie nadawał się może na zawody siłowe Kaltrydu, ale mógł powiedzieć, że należy do tego grona ludzi, którzy mogą nazwać się mężczyznami. Fioletowe włosy opadały na jego mokre ramiona bądź traktowane dłonią odsłaniały piękne i nietypowe oczy. Nagle coś przykuło jego uwagę, na tafli wody unosiło się… ciało! Szybko podpłynął do niego i wyciągnął z basenu, ułożył na plecach i zaczął wykonywać sztuczne oddychanie. Osoba, którą uratował na pewno nie była kobietą, raczej chłopcem o niesamowicie delikatnej urodzie, na jego ciele dostrzegł wiele siniaków i zadrapań całkiem świeżych. Po chwili chłopiec zakaszlał i wypluł z ust wodę.
-Nic ci nie jest? – Spytał Valdret patrząc na chłopca uważnie.
Haru spojrzał na osobę, która się nad nim pochylała. Mężczyzna o fioletowych włosach i oczach w kolorach nieba i krwi zdawał się emanować aurą magii i niebywałej siły. – Kim.. jesteś?
-Drugi syn Valdret. –Powiedział i pogładził delikatnie czoło chłopca. – A ty?
-Haruhi ostatni syn Króla Makashiry. – Wyjaśnił łamiącym się głosem.
-Ludzie są tu tacy sami jak w naszym królestwie. Prawda Cros? –Powiedział z uśmiechem młodszy brat.
Starszy spojrzał na tłum z pogardą. – Haruhi mam ci przypomnieć, że nie należy spoufalać się z biedotą?
-W Przeciwieństwie do ciebie wolę mieć dobre stosunki z ludem. –Szepnął ciszej. Nagle ktoś przedarł się przez orszak, Haruhi ujrzał niską dziewczynkę ubraną w dosyć przetartą tunikę w dłoni trzymała kwiat, bardzo piękny o niezwykłych płatkach w kolorze tęczy. Patrzyła wprost na młodszego księcia.
-Co to ma znaczyć? – Cros był widocznie wzburzony takim zachowaniem.
-Daj spokój. – Haruhi zsiadł z konia i podszedł do dziewczynki. Uśmiechnął się ciepło i pogładził jej blond włosy. – Witaj. Jak Ci na imię?
-Merdid, Kwiatek dla Ciebie. – Wręczyła roślinkę w dłoń Haruhiego. – Piękny tak jak Pani. – Po tych słowach odbiegła pozostawiając oniemiałego księcia.
Wsiadł z powrotem na klacz. Nigdy nie widział tak zniewalająco pięknego kwiatu. Ludzie stąd i w jego królestwie mają coraz więcej wspólnego, tutaj również biorą go za kobietę. Kiedy byli już za miasteczkiem spojrzał na brata z uśmiechem. Ten jednak nie odwzajemnił tego. Haruhi poczuł jakieś dziwne ciepło na dłoni, po chwili kwiatek spłonął. Spojrzał ze smutkiem w oczy Crosa. Brat odziedziczył wrodzoną skłonność do magii. Nieraz ojciec żartował, że Cros odziedziczył magię i temperament po nim a Haruhi urodę i delikatność po matce. Czy to prawda? Trudno powiedzieć, ojciec nigdy nie miał tak oschłego charakteru jak jego pierworodny.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Czego tłum nie zobaczy to go nie zaboli. Spokojnie nie zepsuje ci reputacji w tym królestwie, nadal możesz robić za uroczą księżniczkę, ale pamiętaj, że jesteś mimo wszystko księciem!-Powiedział zdenerwowany. – Nie rozumiem, po co ojciec wysłał Cię ze mną? Mogłeś zostać w zamku i zajmować się tym pieprzonym ogrodem wraz z matką.
Podjechał bliżej brata i pacnął go w ramię. – Nie zapominaj, że jest on bardzo dla matki ważny. Skoro obrażasz ten ogród to obrażasz też jej Wysokość a ojcu to na pewno się nie spodoba.
-Haruhi, nie zapominaj, do kogo mówisz. – Złapał go mocno za dłoń. – Jestem starszy i mogę zrobić z Tobą, co mi się tylko spodoba. Lepiej nie mieć we mnie wroga. – W jego oczach można było dostrzec coś niepokojącego.
-Przestań sobie żartować Cros. –Powiedział młodszy nieco nerwowo. Nie lubił, kiedy brat pokazuje tą niebezpieczną stronę samego siebie. Gdzieś w oddali ujrzał wreszcie cel ich podróży, ogromny i piękny zamek, bliżej zaś dostrzegł jakiś niewielki punkt przesuwający się w ich kierunku. Chwilę później coś przemknęło przez trakt, jeleń o potężnym porożu, za którym zwinnie pomknął biały koń z jeźdźcem, który celował z łuku wprost w dzikie zwierzę. Haruhiemu rzuciły się w oczy fioletowe włosy należące do mężczyzny, który po chwili powalił jelenia jednym i precyzyjnym strzałem.
-Gdy dojedziemy do zamku będę musiał zwrócić uwagę Królowi na tych lekceważących prawo kłusowników.
-Nie wyglądał na kłusownika.- Powiedział Haruhi.
Resztę drogi przebyli bez komplikacji, miasto, w którym znajdował się zamek tętniło życiem. Architektura była naprawdę fascynująca, może nieco cięższa niż w ich królestwie, ale taka zmiana klimatu wcale nie przeszkadzała młodzieńcowi. Orszak przemierzał główną uliczkę miasta witany przez mieszkańców, co jakiś czas ktoś rzucił na bruk kwiatki, po których przejechały konie nie oszczędzając kopytami żadnej rośliny. Przejechali przez wielką bramę, która zaraz za nimi się zamknęła. Na dziedzińcu już czekał Król ze swoją obstawą. Kobietą po jego prawej stronie zapewne była małżonka, tuż za nią trójka młodzianów i dwie piękne bliźniaczki. Haruhi zsiadł z konia i tak samo jak Cros ukłonił się rodzinie Królewskiej.
-Witamy Książe w naszych skromnych progach. –Powiedział Król i podszedł, aby po ojcowsku poklepać starszego brata po ramieniu. Ten uśmiechnął się sztucznie jak to miał w zwyczaju.
-Dziękujemy Wasza Miłość za gościnę.
-A kimże jest ta piękna młoda…?
-To mój młodszy brat Haruhi – Przerwał zanim zdążył jego wysokość dokończyć zdanie.
-Brat? Cóż, proszę o wybaczenie. Niecodziennym widokiem jest młodzieniec o tak delikatnej wręcz kobiecej urodzie. – Podszedł do chłopca i objął go ramieniem. – Musisz mieć zaprawdę urokliwą matkę.
-Królowa Matka owszem nie raz była porównywana do Świętej Mirlyn Bogini Piękna. – Powiedział nieśmiało Haruhi.-Ale uważam, że Żona Waszej Wysokości nie odstaje od niej urodą.
-Słyszałaś ukochana? Również zostałaś porównana pod względem urody do Bogini.- Na te słowa Królowa uśmiechnęła się ciepło. – Pozwólcie, że przedstawię wam moje dzieci. Pierwszy syn Karnest, trzeci synowie Lian i Dravin oraz moje oczka w głowie bliźniaczki, najmłodsze Libell oraz Larien. –Rozejrzał się dookoła i jakby w pewnym momencie go olśniło. – Drugi syn Valdret jest na polowaniu. Kiedy tylko wróci to go wam przedstawię, a teraz zapraszam. –Poprowadził ich przez zamek do wielkiej Sali, pośrodku której stał ogromny stół. Cros zajął miejsce po lewej stronie Króla mieli rozmawiać o sprawach, które polepszyłyby stosunki między królestwami. Haruhi siedział bliżej królowej i jej dwóch córek, bracia zajęli miejsca po drugiej stronie stołu rozmawiając o czymś. Pierwszy syn po chwili jednak dołączył do rozmowy z Króla i czarnowłosego, starszego księcia.
-Książe Haru jest bardzo ładny. – Powiedziała Libell a może Larien? Trudno było je rozróżnić.
-Daleko mi do was. Jesteście piękniejsze niż niejeden kwiat. –Powiedział Haruhi z uśmiechem.
-Jaki miły. – Zauważyła Królowa. –To dosyć rzadko spotykane wśród tutejszych młodzieńców, bardzo się cieszę, że do nas zawitałeś Książe Haruhi.
-Proszę mi mówić po prostu Haru tak jak bliźniaczki. Jestem ostatnim synem poza tym nie oczekuję aż takiego szacunku od waszej Królewskiej Mości. –Powiedział z uśmiechem.
-Masz piękne włosy Haru. –Zauważyła Królowa.- Inne niż Twój starszy brat.
-W moim Kraju jest taki zwyczaj. Pierwszy syn musi być męski i mieć idealnie krótkie włosy, nie mogą być ani za długie ani za krótkie. Pozostali synowi powinni tak długo zapuszczać włosy dopóki nie postanowią się pobrać bądź dopóki się nie zakochają.
-Niesamowita tradycja. I jak Haru masz kogoś na oku? Kiedy zetniesz włosy? –Spytały jednocześnie dziewczyny.
W tej chwili podano różnorodne dania i napoje. Kruczowłosy chłopiec spoglądał na coraz to apetyczniejsze potrawy, których nigdy dotąd nie miał okazji skosztować, owoce, których nie wiedział i trunki, których na nieszczęście pić nie mógł. Po uczcie został osobiście zaprowadzony przez Dravina do swoich komnat. Zanim jednak wyszedł dostał polecenie od brata, aby wieczorem przyszedł do niego gdyż chce omówić z nim pewną kwestię. I tak też zrobił, wieczorem zapukał do drzwi, które prowadziły do jak się okazało wielkiej sypialni. Brat siedział na wielkim łożu, gdy tylko ujrzał Haru nakazał gestem by ten się zbliżył.
-O, co chodzi?
-Zamknij się i zdejmuj ubrania.
-C-co? –Haruhiego zatkało. Wiedząc jednak, że nie należy się sprzeciwiać się bratu posłusznie zdjął szatę, pozostając w samej bieliźnie spojrzał w oczy siedzącego.
-Wcale się nie zmieniłeś od czasu, gdy ostatnio widziałem twoje ciało. –Wstał i przesunął dłonią po ramieniu chłopca. – Jesteś najmłodszy, masz mnie słuchać i wykonywać moje polecenia nawet, jeśli nie będą ci się podobać jasne?
-Uhm.. – Mruknął jedynie nie wiedząc, do czego zmierza.
-Skoro jesteś mój to mogę zrobić z tobą, co mi się żywnie podoba. –Złapał go za dłoń i rzucił na łóżko. Potem po komnacie roznosiły się krzyki bólu i błagania o łaskę.
----
Wyszedł stamtąd nieco chwiejnym krokiem. Czuł jak całe ciało boli a głowa pęka od nadmiaru negatywnych emocji. Chciało mu się wymiotować. Nigdy Haru nie musiał zmuszać się do takich rzeczy i nigdy nikt go nie zmuszał. Co gorsza nie spodziewał się tego po własnym bracie. Podpierając się o zimne mury zamku podreptał w stronę łaźni, o których wspominała mu królowa na uczcie. Miał nadzieję, że o tej godzinie będą puste. Wszedł do środka, w powietrzu unosiła się duszna para i zapach kwiatów. Haruhi powoli zdjął szatę, którą narzucił na siebie byle jak przed opuszczeniem komnat brata i bardzo ostrożnie wszedł do sporej wielkości zbiornika z gorącą wodą. Jęknął boleśni czując teraz dokładnie każdy mięsień swojego ciała. Siły, jakie zebrał w sobie by tu dojść uszły z niego jak powietrze z płuc, poczuł jak traci panowanie nad sobą a świadomość powoli znika. Osunął się w wodzie całkiem tracąc przytomność.
----
Valdret nie sądził, że o tak później porze może zastać kogoś w łaźni, sam dopiero, co wrócił z polowania i był wykończony. Wszedł do zaparowanego pomieszczenia i przysiadł w jednym ze zbiorników. Woda przyjemnie obmywała jego umięśnione ciało. Nie nadawał się może na zawody siłowe Kaltrydu, ale mógł powiedzieć, że należy do tego grona ludzi, którzy mogą nazwać się mężczyznami. Fioletowe włosy opadały na jego mokre ramiona bądź traktowane dłonią odsłaniały piękne i nietypowe oczy. Nagle coś przykuło jego uwagę, na tafli wody unosiło się… ciało! Szybko podpłynął do niego i wyciągnął z basenu, ułożył na plecach i zaczął wykonywać sztuczne oddychanie. Osoba, którą uratował na pewno nie była kobietą, raczej chłopcem o niesamowicie delikatnej urodzie, na jego ciele dostrzegł wiele siniaków i zadrapań całkiem świeżych. Po chwili chłopiec zakaszlał i wypluł z ust wodę.
-Nic ci nie jest? – Spytał Valdret patrząc na chłopca uważnie.
Haru spojrzał na osobę, która się nad nim pochylała. Mężczyzna o fioletowych włosach i oczach w kolorach nieba i krwi zdawał się emanować aurą magii i niebywałej siły. – Kim.. jesteś?
-Drugi syn Valdret. –Powiedział i pogładził delikatnie czoło chłopca. – A ty?
-Haruhi ostatni syn Króla Makashiry. – Wyjaśnił łamiącym się głosem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)